Co tu się właśnie wydarzyło, czyli "Łuk wolności".
Oceniają:
~* - Ja
~ - Grzegorz Antychryst
Gościnnie:
** - Emily Horodecka
Jest to opowiadanie, które powstało przed opowiadaniem "Tuba wolności" i ma ono taki sam schemat jak swój następca, tylko wróg i poszukiwany przedmiot są inne. No i wiadomo, przygody chyba są nieco inne, a przynajmniej nie ma takiego bekowego czegoś jak przecięcie wiatrakiem połowy ciała i przeżycie. W każdym razie, miała to być ciekawa historia pełna przygód, ale coś mi wybitnie nie wyszło, jak zawsze zresztą. Rozdziałów jest dużo, ale są krótkie, więc nic nie stoi na przeszkodzie abyśmy analizowali całymi rozdziałami.
~Ile ten shiet ma rozdziałów?~
~*Najlepsze pytanie na sam początek analizy. xD W każdym razie, dwadzieścia siedem + prolog. No i, jak zwykle, zjedziemy też opis bohaterów i fabuły.*~
**A jak chujowe jest to opko?**
~*Mniej więcej tak samo jak "Tuba wolności", czyli dość bardzo. Ogólnie moje opka przygodowe były kiedyś chujogenne.*~
~Swoją drogą, zmieniając nieco temat, masz chujowe zestawienie imienia i nazwiska, Emily.~
**Wiem, też mnie się niezbyt podoba, ale co ja ci poradzę, że moja matka jest Amerykanką, a ojciec Polakiem i na domiar złego urodziłam się w Stanach Zjednoczonych. ;=;**
~Przynajmniej w twoim wypadku to jest uzasadnione, a nie tak jak w starych opkach Ramoninth, że postacie miały polskie imiona i angielskie nazwiska, bo tak.~
~*:D*~
~Morda xDDD~
Zaczynajmy!
__________________________________________
Bohaterowie
Bohaterowie g~(~ł~)~ówni:
~*To dopiero początek analizy, a Grzegorz co robi? Ciśnie bekę. xD*~
~Poziom analiz trzeba podtrzymywać. :D~
Andromeda Lopez
**Co ona ma takie nieludzkie imię? Też ze Stanów Zjednoczonych pochodzi?**
~*Wątpię, aby nawet tam dało się dziecko tak nazwać. Nawet jakby, to pochodzi z Polski, ale miałam jakąś fazę na używanie nazwy galaktyki jako imię głównej bohaterki.*~
**Ja jebe. To mógłby być jej pseudonim, a nie imię.**
~*To wiem, ale mówię, byłam niedojebana.*~
~Wiemy~
~*EJ!*~
~;"D~
Obecnie ma 20~000000~ lat. ~*Dzięki Bogu, że nigdy nie miała być nieśmiertelna.*~ ~Po rzeczach, jakie ją spotykały, śmiem wątpić.~ ~*Chyba nie umiałam przyjąć do wiadomości, że bohater w opowiadaniu może się zutylizować.*~ **Kurwa, to piękne określenie na śmierć. xDDD** ~*Kulturalne :D*~ Jej zainteresowaniami jest budownictwo i projektowanie maszyn. **Wiele zainteresowań, widzę.** ~Postacie w takich pierwszych opkach Ramoninth nigdy nie miały wielu zainteresowań. A poza tym, one i tak nie objawiały się w historii.~ **;=;** ~*Wiem ;-;*~ Marzeniem dziewczyny jest zniszczyć świat. **Dlaczego? Podejrzewam, że nigdy nie zostanie wyjaśnione.** ~*Correct ;=;*~ **Jezuuu... ;===;** Jej wadami jest to, że bywa wredna, egoistyczna, mściwa i psychopatyczna. **Jakbym była chłopakiem, właśnie miałabym nową dziewczynę.** ~:*~ ~*O nie. xD*~ ~;"""D~ Zaletami jej zaś jest to, że ~*mówi po hiszpańsku*~ **Co. xD** ~Ramoninth ma teraz nadfazę na Zardonica, so...~ ~*Prolog nowego FanFiction już dodany. :D*~ ~Jezuuu... xDDD~ ~*;"D*~ Andromeda potrafi być miła, uczciwa i pomocna. **Mimo iż jest wredną oraz mściwą egoistką i psychopatką w jednym. ;=;** ~*Gryzące się wady i zalety to norma w mych opkach.*~ **;===;**
