Droga przez mękę, czyli "Cel: Zniszczyć Miejsca". 2/2
Rozdział XXXIII – Niszczenie w Porcie Elizabeth i upadek do wody.
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Portu Elizabeth. Gdy tam doleciał, ujrzał, że było tam pusto. ~*Czyli standardzik.*~ Trochę zaniepokoił się tym, gdyż przecież zwykle znaczyło to coś niezbyt przyjemnego. Po chwili jednak, wylądował on pośrodku miasta. Gdy helikopter już stał, Grzegorz odpiął pasy po czym wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Gdy zaś to zrobił, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak ruszył w kierunku końca miasta. Po parunastu minutach doszedł tam. |Jakim cudem? Cholera wie.| Gdy tam był, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt, po czym nacisnął odpowiedni przycisk i, jako iż nie mógł nigdzie uciec, musiał czekać...
Po chwili zaś, dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Odepchnął on również Grzegorza do wody. Kiedy chłopak opadł na dno, zebrał siły i zaczął płynąć ku górze. |. . . <- Kropki rozpaczy.|
W połowie drogi, Grzegorzowi zabrakło powietrza. Czuł, że coraz ciężej jest mu się poruszać. Jego serce coraz słabiej biło. Oczy zaczęły mu zachodzić mgłą. Nie poddał się on jednak. Wiedział, że musi dokończyć to, co było zaczęte. ~*Jaki uparty. Lubię go.*~
Gdy był bardzo blisko wypłynięcia, czuł, że jest już mu bardzo ciężko się poruszać. |POWINIEN JUŻ DAWNO SIĘ UTOPIĆ!!!| Każdy ruch przychodził mu z trudem. Jego serce biło naprawdę słabo. Oczy powoli zaczęły mu się zamykać. Mimo wszystko chłopak płynął dalej...
Po chwili, gdy Grzegorz był bardzo blisko omdlenia, w końcu wypłyną na powierzchnię. Gdy znalazł się na powierzchni wody, odetchnął, po czym wypłynął na powierzchnię. Gdy to zrobił, wziął swój sprzęt i ruszył w drogę powrotną. |To jest takie hipernierealistyczne...|
W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. ~*Poza tym, że LEDWO ŻYŁ!*~ Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 34 - Pitcairn, Adamstown, pierwszy chodnik.
|
|
"
„Czyli teraz do Adamstown..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili gdy wszedł on do helikoptera, odłożył maszynę w odpowiednie miejsce, wziął swoją torbę ~*O której nigdy wcześniej nie było mowy.*~ i poszedł do łazienki się przebrać. Gdy zaś to zrobił,poszedł do kabiny pilota i po chwili ruszył...
________________________________________________
Rozdział XXXIV – Następne spotkanie z wrogami.
~*Jejz!*~
Kilkanaście godzin później, helikopter doleciał do Adamstown. Grzegorz ujrzał, że było tam całkowicie pusto. Chłopak trochę zaniepokoił się tym. Jednak, po chwili musiał lądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Gdy to zrobił, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak zaczął szukać pierwszego chodnika. Po chwili ujrzał takowy. Od razu tam poszedł i ustawił na nim swój sprzęt. Gdy to zrobił, już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, usłyszał kroki. ~*Brakuje spójnika "ale".*~ Od razu się odwrócił. Gdy to zrobił, ujrzał...swoich wrogów.
- Dajta mi już spokój i idźta gdzie indziej. – Powiedział Grzegorz. |To też miało być śmiechowe?| ~*Nu...*~
- NIE!!! I PRZYCISZ SIĘ WKOŃCU!!! |BŁĄD! BŁĄD!! BŁĄD ALERT!!!| – Krzyknął Patryk.
- Jak ty się wyrażasz do starszych? – Powiedział Grzegorz.
- CICHO BĄDŹ!!! – Krzyknął Patryk.
- Wyobraź sobie, że ja te jego śpiewki muszę przeżywać codziennie. – Rzekł Mateusz, po czym dodał:
- I nie da się go uspokoić.
- No to współczuję. – Powiedział Grzegorz.
- CICHO WRESZCIE!!! JAK JA WAM WSZYSTKIM PRZYWALĘ, TO SIĘ PRZYMKNIECIE!!! – Krzyknął Patryk, po czym odszedł do helikoptera.
~*
~*
- Ależ on nerwowy... - Powiedział Grzegorz.
- No... - Rzekł Mateusz.
Po tej rozmowie, zaczęli oni ze sobą walczyć. Na początku wygrywał Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrał |Gary Stu| Grzegorz. Pchnął on Mateusza w kierunku przycisku uruchamiającego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- I znów to samo... - Powiedział Mateusz.
- Haha...Ja po prostu jestem lepszy od ciebie. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie, oboje rozeszli się w swoje strony.
Grzegorz, w czasie powrotu, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 35 - Egipt ~*Będzie bombowo.*~, Kair, Piramidy w Gizie, środek ostatniej piramidy."
„Czyli teraz do Egiptu..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zrobił to co zwykle, po czym ruszył do Egiptu...
Tymczasem, Mateusz wszedł do helikoptera jego i Patryka. Gdy tam był, ujrzał Patryka, który siedział na siedzeniu. Najprawdopodobniej starał się uspokoić. Mateusz, po odłożeniu laserów |O których nigdy nie było mowy.|, usiadł koło niego i spytał:
- I co? Dlaczego się tak wkurzałeś?
- Ja po prostu nie umiem kontrolować swoich emocji...I dlatego... - Odpowiedział Patryk. |Inneth?|
- Ale dlaczego atakowałeś Andromedę ~*Bo jest debilką.*~ i wszystkich wokół? – Spytał Mateusz.
- Po prostu w takich sytuacjach nie kontroluję tego co robię i dlatego tak to było... - Odpowiedział Patryk.
Po tej rozmowie, Mateusz wstał, poszedł do kabiny pilota i zaczął kierować helikopter w odpowiednim kierunku...
________________________________________________
Rozdział XXXV – Spotkanie w piramidzie.
Kilkanaście godzin później, Grzegorz doleciał do Kairu. Gdy tam był, ujrzał, że było tam całkowicie pusto. ~*. . . <- Kropki żenady.*~ Trochę zaniepokoił się tym, że nikogo nie było w tym miejscu. Jednak, mimo wszystko musiał lądować. Po chwili, gdy już wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy. Kiedy to zrobił, wyjął z niej swój sprzęt i wyszedł z helikoptera.
Po wyjściu zaś, ruszył on na poszukiwania ostatniej piramidy. Po parunastu minutach, znalazł takową. Oczywiście od razu do niej wszedł. Gdy już był w środku, po przejściu paru kroków, poczuł, że ktoś go obserwuje. ~*Jakie dziwo, może jakaś wycieczka tamtędy szła. Jeżeli takowe tam są.*~ Grzegorz przestraszył się. Naturalnie od razu się odwrócił. Kiedy to zrobił, nikogo nie zauważył. Ruszył więc w dalszą drogę.
Gdy Grzegorz był na końcu piramidy, ustawił swój sprzęt i już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, gdy poczuł, że ktoś przystawia mu pistolet do głowy. Grzegorz przeraził się nie na żarty. Od razu odwrócił się. Gdy to zrobił, ujrzał...Dawida. ~*:**~
- DAWID?! Co ty tu robisz?! A w ogóle, daj mi spokój! – Powiedział po chwili Grzegorz.
- Nie. No, chyba, że dasz się zabić. – Rzekł Dawid.
- Nie. – Powiedział Grzegorz.
- No to nie dam ci spokoju. – Powiedział Dawid.
|Co za ambitna rozmowa...|
Po tej rozmowie, Dawid chciał zastrzelić Grzegorza, jednak ten był zwinniejszy od niego. ~*Kolejny z matriksowymi mocami?*~ W pewnym momencie walki, Dawid |"|niechcący|"| strzelił pistoletem w przycisk uruchamiający maszynę Grzegorza, przez co ta została aktywowana. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ piramidy.
- Haha, dzięki za pomoc. – Powiedział Grzegorz.
- Jeszcze się policzymy!! – Krzyknął Dawid ~*:**~po czym odszedł.
Grzegorz również zebrał się do drogi powrotnej. Wziął swój sprzęt i ruszył do helikoptera. W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 36 - Bahamy, środek Andros."
„Czyli teraz do Baham..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym co zwykle, po czym ruszył w dalszą drogę...
|Wybaczcie, że tak mało komentujemy, ale tu niewiele się dzieje. . .|
________________________________________________
Rozdział XXXVI – Spotkanie
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Baham. Kiedy tamtędy przelatywał, ujrzał, że było tam spokojnie. ~*Przynajmniej nie pusto.*~ Chłopak trochę się ucieszył, gdyż nie było tam tak pusto jak wcześniej. Po chwili zaś doleciał do Andros i wylądował. Kiedy helikopter stał, Grzegorz odpiął pasy ~*Gdzie jest przecinek?*~ i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak ruszył w drogę ku środkowi Andros. Po parunastu minutach znalazł się tam. Gdy tam był, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt i już chciał uruchomić maszynę, gdy w tym momencie poczuł, że ktoś kładzie mu głowę na ramieniu. Takie rzeczy robiła tylko Andromeda. ~*Ta, bo ona jedna robi takie cuś. . .*~ Grzegorz od razu się odwrócił. Gdy to zrobił, ujrzał...Andromedę.
- Andromeda? Co ty tu robisz? Nie powinnaś na mnie czekać w domu?
- A no powinnam, ale Daniel poczuł się senny, gdyż cały czas prowadził helikopter no i zatrzymaliśmy się tu. A ja, jako iż nie miałam co robić, wyszłam na zewnątrz i po chwili cię zobaczyłam. – Odpowiedziała Andromeda.
- A tak w ogóle, to jak tam ci się żyje? – Spytał Grzegorz.
- Dobrze. A tobie? – Spytała dziewczyna.
- Też dobrze. – Odpowiedział chłopak.
|Rozmowa godna Facebooka.|
Potem pogadali sobie jeszcze trochę, po czym Andromeda musiała iść.
Tymczasem, Grzegorz nacisnął odpowiedni przycisk na swojej maszynie i odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili zaś dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz wziął swój sprzęt i ruszył w drogę powrotną. W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 37 - Kalifornia, Los Angeles, środek Disneylandu."
