Wieczne Miejscoprzeznaczeniowe więzienie, czyli "W drodze do zniszczeń".
Oceniają:
~ * - Ja
() - Reed
Jest to kolejne opowiadanie o tym samym, czyli o Miejscach Przeznaczenia, tyle że tym razem zawierające czterdzieści jeden rozdziałów. Jak zwykle, miało zawierać epickie przygody i być pełne akcji, jednak coś nie wyszło. Jeżeli nie chce wam się czytać, to polecam stosować taką taktykę, jak ja podczas analizowania tego, czyli dziesięć rozdziałów i przez chwilę robić coś innego.
~*Boże, dlaczego ja kiedyś pisałam o tym samym?*~
(Nie wiem, ale z opowiadań osób, które razem z tobą analizowały to gówno, rzeczywiście musi być źle.)
~*I jest. ;_;*~
Zaczynajmy!
_______________________________________________
Prolog
Jednego razu, w roku 2036 na świecie, (Bo gdzie indziej niby?) a dokładniej w Polsce, ~*Standard*~ żyli Grzegorz i Andromeda. Lubili się oni oraz mieszkali ze sobą. (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Błagam...*~ Mieli również takie samo marzenie. ~*Też chcieli spotkać aktora, który grał Stefka w filmie "E=mc²"?*~ (. . .) ~*No co? Stefek był najlepszy z tego filmu!*~ (Bez komentarza...) Chcieli zniszczyć świat. ~*NA CHUJ?! Tego do dziś nie pojęłam.*~ Niestety, nie udawało im się to, gdyż przeszkadzali im w tym ich wrogowie. Ich życie codziennie wyglądało tak samo. Aż w końcu zmieniło się...
Czterdzieści dni przed 13 kwietnia 2036 roku*, (JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! PRZYPIIIS!!!) ~*I kto tu jest pojebany...*~ (Mówiłaś coś?) ~*Nie, nic... ;-;*~ Grzegorz zaczął myśleć nad tym, jakby zniszczyć świat. W końcu, znalazł w Internecie, że aby tego dokonać, należy jeszcze trochę nakierować asteroidę która będzie przelatywała obok Ziemi 13 kwietnia, na lot kolizyjny z planetą. ~*Kto normalny napisałby coś takiego w zwykłym Internecie? Dark Net jeszcze rozumiem, ale zwyczajna sieć? W jakim oni świecie żyją?*~ (W Opkolandii. A tam wszystko jest możliwe.) ~*W sumie racja. Aż mam ochotę napisać opowiadanie o kimś, kto zrzuca bombę wodorową na tę krainę.*~ (Z wielką chęcią bym przeczytała.) Aby tego dokonać, należy również zniszczyć 40 ~*(<Rozpaczają>)*~ Miejsc Przeznaczenia, gdyż w każdej chwili może tam ktoś poumieszczać 40 laserów, które zniszczą asteroidę.
Gdy Grzegorz to przeczytał, od razu poszedł do pokoju Andromedy i jej o tym powiedział. Gdy skończył, dziewczyna powiedziała:
- Aż 40? Dwadzieścia lat temu pisali, że będą 3 Miejsca Przeznaczenia. ~*Opko, w którym jest tyle Miejsc Przeznaczenia zostanie zanalizowane jako ostatnie z tej kategorii.*~
- Pewnie patrzyłaś na złą stronę. Zawsze było więcej tych Miejsc. – Rzekł Grzegorz.
- Tak w ogóle to jak my te Miejsca zniszczymy? – Spytała dziewczyna.
- To proste. Mamy przecież te maszyny które niszczą pół terenu. (Wyczuwam dziwny trend na powtarzanie zdań w każdym rozdziale.) Można by je w końcu wykorzystać do niszczenia Miejsc. Tak w ogóle musimy się jakoś podzielić. Ty zniszczysz od 1-20 Miejsca, a ja od 21 – 39 Miejsca.. ~*Na jasny pierdolec tu te dwie kropki? Albo stawia się jedną, albo trzy. Nie ma nic pomiędzy.*~ 40 Miejsce Przeznaczenia zniszczymy razem. – Odpowiedział chłopak.
- A w ogóle to skąd my będziemy wiedzieć, gdzie są poszczególne Miejsca Przeznaczenia? – Ponownie spytała Andromeda. (Pewnie z jakieś strony o niekreatywnym linku.)
- Popytamy odpowiednie osoby. – Odpowiedział Grzegorz.
(Bo ktokolwiek wam odpowie.)
~*W tym momencie aktywują się moje ulubione, hipernierealistyczne sytuacje, Reed.*~
(;_;)
- Jeszcze jedno pytanie. Jak my się do tych Miejsc dostaniemy? – Zapytała dziewczyna.
~*Czemu każdy mój prolog do opowiadań z Miejscami Przeznaczenia wyglądał zawsze tak samo?*~
(Nie wiem, ale to było głupie. Jak nie miałaś pomysłu, to nie musiałaś pisać prologu.)
~*Dziś to wiem, ale kiedyś myślałam, że każde opowiadanie rozdziałowe musi mieć prolog.*~
(Byłaś idiotką.)
~*Wiem*~
- Mamy przecież helikoptery, samoloty...Jest z czego wybierać. – Odpowiedział chłopak.
~*JEST! Nareszcie coś nie pojawi się z dupy!*~
- A i tak w ogóle, jak niby ja miałabym do tych Miejsc dolecieć? Przecież wiesz, że nie umiem pilotować helikoptera. – Powiedziała Andromeda.
~*Tristitię pożyczyć?*~
- Hmm...Wynajmę jakiegoś pilota i po sprawie. – Rzekł Grzegorz.
(Burżuj)
Po tej rozmowie, oboje zaczęli zbierać potrzebne rzeczy i ruszyli w ich długą podróż. Podróż, z przygodami...
*13 kwietnia 2036 roku – Kolejna data „końca świata". Tak naprawdę tego dnia po prostu przeleci sobie po raz drugi (albo i trzeci) ~*Nawet nie wiesz po raz który. Brawo.*~ koło Ziemi asteroida i poleci, a szansa na jej walnięcie w naszą planetę wynosi 0.0001 %, (Wooow, wiedziałaś co to procenty, ale nie umiałaś stworzyć realistycznych sytuacji? Kill Me...) ale i tak większość osób które przeczytały o tym w Google w to wierzą. Taki to jest już nasz świat...A myślałam, że po 2012 będzie spokój... ~*Ludzie. Tego nie ogarniesz.*~
_______________________________________________
Rozdział I – Na Syberii.
Gdy Andromeda weszła do helikoptera, zaczęła zastanawiać się:
~*"Jestem taka głupia, czy tylko udaję?"*~
„Hmm...I skąd ja mam teraz niby wiedzieć, gdzie jest pierwsze Miejsce Przeznaczenia? Wiem! Spytam pilota."
(Tak, bo on będzie wiedział.)
~*Hipernierealistyczne sytuacje...*~
(;___;)
Po czym ruszyła w kierunku kabiny pilota.
Gdy już się tam znalazła, spytała pilota, który tam był:
~*- Masz jakiś problem?*~
- Przepraszam, czy wie pan, gdzie jest pierwsze Miejsce Przeznaczenia?
- Tak wiem. Jest w Rosji, a dokładniej na środku Syberii. – Odpowiedział pilot.
(A skąd ten to wiedział?)
~*Tajna informacja, której nigdy nie odkryjesz.*~
- A kogo mam się spytać o położenie drugiego i trzeciego Miejsca? – Spytała dziewczyna.
- Pierwszej osoby, którą spotkasz podczas powrotu do helikoptera. Ona powinna wiedzieć. – Ponownie odpowiedział pilot.
~*Jeeej! Moje ukochane, hipernierealistyczne sytuacje! Super!*~
Po tej rozmowie dziewczyna wyszła i usiadła na normalnym miejscu. Po chwili, helikopter wzbił się w górę i poleciał w kierunku Rosji...
W czasie drogi, Andromeda myślała:
„Obym miała jakieś przygody podczas tej podróży. Oby tylko nie były one jakieś niebezpieczne..."
(Przecież jesteś Mary Stół, to co się martwisz?)
Po parunastu godzinach lotu, helikopter doleciał do Syberii. Kiedy wylądował, dziewczyna zebrała sprzęt który wzięła do niszczenia Miejsc Przeznaczenia i wyszła z helikoptera. ~*Wyczuwam trend na zdania #2.*~ Kiedy to zrobiła, poczuła okropne zimno, co w sumie jak na tamten klimat nie było i nie jest dziwne. Dziewczyna miała o tyle dużego pecha, że nie pomyślała o wzięciu ciepłych ubrań, (BOŻECOZAIDIOTKA) więc musiała iść w zwykłej bluzce z długim rękawem, ~*Przynajmniej o tyle, że nie z krótkim.*~ która i tak nie ogrzewała dziewczyny.
Po paru minutach drogi, Andromeda doszła do środka Syberii.
(
Tak szybko?)
Ujrzała, że było tam strasznie pusto. Odetchnęła ona z ulgą, gdyż wiedziała, że po wybuchu nikt nie przybiegnie. Po chwili, dziewczyna cała trzęsąca się z zimna, postawiła swój sprzęt i nacisnęła przycisk odpowiedzialny za uruchamianie maszyny. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozniósł w pył pół terenu. (Widzicie? Zgadłam.)
Po wybuchu, tak jak przeczuwała Andromeda nikt nie przybiegł. Dziewczyna zebrała więc sprzęt i ruszyła w drogę powrotną. W czasie drogi zaś, pierwszą osobą którą ujrzała, była jakaś kobieta, starsza od Andromedy. Dziewczyna oczywiście podeszła do niej i powiedziała:
- Przepraszam panią, ale chciałam się z ciekawości o coś zapytać. Czy wie pani gdzie jest drugie i trzecie. Miejsce Przeznaczenia? I kogo się spytać, gdzie jest czwarte?
- Tak, wiem. Drugie jest na środku Sahary, a trzecie w Polsce, dokładniej w Szczecinie, ~*Jak mogłam. JAK MOGŁAM.*~ a jeszcze dokładniej po środku stoczni „Gryfia". ~*JAK MOGŁAM!!!*~ A spytać należy się osoby która pierwsza przybiegnie na miejsce. A jeśli można wiedzieć, to czemu cię to ciekawi? – Powiedziała kobieta.
- Wie pani, ciekawość nie zna granic. – Skłamała Andromeda.
Po tej rozmowie obie rozeszły się w swoje strony. (Bo tamta idiotka niczego nie podejrzewała. -.-) Kobieta poszła do domu, a Andromeda, która myślała, że zaraz umrze z zimna ruszyła do helikoptera. Gdy się tam znalazła, ujrzał ją Daniel, czyli pilot jej helikoptera, ~*A już się chciałam spytać, skąd tu się nagle to imię wzięło.*~ który akurat wyszedł z kabiny pilota. Gdy zobaczył, że dziewczyna trzęsie się, (Zmiana czasu w pierwszym rozdziale...To zawsze świadczy o jakości opka.) spytał:
- Co ci się stało?
~*- No kurwa z Krainy Grzybów mnie wygonili, idioto. _-_*~
(Co to za emotka?)
~*Emotka zażenowania się przewróciła.*~
(Okeeej ...)
- Z-zimno mi... - Odpowiedziała Andromeda.
- Hmm...Może okryj się kocem który tam leży. – Powiedział Daniel wskazując na jedno z siedzeń.
Po chwili, pilot ponownie spytał:
- A tak w ogóle, gdzie jest drugie i trzecie Miejsce Przeznaczenia?
~*Jakby to było kurwa najważniejsze.*~
- D-drugie jest na środku Sahary, a t-trzecie w Polsce, dokładniej w Szczecinie, ~*JAK KURWA MOGŁAM!*~ a jeszcze dokładniej po środku stoczni „Gryfia".. (Na chuj tu znowu te dwie kropki?) – Odpowiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie oboje zajęli się swoimi sprawami. (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*No błagam...*~ Daniel poszedł do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła sprzęt na swoje miejsce i ruszyła w kierunku siedzenia na którym leżał koc. Gdy już usiadła i okryła się kocem, posiedziała chwilę, a po paru minutach, jako iż była zmęczona, bo przez pół nocy z podekscytowania nie mogła usnąć, zasnęła... (Fascynujące...)
_______________________________________________
Rozdział II – Pośrodku Sahary. ~*Bo w każdym, prawilnym opku o Miejscach Przeznaczenia musi być Syberia, Sahara, Grenlandia i Antarktyda.*~
Po godzinie, Andromedę zbudził dźwięk jej telefonu. Gdy dziewczyna otworzyła oczy, od razu go odebrała, gdyż mogło to być coś ważnego. (Bo spojrzenie na ekranik i zobaczenie, kto dzwonił, jest nadludzką czynnością.) Gdy przyłożyła telefon do ucha, od razu spytała zaspanym głosem:
~*- Masz jakiś problem, idioto?*~
- Tak?
- To ja Andromedo. Zadzwoniłem spytać jak tam ci się żyje. – Powiedział Grzegorz, który zadzwonił do Andromedy.
- Żyje mi się ~*Jakby to powiedziała moja pani od przyrody z podstawówki: "Misie są w zoo.".*~ normalnie. Tylko ciągle żałuję, że nie wzięłam ciepłych ubrań. – Odpowiedziała nadal zaspanym głosem Andromeda.
- Dlaczego żałujesz? Zimno ci tam? A tak w ogóle, czemu masz taki dziwny głos? Spałaś? – Spytał Grzegorz.
(- Nie kurwa, grzyby zbierałam.)
- Żałuję, bo pierwsze Miejsce Przeznaczenia było na środku Syberii. Wiesz jak tam zimno? I tak, spałam. Byłam po prostu zmęczona, bo przez pół nocy nie spałam. – Odpowiedziała dziewczyna.
- A mówiłem ci, abyś spała, a nie gapiła się w sufit lub telefon. Ale nic tam. – Rzekł Grzegorz.
- A jak tam u ciebie? – Spytała dziewczyna.
- Dobrze. Tylko nie mogę znaleźć Miejsca Przeznaczenia. Wiesz, że przecież nie mam się kogo spytać. – Odpowiedział chłopak.
~*Jasne. Bo znajdziesz je dopiero wtedy, gdy dojdziemy do rozdziału z twej perspektywy.*~
- A, no tak. W ogóle ja już muszę kończyć. – Odpowiedziała Andromeda.
- No, ja też. – Rzekł Grzegorz.
(A ta zajebista rozmowa została przeprowadzona przez (G)Andzię i Gregory'ego.)
Po tej rozmowie, Andromeda ujrzała, że są ~*Znowu zmiana czasu...*~ już niedaleko Sahary. Po parunastu minutach, gdy helikopter wylądował, Andromeda wstała i wzięła swój sprzęt do niszczenia Miejsc, ~*Ha! Trend numer dwa się realizuje!*~ po czym wyszła z helikoptera i ruszyła w drogę...
Po parunastu minutach męczącej drogi w słońcu, dziewczyna ku swojemu szczęściu doszła do środka Sahary. Gdy się tam znalazła, naturalnie ustawiła swój sprzęt. Kiedy to zrobiła, już chciała go włączyć, jednak w tym momencie usłyszała za sobą kroki. Gdy się odwróciła, ujrzała...Patryka i Mateusza.
(Ja pierdolę, szykuje się debilna walka namber łan.)
- No proszę proszę. Kto to się do mnie wybiera... - Powiedziała drwiącym głosem Andromeda.
~*Kto tak gada w rzeczywistości?*~
(Przedszkolaki. Widać (G)Andzia mentalnie nie wyszła jeszcze z tego okresu.)
- Poddaj się! Nie masz z nami żadnych szans! – Rzekł Patryk.
- Pff...To wy nie macie szans ze mną! – Powiedziała z pogardą Andromeda.
~*Nikt normalny tak nie gada, do jasnej pierdolonej!*~
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz. Jednak, po paru minutach walki popełnili oni swój najgorszy błąd. (Urodzili się? A nie, sorki, to nastąpiło już dawno.) Pchnęli oni Andromedę w kierunku przycisku uruchamiającego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozwalił pół terenu. ~*I z tymi zdaniami będziemy musieli użerać się do końca dzieUa. _-_*~ Jednak, Patrykowi i Mateuszowi udało się na chwilę unieszkodliwić Andromedę. Dziewczyna nie zdążyła odbiec i huk walnął nią o ziemię. Dziewczyna leżała półprzytomna w kraterze... (Woah, nareszcie coś się dzieje.)
Po chwili ujrzała ona nad sobą Patryka i Mateusza. Po minucie, Patryk powiedział:
- I pamiętaj, że mimo wszystko z nami nie wygrasz.
~*Zobaczymy na końcu opka. No co, te historie kończą się tak samo, czyli apokalipsą, więc tak naprawdę niczego wam nie zaspoilerowałam.*~
Po czym wraz z Mateuszem odszedł.
Tymczasem, Andromeda po chwili zemdlała... (Akapit składający się z jednego zdania. Super.)
Godzinę później, Daniel zaczął zastanawiać się, co się dzieje z Andromedą. ~*Gnój jebany. Slade już minutę później niż miałaby wrócić zacząłby jej szukać.*~ Nie wracała ona od godziny. Chłopak zaczął się o nią trochę martwić. Wyszedł on więc z helikoptera i ruszył na poszukiwania dziewczyny. Ruszył on tą samą drogą co ona. (Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.) Po paru minutach, ujrzał on krater, a w nim nieprzytomną Andromedę. Oczywiście podbiegł on do dziewczyny. Kiedy był przy niej, potrząsnął nią i krzyknął:
- Andromedo! Andromedo! Obudź się!
Niestety, nie przyniosło to skutku. Dziewczyna nadal była nieprzytomna. ~*A zdania pojedyncze nadal atakowały.*~ Daniel podniósł więc i ją i jej sprzęt, po czym ruszył w kierunku helikoptera, przy czym myślał:
„Co jej się mogło stać? Może z gorąca zrobiło jej się słabo i zemdlała? W sumie może i racja, bo ona nie jest podobno przystosowana do takich warunków. (Co ty nie powiesz...) A może po prostu jej wrogowie ją ogłuszyli? Tak też mogło być. W końcu podczas walki wszystko jest możliwe. A może została pchnięta w kierunku przycisku uruchamiającego jej maszynę, nie zdążyła odbiec i została mocno uderzona w ziemię, przez co po chwili straciła przytomność? W sumie to też jest bardzo prawdopodobne, skoro leżała w kraterze. Kto wie..."
~*Widzę, że ktoś tu bardzo lubi gdybać.*~
Po tych rozmyślaniach, doszedł on (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*<Wskazuje na okno.> Wyjdź. <- Kropka wkurwu.*~ (Nje ;'D) ~*Bo pójdę po Sebusia.*~ (OMG SEBA <33333333333333333333333333333) ~*Ty chyba go wyznajesz.*~ (Tak jak ty Slade'a.) ~*Cicho*~ do helikoptera. Gdy tam wszedł, odłożył sprzęt Andromedy na miejsce, po czym położył dziewczynę na jednym z siedzeń i ruszył do kabiny pilota, po czym wystartował.
Godzinę później, zadzwonił do niego telefon. Oczywiście Daniel włączył autopilota i odebrał. Kiedy to zrobił, w słuchawce usłyszał głos Grzegorza, który mówił:
(- Siedem dni...)
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem się spytać, co się dzieje z Andromedą. Dzwonię do niej od jakichś 20 minut, a ta ciągle nie odbiera.
- Może dlatego nie odbiera, bo jest nieprzytomna. – Powiedział pilot.
- O nie...Co jej się stało? Zaraz, gdzie było drugie Miejsce Przeznaczenia? – Spytał Grzegorz.
~*- W Krainie Grzybów. - Odparł Daniel.*~
- Na Saharze. – Odpowiedział Daniel.
- To może z gorąca zrobiło jej się słabo i zemdlała? – Spytał Grzegorz.
- Może. Chodź ja podejrzewam, że podczas walki z wrogami została pchnięta w kierunku przycisku uruchamiającego jej maszynę, nie zdążyła odbiec, przez co huk uderzył ją mocno w ziemię i po chwili zemdlała. W końcu leżała w kraterze po wybuchu. – Odpowiedział pilot.
(Jasnowidz jebany. Widać odziedziczył tę umiejętność od Ramoninth.)
~*Umiem jasnowidzić, czy jak to się odmienia, jak coś. :3*~
(Pozdro. Wymyśliłaś do swego FanFiction nieznaną chorobę zabijającą wszystkich w Stanach Zjednoczonych. Kilka dni później na MSN-ie było o nieznanej chorobie, która zabijała wszystkich, ale w Afryce. Przewidziałaś przyszłość w prawie stu procentach, pod tym względem.)
~*Bo ja jestem fajna. :3 Mam nadprzyrodzoną zdolność! <Lada po bazie i się chwali.>*~
(. . .)
- Eh...Biedna ona jest...No, ale nic. Ja już kończę. Proszę jej powiedzieć, jak się obudzi, aby do mnie zadzwoniła. – Rzekł Grzegorz.
~*- Pierdol się. - Odparł Daniel.*~
- Dobrze. – Powiedział Daniel.
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się.
Kolejną godzinę później, Andromeda obudziła się. (Z tego co wiem, to człowiek jest nieprzytomny jakieś parę minut, ale nie dwie godziny. No, chyba że zapadł w śpiączkę, ale to wyjątek i ciągnie się znacznie dłużej.) Kiedy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą Daniela, który widząc, że dziewczyna się budzi, powiedział:
(- ( ͡° ͜ʖ ͡°))
~*Ech... ;-;*~
- No, w końcu się obudziłaś. Powiedz mi, dlaczego leżałaś tam, na pustyni nieprzytomna?
(Nie wiem, ale aż przecinek spierdolił.)
- Podczas walki z wrogami, zostałam przez nich popchnięta w kierunku przycisku uruchamiającego moją maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk który wysadził pół terenu. Nie zdążyłam odbiec, więc od wybuchu uderzyłam bardzo mocno w ziemię. Po chwili, gdy Patryk i Mateusz czyli moi i Grzegorza wrogowie sobie poszli, ja po krótkiej chwili zemdlałam. – Odpowiedziała dziewczyna.
~*Widzicie? Jednak jest jasnowidzem i to lepszym ode mnie, chuj jebany.*~
- Aaa, to dlatego. Tak w ogóle dzwonił do mnie Grzegorz. Kazał ci powiedzieć, abyś do niego zadzwoniła. – Rzekł pilot, po czym odszedł.
Gdy Andromeda została sama, chwyciła telefon i wybrała numer Grzegorza, po czym zadzwoniła. Kiedy to zrobiła, po chwili w słuchawce usłyszała głos Grzegorza, który mówił:
- O, Andromeda. Myślałem już, że nigdy się nie obudzisz. (Cicho liczyłam na to.) Tak w ogóle, to czemu wtedy zemdlałaś?
- Podczas walki z wrogami, zostałam przez nich popchnięta w kierunku przycisku uruchamiającego moją maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk który wysadził pół terenu. Nie zdążyłam odbiec, więc od wybuchu uderzyłam bardzo mocno w ziemię. Po chwili, gdy Patryk i Mateusz czyli moi i Grzegorza wrogowie sobie poszli, ja po krótkiej chwili zemdlałam. – Odpowiedziała dziewczyna.
~*Widać, że kopiowane z momentu, w którym opowiadała to Danielowi. Nawet słowa "czyli moi i Grzegorza wrogowie" nie zostały usunięte. Boże, jaką ja byłam debilką.*~
(A poza tym, nie można było napisać "Po tym pytaniu, opowiedziała Grzegorzowi to samo, co Danielowi"?)
~*Dla mnie kiedyś ważna była ilość słów, więc...*~
(Nie skomentuję.)
- Eh...Już się boję, co będziesz musiała przeżywać w przyszłości... - Rzekł chłopak.
- Oj, nie martw się o mnie. Tak w ogóle, to jak tam u ciebie? – Spytała dziewczyna.
- Źle. Ciągle szukam tego cholernego Miejsca Przeznaczenia. – Odpowiedział Grzegorz.
- Heh. W końcu znajdziesz. Musisz znaleźć. – Rzekła Andromeda.
~*Tak, ale dopiero wtedy, gdy dojdziemy do rozdziału z Gregorym*~
- No...Ale ja już muszę kończyć. – Powiedział Grzegorz.
- No, ja też. – Powiedziała dziewczyna.
(Końcówka tej rozmowy była taka zajebista... <Ziew>)
Po tej rozmowie połączenie zakończyło się i Andromeda już normalnie czekała na dolecenie do ~*Przedsionka Raju a.k.a Szczecina*~ Szczecina...
_______________________________________________
Rozdział III – Wybuch w stoczni.
Po kilkunastu godzinach, gdy helikopter dolatywał już do stoczni „Gryfia", Andromeda pomyślała:
„Skoro to Miejsce Przeznaczenia jest w stoczni, to już boję się, gdzie będzie kolejne..."
Po paru minutach helikopter wylądował...
~*Zajebista akcja, nie ma co.*~
Kiedy Andromeda wzięła swój sprzęt i wyszła z helikoptera, udała się do środka Gryfii. Gdy się tam znalazła, ujrzała, że było tam AŻ ZA pusto. (Pewnie spierdolili przed kolejną demonstracją.) ~*Zło-dzie-je! Zło-dzie-je!*~ (No właśnie.) Dziewczyna zdziwiła się tym, jednak po chwili pomyślała, że to po prostu już po pracy i dlatego nikogo tam nie ma. ~*Chciałabym się pośmiać, ale nie wiem, która wtedy była godzina.*~
Kiedy doszła ona do środka i ustawiła maszynę, od razu chciała ją uruchomić. Jednak, w tym momencie usłyszała kroki. Kiedy odwróciła się ona, ujrzała...swoich wrogów, ~*Woah, tak szybko walka z nimi? Toż to niecodzienność.*~ którzy widząc ją, powiedzieli:
- No nie. To ty tutaj? A myśleliśmy, że już cię na zawsze unieszkodliwiliśmy....
- Mnie się nie da na zawsze unieszkodliwić. – Powiedziała Andromeda.
(No ta rozmowa już jest bardziej prawdopodobna.)
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie walki wygrała Andromeda. ~*Standard*~ Pchnęła ona Patryka w kierunku przycisku uruchamiającego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ stoczni. (Czy te sprzęty nie wysadzały czasem połowy terenu? Jej! Niespójności!)
- Co ty zrobiłaś?! – Krzyknął Mateusz.
- Sami widzicie. Wykorzystałam walkę do zniszczenia Miejsca Przeznaczenia. – Powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- Jeszcze tego pożałujesz! – Powiedział Patryk wstając.
