Mike X Reader (Szczeniak)
Mieszkałam ze swoim chłopakiem Mikem. Pracował on jako ochroniarz w klubie. Jest już po 9 rano, a go jeszcze nie ma. Zamykają o 5, to raczej już po ogarniali i powinien wrócić. Zrobiłam jego ulubione naleśniki z serem i owocami. W kubku stała ciepła herbata.
-Jestem.- Powiedział i zamknął za sobą drzwi.
-Miło. Co tak długo?- Powiedziałam wtulając się w niego.
-Była mała rozróba w barze. Trzeba było cały lokal sprzątnąć. A co u ciebie?- Pocałował mnie w czubek głowy.
-Chciałam z tobą zjeść śniadanie, ale muszę już się zbierać do biura.- Podniosłam głowę i pocałowałam go w usta.
-Kiedy wrócisz?- Mruknął, tuląc mnie.
-O 16 kończę. Pa, kochanie.- Pocałowałam go i poszłam do pracy. W biurze już czekała na mnie sterta papierów do wypełnienia. Szybko zabrałam się do pracy.
-time skip-
Wszystkie dokumenty były już uzupełnione. Zegar wskazywał kilka minut po 16. Odniosłam dokumenty do szefa.
-(Reader) podejdź tu do mnie.- Rzekł.
-Tak szefie?- Spytałam niepewna.
-Chciałbym cię zatrudnić tu na stałe w 8 godzinnym wymiarze pracy. Oczywiście w ten sposób pani pensja będzie dwukrotnie taka jak obecnie. Zgadza się pani?- Spytał.
-Tak. Od kiedy?- Stwierdziłam zaskoczona.
-Od początku następnego miesiąca, czyli za tydzień. Jutro podpiszemy umowę.- Powiedział. Kiwnęłam głową i wyszłam. Wyszłam z pracy z uśmiechem na ustach.
-Cześć kochanie.- Przede mną stał Mike.
-Co ty tutaj robisz? Myślałam, że jeszcze śpisz.- Pocałował mnie w usta.
-Może byśmy zjedli razem obiadokolację, skoro śniadania się nie udało?- Zaproponował.
-Mam wrażenie, że już to przygotowałeś.- Stwierdziłam.
-Zgadłaś. To jak kochanie?- Spytał.
-Zgadzam się głuptasie.- Pocałowałam go w policzek.- Chodźmy do domu kochanie.- Poszliśmy trzymając się za ręce. otworzył drzwi przepuszczając mnie.
-Zaczekaj tu chwilę.- Powiedział do mnie. Po chwili wrócił ze szczeniakiem na rękach.
-Co ten pies tu robi?- Spytałam.
-Liczyłem, że zgodzisz się by z nami zamieszkał. Dostałem go od znajomego.- Powiedział.
-Niech będzie, ale w łóżku z nami nie śpi.- Poszłam na ustępstwo.
-Dziękuję, kocham cię.- Powiedział przytulając mnie. Pies merdał ogonem przy nas.
-A więc co dobrego zrobiłeś?- Przymilałam się.
-Twoje ulubione danie i likier.- Pocałował mnie w szyje i zarobił malinkę.
-Chyba masz ochotę. Nie idziesz na wieczór do pracy?- Spytałam opierając się o niego.
-Mam pięć wolnych nocy. Mam nadzieję, że ciekawie je spędzimy we dwoje.- Mruknął między pocałunkami.
-Yhm... Jeszcze.- Zażądałam.
-Chyba możemy już teraz iść do łóżka.- Powiedział i wziął mnie na ręce. Położył na łóżku.
-Przynieś likier.- Mruknęłam leżąc.
-Nie więcej niż kieliszek. Znam cię i wiem jak zachowujesz się na drugi dzień po alkoholu.- Powiedział spełniając moją zachciankę. Gdy się napiłam brutalnie wpił mi się w usta.- Słodko. Jak ty możesz to pić?- Powiedział rozbierając mnie i siebie.
-Tak samo jak ty wódkę.- Mruknęłam. W łóżku zachowujemy się jak zwierzęta, więc nasz stosunek był trochę brutalny, ale obydwoje byliśmy zadowoleni.- To może jednak zjemy tą kolację? Jestem głodna.- Mruknęłam w jego klatkę.
-Dobrze księżniczko.- Powiedział zanosząc mnie na rękach do kuchni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top