Dlaczego to się zachowało, czyli pierwotne opko "366 dni" + dodatki. 2/2

Ocean Arktyczny, |12|24.|12|12.|12|2016 roku, godzina |12|07:|12|00.

Dzień #358

~A jednak limit tekstu jebnął.~

~*Niestety. Ale na szczęście to będzie dwupartowiec.*~

Tego dnia, obudziłam się dość wcześnie. O godzinie |12|07:|12|00 budziłam się tylko jednego dnia. Postanowiłam sprawdzić datę. Włączyłam swój telefon (fakt #1 - Bateria nadal nie wymieniana). ~*Nawet Xiaomi tyle nie trzyma, oszustko.*~ W tym momencie na ekranie blokowania pojawił się napis:

"07:00

24.12.2016 rok, Sobota"

~*O LOOOL, akurat wczoraj była Wigilia dwa tysiące siedemnastego roku, a gdy to pisałam, to była przyszłość. Widzicie już, jak czas szybko płynie?*~

*Opowiadania są idealne do zobaczenia tego.*

~Ty, faktycznie. Tak w ogóle, Ramoninth, wiesz że zaraz twoje jedno opowiadanie, które obecnie zaczęłaś, wejdzie w przeszłość?~

~*Właśnie wiem i to jest dziwne uczucie. xD*~

Wiedziałam już co to był za dzień. Była to Wigilia. ~*To zdanie pojedyncze jest wyewidencjonowaną przesadą.*~ Kiedyś, gdy byłam w domu, zawsze zaczynał się ten dzień tak samo. Mimo iż byłam i jestem dorosła, biegłam do choinki. A były tam prezenty od Grzegorza dla mnie i ode mnie dla Grzegorza. Rozpakowywałam swoje. ~*Prezenty rozpakowuje się po Wigilii.*~ *Ale to Opkolandia. Ona rządzi się innymi prawami.* Ostatnim razem dostałam nowy telefon (tak, ten z niewyładowywującą ~*Czerwony wężyk.*~ się po 358 dniach baterią), ~*Ty oszustko, nawet Xiaomi tyle nie wytrzyma. Najdłużej na baterii może przetrwać z trzy dni i to tylko, jeśli co jakiś czas włączasz tryb samolotowy.*~ długopis z lejzerem (laserem xD) *To miało być śmieszne?* ~*Tak*~ *To coś nie pykło.* ~*Wiem. To opko ogólnie mi nie pykło.*~ i ten zeszyt w którym teraz pisałam. Później ja odchodziłam i do choinki podchodził Grzegorz i również rozpakowywał swoje prezenty (u nas się w dzień Wigilii rano rozpakowywało, bo my byliśmy na opak z tradycją >:D). |Ach, wy buntownicy.| Następnie oboje szykowaliśmy się i wychodziliśmy do galerii handlowej, aby kupić prezenty dla gości. ~Powodzenia. Na ostatnią chwilę to wręcz samobójstwo.~ Wychodziło na to, że musieliśmy wydać sporo pieniędzy, gdyż nasze rodziny które się zjeżdżały były duże. On miał rodziców, dziadków, wujków, rodziców chrzestnych i rodzeństwo chrzestne, a ja rodziców, dziadków, wujków, rodziców chrzestnych, rodzeństwo chrzestne i pradziadków którzy jeszcze żyli. |Mieli nadzieję, że dożyją nieistniejącego dnia, w którym znormalniejesz.| Musieliśmy więc wydawać około 100 złotych. ~*To bardzo mało, jak na takie wielkie rodziny.*~ *Nie próbuj zrozumieć nieistniejącej logiki.* Po powrocie zaś, zaczęliśmy szykować wszystko na wieczór. Wieczorem natomiast, zjeżdżały się całe rodziny. Zasiadaliśmy do stołu, dzieliliśmy się opłatkiem i śpiewaliśmy kolędy. ~*W święta to tylko Radio Eska. Wczoraj leciała tam nuta Linkin Park.*~ |Jedyna prawilna stacja na święta.| Potem rozdawaliśmy sobie prezenty (w jedną wigilię potrafiłam dostać ok. 10 prezentów). ~*Ja dziś dostałam jeden, ale zajebisty. Tablet, który podobno jest celem każdego szanującego się złodzieja, taki jest zajebisty. Ale ja już w antywirusie włączyłam opcję antywłamaniową, która ewentualnie cyknie z ukrycia fotkę ewentualnego złodzieja i wyśle mi na e-mail. >:D*~ ~To podobno działa. Jeden gościu podobno dzięki temu odzyskał tablet.~ ~*Wiem, też o tym słyszałam.*~ Po kolacji siedzieliśmy trochę razem i rodziny wyjeżdżały. Następnie ja z Grzegorzem sprzątaliśmy ze stołu i razem szliśmy spać. A teraz? Ja byłam samotna, nie mogłam poczuć ciepła rodzinnego, siedziałam w kuli od Aqua Zorbigu *Ta literówka rozpierdala system. xD* ~*Dopiero teraz ją zauważyłam. xD*~ umiejscowionej na Oceanie Arktycznym. Rozpłakałam się. ~KURWA!~ Byłam taka samotna. Jednak, po paru minutach, zmęczona płaczem - zasnęłam. I w tym momencie, parę minut po uśnięciu poczułam się tak, jakby moja dusza wyszła z ciała. Po kilku chwilach ujrzałam bramę do Miasta. Weszłam tam. ~*Zdania pojedyncze podążyły za tobą.*~ Zauważyłam po wejściu, że było ono przystrojone na święta. *Jak widać, Bóg też lubi świecidełka.* Było tam też kilka szczęśliwych par ludzi. A ja...Byłam taka samotna i nieszczęśliwa...Aż łzy napłynęły mi do oczu. Jednak, w pewnym momencie ujrzałam jego...Mojego przyjaciela *gwałcącego chodnik*. ~Zjebałeś atmosferę. GRATULUJĘ. xDDD~ *O to mi chodziło. :D* Od razu podbiegłam do niego i się przytuliłam. Nie mówiłam nic, tylko byłam przytulona. Po chwili i on mnie przytulił. Staliśmy tam przytuleni paręnaście minut. Później puściliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Złożyliśmy również sobie zaległe życzenia z urodzin i życzenia świąteczne. W pewnym momencie rzekł on:

- Skarbie...Ja jestem już niedaleko Antarktydy. Wkrótce mogę dojechać do Oceanu i cię ochronić. A wtedy już na zawsze będziemy szczęśliwi.

~<Rzyga słodkością.> Wystarczą mi świąteczne słodycze, przestań dobijać człowieka.~

- Oh...To świetnie! - Powiedziałam

- Właśnie wiem. Też się cieszę. - Odparł

Później pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym musieliśmy wrócić do swoich ciał. *Broń Boże, abyś napisała, o czym gadaliście.* Po obudzeniu się, wiedziałam jedno - wkrótce mogę wrócić do domu i być szczęśliwa z nim. ~*I co zrobiłaś? Grzegorz się rozpłakał ze smutku. :<*~ Na razie jednak, zajęłam się swoimi czynnościami. Około godziny |1|16:|2|00 ujrzałam z przerażeniem, że kończą mnie się kartki w zeszycie na rysunki i opowiadania! ~*To powinno nastąpić wieki temu.*~ I co ja bym robiła aż do oswobodzenia? |Masz telefon i zapasową baterię. HMM?| Chyba pozostawało mi myślenie. Zajęłam się więc tym i w pewnym momencie, jakoś około godziny 21|2|:|2|00, kołysana falami, usnęłam...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Oczami Grzegorza*

~*O, wyjątkowo nie ma lokalizacji, daty, godziny i dnia.*~

~Widać tobie to opko też się nudziło.~

~*Tak było.*~

~;-;~

Kiedy wróciłem do swego ciała po spotkaniu z nią, nie obudziłem się jeszcze przez trzy godziny. Od miesiąca nie spałem i prawie, że mdlałem za kierownicą. *JAKIM CUDEM PRZEŻYŁEŚ?!?!* ~*Gary Stu...*~ *Ach, no tak. ;-;* Musiałem więc się wyspać. Po około trzech godzinach obudziłem się. Przypomniałem sobie dopiero wtedy, że była Wigilia (dzięki temu pobytowi w Mieście). Pierwszy raz od paru lat rozpłakałem się. ~Miękka ciiipaaa!~ Byłem taki nieszczęśliwy bez niej. Ona była moim szczęściem. Moim skarbem. |Jak ja bym miał takie gówno w swoim domu, to sam dałbym się wywieźć na Antarktydę.| A teraz byłem bez niej...Musiałem ją jak najszybciej odnaleźć. Zauważyłem również, że nie byłem związany, nie miałem zaklejonych ust i nie leżałem w bagażniku oraz nie byłem w środku lasu, związany linami i łańcuchami, nie byłem zakneblowany oraz przygnieciony drzewem. Zdziwiłem się tym, gdyż Dawid |*Dejwid| tylko czekał na odpowiednią chwilę aby mnie spowolnić. *Co ty myślałeś? Każdy obchodzi Boże Narodzenie. Mam przypomnieć, co się wtedy działo w czasie II wojny światowej?* ~To akurat jest nieprawdopodobne.~ *A możliwe. :>* Mimo to, zamknąłem drzwi, po uprzednim wstaniu z siedzeń, zapiąłem pasy i ruszyłem w kierunku Antarktydy, ku uwolnieniu mej przyjaciółki...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

_____________________________________________  

Ocean Arktyczny, |12|25.|12|12.|12|2016 roku, godzina |3|9:|4|00 czasu Polskiego.

Dzień #359

To już trzysta pięćdziesiąty dziewiąty dzień moich męk. ~*Czerwony wężyk znów atakuje.*~ Tego dnia obudziłam się o normalnej dla mnie porze. Po przebudzeniu się, postanowiłam narysować jeden rysunek oraz napisać jedno opowiadanie. *Może chociaż te byłyby dobrej jakości.* Oczywiście wszystko było związane z świętami (był przecież pierwszy dzień świąt, nie?). ~Jak nie przestaniesz, to zaraz na serio się porzygam tą całą słodkością. Już mnie mdli.~ Narysowałam po prostu salon w moim domu z choinką, wigilijnym stołem, rodziną moją i Grzegorza oraz ze mną i Grzegorzem (wiem, że był 25, a nie 24 grudnia, ale co to kogo obchodzi?). |Nas i to powinno ci wystarczyć.| Gdy to rysowałam, chciało mnie się płakać. ~Jak ja ci przyjebię...~ Czułam się tak mocno samotna. Nie miałam nikogo, kto w rzeczywistości mógł mnie przytulić i pocieszyć. ~Przyślę ci Sebastiana Horodeckiego. >:D~ ~*Z nim to impreza aż do śmierci. >xD*~ ~>:D~ Po rysowaniu zabrałam się za pisanie opowiadania. Tym razem było ono o zwierzętach. Musiałam wreszcie coś wesołego napisać, a nie same wyciskacze łez. ~*Odcinek "Włatców Móch" o Dniu Matki? Serio, jak był tam wątek Czesia, to ryczałam rzewnymi łzami. To był jedyny taki odcinek czegokolwiek.*~ Przynajmniej w moim wypadku. Po skończeniu pisania, schowałam zeszyt i piórnik, ~*o którym nigdy wcześniej nie wspomniałam, bo po co,*~ po czym ułożyłam się i do wieczora, słuchając muzyki z telefonu rozmyślałam np. nad sensem mojego życia. Około godziny 22|2|:|3|00 wyjęłam słuchawki z uszu i włożyłam telefon do torby, po czym okryłam się moimi włosami (na prawdę, warto je było hodować, w końcu się do czegoś przydały) i po chwili, zmęczona patrzeniem w księżyc (noc polarna powróciła) oraz kołysana delikatnymi falami Oceanu - zasnęłam z nadzieją, że niedługo zostanę uratowana...