~*Kolejna przedszkolakowa rozmowa...Meh.*~
Po tej rozmowie, Patryk wraz z Mateuszem odszedł...
Po chwili, gdy Andromeda chciała wyjść z ocalałej części stoczni, usłyszała kroki. Po chwili zaś ujrzała jakiegoś mężczyznę, na oko 25 letniego, (I jeszcze liczebniki napisane niesłownie...) który gdy zobaczył Andromedę, spytał:
- Co tu się stało?
- A nic, po prostu włamał się tu jakiś nastolatek i wysadził w powietrze ¾ stoczni. – Skłamała dziewczyna.
- Ważne, że nikomu nic się nie stało. – Powiedział mężczyzna.
~*A ten debil od tak jej uwierzył i najwidoczniej nie zauważył sprzętu naszej protagonistki.*~
(Jeff nie witryna, nie jest widoczny. xD)
~ *<Facepalm>*~
Po chwili zaś Andromeda spytała:
- A, tak z ciekawości zapytam. Wie pan, gdzie znajduje się czwarte Miejsce Przeznaczenia?
- Znajduje się w Katowicach, pośrodku firmy „Sendno". ~*Zmieniam nazwę firmy, aby nie robić jej antyreklamy.*~Jeśli cię to ciekawi, to możesz wejść na stronę www.miejsca-przeznaczenia.pl ~*Nareszcie link jest kreatywny.*~. Tam wszystko będzie. – Odpowiedział mężczyzna.
(A poza tym, chyba już wiemy, skąd ci debile znali lokalizację tych miejsc. Tylko nadal nie wiem, na jasny chuj im to.)
Po tej rozmowie oboje rozeszli się w swoje strony. Andromeda, wracając do helikoptera usłyszała dźwięk SMSa, który dochodził z jej telefonu. Po wyjęciu go, dziewczyna najpierw sprawdziła, od kogo on jest. ~*I znowu zmiana czasu...*~ Okazało się, że SMS był od Grzegorza. Jego treść przedstawiała się tak:
„Błagam cię, weź mi pomóż. Wiesz może, gdzie jest to nieszczęsne 21 Miejsce Przeznaczenia?"
Dziewczyna, gdy przeczytała tego SMSa, od razu odpisała. Jej SMS brzmiał następująco:
„Nie wiem gdzie jest, ale możesz sprawdzić to na stronie www.miejsca-przeznaczenia.pl"
Po czym wysłała. Po kolejnej chwili drogi ponownie przyszedł do niej SMS, znów od Grzegorza. Tym razem brzmiał on następująco:
~*"Ty głupia pizdo, ta strona nie istnieje. -.-"*~
„Nie wiem jak ci dziękować dobra kobieto..."
Dziewczyna, gdy to przeczytała, zaśmiała się, po czym pomyślała:
("Co za debil.")
„Chyba mu na tym mocno zależy..."
Po czym ruszyła w kierunku helikoptera.
Kiedy się tam znalazła, zauważyła Daniela. Kiedy ten ją zobaczył, powiedział:
- O, Andromeda. Szybko ci poszło. Tak w ogóle, to gdzie jest kolejne Miejsce Przeznaczenia?
- W Katowicach, po środku firmy „Sendno". – Odpowiedziała Andromeda.
(Jaka ambitna rozmowa, ni ma chuja.)
Po tej rozmowie, Daniel ruszył w kierunku kabiny pilota, a Andromeda usiadła na miejsce siedzące. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Katowic...
_______________________________________________
Rozdział IV – W firmie „Sendno".
Kilka godzin po wystartowaniu z reszty szczątków stoczni „Gryfia", Andromeda usłyszała, że dzwoni ~*Nie ma co, zmiana czasu na początku rozdziału. Zajebiście.*~ do niej telefon. Kiedy dziewczyna odebrała go, okazało się, że dzwoni (Nosz...) do niej Grzegorz. Oczywiście, Andromeda zaraz spytała go:
- I jak tam?
- Dobrze. Właśnie lecę do 21 Miejsca Przeznaczenia. A jak tam u ciebie? – Spytał Grzegorz.
- Też dobrze. Ja lecę już do czwartego Miejsca. – Odpowiedziała dziewczyna.
- A gdzie teraz jest to Miejsce które musisz zniszczyć? – Spytał Grzegorz.
- W Polsce, w Katowicach, a dokładniej po środku firmy „Sendno". A ty gdzie teraz musisz lecieć? – Spytała
- Do Hiszpanii, do Madrytu, a dokładniej na dach Pałacu Królewskiego. – Odpowiedział Grzegorz.
- LOL, ~*Bo "LOL" jest idealnym skrótem do prozy. _-_*~ czego to oni nie wymyślą... - Powiedziała Andromeda.
- No...Dobra, ale ja już muszę kończyć. – Rzekł Grzegorz.
- No, ja też. Coś czuję, że zaraz coś się stanie... - Powiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie połączenie zakończyło się.
Przez parę minut lot Andromedy wyglądał normalnie. Niestety, w pewnym momencie, helikopter zaczął pikować w dół. ~*Kolejny jasnowidz.*~ Gdy się rozbił i gdy Daniel pomógł Andromedzie wydostać się spod szczątków helikoptera, (Ja bym ją tam zostawiła, aby zdechła.) dziewczyna spytała:
- Co się stało? Czemu się rozbiliśmy?
- Paliwo się skończyło. Nie zdążyłem wylądować i tak to się skończyło. ~*Ale umiem rymować.*~ Ale na szczęście rozbiliśmy się niedaleko tej firmy. (No oczywiście.) Ty pójdź zniszczyć Miejsce Przeznaczenia, a ja spróbuję skołować ~*Wkurwia mnie to potoczne słownictwo.*~ (Nie tylko ciebie.) jakieś paliwo i naprawić helikopter. – Odpowiedział pilot.
Po tej rozmowie, Andromeda wzięła swój sprzęt, który był z tytanu, więc nie miał jak ucierpieć ~*Bo po co utrudniać życie naszej Mary Sue?*~ i poszła w kierunku firmy.
Kiedy dziewczyna chciała wejść, okazało się, że budynek był zamknięty. Andromeda postanowiła poszukać jakiegoś niedomkniętego okna, czy jakieś szpary. (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Przestanę komentować twój zboczony humor, bo to nie ma kurwa sensu.*~ Wkrótce, znalazła ona jakieś bardzo wąsko uchylone okno, którego nie dało otworzyć szerzej. (Jajz) Andromedzie o dziwo udało się przełożyć przez szparę sprzęt. ~*No do cholery oczywiście.*~ Później, mimo iż była szczupła, wciągnęła brzuch i starała się przecisnąć przez szparę. Po chwili, gdy Andromedzie z powodu, że nie mogła odetchnąć, bo wszystko poszłoby na marne, robiło się ciemno przed oczami, w końcu wcisnęła się do środka. ~*Jakim cudem, tego do dziś nie wiem.*~ Gdy mogła już odetchnąć, przekręciła się na plecy i przez parę minut musiała leżeć na ziemi, gdyż nie miała siły, aby wstać. Na szczęście w firmie oprócz niej nie było nikogo, więc nikt jej nie zauważył. (Zaraz się wkurwię.)
„Na szczęście się udało...Już myślałam, że tam zemdleje..." – Myślała
Po paru minutach, gdy Andromeda podniosła się z podłogi, wzięła swój sprzęt i ruszyła do środka firmy. Kiedy się tam znalazła, uruchomiła sprzęt. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ firmy. ~*Mimo, iż te sprzęty mogły wysadzać tylko POŁOWĘ terenu.*~
„Przynajmniej nie będę musiała męczyć się z oknem..." – Myślała Andromeda zbierając sprzęt.
Kiedy szła ona do helikoptera, wyjęła swój telefon i weszła do Internetu. Kiedy to zrobiła, weszła na odpowiednią stronę, aby sprawdzić położenie piątego Miejsca Przeznaczenia. Po chwili na ekraniku zobaczyła napis:
„Miejsce Przeznaczenia 5 – Irlandia, Dublin, wejście na lotnisko."
Andromeda przewróciła oczami, po czym pomyślała:
„Darowaliby przynajmniej lotniska. I tak zostaną w całości zniszczone..."
Po chwili, gdy doszła do helikoptera, ujrzała, że pilot nalewa (Jebana zmiana czasu.) już do naprawionego helikoptera, który wyglądał jak nowy, ~*Jaki speedrun.*~ paliwo. Kiedy dziewczyna to zobaczyła, zaskoczyła ją szybkość, z jaką Daniel, czyli jej pilot, (Jakbyśmy nie wiedzieli, o kogo chodzi.) naprawił helikopter. Oczywiście podeszła do niego i powiedziała:
- Ty to szybki jesteś!
- Oj, dzięki, że tak mówisz. – Powiedział Daniel, a po chwili spytał:
- A w ogóle, gdzie jest piąte Miejsce Przeznaczenia?
- W Irlandii, dokładniej w Dublinie, a jeszcze dokładniej przy wejściu na lotnisko. – Odpowiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie, Daniel dokończył wlewać paliwo i wraz z Andromedą wszedł do helikoptera. Kiedy oboje się tam znaleźli, Andromeda odłożyła na miejsce swój sprzęt, po czym usiadła na siedzeniu, a pilot poszedł do kabiny pilota. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Irlandii...
~*Ta akcja była taka epicka... <Ziew>*~
_______________________________________________
Rozdział V – Pustki ~*Standard*~ i wybuch.
Kiedy helikopter dolatywał do Dublina, Andromeda ujrzała, że było tam całkowicie pusto. (Czyli norma.) Na ulicach, czy też w domach nie było żadnych ludzi, a nawet zwierząt. ~*Już o tym było wspomniane, więc po luj się powtarzać?*~ Dziewczyna przeraziła się trochę, gdyż wiedziała, że takie pustki zwykle nie znaczą nic dobrego. Parę minut później, po zauważeniu pustkowia, helikopter wylądował pod lotniskiem. Kiedy Andromeda wzięła swój sprzęt i chciała wyjść, zatrzymał ją głos Daniela, który mówił:
- Wiesz, coś czuję, że to niszczenie może nie skończyć się dobrze. Lepiej by było, gdybym dziś z tobą tam poszedł.
(Ty chuju, a mogło być tak pięknie.)
- W sumie jak nie masz nic do roboty, to możesz iść. – Rzekła Andromeda.
Po tej rozmowie, oboje wyszli z helikoptera...
Gdy dwójka znalazła się już pod lotniskiem, a dokładniej pod wejściem na nie, Andromeda ustawiła pod drzwiami swój sprzęt. Po zrobieniu tego, nacisnęła ona przycisk odpowiedzialny za uruchamianie maszyny. Niestety, nie zdążyła ona odbiec od sprzętu, więc huk, oprócz wysadzenia ¾ terenu, ~*Mimo, iż te sprzęty mogły wysadzić tylko jedną drugą terenu.*~ (Widać, że nie sprawdzałaś swoich historii po ich napisaniu.) ~*Ja wtedy pisałam je aby były.*~ (No comment.) odepchnął Andromedę bardzo mocno w kierunku helikoptera który był niedaleko. Dziewczyna oczywiście podczas lotu w kierunku swojego środka transportu, ~*CHRYSTE PANIE! SYNONIM! O.O*~ (OOOOOOO.OOOOOOO) zamknęła oczy. Po chwili zaś, poczuła, że ktoś ją trzyma... ~*I zmienia czas.*~
Kiedy otworzyła ona oczy i odwróciła głowę, ujrzała, że trzymał ją Daniel. (Bo któż inny.) Oczywiście dziewczyna powiedziała do niego:
- Dziękuję, że mnie złapałeś.
- Oj, nie ma za co. – Powiedział chłopak.
Po tej rozmowie, Andromeda podeszła do swego sprzętu i wzięła go, po czym wraz z Danielem weszła do helikoptera. Gdy już tam była, położyła sprzęt w klapie, w której zawsze leżał, po czym włączyła Internet w komórce, po czym weszła na odpowiednią stronę. Gdy już tam była, ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 6 – Środek Morza Grenlandzkiego" ~*O, szykuje się niedługi rozdział.*~
Kiedy dziewczyna to ujrzała, powiedziała:
- Błagam, powiedzcie mi, że to ustalają Internetowe trolle...
(Tak mnie zastanawia: Na jakiej podstawie są ustalane położenia tych Miejsc?)
~*Nie mam zielonego pojęcia. Ja te lokacje wybierałam losowo, z mapy świata.*~
(Świetnie. Kolejne pytanie, na które nie mamy odpowiedzi.)
- A co? – Spytał Daniel.
- Miejsce Przeznaczenia 6 jest na...środku MORZA GRENLANDZKIEGO. – Odpowiedziała Andromeda.
- Eh...Już się boję, gdzie będzie Miejsce 7. – Powiedział Daniel.
~*W RPA, na końcu Portu Elizabeth. Tak, wiem, zaspoilerowałam wam, ale mniejsza.*~
Po tejrozmowie wszyscy rozeszli się do swoich miejsc. (Słowo "wszyscy" brzmi tu głupio, zważywszy że jest mowa tylko o Danielu i Andromedzie.) Gdy Andromeda już siedziała, pochwili helikopter ruszył, ku drugiemu krańcu świata...
_______________________________________________
Rozdział VI – Niszczenie morza.
Kiedy helikopter doleciał już do Morza Grenlandzkiego, Daniel włączył autopilota i wyszedł do Andromedy. Gdy już tam był, spytał:
- Jak niby masz zniszczyć to Miejsce Przeznaczenia? Przecież nie możemy wylądować na wodzie, ~*Czemu nie możecie? Przecież jesteście idealni.*~ a nawet gdyby nam się udało, to nie wyjdziesz na zewnątrz, gdyż od razu wpadniesz do zimnej wody. (Ale i tak by przeżyła, bo jest Mary Sue.)
- Hmm...W tym helikopterze jest miejsce na drabinki, nie? To można by teraz podmienić drabinki na sprzęt do niszczenia Miejsc i za pomocą dźwigni ustawić go pod odpowiednim kątem. Potem za pomocą przycisku wycelować. ~*Po chuj zostały rozdzielone te dwa zdania to ja nie wiem.*~ – Odpowiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, wstała ona z miejsca i podeszła do klapy w której trzymała swój sprzęt. Kiedy go wyjęła zeszła pod pokład i odczepiła od odpowiedniego miejsca drabinki i położyła je obok. Po tym, przyczepiła do uchwytów swój sprzęt i wróciła na pokład. Gdy już tam była, udała się do kabiny pilota i za pomocą odpowiedniej dźwigni nacelowała sprzęt na środek. Po chwili, gdy chciała go uruchomić, ustawiła pełną moc, po czym nacisnęła odpowiedni przycisk. W tym momencie, kolejne Miejsce Przeznaczenia zostało zrównane z Ziemią. Na dodatek, z wody na chwilę zrobił się słup, który po chwili opadł.
~*Zajebista akcja, nie ma co. Ale lubię analizować te rozdziały, bo są krótkie.*~
Po wykonaniu zadania, Andromeda ponownie udała się pod pokład i odczepiła od uchwytów swój sprzęt, który właśnie wsunął się do helikoptera. Gdy to zrobiła, wzięła drabinki które leżały niedaleko i przyczepiła je do uchwytów. Kiedy to zrobiła, przed powrotem na górę, włączyła swój telefon. Gdy to uczyniła, włączyła Internet i weszła na odpowiednią stronę internetową. (Ta akcja ewidentnie była tylko po to, aby nabić licznik słów.) ~*Inaczej rozdział nie trwałby nawet połowy strony w Wordzie.*~ Po chwili, ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 7 – Republika Południowej Afryki, koniec Portu Elizabeth." ~*Widzicie?*~
Po przeczytaniu tego, dziewczyna wyłączyła Internet i telefon, po czym wzięła swój sprzęt i udała się na górę.
Gdy już tam była, powiedziała do Daniela:
(- ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)!!!)
- Teraz musimy lecieć do Republiki Południowej Afryki, a dokładniej do Portu Elizabeth. Miejsce Przeznaczenia znajduje się na jego końcu.
- Przynajmniej raz postanowili wybrać jakieś normalne miejsce. – Powiedział chłopak.
Po tej rozmowie, Andromeda włożyła swój sprzęt do klapy w której go przechowywała i usiadła na siedzeniu, oczywiście pamiętając o zapięciu pasów. ~*Bezpieczeństwo to podstawa.*~ Daniel zaś udał się do kabiny pilota i zasiadł za sterami, po czym wyłączył autopilota i zaczął prowadzić helikopter w kierunku Portu Elizabeth...
_______________________________________________
Rozdział VII – W helikopterze (( ͡° ͜ʖ ͡°)) i w wodzie.
Przez pierwsze dwie godziny lotu w kierunku Portu Elizabeth, nic się nie działo. Jednak, po dwóch godzinach, Andromedzie, mimo iż wcześniej nic jej się nie działo, zrobiło jej się niedobrze. ~*Błagam, tylko bez szczegółowych opisów, bo nie zniosę tego, co odpierdalało się w "Sąsiedzi - 2036". ;_;*~ Nie wiedziała ona dlaczego, gdyż przecież zwykle nie czuła się źle. Chciała ona wstać i pójść do łazienki, która była w helikopterze, jednak gdy próbowała odpiąć pasy, ręce jej się trzęsły i nie udawało jej się to... (;--------------------;)
Tymczasem, Daniel zaczął podejrzewać, że Andromedzie może się coś dziać.
~*
*~
Włączył on więc autopilota i wyszedł z kabiny pilota. Kiedy to zrobił, ujrzał on Andromedę. Była ona blada i patrzyła na Daniela słabym wzrokiem. Chłopak oczywiście do niej podbiegł. Kiedy był koło niej, spytał:
(- Zdechniesz? Powiedz, że tak!)
- Andromedo, co ci się stało?
- Niedobrze mi... - Odpowiedziała słabym głosem Andromeda.
- Hmm...Wiesz, napij się wody. ~*To działa, bo sama kilka razy miałam tak, że jak napiłam się wody, to przestało chcieć mnie się rzygać.*~ Może ci się polepszy. – Powiedział chłopak, po czym podał Andromedzie butelkę z wodą.
Gdy dziewczyna napiła się wody, po paru minutach jej stan się polepszył. (Chociaż jedna, realistyczna sytuacja w tym całym chaosie.) Gdy wyglądała już normalnie, Daniel ponownie spytał:
- Tak właściwie, to czemu zrobiło ci się niedobrze?
- Właśnie nie wiem. Czasem tak znikąd mi się zdarza. – Odpowiedziała dziewczyna.
~*Znowu przepowiedziałam przyszłość, bo mi w tym roku, rzadko ale jednak, zdarzało się mieć ochotę na rzyganie bez powodu.*~
(Mój ty jasnowidzu.)
~*A to jasnowidzenie zaczęło się w pierwszych klasach podstawówki, gdy raz, po WF-ie, powiedziałam do dziewczyn, że zaraz przyjdzie pani i powie, żebyśmy się pospieszyły, bo inna klasa czeka i tak się stało. :'-) Potem moje jasnowidzenie zanikło i objawiło się ponownie w gimnazjum. Jednak działa tylko na nieodległą przyszłość.*~
(Ale zawsze coś.)
~*Czasem przed sprawdzianami udaje mnie się przewidzieć jakieś pytanie. Raz pół kartkówki tak przewidziałam (cztery zadania, a ja zgadłam dwa).*~
(Sądzę, że twoje opowieści o twej zdolności bardziej zaciekawią czytelników niż to opko.)
~*Oj, to na pewno.*~
Po tej rozmowie Daniel wrócił do kabiny pilota, a Andromeda zaczęła wyglądać przez okno... (Jak gdyby nigdy nic.)
Trzy godziny później, helikopter doleciał do Portu Elizabeth. ~*Szybko*~ Wylądował on (helikopter) (Jakbyśmy nie wiedzieli.) pośrodku miasta. Gdy już się zatrzymali, Daniel wyszedł z kabiny pilota i powiedział do Andromedy:
- Nie mogę dalej lecieć. Koniec tego miasta, to zwykły port i nie mógłbym wylądować. Musisz dalej iść sama.
- No dobrze... - Rzekła dziewczyna.
Po tej rozmowie, otworzyła ona klapę w której przechowywała swój sprzęt do niszczenia Miejsc, wzięła go i wyszła z helikoptera, po czym ruszyła w drogę...
Paręnaście minut później, dziewczyna doszła już do końca miasta. Gdy tam była, ujrzała pustkę. ~*Jak pod kopułą dawnej mnie. Cóż za zbieg okoliczności.*~ Nie przejęła się ona tym (Kolejna ignorantka.) i zaczęła w odpowiednim miejscu ustawiać sprzęt. Gdy już to zrobiła i chciała uruchomić maszynę, usłyszała za sobą kroki. Oczywiście odwróciła się. Kiedy to zrobiła, standardowo ujrzała Patryka i Mateusza.
- Czy wy kiedyś zrozumiecie, że nie macie ze mną szans? – Spytała Andromeda.
- Raczej ty nie masz szans z nami. – Powiedział Mateusz.
~*No ta rozmowa już jest w miarę, w miarę prawdopodobna.*~
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrała Andromeda. (Warum nicht) Patryk popełnił najgorszy błąd, czyli pchnął dziewczynę w kierunku przycisku uruchamiającego jej maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził połowę miejsca. ~*O, nareszcie powróciliśmy do rzeczywistych możliwości tych maszyn.*~
- Hahaha, wy się nigdy nie nauczycie. – Powiedziała ze śmiechem Andromeda.
- To jeszcze nie koniec walki! – Krzyknął Patryk.
(Znowu przedszkole...)
Po tej rozmowie ponownie zaczęła się walka. Tym razem wygrali Patryk i Mateusz. Pchnęli oni Andromedę do zimnej wody Oceanu Arktycznego ~*Arktycznego? Chwila...A, no tak! Przecież Port Elizabeth jest na południowym końcu Afryki!*~ na którym był port. Po wepchnięciu dziewczyny do wody, oboje odeszli. (Chamy jebane.)
Tymczasem, Andromeda opadła na dno. ~*Po wypłynięcie zaraz po wepchnięciu jej do wody jest nadludzką czynnością.*~ Jako iż ocean był głęboki nawet w porcie, (Fuck Logic) dziewczyna znalazła się naprawdę nisko. Oczywiście zaczęła ona płynąć w górę...
W połowie drogi, Andromeda poczuła, że brakuje jej powietrza. Czuła ona, że za parę minut, może stracić przytomność i opaś na dno. (Kolejny trend na bezsensowne opisy? ;-;) Nie mogła się ona jednak poddać. Wiedziała, że musi wypłynąć i dokończyć to co zaczęła.
Kiedy jednak była bardzo bliziutko wypłynięcia na powierzchnię, czuła się bardzo blisko omdlenia. Bardzo ciężko jej się płynęło, mimo iż nie tachała ona za sobą nic. (Zgadłam ;-;) Przed oczami zaczęło jej się robić ciemno. Po chwili, straciła ona przytomność i opadła na dno... ~*JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!*~
Godzinę później, dziewczyna otworzyła oczy. ~*;'-(*~ Kiedy to zrobiła, ujrzała niebo, co znaczyło, że nie leży (I znowu zmiana czasu. Jajz) na dnie, tylko na ziemi. Nie mogła ona jednak wstać, gdyż nie miała siły. Na dodatek było jej bardzo zimno. Odwróciła ona tylko bezwładnie głowę w bok. Kiedy to zrobiła, widziała nadal pusty port.
„Ktoś mnie musiał wyciągnąć. Ale kto? Przecież tu nikogo nie ma..." – Pomyślała.
~*Pewnie Imperatyw.*~
Po parunastu minutach, dziewczyna odzyskała siły. Wstała ona z ziemi, po czym wzięła swój sprzęt i ruszyła w drogę powrotną. Kiedy tak szła, przypomniało jej się, że musi przecież zobaczyć, gdzie teraz ma się udać. Włączyła ona więc telefon i Internet. (To co ona, najnowszego iPhone miała, że przetrwał pod wodą?) ~*Pewnie nie, ale w końcu jest Mary Sue, więc nawet jeżeli jej telefon nie należałby do wodoodpornych, to i tak by nie przestał działać.*~ Gdy to zrobiła, weszła na odpowiednią stronę. Po chwili, ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 8 - ~*Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich Putina i Gazu, w skrócie ZSRRPG*~ Rosja, St. Petersburg, środek Pałacu Zimowego."
Po zobaczeniu tego, ruszyła ona w dalszą drogę do helikoptera...
W tym czasie, Daniel zaczął martwić się o Andromedę. Nie wracała ona od godziny. (Weź ktoś zajeb tego debila.) Bał się, że mogło jej się coś złego stać. Po paru minutach jednak, usłyszał on otwierające się drzwi do helikoptera. Chłopak wyszedł z kabiny pilota. ~*Napierdalając zdaniami pojedynczymi po drodze.*~ Kiedy to zrobił, ujrzał Andromedę, która mimo upływu godziny, nadal była mokra i trzęsła się z zimna. Kiedy Daniel to ujrzał, spytał:
- Andromedo, co ci się tym razem stało?
W tym momencie dziewczyna opowiedziała mu o swojej przygodzie. (Dobrze, że nie było tu streszczenia poprzedniej części rozdziału.) Kiedy skończyła, Daniel powiedział:
- Cud, że jeszcze żyjesz. ~*Nie cud, ona po prostu jest Mary Sue.*~ A tak w ogóle, to gdzie jest ósme Miejsce Przeznaczenia? (Bo to jest najważniejsze.)
- W ~*ZSRRPG*~ Rosji, w St. Petersburgu, pośrodku Pałacu Zimowego. – Odpowiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie Andromeda włożyła swój sprzęt do klapy która była w ścianie, po czym ją zamknęła. Gdy to zrobiła, wzięła swoją torbę, w której miała ubrania na zmianę (O, więc ma ubrania na zmianę. Szkoda, że w prologu ani nigdzie indziej nie było, żeby je pakowała.) i poszła do łazienki się przebrać w suche ubranie. Kiedy już wychodziła, poczuła, że helikopter unosi się w górę. Dziewczynie nie udało się utrzymać równowagi, przez co przewróciła się i bardzo mocno uderzyła głową w umywalkę. ~*I dobrze jej tak.*~ Po uderzeniu, Andromedzie na chwilę zrobiło się ciemno przed oczami. Jednak, gdy już widziała normalnie, podniosła się z podłogi na którą upadła, wzięła swoją torbę i wyszła.