„Ktoś tu nienawidzi Disneylandu..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili jednak, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Los Angeles...
|Powie mi ktoś, dlaczego to opko jest takie chujowe?|
~*Bo kiedyś pisałam je na siłę. Serio.*~
|
............................................________
....................................,.-'"...................''~.,
.............................,.-"..................................."-.,
.........................,/...............................................":,
.....................,?......................................................,
.................../...........................................................,}
................./......................................................,:'^'..}
.............../...................................................,:"........./
..............?.....__.........................................:'.........../
............./__.(....."~-,_..............................,:'........../
.........../(_...."~,_........"~,_....................,:'........_/
..........{.._$;_......"=,_......."-,_.......,.-~-,},.~";/....}
...........((.....*~_......."=-._......";,,./'..../"............../
...,,,___.'~,......"~.,....................'.....}............../
............(....'=-,,.......'........................(......;_,,-"
............/.'~,......'-...................................../
.............'~.*-,.....................................|,./.....,__
,,_..........}.>-._...................................|..............'=~-,
.....'=~-,__......',.................................
...................'=~-,,.,...............................
................................':,,...........................'..............__
.....................................'=-,...................,%'>--==''
........................................_..........._,-%.......'
...................................,
|
________________________________________________
Rozdział XXXVII – Odepchnięcie
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Los Angeles. Kiedy tamtędy przelatywał, ujrzał, że jest tam całkowicie pusto. ~*Standard*~ Chłopak trochę zirytował się tym, gdyż nie lubił ciągłych pustkowi. |Miło wiedzieć, że ktoś nadaje na tych samych falach, co my.| Po chwili jednak dolatywał do Disneylandu i musiał wylądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt i wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak podszedł do wejścia do Disneylandu. Niestety, było ono zamknięte. Zaczął on więc szukać jakieś niedomkniętej szpary. Po chwili poszukiwań znalazł takową. ~*Która pojawiła się znikąd.*~ Jako, iż była dość wąska, podejrzewał on, że nie uda mu się przecisnąć do środka. Mimo wszystko spróbował on się tam dostać. Po paru minutach, |"|o dziwo|"|, udało mu się to. Po wejściu do środka, ruszył on w odpowiednim kierunku.
Parę minut później, Grzegorz dostał się do środka Disneylandu. Po znalezieniu się tam, ustawił on swój sprzęt i nacisnął odpowiedni przycisk. Niestety, ~*"*~przypadkowo~*"*~ nacisnął również przycisk odpowiedzialny za natychmiastowe uruchomienie maszyny. Po ułamku sekundy dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu i odepchnął w tył Grzegorza, który nie zdążył uciec. Po chwili chłopak uderzył bardzo mocno w jakąś rzecz |Która pojawiła się od tak.|, przez co zemdlał...
Godzinę później, gdy Grzegorz obudził się, poczuł, że boli go głowa. Nie zdziwił się on tym, gdyż przecież to właśnie w głowę się uderzył. ~*Oczywistość tego opka mnie przeraża.*~ Mimo bólu, wstał on z ziemi, wziął swoją maszynę i ruszył w drogę powrotną.
W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. |Mimo iż napierdalał go łeb.| Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 38 - Hawaje, wejście do Parku Narodowego Wulkany Hawai'i."
„Co oni mają z tymi wejściami?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Brak oryginalności i tyle.|
Po chwili jednak, gdy wszedł on do helikoptera, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w drogę ku Hawajom...
________________________________________________
Rozdział XXXVIII – Na Hawajach.
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Hawai, ujrzał, ~*Wkurwia mnie ten przecinek w tym miejscu.*~ |Mnie też tak trochę.| że w chwili gdy on tam był, była noc. |ŁO JEZU! ODMIANA! OOOOOOOOOOOO.OOOOOOOOOOOOOOOO| ~*Jaki zaciesz. xD*~ Chłopak odetchnął z ulgą, gdyż wiedział, że nikt nie przybiegnie |KURWA!| na miejsce wybuchu. Po chwili jednak musiał on lądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, jako iż był blisko Parku Narodowego Wulkany Hawai'i, podszedł tylko do wejścia i ustawił tam swój sprzęt. Gdy to zrobił, nacisnął odpowiedni przycisk, po czym odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz zebrał swój sprzęt i już chciał odejść, gdy w tym momencie usłyszał czyjeś kroki. Po chwili dało się zobaczyć jakąś kobietę. ~*Ła. Nareszcie ktoś inny.*~ Po chwili zapytała ona:
- Co tu się stało?
- A nic nic. Po prostu jakiś nastolatek bawił się petardami i do tego doszło. – Skłamał Grzegorz. |Seeerio? Kto by uwierzył w coś takiego?|
- Ważne, że nikomu nic się nie stało. – Powiedziała kobieta.
Po tej rozmowie oboje rozeszli się w swoje strony.
~*Ta sytuacja była tak nierealistyczna, że aż tynk odpadł z szoku.*~
W czasie drogi, Grzegorz wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 39 - Środek Jan Mayenu."
„Nie ma to jak Miejsce Przeznaczenia na wyspie wulkanicznej." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |"Nie ma to jak szpanowanie swoją wiedzą z Google." - Pomyślał Slade.|
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym czym zwykle |( ͡° ͜ʖ ͡° )| ~*. . .*~, po czym ruszył do Jan Mayenu...
________________________________________________
Rozdział XXXIX – Kolejne spotkanie z wrogami.
~*W końcu coś się zadzieje. Jaaaj!*~
Kilkanaście godzin później, helikopter dolatywał do Jan Mayenu. Grzegorz ujrzał, że było tam pusto |Akurat w tym wypadku to nie jest dziwne.|. Akurat tym się nie zdziwił, gdyż czego można się spodziewać po wyspie wulkanicznej. Po chwili jednak, musiał lądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt, po czym wyszedł z helikoptera. |Ramoninthuś, kiepsko szło ci przedłużanie rozdziałów.| ~*Wiem, ale jak wspominałam, ja to opko pisałam na siłę, byle by było. ;__;*~
Gdy był na zewnątrz, ruszył w odpowiednim kierunku. Po paru minutach, znalazł się na środku wyspy. Kiedy się tam znalazł, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt i już chciał go uruchomić, gdy w tym momencie usłyszał za sobą kroki. |Tap tap skurwysyny.| Naturalnie odwrócił się on. Gdy to zrobił, ujrzał...swoich wrogów. ~*DAM DAM DAAAM!*~
- Eh...No dajcie mi wreszcie spokój... - Powiedział Grzegorz z irytacją w głosie.
- Nie. No, chyba, że dasz się wykończyć. – Powiedział Patryk.
- O, wreszcie się ogarnął. – Rzekł Grzegorz.
- No...Wiesz ile to trzeba się było nasłuchać narzekania na cały świat codziennie rano? |Tristitia gdy ma okres?| – Powiedział Mateusz.
- Przymkniecie się wreszcie? |Ramoninth The Terminator?| – Spytał Patryk.
- Ale to mu zostało. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wygrywali Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie popełnili oni swój najgorszy błąd. ~*Ile w tym opku było i będzie najgorszych błędów? ;-;*~ Pchnęli oni Grzegorza w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- Haha, dzięki za pomoc. – Powiedział Grzegorz.
- Jeszcze się policzymy!! ~*Kto tak gada?*~ – Krzyknął Patryk, po czym wraz z Mateuszem odszedł.
Tymczasem, Grzegorz zebrał swój sprzęt i również ruszył w drogę powrotną. W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 40 - Polska, Kraków ~*Uważaj, bo smog cię zajebie!*~, środek Rynku Głównego w Krakowie."
„Jakaś odmiana przynajmniej..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Pochwili zaś, gdy wszedł on do helikoptera, zrobił to co zwykle |( ͡° ͜ʖ ͡° )| ~*Slade, ogarnij się. ;_;*~ |:D|, po czym ruszył wkierunku Krakowa...
________________________________________________
Rozdział XL – Spotkanie
~*Kurwa, kolejne? ;-;*~
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Polski. Kiedy dolatywał do Krakowa, ujrzał ~*Smog*~ tam zupełne pustki ~*Aaa...Czyli standard.*~. Zdziwił się tym, gdyż przecież Kraków nie jest opuszczony.
|
|
Pomyślał jednak, że po prostu szykuje się kolejna przygoda i dlatego. Po chwili jednak musiał lądować. Gdy wylądował na Rynku Głównym w Krakowie, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt, a następnie wyszedł z helikoptera.
Gdy znalazł się na zewnątrz, poczuł, że ktoś go obserwuje. |Standard| Chłopak natychmiast się odwrócił. Nie zauważył on jednak nikogo za sobą. Wzruszył więc ramionami ~*Sami ignoranci są w tym świecie opek.*~ i ruszył w odpowiednim kierunku. Po paru minutach, gdy doszedł już do środka, ustawił tam swój sprzęt i już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, gdy w tym momencie poczuł, że ktoś przystawia mu pistolet do głowy. |To pewnie byłem ja.| Chłopak przestraszył się nie na żarty. Od razu się odwrócił, aby sprawdzić, kto go chce zabić. Gdy zaś się odwrócił, ujrzał...Dawida. |Nie zgadłem.|
- Mogłem się tego spodziewać... ~*Ale się nie domyśliłeś. Przykro mi.*~ Co ty znów ode mnie chcesz?- Powiedział po chwili Grzegorz.
- Zgadnij. – Powiedział Dawid. ~*:**~
- Psychol. – Powiedział Grzegorz.
- Nie zaczynaj znowu... - Powiedział Dawid.
Po tej rozmowie, Dawid chciał zastrzelić Grzegorza, jednak ten był zwinniejszy od niego. |Matriksowe moce reaktywacja.| Po godzinie, Dawidowi skończyła się cała amunicja do pistoletu. ~*To ile on jej miał? :O*~ Grzegorz, widząc to, powiedział ze słyszalną kpiną w głosie:
- Oh, naszemu Dawidkowi skończyła się amunicja...Nie będzie już mógł zabijać...Jaka szkoda...Stracił swój sens życia...Haha... |Przedszkole. Po prostu przedszkole. Nie, chwila. To bardziej żłobek.|
W tym momencie dało się zauważyć, że Dawid ~*:**~ trząsł się ze złości. Po chwili schował on swój pistolet i skoczył na Grzegorza. W tym momencie zaczęła się walka wręcz. Na początku wygrywał Dawid ~*:**~, jednak w pewnym momencie walki wygrał Grzegorz. Pchnął on Dawida ~*:**~ na przycisk uruchamiający maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- Jeszcze się policzymy!!! – Krzyknął Dawid ~*:**~ po czym odszedł.
