Na chuj robić z tego opowiadanie rozdziałowe, czyli "Tajemnica".

Oceniają:

~* - Ja

* - Brother Blood

[] - Vega

To opowiadanie miało być zajebistą, paranormalną historią z klimatem, ale wyszło jak zwykle, czyli gafno. Poza tym, nadal nie rozumiem, dlaczego zrobiłam z tego opowiadanie rozdziałowe, skoro można by jebnąć je jako one-shot. 

~*Tak w ogóle, to czemu nie ma z nami Slade'a?*~

*Biedak po tym twoim ostatnim opku tak się załamał, że teraz zamknął się w izolatce i rozpacza w kącie nad twoją mentalnością.*

[Gratuluję, Ramoninth. -.-]

___________________________________

Prolog

Jednego razu, w Polsce ~*Kiedyś chciałam być tak oryginalna, że KAŻDE moje opowiadanie w głównej mierze działo się w Polsce. Teraz mam to w dupie.*~, żyli Grzegorz i Andromeda. Byli oni najlepszymi przyjaciółmi. [Zdanie pojedyncze, które mogłoby być złożonym ;_;] Od paru lat mieszkali ze sobą. *( ͡° ͜ʖ ͡°)* ~*No nie...Teraz ty? _-_*~ *:D*  Mieli oni wiele marzeń, jednak nie były one nierealne. Ich życie codziennie było takie samo, czyli monotonne. ~*Bo nie zaczęli wstawać o czwartej nad ranem.*~ *O nieee! Nie mów, że też grasz w niebieskiego wieloryba!* 

~*

............................................________
....................................,.-'"...................''~.,
.............................,.-"..................................."-.,
.........................,/...............................................":,
.....................,?......................................................,
.................../...........................................................,}
................./......................................................,:'^'..}
.............../...................................................,:"........./
..............?.....__.........................................:'.........../
............./__.(....."~-,_..............................,:'........../
.........../(_...."~,_........"~,_....................,:'........_/
..........{.._$;_......"=,_......."-,_.......,.-~-,},.~";/....}
...........((.....*~_......."=-._......";,,./'..../"............../
...,,,___.'~,......"~.,....................'.....}............../
............(....'=-,,.......'........................(......;_,,-"
............/.'~,......'-...................................../
.............'~.*-,.....................................|,./.....,__
,,_..........}.>-._...................................|..............'=~-,
.....'=~-,__......',.................................
...................'=~-,,.,...............................
................................':,,...........................'..............__
.....................................'=-,...................,%'>--==''
........................................_..........._,-%.......'
...................................,

*~  

Niestety. [CO TU ROBI KROPKA?!] Któregoś razu, coś zmieniło się. Na gorsze...


Grzegorz i Andromeda mieszkali na postkomunistycznym osiedlu. ~*Jak ja! I na dodatek ja mieszkam w najdroższym mieszkaniu na dzielni! #Szpan*~ Na początku nie przeszkadzało im to. Jednak, po paru latach, Grzegorz powiedział do Andromedy:

- Ciągle mieszkamy tylko na tym postkomunistycznym osiedlu. Wyprowadźmy się gdzieś do normalnego domu. [A co? Postkomunistyczne osiedla nie są normalne?] ~*Są, ale gdyby nie ta przeprowadzka, to opko by się nie rozkręciło.*~

- A stać nas na wyprowadzkę? – Spytała Andromeda.

- Przecież wiesz, że mam dużo pieniędzy i na dodatek zarabiam. – Odpowiedział Grzegorz. *O, sytuacja z dupy. Jak ja to kocham.*

- Aa...No w sumie racja... - Rzekła Andromeda.

Po tej rozmowie, Grzegorz wziął komputer i zaczął szukać jakiegoś nowego mieszkania. Po chwili znalazł jakąś tanią, AŻ ZA tanią willę. ~*DAM DAM DAAAM!*~ Oczywiście zawołał Andromedę. Gdy ta przyszła, pokazał jej co znalazł. Gdy dziewczyna się temu przyjrzała, powiedziała:

- No dobra, ale patrz na cenę. Willa za 100 zł? 

[

Kto ci sprzeda mieszkanie za tyle w dzisiejszych czasach?]

~*To opko nigdy nie było logiczne.*~

To AŻ ZA tanio jak na takie mieszkanie. To pewnie jakaś podpucha.