Kiedybyła już w helikopterze, odłożyła swoją torbę na miejsce i usiadła na siedzeniuzapinając pasy i okrywając się kocem, który leżał niedaleko, gdyż dziewczynienadal było zimno. Po chwili, jej głowa bezwładnie opadła w bok i dziewczynausnęła, gdyż od paru nocy nie mogła zasnąć... (Jajz)
_______________________________________________
Rozdział VIII – Lot do St. Petersburg. ~*Petersburga. Nazwę tego miasta się odmienia.*~ (Literówka już w tytule...Świetnie. ;-;)
Po godzinie, Andromedę zbudził dźwięk jej telefonu. Po otwarciu oczu, dziewczyna zaraz go chwyciła. Okazało się, że dzwonił do niej Grzegorz. ~*Znowu ta pizda?*~ Gdy dziewczyna odebrała, powiedziała zaspanym głosem:
- Tak?
- To ja, Andromedo. Chciałem spytać, jak tam życie. – Powiedział Grzegorz.
- A no dobrze. – Odpowiedziała Andromeda, po czym, jako iż była jeszcze nierozbudzona, ziewnęła. ~*ZIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEW*~
- A co tam się u ciebie dzieje, że tak ziewasz? Czyżbyś znów spała? – Spytał Grzegorz.
- Przez parę nocy nie mogłam zasnąć, więc to chyba oczywiste, że usnęłam. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Ty to chyba cierpisz na bezsenność. Ale nic, jakbyś nie wiedziała, wrzuciłem ci na wszelki wypadek potajemnie do torby leki (z arszenikiem) nasenne, (Szkoda, że nie z arszenikiem.) jakby ci były potrzebne. – Powiedział chłopak.
- Dzięki, że się tak o mnie troszczysz. – Powiedziała Andromeda.
- Oj, nie musisz dziękować. To dla twojego dobra. – Rzekł Grzegorz.
Później, pogadali oni jeszcze trochę, po czym połączenie zakończyło się...
~*Jaka zajebiaszcza rozmowa.*~
Parę godzin później, helikopter doleciał do St. Petersburga. (O, czyli jednak wiedziałaś, że nazwę tego miasta się odmienia.) Kiedy się tam znaleźli, helikopter wylądował niedaleko Pałacu Zimowego. Andromeda, chcąc się tam dostać, musiała przedzierać się przez dość liczne tłumy turystów. ~*Wiecie, Związek Soc...Em...Rosja jest fajna.*~ Kiedy zaś doszła do środka pałacu, odetchnęła z ulgą. W chwili obecnej, był pusty. (No tak, bo utrudnianie życia naszej Mary Sójki jest niedopuszczalne.) Dziewczyna ustawiła więc swój sprzęt pośrodku i uruchomiła go. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził część terenu. Po chwili, dziewczyna usłyszała kroki. Jako iż nie miała się gdzie schować, ustawiła się jako pomnik. Wstrzymała ona oddech, przestała mrugać oczami i stanęła jak prawdziwy pomnik. ~*A ja myślałam, że jak hamburger.*~
Tymczasem, do miejsca zdarzenia zbiegła się część turystów. Gdy zobaczyli oni wielką dziurę pośrodku pałacu, zaczęli zastanawiać się, co się (co się) stało. Po chwili, ujrzeli oni Andromedę, ustawioną jak pomnik. Oczywiście, jako iż dziewczyna świetnie udawała, ~*No kurwa oczywiście.*~ turyści nie zorientowali się, że to człowiek. (A sam fakt, że nie wyglądała jak pomnik? Mogli nie wiem, dotknąć jej ręki i przekonaliby się, że to nie żaden kamień. Boże, ci kretyni. ;-;) Zaczęli mówić między sobą:
- Tego pomnika to chyba tu nie było.
- Może po prostu od tak dostawili.
- Może.
I tak rozmawiali przez godzinę.
~*Ambitna rozmowa, nie ma co.*~
Po godzinie, Andromedzie zaczęły mocno łzawić oczy, gdyż nimi nie mrugała. (A ci kretyni tego nie zauważyli.) Na szczęście nikt tego nie zauważył. ~*Oczywiście*~ Na dodatek, jako iż nie mogła ona oddychać, gdyż nie chciała zdradzić, że nie jest pomnikiem, powoli, z każdą chwilą, widziała przed oczami ciemne punkty (Ona powinna dawno się udusić...) i na dodatek ledwo utrzymywała się na nogach, gdyż była bardzo blisko omdlenia. Na dodatek kości jej zdrętwiały.
Po kolejnej godzinie, gdy Andromeda czuła, że powoli umiera, ~*JAKIM CUDEM ONA SIĘ NIE UDUSIŁA?!*~ tłum rozszedł się. W tym momencie, gdy Andromeda została sama, mrugnęła oczami i pierwszy raz od dwóch godzin odetchnęła. Oczywiście osunęła się ona pod ścianą na ziemię. Po chwili, gdy jej stan już się polepszył, dziewczyna wstała z ziemi, wzięła sprzęt i wyszła z pałacu.
Gdy to zrobiła, wyjęła z kieszeni swój telefon i włączyła w nim Internet. Gdy to zrobiła, weszła w zakładki (Mimo iż wcześniej nie było wspomniane, żeby dodała tę stronę do zakładek.) i wybrała odpowiednią stronę, po czym przeczytała, gdzie znajduje się kolejne Miejsce Przeznaczenia. Na ekraniku widniał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 9 – Grenlandia" ~*Jest! Jeszcze tylko Antarktyda i nasze życie będzie kompletne.*~
Andromedzie zimno się zrobiło, gdy to przeczytała. Oczywiście, chcąc nie chcąc ruszyła ona w kierunku helikoptera...
Kiedy tam weszła, ujrzała Daniela, który widząc ją, powiedział:
- O, Andromeda. Już się bałem, że coś ci się stało. Długo cię nie było. (I ty jeszcze nie poszedłeś jej szukać, kretynie? ;-;) A tak w ogóle, to gdzie teraz mam cię zabrać? ~*Bo to jest najważniejsze. Nawet nie wypytywał jej, co się stało, że przez dwie godziny jej nie było.*~
- Nie uwierzysz. Kolejne Miejsce Przeznaczenia jest...na GRENLANDII. – Odpowiedziała dziewczyna.
W tym momencie Daniel przewrócił oczami, po czym powiedział:
- Miałaś rację wtedy, mówiąc, że to ustalają trolle Internetowe.
Po tej rozmowie, Daniel udał się do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła do klapy swój sprzęt, po czym usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili, helikopter ruszył.
Jednak, w nocy, ~*To jest jedyny moment, kiedy w tym opku opisana jest noc w helikopterze.*~ gdy Andromeda nie mogła zasnąć, zaczęła się zastanawiać:
„No co jest. Już którąś noc nie mogę zasnąć..."
Jednak jej rozmyślania przerwał głos Daniela, który mówił:
- O, Andromeda. Znów nie śpisz?
(- A co cię to obchodzi, debilu jebany? Nawet nie pofatygowałeś się, aby zapytać mnie, czemu przez dwie godziny nie wracałam czy nawet, gdy byłam w tym Pałacu Zimowym, przyjść i sprawdzić, czy żyję, a teraz martwi cię to, że nie mogę spać? - Wygarnęła mu Andromeda.)
- No nie mogę zasnąć... - Odpowiedziała dziewczyna.
- Oj, Andromedo...Spróbuj zasnąć, bo znów będziesz odsypiać w dzień. – Rzekł Daniel, po czym poszedł spać.
~*Przynajmniej nie nudzi się w helikopterze, gdy śpi.*~
Po chwili, gdy nastała cisza, dziewczyna przypomniała sobie o tym, co jej mówił Grzegorz. Zajrzała więc do kieszeni bocznej swojej torby. Po chwili, mimo iż było ciemno, udało jej się znaleźć opakowanie z tabletkami nasennymi. (W końcu dotykiem mogła je wyczuć, czyż nie?) Oczywiście dziewczyna wzięła jedną, po czym odłożyła opakowanie do torby,okryła się kocem i położyła na siedzeniu. Po chwili, dziewczynie oczy zaczęły same się zamykać. ~*Szybko te tabletki zadziałały.*~ Andromeda ledwo utrzymywała je otwarte. Po chwili jej głowa bezwładnie opadła na bok i dziewczyna usnęła...
_______________________________________________
Rozdział IX – Na drugim krańcu świata.
Następnego dnia, o godzinie 10: 00 ~*STOPER*~ (A poza tym, znowu liczby napisane niesłownie.) helikopter był już niedaleko Grenlandii. Daniel, który co godzinę chodził sprawdzić, czy Andromeda, aby się obudziła i tym razem włączył autopilota ~*Gdzie jest przecinek?*~ (Spierdolił, bo nie chciał uczestniczyć w tym chaosie.) i wyszedł z kabiny pilota, aby sprawdzić, czy dziewczyna już się obudziła. Kiedy zaś wyszedł z kabiny, ujrzał Andromedę, która nadal spała. Daniel pomyślał przez chwilę, że jest martwa, ~*Kto normalny by tak pomyślał? xD*~ jednak w pewnym momencie ujrzał, że Andromeda się poruszała. Danielowi żal było budzić Andromedę, jednak musiał to zrobić, gdyż byli już blisko Grenlandii. (Jakby sam nie mógł pójść zniszczyć tego Miejsca.) Podszedł on, ~*Co tu do jasnej pierdolonej robi przecinek? To nie zdanie złożone.*~ więc do niej...
Tymczasem, Andromeda, mimo tego, że spała bardzo mocnym snem, poczuła, że ktoś nią potrząsa (I zmienia czas jak opętany.). Dziewczyna otworzyła, więc oczy, aby sprawdzić, kto to znów jej przeszkadza. ~*Przecież poza nią i Danielem nikogo nie było w helikopterze. Boże... ;-;*~ Kiedy to zrobiła, ujrzała nad sobą Daniela. Kiedy go zobaczyła, spytała:
- Daniel? Co się stało? Dlaczego mnie budzisz?
- Dolatujemy już do Grenlandii. A poza tym, jest już po dziesiątej. – Odpowiedział Daniel.
~*I co z tego? Ja kiedyś spałam do czternastej pięćdziesiąt osiem i spałabym dłużej, gdyby babcia nie zaczęła mnie trącać kijem od szczotki. #TrueSory*~
Po tej rozmowie chłopak odszedł do kabiny pilota, a Andromeda niechętnie zwlekła się z siedzenia i wzięła swoją torbę, po czym poszła do łazienki umyć zęby, ubrać się i uczesać. (A umalować?) ~*Ona się nie malowała.*~ (O.O)
Gdy po paru minutach Andromeda chciała wyjść z łazienki, poczuła, że helikopter gwałtownie ląduje. Dziewczynie nie udało się utrzymać równowagi ~*Normalnie jak Alice z jeffowego FanFiction "Zero".*~ i upadła ona, uderzając bardzo mocno w umywalkę. Andromedzie na parę minut od uderzenia zrobiło się ciemno przed oczami. Kiedy po tych paru minutach dziewczyna widziała już normalnie, wstała z podłogi, wzięła swoją torbę i wyszła, po czym odłożyła torbę na miejsce i jako iż helikopter już wylądował, otworzyła klapę, w której przechowywała swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia, wzięła go i wyszła. (Przy okazji bezsensownie przedłużając rozdział.)
Kiedy to zrobiła, dziewczynie od razu zrobiło się bardzo zimno, gdyż przecież była blisko Grenlandii, a nie miała ciepłych ubrań. ~*Jezu, co za kretynka.*~ Dziewczyna nie przejęła się tym. (XD Co z tego, że mogła zamarznąć, to nic!) Podeszła ona, ~*Znowu przecinek tam, gdzie nie powinien być.*~ więc do załogi statku, którym miała dopłynąć na Grenlandię, (I o którym wcześniej mowy nie było.) przywitała się i weszła pod pokład, aby nie zamarznąć...
Przez pierwszą godzinę drogi, wszystko było normalnie. Nic nie zapowiadało zmian. Niestety, po godzinie zaczął się naprawdę mocny sztorm, który przewracał statkiem na prawo i na lewo. Sztorm był tak mocny, że przy każdym przewracaniu statku, Andromeda leciała na drugi koniec pomieszczenia, w którym była. Na dodatek również spadał na nią jej sprzęt, więc dziewczynę bolało całe ciało, gdyż maszyna nie była lekka. ~*I dobrze jej tak.*~
Po kolejnej godzinie, od sztormu statek utonął. Z całej załogi przeżyła tylko Andromeda. (Bo była Mary Sue.) Po wydostaniu się z pomieszczenia, wraz ze sprzętem, zaczęła płynąć ku górze. Po parunastu minutach, gdy dziewczynie zrobiło się ciemno przed oczami, udało jej się wypłynąć na powierzchnię. ~*Szkoda*~ Kiedy się tam znalazła, ujrzała, że jest na środku Oceanu Grenlandzkiego. Postanowiła ona resztkami sił dopłynąć do Grenlandii. Kiedy po parunastu minutach, Andromeda z powodu, że musiała trzymać też maszynę opadała z resztek sił, dopłynęła na Grenlandię, położyła na ląd najpierw swój sprzęt, a po tym, (")dziwnym cudem("), gdyż nie miała już żadnych sił, udało jej się dostać na ląd... ~*No ależ oczywiście.*~
Po kolejnych paru minutach, Andromeda doczołgała się do środka Grenlandii, czyli do Miejsca Przeznaczenia, ustawiła swój sprzęt i uruchomiła go. Kiedy to zrobiła, ledwo udało jej się uciec. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ miejsca. (Ła, jak profesjonalnie ułamkiem napisane.) Po tym, jako iż Andromeda nie miała żadnych sił, aby wracać i na dodatek było jej tak zimno, że czuła, że może zamarznąć, ~*Co powinno nastąpić wieki temu.*~ drżącymi rękoma wyciągnęła swój telefon i wybrała numer Daniela, (Mimo iż wcześniej nie było wspomniane, żeby ten kretyn dawał jej swój numer telefonu.) po czym zadzwoniła. Po chwili, w słuchawce dało się słyszeć głos chłopaka, który mówił:
- Tak?
- Daniel, s-słuchaj, musisz s-się tu jakoś d-dostać. Podczas sztormu, który rozpętał się na o-oceanie, cała załoga, o-oprócz mnie, ~*Bo jestem Mary Sue.*~ zginęła i nie m-mam jak wrócić... - Powiedziała Andromeda drżącym głosem.
- No dobrze, jakoś spróbuję. – Rzekł Daniel.
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Andromeda, w poczekaniu na ratunek, wyjęła swój telefon, (Bo to było najważniejsze, mimo iż zamarzała.) w którym o dziwo działało połączenie internetowe ~*Jakie dziwo, net wszędzie jest.*~ i weszła do Internetu, a potem na odpowiednią stronę internetową, aby sprawdzić położenie kolejnego Miejsca Przeznaczenia. Po chwili, na ekraniku pojawił się napis:
„Miejsce Przeznaczenia 10 – Kolumbia, Bogota, (Tylko uważaj na autobus z Bogoty! Szczególnie, jeżeli w danym autokarze siedzą sami starsi ludzie i jeśli kierowca też jest stary!) koniec Muzeum Złota."
Po sprawdzeniu tego i wyłączeniu telefonu, Andromeda poczuła mocny wiatr. Gdy uniosła głowę, ujrzała helikopter. Wzięła ona, więc swój sprzęt i dowlekła się po drabinkach na górę. ~*Jakim cudem, tego do dziś nie wiem.*~ Kiedy znalazła się w środku helikoptera, Daniel, który widział, że Andromeda trzęsie (Przestańmy komentować zmianę czasu, bo to jest tu nagminne.) się z zimna, spytał:
-, (Co tu robi ten przecinek?!) ~*Kiedyś bezgranicznie ufałam autokorekcie Worda i tak to się skończyło.*~ (;-;) Co się stało?
- Z-zimno m-mi... - Odpowiedziała drżącym głosem Andromeda.
- Hmm...Może okryj się kocem, który leży na twoim siedzeniu, a ja zrobię ci herbaty. ~*W HELIKOPTERZE*~ – Rzekł Daniel.
Po tej rozmowie, Andromeda ruszyła w kierunku miejsca siedzącego. Niestety, jako iż nie miała nawet resztek siły, przy próbie pójścia tam, gdzie powinna, jej nogi odmówiły posłuszeństwa i dziewczyna zaczęła upadać...
Daniel, widząc to, podbiegł do Andromedy i ją złapał. Kiedy już ją trzymał, spytał:
- Andromedo, co ci się dzieje, że tak nagle prawie upadłaś?
W tym momencie dziewczyna opowiedziała mu o wszystkim. Gdy skończyła, Daniel powiedział:
- Oj, ty to masz pecha... ~*Pechowa Brianna.*~
Po czym zaniósł Andromedę na siedzenie i szczelnie okrył ją kocem, po czym odniósł jej sprzęt na miejsce i poszedł zrobić dziewczynie herbaty. W tym czasie, Andromeda myślała:
„Eh, ...Czemu ja zawsze muszę mieć takiego pecha? (Bo jesteś idiotką.) Ciekawe, co teraz robi Grzegorz..." ~*A co może robić? Pewnie leci w kierunku tego Miejsca Przeznaczenia.*~
Jednak jej dalsze rozmyślania przerwały kroki Daniela. Kiedy podszedł on do dziewczyny, podał jej kubek z herbatą i zapytał:
- Tak w ogóle, to gdzie mam teraz lecieć?
- Do Kolumbii, dokładniej do Bogoty, a jeszcze dokładniej do Muzeum Złota. – Odpowiedziała Andromeda. (Przeczytałam "Anakonda". xD) ~*XDDDDDDDD*~
Po tej rozmowie, Daniel poszedł do kabiny pilota, a Andromeda pijąc herbatę, zaczęła rozmyślać o różnych rzeczach. Po chwili jednak, zadzwonił jej telefon. Dziewczyna odebrała go. Okazało się, że dzwonił do niej Grzegorz.
- O, cześć Grzegorz. – Powiedziała Andromeda po odebraniu telefonu.
- No cześć Andromedo. Jak tam życie? – Spytał Grzegorz.
(- Chujowo, a u ciebie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.)
- A no nawet dobrze. A jak u ciebie? – Powiedziała dziewczyna.
- Też dobrze. Właśnie jestem niedaleko 21 Miejsca Przeznaczenia. A ty? Miałaś już jakieś przygody? – Spytał chłopak.
~*Bo jestem rybą i już zapomniałem o poprzednich wydarzeniach.*~
W tym momencie Andromeda opowiedziała mu o wszystkich jej przygodach, wraz ze szczegółami. (Dzięki Bogu, że nie ma tu wklejonych poprzednich rozdziałów. ;-;) ~*Nooo... ;_;*~ Kiedy skończyła, w słuchawce na moment zapanowała cisza. Było słychać tylko, jak Andromeda pije herbatę. Po chwili Grzegorz powiedział:
- Ty to biedna jesteś, ...Ale na (nie)szczęście jeszcze żyjesz.
- No, na ~*nie*~szczęście... - Powiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, pogadali jeszcze trochę, po czym połączenie zakończyło się i Andromeda czekała na moment dolecenia do Bogoty...
_______________________________________________
Rozdział X – W Muzeum Złota.
Gdy po parunastu godzinach lotu, helikopter doleciał do Bogoty, Andromeda zauważyła, że w chwili obecnej, była tam noc. Dziewczyna spojrzała na swój zegarek, w którym automatycznie zmieniała się strefa czasowa(, aby nasza Mary Sue nie musiała się z tym użerać.). Okazało się, że w chwili, gdy ona tam była, była godzina 0:00. Andromeda odetchnęła z ulgą. Znaczyło to, że w pobliżu muzeum, oraz w nim samym nikt nie będzie się kręcił. ~*Bo po co tworzyć ciekawe rozdziały, w których główna bohaterka miałaby utrudnione zadanie.*~
Kiedy helikopter wylądował, Andromeda odpięła pasy i wstała z siedzenia, podeszła do klapy w której przechowywała swój sprzęt. (To zdanie nie mieć sens tak dość tego ten.) Kiedy ją otworzyła, zamarła z przerażenia. W klapie nie było sprzętu! ~*Jajz*~ Dziewczyna pobiegła do Daniela i spytała:
- Daniel, gdzie jest mój sprzęt?!
- Oj, to nie w to miejsce go położyłem. Jest w tej drugiej klapie, która jest naprzeciwko tej, którą ty otworzyłaś. – Odpowiedział chłopak.
Po tej rozmowie, Andromeda poszła do drugiej klapy i otworzyła ją. Kiedy to zrobiła, (zobaczyła, że tam też nie było jej sprzętu!) ujrzała swój sprzęt. (Szkoda) Oczywiście od razu go wyjęła i zamknęła klapę, po czym wyszła z helikoptera i ruszyła w kierunku muzeum.
Gdy się tam znalazła, okazało się, że drzwi były zamknięte. ~*Zdziwiłabym się, gdyby były otwarte.*~ Dziewczyna postanowiła poszukać jakieś niedomkniętej szpary, czy czegoś. Po paru minutach szukania, ujrzała okno, które było naprawdę bardzo wąsko otwarte. (No to nici z przedostania się do środka.) ~*Hipernierealistyczne sytuacje...*~ (:-() Andromeda postanowiła spróbować przecisnąć się przez szparę. Sprzęt ~*"*~o dziwo~*"*~ przeszedł bez szwanku, mimo iż nie był wąski. Później, Andromeda wciągnęła brzuch tak bardzo jak tylko mogła i zaczęła próbę przeciśnięcia się przez szparę...
Po godzinie, gdy Andromeda z powodu, że nie mogła odetchnąć, gdyż cała jej mozolna praca poszłaby na marne, zaczęła powoli mdleć, (Mimo iż dawno powinna zdechnąć.) w końcu przecisnęła się przez szparę, po czym opadła bezsilnie na podłogę. Kiedy leżała, ostatkiem sił przewróciła się na plecy. Nie miała ona sił, aby podnieść się z podłogi. Mimo iż próbowała, zawsze opadała na ziemię. Na szczęście muzeum było puste, ~*Zdziwiłabym się, gdyby o północy, poza nią, ktoś tam jeszcze był.*~ więc nikt jej nie zauważył.
Po kolejnej godzinie leżenia, gdy Andromeda mogła podnieść się z podłogi. (Po co tu ta kropka?) ~*Tego to chyba najwięksi mędrcy nie wiedzą.*~ Kiedy wstała, podniosła swój sprzęt i ruszyła do końca muzeum. Gdy zaś po drodze widziała mnóstwo złotych rzeczy, od nadmiaru dziewczynie robiło się słabo. (Ja bym je sobie zajebała.) Miała ona ochotę zwymiotować, jednak się powstrzymywała, co czasem przychodziło jej z trudem. ~*A tu widzimy inspiracje crapypastą "Blockyou.exe", w związku z nadmiarem chęci na rzyganie.*~
Kiedy po parunastu minutach doszła ona już do końca muzeum, ustawiła swój sprzęt, nacisnęła przycisk który go uruchamiał i odbiegła na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził dużą część terenu. (Każdy wie, że to była połowa.) Po wybuchu na szczęście nikt nie przybiegł. ~*W końcu w muzeum nikogo nie było.*~ Dziewczyna zebrała więc swój sprzęt i ruszyła ku wyjściu.
W drodze powrotnej, włączyła ona swój telefon i weszła do Internetu. Gdy to zrobiła, włączyła odpowiednią stronę i sprawdziła gdzie teraz musi się wybrać. Po chwili pojawił się napis:
„Miejsce Przeznaczenia 11 – Namibia, Windhuk, pierwsza ulica."
~*Tak teraz zauważyłam, że jeszcze dziewięć Miejsc Przeznaczenia i dojdziemy do wątku z Grzegorzem.*~
(Jej. <- Kropka neutralności.)
„W końcu coś normalnego." – Pomyślała Andromeda wyłączając telefon.
Gdy po parunastu minutach doszła ona do swego helikoptera i weszła, Daniel powiedział:
- Już miałem iść cię szukać. ~*Dopiero po tych dwóch godzinach to przyszło ci do głowy, pierdolcu? -_-*~ Długo cię nie było.
- Oj, nie tak zaraz długo. Tylko dwie godziny i paręnaście minut. (Dobrze, że nie napisałaś dokładnej ilości minut, bo by wyszło na to, że działasz tak, jak Ramoninth podczas odrabiania ćwiczeń z geografii, czyli włączasz stoper.) ~*No co? Ja wtedy chciałam sprawdzić, w ile czasu zrobię chyba cztery czy tam trzy tematy.*~ – Rzekła dziewczyna.
- No to jest długo. Już się bałem, że coś ci się stało i dlatego nie wracasz. A w ogóle, gdzie mam teraz cię zabrać? – Powiedział chłopak.
- Do Namibii, a dokładniej do Windhuku. Miejsce Przeznaczenia znajduje się na pierwszej ulicy. – Odpowiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie, Daniel poszedł do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła w odpowiednie miejsce swój sprzęt, usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. (Wiecie, bezpieczeństwo jest najważniejsze.) Po chwili, helikopter ruszył w kierunku Namibii...
_______________________________________________
Rozdział XI – Niszczenie w Namibii.
Kiedy po parunastu godzinach lotu, helikopter dolatywał do Namibii, dziewczyna ujrzała tłoki na ulicach. ~*OMFG, nareszcie coś oryginalnego! O.O*~ Przeraziła się, gdyż bała się, że jeśli ktoś przybiegnie, to żadne kłamstwo jej nie uratuje i zostanie posądzona o niszczenie ulic. (Ktoś tu zapomniał, że jest Mary Sue.) Dziewczyna postanowiła to zrobić jakoś dyskretnie i szybko...
Po wylądowaniu helikoptera, Andromeda odpięła pasy, co zajęło jej dłużej niż dotychczas, gdyż ręce trzęsły jej się ze stresu. Gdy dziewczyna już wstała, podeszła do klapy, w której zwykle przechowywała swój sprzęt i otworzyła ją. Gdy to zrobiła, wyjęła maszynę, zamknęła klapę i wyszła z helikoptera. ~*Zajebiście. <- Kropka "Mam to w dupie."*~
Gdy to zrobiła, okazało się, że na tej pierwszej ulicy, na której wylądowali, był duży tłok. (Nie pierdol...) Dziewczyna zaszła, ~*CO TU ODPIERDALA TEN PRZECINEK?!*~ więc w jakiś ciemny zaułek, wzięła maszynę i nacelowała ją na środek ulicy, czyli na Miejsce Przeznaczenia, po czym nacisnęła przycisk odpowiedzialny za jej uruchamianie. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozniósł w pył ¾ ulicy. (Znowu niespójności...Meh) Ludzie, którzy przeżyli wybuch, zaczęli rozglądać się za jego źródłem.
