Wyniki konkursu ''Królestwo Mikołajek''
Podium i kopie ich prac:
Miejsce I:
"Mikołaj" autorstwa Lila_z_Grilla
Mikołaj był zwyczajnym, dwunastoletnim chłopcem. Chodził do siódmej klasy. Miał młodszego brata i siostrę. Jego ulubionym przedmiotem szkolnym była matematyka, a znienawidzonym język polski. Nawet wyglądem chłopiec się nie wyróżniał. Jego krótkie, ciemnobrązowe włosy nie były ani proste, ani kręcone, a duże, orzechowe oczy sprawiały wrażenie wiecznie obojętnych.
I tak oto o Mikołaju z pewnością możnabyło powiedzieć, że był zwykłym chłopcem. Ale czy rzeczywiście był taki sam, jak inni? A może to tylko pozory...?
***
Wstał nowy dzień. To były Mikołajki, jedno z ulubionych świąt wszystkich dzieci. A do tego imieniny tego z pozoru zwyczajnego chłopca.
Tego poranka Mikołaja obudził budzik, który zadzwonił o godzinie piątej rano. Nastolatek usiadł na łóżku, przeciągnął się wstał. Nie przepadał za poniedziałkami, ale ten jeden raz musiał wstać wcześniej. Dziś były długo wyczekiwane przez niego Mikołajki. Chłopak miał szczerą nadzieję, że dostał coś fajnego...
Gdy Mikołaj rozejrzał się po pokoju, zobaczył dużą szafę, biurko, na ktorym leżał laptop i drzwi. A tuż obok nich spoczywała para butów wyładowana cukierkami. Chłopiec uśmiechnął się i podbiegł do drzwi. Pomiędzy jego ciepłymi, zimowymi butami stało małe pudełko z klockami lego. Dwunastolatek uśmiechnął się szeroko i natychmiast wziął się za rozpakowywanie prezentu. Nie miał zbyt wiele czasu na zabawę, w końcu o szóstej piętnaście zaczynały się roraty, ale siódmoklasista w tamtej chwili się tym nie przejmował.
Minęło trochę czasu i Mikołaj zorientował się, że musi się już szykować. Ze smutkiem odłożył zestaw lego i skierował się do kuchni, gdzie już czekało jego młodsze rodzeństwo - ośmioletnia Daria i sześcioletni Julek.
- Co dostałeś od Mikołaja? - zapytał chłopczyk.
- Słodycze i lego - odpowiedział Mikołaj.
- Ja też! - Ucieszył się malec.
Daria przewróciła tylko oczami. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że Święty Mikołaj nie istnieje, ale na polecenie mamy nie mówiła o tym młodszemu bratu. Oczywiście potwornie irytowało ją to, kiedy Julian co roku zachwycał się prezentami, jakby wcale nie dostał ich od własnych rodziców. Ale nic nie mówiła, by nie psuć mu dzieciństwa. Choć w jego wieku ona już dawno znała prawdę o Świętym.
O godzinie szóstej dzieci były już gotowe do wyjścia. Każde z nich trzymało lampion. Julek i Mikołaj radośnie podskakiwali w drodze do kościoła, Daria natomiast wlekła się z tyłu, marudząc pod nosem, jak to ona nie lubi wcześnie wstawać. Mikołaj nie potrafił zrozumieć swojej siostry. Dlaczego zawsze była taka humorzasta? Nie mogła po prostu cieszyć się każdym dniem, tak jak on?
Po dziesięciu minutach dzieci dotarły do kościoła. Trójka rodzeństwa ustawiła się w procesji z lampionami, Julek i Daria bardziej z przodu, a Mikołaj na samym końcu. Nie przeszkadzało mu to jednak, odpowiadało mu to, co ma.
Po roratach dzieci poszły na plebanię by zjeść śniadanie, a następnie Mikołaj przypilnował, by młodsze dzieci bezpiecznie dotarły do szkoły.
***
Po lekcjach dwunastolatek poszedł jeszcze na wolontariat. Bardzo lubił pomagać innym. Dziś przypadała mu pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji. Chłopcu często trudno było zrozumieć, jak można nie umieć tak prostych rzeczy, jednak mimo to dalej cierpliwie tłumaczył wszystko uczniom klas 1 - 3, pamiętał bowiem, że kiedyś też był taki jak oni.