_____________________________________________  

Ocean Arktyczny, |12|26.|12|12.|12|2016 roku, godzina |4|13:|2|20 czasu Polskiego.

Dzień #360

~*Dwa*~

~

~

Już minął trzysta sześćdziesiąty dzień mojej męki. Jeszcze sześć dni (mamy rok przestępny) i minie rok. Eh...Ile ja bym dała, aby ktoś mnie uwolnił. ~*Spoksik, jeszcze sześć dni ci zostało.*~ No, ale do rzeczy. *I znowu ta szybka zmiana tematu.* Po obudzeniu się, zajrzałam do telefonu, aby sprawdzić która jest godzina. Po włączeniu telefonu, na ekranie blokowania ujrzałam napis:

"13:20

26.12.2016 roku, poniedziałek"

"Wow! Już po trzynastej? No w sumie tak kończy się u mnie pójście spać po dwudziestej drugiej" - Pomyślałam po przeczytaniu tego.

~*I ty nazywasz się osobą pracowitą.*~

Po pomyśleniu tego, włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam słuchać muzyki. Na tym, u mnie w telefonie prawie w ogóle nie spadała bateria. Później zaczęłam grzebać w torbie, gdyż nieświadomie mogłam jeszcze coś tam włożyć w dzień porwania. W pewnym momencie znalazłam książkę "Minecraft: Rocznik 2014". ~*Autentycznie, mam taką w domu. Mój down był potężny.*~ ~Książki o Minecraft, a szczególnie te "powieści" inspirowane tą grą to totalna żenada.~ ~*Nie tylko ty tak sądzisz.*~ |No, ale dzieci Minecrafta jest tyle, że wydawcy trzepią na nich hajs.| Że też taka spora książka zmieściła mnie się pod tym wszystkim. Mimo to, zaczęłam czytać, gdyż zawsze to jakieś urozmaicenie (tak, mogłam się skupić czytając i słuchając muzyki) ~*Kilka lat temu opanowałam tą tajemną sztukę.*~ niż tylko pisanie opowiadań, rysowanie, czytanie notek z poprzednich dni i myślenie. Niestety. Książka była krótka, więc nawet nie minęła godzina a już skończyłam ją czytać. Po zakończeniu, położyłam się w kuli i nadal słuchając muzyki, rozmyślałam. Nie chciałam bowiem zajmować ostatnich pięciu kartek w moim zeszycie, bo po pierwsze to był mój ostatni zeszyt, gdyż w drugim który został pisałam już któryś dziennik (przecież nie zmieściłyby mnie się w jednym wszystkie notatki), ~*Domyśliliśmy się tego wieki temu.*~ także nie miałam innego na rysunki i opowiadania. W czasie rozmyślań, doszłam do wniosku, że będzie to pamiątka (może niezbyt przyjemna, ale zawsze) z pobytu tutaj. No, bo w końcu jak w przyszłości, np. gdy będę mieć te -dziesiąt lat i spojrzę na te rysunki i notki to przypomnę sobie te chwile. ~*Ja będąc na jej miejscu nie chciałabym pamiętać takiego wydarzenia, ale różni masochiści chodzą po tym świecie.*~ No i będę też miała się czymś zająć. W ogóle, to ciekawe, czy Grzegorz by mnie nie opuścił jakbym była już staruszką...~*Kiedyś tworzyłam słodkie opowiadania. Dzisiaj wolę pisać one-shoty o patologiach świata, a rozdziałowe to zależy. :**~ ~Nie. Przypominaj. O. Tym. ;_;~ ~*:D*~ Eh...Nie miałam o czym myśleć, to rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Jednak, około godziny |1|21:|1|00 okryłam się włosami, schowałam telefon do torby i po chwili usnęłam...

_____________________________________________ 

Ocean Arktyczny, |12|31.|12|12.|12|2016 roku, godzina |4|10:|1|00 czasu Polskiego.

Dzień #365

~Już coraz bliżej końca.~

~*Pomyśl sobie, że gdy teraz zanalizujemy to opko, to nie będziemy musieli robić tego w przyszłości.*~

|Zawsze to jakaś motywacja.|

Już jutro minie rok (mamy rok przestępny) odkąd się znalazłam w kuli od Aqua Zorbingu. Chciałabym już jutro wrócić do domu, jednak wiedziałam, że to by było zbyt piękne, aby stało się możliwe do zrealizowania. ~*Każdy wie, że to się stanie.*~ Eh...Po obudzeniu się o w miarę normalnej godzinie mej pobudki, wyjęłam swój zeszyt i na dwóch ostatnich stronach zaczęłam rysować. Narysowałam siebie oraz Grzegorza. W pewnym momencie coś sobie przypomniałam. Dziś był 31 grudnia! Sylwester! Dzień mojego porwania, a wcześniej i dzień szczęścia! ~*Czy ciebie czasem nie porwano już po północy, czyli w styczniu? Niespójności to to, co kochamy.*~ W Sylwester dzień zawsze wyglądał normalnie, jednak Grzegorz miał urlop i zawsze chodził za mną, abym "nie czuła się samotna i nie popadła w depresję". ~*Ja bym dała wpierdol osobie, która ograniczałaby mi przestrzeń prywatną, a nie przyjmowała to na klatę.*~ Nie wiem co mu z tym strzeliło, ale mnie to w sumie nie przeszkadzało. O północy natomiast, a właściwie już o |1|23:|1|59, stawaliśmy pod oknem i całował mnie on od tej godziny, aż do |2|00:|2|01, abym - jak mówił - miała szczęśliwy koniec starego i szczęśliwy początek nowego roku. *Skopiowane z neta, tylko nie pamiętam, z jakiego besta.* ~*Wiem, że skopiowane. Robiłam to świadomie.*~ *Czas umrzeć. ;-;* Po tym, stawaliśmy przed oknem i składając sobie życzenia patrzyliśmy na fajerwerki. Kiedy natomiast te się skończyły, szliśmy spać. A teraz? Tu nawet nie było fajerwerek (no gdzie? Na Oceanie?) |In Sosnowiec City always can happen.| ~*SOSNOWIEC CITY XDDD*~ |:D| i byłam sama, zamknięta w kuli od Aqua Zorbingu dryfującej po Oceanie Arktycznym. W tym momencie rozpłakałam się. ~Ciesz się, że jestem cierpliwym człowiekiem.~ Byłam taka samotna i nie miałam nikogo koło siebie...Po około godzinie, uspokoiłam się. Jako iż narysowałam już rysunki i tym samym skończyłam wszystkie kartki w zeszycie, wrzuciłam go do torby. Po tym, położyłam się w kuli i zaczęłam patrzeć w niebo oraz rozmyślać. Około |1|00:|1|00 przypomniałam sobie o tym, jak Grzegorz mnie ostatnim razem całował, a potem złożył mnóstwo życzeń na nowy rok. W tym momencie z oczu popłynęły mi łzy. ~Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi więcej siły, to ją rozpierdolę.~ Było mi tak smutno...Około |1|01:|1|00 uspokoiłam się i okryta włosami usnęłam... 

_____________________________________________ 

Ocean Arktyczny/Katowice, ~*:**~ |1|01.|1|01.|1|2017 roku/|1|02.|1|01.|1|2017 roku, ~*To też jest już przeszłość.*~ godzina |2|14:|2|00/|4|12:|5|44 czasu Polskiego.

Dzień #366

~*Najciekawszy rozdział z tego całego barachła.*~

|Rany Boskie, ile to trzeba się było naczekać?|

~Jakiś tydzień.~

Już minął rok odkąd znalazłam się w tym więzieniu. Dziś czułam się gorzej. Byłam tak głodna i spragniona. Obudziłam się około godziny |1|14:|1|00, gdyż wczoraj późno poszłam spać. Po dokładnym obudzeniu się, zachciało mnie się pić. BARDZO! *Ale nie tak agresywnie!* Teraz już nie panowałam nad tym co robiłam. Rozpięłam suwak w kuli, aby się napić. Niestety, nie zauważyłam, że na nim byłam. Po otwarciu, wpadłam do Oceanu Arktycznego, a kula zaczęła być pozbawiana powietrza. |Debilka. Ale w sumie...W jej sytuacji ta reakcja była normalna.| Ja dopiero wtedy zrozumiałam co zrobiłam. Tak na prawdę dzięki tej kuli jeszcze żyłam. Chciałam wypłynąć, jednak byłam tak słaba, że nie udawało mnie się to. ~:D~ W pewnym momencie, kiedy zaczęłam już tonąć, poczułam, że ktoś wyciągał mnie na powierzchnię, a następnie wciągał na motorówkę. |Ten jebak leśny jak zwykle wszystko psuje.| Kiedy tam byłam, stanęłam twarzą w twarz z...Grzegorzem. ~*Umrzyj, chuju. Zepsułeś szczęśliwe zakończenie.*~ Od razu się do niego przytuliłam. Po chwili i on mnie przytulił. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. Jeden rok, ba, jedna godzina bez niego to za dużo. ~*W takim razie nie wiem, jak wytrzymywała, gdy ten szedł do pracy.*~ W rzeczywistości bez niego nie czułam się szczęśliwa. On był tym, który mnie chronił i dzięki któremu żyłam. ~Zaraz serio rzygnę...~ Chwilę później, powiedziałam do niego:

- Grzegorz...Dziękuję ci...W końcu mogę poczuć się bezpieczna i szczęśliwa...

W tym momencie zaśmiał się on, 

*

*

po czym rzekł:

- Nie ma za co...Ja chcę dla ciebie jak najlepiej. W ogóle, to dlaczego...hmm...jakby to ująć...dlaczego "wyszłaś" z tej kuli do wody? Przecież to dzięki niej żyłaś.