Grzegorz również zebrał się do drogi powrotnej. Zebrał on swój sprzęt, po czym ruszył. W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 41 - Mali, Bamako, wejście do National Museum of Mali."
„Co oni mają z tymi wejściami?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Oryginalność płacze w kącie, więc wiesz Grzegorz...|
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Bamako...
________________________________________________
Rozdział XLI – Uderzenie
~*Czy ja nie miałam żadnych oryginalnych pomysłów na akcję? ;-;*~
|Z tego wniosek, że nie.|
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Bamako. Kiedy tamtędy przelatywał, ujrzał, że była tam noc. ~*To teraz nocą spamowałam?*~ Chłopak odetchnął z ulgą, gdyż wiedział, że nikt nie przybiegnie na miejsce wybuchu. Po chwili zaś musiał lądować. Gdy wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Gdy to zrobił, wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś był na zewnątrz, podszedł do wejścia do Mali, National Museum of Mali
|
|
i ustawił tam swój sprzęt. Kiedy to zrobił, nacisnął odpowiedni przycisk. Niestety, |"|przypadkowo|"| nacisnął również przycisk odpowiedzialny za natychmiastowe włączenie maszyny. Po ułamku sekundy dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Na dodatek, odlatujące drzwi uderzyły bardzo mocno Grzegorza, przez co ten osunął się nieprzytomny na ziemię... ~*Kurwa, tyle tutaj omdleń co w "Jane The Killer". . .*~
Godzinę później, gdy Grzegorz się obudził, poczuł, że boli go głowa. Nie zdziwił się tym, gdyż pamiętał, że został uderzony w głowę. |Za dużo tu Captain Obvious namieszał.| Mimo bólu, wstał on z ziemi, wziął swój sprzęt i ruszył w drogę powrotną.
W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili zaś ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 42 - Sahara Zachodnia, koniec Al-Ujun."
„Jeszcze brakuje, żeby 43 Miejsce Przeznaczenia było na środku Trójkąta Bermudzkiego..." ~*Tak chyba jest.*~ – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Sahary Zachodniej...
________________________________________________
Rozdział XLII – Miłe spotkanie.
~*Czyli spotkanie z (G)Andzią.*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Al-Ujun, ujrzał, że było tam spokojnie. ~*Przynajmniej nie ma tam kompletnych pustkowi.*~ Chłopak trochę ucieszył się tym, gdyż nie było tam tak pusto jak zwykle. Jednak, po chwili musiał lądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swoją maszynę. Po zrobieniu tego wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, ruszył w odpowiednim kierunku. Po parunastu minutach, znalazł się on na końcu Al-Ujun. Po znalezieniu się tam, ustawił swój sprzęt i już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, gdy w tym momencie poczuł, że ktoś kładzie mu głowę na ramieniu. |To pewnie Rivienna.| Takie rzeczy robiła tylko Andromeda. |Nie trafiłem.| Grzegorz od razu odwrócił się. Kiedy to zrobił, ujrzał...Andromedę.
- Andromeda? Nie powinnaś na mnie czekać w domu? – Spytał zdziwiony Grzegorz.
- No powinnam, ale wraz z Danielem postanowiliśmy sprawdzić, gdzie dolecimy lecąc inną trasą no i dolecieliśmy tu. Oczywiście wylądowaliśmy, aby odpocząć, a ja, jako iż mi się nudziło, wyszłam na zewnątrz, no i po chwili przechadzki ujrzałam ciebie. – Odpowiedziała Andromeda.
- Eh...Co to z was będzie...No, ale nic tam. W ogóle jak ci się żyje? – Spytał Grzegorz.
~*- Chujowo. - Odpowiedziała (G)Andzia i zabiła Grzegorza.*~
- A no nawet dobrze. A tobie? – Spytała Andromeda.
- Też dobrze. – Odpowiedział Grzegorz.
|Ach, te Facebookowe rozmowy...|
Później porozmawiali jeszcze trochę, po czym Andromeda musiała iść. Po jej odejściu, Grzegorz nacisnął odpowiedni przycisk na swojej maszynie, po czym odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz zebrał swój sprzęt i ruszył w drogę powrotną. W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 43 - Środek Trójkąta Bermudzkiego." ~*Ha! Miałam rację!*~
„Wykrakałem..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, doszedł |( ͡° ͜ʖ ͡° )| ~*ᗒ ͟ʖᗕ*~ on do helikoptera. Kiedy do niego wszedł, zrobił to co zwykle, po czym ruszył w kierunku Trójkąta Bermudzkiego...
________________________________________________
Rozdział XLIII – Niszczenie i wypadek.
~*Czyli standard przy Trójkącie Bermudzkim.*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz doleciał do Trójkąta Bermudzkiego, włączył autopilota, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyciągnął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego, zszedł pod pokład.
Gdy tam był, odczepił drabinki od uchwytów i przyczepił do uchwytów swój sprzęt. Po zrobieniu tego, wrócił na pokład i udał się do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, za pomocą odpowiedniej dźwigni nacelował sprzętem na środek Trójkąta Bermudzkiego i ustawił maksymalną moc maszyny, po czym za pomocą odpowiedniego przycisku wycelował. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu pod wodą. Na dodatek z wody zrobił się słup, który wzbił się w powietrze a następnie opadł.
~*Ta akcja była taka zajebista, że aż *ziew* tryskam entuzjazmem... *ziew**~
Po wysadzeniu Miejsca, Grzegorz wyszedł z kabiny pilota i ponownie poszedł pod pokład. Kiedy tam był, odczepił swój sprzęt od uchwytów i przyczepił do nich drabinki. Kiedy to zrobił, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 44 - Portugalia, Lizbona, szczyt Uniwersytetu Lizbońskiego. ~*Znowu uniwersytet?*~"
„Co oni mają z tymi uniwersytetami?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili jednak wrócił na pokład i odłożył do odpowiedniej klapy swój sprzęt. Kiedy to zrobił, wrócił do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Gdy to zrobił, wyłączył autopilota i ruszył w kierunku Lizbony...
Niestety, w czasie drogi przez Trójkąt Bermudzki, zerwała się mocna wichura oraz burza. |Standard| Po chwili, jeden z piorunów trafił w helikopter Grzegorza, przez co zaczął on spadać w dół. Po chwili, helikopter uderzył bardzo mocno w jakąś wysepkę. ~*Która pojawiła się od tak, z dupy.*~ Od mocnego uderzenia, Grzegorz stracił przytomność...
Godzinę później, gdy chłopak się obudził, ujrzał, że leżał we wraku helikoptera. Oczywiście od razu spróbował on się z niego wydostać. Po paru minutach, udało mu się to. Gdy już wyszedł z wraku, ujrzał, że był na jakieś wysepce. |Co ty nie powiesz...| Postanowił on naprawić helikopter, aby dolecieć do Portugalii...
Kolejną godzinę później, Grzegorz skończył naprawiać helikopter ~*Speedruner nam tutaj rośnie.*~ oraz wlał do niego paliwo. |Skąd on je wytrzasnął? Nigdzie wcześniej nie było wspomniane, że owe zabrał na zapas.| Kiedy to zrobił, wszedł do środka, a po chwili udał się w dalszą drogę do Portugalii...
________________________________________________
Rozdział XLIV – Jeszcze jedno spotkanie z wrogami.
~*Szczerze powiedziawszy, te rozdziały są chyba najciekawsze z całego tego bagna.*~
|Ty, rzeczywiście.|
Kilkanaście godzin później, gdy helikopter doleciał do Lizbony, Grzegorz ujrzał, że było tam całkowicie pusto. ~*No do cholery, znowu?*~ Trochę zaniepokoił się tym, gdyż zwykle nie znaczyło to nic dobrego. Po chwili jednak musiał lądować. Gdy wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota, podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś znalazł się na zewnątrz, ruszył w kierunku uniwersytetu. Gdy do niego wszedł, ujrzał, że tam również było pusto. |Ciekawe dlaczego...| Ruszył on więc na poszukiwania wejścia na dach. Po paru minutach znalazł takowe. Od razu wszedł on na szczyt. ~*Znowu te jebane zdania pojedyncze. Jak ja ich nienawidzę.*~ Po znalezieniu się tam, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt, po czym już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, jednak usłyszał kroki. Od razu odwrócił się on. Gdy to zrobił, ujrzał...swoich wrogów.
- Czy wy dacie mi kiedyś święty spokój? – Spytał Grzegorz z irytacją w głosie.
- Jak cię wykończymy, to możemy o tym pogadać. – Odpowiedział Patryk.
- Było powiedzieć, że nigdy. – Rzekł Grzegorz. |Jaki on skromny...|
Po tej rozmowie standardowo zaczęła się walka. Na początku wygrywali Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrał ~*Gary Stu*~ Grzegorz. ~*Zgadłam*~ Pchnął on Patryka w kierunku przycisku uruchamiającego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Całej trójce udało się utrzymać na dachu. |No oczywiście, bo inaczej byłoby choć trochę ciekawiej.| Po chwili zaś, Mateusz krzyknął:
- Co ty zrobiłeś?! ~*Ślepy on jest, czy co?*~
- Jak widzisz, wykorzystałem walkę z wami do zniszczenia Miejsca. – Odpowiedział Grzegorz.
- Jeszcze się policzymy!! – Krzyknął Patryk.
Po tej rozmowie, cała trójka rozeszła się w swoje strony...
|To była taka zajebista akcja, że aż prawie umarłem od tych emocji. -.-|
W czasie drogi, Grzegorz wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 45 - Morze Północne, środek Wyspy Fryzyjskiej."
„Co oni mają do tych wysp?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. ~*Wiesz, Grzegorz. Wyspy to już niepomijalna klisza.*~
Po chwili jednak wszedł do helikoptera. Gdy tam był, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Morza Północnego...
________________________________________________
Rozdział XLV – Spotkanie z bratem |Krwiakiem|.