Po piętnastej Mikołaj był już w domu. Najpierw pomógł w odrabianiu lekcji młodszemu rodzeństwu, a następnie sam się za to wziął. Kiedy skończył, zawołał Julka i Darię, bo nagle sobie o czymś przypomniał. W szkole organizowano zbiórkę zabawek dla dzieci z pobliskiego domu dziecka. A dobrze wiedział, że brat i siostra mają pełno rzeczy, którymi już dawno się nie bawią. Zapytał się, czy nie mogliby ich oddać. Julek ochoczo się zgodził gdy dowiedział się, że są dzieci, które nie mają się czym bawić. Stwierdził, że i tak kilka razy w roku dostaje nowe zabawki i pewnie nawet nie zauważy różnicy. Daria była jednak innego zdania. Twierdziła, że wszystkie zabawki dalej są jej potrzebne i nie ma zamiaru oddawać ich jakimś obcym dzieciakom, które nawet nie dadzą jej nic w zamian. I choć Mikołaj próbował jej tłumaczyć, że właśnie o to w tej zbiórce chodzi, że nie oczekuje się nic od dzieci i napewno będą bardzo szczęśliwe, dziewczynka nie dała za wyglaną. Dlatego też chwilę później bracia zostali sami w pokoju i szukali zabawek, którymi się już nie bawią, podczas gdy Daria siedziała w salonie i oglądała telewizję.
- A co jeżeli kiedyś zatęsknię za swoimi zabawkami i będę je chciał z powrotem? - zapytał w pewnym momencie Julian.
- Wtedy wyobraź sobie, jak jakieś inne dziecko jest szczęśliwe. Czasem coś, co dla nas nie znaczy praktycznie nic, dla kogoś innego może być warte więcej niż wszystkie gwiazdy na niebie razem wzięte. Dlatego warto pomagać innym. Jeżeli masz czegoś bardzo dużo daj trochę tym, którzy nie mają wcale. Dzięki temu świat stanie się lepszy.
- Ale przecież świat jest zbyt duży, bym mógł go zmienić sam.
- Jeżeli każdy będzie życzliwy dla innych, to wspólnymi siłami napewno się uda - Mikołaj uśmiechnął się.
***
Następnego dnia nastolatek zaniósł do szkoły worek zabawek.
- Mikołaj, a wyjeżdżasz gdzieś na święta? - zapytała pani katechetka.
- W sumie to nie, a coś się stało? - zapytał trochę zaniepokojony chłopiec.
- Nie, nic. Po prostu pomyślałam sobie, że może w Wigilię po południu przebrałbyś się, trochę poudawał Świętego Mikołaja i rozdał zabawki dzieciom z tego domu dziecka. Jakiś strój napewno ci znajdziemy. To jak, zgadzasz się?
Siódmoklasiście zaświeciły się oczy. Raczej zdążyłby przed kolacją wigilijną. A chyba dałby sobie radę w tej roli...
- Muszę jeszcze zapytać rodziców, ale jeżeli się zgodzą to ja chętnie.
***
Kilkanaście dni później Mikołaj stał w drzwiach domu dziecka ubrany w charakterystyczny, czerwony strój. Był dość wysoki jak na swój wiek, więc miał nadzięję, że dzieci się nabiorą. Pod ubranie miał wciśnięte poduszki, a całą twarz zasłaniała mu sztuczna broda, okulary i duża czapka z pomponem. Teraz z pewnością nikt go nie rozpozna. Nacisnął dzwonek. Otworzyła sympatycznie wyglądająca pani.
- Oh, pan już jest. Już wołam dzieciaki do salonu.
Chłopiec wszedł do środka. Miejsce nie wyglądało tak strasznie, jak się spodziewał. Dom był dość zadbany. Jednak nastolatek nie zdążył się zbytnio rozejrzeć, bo po chwili po schodach zbiegła gromadka dzieci w wieku od trzech do dziesięciu lat. Te młodsze popiskiwały radośnie na jego widok i krzyczały: "Mikołaj!", a te starsze uśmiechały się tylko pod nosem i kręciły głową.
- HO! HO! HO! Czy są tu grzeczne dzieci? - zapytał grubym głosem.
- Tak! - piszczały dzieci, nie kryjąc podekscytowania.