- Kiedy się obudziłam, czyli stosunkowo nie dawno, po rozbudzeniu zachciało mnie się pić. BARDZO! *Ogarnij wściekliznę macicy!* ~*XDDDDDDDDDDDDDDDDD*~ *:D* Nie panowałam wtedy nad tym co robię. Chciałam rozpiąć suwak kuli, aby napić się wody z Oceanu. Nie zauważyłam jednak, że byłam na nim. Po rozsunięciu, wpadłam do wody a z kuli zaczęło uciekać powietrze. Po chwili zaś, gdy już tonęłam, ty mnie uratowałeś*, bo jesteś idiotą*. - Odpowiedziałam

- Biedactwo ty moje...Ileż musisz się w życiu nacierpieć... - Odparł

Po tej rozmowie, podniósł mnie i położył na tyłach motorówki. W tym momencie, gdy układał mnie, aby było mi wygodnie, spytałam:

- W ogóle, to skąd masz tą |*tę| motorówkę?

- Stała na brzegu Oceanu. Najprawdopodobniej należała do Dawida, |*Dejwida| jednak mam to gdzieś. ~*Złodziej jebany. Nie, serio, to jest kradzież.*~ Musiałem cię uratować. ~*Akurat w wypadku inteligencji Andronmedy to cię nie usprawiedliwia, zakalcu.*~ - Odpowiedział.

Po tej rozmowie, gdy mnie ułożył, okrył mnie kocem (szczelnie) po czym stanął za sterami i przed wyruszeniem zaczepił jeden koniec tonącej kuli o motorówkę. W sumie nie dziwne. Taki sprzęt jest bardzo drogi. W pewnym momencie, gdy już płynął w kierunku brzegu, ja spytałam:

- A gdybym była staruszką z różnymi chorobami...Byłbyś przy mnie, czy opuściłbyś mnie? Zastanawiałam się nad tym któregoś dnia...

- Oczywiście, że byłbym przy tobie! Jak mógłbym opuścić starą i schorowaną osobę?! Szczególnie tą, co lubię?! - Odpowiedział

Po tej rozmowie, nastała cisza. W pewnym momencie, gdy wiedziałam już, że byłam bezpieczna - usnęłam.

~*<Odwraca się.> Cholera, przez tą słodkość Grzegorz zwymiotował. ;-;*~

~Mówiłem? ;_; A teraz sorki, bo na jednym się chyba nie skończy. Nadal mnie mdli.~

|Biedak. Ale w sumie w wypadku tego opka mnie to nie dziwi.|


Następnego dnia, gdy obudziłam się, ujrzałam, że byłam w domu, na łóżku w sypialni mojej i Grzegorza. Koło siebie ujrzałam mojego przyjaciela, który wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi *jak gówno kosmity* oczami. |Wspaniałe porównanie. xD| *Co nie? :D* Chwilę później powiedział:

- Wziąłem urlop w pracy...

- Dlaczego? - Spytałam zdziwiona.

- Po pierwsze, muszę się tobą zaopiekować. Jesteś taka chuda, słaba, wygłodzona i odwodniona, że sobie sama nie poradzisz. Muszę być przy tobie. Po drugie, muszę się zemścić na Dawidzie za to, co tobie zrobił. Nie daruję mu tego. Po trzecie, ja też przecież muszę w tym roku odpocząć. Cały tamten zmierzałem ku Antarktydzie, aby cię uratować. - Odpowiedział

- Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz... - Odparłam

- Oj nie musisz dziękować. To wszystko tylko dla twojego dobra i szczęścia. - Powiedział

|Dobrze, że Grzegorza nie ma, bo by go znowu zemdliło od tej słodkości.|

Po tej rozmowie, okrył mnie on szczelnie kołdrą, pocałował, po czym wstał i poszedł do kuchni. Kiedy po parunastu minutach wrócił, trzymał w ręku tacę z jedzeniem i piciem. Podszedł do mnie i zaczął mnie karmić oraz poić. Pierwszy raz od roku czułam smak jedzenia i wody. Gdy zaś skończył, sprzątnął naczynia i najprawdopodobniej sam poszedł zjeść śniadanie, umyć się i ubrać, gdyż kiedy przyszedł, był już w ubraniu. *Lul, to znaczy, że do tej pory paradował nago? xDDD* ~*Zapewne nie, ale ta niespójność na to wskazuje. xD*~ W ręku trzymał najmocniejszą broń jaką posiadał. Przestraszyłam się. Bałam się, że coś mi zrobi. Zakryłam się aż po twarz i patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach. Widział on, że się bałam, gdyż powiedział:

- Nie bój się, najdroższa. Nic ci nie zrobię. To na Dawida. |*Dejwida| Muszę go zgładzić za to, że prawie cię zabił. ~*Odwal się od mego byłego husbando, ty deklu!*~

Gdy wypowiedział te słowa, dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Od razu poszedł on do drzwi. Co było dalej - nie wiem. Przyszedł on z jakimś chłopakiem, również starszym ode mnie. Chwilę później, Grzegorz rzekł:

- To mój przyjaciel, Daniel. |*Dejniel| ~*DEJNIEL XDDD*~ |:D| Przysłałem go tu, żeby się tobą zaopiekował gdy ja będę zabijać Dawida. |*Dejwida| Nie poradzisz sobie przecież sama.

- Dziękuję ci...Tak o mnie dbasz... - Rzekłam

- Oj, nie dziękuj. To dla twojego dobra. - Odparł

Po tej rozmowie Daniel |*Dejniel| usiadł koło mnie, a Grzegorz wyszedł. Przyjrzałam się jego przyjacielowi. ~*Brak spacji to tu norma.*~ |;-;|

Był on wysokim chłopakiem, na oko |2|23 letnim. Był szczupły. Miał krótkie, czarne włosy oraz szare oczy. Jego nos był mały, a usta średniej wielkości. ~*Ta informacja była nam niezbędna do życia.*~ Na sobie miał skórzaną, czarną kurtkę. Wyglądała tak, jakby była z sztucznej skóry. Na nogach miał czarne, długie spodnie oraz buty tego samego koloru.

Po chwili spytał mnie:

- Grzegorz opowiadał mi co się tobie stało. Ale tylko ty jedna wiesz jedną rzecz. Jak dokładniej do tego doszło?

- W nocy z |12|31.|12|12.|12|2015 roku na |1|01.|1|01.|1|2016 roku, około godziny |2|02:|2|00 ~*To znaczy, że już w styczniu, downiaro.*~ obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Od razu otworzyłam oczy. W tym momencie ujrzałam tylko wybitą szybę i odłamki szkła na podłodze. W tej chwili chciałam obudzić Grzegorza. Niestety, kiedy już chciałam to zrobić, poczułam, że ktoś przytknął mi do nosa chustkę przesiąkniętą chloroformem. Od razu usnęłam. Działo się to również, gdy budził mnie np. dźwięk helikoptera. Po obudzeniu się od razu usypiałam od tego samego. Następnego dnia, kiedy obudziłam się, ujrzałam ciemne niebo. Pod sobą czułam wodę. Od razu spróbowałam usiąść. Kiedy mnie się to udało, ujrzałam, że byłam w kuli od Aqua Zorbingu umiejscowionej na Oceanie Arktycznym. Od tamtego momentu musiałam przeżyć 366 dni, uwięziona na wodzie i samotna... - Opowiedziałam.

*Nie zesraj się z tego powodu.*

- Biedna jesteś. W ogóle to co ten Dawid |*Dejwid| chciał od ciebie? - Spytał

- Tego to chyba nawet on nie wie. - Odrzekłam

*Grzegorz wypowiadał się już na ten temat wielokrotnie.*

Po tej rozmowie, przez dwie godziny gadaliśmy na różne tematy, a jeśli było trzeba, Daniel |*Dejniel| przynosił mi różne rzeczy. Po dwóch godzinach, usłyszeliśmy otwierające się drzwi, a następnie słabe kroki. Po chwili do pokoju wszedł Grzegorz. Jednak trzymał on rękę kilka milimetrów od serca. Mimo iż zakrywał to miejsce, widać było, że była tam krwawiąca rana. *A ten Gary Stu OCZYWIŚCIE przeżył.* Na dodatek był bardzo blady. Słychać było, że ciężko oddychał. W tym momencie, Daniel |*Dejniel| wstał, podszedł kilka kroków i spytał:

- Grzegorz? Co ci się stało? Wszystko w porządku?

- Nic mi nie jest...To nic ta... - Powiedział słabym głosem, jednak nie dokończył, gdyż stracił przytomność.

|:D|

W tym momencie, Daniel |*Dejniel| podbiegł do niego i potrząsając nim krzyknął:

- Grzegorz! Grzegorz! Obudź się! Grzegorz!

*- Szybko! Zgwałć go! To zawsze działało! - zawołałam*

~*Najlepsza rada, jaką ktokolwiek mógłby komukolwiek dać w tym momencie. xD*~

*Wieeem :D*

Jednak nic to nie dawało. Po chwili zaś, gdy Daniel |*Dejniel| wiedział, że nie obudzi go, odsłonił ranę którą zasłaniał Grzegorz. W tym momencie okazało się, że była to rana była od postrzelenia. ~*To zdanie sens tak mieć bardzo ten.*~ Daniel, |*Dejniel| widząc to, sprawdził czy w ogóle Grzegorz jeszcze żył. Po chwili ja spytałam drżącym głosem:

- Ż-żyje?

- Żyje...*Fuck* Muszę go jednak przenieść do tego pokoju w którym mam swoje sprzęty medyczne...|To nic, że o tym pokoju nie było wcześniej wspomniane.| Jak dobrze, że on go dla mnie zrobił... - Odpowiedział, po czym zabrał nieprzytomnego do odpowiedniego pomieszczenia.

Nie wiem, co on tam z nim robił. *Ja wiem. ( ͡° ͜ʖ ͡°)* ~*Ty to w ogóle bądź cicho. xD*~ *:D* Czasem jednak wychodził. Ja wtedy pytałam:

- Obudził się?

Jednak on kiwał głową, że nie. W pewnym momencie po prostu nie wyszedł. Kilka minut po tym, usłyszałam jego rozmowę z Grzegorzem.

- ALE JA MUSZĘ WSTAĆ!!! MUSZĘ SIĘ ZAJĄĆ ANDRO|N|MEDĄ!!! ONA SOBIE NIE PORADZI BEZE MNIE!!! - Krzyczał Grzegorz.

|Zajebista ta rozmowa. xD|

- Grzegorz, spokojnie. Nie krzycz, bo się jeszcze wykończysz. Jesteś jeszcze słaby. Ja się mogę nią zająć, dopóki ty nie będziesz mógł *ruchać* wstać. - Mówił Daniel. |*Dejniel|

~*SEBASTIAN! xD*~

*:D*

- Na prawdę? Zrobiłbyś to dla niej i dla mnie? - Pytał mój przyjaciel.

- Tak. - Potwierdzał Daniel. |*Dejniel|

- Dziękuję ci...Jesteś taki dobry... - Mówił Grzegorz.

- Oj nie musisz dziękować. - Odpowiadał jego przyjaciel.