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Wyspy Fryzyjskiej. Przelatując tamtędy ujrzał, że na wyspie panują pustki. ~*KURWA!!!*~ Chłopak trochę się tym zirytował, gdyż denerwowało go coś takiego. ~*Piona, Grzegorz.*~ Po chwili jednak musiał lądować. Gdy wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i wziął swój sprzęt. Gdy to zrobił, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, ruszył on w kierunku środka wyspy. Paręnaście minut później znalazł się w odpowiednim miejscu. Gdy tam był, ustawił swój sprzęt i już chciał go uruchomić, gdy w tym momencie poczuł, że ktoś przystawia mu pistolet do głowy. |To pewnie byłem ja.| Grzegorz przestraszył się nie na żarty. Od razu odwrócił się, aby sprawdzić, kto go chce zabić. Gdy już się odwrócił, ujrzał...Dawida. ~*:**~
- No chłopie, weź daj mi spokój... - Powiedział po chwili Dawid |O, pomylone imiona!| z irytacją w głosie.
- Nie, bo nie dajesz się zabić. – Rzekł Dawid.
- Psychol, wariat, sadysta... - Powiedział Grzegorz.
- Z ciebie jest. – Dokończył Dawid. ~*UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! Ale mu pociiisnął!!!*~
- Weź mnie nie irytuj... - Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, Dawid chciał zastrzelić Grzegorza, jednak ten był zwinniejszy od niego. |Standardowo, matriksowe moce wchodzą do gry.| W pewnym momencie, Dawid przypadkowo strzelił w przycisk uruchamiający maszynę Grzegorza. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- Haha, dzięki za pomoc. – Powiedział Grzegorz.
- Jeszcze się policzymy!!! – Krzyknął Dawid po czym odszedł.
Grzegorz również zebrał się w drogę. Wziął on swój sprzęt, po czym ruszył.
W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 46 - Kanada, Ottawa, środek Kanału Rideau."
„Really? ~*Jeszcze jedno "Really" i ktoś dostanie wpierdol.*~ Nie mają ambitniejszych pomysłów? |Jak widać, nie.|" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili, gdy doszedł do helikoptera, zajął się tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Ottawy...
________________________________________________
Rozdział XLVI – Niszczenie Kanału Rideau.
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz doleciał do Ottawy i gdy był nad Kanałem Rideau, włączył autopilota, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyciągnął z niej swój sprzęt i zszedł pod pokład.
Gdy tam był, podszedł do drabinek i odczepił je od uchwytów. Gdy to zrobił, położył je obok. Po zrobieniu tego, do uchwytów przyczepił swój sprzęt i wrócił na pokład. Gdy tam był, poszedł do kabiny pilota i za pomocą odpowiedniej dźwigni ustawił swój sprzęt, po czym ustawił ~*Wkurwiają mnie te powtórzenia.*~ jego odpowiednią moc. Gdy to zrobił, za pomocą odpowiedniego przycisku wycelował. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Na dodatek, z wody która była w kanale, zrobił się słup i wzbił się w powietrze.
|Cholera, to się już robi nudne...|
Po wysadzeniu kolejnego Miejsca Przeznaczenia, Grzegorz wyszedł z kabiny pilota i poszedł pod pokład. Gdy tam był, odczepił swój sprzęt od uchwytów i przyczepił do nich drabinki. Kiedy to zrobił, wyjął swój telefon i włączył go. Po zrobieniu tego, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 47 - Dominikana, Santo Domingo, szczyt Universidad del Caribe."
„Powie mi ktoś, co oni mają z tymi uniwersytetami?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. ~*Wydaje mnie się, że nie miałam pomysłów na miejsca.*~
Po sprawdzeniu tego, wrócił na pokład i odłożył do odpowiedniej klapy swój sprzęt.Gdy to zrobił, poszedł do kabiny pilota, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili zaś ruszył w kierunku Santo Domingo...
~*Zauważyłeś, że akcja w każdym rozdziale jest na początku i na końcu praktycznie taka sama?*~
|Tak i wkurwia mnie to. Nic się praktycznie nie dzieje.|
________________________________________________
Rozdział XLVII – Upadek ze szczytu.
~*I na dodatek przygody są powtarzalne do bólu.*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Santo Domingo, ujrzał, że było tam dość pusto. ~*No do cholery, czemu prawie wszędzie musi być pusto?*~ Trochę zaniepokoił się tym, gdyż zwykle znaczyło to jakąś niebezpieczną przygodę. Po chwili jednak, musiał lądować. Gdy już wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyciągnął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego, wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś był na zewnątrz, ruszył w kierunku uniwersytetu. Po wejściu do niego, ku jego szczęściu, ujrzał, że tam również jest pusto. |No ciekawe czemu...| Ruszył on więc na poszukiwania wejścia na dach. Po paru minutach, znalazł takowe. Wszedł on więc na dach i gdy się tam znalazł, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt. Po zrobieniu tego, nacisnął odpowiedni przycisk i jako, że nie miał gdzie uciec, musiał czekać... ~*Jakby nie mógł zniszczyć tego miejsca ze swojego helikoptera...*~
Po chwili zaś dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Na dodatek, Grzegorz, jako iż nie miał już gdzie stać, spadł w dół. Na szczęście w locie obrócił się na nogi. Po chwili, gdy spadł, o dziwo nie połamał sobie nóg, jedynie go bolały. |To jest tak hipernierealistyczne, że aż mnie głowa boli.| Mimo bólu, wziął on swój sprzęt który akurat spadł i ruszył w kierunku powrotnym.
W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Po zrobieniu tego, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 48 - Początek Nowej Fundlandii."
„CO ONI MAJĄ DO TYCH WYSP?!" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. ~*Ja wiem. Po prostu na niej łatwiej opisać akcję.*~
Po chwili jednak doszedł on do helikoptera. Gdy tam wszedł, zrobił to co zwykle,po czym ruszył w kierunku Nowej Fundlandii...
________________________________________________
Rozdział XLVIII – Ponowne spotkanie.
~*To mnie naprawdę zaczyna już nudzić.*~
|Nie dziwię się tobie.|
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Nowej Fundlandii, ujrzał, że było tam spokojnie. ~*Kurwa, nareszcie jakaś odmiana.*~
„Ważne, że nie pusto." – Pomyślał po zobaczeniu tego.
Po chwili jednak musiał lądować. Gdy zaś wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś znalazł się na zewnątrz, ujrzał, że jest |Do cholery, znowu ta pierdolona zmiana czasu?| niedaleko początku Nowej Fundlandii. Poszedł on więc w odpowiednie miejsce, po czym ustawił swój sprzęt. Gdy to zrobił, już chciał nacisnąć przycisk uruchamiający maszynę, jednak w tym momencie poczuł, że ktoś kładzie mu głowę na ramieniu. Takie rzeczy robiła tylko Andromeda. ~*Jezu, znowu ta idiotka...*~ Chłopak od razu odwrócił się. Gdy to zrobił, ujrzał...Andromedę.
- Andromeda? Co ty znów tu robisz? Nie powinnaś być w domu?
- A no powinnam, ale dalej lecimy inną trasą no i dolecieliśmy aż tutaj. Naturalnie wylądowaliśmy, a ja, jako iż nie miałam nic do roboty, wyszłam na zewnątrz i po paru krokach ujrzałam ciebie. – Odpowiedziała Andromeda.
- Ty lepiej leć już do domu, bo to jest 48 Miejsce Przeznaczenia. Jeszcze parę Miejsc i ja też wracam. – Rzekł Grzegorz. |Już niedługo, już niedługo, już niedługo...Wytrzymam...|
- No w sumie racja. – Powiedziała Andromeda.
Po chwili, pogadali jeszcze trochę, po czym Andromeda musiała iść. Gdy odeszła, Grzegorz nacisnął odpowiedni przycisk na swojej maszynie, po czym odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz zebrał swoją maszynę i ruszył w drogę powrotną. Gdy tak szedł, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 49 - Cypr, szczyt Meczetu ~*Islamiści będą wkurwieni.*~ Selimiye w Nikozji."
„Dali by już spokój z tymi szczytami..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy doszedł do helikoptera, zrobił to co zwykle, po czym ruszył w kierunku Cypru...
|To jest tak denne, że już nawet Lenny Face nie chce mnie się wstawiać.|
________________________________________________
Rozdział XLIX – Następne spotkanie z wrogami.
~*O, chociaż trochę ciekawiej będzie.*~
|Ciekawiej na swój sposób.|
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Cypru, usłyszał dźwięk swojego telefonu. Od razu sprawdził, kto do niego dzwonił. Okazało się, że dzwoniła do niego Andromeda. Chłopak od razu odebrał telefon i spytał:
- Tak Andromedo? Coś się stało?
- Nie, nic się nie stało. Chciałam po prostu pogadać, bo mi się nudzi. – Odpowiedziała Andromeda. ~*Ja i Slade dobrze rozumiemy twój ból.*~
- A, no to spoko. W ogóle to co teraz robisz? – Spytał Grzegorz.
- A nic. Lecę w kierunku naszego domu. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Ta, a potem okaże się, że przelecieliście całą ziemię w ciągu 2 godzin. – Powiedział chłopak.
- Nie, teraz już naprawdę lecę w kierunku naszego domu. A co ty teraz robisz? – Spytała Andromeda.
- Lecę w kierunku 49 Miejsca Przeznaczenia. – Odpowiedział Grzegorz.
- A gdzie ono jest? – Spytała dziewczyna. |W Zadupiu Górnym.|
- Na Cyprze, na szczycie Meczetu Selimiye w Nikozji. – Odpowiedział chłopak. |Byłem blisko.|
- Co oni mają z tymi szczytami? – Zapytała Andromeda.
- No właśnie nie wiem. Ale dobra, ja już muszę kończyć. – Powiedział Grzegorz.
- No, ja też już muszę. – Rzekła Andromeda.
~*Denerwuje mnie to ciągłe powtarzanie ich imion. Każdy przecież wie, kto z kim rozmawia.*~
Po tej rozmowie połączenie zakończyło się. Kiedy Grzegorz schował telefon, ujrzał, że musi |NO KURWA!!!| już lądować. Po wylądowaniu zaś, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt, a następnie wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś był na zewnątrz, ujrzał, że w Nikozji było strasznie pusto. ~*No do cholery! To już się serio robi nudne!*~ Chłopak pomyślał, że po prostu czeka |Znowu ta jebana zmiana czasu.| go kolejna walka z wrogami. Mimo wszystko ruszył on na poszukiwania wejścia na szczyt meczetu. Po paru minutach poszukiwania, znalazł takowe. Po wejściu na szczyt, ustawił w odpowiednim miejscu swoje urządzenie i już chciał je włączyć, gdy usłyszał kroki. Od razu odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał...swoich wrogów.