I tak zaczęła się zabawa. Mikołaj rozdał już prawie wszystkie prezenty, aż na dnie nie został tylko jeden, pluszowy miś. Jego ulubiony pluszowy miś. Skąd on się tam wziął? Czyżby Julek wrzucił go tam przez przypadek? To jednak w tamtej chwili nie liczyło się dla chłopaka. Jak na złość bez prezentu zostało jeszcze tylko jedno, małe dziecko. I do Mikołaja dotarło, że musi oddać mu swojego pluszaka.
"Ten miś przyda mu się bardziej, niż mi. Ja i tak mam mnóstwo przytulanek" - pomyślał.
I z wielkim bólem serca oddał mu swoją zabawkę. A gdy już to zrobił i zobaczył wielką radość w oczach dziecka towarzyszącą słowom: "Zawsze o takim marzyłem!" poczuł, że dobrze zrobił. Jak on bardzo lubił dzielić się z innymi!
Uzyskała: 97.5 pkt
II miejsce:
"Świąteczna niespodzianka" autorstwa
panic_black_
Nienawidzę świąt z całego mojego serca
Te słowa towarzyszyły mi podczas wstawania. Pokój miałam już przyozdobiony – sztuczna choinka, bo z normalną bym nie wytrzymała; jakieś świecidełka, niepotrzebne łańcuszki, którymi powinnam ozdobić choinkę, ale nie chciało mi się nawet ruszyć palca, by to zrobić... Okropieństwo. Tylko czekać, aż brokat będzie dosłownie wszędzie, bo moja siostrzyczka zacznie bawić się bombkami, a następnie będzie wszystko dotykać swoimi brudnymi łapskami. Szkoda, że jeszcze sama sprzątać nie umie. Z taką wielką chęcią bym ją pociągnęła za włosy, zaprowadziła do jej śladów brokatu i kazała jej sprzątać. A jakby źle zrobiła, to by musiała trzykrotnie myć całą podłogę. Gdy Alicja podrośnie, na pewno tak kiedyś zrobię.
Niechętnie wstałam. Zerknęłam na okno. Od razu zauważyłam okropnie dużą warstwę śniegu. Jakby otworzyło się drzwi wejściowe, to pewnie by się wsypał do środka. Było go po kolana. Masakra. A miałam cały ranek spędzić na dworze, byle nie patrzeć na moją mamę i Alicję. Widocznie gotowanie też mnie nie ominie... Będziemy pewnie robić cały czas pierogi, aż rzygać będzie mi się nimi chciało.
Otworzyłam drzwi, a pierwsze co mnie powitało to świąteczna torebka, z którego wystawał wielki, czekoladowy Mikołaj. Z cichym westchnieniem odłożyłam go na biurko, nawet nie patrząc, co jeszcze jest w środku. Pewnie jakaś niedroga bransoletka, albo kinder jajo. Każdy wie, że je ubóstwiam, a najbardziej te wszystkie figurki zwierzątek, oczywiście jak mama kupi odpowiednie kindery. Nie zmienia to faktu, że mam ich pokaźną kolekcję w jednej ze szuflad. Gdyby nie były takie drogie, to sama bym je kupowała, ale te tanie to tylko puzzle mają.
Ledwie wyszłam z pokoju, a moja siostrzyczka niemalże od razu się do mnie przytuliła.
— Wesołych świąt, Sandra! — Niemalże wypiszczała, próbując wskoczyć na swoją siostrę.
Podniosłam ją i ją przytuliłam. Starałam się, by mój ton głosu nie był jakiś nieprzyjemny. Po pierwsze, od mamy dostałabym zjeby, po drugie, po co mam dziecku psuć święta tylko dlatego, bo ja ich nie lubię? Co jak co, ale tyle szacunku to ja mam.
— Wesołych świąt, Alusiu — Uśmiechnęłam się do niej. Pocałowałam ją w czoło i odłożyłam ją na podłogę. Jak zauważyłam, że ma dłonie od brokatu, to aż mi powieka drgnęła. Pewnie teraz mam całe plecy od niego. Ja cię kręcę... — Co dostałaś pod drzwiami? — zapytałam, starając się nie skomentować tego brokatu, choć słowa o tym siedziały mi na końcu języka i tylko czekały, aby wypalić.
Alicja ochoczo kiwnęła głową. Ruszyła do swojego pokoju i zaraz wróciła z ozdobną, papierową torebką wypełnioną słodyczami.