W tym momencie Daniel |*Dejniel| wyszedł do mnie i opowiedział mi o wszystkim co się tam stało, łącznie z rozmową którą usłyszałam. Kiedy skończył, ja rzekłam:

- W ogóle to dziękuję ci, że go uratowałeś...

- Nie ma za co. Dla ciebie wszystko. - Odparł

|Kolejny Fanboy?|

I od tego momentu przez tydzień opiekował się mną. Po tygodniu, mógł się mną zająć mój przyjaciel. Daniel |*Dejniel| natomiast wyszedł pożegnany przez nas ciepło. Przez jeszcze dwa tygodnie musiał się mną opiekować. ~*Wiadomo, że chodzi o Grzegorza, ale to zdanie i tak powinno zostać dopracowane.*~ Po tym czasie wstałam już z łóżka normalnie i mogłam normalnie się poruszać. ~*To sens być zdanie tak mieć.*~ Kiedy już byłam sobą, powiedziałam do niego:

- Ty jesteś taki dobry. Dziękuję ci za wszystko.

- Nie musisz dziękować skarbie. To wszystko, aby było ci dobrze. - Powiedział

Po tej rozmowie zajęliśmy się swoimi sprawami. Od tego momentu, nasze życie na zawsze było szczęśliwe. Byliśmy naj|nie|szczęśliwszymi ludźmi na świecie, bo my zawsze ze sobą jesteśmy uszczęśliwieni. *<Rzyg>*

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Oczami Grzegorza*

Ocean Arktyczny/Katowice, ~*:**~ |1|01.|1|01.|1|2017 roku/|1|02.|1|01.|1|2017 roku, godzina |1|14:|1|00/|2|12:|4|44 czasu Polskiego.

Dzień #366

Nareszcie! Dzisiaj dojechałem nad Ocean Arktyczny! *Bo się zesrasz z tej radości.* W końcu mogłem uratować moją przyjaciółkę! No, ale do rzeczy. Po dojechaniu tam, wysiadłem z samochodu i pierwsze co ujrzałem, to motorówka najprawdopodobniej Dawida. |*Dejwida| Miałem gdzieś, że ona na 98 % była jego. Wsiadłem na nią i ruszyłem w kierunku środka Oceanu. ~*Złodziej*~ Paręnaście minut później, gdy tam dopłynąłem, ujrzałem wypompowaną kulę od Aqua Zorbingu. W pewnym momencie pod wodą ujrzałem tonącą i powoli tracącą przytomność Andromedę. Od razu włożyłem rękę do lodowatej wody i wyciągnąłem ją, a nastepnie *Siemka, literówki! Rzadko nas odwiedzacie!* wciągnąłem do motorówki. W tym momencie po prostu przytuliła się ona do mnie. Jak gdyby nigdy nic. Po chwili i ja przytuliłem się do niej. Tak dawno nie miałem jej w swoich objęciach... Po chwili zaś, powiedziała ona do mnie:

- Grzegorz...Dziękuję ci...W końcu mogę poczuć się bezpieczna i szczęśliwa...

W tym momencie zaśmiałem się, 

|

|

po czym rzekłem:

- Nie ma za co...Ja chcę dla ciebie jak najlepiej. W ogóle, to dlaczego...hmm...jakby to ująć...dlaczego "wyszłaś" z tej kuli do wody? Przecież to dzięki niej żyłaś.

~- Bo byłam idiotką. - odpowiedziała Andronmeda zgodnie z prawdą.~

~*O, Grzegorz. Już wróciłeś. I jak się czujesz?*~

~Trochę lepiej.~

|Ty to chyba wyrzygałeś światowe kontenery żarcia.|

~Bez przesaaady. W ogóle, widzę że niczego ciekawego nie przegapiłem.~

~*Correct*~

~To dobrze.~

- Kiedy się obudziłam, czyli stosunkowo nie dawno, po rozbudzeniu zachciało mnie się pić. BARDZO! *Ogarnij tego pierdolca!* Nie panowałam wtedy nad tym co robię. Chciałam rozpiąć suwak kuli, aby napić się wody z Oceanu. Nie zauważyłam jednak, że byłam na nim. Po rozsunięciu, wpadłam do wody a z kuli zaczęło uciekać powietrze. Po chwili zaś, gdy już tonęłam, ty mnie uratowałeś. - Odpowiedziała

- Biedactwo ty moje...Ileż musisz się w życiu nacierpieć... - Odparłem

Po tych słowach, podniosłem ją i przeniosłem na koniec motorówki. Po znalezieniu się tam, zacząłem układać dziewczynę, aby było jej wygodnie. W tym momencie ona spytała:

- W ogóle, to skąd masz tą |*tę| motorówkę?

- Stała na brzegu Oceanu. Najprawdopodobniej należała do Dawida, |*Dejwida| jednak mam to gdzieś. ~*Złodziej jebany.*~ Musiałem cię uratować. - Odpowiedziałem

Po tej rozmowie, położyłem ją i szczelnie okryłem kocem który tam był. Kiedy to zrobiłem, stanąłem za sterami motorówki i przed wyruszeniem przyczepiłem drugi koniec tonącej kuli od Aqua Zorbingu do motorówki. To był dobry i drogi sprzęt, więc nie chciałem, aby utonął, nawet jeśli śmierdział Dawidem. |*Dejwidem| ~*Śmierdział to on twoim debilizmem, chuju.*~ Po zrobieniu tego, ruszyłem w kierunku lądu. W pewnym momencie, usłyszałem jak Andro|n|meda pytała się mnie:

- A gdybym była staruszką z różnymi chorobami...Byłbyś przy mnie, czy opuściłbyś mnie? Zastanawiałam się nad tym któregoś dnia...

- Oczywiście, że byłbym przy tobie! Jak mógłbym opuścić starą i schorowaną osobę?! Szczególnie tą, co lubię?! - Odpowiedziałem

~Masz szczęście, że nie mam już czym rzygać.~

SKĄD JEJ TO PRZYSZŁO DO GŁOWY?! Przecież ja jej nigdy nie opuszczę!! *Kretyn* Ona jest zbyt urocza i dobra, aby ją opuszczać! ~*Idiota*~ No nic, po chwili dopłynąłem do brzegu. Od razu powiedziałem:

- Skarbie! Jesteśmy na lądzie!

Jednak nie było słychać odpowiedzi. W tym momencie, lekko wystraszony, spytałem:

- Najdroższa?

Jednak i tym razem nie było słychać odpowiedzi. W tym momencie, wystraszony, odwróciłem się. Gdy to zrobiłem, ujrzałem, że ta spała. Od razu zacząłem się jej przez parę minut przyglądać. Wyglądała tak słodko i niewinnie *jak gówno w piaskownicy*. ~Najlepsze. Porównanie. EVERRR! xDDD~ W pewnym momencie po prostu podszedłem do niej i nachyliłem się nad nią. Gdy to zrobiłem, jak gdyby nigdy nic pocałowałem ją. Kiedy już to wykonałem, podniosłem ją, przytuliłem do siebie i zaniosłem do helikoptera który podleciał. |Do tego samego, który wziął się z dupy i o którym wcześniej nie było mowy.| Po zrobieniu tego, wyszedłem, wsiadłem w samochód i zaprowadziłem go do bagażnika helikoptera, po czym wyszedłem i ruszyłem do kabiny pilota. Następnie zamknąłem bagażnik i ruszyłem w kierunku domu.

Kilkanaście godzin później, gdy doleciałem do domu, najpierw wyszedłem z helikoptera, ówcześnie otwierając bagażnik. Po wyjściu, udałem się do bagażnika i wsiadłem w samochód, po czym wyjechałem nim i zaparkowałem w drugim garażu mojej willi (w pierwszej był zwykły samochód osobowy). *Tak, bo jakiś samochód jest ważniejszy od umierającej przyjaciółki. Gratulacje, ty debilu pierdolony.* Potem, wszedłem do kabiny pilota i zamknąłem bagażnik, a następnie poszedłem po Andro|n|medę. Kiedy do niej podszedłem, ujrzałem, że ta nadal spała. Podniosłem ją więc i przytuliłem do siebie, a następnie zaniosłem do willi i do naszej sypialni. Po zrobieniu tego, położyłem ją na łóżku, szczelnie okryłem kołdrą i cicho wyszedłem. Do wieczora zajmowałem się swoimi czynnościami. Wiedziałem, że będę musiał zemścić się na Dawidzie |*Dejwidzie|, ale i ktoś musiał opiekować się Andro|n|medą. Postanowiłem, że najlepszą osobą do tego, będzie mój przyjaciel, Daniel. |*Dejniel| *Tak, to ten sam, o którym nigdy w opowiadaniu nie było mowy.* Wyjąłem więc telefon, wybrałem jego numer i zadzwoniłem. Po chwili w słuchawce dało się słyszeć jego głos. Mówił on:

- O, Grzegorz. Co tym razem ode mnie chcesz? *Idziemy się ruchać czy srać na przechodniów?*

~Najlepsze pytanie, jakie można zadać przyjacielowi. xD~

*C'nie? :D*

- Słuchaj. Jutro muszę wyjść do mojego brata, aby się na nim zemścić za to, co zrobił Andro|n|medzie, którą już odnalazłem. Jednak ona jest taka słaba i sobie nie poradzi...Czy mógłbyś jutro przyjechać i do mojego powrotu się nią zaopiekować? - Odpowiedziałem

- Oczywiście, że mogę przyjechać. Nawet to zrobię. - Odpowiedział *Tępy Debil*

- Dziękuję ci... - Rzekłem

- Oj, nie musisz dziękować. - Powiedział

Po tej rozmowie połączenie zakończyło się. Po tym, dalej zajmowałem się swoimi czynnościami (oraz zadzwoniłem do szefa, aby wziąć sobie urlop w pracy - w końcu życie Andro|n|medy jest najważniejsze). ~*A szef był idealnym szefem, wszak jesteśmy w Opkolandii i bez gadania dał mu ten urlop.*~ Wieczorem zaś, umyłem się, przebrałem i poszedłem do sypialni. Gdy tam byłem, położyłem się koło śpiącej Andro|n|medy. Jak ona słodko wyglądała, to jest nie do pomyślenia. ~Ta...Słodko jak gówno psa.~ |#True| Kiedy się położyłem, przytuliłem się do niej jak najmocniej. Tak dawno nie mogłem tego zrobić...Po chwili zaś i ja usnąłem...

Następnego dnia, gdy obudziłem się, ujrzałem, że Andro|n|meda spała. Nadal. ~*To zdanie pojedyncze jest wyewidencjonowaną przesadą.*~ Przestraszyłem się, że umarła. *Akurat w przypadku jej stanu to mogłoby być prawdopodobne.* Od razu sprawdziłem, czy oddychała. Okazało się, że tak. ~Cholera~ Odetchnąłem więc z ulgą i położyłem się obok niej. Czekałem, aż się obudzi. Po jakieś godzinie, ujrzałem, że zaczęła się budzić. Kiedy już się rozbudziła, ja rzekłem:

- Wziąłem urlop w pracy...