Grzegorz Mi~**ü*~ller
~Byłoby oryginalniej, niż ciągle Miller i Miller. Znaczy Müller to też jest popularne nazwisko, w tym wypadku niemieckie, ale jeżeli już bawimy się w zagraniczne nazwiska to wolałbym je niż kolejnego Millera.~
**A jeszcze oryginalniej by było, gdyby zamiast polskich imion i angielskich nazwisk były polskie imiona i nazwiska.**
~*Zbyt wiele wymagacie od mojej dawnej wersji.*~
~Niestety ;"-(~
Obecnie ma 23 lata. ~*Bo NATURALNIE musi być starszy od swojej BFF. -.-*~ Jego zainteresowaniami są komputery oraz najnowsza technologia. ~Wielki Elektronik Lubi to!~ **Weź mi o tym zjebie nie przypominaj. Wystarczy mi to, że muszę widzieć jego mordę na co dzień, bo jest ulubioną postacią Ramoninth. -.-** ~Chwila, chwila. Czy czasem w FanFiction "Kroniki Kombinatu III: Nowe Imperium" nie macie być parą?~ **Ja miałabym być w związku z tym zjebem? Pojebało? '='** ~Ramoninth, co ty tam znowu namieszałaś? xD~ ~*Czy już widzisz jaką moc ma zmiana fabuły nawet mimo tego, iż jeszcze nigdzie nie zapisałam zmian? :D*~ ~Jezuuu... xDDD~ ~*:D*~ Ma on takie samo marzenie jak Andro~spierdalaj~me~n~da. **Bo jakby miał inne niż ona, to świat by się zawalił.** Jego wadami jest to, że bywa sadystyczny, wścibski, złośliwy oraz podstępny. **W kraju islamskim już by mnie zajebali...A nie, chwila, poprzednia to była Andromeda, czyli mówiliśmy o tym, jakbym była facetem. To nie, przeżyłabym, bo to byłby mój jeden chłopak.** ~:**~ **Mam chłopaka.** ~;"-(~ ~***;""D***~ Zaletami jego zaś jest to, że jest zdolny do poświęceń, pracowity oraz prawdomówny. ~Jebać to, że jest sadystą. Nie przeszkadza mu to w byciu zdolnym do poświęceń.~
Bohaterowie epizodyczni:
Patryk Morg~enstern~an
~*Cudowne nazwisko. xDDD*~
~Wiem :D~
Obecnie ma on 19~99999999~ lat. **A poza tym, on chyba powinien być w klasie maturalnej/być studentem (zależy, w którym miesiącu się urodził), zamiast przeszkadzać dwóm niedojebom społecznym, którzy w sumie też powinni studiować.** ~*Widać niszczenie cudzych planów jest ciekawsze niż zdobywanie wyższego wykształcenia. W ogóle, to też nie wiadomo, skąd oni o Andromedzie i Grzegorzu wiedzą.*~ **<Przeładowuje AR2>** ~<Przeładowuje dezintegrator>~ ~*<Przeładowuje shotgun>*~ **<Idą zajebać dawną Ramoninth.>** Jego zainteresowaniami jest sport oraz nagrywanie filmów. ~*Znowu w chuj ambitnie, zważywszy na to, że sam sport obecnie jest w modzie.*~ Ma wiele marzeń. ~Których nie wymieniono, bo po co.~ Jego zaletami jest to, że ma poczucie humoru, jest życzliwy, koleżeński oraz punktualny. ~*Ja wczoraj byłam na Dworcu Centralnym o ósmej. Pociąg do Łódź Widzew miałam na dziewiątą piętnaście.*~ ~Toż to wyższy poziom punktualności.~ ~*Ale jak wracałam z Łodzi to się zdziwiłam, bo miejsce, które miałam na bilecie okazało się być przy stole. *.**~ ~Pewnie wybrałaś, że tam ma być.~ ~*Jedyne parametry jakie ustawiłam kupując bilet to wagon bezprzedziałowy i miejsce przy oknie...*~ ~:O~ ~*Też się zdziwiłam. Jeszcze trzy razy sprawdziłam, czy byłam w dobrym wagonie i siedziałam na dobrym miejscu, ale wszystko było OK.*~ **Ten off-top był ciekawszy od tego, co dotychczas zanalizowaliśmy.** ~*To wiadome.*~ Wadami jego zaś jest to, że bywa leniwy, buntowniczy oraz gadatliwy. ~Ważne, że chociaż tutaj wady i zalety się nie gryzą.~ ~*CUD! \O/*~