— A więc tak... — Zaczęła wyciągać zawartość torebki — Niemiecka czekolada, chyba mleczna, biała czekolada, mały mikołajek, czekoladowe bombki, trochę cukierków z galaretką i taki ładny notatnik. — Pokazała mi jasnoróżowy notatnik z czarnymi kropkami — Mama powiedziała, że jak nauczę się pisać, to będę mogła z niego korzystać w szkole!
— Na pewno go wykorzystasz. Możesz nawet wcześniej, robiąc w nim szlaczki — zaproponowałam.
Od razu się rozpromieniła.
— Świetny pomysł! Dzięki, siostro!
Przytuliłam ją krótko.
Nagle w drzwiach kuchni pojawiła się mama, ubrana w fartuch z motywem gwiazd, na którym widać było różne konstelacje; Wielki Niedźwiedź, Mały Pies, Delfin i jeszcze kilka innych. Mama potrafi tak nawijać o astronomii, że niektóre nazwy weszły mi do głowy na zawsze. Choć, będę szczera, zdarza mi się czytać książki o astronomii mojej mamy. Czasem jak jej nie ma podkradam je, choć założę się, że nie byłaby zła, gdybym je pożyczała.
— No, dziewczyny, śniadanie jeść i podwijać rękawy do roboty! Pierogi same się nie zrobią! — Uśmiechnęła się do nas szeroko, wracając do kuchni. Alicja od razu pobiegła w tamtą stronę, zostawiając rozrzucone słodycze na podłodze. Od razu je podniosłam i odłożyłam do jej pokoju, co skończyło się przyczepieniem brokatu do moi rąk. Westchnęłam cicho. W kuchni pierwsze co zrobiłam, to umyłam ręce. Spojrzałam się na siostrę, która już zajadała się sałatką jarzynową.
— Alusiaaaa, umyłaś ręce?
— Mhm! — pokazała ręce, dalej od brokatu.
— A idź ty je lepiej szorować póki je jeszcze masz — powiedziałam, a Alicja od razu poszła do zlewu, by je umyć.
— Pamiętaj, Alusiu. Jak nie będziesz myć rąk, to ci odpadną — przypomniała jej mama.
— Przepraszam — powiedziała z pokorą siostrzyczka. Wróciła na swoje miejsce.
Resztę poranka spędziliśmy nas obżeraniu się sałatką jarzynową oraz galaretą z mięsem. Następnie zajęliśmy się robieniem pierogów i gotowaniem zupy. Zajęło to nam dobre pół dnia. Moja mama zawsze robiła wszystkiego za dużo, ale nadwyżkę zawsze oddawała w ręce bezdomnych. Miło z jej strony, nie powiem. Zrobiliśmy przerwę na obiad, a zaraz po niej zajęliśmy się ciastami. To już była w naszej rodzinie tradycja, że cały dzień spędzaliśmy razem na gotowaniu. Potem miałam tak dość tego gotowania, że uciekałam do pokoju jeść gotowe jedzenie na zimno, byle mama nagle nie powiedziała: "A teraz gotujemy barszczyk". Na barszczu to się nigdy nie kończyło.
Nastała wreszcie najprzyjemniejsza chwila ze wszystkich – kolacja. Spanie i zakończenie tego potwornego dnia było oczywiście jeszcze przyjemniejsze, ale jednak jedzenie przyrządzone samemu smakowało najlepiej. W radiu puściliśmy stację, która w tej chwili puszczała kolędy i zaczęliśmy jeść. Alicja cały czas pytała się: "Kiedy prezenty? Kiedy prezent?". Ja z mamą cały czas mówiliśmy, że po kolacji, ale ona dalej mówiła swoje. W połowie odpuściłam i to mama przejęła pałeczkę w uciszaniu jej.
Jak tylko zjedliśmy kolację, Alicja od razu ruszyła do prezentów. Jak to miała w zwyczaju zaczęła je sortować. Dla mamy przypadły para skarpetek oraz dwie książki o astronomii. Na Alicję trafiły kredki i flamastry, a także mały szkicownik. Ja dostałam mp3. Na jej widok aż zaczęłam piszczeć. W dwutysięcznym roku do Polski dopiero zawitały mp3, więc byłam naprawdę podekscytowana.