- Dlaczego? - Spytała zdziwiona.

- Po pierwsze, muszę się tobą zaopiekować. Jesteś taka chuda, słaba, wygłodzona i odwodniona, że sobie sama nie poradzisz. Muszę być przy tobie. Po drugie, muszę się zemścić na Dawidzie |*Dejwidzie| za to, co tobie zrobił. Nie daruję mu tego. Po trzecie, ja też przecież muszę w tym roku odpocząć. Cały tamten zmierzałem ku Antarktydzie, aby cię uratować. *Super. A skąd będziecie brać HAJS?* ~*Z dupy, jak wszystko w tym opku.*~ - Odpowiedziałem

- Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz... - Odparła

- Oj nie musisz dziękować. To wszystko |"|tylko dla twojego dobra i szczęścia.|"| - Powiedziałem

Po tej rozmowie, jako iż nie była ona już okryta kołdrą, szczelnie ją okryłem, a potem pocałowałem. Gdy to zrobiłem, wstałem i poszedłem do kuchni zrobić jej jedzenie i picie. Widać, że była głodna i spragniona, a ja musiałem o nią dbać. Po parunastu minutach wróciłem do niej z tacą z jedzeniem i piciem. Podszedłem do niej, usiadłem obok i zacząłem ją karmić i poić. ~A na serio, wpychał jej żarcie do gardła. Ja bym tak robił. :D~ |;_;| ~:DDD~ Wiedziałem, że sama nie zje, ani się nie napije, a była już taka chuda i odwodniona, że aż żal mnie się jej robiło. ~*Idiota*~ Kiedy natomiast skończyłem jej pomagać w jedzeniu i piciu, wyszedłem i odniosłem tacę do kuchni. Następnie sam zrobiłem sobie coś do jedzenia. Kiedy już zjadłem, poszedłem do łazienki umyć się i ubrać, a następnie wziąłem z jednego pokoju najmocniejszą broń jaką miałem. |Tą samą, o której nigdy wcześniej nie wspomniałem.| Następnie udałem się do pokoju Andro|n|medy, aby powiedzieć, jej, że ~*PRZECINKI, GTFO!*~ wychodzę. Jednak, kiedy tam wszedłem, ujrzałem, że ona, widząc mnie z bronią przestraszyła się. Widać to było po tym, że zakryła się prawie cała kołdrą i patrzyła na mnie z wielkimi oczyma. Widząc jej strach, od razu rzekłem:

- Nie bój się, najdroższa. Nic ci nie zrobię. To na Dawida. |*Dejwida| Muszę go zgładzić za to, że prawie cię zabił.

Gdy zaś wypowiedziałem te słowa, słychać było dzwonek do drzwi. Podszedłem więc do nich i otworzyłem je. W tym momencie ujrzałem Daniela. |*Dejniela| Od razu wpuściłem go do środka i zaprowadziłem do pokoju Andro|n|medy. Kiedy tam byłem, rzekłem:

- To mój przyjaciel, Daniel. |*Dejniel| Przysłałem go tu, żeby się tobą zaopiekował gdy ja będę zabijać Dawida. |*Dejwida| Nie poradzisz sobie przecież sama.

- Dziękuję ci...Tak o mnie dbasz... - Rzekła

- Oj, nie dziękuj. To dla twojego dobra. - Odparłem

Po tej rozmowie, Daniel |*Dejniel| usiadł koło niej, a ja wyszedłem z pokoju, założyłem buty i poszedłem do domu Dawida. |*Dejwida| I kto tu jest idiotą? ~*Du*~ Kiedy doszedłem do jego domu okazało się, że drzwi wejściowe były otwarte. *Może czekał na dostawcę Ubera.* ~*Na początku dwa tysiące siedemnastego?*~ *Japa* ~*:D*~ Od razu cicho otworzyłem je i zakradłem się do sypialni Dawida |*Dejwida| i Laury |*Laóry| (mam swoje sposoby na dowiedzenie się, że oni od niedawna mieszkają razem), *A te sposoby nigdy nie zostaną podane.* gdyż podejrzewałem, że mój brat tam był. Musiałem jednak uważać, gdyż po mieszkaniu kręciła się Laura |*Laóra| z pistoletem w dłoni ~*Kto normalny chodzi po mieszkaniu z bronią? xD*~ ~Debil. W sumie pasuje.~ i gdyby mnie zauważyła, mógłbym oberwać. Po chwili jednak, doszedłem do sypialni. Cicho się do niej wślizgnąłem. I okazało się, że rzeczywiście tam był Dawid. |*Dejwid| Nie zauważył mnie jednak, gdyż był odwrócony. Podszedłem do niego od tyłu, po cichu, po czym chwyciłem go za bluzkę i odwróciłem. W tym momencie, gdy on mnie zauważył, spytał:

- Co ty robisz w moim domu?! Wynoś się!

|- KILL THE FUCKING ENEMY! KILL THE FUCKING ENEMY! BURN MOTHERFUCKER, BURN! - rzekł Grzegorz, gdyż był wielkim fanem Dope.|

~*Akurat tego słucham. xD*~

|Idealnie się zgrało. xD|

- Nie! Póki się na tobie nie zemszczę za to, co zrobiłeś Andro|n|medzie! Przez ciebie ona biedna teraz cierpi! - Krzyknąłem

~Lol, ogarnij wściekliznę dupy. On tylko starał się przysłużyć światu.~

~*Wścieklizna dupy. xDDD*~

~Straszna choroba, istniejąca tylko w opkach. xD~

- No nie. Chyba nie chcesz mi przez to powiedzieć, że... - Powiedział

- Tak! Wczoraj ją uratowałem! - Rzekłem

- To wredne babsko?! Ona miała tam zginąć!! - Krzyknął

~*:DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD*~

W tym momencie, gdy on to powiedział - wściekłem się. Jak on mógł tak mówić o niej?! Rzuciłem go pod ścianę, wyciągnąłem w jego kierunku ładującą się broń i krzyknąłem:

- JAK MOŻESZ TAK O NIEJ MÓWIĆ?! ~Serio, ogarnij wściekliznę dupy, idioto. Ludzie mają prawo ją nienawidzić, a tobie nic do tego.~ ALE TERAZ KONIEC! PRZYGOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ!!!

Kiedy broń się ładowała, widziałem strach swojego brata. Poprawiało mi to humor. ~Zapamiętajcie ten moment, panowie i panie. To jedyny akapit, kiedy charakter Grzegorza jest zgodny z opisem.~ Miał za swoje. W pewnym momencie, gdy chciałem wystrzelić, poczułem, że ktoś strzelił we mnie z pistoletu. Po chwili jęknąłem z bólu, a następnie upadłem nieprzytomny na ziemię... ~*To byłam obecna ja. Nie dziękujcie.*~

Nic więcej, co się działo wtedy nie pamiętam. Kiedy po godzinie obudziłem się, ujrzałem, że leżałem w pobliskim lesie. Po podniesieniu się, poczułem spływającą po moim ciele jakąś ciecz. Od razu spojrzałem w dół. W tym momencie ujrzałem kilka milimetrów od serca ranę po postrzeleniu. *Dalej nie mam pojęcia, jak przeżyłeś.* |Moc Opkolandii.| *;-;* Zakryłem ją i słabym krokiem ruszyłem w kierunku domu.

Po godzinie (moje kroki były na prawdę bardzo słabe i szedłem dużo wolniej) doszedłem do domu. |Dawno powinieneś się wykrwawić.| ~*Ale mam pomysł na opowiadanie.*~ *Jakie?* ~*O dwójce bohaterów, dążących do zniszczenia rdzenia Opkolandii.*~ *Czytałbym* ~Me too.~ Po znalezieniu się tam ruszyłem w kierunku pokoju Andro|n|medy. Po wejściu tam, po prostu stanąłem. Od razu Andro|n|meda i Daniel |*Dejniel| spojrzeli się w moim kierunku. W pewnym momencie, Daniel |*Dejniel| wstał, podszedł kilka kroków i spytał:

- Grzegorz? Co ci się stało? Wszystko w porządku?

~- Jest zajebiście, jak po dotarciu do Krainy Grzybów i odkryciu, że to jabłko nie jest jabłkiem.~

~*Zajebiste porównanie. xD*~

- Nic mi nie jest...To nic ta... - Powiedziałem słabym głosem, jednak nie dokończyłem, gdyż straciłem przytomność.

Nic więcej nie pamiętam z tamtego zdarzenia. Po około dwóch godzinach, ~*Przeczytałam "tygodniach". ;_;*~ gdy zacząłem się budzić, na początku ujrzałem białe tło. Po chwili zaś usłyszałem dźwięk jakieś maszyny, dzięki której wiedziałem, że żyłem. Gdy zaś otworzyłem oczy, ujrzałem przed sobą Daniela. |*Dejniela| Słyszałem również swoje słabe oddechy. Chwilę później, Daniel |*Dejniel| powiedział:

- Jak dobrze, że się obudziłeś. W ogóle to, jeśli masz siłę mówić, powiedz, co zaszło u Dawida. |*Dejwida| Ledwo co przyszedłeś, a po chwili już straciłeś przytomność. Na dodatek miałeś kilka milimetrów od serca ranę od postrzelenia. *Dr. Hax już pędzi, aby dać ci bana na życie.*

W tym momencie ja opowiedziałem mu o wszystkim co zaszło u mojego brata. Gdy skończyłem, Daniel |*Dejniel| zapytał:

- A kto w ogóle cię postrzelił?

- Nie wiem...Ale...Ale podejrzewam, że...że Laura...|*Laóra| Przyjaciółka Dawida |*Dejwida|...Ona...Ona jest taka sama jak...jak on... - Odpowiedziałem słabym głosem.

~*Broń Boże, aby napisać tej kwestii normalnie i zostawić ten dopisek.*~

- Eh...Biedny jesteś...Tak w ogóle to chciałem powiedzieć, że nie możesz jeszcze wstać. Jesteś podpięty pod kroplówkę, gdyż straciłeś bardzo dużo *gówna* ~*CO. xDDDDDDDDDDDDDD*~ *:D* krwi i jakbyś teraz wstał, to wolisz nie wiedzieć co by się z tobą stało. - Rzekł ~:D~

- ALE JA MUSZĘ WSTAĆ!!! MUSZĘ SIĘ ZAJĄĆ ANDRO|N|MEDĄ!!! ONA SOBIE NIE PORADZI BEZE MNIE!!! - Krzyknąłem.

- Grzegorz, spokojnie. Nie krzycz, bo się jeszcze wykończysz. Jesteś jeszcze słaby. Ja się mogę nią zająć, dopóki ty nie będziesz mógł wstać. - Powiedział Daniel. |*Dejniel|

- Na prawdę? Zrobiłbyś to dla niej i dla mnie? - Spytałem.

