Mike x Reader (Leśnik)


Chodziłam po mieście robiąc zakupy. Dziś dziadek wraz z młodszym kolegą z pracy miał przyjść na obiad. Szybko sie z tym obróciłam. Przed drugą na stole stała już przystawka z sałatki warzywnej, a w garnku była już gotowa pomidorówka z ryżem. W piekarniku dochodziła potrawka warzywna z mięsem. W pewnym momencie usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam dziadka z wysokim blondynem o lekkim zaroście. Obok nich biegał brązowo0biały pies. Był cudowny. Wyszłam na dwór ich przywitać. Pies od razu do mnie podbiegł i zamerdał ogonem. Uśmiechnęłam się.

-Dzień dobry.- Powiedziałam.

-Cześć wnusiu. Mike to moja wnuczka (reader), (reader) to jest Mike.- Dokonał prezentacji dziadek.

-Miło poznać. Dziadek wspominał, że interesujesz się strażnikami lasu.- Powiedziałam.

-Mi także. To prawda. Jednak poznanie strażnika lasu jest niemalże niewykonalne.- Powiedział Mike.

-(Reader) pogadacie później. Teraz chodźmy na obiad.- Zakomendował dziadek. Weszliśmy do środka. Zjedliśmy obiad w spokoju. Zastanawiałam się czemu dziadek mu nie powiedział, że my jesteśmy strażnikami lasu. Pożegnali się i poszli z powrotem do pracy.

-time skip-

Zrobiłam sobie i dziadkowi tosty na kolację. Przyszykowałam też sobie kanapki na nocny patrol. Gdy jedliśmy kolację zadałam dziadkowi pytanie.

-Czemu mu nie powiedziałeś kim jesteśmy?

-Często musimy walczyć z ludźmi, więc nie ufamy im.Niby teraz nasz czczą, ale nic z nimi nie wiadomo.- Powiedział. Zebrałam się iudałam do lasu. Do rana biegałam między drzewami spotykając zmory, wilkołaki,zwodniki. Nad ranem zobaczyłam chatkę w lesie. Przy chacie zobaczyłam Mike ipsa, z którym nas odwiedził.


Wróciłam na szlak lecz poślizgnęłam się na kamieniach i z krzykiem zjechałam w dół po nich. Gdyby był zmrok inne istoty z lasu by mi pomogły, ale nie teraz, szczególnie, gdy blisko był człowiek z psem. Noga mnie bolała. Nie była złamana, ale trochę obita. Będzie cała w siniakach. Używając magii spróbowałam się podnieść, ale nic z tego. Zauważyłąm jak ktoś nachylił się nade mną. Spojrzałam w niebieskie oczy Mike. Pies był po drugiej mojej stronie.

-(reader) jak się tu znalazłaś?- Spytał kucając przy mnie i biorąc na ręce.

-Trochę zboczyłam z drogi i chciałam iść na skróty. A ty co tu robisz?- Spytałam trochę czerwona. Nigdy nie byłam tak blisko obcej osoby.

-Mieszkam tu nie daleko. Boli cię coś?- Spytał.

-Trochę noga.- Powiedziałam. Przycisnęłam się do jego klatki piersiowej. Czułam się bezpiecznie.

-Twój dziadek kocha las, to widać. Czy on może być strażnikiem lasu? Chciałbym jakiegoś poznać. (Reader) powiem ci tak w tajemnicy, że bardzo cię lubię. Nawet bardziej niż lubię. Jednak ty chyba nie dała byś rady ze mną zamieszkać.- Powiedział. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Znamy się dzień.

-Znamy się od wczoraj.- Zauważyłam.

-Nie prawda. Znamy się od trzech lat.- Powiedział. Weszliśmy do jego chaty, gdzie posadził mnie na łóżku by zdezynfekować moje zadrapania na nodze.

-Mike ja jestem strażnikiem lasu. Byłam na nocnym patrolu i wracając wywaliłam się w tamtym miejscu.- Powiedziałam czerwona patrząc w bok. Poczułam jego ręce na swoich biodrach. Spojrzałam na niego, a jego twarz była tuż przy mojej. Złączył nasze usta w pocałunku.

-(Reader) zostaniesz ze mną?- Spytał z nadzieją w oczach będąc na przeciwko mnie.

-Powiedz mi te dwa magiczne słowa.- Zażądałam.

-Kocham cię (reader).- Powiedział po czym go pocałowałam. Odsunęłam się trochę od niego.

-Też cię kocham Mike. Zostanę tu z tobą, ale będę musiała nadal patrolować las dla bezpieczeństwa wszystkich.- Powiedziałam, na co ten znów złączył nasze usta w pocałunku.

-time skip-

Wprowadziłam się do Mika, który został moim mężem. Dowiedział się wszystkiego o strażnikach lasu i poznał las od tej bardziej magicznej strony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top