Tymczasem, Andromeda była starannie ukryta. ~*No oczywiście.*~ Jednak, mimo wszystko, serce jej waliło jak młotem. (JEBS! JEBS! JEBS!) Czuła ona również, że jej nogi zaraz mogą odmówić posłuszeństwa i dziewczyna upadnie tym samym zdradzając swoje położenie. Jednak, gdy po parunastu minutach tłum ludzi rozszedł się, dziewczyna odetchnęła z ulgą, po czym wyszła z ukrycia.
Kiedy tak szła do helikoptera, pomyślała:
„Byłabym zapomniała. Przecież muszę sprawdzić, gdzie jest kolejne Miejsce Przeznaczenia!"
Po czym wyciągnęła telefon z kieszeni i włączyła go. Jednak, przed tym, ujrzała, że przyszedł do niej SMS, od Grzegorza. Dziewczyna otworzyła go. Był on następującej treści:
„E, wiesz może, gdzie jest ten Pałac Królewski? Chodzi mi o ten w Madrycie."
Andromeda odpisała na ten SMS. Jej odpowiedź brzmiała następująco:
~*"Pierdol się na mordę i sam szukaj. :-)*~
„Nie wiem, gdzie jest. Sprawdź w Google Maps."
Po czym wysłała.
Kiedy to zrobiła, weszła do Internetu, na odpowiednią stronę. Gdy to zrobiła, ujrzała napis:
„Przepraszamy, strona nieczynna. Nowa odsłona tej samej strony pod adresem (www.darmowy-wpierdol.polskidres.pl) www.miejsca-przeznaczenia.org."
Dziewczyna oczywiście weszła na nową stronę. Kiedy to zrobiła, ku jej szczęściu, ujrzała całą listę Miejsc Przeznaczenia. Oczywiście zjechała ona na dół, aby zobaczyć położenie 12 Miejsca Przeznaczenia. Po chwili ujrzała napis:
~*"LOL, to był prank, idiotko."*~
„Miejsce Przeznaczenia 12 – Polska, Warszawa, Sadyba BestMall, kasy w Carrefour." (Tak! Francuskie gówno należy rozpierdalać!)
Po przeczytaniu tego, dziewczyna zapisała nową stronę w zakładkach, a starą z nich usunęła, po czym wyszła z Internetu i napisała do Grzegorza SMS 'a, aby go powiadomić o zmianie tej strony. ~*Bo debil nie zauważyłby napisu i LINKU na tej starej. . .*~ Jej SMS brzmiał:
„Ej, Grzegorz, teraz, aby zobaczyć położenie Miejsc Przeznaczenia trzeba wejść na nową stronę, czyli www.miejsca-przeznaczenia.org."
Po czym wysłała.
Po chwili, gdy była ona blisko helikoptera i chciała wejść do niego, usłyszała dźwięk SMS-a. Był on od Grzegorza. Naturalnie dziewczyna otworzyła go. Jego (SMS-a) (Bośmy się nie skapnęli.) treść wyglądała tak:
„O, dzięki za informację. Przynajmniej jeszcze jej całkowicie nie usunęli." ~*Szkoda*~
Po przeczytaniu tej wiadomości, Andromeda weszła do helikoptera. Gdy to zrobiła, ujrzała Daniela, który spytał:
- I? Gdzie teraz mam lecieć?
- Do Polski, dokładniej do Warszawy, a jeszcze dokładniej do Sadyby BestMall (To się chyba pisze oddzielnie...). Miejsce Przeznaczenia jest w kasach w Carrefour. – Odpowiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie, Daniel poszedł do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła swój sprzęt do klapy, usiadła na miejsce siedzące i zapięła pasy. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Warszawy...
_______________________________________________
Rozdział XII – Zbyt szybki wybuch.
Kiedy helikopter doleciał do Sadyby BestMall i wylądował, Andromeda odpięła pasy i wstała z siedzenia. Gdy to zrobiła, podeszła do odpowiedniej klapy i otworzyła ją. Kiedy to zrobiła, wzięła swój sprzęt i wyszła na zewnątrz. Kiedy już była poza helikopterem, ruszyła ku wejściu do Sadyby. Gdy się tam znalazła, ujrzała widok, którego nie widziała nigdy. Cały budynek był CAŁKOWICIE pusty. ~*Po pierwsze, no oczywiście, a po drugie, zajebista akcja, ni ma co.*~
Wszystkie sklepy, mimo iż były otwarte, świeciły pustkami. Były tam towary, jednak nie było ludzi. Po podłodze nikt nie chodził, było tylko słychać kroki Andromedy. Na ławkach, na których zwykle siedzieli ludzie, było zupełnie pusto. Schody ruchome nie działały, więc Andromeda musiała wejść na pierwsze piętro na piechotę. (Bo jeszcze umrze od tego wysiłku...) Przed sklepami czy kasami nikt nie stał. Było tam tak cicho...
Andromeda, widząc to, pomyślała:
~*"Lubię placki."*~
„Nie wiedziałam, że o tym kiedykolwiek pomyślę, ale strasznie tu jest..."
Po czym ruszyła w kierunku Carrefour... (Jak gdyby nigdy nic.)
Gdy się tam znalazła, podeszła do kas i w odpowiednim miejscu ustawiła swój sprzęt. Kiedy to zrobiła, nacisnęła przycisk odpowiedzialny za wybuch. Niestety, dziewczyna (")przypadkowo(") nacisnęła również przycisk, który w ułamku sekundy powodował wybuch. Po tym ułamku sekundy nastąpił wybuch, który rozniósł ½ miejsca. ~*W końcu brak niespójności.*~ Andromeda nie zdążyła uciec, więc przez wybuch została odepchnięta z ogromną siłą w stronę jednej z ocalałych kas. Po mocnym uderzeniu, dziewczyna widziała tylko ogień, który zwykle towarzyszył wybuchowi. (I o którym nie było wcześniej mowy.) Wszystko jednak widziała jak przez mgłę. Chciała ona wstać i wybiec, jednak nie mogła się ruszyć. Po chwili, zemdlała... ~*Jajz*~
Dwie godziny później, Daniel zaczął bać się o Andromedę. (Czemu ten kretyn jeszcze żyje...) W ogóle ona nie wracała. Chłopak postanowił wyjść i jej poszukać, gdyż obawiał się, że dziewczynie stało się coś złego. Kiedy chłopak wszedł do Sadyby i wszedł na pierwsze piętro, udał się do Carrefour. Kiedy tam był, ujrzał on przygasający ogień oraz duży krater w którym stał sprzęt Andromedy. Po chwili chłopak ujrzał Andromedę siedzącą pod jedną z ocalałych kas. Jednak, była ona nieprzytomna. ~*Bo jakby była przytomna, to na chuj miałaby tam siedzieć jak debilka, którą jest?*~ Daniel od razu do niej podbiegł. Gdy był przy niej, potrząsnął nią i krzyknął:
- Andromeda! Andromeda! Obudź się! Andromeda!
(- Pierdol się! - Odpowiedziała (G)Andzia, mimo iż była nieprzytomna.)
Niestety nie przyniosło to skutku. Dziewczyna nadal była nieprzytomna. Daniel wziął ją więc na ręce (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*No błagam...*~ po czym podszedł do jej sprzętu i go również wziął, (Bo miał siłę wiadomo kogo.) ~*<33333333333333333333333*~ (Ech...) po czym ruszył ku helikopterowi, w drodze myślał: ~*A to zdanie mieć sens.*~
„Co jej się mogło stać? Może nie zdążyła uciec i wybuch odepchnął ją z ogromną siłą w stronę kasy? (Captain Obvious jest nawet tu.) Nie wiem, spytam się jej, gdy się obudzi."
Po parunastu minutach, gdy chłopak doszedł (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*...*~ do helikoptera, położył nadal nieprzytomną Andromedę na siedzeniu po czym odłożył jej sprzęt na odpowiednie miejsce...
Kolejne dwie godziny później, Andromeda obudziła się. Gdy otworzyła oczy, strasznie bolała ją (Dupa ( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Weź ją ktoś w izolatce zamknij...*~ głowa. Po chwili, ujrzała ona nad sobą Daniela, który widząc, że dziewczyna się budzi, powiedział:
(- ( ͡° ͜ʖ ͡°)?)
- Nareszcie się budzisz. Tak w ogóle, to dlaczego wtedy siedziałaś tam pod kasą nieprzytomna?
W tym momencie Andromeda opowiedziała mu o wszystkim, co zaszło. Gdy skończyła, Daniel powiedział:
~*- Szkoda, że nie zdechłaś...*~
- A, to dlatego...
Po chwili, Andromeda włączyła telefon i weszła do Internetu. Po chwili weszła na odpowiednią stronę i sprawdziła położenie 13 Miejsca. Po chwili ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 13 – Ukraina, Klewań, środek Tunelu Miłości." (( ͡° ͜ʖ ͡°)?) ~*Pojebało cię? Tak przy ludziach?*~ (:D Też czytałam tą te...) ~*KURWA JA PIERDOLĘ!!! WY W OGÓLE NIE SZANUJECIE MOJEJ PRYWATNOŚCI!!!*~ (;_;) ~*ZAJEBIĘ CIĘ!*~ (;___;)
Kiedy dziewczyna to zobaczyła, wyłączyła Internet i powiedziała do Daniela:
- Teraz musimy lecieć do Ukrainy, a dokładniej do Klewań. Miejsce Przeznaczenia jest na środku Tunelu Miłości.
Po tej rozmowie, chłopak poszedł do kabiny pilota, a Andromeda zapięła pasy. Po chwili, helikopter ruszył w kierunku Ukrainy...
Tymczasem, Patryk i Mateusz, doszli do Carrefour. ~*Delektujcie się tym momentem, bowiem nigdy więcej takiego dopisku w rozdziale nie będzie.*~ Kiedy tam weszli, zastali kompletny rozgardiasz. Kasy były poprzewracane i poniszczone, a dla urozmaicenia, po środku był wielki krater. (Ot, taka rozrywka turystyczna.)
- Nie no znów! Znów zniszczyła to Miejsce Przeznaczenia! I co my teraz zrobimy?! Gdzie jest kolejne?! – Krzyknął Patryk.
- Spokojnie, nie denerwuj się tak. Kolejne Miejsce Przeznaczenia jest na Ukrainie, w Klewań, pośrodku Tunelu Miłości. – Odpowiedział Mateusz.
Po tej rozmowie, oboje ruszyli w kierunku powrotnym...
_______________________________________________
Rozdział XIII – Spotkanie z wrogami.
~*Wiesz, dlaczego to oceniam?*~
(Nie...)
~*Bo obiecałam sobie, że jak skończę analizę, to obejrzę moje dwa, ostatnie, ulubione odcinki trzeciego sezonu "Młodych Tytanów".*~
(OMG SEBUŚ TAM JEST! <33333333333333333333333333333333 MOGĘ OGLĄDAĆ Z TOBĄ?!)
~*Jasne :3*~
(:****************************************)
Kiedy po kilkunastu godzinach lotu, helikopter Andromedy doleciał do Ukrainy, dziewczyna ujrzała, że w chwili, kiedy ona się tam znalazła, było tam całkowicie ciemno, co oznaczało, że była noc. ~*No kurwa mać. ;-;*~ Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Jednak w tym momencie zaczęła przeczuwać, że może spotkać ją walka. Niestety, jej przeczucia zostały przerwane przez lądujący helikopter. Kiedy wylądował, Andromeda odpięła pasy i podeszła do klapy w której przechowywała swój sprzęt. Kiedy ją otworzyła, wzięła sprzęt i wyszła z helikoptera, po czym udała się w kierunku Tunelu Miłości... (( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*... To nie jest pierwotna wersja mego przyszłego opka "Cel: Trzydzieści Miejsc".*~ (To w tym opku będzie...? ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Tak, ale tylko raz i w helikopterze, i przez kilka linijek.*~ (( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°))
Kilkanaście minut później, dziewczyna doszła do celu. Kiedy znalazła się w odpowiednim miejscu, ruszyła do jego środka. Gdy już tam doszła, ustawiła w odpowiednim miejscu swój sprzęt i już chciała go uruchomić, gdy w tym momencie usłyszała kroki. Naturalnie odwróciła się ona. Gdy to zrobiła, ujrzała...~*Nasz sens życia, czyli Stefka z filmu "E=mc²". :3*~ swoich wrogów. ~*Wolałabym Stefka...*~
- No nie! Czy wy mi dacie kiedyś święty spokój?
- Nie. Chyba, że cię wykończymy. – Odpowiedział Patryk.
- To się namęczycie... - Rzekła z pogardą Andromeda.
~*Bo Stefek przyjdzie i wam łomot spuści!*~
(Co ty masz z tym Stefkiem?)
~*To była jedyna postać, dla której oglądałam ten film do końca. W sumie sam film był spoko, ale Stefek był najlepszy. :3*~
Po tej rozmowie rozpoczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak po parunastu minutach walki wygrała Andromeda. Wykorzystała ona to, że obok nich jest ~*Stefek*~ (. . .) jej maszyna i pchnęła Mateusza w kierunku przycisku uruchamiającego sprzęt. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ tunelu plus Miejsce Przeznaczenia. ~*A ta niespójność nadal tu jest...*~
- Co ty zrobiłaś?! – Krzyknął Patryk.
- Sam widzisz. Wykorzystałam walkę z wami do zniszczenia Miejsca. – Powiedziała ze śmiechem Andromeda.
- To jeszcze nie koniec! Jeszcze dużo Miejsc do zniszczenia! – Krzyknął Mateusz, po czym wraz z ~*Stefkiem*~ Patrykiem odszedł.
Tymczasem, Andromeda podniosła swój sprzęt i wyszła ze szczątków Tunelu Miłości. Kiedy znalazła się poza nimi, ruszyła w drogę powrotną do helikoptera. Po chwili drogi, wyjęła ona z kieszeni swój telefon i włączyła Internet. Kiedy to zrobiła, weszła na odpowiednią stronę i sprawdziła położenie 14 Miejsca Przeznaczenia. Po chwili na ekraniku pojawił się napis:
„Miejsce Przeznaczenia 14 – Kazachstan, Astana, pierwszy napotkany sklep."
Po sprawdzeniu tego, dziewczyna wyłączyła telefon i ruszyła do helikoptera.
(Ta akcja była taka zajebista... <Ziew>)
Kiedy się w nim znalazła, zastała Daniela, który trzymał w ręku telefon i widząc Andromedę spytał:
- Właśnie dzwoni do mnie Grzegorz. Wiesz może, jak go uspokoić?
- A co mu się stało? – Spytała Andromeda.
- Boi się, że skoro jest tyle Miejsc Przeznaczenia, to nie zdążycie ich zniszczyć. – Odpowiedział ~*Stefek*~ Daniel.
- Daj mi ten telefon, ja go uspokoję. – Rzekła Andromeda.
Po chwili, gdy Daniel dał już ~*Stefkowi*~ (Ja pierdolę...) ~*:D*~ Andromedzie telefon, ta przyłożyła go do ucha i powiedziała:
- Grzegorz, spokojnie...Na pewno zniszczymy te Miejsca. ~*Wiesz przecież, że aŁtoreczka nie pozwoli nam ich nie zniszczyć.*~
- No, ale...Ich jest tyle...Ja się boję, że nie zdążymy... - Powiedział ~*Stefek*~ Grzegorz, ze słyszalnym niepokojem w głosie.
- Spokojnie...Ta asteroida tak szybko nie odleci...Na pewno zdążymy. – Rzekła Andromeda.
- W sumie...Może i racja... - Powiedział chłopak.
Po tej rozmowie połączenie zakończyło się. Kiedy dziewczyna oddała Danielowi telefon, ten spytał:
- I co? Udało ci się go uspokoić?
- Tak. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Ty to chyba jesteś mistrzem ~*lennyfaceowania*~ (XDDDD) uspokajania ludzi. – Rzekł Daniel.
W tym momencie Andromeda zaśmiała się i powiedziała:
- Oj, może nie tak zaraz...Dopiero chyba któryś raz w moim życiu udało mi się kogoś uspokoić.
Po tej rozmowie, ~*Stefek*~ Daniel spytał:
- A, właśnie. Gdzie teraz mam cię zabrać?
- Kolejne Miejsce Przeznaczenia jest w Kazachstanie, a dokładniej w Astanie. Miejsce znajduje się w pierwszym napotkanym sklepie. – Odpowiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, Daniel poszedł do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła swój sprzęt na odpowiednie miejsce, usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili, helikopter ruszył w kierunku ~*Stefka*~ Kazachstanu...
_______________________________________________
Rozdział XIV – W helikopterze i w sklepie.
Kiedy po parunastu godzinach lotu, helikopter był niedaleko od Kazachstanu, zaczęły się turbu~*turbu turbu*~lencje. Andromeda od tego poczuła, że chce (Oł jea, zmiana czasu na początku rozdziału.) jej się wymiotować. Czuła, jak jedzenie podchodzi ~*Znowu...*~ jej do gardła. Bolał ją również brzuch. Dziewczyna czuła się naprawdę słabo. Chciała odpiąć pasy i mimo wszystko pójść do toalety i zwymiotować do umywalki, jednak nie mogła odpiąć pasów, gdyż ręce strasznie jej się trzęsły i dziewczyna nie mogła ich rozpiąć... (Czego? Rąk?) ~*Nie. Pasów.*~ (A, ale to zdanie tak zabrzmiało...) ~*Wiem*~
Tymczasem, Daniel, który sobie mimo tych turbulencji, które tak naprawdę nie były spowodowane z jego winy, tylko z winy autopilota, którego chłopak włączył, gdyż nie chciało mu się sterować, (Bo był leniem.) odpoczywał, zaczął przeczuwać, że z Andromedą może dziać się coś złego. Wstał on więc i wyszedł do dziewczyny. Kiedy to zrobił, ujrzał, że Andromeda jest blada. Patrzyła ona na Daniela naprawdę słabym wzrokiem. Słychać było również, że głęboko oddychała. Chłopak od razu do niej podbiegł. Gdy był koło niej, spytał:
- Andromedo, co ci się dzieje?!
~*- Poradnik Uśmiechu się skończyyył! ;'-( - Odpowiedziała Andromeda i się rozpłakała.*~
- Słabo mi...Brzuch mnie boli...I na dodatek czuję, że zaraz zwymiotuję... - Odpowiedziała słabym głosem dziewczyna.
- Hmm...Wody już nie mam...Wiesz, wstań i pójdź do łazienki i sobie spokojnie zwymiotuj. – Rzekł chłopak, po czym pomógł Andromedzie odpiąć pasy.
Gdy to zrobił, dziewczyna wstała i poszła do łazienki. Po chwili było słychać, jak Andromeda wymiotuje. Powtórzyło się to jeszcze z trzy razy. Po kolejnej chwili, dziewczyna wyszła z łazienki i usiadła na siedzeniu. Nadal nie czuła się najlepiej. Gdy powiedziała o tym ~*Stefkowi*~ Danielowi, ten rzekł:
- Hmm...Może jesteś chora? Poczekaj, zaraz zmierzę ci temperaturę.
Po czym wyjął z apteczki(, o której nie wspomniałam, bo po chuj,) termometr i zmierzył dziewczynie temperaturę. Okazało się, że dziewczyna była całkowicie zdrowa. Oczywiście chłopak powiedział do niej:
- Jesteś całkowicie zdrowa. Na razie się połóż, może ci się polepszy.
Po chwili, gdy chłopak odszedł, Andromeda zrobiła to, co poradził jej chłopak. Po parunastu minutach, dziewczyna poczuła się lepiej. Kiedy po kolejnych parunastu minutach helikopter wylądował, Andromeda wstała i podeszła do klapy, aby wyjąć swój sprzęt. ~*Zajebista akcja, nie ma co.*~ Po chwili, gdy chciała to zrobić, usłyszała głos Daniela, który mówił:
- Już się lepiej czujesz? Jak nie, to nie ma sensu abyś tam szła. Jeśli nadal źle się czujesz, to ja mogę pójść za ciebie zniszczyć to Miejsce.
(Ja bym skłamała, tylko po to, aby on to zrobił za mnie.)
- Nie, już się dobrze czuję. – Odpowiedziała dziewczyna.
- To i ~*źle*~ dobrze, nie będziesz musiała się tak męczyć. – Rzekł Daniel.
Po tej rozmowie, Andromeda wzięła swój sprzęt i wyszła z helikoptera szukać sklepu. Po kilkunastu minutach, znalazła sklep, jednak był on opuszczonym sklepem. Wszystkie okna i drzwi zabite były deskami. Jako i(*ż) wokół było pusto, dziewczyna zaczęła własnymi rękoma odrywać deski z drzwi. ~*Bo maszyna jej się na chwilę zdematerializowała. A poza tym, nikt tego nie widział?*~ (W końcu ona jest Mary Só, zapomniałaś?) ~*A, no tak.*~ Po parunastu minutach udało jej się to i dziewczyna mogła spokojnie wejść do sklepu. Kiedy się tam znalazła, przeszył ją dreszcz.
W sklepie było całkowicie brudno. Stara kasa, była zakurzona i odpadały od niej rozmaite części. Szafki które kiedyś zapełnione były towarami, obecnie były puste. Drewno na nich gniło. Podłoga skrzypiała się i miejscami trzeba było naprawdę się starać, aby nie wpaść do dziury. Krzesło za biurkiem miało na sobie pajęczyny. Z sufitu zwisała stara żarówka. Wieszak który był w sklepie był w połowie odłamany... ~*Zdania pojedyncze też były i to tonami.*~
Andromeda doszła na środek sklepu, czyli do Miejsca Przeznaczenia, po czym ustawiła swój sprzęt. Po chwili, gdy chciała go uruchomić, poczuła, że po jej ciele coś chodzi. Dziewczyna zamarła w miejscu. Po chwili, ujrzała, że chodził po niej duży, obrzydliwy robak. ~*Ja już umarłabym ze strachu. ;_______;*~ Dziewczyna, jako iż bała się robaków, ze strachu nie mogła się ruszyć. Po chwili, robak doszedł do jej twarzy, dziewczyna krzyknęła. ~*Ja już bym dawno umarła. ;_____;*~ Na szczęście lub nieszczęście nikt jej nie usłyszał. Po chwili, robak zszedł z dziewczyny na ziemię. ~*Jezu Chrysteeeeeee... ;_____;*~ Andromeda odetchnęła z ulgą. Włączyła ona więc swój sprzęt. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozsadził pół sklepu wraz z Miejscem Przeznaczenia. Po chwili, dziewczyna wzięła swoją maszynę i ruszyła w kierunku powrotnym...
W drodze powrotnej, dziewczyna wyjęła swój telefon i włączyła go. Gdy to zrobiła, uruchomiła przeglądarkę internetową i włączyła odpowiednią stronę. Po chwili ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 15 – Libia, Trypolis, pierwszy napotkany biurowiec."
Dziewczyna po zobaczeniu tego, wyłączyła telefon i ruszyła w dalszą drogę...
Po chwili, gdy doszła do helikoptera i weszła do niego, zauważyła Daniela, który widząc Andromedę, spytał:
- O, Andromeda. Szybko ci to zajęło. Tak w ogóle, to gdzie teraz musisz się udać?
~*Do Wygwizdowa Górnego.*~
- Do Libii, a dokładniej do Trypolis. Miejsce Przeznaczenia jest w pierwszym napotkanym biurowcu. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Zauważyłaś, że jak na razie nie było dziwnych miejsc? – Spytał chłopak.
- No...A potem się okaże, że wykrakałeś i szesnaste Miejsce Przeznaczenia jest na jakieś chmurze. – Rzekła Andromeda. ~*Nje. Szesnaste jest na Wieży Eiffela.*~ (Już sprawdziłaś?) ~*No...Chciałam się upewnić.*~
Po tych słowach, oboje się roześmiali. (Bo to było takie śmieszne.) Gdy emocje opadły, ~*Stefek*~ Daniel wrócił do kabiny pilota, a Andromeda odłożyła swój sprzęt na miejsce, usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili helikopter ruszył do Trypolis...
_______________________________________________
Rozdział XV – Wybuch i skok z okna.
Kiedy po parunastu godzinach helikopter doleciał do Libii, zatrzymał się gdzieś na jakimś zadupiu. Kiedy Andromeda to ujrzała, spytała Daniela:
-, (CO TU WYPRAWIA TEN PRZECINEK?!) ~*Autokorekta...*~ (;_;) Dlaczego jesteśmy na tym zadupiu, a nie pod biurowcem?
- Pod biurowcem nie miałbym jak wylądować. Musisz tam iść sama~*, leniu*~. – Odpowiedział Daniel.
Po tej rozmowie, dziewczyna podeszła do klapy, w której przechowywała swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia i otworzyła ją. Gdy to zrobiła, wyjęła swoją maszynę i zamknęła klapę, po czym wyszła z helikoptera i ruszyła na poszukiwania jakiegoś biurowca.
Po parunastu minutach znalazła ona takowy. Był on bardzo wysoki. Dziewczyna ujrzała również przez okna, że nikogo w nim nie ma. (No oczywiście.) Andromeda odetchnęła z ulgą, gdyż wiedziała, że po wybuchu nikt nie przybiegnie. Ruszyła ona, ~*CO TU ODKURWIA TEN PRZECINEK?!*~ więc do wejścia. Kiedy już weszła, ujrzała windę, jednak nie działała ona, więc dziewczyna musiała wejść na 10 piętro, gdyż tam było Miejsce Przeznaczenia, na piechotę.
Gdy po paru minutach doszła na piętro, bardzo bolały ją nogi. Usiadła, ~*NO KUŹWDE!*~ więc ona na kanapie, która była niedaleko, (Bo warum nicht.) aby odpocząć. Po chwili, gdy nogi przestały ją już boleć, wstała ona i ustawiła swój sprzęt w odpowiednim miejscu. Kiedy to zrobiła, nacisnęła przycisk uruchamiający maszynę. Gdy to zrobiła, po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ piętra. ~*Przynajmniej nie ma niespójności.*~ Jednak, po chwili okazało się, że przez wybuch cały biurowiec zaczął się walić. Andromeda była przerażona, przez co wpadła na najgorszy i zarazem na najlepszy pomysł na wydostanie się z tego miejsca. Wyskoczyła ona przez okno. W połowie lotu, zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Oczywiście, wiedząc, że zginie, zamknęła oczy. Po chwili zaś usłyszała, że wpada do wody. Otworzyła ona oczy. (No cholera. A mogło być tak pięknie. :<) Ujrzała ona, że biurowiec~*, wraz ze zmianą czasu,*~ opada na ziemię. Po chwili ujrzała również jej sprzęt, spadający wprost do wody. Po chwili dało się słyszeć chlust. Dziewczyna podpłynęła do sprzętu, wzięła go i wypłynęła na powierzchnię. Kiedy to zrobiła, na szczęście w miejscu gdzie była, w obrębie 10 km nikogo nie było, więc dziewczyna mogła wyjść spokojnie z wody i ruszyć do helikoptera... (No kurwa mać!)