- Tak. - Potwierdził Daniel. |*Dejniel|

- Dziękuję ci...Jesteś taki dobry... - Odparłem.

- Oj nie musisz dziękować. - Odpowiedział.

Po tej rozmowie, wyszedł on do Andro|n|medy. Od teraz, mieszkał on przez tydzień w naszym domu. Codziennie był po równo przy niej i przy mnie. Musiał się nami opiekować, gdyż wiedział, że sami sobie nie poradzimy. *Nie musiał. Mógł was olać.* Po tygodniu natomiast, mógł mnie już odłączyć od wszystkiego, do czego byłem podłączony. Dzięki temu mogłem wstać i zaopiekować się Andro|n|medą. Daniel |*Dejniel| natomiast wrócił do siebie do domu, pożegnany przez nas ciepło. Od tego momentu, przez dwa tygodnie opiekowałem się mym skarbem. *Kłamie. Tak naprawdę ruchał ją całą dobę.* |Co jest z tobą nie tak? xD| *WSZYSTKO :D* |Właśnie widać. xD| Po tym czasie mogła już wstać z łóżka i normalnie się poruszać. Kiedy zaś była ona już sobą, rzekła do mnie:

- Ty jesteś taki dobry. Dziękuję ci za wszystko.

- Nie musisz dziękować skarbie. To wszystko, aby było ci dobrze. - Powiedziałem

Po tej rozmowie zajęliśmy się swoimi sprawami. Od tego momentu, nasze życie na zawsze było szczęśliwe. Naj|nie|szczęśliwszymi ludźmi mogliśmy nazywać się tylko ze sobą... ~Chyba znowu mnie mdli...~ ~*O Boże. ;_;*~ ~Za wysokie stężenie słodkości jak na jedno opko. ;_;~

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Oczami Dawida*

Katowice, ~*:**~ |1|02.|1|01.|1|2017 roku, godzina |2|10:|2|00.

Właściwie to dzień #367, chociaż jak kto woli.

~*Chociaż jeden ogarnia prawidłową numerację.*~

Dzisiaj, wraz z Laurą |*Laórą| obudziliśmy się dość późno. Po obudzeniu się, poleżeliśmy jeszcze trochę, wpatrzeni w siebie. Ona jest taka piękna...~*Nie przeczę. Na stówę piękniejsza od Andronmedy.*~ No, ale do rzeczy. Po tej chwili wstaliśmy z łóżka, to znaczy ja wstałem, bo Laurze |*Laórze| nie chciało się wstać, *Leń* jednak po chwili i ona wstała. Ja poszedłem zrobić nam śniadanie, po czym oboje je zjedliśmy. Następnie ona poszła do łazienki umyć się i ubrać. Kiedy skończyła, ja zrobiłem to samo, po czym poszedłem do naszej sypialni aby czegoś poszukać.

W pewnym momencie, poczułem jednak, że ktoś chwytał mnie za bluzkę, a następnie obracał. W tym momencie zauważyłem, że tą osobą był...Grzegorz. Widząc go, od razu spytałem:

- Co ty robisz w moim domu?! Wynoś się!

*- Najpierw wyrucham cię tak, że ci dupa odpadnie.*

|Znowu? xD|

*:D*

- Nie! Póki się na tobie nie zemszczę za to, co zrobiłeś Andro|n|medzie! Przez ciebie ona |"|biedna|"| teraz cierpi! - Krzyknął

- No nie. Chyba nie chcesz mi przez to powiedzieć, że... - Powiedziałem

- Tak! Wczoraj ją uratowałem! - Rzekł

- To wredne babsko?! Ona miała tam zginąć!! - Krzyknąłem

W tym momencie, gdy ja to powiedziałem, rzuciłem *Siemka, zmiano narracji! Ty też rzadko nas odwiedzasz!* mnie on pod ścianę, wyciągnął w moim kierunku ładującą się broń i krzyknął:

- JAK MOŻESZ TAK O NIEJ MÓWIĆ?! ~Ja już się wypowiadałem na ten temat.~ ALE TERAZ KONIEC! PRZYGOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ!!!

Kiedy zaś broń się ładowała, ja mogłem patrzeć na niego ze strachem w oczach. Nie miałem przy sobie żadnej broni, gdyż wszystkie zostały w tajnej zbrojowni, o której wiedziałem tylko ja i Laura. |*Laóra| ~*Nie zapominaj o Dudzie i Macierewiczu. Oni wiedzą wszystko.*~ Uciec też nie miałem jak. Zbytnio się bałem. W pewnym jednak momencie, gdy mój brat chciał we mnie strzelić, usłyszałem strzał z pistoletu. Kula przeszyła ciało Grzegorza. Chwilę później, jęknął on z bólu i upadł na ziemię. W tym momencie, ujrzałem Laurę, |*Laórę| która strzeliła w niego z pistoletu. Od razu podniosłem się, podbiegłem do niej i przytuliłem się do mej przyjaciółki. Po chwili i ona mnie przytuliła. Parę minut później, rzekłem:

- Dziękuję ci, skarbie...

- Nie ma za co. Nigdy nie pozwoliłabym cię zabić. - Odparła

Po tej rozmowie, postaliśmy jeszcze trochę przytuleni do siebie. Gdy zaś się puściliśmy, Laura |*Laóra| wywlokła nieprzytomnego Grzegorza z mieszkania. Po paru minutach, kiedy wróciła, ja spytałem:

- Gdzie go zawlokłaś?

- Do pobliskiego lasu. Niech tam zdycha. - Odpowiedziała

~:D~

- Dobrze zrobiłaś. - Powiedziałem

Po tej rozmowie, zajęliśmy się swoimi sprawami. Reszta dnia, jak i naszego życia wyglądała już normalnie...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Oczami Laury |*Laóry|*

Katowice, |1|02.|1|01.|1|2017 roku, godzina |1|10:|2|00.

Właściwie to dzień #367, chociaż jak kto woli.

~*O, druga ogarnia poprawną numerację. Cud.*~

Tego dnia, obudziliśmy się, jak na nas dość późno. Po obudzeniu się, popatrzyliśmy sobie trochę na siebie. Coś tak chyba zauważyłam, że podobałam się Dawidowi. |*Dejwidowi| Po paru minutach, wstaliśmy, tzn. Dawid |*Dejwid| wstał, gdyż mnie się jeszcze nie chciało. *LEŃ* Po chwili jednak i ja wstałam, po czym poszłam do kuchni. Czekało już tam na mnie śniadanie. Zjadłam go wraz z moim przyjacielem. Po tym, ja poszłam do łazienki i umyłam się oraz ubrałam. Następnie wyszłam i do łazienki wszedł Dawid. |*Dejwid| Ja udałam się do zbrojowni i wzięłam pistolet, gdyż podejrzewałam, że Dawidowi |*Dejwidowi| mogło się coś dziś stać. ~*Pieprzona Mary Sue.*~ Po tym zaczęłam kręcić się po domu. Około godziny dwunastej, usłyszałam z pokoju Dawida |*Dejwida| rozmowę z jego bratem. Ej zaraz?! SKĄD JEGO BRAT SIĘ U NAS WZIĄŁ?! Udałam się po cichu pod pokój i tam stanęłam, z ukrycia przyglądając się sytuacji. W pewnym momencie ujrzałam, że Grzegorz chciał strzelić z broni w Dawida. |*Dejwida| Od razu wyskoczyłam i strzeliłam w niego. Po chwili jęknął on z bólu i upadł nieprzytomny na ziemię. W tym momencie ujrzałam, pierwszy raz, że Dawid |*Dejwid| się bał. Chwilę później, wstał on z ziemi, podbiegł do mnie i przytulił się do mnie. Po chwili i ja go przytuliłam. W pewnym momencie, rzekł on:

- Dziękuję ci, skarbie...

- Nie ma za co. Nigdy nie pozwoliłabym cię zabić. - Odparłam

Po tej rozmowie, postaliśmy jeszcze trochę przytuleni do siebie. Gdy zaś się puściliśmy, wywlokłam nieprzytomnego Grzegorza z mieszkania. Zawlokłam go do pobliskiego lasu i porzuciłam pod jakimś drzewem. ~:D~ Gdy to zrobiłam, wróciłam do domu. Po powrocie, Dawid |*Dejwid| spytał:

- Gdzie go zawlokłaś?

- Do pobliskiego lasu. Niech tam zdycha. - Odpowiedziałam

~:DD~

- Dobrze zrobiłaś. - Powiedział

~:DDD~

Po tej rozmowie, zajęliśmy się swoimi sprawami. Reszta dnia, jak i naszego życia wyglądała już normalnie...Nie mieliśmy żadnych problemów. ~*Okłamuj się dalej.*~

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Oczami Daniela |*Dejniela|*

Katowice, ~*:**~ |1|02.|1|01.|1|2017/|1|03.|1|01.|1|2017 roku godzina |1|17:|4|00/|2|12:|4|44

Dzień #366

Pierwszego stycznia nowego roku, obudziłem się dość późno, bo o godzinie |11|11:|2|00. Byłem zmęczony po Sylwestrze. |Nie dziwne. Jak się najebałeś, to teraz kac męczy.| Mimo to, zwlokłem się z łóżka, poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie, a następnie je zjadłem. Po zrobieniu tego, udałem się do łazienki i umyłem się oraz ubrałem. Przez resztę dnia zajmowałem się swoimi sprawami. ~*Mam nadzieję, że umyłeś zarzygane mieszkanie.*~ Jednak, około godziny |1|17:|4|00 usłyszałem dźwięk telefonu. Sprawdziłem, kto do mnie dzwonił. Okazało się, że był to Grzegorz. Od razu odebrałem, po czym powiedziałem:

- O, Grzegorz. Co tym razem ode mnie chcesz? *Idziemy się ruchać czy srać na przechodniów?*

|Zajebiste pytanie, jakie można zadać przyjacielowi. xD|

*C'nie? :D*

- Słuchaj. Jutro muszę wyjść do mojego brata, aby się na nim zemścić za to, co zrobił Andro|n|medzie, którą już odnalazłem. Jednak ona jest taka słaba i sobie nie poradzi...Czy mógłbyś jutro przyjechać i do mojego powrotu się nią zaopiekować? - Odpowiedział

- Oczywiście, że mogę przyjechać. Nawet to zrobię. - Odpowiedziałem

- Dziękuję ci... - Rzekł

- Oj, nie musisz dziękować. - Powiedziałem

Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Wiedziałem, że będę musiał zaopiekować się jego przyjaciółką. Nie spodziewałem się jednego. *Tego, że Grzegorz nie będzie mógł wyruchać mi dupy.* ~*SEBASTIAN! xD*~ *:D* Mimo to, zająłem się swoimi czynnościami, a około |1|21:|11|00 umyłem się, przebrałem i poszedłem spać.