- Oj no nie przesadzaj. Co może się nam tam stać? – Rzekł Grzegorz. *Mogą was oszukać.*

- No w sumie jak chcesz kupić to ok, ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałam. – Powiedziała Andromeda.

Po tej rozmowie Grzegorz kupił willę. Następnego dnia mieli tam pojechać po klucze do mieszkania. ~*Szybko*~


Oczywiście zaczęli się oni pakować i poszli spać. Niestety, nie wiedzieli, co skrywa willa... *Pewnie niebieskiego wieloryba, który czeka na was w drzwiach. Skubany na sto procent wyszedł z gry, aby was zajebać.*

___________________________________  

Rozdział I – Przeprowadzka

Następnego dnia, Grzegorz i Andromeda wzięli walizki i wyszli po raz ostatni ze swojego dawnego mieszkania. Gdy to zrobili, udali się do samochodu i pojechali na odpowiednią ulicę, gdzie znajdował się ich nowy dom. *Nawet nie podasz zajebistej nazwy tej ulicy?* ~*Pewnie to była ulica Bez Nazwy. Jest taka, ale kij z tym, że to Bez Nazwy to jej nazwa. 

*~

Gdy tam dojechali, przed murem który otaczał willę zastali jej poprzedniego właściciela, który najwidoczniej już na nich czekał. Gdy zaś Grzegorz wraz z Andromedą wyszli z samochodu, właściciel willi dał im klucze do mieszkania. Po chwili przyjechała po niego taksówka, którą dawny właściciel willi odjechał. [Pewnie do Aperture Science, bo w końcu to opko jest taaakie logiczne...]


Tymczasem, Grzegorz i Andromeda weszli do swojego nowego domu. ~*Bo stanie przed nim jak debil byłoby głupie.*~ W środku nie było tak źle, jak na cenę tej willi.


Po wejściu widać było wieszak na ubrania, ~*CO TU DO CHUJA WYPRAWIA TEN PRZECINEK?!*~ oraz krzesło. *O, ktoś uzależniony od Tibii miałby broń masowej zagłady.* Niedaleko wieszaka były schody na piętro. Naprzeciwko schodów było wejście do kuchni, w której wszystko było śnieżnobiałe. Po wejściu po schodach dało się zobaczyć cztery pokoje. W dwóch z nich były zwykłe pokoje w których znajdowało się łóżko, szafa itd. [Ambitny opis, ni ma chuja.] W trzecim była łazienka, a w czwartym toaleta.


Gdy Grzegorz i Andromeda rozejrzeli się, zaczęli się wypakowywać.


Przez pierwsze dwa tygodnie nie działo się praktycznie nic, co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na życie obojga. *Niebieski wieloryb nadal się ukrywał.* Niestety, po tych dwóch tygodniach zaczęły dziać się dziwne rzeczy...    


[Czemu te rozdziały są takie krótkie?]

~*Nie miałam pomysłu na akcję.*~

[... <- Kropki facepalma.]

___________________________________  

Rozdział II – Dziwne zjawiska i drzwi.    

Od trzeciego tygodnia ich pobytu, zaczęły się dziać naprawdę dziwne rzeczy...


Grzegorz i Andromeda na początku zaczęli słyszeć różne głosy. ~*Zbiorowa schizofrenia?*~ Później doszło do tego, że sprzęty elektroniczne samoistnie włączały się i wyłączały. [Wielki Elektronik tu był.] Telefon Andromedy czasami samoistnie włączał losową piosenkę. *Pewnie Darude - Sandstorm.* Na dodatek wszystko co mogło – lewitowało.


Najbardziej tego bała się Andromeda. Czasem bywały takie dni, że przez cały czas siedziała ona przytulona do Grzegorza i ze strachem patrzyła na to, co się dzieje. ~*A mogła po prostu zamknąć oczy.*~ Czasem, w nocy, dziewczyna słyszała różne głosy oraz rzeczy w jej pokoju lewitowały. *No co ty nie powiesz...* Andromeda czasem była tak przerażona, że nie mogła wstać. Jednak, bywały noce, gdy wybiegała ona ze swojego pokoju i szła do Grzegorza. Gdy pierwszy raz tak się zdarzyło, dziewczyna po wejściu do jego pokoju powiedziała:

- Grzegorz...Mogę dziś z tobą spać? Znów słyszę te głosy i na dodatek rzeczy w moim pokoju lewitują... ~*Dragi nadal trzymają, jak widać.*~

- Znów? Ale jak się tego boisz, to możesz... - Odpowiedział zaspanym głosem Grzegorz.