W drodze powrotnej włączyła ona telefon, który o dziwo działał ~*Warum nicht.*~ i weszła do Internetu, po czym włączyła odpowiednią stronę i sprawdziła położenie już szesnastego Miejsca Przeznaczenia. Po chwili na ekraniku ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 16 – Francja, Paryż, szczyt Wieży Eiffla." ~*Mówiłam?*~
Andromeda, widząc to, przewróciła oczami, po czym ruszyła w dalszą drogę ku helikopterowi...
Kiedy do niego weszła, ujrzała Daniela, który widząc, że Andromeda jest przemoczona do suchej nitki, spytał:
- Andromeda? Co ci się stało? Czemu jesteś cała mokra?
~*Kuźde, Krainy Grzybów w wodzie szukała.*~
W tym momencie dziewczyna opowiedziała mu o swojej (")przygodzie("). Gdy skończyła, Daniel powiedział:
- Eh, (NO ZNOWU?!)...Czego to się nie wymyśli, aby przeżyć... ~*To ty chyba nie oglądałeś wiadomo jakiego serialu, a przynajmniej pierwszego sezonu do końca.*~ No, ale nic, odłóż swój sprzęt i pójdź się wysuszyć, bo mi się tu przeziębisz. A w ogóle, gdzie jest szesnaste Miejsce Przeznaczenia?
- We Francji, a dokładniej w Paryżu. ~*Dobrze im tak.*~ Znajduje się ono na szczycie Wieży Eiffla. – Odpowiedziała Andromeda.
- Taki trolling. (To słowo idealnie pasuje do opowiadań.) Przecież tam się nie da ustawić twojego sprzętu. A ty od razu zlecisz. – Powiedział chłopak.
- Oj, coś wymyślę. Zawsze coś wymyślam. – Rzekła dziewczyna.
Po tych słowach, Andromeda odłożyła sprzęt na miejsce, po czym wzięła swoją torbę i poszła do łazienki się przebrać i wysuszyć sobie włosy.
Gdy po parunastu minutach Andromeda była ubrana w suche ubranie i gdy miała wysuszone i uczesane ~*Ty, a jakby ona sobie poradziła na miejscu głównego bohatera w wiadomo jakim serialu na "A"?*~ (Umarłaby po dwóch odcinkach. ;D) ~*Nie, w połowie pierwszego! xD*~ włosy, chciała odłączyć swoją suszarkę (O której wcześniej nie było mowy.) od kontaktu ~*W HELIKOPTERZE?!*~ i schować ją do torby. Jako iż kontakt był wysoko, dziewczyna wzięła krzesło ~*W HELIKOPTERZE, KURWA?!*~ i weszła na nie. Jednak, po chwili, gdy miała już suszarkę w ręku, helikopter gwałtownie ruszył. (Alice) Andromedzie nie udało się utrzymać równowagi i zleciała ona z krzesła, przy czym mocno uderzyła głową w podłogę. Jęknęła ona z bólu. Po chwili, gdy ból trochę ustał, dziewczyna podniosła się z podłogi, schowała swoją suszarkę do torby i wyszła. Kiedy to zrobiła, postawiła swoją torbę na miejsce, usiadła nasiedzeniu i zapięła pasy...
_______________________________________________
Rozdział XVI – Upadek ze szczytu.
Kilkanaście godzin po przygodzie z biurowcem, helikopter Andromedy doleciał do Paryża. O dziwo, było tam pusto. ~*No oczywiście. -.-*~
„To zazwyczaj znaczy albo walkę z wrogami, albo jakąś niebezpieczną przygodę." – Pomyślała dziewczyna.
Po chwili, helikopter wylądował pod Wieżą Eiffla. ~*A ta literówa ciągnie się przez cały roSdział.*~ Kiedy już wylądował, Andromeda odpięła pasy i podeszła do klapy w której przechowywała swoją broń po czym otworzyła ją. Gdy to zrobiła, wzięła sprzęt i wyszła z helikoptera, po czym udała się do Wieży Eiffla i weszła na szczyt.
Jako iż chodziło o dosłowny szczyt, a nie o ostatnie piętro, Andromeda musiała wejść na ostry szczyt wieży. Kiedy tam się znalazła, (")o dziwo(") nie zleciała zaraz na dół, jak przypuszczał Daniel. ~*W końcu była Mary Stół, czyż nie?*~ Po chwili ustawiła swój sprzęt, który również o dziwo NIE ZLECIAŁ. ~*Wiesz co? Pierdolę tę ocenę na dziś. Idę oglądać "Młodych Tytanów".*~ (<Biegnie za Ramoninth>) Po chwili, gdy dziewczyna chciała uruchomić sprzęt, poczuła, że ktoś skacze na szczyt. Kiedy dziewczyna odwróciła się, ujrzała swych wrogów. ~*Dobra, już jesteśmy. Proszę nie wkurwiać Reed, bo od paru godzin jest wściekła na końcówkę trzeciego sezonu "Młodych Tytanów".*~ (JAK MOŻNA TAK POTRAKTOWAĆ JEDYNEGO SŁUSZNEGO CZŁOWIEKA?! NA STOS Z CYBORGIEM!!!) ~*Widzicie?*~ Najdziwniejsze w tym wszystkim było, że mimo tego, że na szczycie praktycznie nikt nie mógłby się utrzymać, cała ich trójka, wraz ze sprzętem Andromedy spokojnie stali. (NO KURWA JAK ZWYKLE!!!) ~*Zabierz jej ktoś Capsa...*~
- A wy to jak zwykle prosicie się o walkę. – Powiedziała po chwili dziewczyna.
- Prędzej to ty prosisz się o walkę, bo nam przeszkadzasz. – Rzekł Patryk.
- Pff...Ta, na pewno...Zwal wszystko na mnie i nie zauważ, że to TY NAM ZAWSZE PRZESZKADZASZ! – Powiedziała dziewczyna.
~*Ta rozmowa była taka przedszkolakowa...*~
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrała Andromeda. (NO DO CHOLERY, JEBANA MARY SUE! <Rzuca klawiaturą i wychodzi z pokoju szukać Brother Blood.>) ~*Miejmy nadzieję, że niedługo wróci. ;_;*~ Pchnęła ona Patryka w stronę przycisku uruchamiającego jej maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził cały szczyt.
W tym momencie, Patryk, Mateusz i Andromeda zaczęli spadać. ~*Zdziwiłabym się, gdyby tak nie było.*~ Patrykowi i Mateuszowi udało się chwycić ich helikoptera który akurat podleciał i wejść do środka, jednak Andromeda była skazana na spadanie w dół. ~*Chamy jebane.*~ Zamknęła ona więc oczy ze strachu. Po chwili, gdy spadła, poczuła, że ktoś ją trzyma. ~*Kurwa, znowu ten chuj pierdolony?*~ Gdy dziewczyna otworzyła oczy i odwróciła głowę, ujrzała ~*Stefka*~ Daniela. ~*Szkoda, że nie Stefka, to darowałabym mu złapanie (G)Andzi.*~ Oczywiście powiedziała do niego:
- Daniel...Dziękuję, że mnie złapałeś...
- Oj, nie ma za co. ~*Hajs musi się zgadzać.*~ – Powiedział chłopak.
Po chwili dało się słyszeć brzdęk. To sprzęt Andromedy spadł z góry. Nie ucierpiał on jednak, gdyż był z tytanu. ~*Oraz spadł na zdania pojedyncze.*~ Po kolejnej chwili, gdy Daniel postawił Andromedę na nogi, podszedł do jej sprzętu i go podniósł, po czym wraz z dziewczyną wszedł do helikoptera. Kiedy to zrobili, Daniel poszedł odłożyć sprzęt Andromedy na miejsce, a dziewczyna włączyła Internet w komórce. Po chwili weszła na odpowiednią stronę i sprawdziła gdzie teraz muszą lecieć. Na ekraniku pojawił się napis:
„Miejsce Przeznaczenia 17 – Szwecja, Sztokholm, wejście do Gamla Stan." ~*Ave Google*~
Po przeczytaniu tego, dziewczyna powiedziała do swojego pilota:
- Teraz trzeba lecieć do Szwecji, a dokładniej do Sztokholmu. Miejsce Przeznaczenia znajduje się w wejściu do Gamla Stan.
- W końcu jakieś normalne miejsce, a nie kolejny szczyt czegoś tam. – Rzekł Daniel.
Po tej rozmowie chłopak poszedł do kabiny pilota, a Andromeda usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Szwecji... ~*Jaka zajebista akcja... <Ziew>*~
_______________________________________________
Rozdział XVII – W Gamla Stan.
Kilkanaście godzin później, gdy helikopter doleciał do Sztokholmu, okazało się, że była tam noc. ~*No kurwa oczywiście.*~ Andromeda spojrzała na swój zegarek. Okazało się, że obecnie w Sztokholmie była godzina 23:00. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdyż wiedziała, że nikt nie przybiegnie do miejsca wybuchu. ~*Bo któż śmiałby przeszkadzać naszej Mary Stół?*~ Po chwili, gdy helikopter wylądował, Andromeda odpięła pasy i poszła do klapy, w której trzymała swój sprzęt. Po chwili, gdy go wzięła, kątem oka ujrzała przez szybę, że są strasznie daleko od Gamla Stan. Oczywiście zapytała ona:
~*- Ty debilu, nie płacą ci za lądowanie na zadupiach!*~
- Daniel, dlaczego jesteśmy tak daleko od Gamla Stan?
- Paliwo się skończyło i musiałem wylądować aż tu. – Odpowiedział chłopak.
~*- Przestań kłamać, leniu jebany. - Odparła kulturalnie Andromeda.*~
Po tej rozmowie, Andromeda wraz z Danielem wyszła z helikoptera. Chłopak poszedł szukać paliwa, a Andromeda ruszyła do Gamla Stan.
Po parunastu minutach, doszła ona do kolejnego Miejsca Przeznaczenia. Kiedy się tam znalazła, usłyszała dźwięk swojego telefonu. Jednak był to dźwięk przychodzącego SMS-a. Andromeda sprawdziła, od kogo on był. Był to SMS od jakiegoś nieznanego numeru. ~*Pewnie od Samary Morgan.*~ Ani nie był to Grzegorz, ani nikt z dawnych znajomych dziewczyny. Mimo wszystko, odebrała go ona. Treść przedstawiała się tak:
„Masz minutę. Po tym czasie twoje życie dobiegnie końca."
~ *XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD*~
Andromeda po przeczytaniu tego przestraszyła się nie na żarty. Oczywiście pomyślała, że to jakieś dziecko robi sobie żarty, ~*Kiepski łańcuszek.*~ jednak okropnie się bała. Oczywiście zajęła się ona tym, co zwykle. ~*Jakby nic się nie stało.*~ Ustawiła ona swój sprzęt. Po minucie, gdy dziewczyna nadal żyła powiedziała do siebie:
- Ah te dzieci...Zawsze sobie będą żarty robić...
- Oj nie byłbym tego taki pewny... - Dało się słyszeć z tyłu znajomy głos. Był to głos ~*Mego byłego, którego sama sobie stworzyłam.*~ Dawida, czyli brata Grzegorza, który od dawna chciał zabić dziewczynę~*, bo był normalny.*~.
Andromeda przełknęła ślinę, po czym odwróciła się. Gdy to zrobiła, rzeczywiście ujrzała Dawida.
- D-Dawid? Co ty tu robisz? Daj mi święty spokój! – Powiedziała
- Nie, nie dam ci spokoju. – Rzekł Dawid, po czym chciał przebić Andromedę nożem. Jednak, dziewczyna zrobiła unik. ~*Jeffowe skille i jej się trzymają.*~ Chłopak jednak próbował, jednak bez skutku. Andromeda była zwinniejsza niż on. ~*No kurwa oczywiście.*~ Po chwili uników, Andromeda usłyszała dźwięk swojego telefonu. Oczywiście nadal unikając ciosów Dawida, odebrała go. Okazało się, że do dziewczyny dzwonił Grzegorz.
- Tak? – Spytała Andromeda.
~*- GDZIE JEST CZEKOLADA?!*~
- No cześć Andromedo. Jak tam życie? – Spytał chłopak.
- Świeetnie...Po prostu lepiej być nie mogło... - Powiedziała z ironią w głosie Andromeda.
- Słyszę w twoim głosie ironię. Powiedz, co się dzieje. – Rzekł Grzegorz.
- Poczekaj moment. – Powiedziała dziewczyna, po czym było słychać jej głos mówiący:
~*- PLACKI!*~
- Dawid, chłopie, odczep się ode mnie, ja tu tylko robię to, co robić powinnam, a ty znów mi życie rozwalasz. ~**Rozpierdalasz*~
- Nie dam ci spokoju. Chyba, że dasz się zabić. – Dało się słyszeć głos Dawida.
- A z tobą to jak z dzieckiem. Mówię i mówię, a ty swoje. – Dało się słyszeć głos Andromedy. Po chwili ponownie przyłożyła ona słuchawkę do ucha i powiedziała:
- Już jestem.
- Czy...tam...jest...~*BYŁY MONSZ RAMONINTH?!*~ DAWID?! – Spytał Grzegorz.
- Tak. Niestety...Postraszył mnie tym swoim SMS-em o ostatniej minucie mojego życia i teraz ciągle próbuje mnie zabić, mimo iż widzi, że to nie ma sensu. – Odpowiedziała dziewczyna.
- A co on tam robi?! To przecież nasze zadanie zniszczyć te Miejsca! – Krzyknął Grzegorz.
- No nie wiem. Pojawił się ~*przez aŁtoreczkę*~ znikąd. – Rzekła Andromeda.
- I co teraz? – Spytał Grzegorz.
- Hmm...Mam pomysł. – Powiedziała dziewczyna.
W tym momencie dało się słyszeć, że Andromeda naciska jakiś przycisk, po czym odbiega. Oczywiście w tym momencie dało się słyszeć głos Dawida, który mówił:
- Już ci się znudziło?
- A lubisz wybuch rozwalający ~*spójność?*~ ¾ terenu? – Dało się słyszeć odpowiadającą pytaniem na pytanie Andromedę.
W tym momencie dało się słyszeć huk, który rozwalił ~*spójność*~ ¾ terenu, a następnie głos Dawida, który mówił:
- Jeszcze pożałujesz!
Po tym zdarzeniu Andromeda przyłożyła słuchawkę do ucha i powiedziała:
~*- Gotowe. To teraz idziemy modlić się do FanArtów Slade'a.*~
- Gotowe.
- W sumie nawet niezły pomysł z uruchomieniem tej maszyny miałaś. – Powiedział Grzegorz.
- No, ~*CO TU ODPIERNICZA TEN PRZECINKEŁ?*~...Ale ja już naprawdę muszę kończyć. – Rzekła dziewczyna.
- No, ja też. – Powiedział chłopak.
~*Zajebista rozmowa, ni ma chuja.*~
Po tej rozmowie połączenie zakończyło się. Andromeda po tym weszła do Internetu i włączyła odpowiednią stronę, aby sprawdzić położenie kolejnego Miejsca Przeznaczenia. Po chwili ujrzała ona napis:
„Miejsce Przeznaczenia 18 – Środek Morza Barentsa." ~*O, będzie krótki roSdział.*~
„Eh...Znów?" – Pomyślała dziewczyna.
Jednak ruszyła ona w drogę powrotną. Kiedy po parunastu minutach była niedaleko helikoptera, ujrzała Daniela wlewającego paliwo do helikoptera. Oczywiście, gdy dziewczyna do niego podeszła, ten odwrócił się i widząc dziewczynę, powiedział:
~*Serię leniaczów.*~
- O, Andromeda. Już jesteś. Tak w ogóle, to gdzie teraz muszę cię zabrać?
- Kolejne Miejsce Przeznaczenia jest na środku Morza Barentsa. – Odpowiedziała Andromeda.
- ZNÓW?! – Spytał chłopak.
- Tak. Niestety... - Powiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, Daniel skończył wlewać paliwo do wnętrza helikoptera i wraz z Andromedą wszedł do środka.
Kiedy tam byli, Andromeda podeszła do odpowiedniej klapy i włożyła tam swój sprzęt doniszczenia Miejsc, zamknęła klapę i poszła usiąść na miejsce, po czym zapięła pasy. ~*Zajebista akcja... <Zieeew>*~ Daniel zaś ruszył w kierunku kabiny pilota. Po chwili helikopter ruszył ku Morzu Barentsa...
_______________________________________________
Rozdział XVIII – Szybka akcja ~*( ͡° ͜ʖ ͡°)*~ nad Morzem Barentsa.
Po kilkunastu godzinach, helikopter doleciał nad Morze Barentsa. Kiedy się tam znalazł, nie wylądował, gdyż nie mógł lądować na wodzie, a nawet gdyby tak się dało, Andromeda nie mogła wyjść, bo wpadła by po raz kolejny już w czasie tej podróży do wody. (Przecież jest Mary Su, czyż nie?) ~*O, już wróciłaś?*~ (Tak. Poszłam wytulić wiadomo kogo i, wyjątkowo, pozwolił.) ~*Ła, to jakiś cud.*~ Kiedy zatrzymał się on (helikopter) ~*Bo byśmy się nie zorientowali. -_-*~ nad środkiem morza, Andromeda odpięła pasy i wstała z siedzenia. Gdy to zrobiła, podeszła do klapy w której trzymała swój sprzęt, po czym wyjęła go i zeszła pod pokład.
Kiedy tam była, odczepiła drabinki od uchwytów i położyła je obok siebie. Po wykonaniu tej czynności, przyczepiła ona swój sprzęt do uchwytów drabinek. Po zrobieniu tego udała się ona na pokład i poszła do kabiny pilota. ~*(<Zieeew>)*~ Gdy tam była, za pomocą odpowiedniej dźwigni nacelowała ona maszynę na środek morza. Gdy to zrobiła, ustawiła maksymalną moc i nacisnęła odpowiedni przycisk. Po chwili dało się słyszeć huk, który zrównał z Ziemią ~*Zna chuj wielką literą?*~ (Ich don't wiem) ¾ terenu ~*Znowu niespójności.*~ który był pod wodą. Dla urozmaicenia, z wody zrobił się słup, który wzniósł się ku niebu, a po chwili opadł.
Po zniszczeniu Miejsca Przeznaczenia Andromeda wsunęła sprzęt do helikoptera i wyszła z kabiny pilota. Gdy to zrobiła, udała się pod pokład i odczepiła od uchwytów swój sprzęt. Kiedy to wykonała, do uchwytów przyczepiła drabinki które leżały niedaleko. Gdy skończyła zadanie, włączyła swój telefon i otworzyła przeglądarkę internetową. Kiedy tam była włączyła folder z zakładkami i wybrała stronę z położeniem Miejsc Przeznaczenia, po czym zjechała na dół. (Ta akcja była taka zajebista, że normalnie zdycham. <Ziew>) Po chwili ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 19 – Chińska Republika ~*Wpierdolu*~ Ludowa, Pekin, wejście do Zakazanego Miasta."
Dziewczyna ucieszyła się, że w końcu coś normalnego. Po chwili udała się ona na pokład, do kabiny pilota. Gdy się tam znalazła, powiedziała do Daniela:
- Teraz coś normalnego. Dziewiętnaste Miejsce Przeznaczenia znajduje się w Chinach, a dokładniej w Pekinie. Leży ono przed wejściem do Zakazanego Miasta.
- Choć raz coś normalnego... - Powiedział Daniel.
Po tej rozmowie Andromeda wyszła z kabiny pilota i podeszła do klapy przeznaczonej na jej sprzęt, po czym go tam włożyła i zamknęła drzwiczki. Kiedy to zrobiła,usiadła na swoim siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Chin...
~*Wiem, że mało komentowałyśmy, ale ten rozdział był nudny jak flaki z olejem.*~
_______________________________________________
Rozdział XIX – Walka w Chinach.
~*Brzmi ciekawie, ale wyjdzie chujowo. Standard.*~
Kiedy po parunastu godzinach, Andromeda dolatywała do Chin, zobaczyła tam całkowite pustki. (No kurwa oczywiście. Bo czemu tworzyć ciekawą akcję, gdzie coś nie idzie po myśli boCHaterki?) Zdziwiło ją to, gdyż jak wiadomo, w Chinach mieszka bardzo dużo osób, więc zawsze ktoś byłby na ulicach, a tymczasem było tam tak pusto, jakby Chiny były opuszczone. ~*Jajz*~ To samo było w Pekinie. Andromeda trochę zaniepokoiła się tym, co ujrzała, jednak pomyślała, że po prostu znów będzie musiała zmierzyć się ze swoimi wrogami... (Ciekawe, jak oni tworzą taką iluzję. Czyżby Sebuś maczał w tym palce?)
Gdy po parunastu minutach helikopter dolatywał do Zakazanego Miasta, helikopter zatrzymał się niedaleko. Po wylądowaniu, Andromeda odpięła pasy i wstała z miejsca. Gdy to zrobiła, udała się do klapy, po swój sprzęt, po czym ją otworzyła. Kiedy to zrobiła, wyjęła maszynę i wyszła z helikoptera. Po wyjściu udała się ona do wejścia do Zakazanego Miasta.
~*Ach, ta zajebista akcja znów nas nie oszczędza... _-_*~
Kiedy się tam znalazła, ustawiła w wejściu swoją maszynę. Już chciała uruchomić ją, jednak w tej chwili usłyszała za sobą kroki. Oczywiście odwróciła się ona. Za sobą ujrzała...~*Stefka*~ swoich wrogów.
- Nie no, zaczynacie mi powoli działać na nerwy... - Powiedziała Andromeda.
- Wiemy. Ale dobrze nam z tym. – Powiedział (Slade) Patryk.
- Proszę państwa, a oto przykład chodzących wredot. – Powiedziała ze śmiechem Andromeda.
~*Diagnoza: Żłobek*~
- Odwołaj to zdanie! – Krzyknął Patryk.
- Nie. – Powiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Andromedzie dzisiaj wyjątkowo nie szło, ~*JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!*~ gdyż Patryk po wkurzeniu walczył dwa razy lepiej, a Andromeda go wkurzyła. Ledwo udawało jej się obronić. Jednak, w pewnym momencie Patryk popełnił swój najgorszy błąd. Pchnął on Andromedę w kierunku przycisku uruchamiającego jej sprzęt i tym samym doprowadził do zniszczenia (Spójności) ¾ terenu, wraz z Miejscem Przeznaczenia.
- Hahahaha! Wy się nigdy nie nauczycie. – Powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- Jeszcze pożałujesz!! – Krzyknął Patryk, po czym wraz z Mateuszem odszedł.
~*Diagnoza: Płód*~
Andromeda przed odejściem wyjęła swój telefon aby sprawdzić, gdzie znajduje się ostatnie Miejsce Przeznaczenia, które ma zniszczyć. (Szkoda, że nie ostatnie w tym opku.) Włączyła ona odpowiednią stronę i sprawdziła co było napisane. Po chwili na ekraniku pojawił się napis:
„Miejsce Przeznaczenia 20 – Republika Czadu, Ndżamena, pierwsza stacja benzynowa."
Dziewczyna po przeczytaniu tego, wyłączyła telefon i wzięła swój sprzęt, po czym weszła do helikoptera, który był blisko. Kiedy się tam znalazła, ujrzała Daniela, który od razu spytał:
- To gdzie jest kolejne Miejsce Przeznaczenia?
- W Republice Czadu, w Ndżamenie, na pierwszej stacji benzynowej. – Odpowiedziała Andromeda.
Po tej rozmowie, dziewczyna podeszła do odpowiedniej klapy i włożyła tam swoją maszynę, po czym poszła usiąść na siedzeniu, pamiętając o zapięciu pasów, (Bo bezpieczeństwo to podstawa.) a Daniel poszedł do kabiny pilota. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Ndżameny...
_______________________________________________
Rozdział XX – Włamanie do stacji benzynowej.
Kiedy helikopter doleciał do Ndżameny, Andromeda ujrzała, że jest tam jak zwykle. ~*Czyli? Zdefiniuj pojęcie "Jak zwykle", bo co kraj, to obyczaj.*~ Nie działo się nic niebezpiecznego czy dziwnego. Dziewczyna trochę się tym zdziwiła, gdyż praktycznie w ogóle nie zastawała takiego spokoju. Po chwili zaś, gdy helikopter wylądował, Andromeda odpięła pasy i podeszła do klapy w której przechowywała swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia i otworzyła ją. Kiedy to zrobiła, (dostała wpierdol od ukrytego tam dresa.) wyjęła maszynę, zamknęła klapę i wyszła.
Gdy była już poza helikopterem ruszyła na poszukiwania jakiejś stacji benzynowej. Po parunastu minutach drogi, ujrzała ona takową. Niestety, ta stacja na którą doszła Andromeda była opuszczona. Okna sklepu który zawsze jest na stacjach benzynowych były zabite deskami, a akurat tam było Miejsce Przeznaczenia. ~*Jajjjjjz. <- Kropka z serii "Mam to w dupie."*~ Andromeda, jako iż pamiętała, że Grzegorz jej mówił, aby pod żadnym pozorem niszcząc tą maszyną nie trzymała jej w rękach, bo mogłoby jej się coś stać, musiała dostać się do stacji za pomocą jej własnych rąk. (A mogła zignorować ostrzeżenia Grzegorza.) Podeszła ona więc do drzwi, które również były zabite deskami i zaczęła je odrywać. ~*Ale oczywiście nikt tego nie zauważył, bo to Mary Sue.*~
Po parunastu minutach, gdy Andromedę od tego okropnie bolały ręce, udało jej się oderwać obydwie deski które były przybite do drzwi i wejść do środka. Kiedy się tam znalazła, ujrzała standardowy widok, czyli pustkę i bałagan. Nie przejęła się ona tym zbytnio ~*Bo w końcu to nic.*~ i po środku pomieszczenia ustawiła swój sprzęt, po czym nacisnęła odpowiedni przycisk i odbiegła na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który zrównał z Ziemią ¾ terenu. (Ach, te niespójności.) Kiedy Miejsce Przeznaczenia zostało zniszczone, Andromeda zebrała swój sprzęt i wyszła z ocalałej części stacji, po czym ruszyła w kierunku powrotnym. Kiedy tak szła, wyjęła z kieszeni swój telefon i włączyła go. Gdy to zrobiła, uruchomiła przeglądarkę internetową, aby sprawdzić, gdzie musi lecieć i gdzie musi czekać na ~*Stefka*~ Grzegorza. Po chwili ujrzała napis:
„Miejsce Przeznaczenia 40 – Środek Antarktydy."