Następnego dnia, gdy obudziłem się, wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie, a następnie je zjadłem. ~*Bo według praw logiki, to się robi z śniadaniem.*~ Potem udałem się do łazienki i umyłem się oraz ubrałem. Po tym założyłem buty i wyszedłem. Udałem się do samochodu, a następnie ruszyłem do Grzegorza i Andro|n|medy. Miałem do nich godzinę drogi. *Ta informacja była nam niezbędna do dalszej egzystencji.* Po godzinie, zatrzymałem samochód przed ich willą i chciałem wejść. W tym momencie jednak, zatrzymał mnie ich ochroniarz i spytał:

- A ty gdzie się wybierasz? Kim w ogóle jesteś?

- Jestem przyjacielem Grzegorza. Przyjechałem do niego, gdyż mnie o to poprosił. - Odpowiedziałem

W tym momencie strażnik wpuścił mnie do środka. ~*Zajebiście działają ci ich strażnicy.*~ |Ogólnie strażnicy i policjanci i w opkach, i w creepypastach nie mają mózgu. To standard.| Kiedy doszedłem do drzwi, zapukałem. Po chwili zaś, otworzył mi Grzegorz. Widząc mnie, wpuścił mnie do środka i zaprowadził do pokoju Andro|n|medy. Po dojściu, *( ͡° ͜ʖ ͡°)* ~*Ech... -_-*~ powiedział on do swojej przyjaciółki:

- To mój przyjaciel, Daniel. |*Dejniel| Przysłałem go tu, żeby się tobą zaopiekował gdy ja będę zabijać Dawida. |*Dejwida| Nie poradzisz sobie przecież sama.

- Dziękuję ci...Tak o mnie dbasz... - Rzekła

- Oj, nie dziękuj. To dla twojego dobra. - Odparł

Po tej rozmowie, ja usiadłem koło niej, a Grzegorz wyszedł. Po chwili ujrzałem, że Andro|n|meda mnie się przyglądała. Ja również przyjrzałem się jej.

Była ona niską i w chwili obecnej bardzo chudą kobietą. Miała baaaaardzo długie, czarne i pofalowane włosy. Jej oczy były niebieskie. *Mary Sue musi być.* Nos miała jak haczyk, a usta małe i wąskie. Nie wiedziałem jaką miała bluzkę i spodnie, gdyż była okryta kołdrą.

Po chwili rzekłem:

- Grzegorz opowiadał mi co się tobie stało. Ale tylko ty jedna wiesz jedną rzecz. Jak dokładniej do tego doszło?

- W nocy z |12|31.|12|12.|12|2015 roku na |1|01.|1|01.|1|2016 roku, około godziny |2|02:|2|00  ~*Czyli już w styczniu, kretynko.*~ obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Od razu otworzyłam oczy. W tym momencie ujrzałam tylko wybitą szybę i odłamki szkła na podłodze. W tej chwili chciałam obudzić Grzegorza. Niestety, kiedy już chciałam to zrobić, poczułam, że ktoś przytknął mi do nosa chustkę przesiąkniętą chloroformem. Od razu usnęłam. Działo się to również, gdy budził mnie np. dźwięk helikoptera. Po obudzeniu się od razu usypiałam od tego samego. Następnego dnia, kiedy obudziłam się, ujrzałam ciemne niebo. Pod sobą czułam wodę. Od razu spróbowałam usiąść. Kiedy mnie się to udało, ujrzałam, że byłam w kuli od Aqua Zorbingu umiejscowionej na Oceanie Arktycznym. Od tamtego momentu musiałam przeżyć 366 dni, uwięziona na wodzie i samotna... - Opowiedziała.

- Biedna jesteś. W ogóle to co ten Dawid |*Dejwid| chciał od ciebie? - Spytałem

- Tego to chyba nawet on nie wie. - Odrzekła

~Ja już wypowiadałem się na ten temat.~

Po tej rozmowie, pogadaliśmy jeszcze ze sobą na różne tematy. Po dwóch godzinach usłyszeliśmy słabe kroki, a po chwili ujrzeliśmy Grzegorza. Był on blady. Słychać było, że ciężko oddychał. Na dodatek, kilka milimetrów od serca trzymał rękę, jednak widać było, że płynęła stamtąd krew, co znaczyło, że była tam krwawiąca rana. *Pieprzony Gary Stu.* Oczywiście, widząc to, wstałem, podszedłem parę kroków i spytałem:

- Grzegorz? Co ci się stało? Wszystko w porządku?

- Nic mi nie jest...To nic ta... - Powiedział słabym głosem, jednak nie dokończył, gdyż stracił przytomność.

W tym momencie podbiegłem do niego, ukucnąłem, potrząsnąłem nim i krzyknąłem:

- Grzegorz! Grzegorz! Obudź się! Grzegorz!

*- Szybko! Zgwałć go! Zawsze działało! - zawołała Andronmeda.*

|Ja jebe. xD|

*:D*

Jednak nic to nie dawało. Po chwili zaś, gdy wiedziałem, że nie obudzi go, ~*Ach, te zmiany narracji.*~ odsłoniłem ranę którą zasłaniał Grzegorz. W tym momencie okazało się, że była to rana była od postrzelenia. ~*I te zdania bez sensu...*~ Widząc to, sprawdziłem czy w ogóle Grzegorz jeszcze żył. Po chwili Andro|n|meda spytała drżącym głosem:

- Ż-żyje?

- Żyje...|:<| Muszę go jednak przenieść do tego pokoju w którym mam swoje sprzęty medyczne |i który wcześniej nie był wspomniany, bo po chuj|...Jak dobrze, że on go dla mnie zrobił... - Odpowiedziałem, po czym zabrałem nieprzytomnego do odpowiedniego pomieszczenia.

Po znalezieniu się tam, położyłem Grzegorza na łóżku i opatrzyłem jego ranę. Następnie podłączyłem go pod kroplówkę, gdyż stracił on bardzo dużo *gówna* |Nosz... xD| *:DDD* krwi. Później, jako iż nie chciałem cały czas sprawdzać, czy żył, podłączyłem go pod odpowiednią maszynę.

Od teraz wychodziłem co jakiś czas do Andro|n|medy. Kiedy tam byłem, ona pytała:

- Obudził się?

Jednak ja kiwałem głową, że nie. Jednak po dwóch godzinach, gdy siedziałem przy Grzegorzu, ujrzałem, że ten zaczął się budzić. Gdy już się obudził do końca, ja rzekłem:

- Jak dobrze, że się obudziłeś. W ogóle to, jeśli masz siłę mówić, powiedz, co zaszło u Dawida. |*Dejwida| Ledwo co przyszedłeś, a po chwili już straciłeś przytomność. Na dodatek miałeś kilka milimetrów od serca ranę od postrzelenia. *Dr. Hax zaraz da ci bana na życie, ty cheaterze jebany.*

W tym momencie on opowiedział mu o wszystkim co zaszło u jego brata. Gdy skończył, ja zapytałem:

- A kto w ogóle cię postrzelił?

- Nie wiem...Ale...Ale podejrzewam, że...że Laura...|*Laóra| Przyjaciółka Dawida |*Dejwida|...Ona...Ona jest taka sama jak...jak on... - Odpowiedział słabym głosem.

~*Już wypowiadaliśmy się na temat tego zapisu wypowiedzi.*~

- Eh...Biedny jesteś...Tak w ogóle to chciałem powiedzieć, że nie możesz jeszcze wstać. Jesteś podpięty pod kroplówkę, gdyż straciłeś bardzo dużo *gówna* |Japa xD| *:D* krwi i jakbyś teraz wstał, to wolisz nie wiedzieć co by się z tobą stało. - Rzekłem ~:D~ 

- ALE JA MUSZĘ WSTAĆ!!! MUSZĘ SIĘ ZAJĄĆ ANDRO|N|MEDĄ!!! ONA SOBIE NIE PORADZI BEZE MNIE!!! - Krzyknął.

~*Ogarnij tę wściekliznę dupy!*~

- Grzegorz, spokojnie. Nie krzycz, bo się jeszcze wykończysz. Jesteś jeszcze słaby. Ja się mogę nią zająć, dopóki ty nie będziesz mógł wstać. - Powiedziałem.

- Na prawdę? Zrobiłbyś to dla niej i dla mnie? - Spytał.

- Tak. - Potwierdziłem.

- Dziękuję ci...Jesteś taki dobry... - Odparł.

- Oj nie musisz dziękować. - Odpowiedziałem.

Po tej rozmowie, wyszedłem do Andro|n|medy. Od teraz, przebywałem po równo przy Grzegorzu i Andromedzie. I tak przez tydzień się nimi opiekowałem. Po tygodniu mogłem już odłączyć od kroplówki Grzegorza. Gdy to zrobiłem, on zajął się Andro|n|medą. Ja więc wyszedłem z ich willi, pożegnany ciepło, wsiadłem w samochód i ruszyłem do siebie do domu.

Od teraz moje życie już wyglądało normalnie...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------_______________________________________     

~*GOD, WE HAVE DONE!!!*~

~KONIEC?!~

~*TAK! ;"-)*~

~OMGOMGOMGOMGOGMOGMOGMOGMOGMGOMGOMGOGMOMG!~

~*I jeszcze skończyliśmy przy mojej ulubionej nucie. ;"-)*~

|KUŹWA, KONIEC!|

*

*

~*Pieprzyć format i analizę końcową! Jutro robimy sobie wolne z tej okazji!*~

|Należy nam się! Dzisiaj siedzieliśmy nad tym parę godzin!|

_______________________________________  

Nie wierzę, że tego dokonaliśmy. Przemagałam się do zanalizowania tego opka już bardzo długo, a jedyne, co mnie odstraszało, to jego długość i nuda. Jednak, w życiu każdego człowieka w końcu przychodzi czas, w którym trzeba się zmierzyć z tym, czego się nie chce. Jeśli dotrwałeś do tego momentu i czytasz ten tekst końcowy, to wiedz, że ci dziękuję. Przynajmniej wiem, że nie pisałam tego na darmo, a siedziałam nad tym około tydzień, jak nie dłużej. Dzięki Bogu, opko zostało doszczętnie zanalizowane i jedyne, co teraz pozostało, to przyjemniejsza część, czyli nasze analizy końcowe:

~*W tym opowiadaniu wkurzały mnie przede wszystkim hipernierealistyczne sytuacje. No, bo dajmy na to, jak to możliwe, że główna bohaterka przeżyła w kuli od Aqua Zorbingu cały rok? Przecież już po kilku minutach kończy się w niej powietrze, dlatego czas pobytu w niej jest ograniczony. Poza tym, jakim cudem ona przeżyła ponad pół roku bez JEDZENIA I PICIA? Człowiek może przeżyć bez jedzenia najdłużej miesiąc, ale bez picia już tylko kilka dni. Powinna umrzeć bardzo szybko. Również nierozwiązana została kwestia potrzeb fizjologicznych oraz okresu. Każdy ma potrzeby fizjologiczne i każda kobieta co miesiąc ma okres, chyba że jest w ciąży, ale Andromeda w oryginalnej fabule w takowej nie była. Gdzie ona je załatwiała? Nie wiadomo. Poza tym, jakim cudem Grzegorz wytrzymał dwadzieścia dni i miesiąc bez snu? Nie wiem, ile człowiek może przeżyć bez snu, ale na sto procent nie tak długo. Poza tym, na przykład ja, po jednej nieprzespanej nocy już nie ogarniałam, co się działo. W opowiadaniu powinno unikać się aż takich nierealistyczności, bo wtedy nasza historia staje się głupsza niż jest.*~

|W tymże opku denerwowały mnie między innymi reakcje głównej bohaterki. Były one bardzo nieludzkie i zbyt szybkie. No, bo zdarzyła się, dajmy na to, jakaś smutna sytuacja lub Andromeda uświadomiła sobie, że skończyły jej się zapasy jedzenia i picia, przez co jej śmierć była coraz bliższa, ale jak na to zareagowała? Od razu zmieniła temat. Jako, iż historia była nastawiona na przeżycia głównej postaci, powinny się tu znaleźć też jakieś jej refleksje na temat tego wszystkiego, dzięki czemu opowiadanie może byłoby choć trochę ciekawsze. No i pokazywałoby to też, że nie była ona workiem bez uczuć, tylko normalnym człowiekiem z własnymi emocjami. Ogólnie Andromeda opisywała dosłownie wszystko bez żadnych emocji, co oczywiście nie dotyczy tych losowych rozdziałów i pierwszych rozdziałów historii. Jeżeli w opowiadaniu chce się zastosować narrację pierwszoosobową, większą uwagę należy skupić na przeżyciach postaci.|

*W tym łopku wkurwiały mnie między innymi niespójności. Trochę ich było, jak na przykład to, że w niektórych rozdziałach rok transformował się z dwa tysiące szesnastego na dwa tysiące siedemnasty, były dwa dni bodajże trzydzieste czwarte, dwa dni lutego zamieniły się na styczeń, ucięło jeden dzień kwietnia, dzień sześćdziesiąty pierwszy i drugi oraz, że w jednym momencie, w telefonie Andromedy nie było napisanego dnia. Serio? Rozdziały tego opowiadania, w większości, nie zajmowały nawet pół strony w Wordzie, więc takie smaczki raczej łatwo było dostrzec i poprawić. A nawet jeśli autorka jakimś cudem by ich nie zauważyła, to po napisaniu należy zawsze czytać swoje historie raz jeszcze, aby potencjalnego czytelnika cholera nie trafiła!*

~W tej historii irytowało mnie to, co Ramoninth, Slade'a i Sebastiana oraz sposób prowadzenia narracji pierwszoosobowej, Andromeda, Daniel i wszechobecna nuda. Zacznijmy od narracji pierwszoosobowej, gdyż o niej mam spoooro do powiedzenia. Jak zapewne wszyscy wiemy z moich wywodów spod starych FanFiction Ramoninth oraz z pierwszej części jej nowego poradnika w tej samoanalizatorni dotyczącego pisania, ten typ narracji służy w głównej mierze do opisywania przeżyć wewnętrznych i zewnętrznych głównego bohatera. Wybierając ten typ prowadzenia historii należy być przygotowanym na to, że trzeba będzie opisywać więcej emocji i ogólnych przeżyć postaci niż wydarzeń, chociaż wiadomo, że one też są ważne, ale w mniejszym stopniu. Tutaj natomiast, nie licząc chyba dwudziestu pierwszych rozdziałów, tak około oraz tych późniejszych, losowych, były opisywane właściwie same czynności głównej bohaterki. Ogólnie było widać, że późniejsze rozdziały były kopiowane, a jedyne, co zostało zmieniane dla *ekhm* niepoznaki, to liczby, co nie zawsze się udawało. Co nam to dawało? Chyba tylko fakt, że odstraszyło większość czytelników oraz zanudziło nas na śmierć. Przez to, ta historia była czarną owcą wśród starych opek Ramoninth, bo po prostu miało się wrażenie, że Andromeda była workiem wypranym z uczuć.  Z tego, co wiem, to ta historia była z góry nastawiona na przeżycia wewnętrzne bohaterki i nie dziwię się temu, ale ostatecznie coś nie pykło i dostaliśmy takie gówno. W sumie, złe wykorzystanie tego typu narracji wiąże się jeszcze z dwoma czynnikami, czyli z faktem, że aŁtorka pisała je na siłę oraz punktem widzenia pozostałych postaci. Opowiadań nie powinno pisać się na siłę, szczególnie gdy jest się amatorskim pisarzem. W tym wypadku, to powinno być przyjemnością, a nie smutnym obowiązkiem, bo inaczej wychodzi takie gówno jak tu. Tutaj to już są chyba ścieki, tak swoją drogą. Drugim faktem jest punkt widzenia pozostałych postaci. Na cholerę to? Psuje to tylko nieistniejącą atmosferę. Powinno się wybrać jedną, ewentualnie dwie postacie, które byłyby idealne do przedstawienia nam swojej historii. Tutaj byliby to Grzegorz i Andromeda, a Dawida, Laurę i Daniela powinno się darować, bo po prostu to nie pasuje. Szczególnie ten Daniel, który pojawił się tylko raz w całym łopłopłopku. 


Przejdźmy teraz do Andromedy i Daniela. Zacznijmy od tej pierwszej, bo wokół niej obracała się cała historia. Mogłaby ona być nawet w porządku postacią, gdyby nie to, że była wykreowana jako tępa idiotka. Wiem, że to nie miało być zamiarem, no ale tak wyszło i to jest fakt. Ciągle robiła to, przez co płakała, co było głupie, bo w opisie postaci nie było napisane, że jest masochistką. Na dodatek fakt, że prawie ciągle ryczała tylko wkurwiał i to niemiłosiernie, a przynajmniej mnie. Również, jak zauważył Slade, bardzo szybko zmieniała temat, nawet po zauważeniu, że jej śmierć jest coraz bliższa, co udowadniało, że miała iPhone zamiast mózgu. Po prostu nie miała ona ciekawie opisanego charakteru i przedstawionego przy okazji, przez co czytelnik miał ochotę wysłać ją do piekła. Przejdźmy teraz do Daniela, bo o Andromedzie nie mam już nic więcej do powiedzenia. Ten to w ogóle dojebał węgla do pieca. Pojawił się tylko raz w czasie trwania całej historii i jego rola opierała się tylko na uratowaniu dupy Grzegorzowi i opiece nad Andromedą, gdy Grzegorz poszedł zajebać swojego brata oraz później, gdy to przyjaciółka jego brata prawie zajebała jego. Serio? Ja rozumiem, że on mógł być postacią epizodyczną, bo faktycznie takie istnieją w literaturze, ale sądzę, że powinien zostać wcześniej wspomniany, bo tak wychodzi na to, że pojawił się kompletnie z dupy. Nie, to że został opisany w opisie postaci nie ratuje sytuacji, bo to jeszcze nie jest główne opowiadanie. Wszystko, nawet postacie epizodyczne powinny zostać wspomniane, aby ich pojawienie się miało sens.


Ostatnią kwestią do poruszenia jest wszechobecna nuda. W tym opowiadaniu, oprócz może pierwszych dwudziestu rozdziałów i późniejszych losowych nic się nie działo. Ciągle powtarzana była ta sama rutyna, a przecież w opowiadaniach nie o to chodzi. Ja rozumiem, że w przypadku takiego miejsca jak kula do Aqua Zorbingu i to jeszcze umiejscowiona na Oceanie Arktycznym za wiele pokombinować nie można, ale widać, że w pierwszych rozdziałach dało się to ciekawiej opisać. W ogóle, dlaczego nie zamienić tego dziennika na pamiętnik i opisywać ciekawsze wydarzenia? Wtedy ta historia byłaby znacznie krótsza i może ciekawsza! Ogólnie, zważywszy na to, że fabuła i tak nie grzeszyła zajebistością, wypadałoby ją przeprogramować. Można by zrobić historię o dziewczynie, jej przyjacielu oraz bracie przyjaciela, który nienawidził głównej bohaterki. Jednak, wypadałoby dać mu motyw, gdyż tutaj chyba nie było powodu, dla którego Dawid nienawidził Andromedy. Mógł on ją którejś nocy porwać i gdzieś wywieźć, ale żeby to miało więcej realizmu, powinno być to miejsce, w którym da się przeżyć więcej niż kilka minut. Ogólnie...Nie, kula od Aqua Zorbingu też mogłaby być, tylko wtedy trzeba by zmienić zakończenie! Główna bohaterka mogłaby zostać w niej uwięziona i mogłaby przeżyć tylko dzięki sile woli, aby zobaczyć swojego przyjaciela, który zmierzał, aby ją uratować. Potem, gdy zostałaby już uwolniona, jak to w tym wypadku powinno by się stać, powinna szybko umrzeć, co mogłoby zasmucić i jednocześnie zdenerwować jej przyjaciela. Po jakimś tam czasie, gdy pozbierałby się po żałobie, mógłby się zemścić w jakiś sposób na swoim bracie, tylko w inny niż w historii, aby nie powtarzać ciągle tego samego. To by było znacznie ciekawsze, a nie takie barachło jakie zostało nam tu zaserwowane!~


Wspólnie: Aby ta historia była ciekawa, należy przebudować fabułę. Z tego opka, już nic nie będzie!

_______________________________________  

~*Nastał koniec analizy, więc wiecie, co to znaczy? Zrzeczenie się praw autorskich do tego opka. To tak. Nie dotyczy to moich pozostałych opek, od razu mówię, to tak dla jasności. W przypadku tego o, zezwalam na jego edytowanie i powielanie na innych stronach poza Wattpadem, bez mojej wcześniejszej zgody. Możecie je edytować, dopisując jakieś pojebane sceny i rzucać tym po całym Internecie. Tylko, jak to zrobicie, podajcie link, bo też chcę się pośmiać. A teraz:

https://drive.google.com/file/d/1bEIm-dtHYUSosxPStcfKBgJmiNQfrRod/view?usp=sharing

Link zewnętrzny jest ułatwieniem do otwarcia. Macie, pobierajcie i róbcie z nim co chcecie. :-)*~

|Jeśli Ramoninth zrzeka się praw autorskich do swojego opka, to wiedzcie, że jest ono wybitnym gównem.|

~Ale przyznaj, ono było zUe.~

~*No ty to dojebałeś prawie dwie i pół strony Worda analizy końcowej, więc cicho. xD*~

~O kurwa. :D Serio?~

~*Tak. Specjalnie sprawdzałam. xD*~

*Jak Grzegorz zacznie pisać, to może się Wszechświat skończyć, a on tego nie zauważy. xD*

~Po prostu miałem tu wieeele do powiedzenia.~

|Widać|

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top