Resztę wieczoru spędzaliśmy zawsze przy cieście, herbatce i filmach, które właśnie leciały w telewizji. Tym razem nie było inaczej. Jedna rzecz jednak wytrąciła mnie z równowagi – pukanie do drzwi. W połowie filmu ktoś do nas zapukał. Nie spodziewaliśmy się żadnych gości. Mama jednak z szerokim uśmiechem otworzyła drzwi, a do domu wszedł mężczyzna przebrany za Świętego Mikołaja. Zmarszczyłam brwi. Mama raczej nie zatrudniłaby animatora na święta, chyba aż tak nie oszalała...
Alicja migiem pobiegła do Mikołaja i go przytuliła, podczas gdy ja zostałam na kanapie. Mama pokazywała mi ręką, by do nich podeszła, ale ja jedynie pokręciłam głową. Szybko jednak zmieniłam zdanie, gdy Mikołaj ściągnął doczepianą brodę i czapkę. Aż pisnęłam, biegnąc do niego.
— Tata! — wykrzyknęłam, tuląc się z Alicją do naszego niedoszłego Świętego Mikołaja — Wreszcie wróciłeś z wojska!
— Dokładnie — odparł, patrząc na nas. Mama z boku się temu wszystkiemu przyglądała z uśmiechem — Wreszcie spędzamy święta razem. Ile już ominąłem? Pogubiłem się już w liczeniu.
— Cztery. Cztery z rzędu. — Przyłączyła się do naszego mocnego uścisku — Nie martw się, mamy dla ciebie jedzenie. Dziewczyny zrobiły dużo pierogów z kapustą i grzybami.
— Pychota! — odparł mężczyzna.
Spędziłam wreszcie pierwsze od czterech lat święta z tatą. To właśnie jego brak sprawiał, że nienawidziłam ich z całego serca. Obiecał nam, że opuści wojsko i odbuduje z nami kontakt. Nie da się opisać tego jak bardzo się cieszę.
Uzyskała: 74.5 pkt
Nagrody:
Miejsce I
🌌 Tematyczny dyplom wykonany przez grafików z grupy C'est la Vie,
~ reklama profilu na Wattpadzie C'est la Vie, C'est la Vie Book oraz Instagramie.
🌌 Zwycięska praca zostanie opublikowany na grupie cest_la_vie_book wraz z oznaczeniem autora w książce, która będzie poświęcona TYLKO zwycięzcy.
🌌 Praca zostanie umieszczona w specjalnej liście lektur na profilu cest_la_vie_book.
🌌 Recenzja pracy wykonana przez wybranego recenzenta ze Smoczego Bractwa.
🌌 Okładka do dowolnej autorskiej książki, bądź konkursowego opowiadania, wykonana przez wskazanego grafika z grupy Smoczego Bractwa.
🌌 Nagranie lektorskie shota wykonane przez -marek-sen- oraz naklejka.
🌌 Promocja na Wattpadowym i Instagramowym profilu Smoczego Bractwa.
🌌 Wywiad z wybranym przez zwycięzcę dziennikarzem, przeprowadzony przez dziennikarza z C'est la Vie lub Smoczego Bractwa.
🌌 Naklejka na tło profilu.
Miejsce II
🌌 Wywiad ze zwycięzcą, przeprowadzony przez dowolnego dziennikarza z C'est la Vie lub Smoczego Bractwa.
🌌 Tematyczny dyplom wykonany przez grafików z C'est la Vie.
🌌 Umieszczenie w liście lektur Smoczego Bractwa.
🌌 Reklama profilu zorganizowana przez C'est la Vie.
🌌 Opowiadanie zostanie opublikowane w zbiorowej książce na profilu cest_la_vie_book.
🌌 Recenzja pracy wykonana przez wybranego recenzenta z grupy Smocze_bractwo.
🌌 Okładka do dowolnej autorskiej książki, bądź konkursowego opowiadania, wykonana przez grafika ze Smoczego Bractwa oraz naklejka.
🌌 Promocja na profilu Smoczego Bractwa.
Miejsce III
🌌 Opowiadanie zostanie opublikowane w zbiorowej książce na profilu cest_la_vie_book.
🌌 Okładka do dowolnej autorskiej książki, bądź konkursowego opowiadania, wykonana przez wskazanego grafika ze Smoczego Bractwa oraz naklejka.
🌌 Promocja na profilu C'est la Vie oraz Smoczego Bractwa.
🌌 Tematyczny dyplom wykonany przez grafików z C'est la Vie.
🌌 Umieszczenie w liście lektur Smoczego Bractwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top