„Eh...Znów? Daliby spokój..." – Pomyślała Andromeda, po czym ~*sprawdziła w mym poradniku o chujowych opkach z Miejscami Przeznaczenia w roli głównej, ile punktów zostało wypełnionych.*~ wyłączyła telefon.
Kiedy zaś doszła do helikoptera, powiedziała:
- No, to teraz na środek Antarktydy. Tam jest 40 Miejsce Przeznaczenia.
- A 21,22,23,24,25,26,27,28,29,30,31,32,33,34,35,36,37,38 i 39 Miejsce Przeznaczenia? (Chciało ci się to tak wszystko wypisywać?) ~*Licznik słów...*~ (;-;) Nie niszczysz ich? – Spytał Daniel.
- Od 21-39 Miejsca Przeznaczenia niszczy Grzegorz. 40 niszczymy razem. – Odpowiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, Daniel poszedł w kierunku kabiny pilota, a Andromeda podeszła do klapy w której przechowywała swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia i włożyła go tam. Kiedy to zrobiła, usiadła na siedzeniu i zapięła pasy. Po chwili helikopter ruszył w kierunku Antarktydy...
_______________________________________________
Rozdział XXI – Upadek z dachu...
Tymczasem, Grzegorz dolatywał w końcu do Pałacu Królewskiego w Madrycie, ~*To co on musiał poza kadrem robić?*~ (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*...*~ a dokładniej do jego dachu. Oczywiście przelatując nad Madrytem, ujrzał tam dziwny spokój. Grzegorz przestraszył się trochę, gdyż to zwykle znaczyło coś złego. Na dodatek w okolicy Pałacu Królewskiego nikogo nie było. Po paru minutach, gdy doleciał on do dachu Pałacu Królewskiego i wylądował, odpiął pasy, po czym wyszedł z kabiny pilota i poszedł do klapy w której trzymał swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia. Kiedy otworzył ją, wyjął maszynę i wyszedł. ~*Ach, ta zajebista próba przedłużenia rozdziałów...*~
Kiedy to zrobił, doszedł do środka dachu, czyli do Miejsca Przeznaczenia i ustawił sprzęt. Kiedy to zrobił, już chciał nacisnąć przycisk, lecz w tym momencie usłyszał kroki. Kiedy się odwrócił, ujrzał...(Slade'a i Brother Blood, którzy chcieli go zabić za jego debilizm.) Patryka i Mateusza.
- No po prostu pięknie. Jeszcze was tu brakuje. – Powiedział Grzegorz z irytacją w głosie.
- A co? Myślisz, że pozwolimy ci zniszczyć te Miejsca Przeznaczenia? – Spytał Patryk.
- To by było zbyt piękne. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie, zaczęła się walka. (Ej, Ramoooninth! Czemu patrzysz bezczynnie w ekran? Analiza czeka!) ~*Sorki. Mózg mnie się laguje. Za dużo pomysłów na FanFiction w zbyt krótkim czasie.*~ Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie popełnili oni swój najgorszy błąd. Pchnęli oni Grzegorza w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ~*spójność*~ ¾ ~*Zgadłam*~ dachu.
- Hahaha! Wy to zawsze coś zepsujecie. – Powiedział ze śmiechem Grzegorz.
(Diagnoza: Upośledzone przedszkole.)
- To jeszcze nie koniec walki! – Krzyknął Patryk.
Po tym ponownie zaczęła się walka. Po chwili wygrali Patryk i Mateusz. Zepchnęli oni z resztek dachu Grzegorza. Po chwili chłopak bardzo mocno uderzył w grunt. Po chwili, która dla Grzegorza trwała wieczność, usłyszał on kroki. Po chwili ujrzał nad sobą ~*Wiadomo jakie dwie osoby na S i B.*~ Patryka i Mateusza. Po kolejnej chwili Patryk powiedział:
- I pamiętaj, że z nami nigdy nie wygrasz.
~ * Tjaaa, na peeewno. * ~
Po czym wraz z Mateuszem odszedł.
W tym czasie, Grzegorz po paru minutach zemdlał... (Tak efektownie, jak Brother Blood na końcu drugiej części "Tytani Wschodu"?) ~*Zapewne nie. A poza tym, taka ciekawostka, z tego, co wiem, to w komiksie o Młodych Tytanach, Tytani Wschodu byli tworem mego idola. <3*~
Godzinę później, gdy Grzegorz się obudził, poczuł, że strasznie boli go głowa. Nie zdziwił się tym, gdyż przecież mocno uderzył w grunt. ~*O, Captain Obvious.*~ Po chwili zaś, mimo bólu, wstał on z ziemi, wziął swoją maszynę i ruszył w kierunku helikoptera.
Kiedy tak szedł, wyjął z kieszeni swój telefon i włączył go. (Mimo iż łeb go napierdalał.) Gdy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę, którą podała mu Andromeda, aby sprawdzić, gdzie teraz musi ~*Zmienić czas.*~ się udać. Po chwili na ekraniku zobaczył napis:
„Miejsce Przeznaczenia 22 – Granica Mołdawsko – Ukraińska".
„Im to chyba pomysły się kończą..." (DOKŁADNIE!) – Pomyślał Grzegorz, po czym wszedł do helikoptera i podszedł do klapy w której zwykle trzymał sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia.
Gdy był przy klapie, otworzył ją ~*Bo stanie przy niej jak debil nie wchodziło w grę.*~ i włożył tam swój sprzęt. Po chwili poszedł do kabiny pilota, usiadł na miejscu siedzącym, zapiął pasy i ruszył w kierunku granicy Mołdawsko – Ukraińskiej...
_______________________________________________
Rozdział XXII – Na granicy.
Kiedy po parunastu godzinach Grzegorz doleciał do granicy Mołdawsko – Ukraińskiej, ~*Na chuj przymiotniki wielką literą napisałam, do dziś nie wiem.*~ ujrzał tam zadziwiające pustki. (No kurwa oczywiście.) Grzegorz trochę się przeraził, gdyż to zwykle znaczyło coś złego. Po chwili, gdy już wylądował, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota, po czym poszedł do klapy w której trzymał swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia. Kiedy już tam był, otworzył klapę i wyjął swój sprzęt, po czym wyszedł z helikoptera. ~*Wkurwiają mnie te marne próby przedłużenia rozdziałów.*~ (Me too.)
Gdy był na zewnątrz, ruszył na środek granicy, gdyż tam znajdowało się Miejsce Przeznaczenia. Kiedy Grzegorz się tam znalazł, ustawił swój sprzęt. Już chciał nacisnąć przycisk, gdy usłyszał za sobą dźwięk ~*Święty, czyli głos Slade'a.*~ klaksonu. Oczywiście odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał autokar – widmo (nie był on prowadzony przez nikogo) ~*Jebłam, ale nie wiem, czemu. XD*~ jadący z ogromną prędkością wprost na niego. Chłopak był tak przerażony, że nie mógł się ruszyć, mimo iż (nie) chciał. Jednak, gdy było bardzo blisko zderzenia, udało mu się przemóc strach i odskoczyć w bok. ~*Kurwa :<*~ Po chwili autokar przejechał...
Grzegorz nadal był przerażony. Nie był on w stanie, aby na chwilę obecną zniszczyć Miejsca Przeznaczenia, jedynie mógłby sobie coś zrobić, ~*(Modlimy się o to.)*~ gdyż ręce mu się trzęsły. Po parunastu minutach, gdy stan Grzegorza polepszył się, chłopak podszedł do maszyny, uruchomił ją i odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ terenu. ~*Ach, ta nasza kochana niespójność.*~ Po wybuchu, Grzegorz podszedł do maszyny, która nie miała jak ucierpieć, gdyż była z tytanu (Czy przyszłe roczniki maturalne już to zapamiętały? To dobrze, bo za rok na maturze będzie o to przynajmniej dziesięć pytań.) i podniósł ją, po czym ruszył w kierunku helikoptera. Kiedy tak szedł, wyjął telefon i go włączył, po czym uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 23 – Indie, Nowe Delhi, Brama Indii."
„W końcu jakieś normalne miejsce..." – Pomyślał Grzegorz, po czym wszedł do helikoptera.
~*Kiedy jebnie limit tekstu?*~
(A co?)
~*Bo chcę do nowej części w medii jebnąć pewien zajebisty FanArt Slade'a, aby fani mogli się popodniecać.*~
(Już się boję, co na nim jest. ;_;)
~ *:D * ~
Kiedy tam się znalazł, podszedł do klapy w której zwykle przechowywany był jego sprzęt, po czym go tam włożył. Gdy to zrobił, poszedł do kabiny pilota, usiadł na miejscu siedzącym i zapiął pasy. Po chwili, ruszył w kierunku Nowych Delhi...
_______________________________________________
Rozdział XXIII – W helikopterze i pod Bramą Indii.
Po paru godzinach lotu, gdy Grzegorz był niedaleko Indii, zrobiło mu się ni stąd, ni z owąd słabo. ~*Widać poziom glukozy mu spadł.*~ Poczuł również, że chce mu się wymiotować. Czuł, jak jedzenie podchodzi mu do gardła. Na dodatek mocno bolał go brzuch. ~*Błagam, darujmy sobie te szczegółowe opisy. ;-; Dlaczego ja tak lubiłam to opisywać. ;-;*~ Chłopak włączył autopilota i chciał odpiąć pasy, jednak przez długi czas nie udawało mu się to, gdyż ręce mu się trzęsły. Po chwili, gdy odpiął już pasy, wybiegł z kabiny pilota i pobiegł do łazienki która była w helikopterze. (Bo to jest logiczne.) Gdy tam się znalazł, po chwili zwymiotował. Powtórzyło się to jeszcze cztery razy. ~*Dobrze, że nie razy sto.*~ Po chwili wyszedł on z łazienki. Był osłabiony. Nie miał sił, aby dalej prowadzić helikopter, więc położył się na zwykłym siedzeniu i po chwili usnął...
Godzinę później, gdy Grzegorz obudził się, czuł się lepiej. Czuł on również, że helikopter ~*i zmiana czasu*~ stoi na ziemi. (Bo to jest logiczne.) Wstał on więc z siedzenia i podszedł do klapy, w której był jego sprzęt. Kiedy do niej doszedł, (( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Ech... ;-;*~ otworzył ją i wyjął maszynę, po czym zamknął klapę i wyszedł z helikoptera.
Gdy był na zewnątrz, pod Bramą Indii, ujrzał, że w chwili obecnej była tam noc i pod bramą nikogo nie było. (No kurwa oczywiście.) Chłopak odetchnął z ulgą i zaczął ustawiać maszynę. Kiedy to zrobił, już chciał nacisnąć przycisk uruchamiający maszynę, jednak w tym momencie poczuł, że ktoś przystawia mu pistolet do głowy. ~*To pewnie Slade.*~ Grzegorz przestraszył się nie na żarty. Oczywiście odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał (mego byłego z dzieciństwa) swojego brata, czyli Dawida.
- DAWID?! Co ty tu robisz?! A w ogóle zostaw mnie w spokoju! – Powiedział Grzegorz.
- Nie zostawię cię. Chyba, że cię zabije. – Rzekł Dawid.
- Eh...Z tobą to rzeczywiście jak z dzieckiem. – Powiedział Grzegorz przewracając oczami.
Po tej rozmowie, Dawid chciał go zastrzelić, jednak Grzegorz był zwinniejszy. ~*Jebany Gary Stół.*~ Po godzinie, Dawidowi skończyła się cała amunicja w pistolecie. Gdy Grzegorz to zauważył, powiedział z kpiną w głosie:
- Oh, naszemu Dawidkowi skończyła się amunicja...Jaka szkoda...Nie będzie już zabijać...Haha...
(Diagnoza: Żłobek)
W tym momencie Dawid się maksymalnie wkurzył. Schował on swój pistolet i skoczył na Grzegorza. W tym momencie zaczęła się walka wręcz. Na początku wygrywał Dawid, gdyż kiedy był wkurzony, walka wręcz szła mu naprawdę bardzo dobrze, ~*Inneth?*~ lecz po parunastu minutach wygrał Grzegorz. Pchnął on Dawida w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ bramy oraz (spójność) miejsca pod nią. Dawid, który nie zdążył uciec, został wbity w ziemię. Po chwili, ujrzał on nad sobą Grzegorza, który powiedział:
~*- Slade jest bogiem. Zapamiętaj to sobie.*~
- Ze mną nie wygrasz. Zapamiętaj to.
Po czym odszedł.
Tymczasem, Dawid, po paru minutach bezsilnego leżenia podniósł się z ziemi i odszedł w swoim kierunku. (Jak gdyby nigdy nic.)
W tej samej chwili, Grzegorz wracał do helikoptera. Kiedy był niedaleko, wyciągnął z kieszeni swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 24 – Nowa Zelandia, Wellington, Ogród Botaniczny, pierwsza uliczka."
„Ważne, że nie jest to jakiś środek morza, czy coś..." ~*Szkoda :<*~ – Pomyślał Grzegorz, po czym wszedł do helikoptera.
Kiedy tam był, podszedł do odpowiedniej klapy i otworzył ją. Po zrobieniu tego,włożył tam swój sprzęt po czym odszedł do kabiny pilota. Kiedy tam był, usiadł na siedzeniu i zapiął (Leniacza) ~*Wyobraziłam to sobie. XD*~ pasy, po czym ruszył w kierunku Nowej Zelandii...
_______________________________________________
Rozdział XXIV – W Nowej Zelandii.
~*No kiedy jebie ten limit tekstu? ;-;*~
(. . .)
Kiedy po parunastu godzinach lotu, Grzegorz dolatywał do Nowej Zelandii, a dokładniej do Wellingtonu, ujrzał, że było tam normalnie. ~*Zdefiniuj to pojęcie, bo jak mówiłam, co kraj, to obyczaj.*~ Grzegorz miał szczyptę nadziei, że w końcu nie zdarzy się nic złego. Gdy po parunastu minutach wylądował przed Ogrodem Botanicznym, Grzegorz odpiął pasy i wstał z siedzenia, po czym wyszedł z kabiny pilota i podszedł do klapy z jego maszyną, po czym otworzył ją i wyjął sprzęt, po czym wyszedł z helikoptera. ~*Znowu mnie się mózg laguje, więc sorki za ewentualne komentowanie tylko od strony Reed. ;-;*~
Gdy był na zewnątrz, ujrzał, że w Ogrodzie Botanicznym nikogo nie było. Chłopak zdziwił się trochę tym widokiem, gdyż nie było to normalne. (W tym świecie było.) Jednak, mimo wszystko ruszył on w kierunku wejścia. Przeskoczył przez barierkę która znajdowała się obok kas i udał się na poszukiwanie pierwszej uliczki. ~*A ta zaraz po wejściu się nie liczy?*~ (Z tego wniosek, że nie.)
Kiedy ją znalazł, skręcił w jej kierunku. Gdy już to zrobił, udał się na jej środek, czyli do Miejsca Przeznaczenia. Po dojściu tam, ustawił on swoją maszynę i nacisnął przycisk odpowiedzialny za jej uruchomienie. Niestety, Grzegorz popełnił ten sam błąd, co kiedyś Andromeda. ~*Urodził się? A nie, sorki, to stało się już dawno.*~ Nacisnął on (")przypadkiem(") również przycisk, który doprowadzał do natychmiastowego wybuchu. W ułamku sekundy nastał wybuch, który rozniósł w pył ¾ uliczki ~*Kiedy ta niespójność się skończy? ;-;*~ (Pewnie nigdy. ;-;) i odepchnął Grzegorza, który nie zdążył uciec, w kierunku najbliższej ławki. Kiedy uderzył on w jej kant, syknął z bólu. Po paru minutach, gdy ból przeszedł, Grzegorz podniósł się z ziemi i podszedł do maszyny, po czym ją wziął.
Kiedy to zrobił, ruszył w kierunku wyjścia z Ogrodu Botanicznego. W czasie drogi, wyjął on z kieszeni swój telefon i włączył go. Gdy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 25 – Stany Zjednoczone, Nowy Jork, Bronx, środek Coop City."
„A tego to się nie spodziewałem podczas tej podróży..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu informacji.
Po paru minutach doszedł on do wyjścia. Kiedy wyszedł, podszedł do swojego helikoptera i do niego wszedł. Po zrobieniu tego, podszedł do odpowiedniej klapy i włożył tam swój sprzęt. Gdy to zrobił, udał się w kierunku kabiny pilota. Kiedy tam był, usiadł na siedzeniu, zapiął pasy i ruszył w kierunku Nowego Jorku...
(Ach, ta epicka akcja...)
_______________________________________________
Rozdział XXV – Coop City.
Kiedy po parunastu godzinach helikopter doleciał do Nowego Jorku, a dokładniej do Bronx, zatrzymał się niedaleko Coop City. ~*Sprowadź mi stamtąd limit tekstu. Ja chcę jebnąć ten FanArt. :<*~ Kiedy wylądował, Grzegorz odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po wyjściu, udał się do odpowiedniej klapy jego helikoptera i otworzył ją, po czym wyjął maszynę do niszczenia Miejsc Przeznaczenia. Kiedy to zrobił, zamknął klapę i wyszedł na zewnątrz.
Gdy zaś doszedł do Coop City, ujrzał, że było tam całkowicie pusto. (Standard)
„Brr...Normalnie jak w filmie „Życie po zagładzie ludzi."* ~*O, będzie przypis. A poza tym, mój ulubiony film z dawnych lat.*~ - Pomyślał Grzegorz widząc te pustkowia.
Jednak, nie przejął się on tym (W końcu takie pustkowia są całkowicie normalne.) i ruszył w kierunku środka miasta. Po znalezieniu się tam, nic nie zapowiadało, że może stać się coś niebezpiecznego. Chłopak ustawił więc pośrodku miasta swoją maszynę i uruchomił ją, po czym odbiegł na odpowiednią odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ terenu. (Ty ewidentnie nie poprawiałaś tego opka.) ~*Ja je pisałam, aby było.*~ (No comment.) Niestety, w tym momencie naruszony został również jeden z budynków który stał niedaleko. Po chwili, jedna ze spadających cegieł, uderzyła bardzo mocno Grzegorza w głowę. Po uderzeniu chłopak jęknął z bólu i osunął się nieprzytomny na ziemię... (TAK ZAJEBIŚCIE JAK BROTHER BLOOD?) ~*Nie.*~ (A, no fakt. Tylko Brother Blood umie efektownie mdleć.)
Godzinę później, gdy Grzegorz się obudził, strasznie bolała go głowa. Chłopak nie zdziwił się tym zbytnio, gdyż przecież dostał bardzo mocno cegłą w głowę. ~*Captain Obvious nigdy nie śpi.*~ Po chwili podniósł się on z ziemi i podszedł do swojego sprzętu, po czym wziął go i ruszył w drogę powrotną...
Kiedy tak szedł w kierunku swojego helikoptera, wyjął z kieszeni swój telefon i uruchomił przeglądarkę internetową. Po zrobieniu tego wszedł na odpowiednią stronę internetową. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 26 – Wenecja, początek Placu św. Marka."
„Eh...Przynajmniej nie jest to żaden szczyt czegoś tam." (Lepiej uniknąć hipernierealistycznych sytuacji.) – Pomyślał Grzegorz, po czym ruszył w kierunku powrotnym.
Gdy doszedł (( ͡° ͜ʖ ͡°)) do helikoptera, wszedł do niego i schował swój sprzęt do odpowiedniej klapy, aby mieć pewność, że nic mu się nie stanie. Kiedy to zrobił, poszedł do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili ruszył w kierunku W~*pierdolu*~enecji...
*"Życie po zagładzie ludzi" – To taki film, który leciał kiedyś na National Geographic. Obecnie można go znaleźć na YouTube. Pokazuje on, co działoby się ze światem,gdyby nie było na nim ludzi, tylko przyroda. ~*Swoją drogą, polecam ten film.*~
_______________________________________________
Rozdział XXVI – W helikopterze oraz spotkanie.
Po paru godzinach lotu w kierunku Wenecji, Grzegorzowi ni z tego, ni z owego, zrobiło się naprawdę słabo. ~*Znowu spadek glukozy...Meh.*~ Po chwili poczuł, że zaraz może zwymiotować. Czuł, że jedzenie, które jadł niedawno, jest już w jego przełyku. ~*No błagam, znowu te opisy? ;-;*~ Na dodatek bardzo mocno bolał go brzuch. ~*;_;*~ Chłopak myślał, że to przez to, że dnia poprzedniego za dużo się najadł na kolację. Oczywiście mimo tego, że trzęsły mu się ręce, włączył autopilota i odpiął pasy. Kiedy to zrobił wybiegł z kabiny pilota i pobiegł do łazienki. Gdy tam był, po chwili zwymiotował. Powtórzyło się to jeszcze osiem razy, (Pojemny ten jego żołądek.) po czym Grzegorz nie miał już, czym wymiotować. Oczywiście wyszedł on z łazienki. Nie czuł się on na siłach, aby dalej prowadzić helikopter. Położył się on, więc na normalnym siedzeniu. Po parunastu minutach leżenia, poczuł się lepiej.
Kilka godzin później, helikopter doleciał do Wenecji. Zatrzymał się on niedaleko Placu św. Marka. ~*Bo to jest możliwe bez ingerencji pilota.*~ Gdy już wylądował, Grzegorz wstał z siedzenia i ruszył w kierunku klapy, w której trzymał swój sprzęt. Po otwarciu klapy, wziął maszynę i wyszedł z helikoptera. Kiedy był na zewnątrz, podszedł do wejścia na plac. Po znalezieniu się tam, ustawił w odpowiednim miejscu maszynę. Już chciał ją uruchomić, gdy w tym momencie poczuł, że ktoś opiera swoją (snajperkę) głowę na jego ramieniu. Takie rzeczy robiła tylko Andromeda. Grzegorz od razu się odwrócił. Kiedy to zrobił, ujrzał...Andromedę.
- Andromeda? Co ty tu robisz? Nie powinnaś czekać na mnie przy 40 Miejscu Przeznaczenia? – Spytał zdziwiony Grzegorz.
- A no powinnam, ale Daniel zatrzymał się tu, aby kupić coś do jedzenia i do picia. No, a, że ja nie mogłam usiedzieć w miejscu, wyszłam z helikoptera i po chwili cię zauważyłam, więc podeszłam tu. – Odpowiedziała Andromeda.
Po chwili, Andromeda spytała:
~*- Czemu jeszcze nie zdechłeś?*~
- A, właśnie gdzie ostatnio byłeś niszczyć Miejsce Przeznaczenia?
~*- Niestety, nie we Francji. - Odpowiedział Grzegorz.*~
- W Coop City. – Odpowiedział Grzegorz.
- A kolejne zgaduję jest tu. – Powiedziała dziewczyna.
(
)
- No tak. Inaczej bym się tu nie zatrzymywał. – Rzekł chłopak.
- No, (CO TU ROBI TEN PRZECINEK?!) ~*Autokorekta...*~ (;-;) ...Ale ja już muszę iść. – Powiedziała Andromeda, po czym odeszła.
Kiedy Grzegorz został już sam, uruchomił maszynę, po czym odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozniósł w pył ¾ terenu. ~*Jebana niespójność.*~ Kiedy kolejne Miejsce Przeznaczenia przestało istnieć, Grzegorz podszedł do krateru i wziął swój sprzęt, po czym ruszył w drogę powrotną.
Gdy tak szedł, wyjął swój telefon z kieszeni i włączył go. Kiedy to zrobił, standardowo uruchomił swoją przeglądarkę internetową, po czym wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 27 – Środek Morza Czarnego." (Chociaż jeden rozdział będzie krótki.)
„SERIO? I jak ja to niby zniszczę?!" – Pomyślał Grzegorz wyłączając telefon.
Po tym wszedł do helikoptera i standardowo podszedł do odpowiedniej klapy i otworzył ją. ~*Jak gdyby nigdy nic.*~ Kiedy to zrobił, włożył tam swój sprzęt i zamknął klapę. Kiedy to zrobił,poszedł do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Gdy to zrobił,chcąc nie chcąc ruszył w kierunku Morza Martwego...
_______________________________________________
Rozdział XXVII – Nad Morzem Czarnym.
~ *Albo i nie będzie krótki.*~
(:-()
Kiedy Grzegorz tak leciał, w pewnym momencie poczuł gryzący w nos zapach. Oczywiście zdziwił się tym, gdyż nie był to ogień. ~*A skąd on mógł to wiedzieć?*~ Chłopak odpiął pasy, włączył autopilota i wyszedł z kabiny pilota aby sprawdzić co tam się dzieje. Po chwili poczuł, że się dusi. Zaczął on kasłać. Oczywiście, ciągle kaszląc, podszedł on do jednego z przycisków, który włączał wywietrzniki, gdyż chłopak nie chciał umrzeć. W ostatniej chwili udało mu się nacisnąć przycisk, po czym opadł nieprzytomny na podłogę... ~*Cholera. :<*~ (ALE TAK EFEKTOWNIE JAK BROTHER BLOOD?) ~*NIE KURWA!*~
Tymczasem, Patryk i Mateusz którzy wpuścili do helikoptera Grzegorza gaz, widząc, że ten leży nieprzytomny na podłodze, pomyśleli, że jest martwy. (Bo poczekanie było zbyt trudne.) Widząc to, Patryk powiedział do Mateusza:
- Niezły miałeś pomysł z tym gazem.
- Wiedziałem, że się uda. – Rzekł Mateusz.
- Jednak czasem twoje pomysły są naprawdę dobre. – Powiedział Patryk.
Po tej rozmowie, oboje weszli do wnętrza swego helikoptera.
Dwie godziny później, Grzegorz obudził się. ~*Z tego co wiem, to człowiek nie jest nieprzytomny przez tyle czasu.*~ Kiedy podniósł się z podłogi, usłyszał, że wywietrzniki nadal wietrzą wnętrze helikoptera. Jednak, teraz gaz nie był już duszący. Chłopak, po podniesieniu się z podłogi pomyślał:
„Co to było? Skąd tu się wziął ten gaz? Przecież nie mam tutaj nic co korzysta z gazu. Czyżby to wina Patryka i Mateusza?" (No a kogo niby?)
Jednak wrócił on do kabiny pilota.
Po chwili zaś okazało się, że helikopter doleciał już na środek Morza Czarnego. Grzegorz zaczął zastanawiać się, w jaki sposób może zniszczyć to Miejsce. W końcu wpadł on na pomysł. Podszedł on do klapy w której trzymał swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia po czym ~*się zabił.*~ wyjął go. Kiedy to zrobił, zszedł pod pokład.