Mateusz ~*Tina~ Turner
~*Czym Tina Turner zawiniła, że ją do opka wklejasz?*~
~W sumie niczym, po prostu nazwisko Turner mnie się z nią kojarzy. ;p~
~*Zawsze lepsza Tina, niż twoje sławetne przerabianie nazwiska Turner na Chujrner.*~
~;"D~
Obecnie ma on 19 lat. **Jakby był starszy lub młodszy od Patryka, to świat by wybuchł.** Jego zainteresowaniami jest fotografia oraz malarstwo. ~Znowu w chuj ambitnie.~ Również ma on wiele marzeń. ~*Których nie wymieniono, bo po co coś wymyślać.*~ Jego zaletami jest to, że jest cierpliwy, sympatyczny, opanowany oraz szczery. **Jak ja?** ~*Wątpię. Nikt, poza dziećmi i ewentualnie osobami z Zespołem Downa (z tego co słyszałam, takie osoby są bardzo szczere), nie jest tak szczery jak ty.*~ **Bo ja jestem fajna. :D** ~*No sorry, ale ty też masz swoje biologiczne uzasadnienie czystej szczerości i bynajmniej nie jest to Zespół Downa. ;p*~ **Cicho i nie psuj. :<** ~*;"D*~ Wadami jego jest zaś to, że bywa kłótliwy, często używa sarkazmu oraz bywa wredny. ~To nic, że jest cierpliwy i opanowany oraz sympatyczny.~
Dawid Jonson
~*Zajebiiiście. Nie ma to jak literówka w nazwisku już w opisie bohaterów. ;=;*~
~Dalej może być już tyyylko gorzej.~
Obecnie ma on 100 lat. ~*O, jak oryginalnie. Chociaż raz jest starszy niż przedział wiekowy dziewiętnaście - dwadzieścia parę lat.*~ W chwili obecnej jest duchem. ~*A jak będziesz niegrzeczny, to pójdę na grób Odeci nagadać jej jaki jesteś niegrzeczny i Odecia cię zapaca.*~ ~Kurwa, cudnie. xD~ ~*:D W sumie, jedyne co mnie wkurza w łące, na której swój grób ma Odecia to fakt, że mimo iż to łąka rosnąca na czarnoziemach (czy już widzicie, jak zajebista była, jest i będzie Odecia, że ma grób w takim miejscu?) to ludzie na tę łąkę wywożą śmieci. -.-*~ **Biedne czarnoziemy. Tu śmiecą, w jakimś innym mieście na czarnoziemach stoi stadion...** ~Trzeba ich wszystkich ukamienować.~ ~*Grzegorz i jego humanitarne podejście do sprawy. xD*~ ~:D~ Został zabity poprzez zepchnięcie z dachu ~*dupy~ budynku. ~*Gdzie budynek ma dupę? xDDD*~ ~Nie wiem, ale coś wymyślę. :D W każdym razie, czemu go zepchnięto? Jakiś powód?~ ~*Zaśmiecał łąkę z off-topu powyżej, a dzień przed zepchnięciem go z dachu zaśmiecił teren wokół grobu Odeci.*~ ~No kurwa. xD~ ~*:D*~ Jego zainteresowaniami jest pomaganie innym. **Ale ambitnie... <Ziew>** Marzeniem jego zaś jest pomóc komukolwiek w spełnieniu celów. ~*Niespoilerowaty spoiler, bo można się domyślić: I dlatego wybrał dwóch niedojebanych nastolatków. ;=;*~ ~Komuś się w zaświatach nudziło.~ Jego zaletami jest to, że nie jest egoistyczny, jest szczery, oraz cierpliwy. Wadami jego zaś jest to, że bywa kłótliwy, **To nic, że jest cierpliwy.** czasem jest wredny i mściwy.