- DAJCIE MI WRESZCIE SPOKÓJ! – Krzyknął Grzegorz.
- Nie. Chyba, że dasz się wykończyć. – Powiedział Patryk.
- No czyli wychodzi na to, że jeśli chcę mieć spokój, muszę was wykończyć. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wygrywali Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie wygrał Grzegorz. ~*Bo któż inny mógłby wygrać?*~ Pchnął on Patryka w kierunku przycisku uruchamiającego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Po chwili zaś Mateusz krzyknął:
- Co ty zrobiłeś?! |Wkurwia mnie to pytanie retoryczne.|
- Ponownie wykorzystałem walkę z wami do zniszczenia Miejsca Przeznaczenia. – Odpowiedział Grzegorz.
- To jeszcze nie koniec walki!! – Krzyknął Patryk.
W tym momencie ponownie zaczęła się walka. ~*Woah, cóż za odmiana.*~ Tym razem jednak wygrali Patryk i Mateusz. Zepchnęli oni Grzegorza z resztek dachu. Po chwili chłopak mocno uderzył w ziemię. Chciał on się mimo wszystko podnieść, jednak nie mógł się ruszyć. Po chwili zaś ujrzał nad sobą swoich wrogów. Po kolejnej chwili Patryk powiedział:
- Z nami nie wygrasz. Zapamiętaj to sobie. ~*Nie byłabym tego taka pewna.*~
Po czym wraz z Mateuszem odszedł.
Tymczasem, Grzegorz po chwili zemdlał...
Godzinę później, gdy Grzegorz obudził się, poczuł, że bardzo boli go głowa. Nie zdziwił się tym, gdyż przecież uderzył w głowę. |Te oczywiste zdania też mnie denerwują.| Mimo bólu wstał on z ziemi, podniósł swój sprzęt który leżał koło niego i ruszył w drogę powrotną.
W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 50 – Równik" ~*Chociaż raz jakaś odmiana.*~
„WTF?! Równik?! Czego to nie wymyślą." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Ciesz się, że wreszcie nie jest to jakiś szczyt czy wyspa.|
Po chwili, gdy wszedł do helikoptera, zajął się tym, czym zwykle, po czym ruszył w kierunku równika...
________________________________________________
Rozdział L – Spotkanie na równiku.
|Ile jeszcze tego pierdolenia?|
~*Jedenaście rozdziałów.*~
|*Rozpacza*|
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do równika, zaczął mieć przeczucia, że tym razem będzie skazany na spotkanie ze swoim bratem. ~*Zapewne tak będzie, zważywszy na kolejność wydarzeń.*~ Zwykle po spotkaniu z wrogami przychodziła kolej na spotkanie z bratem, więc chłopak trochę się przestraszył, gdyż nigdy nie wiadomo co tym razem go spotka. |Wkurwia mnie to mieszanie czasów.| Po chwili jednak musiał lądować. Po wylądowaniu, odpiął on pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i udał się do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Gdy to zrobił, wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, chłopak podszedł do odpowiedniego miejsca i ustawił w nim swój sprzęt. Kiedy to zrobił, już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, jednak w tym momencie poczuł, że ktoś przystawia ~*Znowu zmiana czasu...*~ mu pistolet do głowy. Grzegorz przestraszył się nie na żarty. Od razu odwrócił się, aby sprawdzić kto to chce go zabić. Kiedy już się odwrócił, ujrzał...swojego brata, Dawida. ~*:**~
- DAJ MI WRESZCIE SPOKÓJ!! – Krzyknął Grzegorz.
- Nie, bo nie dajesz się zabić. – Powiedział Dawid.
- Psychol się znalazł... - Rzekł Grzegorz.
- Nie zaczynaj... - Powiedział Dawid.
Po tej rozmowie, chciał on zastrzelić Grzegorza, jednak ten był zwinniejszy od niego. |Ponownie matriksowe moce go nie zawiodły.| Po godzinnej walce, Dawidowi skończyła się cała amunicja do pistoletu. Grzegorz, widząc to, powiedział ze słyszalną kpiną w głosie:
- Oh, naszemu Dawidkowi skończyła się cała amunicja...Jaka szkoda...Nie będzie już mógł zabijać...Tak mi przykro...Haha... ~*I znowu przedszkole...*~
W tym momencie dało się zauważyć, że Dawid trząsł się ze złości. Po chwili schował on swój pistolet i wyciągnął nóż. |WOOOW! CO ZA ODMIANA!| Kiedy to zrobił, rzucił nożem w kierunku Grzegorza, jednak temu udało się odskoczyć i nóż trafił w przycisk uruchamiający maszynę Grzegorza. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- HAHA! Ale fail! – Powiedział Grzegorz ze śmiechem. ~*Ten Grzegorz to chyba jest gimbusem, co widać po tym zdaniu.*~
- NIECH JA CIĘ KIEDYŚ DOPADNĘ, TO BĘDZIE PO TOBIE!!! – Krzyknął Dawid ~*:**~, po czym wziął swój nóż i odszedł.
Tymczasem, Grzegorz wziął swoją maszynę i ruszył do helikoptera. W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 51 - Polska, Warszawa, szczyt Pałacu Kultury i Nauki."
„SERIO?! Ja od razu stamtąd zlecę!" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Oj tam zaraz, przeżywałeś tyle upadków z dachu, że i ten przeżyjesz.|
Po chwili zaś, gdy doszedł |( ͡° ͜ʖ ͡°)| do helikoptera, zrobił to co zwykle |( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)| ~*Slade, co jest z tobą nie tak?*~ |Zboczony humor. :D|, po czym ruszył w kierunku Warszawy...
________________________________________________
Rozdział LI – Upadek z Pałacu Kultury i Nauki.
~*Ja pierdolę, to serio zaczyna być nudne.*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Warszawy, ujrzał, że w chwili gdy on tam był, było pusto. |To serio zaczyna być wnerwiające. Jak można napisać takie nudne gafno?| Chłopak zdziwił się tym, gdyż przecież Warszawa nie jest opuszczona. ~*
*~
Po chwili rozmyślań, musiał jednak wylądować. Gdy już wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy. Kiedy to zrobił, wyjął z niej swój sprzęt, po czym wyszedł z helikoptera.
Gdy zaś był na zewnątrz, ruszył w kierunku Pałacu Kultury i Nauki. Gdy tam wszedł, ku jego szczęściu, w środku również było pusto. |No ciekawe dlaczego...| Chłopak zaczął więc szukać wejścia na dach. Po chwili znalazł takowe. Gdy zaś wszedł na szczyt i spojrzał w dół, aby sprawdzić jak wysoko jest, zaczął się bać, że zaraz spadnie. Jego serce waliło jak młotem, a nogi trzęsły mu się i Grzegorz obawiał się, że zaraz zleci w dół. ~*Co za pipa.*~ Mimo wszystko, postawił on maszynę i przytrzymał ją, aby nie spadła, po czym nacisnął odpowiedni przycisk i jako, że nie mógł nigdzie odbiec, musiał czekać. |Bo zniszczenie tego miejsca z samolotu jest zadaniem niemożliwym do wykonania.|
Po chwili zaś, dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Grzegorz, po wybuchu, jako iż nie miał gdzie stać, zleciał w dół. Na szczęście udało mu się przewrócić na nogi. Po chwili, gdy spadł, o dziwo nie połamał sobie nóg, jednak te trochę go bolały. ~*To jest tak nierealistyczne, że aż nie mam słów na tę sytuację.*~ Mimo bólu, chłopak wziął swoją maszynę, która za nim spadła i ruszył w drogę powrotną.
W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 52 - Algieria, Algier, szczyt Pomnika Chwały i Męczeństwa w Algierze."
„Ja nie mogę...Znów szczyt..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Też mnie to wkurza, więc nie jesteś sam.|
Po chwili zaś, gdy doszedł do helikoptera, zrobił to co zwykle, po czym ruszył w kierunku Algierii...
________________________________________________
Rozdział LII – Niszczenie z góry.
~*Czyżby przebłysk inteligencji?*~
Kilkanaście godzin później, Grzegorz dolatywał do Algiery. Gdy zaś dolatywał do Pomnika Chwały i Męczeństwa w Algierze, pomyślał:
„Nie, ja wolę nie ryzykować życiem. Zniszczę ten pomnik tak jak niszczę morza czy oceany." |O, przebłysk inteligencji...|
Po czym podleciał do pomnika i włączył autopilota. Kiedy to zrobił, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota. Po wyjściu, podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego zszedł pod pokład.
Po znalezieniu się tam, odczepił on drabinki od uchwytów i przyczepił do uchwytów swój sprzęt. Po zrobieniu tego wrócił na górę. Gdy tam był, udał się do kabiny pilota i za pomocą odpowiedniej dźwigni nacelował na pomnik i ustawił maksymalną moc sprzętu. Po wykonaniu tego nacisnął on odpowiedni przycisk. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
~*Czemu wszystko w tym opku musi być takie samo?*~
Po wysadzeniu Miejsca, Grzegorz wyszedł z kabiny pilota i zszedł pod pokład. Gdy tam był, odczepił sprzęt od uchwytów i przyczepił on do nich drabinki. Gdy to zrobił, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 53 - Malediwy, Male, wejście do Maldives College of Higher Education."
„Zaraz mnie szlag trafi. Znów uniwersytet?!" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |A co my, czytelnicy i, w naszym wypadku, analizatorzy mamy powiedzieć?|
Po chwili wziął on swój sprzęt i wrócił na pokład. Gdytam był, odłożył swój sprzęt w odpowiednie miejsce i poszedł do kabiny pilota.Kiedy tam był, usiadł na siedzeniu, zapiął pasy, wyłączył autopilota i ruszył wkierunku Male...
________________________________________________
Rozdział LIII – Pod uniwersytetem.