Kiedy już się tam znalazł, odczepił drabinki od uchwytu po czym do tego samego uchwytu przyczepił swój sprzęt. Kiedy to zrobił, odłożył drabinki na bok i wszedł na pokład. Gdy się tam znalazł, udał się do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, za pomocą odpowiedniej dźwigni nacelował maszynę na środek morza. Po zrobieniu tego ustawił maksymalną moc i nacisnął odpowiedni przycisk. Po wykonaniu tego, dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ terenu. (I znowu ta jebana niespójność.) Po chwili z wody zrobił się słup, który wzniósł się, a po chwili opadł.
Po wykonaniu zadania, Grzegorz ponownie zszedł pod pokład. Kiedy tam był, odczepił swój sprzęt od uchwytów po czym przyczepił do nich drabinki. Gdy to zrobił, przed wejściem na pokład wyjął swój telefon i włączył go. Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po kolejnej chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 28 – Sudan, koniec Portu Sudan."
„W końcu coś normalnego." – Pomyślał Grzegorz wracając na pokład.
~*Spać mnie się chce...*~
Kiedy się tam znalazł, ~*I pić...*~ podszedł do odpowiedniej klapy i włożył do niej sprzęt. Kiedy to zrobił, ~*I mózg mnie się laguje...*~ poszedł do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, usiadł na miejscu siedzącym, zapiął pasy, wyłączył autopilota i ruszył ku Sudanowi...
_______________________________________________
Rozdział XXVIII – Pod wodą.
~ *Czujecie ten smród? To smród niepotrzebnie przedłużanych opisów.*~
Kiedy po parunastu godzinach Grzegorz doleciał do Portu Sudan*, (O, kolejny przypis.) ~*Nie. Przypisu nie ma, więc nie wiem, co tu robi ta gwiazdka.*~ zobaczył, że jest tam strasznie pusto. (Standard) Chłopak trochę się zaniepokoił, gdyż to zwykle znaczyło albo walkę z wrogami, albo coś innego niezbyt przyjemnego. Po paru minutach, gdy wylądował on, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Kiedy to zrobił, poszedł do klapy w której trzymał swój sprzęt. Gdy otworzył klapę, wyciągnął maszynę i wyszedł z helikoptera. ~*Ciągle nie mogę uwierzyć, jak bardzo zależało mi na słowach.*~
Po znalezieniu się na zewnątrz, ruszył w kierunku krańca Portu Sudan. Po parunastu minutach, gdy się tam znalazł, zaczął ustawiać swą maszynę. Po chwili, gdy chciał ją włączyć, usłyszał kroki. Naturalnie odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał ~*Najprzystojniejszą postać z uniwersum DC, czyli Slade'a.*~ swoich wrogów. W pewnej chwili, Patryk (włączył Caps Lock i) powiedział:
- GRZEGORZ?! TO TY JESZCZE ŻYJESZ?!
Po czym zwrócił się do Mateusza:
~*- Jak zrobić z papieru?*~
(- Nie wiem. A jak poprawnie telefon? - Odpowiedział Mateusz.)
- MATEUSZ!!! A mówiłeś, że ~*nie jesteśmy debilami!!!*~ ten gaz go zabije!!
- Sam nie lepszy. Zgodziłeś się na ten pomysł. – Rzekł Mateusz.
- Ej zaraz, zaraz. CZY TEN GAZ TO BYŁA WASZA SPRAWKA?! – Krzyknął Grzegorz.
- Tak. – Odpowiedzieli razem Patryk i Mateusz.
~*Jak Lisa tak próbowała, to potem ledwo tortury przeżyła. Ale, że ten FanFiction, w którym była, był mój, to przeżyła.*~
- Eh...Wy to naprawdę za wszelką cenę chcecie się mnie pozbyć... - Powiedział Grzegorz przewracając oczami.
Po tej rozmowie rozpoczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz. Jednak, po chwili wygrał Grzegorz. (No oczywiście.) Pchnął on Patryka w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który zrównał z Ziemią ~*Znowu niepotrzebna wielka litera.*~ ¾ terenu ~*I niespójność.*~ wraz z Miejscem Przeznaczenia.
- CO TY ZROBIŁEŚ?! – Krzyknął Mateusz.
(Nie dość, że głupi, to jeszcze ślepy.)
- Jak widzisz, wykorzystałem walkę z wami do zniszczenia Miejsca. – Odpowiedział Grzegorz.
- To nie koniec walki!! – Krzyknął Patryk wstając.
Po tej rozmowie ponownie zaczęła się walka. Jednak tym razem wygrali Patryk i Mateusz. Zepchnęli oni Grzegorza do wody...
Kiedy Grzegorz opadł na dno, (Bo wypłynięcie zaraz po wrzuceniu to zdolność nadprzyrodzona.) okazało się, że zbiornik wodny był naprawdę głęboki. Chcąc nie chcąc, Grzegorz zaczął płynąć ku górze. Jednak, w połowie drogi, zaczęło mu brakować powierza. Czuł, że jest bliski omdlenia, jednak płynął on dalej.
Gdy zaś był naprawdę blisko wypłynięcia, naprawdę brakowało mu powietrza. Naprawdę bardzo ciężko mu się płynęło, jego płynięcie ku górze graniczyło z cudem, ~*<Cicho płacze nad opisami.>*~ mimo iż nie ciągnął on za sobą nic, ani nikogo. Zaczęło również robić mu się ciemno przed oczami. Czuł także, jak jego serce coraz słabiej bije, a oczy powoli mu się zamykają. Czuł również, że jego siły powoli wyczerpują się. ~*<Cicho łka.>*~ Po chwili z powodu braku tlenu stracił on przytomność i opadł na dno... ~*Uff... ;-;*~
Dwie godziny później, (Z tego co wiem, człowiek tyle nie jest nieprzytomny.) Grzegorz obudził się. Kiedy otworzył oczy, ujrzał niebo, co znaczyło, że leży na lądzie. Słyszał również swoje powolne oddechy oraz słabe bicia jego serca. ~*<Łka głośniej.>*~ Czuł, że za chwilę może ponownie zemdleć. Nie mógł wstać, gdyż jego nogi odmawiały posłuszeństwa, więc jedyne co mu pozostawało, to leżenie na lądzie. Po chwili, odwrócił on głowę w bok. Nie zauważył on nikogo.
„Ktoś...ktoś mnie musiał wyciągnąć na powierzchnię...Ale kto? (aŁtoreczka) Przecież tu jest tak pusto..." – Pomyślał Grzegorz.
Po kolejnych dwóch godzinach, chłopak odzyskał siły, a jego stan polepszył się. Wstał on więc z ziemi i podszedł do swojego sprzętu po czym wziął go i ruszył w drogę powrotną...
Kiedy tak szedł, wyjął z kieszeni swój telefon, który o dziwo działał ~*No kurwa!~*~ i włączył go. Gdy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 29 – ~*Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich Putina i Gazu*~ Rosja, Moskwa, środek domu prezydenta." ~*Jej! Hipernierealistyczne sytuacje!*~
„Ich...Ich naprawdę pogięło..." – Pomyślał Grzegorz, po czym wyłączył telefon i schował go do kieszeni.
Po chwili doszedł on (( ͡° ͜ʖ ͡°)) do helikoptera. Kiedy tam się znalazł, podszedł do odpowiedniej klapy i schował tam swoją maszynę. Gdy to zrobił, wziął swoją torbę ~*A o tej torbie też nie było mowy.*~ i poszedł do łazienki się przebrać. Kiedy zaś po paru minutach wyszedł,odłożył torbę na miejsce i poszedł do kabiny pilota. Gdy się tam znalazł, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili ruszył on w kierunku ~*ZSRRPG*~ (Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich PG? xD) ~*. . .*~ Rosji...
_______________________________________________
Rozdział XXIX – W domu ~*Vladimira Vladimirovicza Putina*~ prezydenta.
Kiedy po parunastu godzinach lotu, Grzegorz dolatywał do stolicy Rosji, ujrzał, że jest tam normalnie. ~*W jakim sensie? Wiesz, Rosja to nie kraj, tylko stan umysłu.*~ Widywał takie widoki już dość często, więc tym razem nie przejął się tym. Kiedy po parunastu minutach wylądował niedaleko domu prezydenta Rosji, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Gdy to zrobił, podszedł do klapy w której zwykle trzymał swój sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia i wyjął go. Po zrobieniu tego, wyszedł z helikoptera. (Jak ja nienawidzę tego bezsensownego przedłużania rozdziałów...) ~*Rozumiem cię. ;-;*~
Po wyjściu, postanowił on dostać się do środka za pomocą tylnego wejścia, żeby nikt go nie zauważył. Kiedy po parunastu minutach znalazł się w środku, (Bo dom Putina, z tego, co widać, nie jest strzeżony.) mimo wszystko ukrywał się, aby nikt go nie zauważył. Po kolejnych parunastu minutach, znalazł się on pośrodku domu. Gdy tam był, odetchnął z ulgą. Było pusto. ~*No ależ oczywiście.*~ Podszedł on więc do środka domu i ustawił tam swą maszynę. Po chwili nacisnął on przycisk uruchamiający ją. Po kolejnej chwili dało się słyszeć huk, który zniszczył połowę podłogi. (Jest! Nareszcie spójność!) Po minucie, Grzegorz usłyszał kroki. Jako iż nie miał on się gdzie ukryć, wstrzymał oddech, przestał mrugać oczami i zaczął udawać posąg. ~*Kolejny?*~
Po chwili do miejsca zdarzenia przyszło parę osób, które akurat były w tym domu. Kiedy zobaczyli wielki krater po środku podłogi, zaczęli mówić między sobą:
- A co tu się stało?
- Nie wiem. Najwidoczniej coś wybuchło. Ale co?
- No właśnie nie wiadomo.
- Ej, a właściwie to co to za pomnik tam stoi? Chyba go wcześniej nie było...
- Może dostawili...
(Kurwa, kolejni debile.)
Po godzinie takiego gadania, Grzegorz, który udawał pomnik, poczuł, że zaraz zemdleje. ~*Mimo, iż powinien DAWNO ZDECHNĄĆ!*~ Brakowało mu powietrza, gdyż nie mógł odetchnąć. Czuł, jak jego serce coraz wolniej bije i zaraz może przestać pracować. ~*<Łka coraz głośniej.>*~ Na dodatek mocno mu kości zdrętwiały. Po chwili, ku jego szczęściu grupka osób sobie poszła. Grzegorz mrugnął oczami, w których zaczęła zbierać się woda i w końcu odetchnął. Po chwili zebrał on swój sprzęt i wyszedł oczywiście tylnym wyjściem. (Jakby nic się nie stało.)
Gdy był poza domem, wyjął z kieszeni swój telefon i go włączył. Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po minucie ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 30 ~*Jeszcze tylko dziesięć Miejsc...*~ (JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!) ~*Jaki zaciesz. xD*~ – Nigeria, Abudża, Katolicki Uniwersytet w Nigerii, środek korytarza."
„Eh...Pomysły im się kończą..." – Pomyślał Grzegorz po czym ruszył do helikoptera.
(Co ty nie powiesz...)
Kiedy już się w nim znalazł, podszedł do odpowiedniej klapy i włożył tam swój sprzęt.Gdy to uczynił, poszedł do kabiny pilota, usiadł na miejscu siedzącym i zapiął pasy. Po chwili ruszył ku Nigerii...
_______________________________________________
Rozdział XXX – Skradanie i niszczenie.
~*No kiedy pierdolnie ten limit tekstu? :<*~
(No comment)
Kiedy po parunastu godzinach lotu, Grzegorz doleciał do Nigerii, a dokładniej do Abudży. ~*A to zdanie mieć sens.*~ Wówczas kiedy dolatywał do Katolickiego Uniwersytetu w Nigerii, ponownie zastał spokój. (Standard) Przewrócił on oczami i pomyślał:
„Ja chcę aby się tu coś działo, a nie było tak spokojnie!"
~*A ja chcę, aby było jak najmniej gówna do analizy.*~
Po chwili doleciał do celu. Gdy wylądował przed uniwersytetem, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota, po czym ruszył do klapy w której był jego sprzęt do niszczenia Miejsc Przeznaczenia. Po otworzeniu jej, wyjął maszynę i poszedł do wyjścia. (Nie ma to jak co rozdział powtarzać ten sam akapit.)
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak wszedł do środka. W dostaniu się do miejsca które musiał zniszczyć, jeśli nie chciał zostać zauważony przez ludzi chodzących po korytarzach, musiał się skradać...
Kiedy zaś znalazł się blisko Miejsca, ujrzał tam mnóstwo osób. Skrył się on więc za jedną ze ścian, ~*która pojawiła się z dupy,*~ wziął w ręce swoje urządzenie i wycelował w odpowiednią stronę, (Hipokryta jebany. A (G)Andzi zabraniał tak robić.) po czym nacisnął przycisk odpowiedzialny za uruchamianie i wycelował. W tym momencie pośrodku korytarza utworzył się ogromny krater. W tej chwili, ludzie, którzy byli w miejscu zdarzenia, zaczęli szukać źródła zniszczenia.
Grzegorz, który nadal krył się za ścianą, bał się, że mogą odkryć, że to on zrobił. Po chwili strachu, grupka ludzi rozeszła się. (Od tak sobie.) Chłopak odetchnął z ulgą, po czym ruszył do wyjścia. W chwili gdy znalazł się poza uniwersytetem, wyjął z kieszeni swój telefon i włączył go. Po zrobieniu tego uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po wykonaniu tego ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 31 – Mali, Timbuktu, wejście do meczetu Djinguereber."
„LOL, ~*Ten skrót idealnie pasuje do opowiadań.*~ już umiejscawiają Miejsca Przeznaczenia w meczetach?" – Pomyślał ze zdziwieniem Grzegorz.
Po sprawdzeniu tego, wszedł do helikoptera i podszedł do odpowiedniej klapy. Gdy tam był, włożył swój sprzęt, po czym udał się do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, usiadł na siedzeniu, zapiął pasy i ruszył w kierunku Mali...
_______________________________________________
Rozdział XXXI – Pod meczetem.
~*Dobra, zmieniłam sobie nutę na pasującą do tego gówna, czyli "Everything Sucks", więc możemy dalej analizować. :>*~
Kiedy Grzegorz dolatywał już do Mali, a dokładniej do Timbuktu, przed meczetem Djinguereber ujrzał jak zwykle spokój. (Czyli w znaczeniu muzułmanów ktoś krzyknął "ALLAH AKBAR" i się wysadził?) Chłopak trochę się tym zirytował. Jednak, mimo tego ujrzał również, że pod meczetem i w obrębie 10 km nikogo nie ma. ~*No ależ oczywiście.*~ Odetchnął on z ulgą, gdyż wiedział, że nikt mu nie będzie przeszkadzał. Kiedy doleciał do celu, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po wykonaniu tego podszedł do klapy i otworzył ją. Kiedy to uczynił, wyjął swą maszynę i ruszył do wyjścia.
Gdy był poza helikopterem, ujrzał, że jest tuż pod meczetem. Ustawił on więc swoje urządzenie pod wejściem. Już chciał on nacisnąć przycisk, gdy nagle zakręciło mu się w głowie. ~*Znowu spadek glukozy? Boooże, Grzegorz, śniadania trzeba jeść!*~ Poczuł on również, że robi mu się słabo. Nie był on w chwili obecnej na siłach, aby zniszczyć Miejsce Przeznaczenia, więc usiadł pod meczetem i zaczął czekać, aż mu się polepszy. W poczekaniu myślał on:
„Coś złego się ze mną dzieje...Najpierw dwa razy chciało mi się wymiotować, a teraz to..."
Po godzinie, gdy Grzegorzowi polepszyło się, wstał on z ziemi i podszedł do maszyny. Kiedy to zrobił, nacisnął przycisk odpowiedzialny za uruchamianie maszyny i odbiegł na odpowiednią odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który rozniósł w pył ¾ terenu. (No nie. Znowu te niespójności? ;-;) Chłopak podszedł po chwili do sprzętu i uniósł go, po czym wszedł do helikoptera. Gdy chciał odłożyć maszynę na miejsce, zadzwonił jego telefon. Dzwonił do niego jego dawny kolega. Podczas rozmowy, Grzegorz przez ~*debilizm*~ roztargnięcie odstawił sprzęt w nieodpowiednie miejsce, czyli gdzieś przy zamkniętych już drzwiach.
Kiedy skończył on rozmawiać z kolegą, włączył przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 32 – Etiopia, Addis Abeba, szczyt góry Entoto."
„Eh...Przynajmniej nie jest to jakaś kałuża, czy cuś..." – Pomyślał Grzegorz.
Po chwili wszedł on do kabiny pilota i usiadł na siedzeniu. Kiedy to zrobił,zapiął pasy, a po chwili siedzenia ruszył w kierunku Etiopii...
_______________________________________________
Rozdział XXXII – Spadek
Kiedy po kilkunastu godzinach Grzegorz doleciał do Etiopii, ujrzał, że w chwili obecnej była tam noc. ~*To zaczyna robić się wkurwiające.*~ Odetchnął on z ulgą, bowiem wiedział, że nikt nie przyleci na miejsce i nie będzie zadawać zbędnych pytań. Jednak, gdy doleciał do Góry Entoto, musiał wylądować przed nią. Po wylądowaniu zaś, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Kiedy to zrobił, standardowo podszedł do klapy aby wyjąć swój sprzęt. Jednak, gdy ją otworzył, nie ujrzał maszyny. Grzegorzowi z przerażenia aż się ciemno przed oczami zrobiło.
(
)
„Nie...Gdzie jest to przeklęte urządzenie?!" – Pomyślał
Po chwili zaś, ujrzał, że stoi ono pod drzwiami. ~*Obok niego pewnie była zmiana czasu.*~ Chłopak odetchnął z ulgą. Wziął maszynę i wyszedł z helikoptera...
Po znalezieniu się na zewnątrz, podszedł do Góry Entoto i zaczął wraz ze swym sprzętem wspinać się na jej szczyt. Niestety, w połowie drogi ześlizgnął się on i wraz ze sprzętem zaczął lecieć w dół. (I dobrze mu tak.) Po chwili uderzył on bardzo mocno w ziemię i od mocnego uderzenia zemdlał...
Godzinę później, gdy Grzegorz obudził się, poczuł, że bardzo mocno boli go całe ciało. Mimo bólu, wstał on z ziemi. ~*Widać zajebistość Slade'a roznosi się w powietrzu.*~ Nie mógł się teraz wspinać, więc postanowił wykorzystać inny sposób na zniszczenie Miejsca. Wszedł on więc do helikoptera i poszedł do kabiny pilota aby włączyć autopilota. Po zrobieniu tego, podszedł do drzwi wyjściowych i zaczął czekać, aż helikopter podleci do szczytu góry... (Gdyby ten debil wcześniej o tym pomyślał, rozdział byłby krótszy.)
Po parunastu minutach, gdy helikopter był obok szczytu, Grzegorz otworzył drzwi, wziął swój sprzęt i nacelował go na górę. Po chwili nacisnął przycisk uruchamiający machinę i wycelował. W tym momencie dało się słyszeć huk, który zrównał z ziemią ¾ terenu. ~*Znowu te niespójności...Meh.*~
Chłopak ze spokojem więc, po wykonaniu zadania, zamknął drzwi i podszedł do klapy w której przechowywał swój sprzęt, po czym włożył go tam. Gdy to zrobił, jako iż dziś nie miał już sił, aby dalej prowadzić helikopter, położył się na siedzeniu. (Leń) Po chwili włączył telefon i uruchomił przeglądarkę internetową. Następnie wszedł na odpowiednią stronę internetową. Po kolejnej chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 33 – Uzbekistan, najmniejszy bank."
Chłopak po sprawdzeniu tego wyłączył telefon i niechętnie zwlókł się z siedzenia, aby nakierować helikopter na odpowiedni lot. ~*L-E-Ń*~ Kiedy to zrobił, wrócił na normalne siedzenie i położył się. Po chwili, jako iż był już śpiący, bo od paru nocy nie spał, tylko pilotował helikopter, usnął...
(Jakim cudem on jeszcze żył?!)
~*Gary Stu...*~
(A, no tak.)
_______________________________________________
Rozdział XXXIII – W banku.
Grzegorza zbudził dźwięk jego telefonu. Jednak był to dźwięk SMSa. Chłopak po otworzeniu oczu, widział jeszcze wszystko jak przez mgłę, bo był nierozbudzony. ~*Ja jak jestem nierozbudzona, to nie widzę wszystkiego jak przez mgłę. Hipernierealistyczne sytuacje to coś, co kochamy.*~ Chwycił on więc telefon i sprawdził od kogo był SMS. Był on od Andromedy. Grzegorz od razu go otworzył. Treść była taka:
„Grzegorz no, kiedy będziesz?!"
Chłopak westchnął, po czym pomyślał:
„Ona to zawsze taka niecierpliwa..."
Po czym odpisał na SMSa. Jego odpowiedź wyglądała tak:
„Nie wiem...Zostało mi jeszcze 8 ~*(JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!)*~ Miejsc Przeznaczenia..."
Po czym wysłał. Kiedy to zrobił, wstał aby zobaczyć gdzie już jest. Okazało się, że dolatywał do najmniejszego banku w Uzbekistanie. Po chwili, gdy helikopter wylądował, Grzegorz podszedł do klapy w której przechowywał swój sprzęt i wyjął go. Po wykonaniu tego wyszedł na dwór...
Kiedy tam był, ku swojemu zdziwieniu, ujrzał, że bank był zamknięty. Postanowił on więc znaleźć jakąś szparę czy coś, aby się tam dostać. Po chwili poszukiwań, ujrzał jakieś strasznie wąsko uchylone okno. ~*No oczywiście.*~ Postanowił on przecisnąć się przez szparę. Sprzęt o dziwo przeszedł bez szwanku, trudniej jednak było z Grzegorzem. Wciągnął on więc brzuch najbardziej jak się dało i zaczął przeciskać się przez szparę. Po parunastu minutach, gdy chłopakowi z powodu, że nie mógł odetchnąć, bo cała robota poszłaby na marne zaczęło robić się ciemno przed oczami, udało mu się przecisnąć. (No do cholery!) Po chwili opadł on bezwładnie na ziemię. Resztkami sił przekręcił się na plecy i zaczął spoglądać w sufit. Nie miał on siły aby wstać. Na szczęście w banku nie było nikogo, więc nikt go nie zobaczył. ~*Bo przeszkadzanie naszemu Gary Stół to skandal.*~
Po parunastu minutach, gdy Grzegorz odzyskał siły, podniósł się z ziemi i wziął swój sprzęt, który leżał koło niego. Po chwili ruszył on w drogę ku Miejscu Przeznaczenia.
Po znalezieniu się w odpowiednim miejscu, ustawił on swój sprzęt i uruchomił go. Po wykonaniu tego, odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ banku. (Przestańmy komentować niespójności, bo one są nagminne.) Dzięki temu, Grzegorz miał ułatwione wyjście. Wziął on więc swój sprzęt i ruszył w drogę powrotną...
W połowie trasy, wyjął on z kieszeni swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 34 – Mogadiszu, szczyt Narodowego Uniwersytetu Somalijskiego."
Kiedy chłopak to ujrzał, pomyślał:
„Oni chyba nienawidzą uniwersytetów. To już drugi w kolejce. ~*Wolałabym morze.*~ Boję się, gdzie będzie 35 Miejsce Przeznaczenia..."
Po tych rozmyślaniach, ruszył on w dalszą drogę do helikoptera. Kiedy zaś po parunastu minutach się w nim znalazł, podszedł do odpowiedniej klapy i włożyłtam swój sprzęt. ~*Kiedy tak to czytam, coraz bardziej mózg mnie się laguje. To źle świadczy o jakości tego opka.*~ Po wykonaniu tego poszedł do kabiny pilota i usiadł nasiedzeniu. Po zrobieniu tego zapiął pasy, a po chwili ruszył w kierunku Mogadiszu...
_______________________________________________
Rozdział XXXIV – Dziura w dachu.
Kiedy po parunastu godzinach Grzegorz dolatywał do Mogadiszu, pomyślał:
„Trochę mnie już nudzi to niszczenie Miejsc Przeznaczenia. Ale cóż, kto nie próbuje, ten nie ma."
~*Nareszcie ktoś mnie rozumie!*~
Po chwili zaś dolatywał do Narodowego Uniwersytetu Somalijskiego. Wylądował on przed uniwersytetem, gdyż podejrzewał, że na szczycie może się stać coś takiego, przez co później trudno mu będzie dostać się ponownie po helikopter. (Przynajmniej choć raz myśli.) Gdy już wylądował, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po zrobieniu tego podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął swój sprzęt. Kiedy to wykonał, wyszedł na zewnątrz.
Po wyjściu, wszedł on do uniwersytetu. Kiedy to zrobił, odetchnął z ulgą. W środku było pusto. Chłopak ruszył, (CO TU ROBI PRZECINEK?!) więc w kierunku klapy którą wychodziło się na dach. Po kilkunastu minutach znalazł takową. ~*Oczywiście wzięła się z dupy, nie zapominajmy.*~ Oczywiście przystawił on drabinę która była niedaleko i ruszył na dach.
Po znalezieniu się tam, w odpowiednim miejscu ustawił swoje urządzenie i nacisnął przycisk, które je uruchamiało. Po chwili, chłopak odbiegł na odpowiednią odległość. W tym momencie dało się słyszeć huk, które wysadził ¾ dachu. Niestety, dziura w dachu zrobiła się również w miejscu, w którym stał Grzegorz, przez co zleciał on na sam dół uniwersytetu. (I dobrze mu tak.) Po chwili, od bardzo mocnego uderzenia w podłogę, zemdlał...
Godzinę później, gdy chłopak obudził się, poczuł, że najbardziej boli go głowa. Nie zdziwiło go to, gdyż pamiętał, że właśnie w głowę uderzył się najmocniej. ~*Captain Obvious niedługo straci pracę.*~ Mimo bólu, wstał on z podłogi po czym wziął swój sprzęt i wyszedł z uniwersytetu. Kiedy to zrobił, przy powrocie do helikoptera wyjął on z kieszeni telefon i włączył go. (Mimo, iż łeb go napierdalał.) Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Gdy to zrobił, ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 35 – Afganistan, Kabul, Muzeum Narodowe Afganistanu, wejście."
Chłopak po przeczytaniu tego przewrócił oczami, po czym wszedł do helikoptera.
Po znalezieniu się tam, podszedł on do odpowiedniej klapy i schował w niej maszynę. Po zrobieniu tego poszedł on do kabiny pilota i usiadł na siedzeniu.Po zapięciu pasów, ruszył w kierunku Afganistanu... ~*Szkoda, że nie Wietnamu.*~
_______________________________________________
Rozdział XXXV – Przy wejściu do Narodowego Muzeum Afganistanu.