**Jezu, to dopiero opis bohaterów, a ja mam już dość.**
~*Nie tylko ty. Wiem, że niedawno zaczęliśmy, ale przerwa. Idę poprawiać inną analizę i wrócimy do tego.*~
~K~
~*Ty leniu. xDDD*~
~:D~
__________________________________________
Fabuła
Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da od dawna chcą zniszczyć świat. Niestety, codziennie przeszkadzają im w tym ich wrogowie, czyli Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz ~**Matheo*~. Któregoś dnia, nie przychodzą oni do Grzegorza i Andro~spierdalaj~me~n~dy sami. Przybywa z nimi również duch **Stalina**, ~*To wtedy byłby one-shot, a nie opowiadanie rozdziałowe.*~ **:D** który ma za zadanie pomóc Patrykowi ~*Patrick and The Small Guy'owi~ i Mateuszowi. ~**Matheo*~ Po przegranej walce, Grzegorz dowiaduje się od Andro~spierdalaj~me~n~dy, że aby pokonać jakiegokolwiek ducha, muszą udać się na Antarktydę po zaklęty łuk i strzały. **A jak jakikolwiek łuk i strzały mogłyby zniszczyć astralną istotę, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.** ~*Correct ;=;*~ **No kurwa mać. ;=;** Niestety, jako iż ich jedyny helikopter nie działa, muszą pójść tam na piechotę. ~A helikopter wykitował tylko po to, aby to było łopko rozdziałowe, a nie one-shot.~ W czasie drogi przeżywają mnóstwo niebezpiecznych przygód. Czy uda im się odnaleźć łuk i strzały? ~*Da*~ A może zostaną zabici? ~Het~
__________________________________________
Prolog
Jednego razu, żyli Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da. Byli oni najlepszymi przyjaciółmi. **A przeczytałabym opko, w którym byliby rodziną lub małżeństwem.** ~*Za wiele wymagasz.*~ **:-(** Od dawna mieszkali ze sobą. Mieli również takie samo marzenie. Chcieli bowiem zniszczyć świat. ~Czemu? Nigdy się nie dowiemy.~ Niestety, codziennie przeszkadzali im w tym ich wrogowie. Ich życie było cały czas takie samo. Jednak... ~*DUN DUN DUUUN!*~
Któregoś razu, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz, ~**Matheo*~ czyli wrogowie Grzegorza i Andro~spierdalaj~me~n~dy, zastanawiali się, jakby ich pokonać. W którymś momencie rozmyślań, poczuli na sobie czyiś wzrok. Naturalnie odwrócili się. ~*Gdyż tak nakazuje prawo logiki, jeżeli nie czujesz się obserwowany na co dzień.*~ Gdy to zrobili, ujrzeli...ducha, który powiedział dudniącym głosem:
**– Lubię ziemniaki.**
~*Najlepsze, co ktokolwiek w tej sytuacji mógłby powiedzieć. xDDD*~
**Wiem :D**
- Słyszałem waszą rozmowę. Mogę wam pomóc w osiągnięciu tego celu.
~Dobra, tutaj daruję, bo jest duchem, a duchy mogą być wszędzie.~
- Naprawdę? – Spytali zdziwieni Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz. ~**Matheo*~
- Naprawdę...- Rzekł duch. **I te dramatyczne trzy kropki oraz brak spacji pomiędzy nimi a myślnikiem.**
Po tej rozmowie, jako, iż wiedzieli, że Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da znów coś knują, wraz ze swoim nowym towarzyszem, udali się w kierunku ich domu.
**Boże, ta sytuacja była hipernierealistyczna. I oni od tak zaufali zjawie, która mogłaby ich zajebać?**
~*Niedojebanie Attack Super Effective*~
W tym samym czasie, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da szykowali kolejną maszynę do zniszczenia świata. **Jak ona miała działać, nie zostanie nigdy wyjaśnione.** W pewnym momencie usłyszeli taki dźwięk, jakby ktoś wchodził do nich przez wentylację. Po chwili standardowo ujrzeli swoich wrogów. ~*Czyimś idolem chyba serio był Gordon Freeman.*~
- Zawsze musicie wchodzić przez tą ~**tę*~ wentylację? Za dużo gier, czy jak? Przecież drzwi są. **No i co z tego? Wentylacje widać są spoko.** – Rzekł poirytowany Grzegorz.