Przez następne noce, gdy tak się działo, Andromeda po prostu wchodziła do pokoju Grzegorza, kładła się na łóżku obok niego *( ͡° ͜ʖ ͡°)* ~*...*~ i zasypiała.


Od któregoś dnia, Grzegorz zaczynał podejrzewać, że ich dom jest po prostu nawiedzony. 

[

]

Wezwał on egzorcystę. Niestety, okazało się, że to nie z powodu nawiedzenia. Nie wiedział on więc co począć. *ZABIJ SIĘ.*


Któregoś razu, gdy Andromeda przechodziła obok schodów, ujrzała drzwi. Były one metalowe, co było dziwne, gdyż żadne inne drzwi w tym domu nie były metalowe. Dziewczyna otworzyła je...    

*I zobaczyła niebieskiego wieloryba!*

[Co ty z tym masz?]

*W końcu jest na to taki hype, że ja też muszę tym spamić.*

___________________________________  

Rozdział III – Dziwne znalezisko.

Gdy to zrobiła, ujrzała ciemny korytarz. Były tam schody, które prowadziły w dół. ~*A niby gdzie miały prowadzić?*~ Nigdzie zaś nie było włącznika światła. Po chwili Andromeda usłyszała głosy, które mówiły:

- Nie rób tego!

- Nie idź tam!

- Nie schodź...Zostań...

- Będziesz tego żałować...

*- Niebieski wieloryb cię zabije! 

A nie, to tylko ja bym tak jej powiedział. x'D*

Jednak dziewczyna postanowiła zejść na dół. [Bo była głupia.] Nie chciała wracać po latarkę, bo Grzegorz mógłby coś podejrzewać. Oczywiście ruszyła ona w dół. Im była niżej, tym coraz mocniej czuła smród. Po parunastu krokach od smrodu dziewczynie zakręciło się w głowie. Po chwili poczuła, że upada, a oczy same jej się zamykają... ~*Mamy pierwszą zmianę czasu! Jeee! -.-*~


Po parunastu minutach, gdy Andromeda obudziła się, zobaczyła, że nadal leży ~*KURWA!*~ sama na schodach. Gdy wstała, mimo wszystko postanowiła iść w dół. *Bo była idiotką.* Gdy po chwili doszła, mimo iż było ciemno, ujrzała drzwi. One także były z metalu. Gdy dziewczyna je otworzyła, ujrzała światło. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do światła ~*GDZIE JEST PRZECINEK?!*~ które wydobywało się z pochodni, dziewczyna ujrzała...katakumby.

[

]

„CO? Katakumby pod willą?" – Pomyślała ze zdziwieniem.

Oczywiście zaraz wybiegła, aby powiedzieć Grzegorzowi o znalezisku. Kiedy była już w mieszkaniu, zaczęła szukać Grzegorza. Gdy go znalazła, powiedziała:

- Grzegorz, Grzegorz, Grzegorz! Chodź zobaczyć, co znalazłam!

- No dobra, jak to jest coś ciekawego... - Powiedział Grzegorz, po czym poszedł za Andromedą.

Kiedy znaleźli się już w ciemnym korytarzu, Grzegorz powiedział:

- Ale tu ciemno...I na dodatek coś tu strasznie śmierdzi.

- No...Niestety nie ma tu żadnego włącznika światła. – Rzekła Andromeda.

Po parunastu krokach, Grzegorzowi od smrodu zakręciło się w głowie. Po chwili poczuł, że mdleje... ~*Znowu ta jebana zmiana czasu.*~


Andromeda, widząc to, oczywiście podbiegła do niego. Jednak okazało się, że było już za późno. Grzegorz leżał już nieprzytomny na schodach. Dziewczyna postanowiła poczekać, aż się obudzi.


Po paru minutach, gdy Grzegorz otworzył oczy, ujrzał, *PO CHOLERĘ TU PRZECINEK?!* że nadal jest ~*NOSZ KURWA!!!*~ na tych schodach. Kiedy zaś wstał, ujrzał Andromedę, która widząc, że Grzegorz już się obudził, powiedziała:

- Nareszcie się obudziłeś...