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Male, ujrzał, że było tam spokojnie. ~*Jakby było pusto, to bym się osobiście wkurwiła.*~ Trochę ucieszyło go to, gdyż nie było znów tak pusto. Po chwili jednak, musiał lądować. Gdy wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt i wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, podszedł do Maldives College of Higher Education. Kiedy tam doszedł, ustawił pod wejściem swoją maszynę i ją uruchomił. Niestety, podczas uruchamiania |"|przypadkowo|"| nacisnął również przycisk, który powodował natychmiastowe uruchomienie maszyny. Po ułamku sekundy dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Niestety, odepchnął on również Grzegorza w tył. Na szczęście, w czasie lotu, chłopakowi udało się zatrzymać. Gdy już się zatrzymał, podszedł do swojej maszyny i wziął ją. Gdy to zrobił, ruszył w drogę powrotną. ~*Ta akcja była tak spektakularna...*~ Jednak, gdy tak szedł, usłyszał dźwięk swojego telefonu. Jednak był to dźwięk SMS-a. Chłopak od razu wyjął telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, sprawdził od kogo był SMS. Okazało się, że był on od Andromedy. Grzegorz od razu otworzył wiadomość. W treści było tylko:
„Grzegorz, no kiedy będziesz? Smutno mi tak samej siedzieć. :-("
|Jakbym słyszał Tristitię, gdy wyjdę gdzieś na więcej niż godzinę. ;D|
~*Bo ty jesteś taki fajny, że bez ciebie nie da się żyć! :**~
|:3|
Grzegorz po przeczytaniu tego uśmiechnął się do siebie, po czym odpisał. Jego odpowiedź wyglądała tak:
„Już niedługo. Jeszcze tylko parę Miejsc i będę. ;-)"
Po czym wysłał.
Po wysłaniu SMS-a, uruchomił on przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili zaś ujrzał napis: ~*A tak w ogóle, bateria w telefonie mu jeszcze nie padła? Mocny jest ten telefon.*~ |Ty, rzeczywiście.|
„Miejsce Przeznaczenia 54 - Arabia Saudyjska,
|
|
Rijad, koniec National Museum of Riyadh."
„W końcu jakaś odmiana." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy wszedł on do helikoptera, zajął siętym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Rijad...
________________________________________________
Rozdział LIV – Jeszcze jedno spotkanie z wrogami.
~*O, chociaż trochę ciekawiej będzie.*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz doleciał do Rijad, ujrzał, że w chwili gdy on tam był, było całkowicie pusto. |NO KURWA MAĆ!!!| Chłopak zaniepokoił się tym trochę, gdyż zwykle znaczyło to coś niezbyt przyjemnego. Po chwili jednak musiał on lądować. Po wylądowaniu odpiął on pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt, a następnie wyszedł z helikoptera.
Gdy już by na zewnątrz, ruszył w kierunku muzeum. Po chwili zaś wszedł do środka muzeum. Gdy już tam był, ujrzał, że tam również było pusto. ~*No ciekawe czemu...*~ Chłopak ruszył więc do końca muzeum. Po parunastu minutach, gdy znalazł się na miejscu, ustawił swój sprzęt i już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, gdy w tym momencie usłyszał kroki. Naturalnie odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał...swoich wrogów.
- DAJTA MI WRESZCIE SPOKÓJ!!! – Krzyknął Grzegorz.
- To daj się wykończyć. – Powiedział Patryk. |Nie wystarcza wam to, że ja już jestem wykończony, a jest jeszcze siedem rozdziałów?|
- Spadaj. – Powiedział Grzegorz. ~*UUUUU!!! Jaki pooocisk!!!*~
Po tej rozmowie standardowo zaczęła się walka. Na początku wygrywali Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie popełnili oni swój najgorszy błąd. |Któryś z kolei.| Pchnęli Grzegorza w kierunku przycisku uruchamiającego jego maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- Haha, dzięki za pomoc. – Powiedział Grzegorz ze śmiechem.
- Jeszcze się policzymy!! – Krzyknął Patryk po czym wraz z Mateuszem odszedł.
Grzegorz również zebrał się do drogi. Wziął swój sprzęt, po czym ruszył. W czasie drogi zaś, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową po czym wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 55 - Wyspy C|l|rozeta, początek Île de la Possession."
„Co oni mają z tymi wyspami?" ~*Po prostu chyba serio nie miałam pomysłów.*~ – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy doszedł do helikoptera, zająłsię tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Wysp C|l|rozeta...
________________________________________________
Rozdział LV – Następne spotkanie z bratem. ~*Krwiakiem*~
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Île de la Possession, ujrzał, że było tam całkowicie pusto. |NO DO CHOLERY!!!| Chłopak trochę zaniepokoił się tym. Po chwili jednak musiał lądować. Gdy już wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt, a następnie wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, okazało się, że był on niedaleko początku Île de la Possession. Podszedł on więc do odpowiedniego miejsca, po czym ustawił w nim swoje urządzenie. Po zrobieniu tego już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, jednak w tym momencie poczuł, że ktoś przystawia mu nóż do szyi oraz zasłania usta ręką, aby nie mógł krzyczeć. ~*Widzę, że Dawid uczy się baaardzo powoli.*~ Po chwili zaś, Grzegorz usłyszał głos Dawida, który mówił:
- Tylko spróbujesz uciec – zginiesz. |Mógł to zrobić już dawno, ale aŁtoreczka chyba nie chciała już robić CTRL+C i CTRL+V.|
W tym momencie Grzegorz nie wiedział jak ma ~*Znowu zmiana czasu...*~ się uratować. Nie mógł próbować uciekać, gdyż wtedy by zginął. W pewnym momencie Grzegorzowi przypomniało się, że ma przy sobie swój pistolet. Wyciągnął więc go i strzelił w Dawida. |Ten to ma skilla.| Po chwili opadł on nieprzytomny na ziemię. W tym momencie Grzegorz był wolny. Schował więc swój pistolet i podszedł do maszyny, po czym nacisnął odpowiedni przycisk i odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz zabrał maszynę i ruszył w kierunku helikoptera. Kiedy tak szedł, wyciągnął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili zaś ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 56 - Środek Oceanu Atlantyckiego." ~*O kurwa, to chyba będzie jeden z krótszych rozdziałów.*~ |JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!| ~*Jaki zaciesz. xD*~
„W końcu jakaś odmiana." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zajął siętym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Oceanu Atlantyckiego...
________________________________________________
Rozdział LVI – Niszczenie Oceanu Atlantyckiego.
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz doleciał do Oceanu Atlantyckiego, włączył autopilota, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swój sprzęt. Po zrobieniu tego zszedł pod pokład.
Gdy się tam znalazł, odczepił od uchwytów drabinki i przyczepił do uchwytów swój sprzęt. Po zrobieniu tego, wrócił na pokład i poszedł do kabiny pilota. Po znalezieniu się tam, nacelował on za pomocą odpowiedniej dźwigni sprzęt na środek oceanu i ustawił jego maksymalną moc. Po zrobieniu tego za pomocą odpowiedniego przycisku wycelował. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Na dodatek z wody zrobił się słup, który wzbił się w powietrze, a następnie opadł.
~*Naprawdę nie rozumiem, dlaczego kiedyś tak lubiłam to opowiadanie. Przecież ono jest cholernie nudne i powtarzalne. No, ale moje wywody zostawię na końcową analizę.*~
Po wybuchu, Grzegorz zszedł pod pokład i odczepił od uchwytów swoje urządzenie, a następnie przyczepił do nich drabinki. Kiedy to zrobił, wyjął swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 57 - Zachodnia Namibia, Walvis Bay, koniec portu lotniczego." |Woah, kolejna odmiana.|
„Nie mogli po prostu napisać „lotniska" ~*Byłoby mniej profesjonalnie.*~? Ale mniejsza z tym. Ważne, że nie jest to znów szczyt czegoś tam." |No, ale widać, że główną postać też wkurwia to powtarzanie.| – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili, wziął on swój sprzęt i wrócił na pokład.Kiedy tam był, schował maszynę do odpowiedniej klapy i poszedł do kabinypilota. Po znalezieniu się w niej, usiadł na siedzeniu i zapiął pasy. Chwilępóźniej ruszył w kierunku Walvis Bay...
________________________________________________
Rozdział LVII – Na lotnisku.
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Walvis Bay, ujrzał, że było tam spokojnie. ~*W końcu odmiana.*~ Chłopak trochę ucieszył się tym, gdyż nie było tam tak pusto jak zwykle. Po chwili jednak, musiał lądować. Po wylądowaniu zaś, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, a następnie wyjął z niej swój sprzęt i wyszedł na zewnątrz.
Kiedy był poza helikopterem, podszedł do lotniska. Niestety, okazało się, że było ono zamknięte. |Jaka szkoda.| Chłopak zaczął więc szukać jakieś niedomkniętej szpary. Po chwili ujrzał jakąś bardzo wąską, niedomkniętą szparę. ~*Która pojawiła się od tak, bo aŁtoreczka chciała.*~ Spróbował przełożyć przez nią swój sprzęt, co o dziwo udało mu się, mimo iż maszyna nie była wąska. |Kolejna nierealistyczna sytuacja. Czemu mnie to już nie dziwi?| Po zrobieniu tego, wciągnął on brzuch i spróbował przecisnąć się przez szparę. Po parunastu minutach, gdy z powodu braku powietrza, Grzegorzowi zaczęło robić się ciemno przed oczami, udało mu się przedostać do środka. |A miałem nadzieję, że umrze. :<| Po znalezieniu się na lotnisku, chłopak podniósł się z ziemi. Niestety, gdy już stał, jego nogi odmówiły posłuszeństwa i chłopak bezsilnie opadł na ziemię. Musiał więc leżeć. Na szczęście na lotnisku nikogo nie było ~*Bo oczywiście nie mogłam pozwolić, aby ktoś utrudnił mu zadanie. _-_*~, więc nikt go nie zauważył.
Godzinę później, gdy Grzegorz odzyskał siły, podniósł się z ziemi i wziął swój sprzęt, po czym ruszył w odpowiednim kierunku. Po parunastu minutach, gdy doszedł on do końca lotniska ustawił swój sprzęt, nacisnął odpowiedni przycisk i odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Po wybuchu, Grzegorz zebrał swój sprzęt i ruszył w odpowiednim kierunku. W czasie drogi zaś, usłyszał dźwięk swojego telefonu. Jednak był to dźwięk SMS-a. |No ciekawe od kogo...| Chłopak od razu wyjął telefon i go włączył. Kiedy to zrobił, sprawdził od kogo był SMS. Okazało się, że był on od Andromedy. Grzegorz od razu otworzył wiadomość. W treści było tylko:
„:-("
|Tri?|
Gdy Grzegorz to przeczytał, od razu odpisał:
„Co ci się tam dzieje?"