- Jak widzisz, zawsze musimy. – Odrzekł Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
~*Poza tym, wspaniałe wyjaśnienie.*~
Po chwili pojawił się towarzysz Patryka ~*Patrick and The Small Guya~ i Mateusza, ~**Matheo*~ czyli duch.
- Em, ja mam zwidy, czy obok was naprawdę jest duch? – Spytał Grzegorz.
- Ee...No chyba nie, bo ja też widzę tego ducha. – Rzekła Andro~spierdalaj~me~n~da.
- Jestem tu, aby pomóc Patrykowi ~*Patrick and The Small Guyowi~ i Mateuszowi. ~**Matheo*~ – Powiedział duch.
W tym momencie Grzegorz przewrócił ~dupą~ ~*JAK? xDDD*~ ~Magia opek. :D~ oczami i powiedział:
- Tego jeszcze nie było. Walka niemożliwa.
**Zawsze trzeba się dobrze ustawić.**
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Skończyła się ona dość szybko, **Boże, toż to najkrótszy opis walki z jakimkolwiek miałam do czynienia.** ~*Jeszcze krótszy niż w opowiadaniu "Przeznaczenie". Jezu. ;=;*~ gdyż z powodu obecności du~py~cha, ~*GRZEGORZ! xDDD*~ ~:D~ Grzegorzowi i Andro~spierdalaj~me~n~dzie tym bardziej nie udało się wygrać. Gdy już zostali sami, Andro~spierdalaj~me~n~da powiedziała:
- Ja wiem jak moglibyśmy pokonać tego ducha. Czytałam kiedyś, że na Antarktydzie znajduje się zaklęty łuk, **Przecinek, get the fuck off.** oraz strzały, którymi można zabić właśnie tylko ducha.
~A skąd ona o tym wiedziała? Nigdy się nie dowiemy.~
- No w sumie możemy się tam udać. Tylko musimy to zrobić na PIECHOTĘ, bo jedyny helikopter się wczoraj zepsuł. – Rzekł Grzegorz.
**Po pierwsze: I on od tak jej uwierzył? Przecież to może być prank, bo ona może być na przykład w zmowie z tymi trzema pierdołami, bo na przykład zjebanie Grzegorza ją wkurwia. Ale mam pomysł na analizę końcową, a to dopiero prolog.
Po drugie: A ten helikopter wykitował oczywiście tylko dlatego, aby rozdziałów było więcej, bo inaczej bylibyśmy szczęśliwi.**
Po tej rozmowie, zajęli się oni zbieraniem potrzebnych rzeczy i ruszyli w drogę...
~<Ziew>~
~*A poza tym, that's it. Oto cały prolog.*~
**Tak szybko? To ile stron ma cała reszta?**
~*Rozdział I: Prawie dwie strony.
Rozdział II: Prawie półtorej strony.
Rozdział III: Prawie dwie strony.
Rozdział IV: Strona
Rozdział V: Prawie dwie strony.
Rozdział VI: Półtorej strony.
Rozdział VII: Prawie półtorej strony.
Rozdział VIII: Prawie półtorej strony.
Rozdział IX: Strona
Rozdział X: Prawie strona.
Rozdział XI: Prawie strona.
Rozdział XII: Strona
Rozdział XIII: Strona i trzy linijki.
Rozdział XIV: Nieco ponad półtorej strony.
Rozdział XV: Nieco ponad półtorej strony.
Rozdział XVI: Strona, cztery linijki i cztery słowa.
Rozdział XVII: Półtorej strony.
Rozdział XVIII: Strona
Rozdział XIX: Nieco ponad półtorej strony.
Rozdział XX: Strona i trzy linijki.
Rozdział XXI: Prawie dwie strony.
Rozdział XXII: Strona, sześć linijek i dwa słowa.
Rozdział XXIII: Prawie dwie strony.
Rozdział XXIV: Nieco ponad półtorej strony.
Rozdział XXV: Jedna strona, pięć linijek, jedno słowo i jedna emotka. (Nie pytać.)
Rozdział XXVI: Półtorej strony.