- Co...Co się stało? – Spytał Grzegorz. [On tak mocno przypierdolił o te schody, że już zapomniał?]

- Zemdlałeś. – Odpowiedziała Andromeda.

~*

*~

Po tej rozmowie, ponownie ruszyli w głąb. [Bo byli deklami.] Po chwili ujrzeli drzwi, których Andromeda zapomniała zamknąć. *"Przypadkiem"* Po chwili zaś, gdy oczy Grzegorza przyzwyczaiły się do światła pochodni, chłopak ujrzał...katakumby.

- CO?! Katakumby pod willą?! Ale jak to możliwe?! – Spytał zdziwiony Grzegorz.

- No właśnie nie wiem. Znalazłam je i postanowiłam, że ci pokażę. – Odpowiedziała Andromeda.

Po tej rozmowie, postanowili oni zwiedzić katakumby... *DEBIIILE!*

___________________________________   

Rozdział IV – Zwiedzanie

Gdy Grzegorz i Andromeda weszli do katakumb, chłopak zapytał:

- Tylko jak my potem wrócimy? *Przeteleportować was?*

- Hmm...Poczekaj, zaraz coś wymyślę... - Powiedziała Andromeda.

Po tych słowach, zaczęła ona szperać w swojej torbie w której miała praktycznie wszystko co potrzebne. ~*Torbie, która pojawiła się znikąd.*~ Po chwili wyciągnęła jakąś włóczkę, po czym powiedziała:

- Jeden koniec tej włóczki mogłabym przywiązać do tej mojej torby, a resztę położyć na ziemi. Gdy będę szła, włóczka będzie się rozwijać i dzięki temu później znajdziemy drogę powrotną.

[Widzicie, dzieci? Mity jednak na coś się przydają.]

- W sumie dobry pomysł. – Rzekł Grzegorz.

Po tej rozmowie Andromeda zamknęła torbę, po czym przywiązała jeden koniec włóczki do paska od torby, a resztę położyła na ziemi, po czym wraz z Grzegorzem ruszyła na zwiedzanie katakumb.


Na początku było normalnie. Nie działo się nic niebezpiecznego, czy też dziwnego. Niestety, w połowie drogi, na Grzegorza i Andromedę wyskoczyły mutanty. 

~*

*~

Andromeda na całe szczęście w swojej torbie znalazła broń ~*Która również pojawiła się z dupy.*~, więc z łatwością mogła obronić i siebie *Przecinek aż uciekł.* i Grzegorza. Niestety, nawet w torbie nie miała nieskończoności naboi [Co było dziwne, bo w końcu ta Andromeda to taka Mary Sue.], więc gdy się skończyły, dwójka musiała radzić sobie w inny sposób.


Kiedy zaś po dwóch godzinach zwiedzania katakumb ~*Ja już dawno bym się wycofała.*~ które były pod ich willą Grzegorz i Andromeda dotarli do końca katakumb, wyskoczyły na nich dwa mutanty. [Jakby dotychczas nie było ich multum.] I dopiero wtedy stało się coś niebezpiecznego...

*Te zwroty akcji...*

___________________________________  

Rozdział V – Wypadek i powrót.

Gdy Grzegorz i Andromeda zobaczyli te mutanty, jako iż chcieli przeżyć, zaczęli z nimi walczyć. W pewnym momencie jeden z mutantów tak poranił Grzegorza, że ten upadł półprzytomny na ziemię. ~*Oby umarł...Wiem, za dużo wymagam.*~ Wszystko co widział, było dla niego zamazane. Po chwili, mutant chciał zabić Grzegorza. Jednak, w tym momencie Andromeda odcięła mu (mutantowi) głowę [Jak? Przecież nie miała w tej swojej stumilowej torbie żadnego noża czy miecza.] ~*Magia Mary Sue, Vego.*~, po czym podbiegła do Grzegorza i powiedziała:

- Grzegorz, wszystko w porządku? 

*- No kurwa zajebiście, poza tym, że LEDWO ŻYJĘ, DEBILKO! - Odpowiedział Grzegorz.*

Jednak dla Grzegorza jej głos był słyszalny tak, jakby dziewczyna była gdzieś daleko. Po chwili, jego głowa opadła bezwładnie na bok, a po kolejnej chwili, chłopak zemdlał...