~*"A jak myślisz, debilu? Tęsknię za tobą!" - Odpisała Andromeda.*~
Po czym wysłał. Gdy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 58 - Środek Wyspy Świętej Heleny."
„Im to już naprawdę kończą się pomysły..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Łooo, ten to ma zapłon!|
Po chwili zaś usłyszał dźwięk swojego telefonu. Ponownie był to SMS i ponownie był od Andromedy. Grzegorz od razu otworzył wiadomość. W treści było:
„Bo mi tak smutno bez ciebie..."
|No Tristitia pełną parą. :D|
Gdy Grzegorz to przeczytał, uśmiechnął się do siebie, po czym odpowiedział:
„Już niedługo będę. Jeszcze tylko 58, 59 i 60 ~*NARESZCIE!*~ Miejsce Przeznaczenia. :-)"
Po czym wysłał.
Po chwili zaś, gdy doszedł do helikoptera, zrobiłto co zwykle, po czym ruszył w kierunku Wyspy Świętej Heleny...
________________________________________________
Rozdział LVIII – Na Wyspie Świętej Heleny.
~*Już widać koniec!*~
|
|
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Wyspy Świętej Heleny, usłyszał w swoim helikopterze alarm. ~*Ło, coś zaczyna się dziać!*~ Chłopak od razu zaczął się rozglądać za drogą ucieczki. Niestety, nie zdążył uciec. Po chwili helikopter zaczął spadać i wbił się w ziemię. Grzegorz, od mocnego uderzenia stracił przytomność... |Znowu...|
Godzinę później, gdy chłopak się obudził, czuł, że bardzo boli ~*Nosz do cholery, znowu zmiana czasu.*~ go głowa. Na dodatek czuł, że zaraz ponownie może zemdleć. Czuł się bardzo słabo. Nie miał sił, aby próbować wydostać się z wraku helikoptera w którym leżał. Po chwili zaś, gdy odzyskał siły, odpiął pasy i wyszedł z wraku helikoptera. Gdy zaś znalazł się na zewnątrz, zaczął próbę naprawy helikoptera. Po kolejnej godzinie |Speedruner| udało mu się to. Po naprawieniu helikoptera wlał do niego paliwo ~*Które pojawiło się znikąd.*~, po czym wziął swój sprzęt i ruszył w odpowiednim kierunku.
Po parunastu minutach, gdy dostał się już na środek wyspy, ustawił w odpowiednim miejscu swój sprzęt i nacisnął odpowiedni przycisk, po czym odbiegł na bezpieczną odległość. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu. Po wybuchu, Grzegorz zebrał swój sprzęt, po czym ruszył w drogę do helikoptera.
W czasie drogi wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i wszedł na odpowiednią stronę. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 59 – Południowa Afryka, Suazi, wejście do Hlane Royal National Park." ~*Jakież to oryginalne...Normalnie brak komentarza.*~
„Eh...Znów wejście..." – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego. |Tak w ogóle, to zastanawiam się, jak Grzegorz i Andromeda zareagowaliby, gdyby poznali aŁtoreczkę.| ~*Pewnie spuściliby jej wpierdol za tak chujowe opisanie ich przygód. xD*~
Po chwili zaś, gdy doszedł do helikoptera, zająłsię tym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Suazi...
________________________________________________
Rozdział LIX – Spotkanie, po raz kolejny z wrogami.
~*Nareszcie, zbliża się końcówka! I tak, chyba zmieścimy się w dwóch częściach.*~
|To dobrze, bo trzy części to tak trochę dużo.|
~*Nie moja wina, że Wattpad ma limit rozmiaru tekstu, a przez te twoje Lenny Face wypierdolił limit i trzeba było podzielić to na dwie części.*~
|;"D|
Kilkanaście godzin później, gdy Grzegorz dolatywał do Suazi, ujrzał, że w chwili gdy on tam był, było całkowicie pusto. ~*No do cholery! Czy chociaż na koniec nie może stać się coś oryginalnego?!*~ Chłopak zirytował się tym. Nudziła go już ta ciągła walka z wrogami lub ze swoim bratem. |Nie dziwię mu się.| Niestety, jeśli chciał coś osiągnąć, musiał to przeżyć. ~*Never Give Up, czyż nie?*~ Po chwili rozmyślań na ten temat, musiał on lądować. Gdy wylądował, odpiął pasy i wstał z siedzenia. Po zrobieniu tego, wyszedł z kabiny pilota i podszedł do odpowiedniej klapy, po czym wyjął z niej swoją maszynę, a następnie wyszedł z helikoptera.
Po znalezieniu się na zewnątrz, podszedł on do wejścia do Hlane Royal National Park. ~*Wiesz co, muszę kiedyś odwiedzić te wszystkie miejsca i przeprosić je za to opko.*~ |Ych, no w sumie twoim marzeniem jest dojście do Kapsztadu z buta, więc powodzenia. :-)| Po znalezieniu się w odpowiednim miejscu, ustawił swoją maszynę i już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk, jednak w tym momencie usłyszał za sobą kroki. Naturalnie odwrócił się on. Kiedy to zrobił, ujrzał...Patryka i Mateusza.
- Czy wy DACIE MI KIEDYŚ SPOKÓJ?! – Spytał Grzegorz. ~*Od tego są wrogowie, aby utrudniać życie, Grzegorz.*~
- Nie. Chyba, że dasz się wykończyć, lub się poddasz. – Powiedział Patryk.
- A co wam będzie po dwóch Miejscach Przeznaczenia? Przecież i tak nic wam to nie da. – Rzekł Grzegorz. |A faktycznie. Więc na choj Grzegorz je niszczy do końca?| ~*Fuck Logic*~
- Może i nie, ale przynajmniej przesuniemy zagładę o dwa dni. – Powiedział Mateusz.
- Że też wam się chce... - Powiedział Grzegorz.
- Powiedziała osoba która niszczy je wszystkie. – Powiedział Patryk. |W końcu ktoś mnie rozumie.|
- Oj, cicho bądź. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie, standardowo zaczęła się walka. Na początku wygrywali Patryk i Mateusz, jednak w pewnym momencie popełnili oni swój najgorszy błąd. ~*Któryś z kolei.*~ Pchnęli Grzegorza na przycisk uruchamiający maszynę. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
- Heh, dzięki za pomoc. – Powiedział Grzegorz ze śmiechem.
- Jeszcze się policzymy! Zostało jeszcze jedno |Na szczęście.| Miejsce Przeznaczenia! – Krzyknął Patryk, po czym wraz z Mateuszem odszedł.
Grzegorz również zebrał się do drogi powrotnej. W czasie drogi, wyjął on swój telefon i włączył go. Kiedy to zrobił, uruchomił przeglądarkę internetową i po raz ostatni wszedł na odpowiednią stronę internetową. Po chwili ujrzał napis:
„Miejsce Przeznaczenia 60 - Środek Antarktydy." ~*Czyli miejsce, gdzie wszystko się kończy. Dosłownie, każde tego typu historie kończą się właśnie tam.*~
„No cóż, była Grenlandia, to dlaczego miałoby nie być Antarktydy?" – Pomyślał Grzegorz po przeczytaniu tego.
Po chwili zaś, gdy wszedł do helikoptera, zajął siętym czym zwykle, po czym ruszył w kierunku Antarktydy
________________________________________________
Rozdział LX – Ostatnie Miejsce Przeznaczenia i ponownespotkanie z bratem. |Krwiakiem|
~*Ten rozdział jest długi, tak ostrzegam. Chyba.*~
|Ech...Jakoś to przeżyję...|
Dwa dni później |Na Antarktydę leci się dwa dni?| ~*W przypisach będzie to wyjaśnione.*~, gdy Grzegorz doleciał do Antarktydy i znalazł się nad jej środkiem, włączył autopilota, i poszedł pod pokład.
Gdy się tam znalazł, odczepił drabinki od uchwytów i odłożył je na bok. Kiedy to zrobił, do uchwytów przyczepił maszynę i ponownie wrócił na pokład. Gdy tam był, podszedł do odpowiedniego panelu i za pomocą dźwigni ustawił w odpowiednie miejsce urządzenie, po czym ustawił jej maksymalną moc. Po zrobieniu tego, już chciał nacisnąć odpowiedni przycisk |O, zwrot akcji...|, gdy w tym momencie usłyszał taki dźwięk, jakby ktoś przeskakiwał ze swojego na jego helikopter. Grzegorz pomyślał, że to znów jego wrogowie. Mimo wszystko odwrócił się. Gdy to zrobił, ujrzał...Dawida. ~*:**~
- DAWID?! To ty jeszcze żyjesz?! – Spytał zdziwiony Grzegorz.
- Jak widać tak. – Odpowiedział Dawid.
- Ty jesteś chyba nieśmiertelny. – Powiedział Grzegorz. ~*Mam taką nadzieję.*~
Po tej rozmowie, Dawid ponownie chciał zabić Grzegorza, jednak nie wychodziło mu to |, bo Grzegorz aktywował swoje matriksowe moce|. W pewnym momencie, Grzegorz skorzystał z okazji, że drzwi do jego helikoptera były otwarte i zepchnął swojego brata w dół. |Skurwysyn jebany.|
Tymczasem, Grzegorz popatrzył trochę w dół, po czym zamknął drzwi i wrócił do panelu i nacisnął odpowiedni przycisk. Po chwili dało się słyszeć huk, który wysadził ½ terenu.
Powybuchu, Grzegorz zszedł pod pokład i odczepił swój sprzęt od uchwytów.Kiedy to zrobił, przyczepił do nich drabinki, po czym wziął maszynę i wrócił napokład. Gdy tam był, schował sprzęt do odpowiedniej klapy i poszedł do kabiny pilota.Po znalezieniu się tam, usiadł on na siedzeniu i zapiął pasy. Po chwili zaś,wyłączył autopilota i ruszył w dodomu...