Rozdział XXVII: Strona i sześć linijek.*~
**Jezu, żaden z tych rozdziałów nie przekracza dwóch stron. Już wiadomo, jak tragicznie będzie.**
~No, ale przynajmniej rozdziały są krótkie do analizy.~
**Zawsze coś, ale i tak.**
__________________________________________
Rozdział pierwszy – Pobicie
~To teraz w ten sposób numerujemy rozdziały? Słownie, a nie cyfrą?~
~*Jak mówiłam, kiedyś testowałam wszystkie sposoby nazywania i prowadzenia rozdziałów, więc nie powinno cię to dziwić. Jednak ten sposób jest chujowy, bo potem mam chaos w folderze z danym opowiadaniem, jak teraz i ciężko cokolwiek znaleźć.*~
Gdy Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da ostatni raz wyszli z mieszkania, udali się oni prosto przed siebie. Zamierzali dojść na Antarktydę idąc cały czas w linii prostej. **Ja jebe, przecież nawet piesza droga w kierunku Kapsztadu nie idzie cały czas w linii prostej. -.-** ~Próbujemy wytłumaczyć to dawnej Ramoninth już od dawna, ale coś wybitnie nie idzie.~ W połowie drogi, Grzegorz zapytał:
~*– Kurwa, możesz zmienić nutę? Słuchamy tego samego już od godziny.
– Ale twórczość Zardonica to świętość! – odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna.
– Ja wiem, ale on ma też inne utwory niż tylko "Black and White".*~
~Kurwa, właśnie chciałem o to spytać. xD~
~*Widzisz, wyręczyłam cię. :D*~
-, **Ktoś tu chyba zbytnio zaufał autokorekcie Worda.** Ale ten łuk i strzały to będą leżały tak na śniegu, czy w jakimś pomieszczeniu?
- Podobno mają być w jakimś budynku, na podwyższeniu. – Odpowiedziała Andro~spierdalaj~me~n~da.
**Ja bym chciała się dowiedzieć, skąd ona to wszystko wiedziała.**
~Też byśmy chcieli, ale po co tworzyć z tego opka coś ciekawego, c'nie?~
**-.-**
Resztę drogi przeszli w ciszy. ~*Bo po co wymyślać, o czym gadali, c'nie.*~ Nic się nie działo, jedynie słychać było gwar, gdyż byli już pośrodku ich rodzinnego miasta, czyli Krakowa. ~*No i kurwa wszystko jasne. Kraków. Tam wszystko jest możliwe.*~ ~To jak Sosnowiec, tylko da się tam dojechać Koleją Mazowiecką i ładniejsze jest.~ ~*Cudownie. xDDD*~ ~:D~ W którymś momencie, Andro~spierdalaj~me~n~da powiedziała:
- Ciekawe czy będziemy mieć podczas tej podróży jakieś przygody...
**Gdyby ich nie było, to nie mogłoby to być opko przygodowe.**
- No, ciekawe. Oby nie były one jakieś niebezpieczne. ~*Chciałbyś*~ – Rzekł Grzegorz.
W którymś momencie zaś, ujrzeli przed sobą jakiś ciemny zaułek, przez który musieli przejść, gdyż ustalili sobie, że bez względu na wszystko, będą szli w linii prostej.
~*
Weźcie im chociaż w jednym opku zaufajcie. Uwierzcie, to jest najbardziej wiarygodna nawigacja na Androida jaka istnieje.*~
**Gdyby tak było, to opko byłoby wiarygodniejsze, a przecież nie o to chodzi.**
~*A, no tak. ;=;*~
Andro~spierdalaj~me~n~da od razu tam pobiegła, gdyż lubiła zwiedzać takie ciemne zaułki, które owiane były tajemniczością. **Też to lubię, ale ja mam trzy nadprzyrodzone zdolności, więc mogę to robić bez obawy, że dostanę wpierdol życia. Z tego co wiem, Andromeda takowych nie ma, więc to jest naciągane pakowanie się w kłopoty.** Grzegorz zaś spokojnie szedł za nią. ~Kurwa, co. Nie próbował jej zatrzymać, tłumacząc że są w Krakowie, a tu wszystko jest możliwe?~ ~*To byłaby najlepsza próba zatrzymania kogoś. xDDD*~ ~Wiem :D~
W którymś momencie, gdy Andro~spierdalaj~me~n~da rozglądała się po zaułku, ~*Debilka. Ja bym jak najszybciej spierdalała, no ale to tylko ja.*~ wyskoczyło przed nią dwóch mężczyzn, silniejszych od dziewczyny. **A Overwatch Elite to co tu kurwa robi? Mówiłam im, aby się wzięli do roboty, a nie po mieście szlajali, od wyłapywania ludzi jest Ochrona Cywilna. ;=;* ~*Genialnie xDDD*~ **Wiem xD** Gdy ją zobaczyli, jeden z nich powiedział:
**– Tak normalnie to nigdy nie byłem za pomysłem stworzenia Overwatch Assasins, no ale ta tutaj wygląda jak typowa debilka, więc wypadałoby zrobić z niej coś lepszego.**
~*Przestań kaleczyć betę "Half-Life 2", Andronmeda jest za głupia nawet na Zabójczynię Kombinatu. Sądzę, że na jej głupotę nawet modyfikacje genetyczne by nie pomogły.*~
~Toż to wyższy poziom spierdolenia umysłowego. xDDD~
~*C'nie? :D*~
- No, kogo my tu mamy...Kolejna zabłąkana dziewczyna...