Po kilkunastu godzinach nudnego lotu, Grzegorz zaczął zastanawiać się:
„Ciekawe co teraz robi Andromeda...Może do niej zadzwonię..."
Po czym włączył autopilota i wyjął z kieszeni telefon. Kiedy to zrobił włączył go i wybrał numer Andromedy, po czym przyłożył słuchawkę do ucha. Po chwili dało się słyszeć (jęki dochodzące ze słuchawki. ( ͡° ͜ʖ ͡°)) ~*Ech...Co ja się z tobą mam...*~ (No co? Ubarwiam to opko. xD) głos Andromedy, która mówiła:
- Tak?
- To ja Andromedo. Chciałem spytać jak tam twoje życie i co teraz robisz. – Odpowiedział Grzegorz.
(- ( ͡° ͜ʖ ͡°) z Danielem. ( ͡° ͜ʖ ͡°))
- Moje życie to tak jak zwykle, czyli dobrze, a w chwili obecnej strasznie się nudzę. (I boli mnie dupa. ( ͡° ͜ʖ ͡°)) – Rzekła dziewczyna.
- Ja lecę do kolejnego Miejsca Przeznaczenia. – Powiedział chłopak.
- A gdzie teraz musisz lecieć? – Spytała zaciekawiona Andromeda.
- Do Afganistanu. – Odpowiedział Grzegorz.
- Aa...A ile ci zostało tych Miejsc? – Spytała dziewczyna.
- Łącznie z tym do którego lecę, to sześć. ~*(JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!)*~ – Odpowiedział chłopak.
Później pogadali oni sobie jeszcze trochę, po czym połączenie zakończyło się. W tym momencie Grzegorz poczuł, że helikopter ląduje. ~*Znowu hipernierealistyczna sytuacja.*~ Po wylądowaniu zaś odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po zrobieniu tego, podszedł do klapy w której miał swoje urządzenie, po czym wyciągnął je. Kiedy to uczynił wyszedł na zewnątrz.
Po wyjściu na dwór, okazało się, że helikopter wylądował niedaleko wejścia do muzeum. (Bo po co utrudniać życie Garemu?) Grzegorz podszedł więc do drzwi i zaczął ustawiać swój sprzęt. Po chwili, gdy chciał uruchomić maszynę, usłyszał kroki. Naturalnie odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał...Patryka i Mateusza.
- Eh...A myślałem, że będę miał od was spokój... - Powiedział zirytowany tym widokiem Grzegorz.
- Za dużo marzysz. – Rzekł Patryk.
~*To akurat prawda.*~
- Oj, odczep się. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrał Grzegorz. Pchnął on Mateusza w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ (O, a może te maszyny wysadzają daną ilość terenu losowo?) ~*W prologu było sprecyzowane, że tylko połowę.*~ terenu.
- Co ty zrobiłeś?! – Krzyknął Patryk.
- Wykorzystałem walkę z wami do zniszczenia Miejsca. – Odpowiedział z szyderczym śmiechem Grzegorz.
- Jeszcze się policzymy! – Krzyknął Mateusz po czym wraz z Patrykiem odszedł.
(Ach, to przedszkole.)
Grzegorz również zebrał się do drogi powrotnej. Wziął on swój sprzęt i przed pójściem włączył telefon. Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po kolejnej chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 36 – Norwegia, Oslo, koniec lotniska." ~*Dajcie wreszcie jakieś morze!*~
„W końcu jakaś normalna lokacja..." – Pomyślał Grzegorz, po czym ruszył do helikoptera.
Kiedy tam był, podszedł do odpowiedniej klapy i włożył tam swój sprzęt. Kiedy to zrobił, poszedł do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili ruszył w kierunku Norwegii...
_______________________________________________
Rozdział XXXVI – W Oslo.
Kiedy po kilkunastu godzinach lotu Grzegorz dolatywał do Norwegii, a dokładniej do Oslo, ujrzał tam tłoki. ~*Ła, w końcu ksztyna oryginalności.*~ Trochę się tym zdenerwował, gdyż wiedział, że znów ktoś się przyczepi do tego, co on zrobił (Chyba zrobi.) z lotniskiem. Jednak, gdy dolatywał do lotniska, ujrzał, że było tam pusto. Odetchnął on z ulgą. Po chwili zaś, wylądował...
Gdy już jego helikopter znalazł się koło lotniska, Grzegorz odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po zrobieniu tego, podszedł on do odpowiedniej klapy i otworzył ją. Kiedy to zrobił, wyjął sprzęt, zamknął klapę i ruszył do wyjścia. ~*Jakby ten akapit wyrzucić, to nic by to nie zmieniło.*~
Po znalezieniu się na zewnątrz, ujrzał, że lotnisko było zamknięte. Postanowił on poszukać jakieś niedomkniętej klapy, czy czegoś takiego. Po chwili poszukiwań, ujrzał on jakąś niewielką dziurę w ścianie. (No kurwa warum nicht.) Przełożył on więc przez nią swój sprzęt, co udało się, ~*Bo dlaczego nie.*~ po czym zaczął przeciskać się przez dziurę, co nie było łatwe, gdyż była ona dość wąska. Po parunastu minutach zmagań, Grzegorzowi udało się przedostać na lotnisko. Oczywiście podniósł się on z podłogi i wziął swój sprzęt, po czym ruszył na koniec lotniska.
Gdy się tam znalazł, w odpowiednim miejscu ustawił swój sprzęt i uruchomił go. Po chwili odbiegł na bezpieczną odległość. W momencie gdy on odbiegł, dało się słyszeć huk, który zrównał z ziemią ¾ lotniska. Grzegorz miał dzięki temu ułatwioną drogę powrotu. Wziął on więc swój sprzęt i wyszedł z resztek lotniska. (A ta akcja była taka zajebista... <Ziew>)
W drodze powrotnej wyjął on z kieszeni telefon i włączył go. Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. W tym momencie ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 37 – Islandia, Reykjavik, Laugardalsvollur, trybuny."
Grzegorz po przeczytaniu tego, pomyślał:
„Laugarda co? Dziwna nazwa. Nie mogliby wymyślać łatwiejszych nazw?"
~*To Islandia, więc mają swój język i swoje nazwy, deklu.*~
Po chwili ruszył on jednak do helikoptera. Gdy już się w nim znalazł, podszedł do odpowiedniej klapy i włożył tam swój sprzęt. Kiedy to zrobił, poszedł do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. (Bo bezpieczeństwo to podstawa.) Po chwili ruszył w drogę ku Islandii...
_______________________________________________
Rozdział XXXVII – W helikopterze i na stadionie.
Po kilku godzinach lotu, Grzegorz poczuł, że ni z tego, ni z owego, zrobiło mu się naprawdę niedobrze. ~*Nosz...*~ Czuł, że za chwilę może zwrócić całe swoje wczorajsze jedzenie na podłogę. Na dodatek było mu bardzo słabo. Również okropnie mocno bolał go brzuch. ~*<Łka na całą bazę.>*~ (<Przytula>) Chłopak ledwo wytrzymywał z bólu. Włączył on więc autopilota, gdyż nie był w stanie kierować lotem helikoptera. Chciał on odpiąć pasy i wybiec do łazienki, jednak ręce mu się strasznie trzęsły i nie udawało mu się to. Nawet jakby wstał, to i tak by pewnie zaraz upadł, gdyż trzęsły mu się również nogi. ~*<Rozpacza nad swoją dawną mentalnością.>*~ Po chwili chłopak poczuł, że jeszcze chwila i zwróci jedzenie. Na dodatek zrobiło mu się naprawdę bardzo słabo. Po chwili oczy zaczęły mu zachodzić mgłą...Chłopak zaczął kolejną próbę odpięcia pasów. W momencie, gdy był już blisko zwymiotowania, udało mu się to. Kiedy był już wolny, wybiegł z kabiny pilota i pobiegł do łazienki. Po chwili, gdy już tam był, zwymiotował. Powtórzyło się to jeszcze parę razy. (Dobrze, że dokładnie nie opisywałaś tych rzygów.) ~*Weź ;_;*~ Po paru minutach chłopak wyszedł z łazienki. Czuł się słabo. Nie miał sił, aby kierować helikopterem. Położył się on więc na siedzeniu, a po chwili leżenia, zasnął...
Dwie godziny później, Grzegorz obudził się. Czuł się on już lepiej. Wstał więc z siedzenia, aby sprawdzić, gdzie jest. Gdy wyjrzał przez okno, ujrzał, że jest (No i, oczywiście, zmiana czasu.) już przed stadionem. Podszedł on więc do odpowiedniej klapy i wyjął z niej sprzęt. Po zrobieniu tego, wyszedł on z helikoptera...
Gdy był poza nim, ujrzał, że stadion był zamknięty. Chłopak zdenerwował się tym. Postanowił znaleźć jakąś niedomkniętą część tegoż stadionu. Po chwili znalazł jakąś niewielką barierkę w przejściu do stadionu. Przełożył on więc przez nią swój sprzęt i przeskoczył przez nią. ~*No ależ kurwa naturalnie.*~ Kiedy zaś doszedł do trybunów, gdy był pośrodku nich, podłoga między trybunami załamała się i Grzegorz zleciał w dół. (Chyba pora schudnąć, co nie, Grzegorz?) Kiedy spojrzał zaś w górę, ujrzał, że wyjście będzie trudne. Postanowił on więc podciągnąć się i wydostać na zewnątrz. Na szczęście, po paru nieudanych próbach, udało mu się to. Gdy był zaś na zewnątrz, zorientował się, że załamało się pod nim samo Miejsce Przeznaczenia.
„Ja to mam szczęście!" – Pomyślał Grzegorz, po czym wziął sprzęt i odszedł.
~*Co chcesz? W końcu jesteś Gary Stu.*~
Kiedy był niedaleko helikoptera, wyjął z kieszeni swój telefon i włączył go. Po chwili uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po kolejnej chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 38 – Kanada, Wyspa Wiktorii, pierwszy napotkany hotel."
„Oby następne Miejsce Przeznaczenia nie było na jakimś morzu..." ~*Chciałabym*~ – Pomyślał chłopak, po czym wszedł do helikoptera.
Gdy tam był, podszedł do odpowiedniej klapy i otworzył ją. Po zrobieniu tego włożył tam swój sprzęt i ruszył w kierunku kabiny pilota. Po znalezieniu się tam usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili ruszył w kierunku Kanady... (Fascynujące...)
_______________________________________________
Rozdział XXXVIII – Na Wyspie Wiktorii w pierwszym hotelu.
Kiedy po kilkunastu godzinach lotu, Grzegorz doleciał do Kanady, a po parunastu minutach do Wyspy Wiktorii. ~*Kolejne, niedokończone zdanie.*~ Gdy tam był, w pewnym momencie lotu ujrzał hotel. Oczywiście ucieszył się, że tak szybko mu to poszło. Naturalnie, jako iż to był pierwszy hotel na Wyspie Wiktorii, chłopak wylądował koło niego. Po zrobieniu tego, chłopak odpiął pasy i wstał z siedzenia, po czym wyszedł z kabiny pilota. Gdy to zrobił, podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt. Po wykonaniu tego, wyszedł z helikoptera. (Ach, ta epicka akcja. Jak na początku każdego rozdziału.)
Gdy już był poza nim, wszedł do hotelu. Po wejściu tam, ujrzał, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Nawet recepcjonistka. ~*Pewnie był tak bardzo nielubiany.*~ Chłopak udał się więc do czwartego pokoju, czyli do Miejsca Przeznaczenia. Gdy tam wszedł, ujrzał, że pokój był pusty. Chłopak zaczął się rozglądać.
W pokoju niedaleko wejścia był wieszak zrobiony z drewna. Obok wieszaka, stała średniej wielkości szafa na ubrania, również wykonana z drewna. (To znaczy, że nie był pusty.) ~*Pewnie przez to chujowe zdanie moja dawna ja chciała wyrazić, że nie było tam nikogo.*~ (A.) Po wejściu w głąb pokoju dało się zauważyć jedno łóżko, co znaczyło, że pokój był jednoosobowy. Niedaleko łóżka były drugie drzwi, prowadzące do łazienki. W łazience zaś była kabina prysznicowa, kibelek i lustro pod którym była śnieżnobiała umywalka. W pokoju, obok łóżka stał również drewniany stół, obok którego było jedno krzesło. Pokój posiadał również balkon. Był on niewielki i nic ciekawego na nim nie było. ~*Przyznaj się, moja dawna ja, nie chciało ci się opisywać balkonu.*~
Po rozejrzeniu się, Grzegorz postawił w odpowiednim miejscu swoją maszynę. Kiedy to zrobił, nacisnął przycisk uruchamiający sprzęt. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ¾ pokoju. W momencie, gdy Grzegorz chciał zebrać się do wyjścia, usłyszał kroki. Oczywiście pchnął on swoją maszynę pod łóżko, które jako jedno ocalało. (Żeby nasz Gary Stół mógł mieć ponownie ułatwione zadanie.) Po chwili do szczątek pokoju weszła recepcjonistka. Widząc, co tam się stało, spytała:
- Co tu zaszło, że wszystko jest poniszczone?
- Jakiś nastolatek wszedł tu i zaczął bawić się petardami, ale już uciekł. – Skłamał Grzegorz.
- Aa...No nic, ja już nic nie poradzę. Ważne, że nikomu nic się nie stało. – Powiedziała recepcjonistka, po czym wyszła.
~*Kurwa, czemu ci bohaterowie poboczni zawsze muszą być takimi debilami?*~
Grzegorz, przed wyjściem, wyjął z kieszeni swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 39 – Środek Morza Łaptiewów." ~*Przynajmniej przedprzedostatni rozdział będzie krótki.*~
„Eh...A myślałem, że darują..." – Pomyślał Grzegorz, po czym wziął swój sprzęt i wyszedł.
Kiedy po parunastu minutach znalazł się w helikopterze, podszedł do odpowiedniej klapy i schował tam swój sprzęt. Gdy to zrobił, udał się do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili, ruszył w kierunku Morza Łaptiewów... (W ogóle, skąd ta nazwa?) ~*Nie wiem. Pewnie ktoś po pijaku wymyślał.*~
_______________________________________________
Rozdział XXXIX – Niszczenie Morza Łaptiewów.
Kiedy po parunastu godzinach lotu, Grzegorz doleciał nad Morze Łaptiewów, postanowił wykorzystać swój stary sposób na niszczenie Miejsc Przeznaczenia położonych w takich miejscach. Włączył on więc autopilota, odpiął pasy i wyszedł z kabiny pilota. Po zrobieniu tego, podszedł on do odpowiedniej klapy, otworzył ją i wyjął swój sprzęt, po czym ruszył pod pokład. ~*Bo inaczej przecież nie dałoby się zniszczyć tego Miejsca.*~
Gdy się tam znalazł, podszedł do drabinek i odczepił je od uchwytów, po czym położył obok. Kiedy to zrobił, do uchwytów przyczepił swój sprzęt, po czym wszedł na pokład. Gdy tam był, ruszył w kierunku kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, za pomocą odpowiedniej dźwigni nakierował sprzęt na środek morza, po czym ustawił maksymalną moc sprzętu i za pomocą odpowiedniego przycisku, wycelował. Po chwili, ziemia pod wodą, wraz z Miejscem Przeznaczenia, została zniszczona. Na dodatek, z wody zrobił się słup, który na chwilę wzbił się w górę, po czym opadł. (Jaka zajebista akcja, nie ma co. No, ale ja też lubię analizować te rozdziały, bo są krótkie.)
W tym momencie, Grzegorz wyszedł z kabiny pilota i zszedł pod pokład. Po znalezieniu się w tamtym miejscu, odczepił od uchwytów swój sprzęt, który akurat się wsunął i przyczepił do nich (uchwytów) ~*Bo do czego innego?*~ drabinki. Po wykonaniu tego, wyjął ze swojej kieszeni telefon i włączył go. Po tym uruchomił przeglądarkę i po raz ostatni wszedł na odpowiednią stronę, aby sprawdzić położenie ostatniego Miejsca Przeznaczenia. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 40 – Środek Antarktydy." (Norma...)
„To tam powinna teraz czekać na mnie Andromeda..." – Pomyślał Grzegorz, po czym wziął swój sprzęt i wrócił na pokład.
Kiedy się tam znalazł, podszedł do odpowiedniej klapy i włożył tam swój sprzęt. Po wykonaniu tego, ruszył w kierunku kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po zrobieniu tego wyłączył autopilota i sam zaczął prowadzić helikopter w kierunku Antarktydy...
_______________________________________________
Rozdział XL – Przygoda na Antarktydzie.
~*To przedostatni rozdział, a limitu tekstu nadal nie ma. :<*~
(Nie martw się. Co najwyżej jebniesz ten FanArt w kolejnej analizie.)
Tymczasem, Andromeda z irytacją zaczęła zastanawiać się:
„Gdzie on jest? NO GDZIE ON JEST?!"
Zaś po kolejnych dwóch dniach, dziewczyna usłyszała taki dźwięk, jakby ktoś przeskakiwał ze swojego, na jej helikopter. Dziewczyna odwróciła się. Kiedy to zrobiła, ujrzała Grzegorza.
- No nareszcie! Ile można czekać! – Powiedziała Andromeda.
~*- Całą wieczność, pizdo. - Odpowiedział kulturalnie Grzegorz.*~
- Oj, nie narzekaj mi tu. Teraz trzeba zająć się niszczeniem ostatniego Miejsca Przeznaczenia. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, Grzegorz wziął sprzęt Andromedy i poszedł pod pokład. Kiedy się tam znalazł, odczepił drabinki od uchwytów i położył je z boku. Po zrobieniu tego, przyczepił on do uchwytów sprzęt Andromedy, po czym wrócił na pokład. Kiedy to zrobił, wraz z Andromedą chciał wejść do kabiny pilota i zniszczyć Miejsce. Jednak, w tym momencie, oboje usłyszeli taki dźwięk, jakby ktoś przeskakiwał ze swojego na ich helikopter. Odwrócili się oni. Gdy to zrobili, ujrzeli...~*Stefka*~ Patryka i Mateusza.
- No nie! To znów wy?! Dacie nam kiedyś spokój?! – Spytała z irytacją Andromeda.
(- Spierdalaj - Odpowiedzieli kulturalnie Patryk i Mateusz.)
- Tak, ale jak was wykończymy. – Odpowiedział Patryk.
- Było powiedzieć, że nigdy... - Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie rozpoczęła się walka. Szala zwycięstwa przelewała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Jednak, w pewnym momencie walki, Patryk zepchnął Andromedę z helikoptera. Dziewczynie nie udało się zatrzymać. Na szczęście, gdy już wypadła, chwyciła się za jedną część helikoptera... ~*A miałam taką nadzieję, że na koniec opka umrze. :<*~
Grzegorz, widząc to, zdenerwował się na Patryka i Mateusza. Bał się również, że przez nich stracił Andromedę na zawsze. ~*Liczyłam na to.*~ Teraz zaczęła się ponowna walka, jednak wygrywał Grzegorz, gdyż zdenerwował się za to, co oni zrobili Andromedzie. W pewnym momencie wypchnął ich z helikoptera. Patryk i Mateusz nie zdążyli chwycić się części helikoptera, przez co uderzyli w ziemię. Nie mieli oni żadnych szans na przeżycie. Zginęli na miejscu. (Jaj. <- Kropka neutralności.)
W tym czasie, Grzegorz wyjrzał z helikoptera. Po chwili zaś, ujrzał on Andromedę, która trzymała się metalowej części helikoptera. Za chwilę mogła spaść w dół. Patrzyła ona na Grzegorza z przerażeniem w oczach. Po chwili powiedziała ze strachem w głosie:
- Błagam...Pomóż...
Po chwili zaś, jej ręka ześlizgnęła się i dziewczyna zaczęła lecieć w dół. W tym momencie, zamknęła ona ze strachu oczy. Po chwili poczuła, że ktoś ją trzyma. Oczywiście otworzyła ona oczy. Kiedy to zrobiła, ujrzała, że trzymał ją Grzegorz. ~*Skomentuję to tak: Go home and die.*~ Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Po chwili chłopak wciągnął ją do helikoptera.
Kiedy Andromeda była już bezpieczna, powiedziała do Grzegorza:
- Tak się bałam...Tak się bałam...~*Ale niestety nie umarłam...*~
Grzegorz, widząc, że dziewczyna najwidoczniej ciągle się boi, przytulił ją. Po chwili poczuł łzy Andromedy na swoim ciele. Po chwili powiedział on do dziewczyny:
- Andromedo...Nie bój się...Już jesteś bezpieczna...Naprawdę...
Jednak dziewczyny przez długi czas nie dało się uspokoić. (Chociaż jedna, realistyczna sytuacja.) Po parunastu minutach, gdy przestała ona się bać, powiedziała do Grzegorza:
- Tak ci dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś...
- Oj, nie ma za co...Nie dopuszczę do tego, abyś zginęła... - Powiedział chłopak.
Po tej rozmowie, mimo iż zabili swoich wrogów, postanowili zniszczyć Miejsce Przeznaczenia, gdyż w każdej chwili ktoś mógł wykorzystać to, że nie jest ~*I znowu zmiana czasu...*~ ono zniszczone.
Po zniszczeniu go, Grzegorz zszedł pod pokład i odczepił sprzęt Andromedy od uchwytów i przyczepił do nich drabinki. Kiedy zaś to zrobił, wszedł na pokład i odłożył maszynę dziewczyny w odpowiednim miejscu. Po chwili oboje ruszyli w kierunku ich domu...
_______________________________________________
Rozdział XLI – Zagłada
~*Każdy normalny wiedział, że to opko tak się skończy, ale i tak, co za spoiler i to w tytule rozdziału.*~
Do domu Grzegorz i Andromeda wrócili dzień przed 13 kwietnia. (No ależ kurwa oczywiście.) Andromeda, kiedy zobaczyła, że był dopiero 12 kwietnia 2036 roku, powiedziała:
- I widzisz? Mówiłam, że zdążymy.
- No jednak miałaś rację. Ale teraz trzeba szybko zrobić maszynę, którą nakierujemy asteroidę na lot kolizyjny z Ziemią. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, oboje udali się do odpowiedniego pokoju i zaczęli budować maszynę. Skończyli ją po czterech godzinach, gdyż budowa wcale nie była taka łatwa, jak to się wydawało. ~*Dlatego skończyli ją tak szybko. To jest logiczne, czyż nie?*~ Kiedy skończyli oni budować, uruchomili maszynę i zaczęli czekać na efekty...
Następnego dnia, gdy Andromeda obudziła się, wszystko było jak zwykle normalne. (Ale to pojęcie na serio trzeba definiować, bo co kraj, to obyczaj.) Świat nie był zniszczony, tylko taki jak zwykle. Dziewczyna zaczęła obawiać się, że niszczenie Miejsc Przeznaczenia nie miało sensu i, że tylko stracili swój cenny czas, który mogliby przeznaczyć na budowanie różnych rzeczy. Jednak...
Po południu, Andromeda podczas grania na swoim komputerze stacjonarnym, ~*Burżuj. Co z tego, że mam laptopa i drona oraz kilka telefonów, z czego większość nie działa, ale ćśś?*~ w pewnym momencie ujrzała, że w całym mieszkaniu i na całym osiedlu padł prąd. W pewnym momencie dało się słyszeć huk. Dziewczyna na początku nie wierzyła, że w końcu udało im się spełnić ich marzenie. Krzyknęła ona więc do Grzegorza:
- Grzegorz! Znów testujesz maszyny na ścianach naszego domu?!
(SLADE? Co on tu robi?)
- Tym razem to naprawdę nie ja! – Odkrzyknął Grzegorz.
On również nie wierzył, że w końcu im się udało...
W pewnym momencie Andromeda, jako iż nie miała nic interesującego do roboty stanęła przed oknem i zaczęła oglądać świat. Kiedy już stanęła przed szybą, zamarła. ~*Szkoda, że nie zmarła.*~
Świat był całkowicie zniszczony. Ziemia stwardniała do tego stopnia, że nawet kopać się w niej nie dało. Po dawnych ulicach walały się zwłoki ludzi oraz śmieci. (I pewnie karaluchy, bo w końcu one są nieśmiertelne.) Bloki i inne domy, oprócz domu jej i Grzegorza ~*Oczywiście*~ były zniszczone...
Dziewczyna od razu krzyknęła do Grzegorza:
- Grzegorz! Chodź tu, tylko szybko!
- Idę! – Odkrzyknął Grzegorz.
Po chwili, gdy chłopak znalazł się już w pokoju Andromedy, zapytał:
(- A miałem nadzieję, że umarłaś...)
- Coś się stało, że mnie wołałaś?
- Chodź do okna, to zobaczysz... - Odpowiedziała dziewczyna.
Kiedy chłopak podszedł do okna, ujrzał za nim to samo co Andromeda. Nie mógł uwierzyć w to, że po tylu latach im się udało, ~*Grzegorz Antychryst by był przeszczęśliwy.*~ ale przecież to była prawda. (A może Brother Blood znowu bawił się w tworzenie iluzji? Jak możecie wierzyć tak prędko w to, co widzicie?)
Jego oraz Andromedy marzenie zostało spełnione...
KONIEC
~*Kurwa*~
_______________________________________________
Uch, przebrnęliśmy przez ten shit. To jest ostatnia analiza w takim formacie, aby go pożegnać i dlatego, że nie chciało mnie się już przebudowywać analizy, gdyż ponad połowa była zanalizowana oraz nie chciałam tracić komentarzy. Poza tym, ta forma analizy mnie i was męczyła. No, ale teraz, standardowo, mała analiza od nas:
~*W tym opku wkurzały mnie nierealistyczne sytuacje i błędy natury technicznej. No serio, zastanawiam się, dlaczego w każdym opku o Miejscach Przeznaczenia bohaterowie drugoplanowi muszą być takimi debilami. Co do natury technicznej, to wkurzała mnie, standardowa, zmiana czasu i to, że w prologu sprecyzowane było, że maszyny Grzegorza i Andromedy niszczą tylko pół terenu, a potem ni stąd, ni z owąd, pojawiło się trzy czwarte terenu.*~
(Mnie tu denerwowała natura techniczna. Serio, zmiana czasu była chyba najgorsza. Pisząc rozdziały należy zdecydować się na jeden czas i jego się trzymać, a nie przeplatać kilka czasów. Kolejnym problemem była niespójność. Przecież w prologu było, że te ich machiny niszczyły pół terenu, a nie trzy czwarte! Na dodatek widać, że to opowiadanie nie było potem sprawdzane, szczególnie po błędach autokorekty i zdaniach nie mających sensu.)
Wspólnie: Ale po porządnym przerobieniu, to opko mogłoby być czymś!
_______________________________________________
Wkrótce:
"Byłam monotematyczna, czyli "W drodze za marzeniami"."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top