Gdybyście nie wiedzieli dlaczego tak piszę, to dlatego, aby zająć więcej miejsca gdy nie mam pomysłu na opisywanie przygód. ;P |Wreszcie się przyznałaś.|
Achievement get! „Bratobójca". xD Nie no, takie rzeczy to tylko w Portal po spaleniu Companion Cube. xD ~*... <- Kropki żenady i rozpaczy.*~
Ej, właśnie. Jaki jest synonim do słowa „uchwyty"? |Bo tak trudno to sprawdzić w Google...|
A przynajmniej w Let's Play który nie był Let's Play'em z Half – Life: Episode Three było, że dolecieli na Antarktydę w 2 dni i tak mi już zostało. Nie wiem ile w rzeczywistości się tam leci. |Ale "Half-Life 2: Episode Three" jeszcze nie istnieje...| ~*Ale jest taka fanowska mapa.*~ |A, no chyba, że tak.|
_________________________________
Rozdział LXI – Powrót do domu i zagłada.
~*Nareszcie! Koniec!*~
|
|
Dwa dni później, gdy Grzegorz doleciał do domu, czuł się senny. Nie spał on od dobrych paru tygodni |C-CO?! JAKIM CUDEM ON NIE UMARŁ?!| ~*Matriksowe moce...*~ |A, no chyba, że tak.|, tylko pilotował helikopter i niszczył Miejsca Przeznaczenia. Po wylądowaniu przed domem, odpiął on pasy i wstał z siedzenia. Kiedy to zrobił, wyszedł z kabiny pilota, po czym podszedł do odpowiedniej klapy i wyjął z niej swój sprzęt. Po chwili wyszedł on z helikoptera.
Gdy był poza nim, ruszył w kierunku swojego domu. Gdy zaś wszedł do środka, zastał ciszę. Było to dziwne, gdyż Andromeda zwykle oglądałaby telewizję, lub coś robiła. |Może też spała?| Mimo wszystko chłopak zdjął buty i poszedł odłożyć swoją maszynę w odpowiednie miejsce. Gdy już ją odłożył, poszedł do pokoju Andromedy. Po znalezieniu się tam, ujrzał, że dziewczyna jak gdyby nigdy nic, spała. |Zgadłem| Niedaleko jej łóżka stała skończona w połowie maszyna do nakierowywania asteroid. Grzegorz, widząc to, uśmiechnął się do siebie, po czym pomyślał:
„Aż tak jej się nudziło, że aż zaczęła tą maszynę..."
|Tristitia już by była przeze mnie zaduszona z radości.|
Po czym, jako iż nie miał siły, aby iść do swojego pokoju, położył się na łóżku koło Andromedy |( ͡° ͜ʖ ͡°)| ~*Co jest z tobą nie tak?*~ |Taki dzień. xD|, objął ją, po czym, po chwili leżenia, usnął...
Dwie godziny później, gdy Andromeda obudziła się, poczuła, że ktoś ją obejmuje. Oczywiście od razu odwróciła się ona. Kiedy to zrobiła, ujrzała obok siebie Grzegorza, który spał.
„Widać był aż tak zmęczony, że nie miał siły, aby pójść do siebie..." – Pomyślała Andromeda po zobaczeniu go. ~*Captain Obvious serio musi stracić pracę przez tych dwóch mistrzów.*~
Po chwili, gdy wstała ona, podeszła do niedokończonej maszyny i zaczęła ją kończyć. Po godzinie, gdy skończyła budowę, postawiła maszynę na parapet, otworzyła okno i włączyła maszynę, po czym wyszła z pokoju i poszła oglądać telewizję.
Kolejne dwie godziny później, Grzegorz obudził się. Pierwszy raz od paru tygodni poczuł się wyspany. Gdy zaś wstał z łóżka, ujrzał, że w pokoju okno było otwarte |O nie! Teraz cyganie na stówę ich okradną!|, a na parapecie stała skończona już maszyna. Była ona włączona, gdyż świeciła się na niej zielona dioda. Grzegorz, widząc to, uśmiechnął się do siebie, po czym pomyślał:
„Jak dobrze, że o tym pomyślała..."
Po czym wyszedł z pokoju. Po chwili zaś ujrzał Andromedę, która szła do kuchni. |Zobaczyć, czy cyganie nie ukradli lodówki.| Gdy ta go ujrzała, powiedziała:
- O, już się obudziłeś.
- No tak. A w ogóle, to dobrze, że pomyślałaś o zbudowaniu tej maszyny. – Rzekł Grzegorz.
- Oj, po prostu tak mi się ~*Powinno być "mnie się", no ale spoko.*~ nudziło, że ją zaczęłam, a nie wypada nie dokończyć tego, co się zaczęło. – Powiedziała dziewczyna.
- No w sumie racja. Czy ona w ogóle zadziałała tak jak powinna, to zobaczymy jutro. – Rzekł chłopak.
- Czy ty śmiesz twierdzić, że ona nie działa?! – Spytała Andromeda. |Mentalność Inneth?|
- Ups... - Powiedział Grzegorz.
- Ty sobie lepiej uważaj... - Powiedziała dziewczyna.
Po tej rozmowie, zajęli się oni swoimi sprawami.
Następnego dnia, gdy Andromeda wstała, ujrzała, że na świecie jest ~*No do cholery!*~ tak jak zwykle, czyli normalnie. Zdenerwowała się ona tym trochę, gdyż pomyślała, że to co robili to była strata czasu. Jednak...
Parę godzin później, gdy Andromeda grała na swoim komputerze stacjonarnym, w pewnym momencie w całym mieszkaniu oraz w całym kraju padł prąd. Po chwili dało się słyszeć huk. Dziewczyna na początku nie wierzyła, że mogło im się udać. Krzyknęła więc do Grzegorza:
- GRZEGORZ!!! ZOSTAW MI ZARAZ TE MASZYNY!!! ŚCIANY NIE SŁUŻĄ DO TESTOWANIA!!! |XDDDDDDDD To akurat było dobre.|
- Tym razem to nie ja!!! – Odkrzyknął Grzegorz.
On również nie wierzył, że mogło im się udać. Podszedł więc do okna, gdyż nie miał nic do roboty. Kiedy już wyjrzał, zamarł.
Na świecie widać było tylko falę uderzeniową spowodowaną uderzeniem asteroidy. Niszczyła ona wszystko na swojej drodze, jednak o dziwo ominęła dom Grzegorza i Andromedy. ~*Kolejna hipernierealistyczna sytuacja. Meh.*~
Chłopak, po otrząśnięciu się ze zdziwienia, krzyknął:
- Andromedo! Chodź tu na chwilę!
- Już idę! – Odkrzyknęła Andromeda.
Po chwili, gdy weszła ona do pokoju Grzegorza, spytała:
- Coś się stało, że mnie wołałeś?
- Patrz... - Odpowiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, Andromeda podeszła do okna. Kiedy wyjrzała za nie, zamarła.
Na świecie wszystko było zniszczone. Ziemia była stwardniała. Po ulicach walały się szkielety ludzkie oraz zwierzęce. Nic już nie było takie samo. |No nie pierdol.|
Marzenie Grzegorza i Andromedy zostało spełnione.
KONIEC
Kurwa.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tekst od Autorki
Po wielu opowiadaniach bez tekstów ode mnie, przyszedł na nie czas. Wiem, że opowiadanie to temat który przewijam już czwarty raz, ale doceńcie mój trud. |XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD To mnie rozjebało. Idiotko, ty większość kopiowałaś z poprzednich rozdziałów.| Specjalnie aby napisać to opowiadanie nie grałam w Minecraft i nie oglądałam filmów na YouTube. ~*Cóż za poświęcenie...*~ Czasem nawet nie chciało mi się już go pisać. Ale napisałam. Więc, jeśli czytasz to opowiadanie i chcesz skrytykować – to proszę, nie hejtuj. ~*My go nie shejtowaliśmy, tylko dogłębnie zanalizowaliśmy. :3*~
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem czemu w tym opowiadaniu piszę w czasie przeszłym. Opowiadanie dzieje się w roku 2036, a mamy dopiero rok 2014 ~*Jezu...TO OPKO JEST SPRZED TRZECH LAT!!! ;_;*~ |Jest powód do dumy. Patrz, jak rozwinęłaś się przez te trzy lata.|. No, ale cóż. Ja to już taka dziwna jestem. ;-)
Wiecie może, jaki jest synonim od słowa „Andromeda"? ~*To słowo chyba nie ma synonimu, bo to NAZWA GALAKTYKI!*~
Dalej nie wiem jak to możliwe. xD ~*Kiedyś wspominałam, że byłam mistrzynią wymyślania bzdur w locie.*~
Jeśli mam w ogóle jakichś czytelników ~*Nie miałam.*~, to pewnie nienawidzą oni tego wyrazu. |W tym wypadku oboje kochamy słowo "Koniec".| No, ale kiedyś musiałam skończyć.
__________________________________________________
Kurwa...Przebrnęliśmy przez to! Udało się!!! No, ale teraz mała analiza od nas:
~*Opowiadanie było nudne jak but. Zawierało ono mnóstwo błędów interpunkcyjnych oraz nierealistycznych sytuacji, jak choćby to, że Andromeda i Daniel przeżyli DWADZIEŚCIA METRÓW POD ZIEMIĄ! Najgorsze jednak było to, iż opowiadanie było nudne jak nie wiadomo co. Wszystkie przygody protagonistów to był dosłowny kopiuj wklej z poprzednich rozdziałów, tylko ze zmienionymi lokacjami. Po prostu było ono tak nudne, że aż nie mogę uwierzyć, iż trzy lata temu tak chujowo pisałam.*~
|Najbardziej w tym opowiadaniu denerwowały mnie nierealistyczne sytuacje i wszechobecna nuda. No naprawdę, niby jakim cudem protagoniści przeżyli z dwadzieścia metrów pod ziemią czy nic im się nie stało po upadku z dachu? Również denerwujący był debilizm głównych postaci. Serio, wkurwiało mnie to, gdyż wolałbym pustych bohaterów niż głupich. Co do nudy, to mam takie samo zdanie jak Ramoninth. Wszystkie przygody były kopią poprzednich. Ogólnie to opowiadanie oceniam jednym, soczystym obrazkiem:
|
Wspólnie: Ale jeżeliby porządnie zedytować to opowiadanie, to mogłoby być nawet ciekawe!
__________________________________________________
Wkrótce:
"Na chuj robić z tego opowiadanie rozdziałowe, czyli "Tajemnica"."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top