Andromeda widząc to, potrząsnęła Grzegorzem i powiedziała:

- Grzegorz! Grzegorz! Obudź się! 

[- Czej, muszę odespać ten meczyk LOL-a z wczoraj. - Odpowiedział Grzegorz przez sen.]

Jednak nie przyniosło to skutku. Dziewczyna na chwilę obecną postanowiła mu zabandażować rany. Poszperała więc w torbie, przy okazji sprawdzając, czy koniec włóczki nie odwiązał się z jej paska od torby. Kiedy okazało się, że był na miejscu, wróciła do szukania tego, czego szukała. Po chwili wyciągnęła z torby wodę utlenioną i bandaże. *Te rzeczy także od tak się zmaterializowały.*


Gdy po parunastu minutach, Andromeda odkaziła już Grzegorzowi rany i je zabandażowała, podniosła Grzegorza z ziemi i ruszyła w drogę powrotną. Odnalezienie odpowiedniego wejścia nie było trudne, gdyż dziewczyna szła tą drogą, którą wyznaczała włóczka. ~*W końcu po coś ją rozwijała.*~ Gdy po paru godzinach dziewczyna doszła do końca włóczki, ujrzała, że naprawdę doszła do wyjścia. *No wow...* Oczywiście ruszyła ku górze, zamykając drzwi. Kiedy była już w mieszkaniu, zobaczyła przez okno, że już zachodzi ~*KURWA!!!*~ słońce. Oczywiście poszła do pokoju Grzegorza i położyła go na łóżku.


Parę godzin później, chłopak obudził się. Kiedy otworzył oczy, czuł się słabo. Nie miał siły aby wstać. Odwrócił on tylko głowę w bok. Kiedy to zrobił, ujrzał Andromedę.

- Andromedo...co [Co tu robi ta mała litera?]  się stało? – Spytał słabym głosem.

W tym momencie dziewczyna opowiedziała mu o wszystkim co się stało. Kiedy skończyła, nastała cisza. Andromeda pobyła przy nim jeszcze trochę, po czym wyszła do siebie. *To było tak realistyczne, że aż umarłem. Nie, tak naprawdę nie.*


Parę tygodni później, gdy Grzegorz mógł już swobodnie chodzić [To gdzie on został zraniony?], powiedział do Andromedy:

- Dziękuję ci za to, co dla mnie zrobiłaś...

- Oj, nie ma za co... - Odpowiedziała dziewczyna.

Po tej rozmowie zajęli się oni swoimi sprawami...


Od tej pory nie mieli już problemów z dziwnymi zjawiskami które były w ich domu, a ich życie znów wyglądało spokojnie...    

KONIEC

Kuźwa

*Czej, to już? Tak szybko? O.O*

~*Tak. Mówiłam, że nie rozumiem, dlaczego to opko jest rozdziałowe?*

___________________________________  

No, ale standardowo, mała analiza od nas:

~*Denerwowała mnie wszechobecna nuda oraz te nierealistyczne sytuacje. No, bo na serio. Jedynym zwrotem akcji było odnalezienie katakumb pod domem protagonistów, co także jest nierealistyczne. Poza tym, nie działo się nic ciekawego, co mogłoby przyciągnąć kogoś do tego gafna.*~

*Mnie denerwowały nierealistyczne sytuacje. No, bo błagam. Skąd niby pod willą znajdowały się katakumby? Jakim cudem oni niczego nie podejrzewali po willi, która kosztowała sto złotych? Skąd Andzia wzięła broń? Na te pytania chyba nigdy nie otrzymamy odpowiedzi.*

[Mnie wkurwiała wszechobecna nuda oraz błędy. Faktycznie, w tej historii nie działo się nic ciekawego. Jeżeli to miało zawierać jakiś klimat, to coś nie pykło. Poza tym, denerwujące były losowo wstawiane przecinki oraz nagłe zmiany czasu z przeszłego na teraźniejszy.]


Wspólnie: Ale, gdyby się postarać, z tego opka można by zrobić coś fajnego!

___________________________________  

Wkrótce:

"Apokalipsa głupoty, czyli "Apokalipsa Zombie część 1 i 2"."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top