**A nie, dobra, to jednak nie Elita. Oni nie mają takich upośledzonych gadek.**
Po czym się z~esr~a~ł~śmiał. ~*No i zjebałeś, brawo. xDDD*~ ~:D~
Andro~spierdalaj~me~n~da, która była cała przerażona, zaraz zaczęła się cofać. Niestety, po chwili poczuła za plecami ścianę. W tym momencie mężczyźni podeszli do niej i, jak to oni mieli w zwyczaju zachowywać się wobec osób, które tutaj dotarły, zaczęli ją bić. **Ochrona Cywilna! To jednak oni!** ~*EMILY! xDDD*~ **:D** Dziewczyna nie mogła się obronić. Próbowała, jednak była zbyt słaba wobec ich siły. **Wiemy jakich ludzi obsadzać w tej roli, c'nie? :D** ~*No kurwa. xDDD*~ **;""D** Mogła tylko zasłaniać swoją twarz przed ciosami. Po chwili dało się słyszeć czyiś głos, który mówił:
- Zostawcie ją! **Emily powiedziała, że to ma być nowy Stalker, do chuja pana!**
~*Chciałabym to usłyszeć. xDDD*~
~Ja w sumie też. xD~
**:D**
Mężczyźni od razu się odwrócili. Gdy to zrobili, ujrzeli ~*Zardonica, który zajebał ich wypowiadając swoim zajebistym głosem tylko jedno słowo.*~ ~To byłby świetny pomysł na opowiadanie. Stworzyć postać, która byłaby tak zajebista, że nie mogłaby mówić, bo jednym słowem mogłaby zabić człowieka.~ ~*FanFiction? :D*~ ~NIE. xDDD~ ~*;"D*~ Grzegorza.
- A co ty nam możesz zrobić? – Spytał jeden z mężczyzn ze śmiechem.
**– Kurwa zjeby, jestem z Elity, no i mam AR2, a wy marne pistolety. -.- – odpowiedział przybysz.
– O chuj, faktycznie. xD – odparł jeden z Ochrony Cywilnej.
– -.-**
~Ten dialog jest piękny. xDDD~
**Wiem. xDDD**
W tym momencie Grzegorz wyciągnął swojego shotguna. ~*Skąd on w Polsce miał ot tak shotguna?*~ ~Ma dwadzieścia trzy lata, mógł mieć pozwolenie na broń, ale że nigdzie nie było o tym wspomniane, wnioskuję że broń pojawiła się z dupy.~ ~*Jak to całe opko.*~ Gdy mężczyźni to zobaczyli, nie chcąc ryzykować życiem, od razu zostawili Andro~spierdalaj~me~n~dę i odeszli. ~Daruję, bo igranie z Grzegorzem w tym momencie faktycznie byłoby idiotyczne. No chyba, że to był prank i shotgun nie był nawet przeładowany, ale skąd oni mogli o tym wiedzieć.~ Po chwili Grzegorz podbiegł do Andro~spierdalaj~me~n~dy. Gdy już był przy niej, dziewczyna uniosła swój wzrok, w którym kryło się przerażenie.
- Andromedo, już się nie bój. Jestem przy tobie. – Powiedział Grzegorz.
~– Właśnie tego obawiam się najbardziej. Wolałabym, aby zatłukli mnie na śmierć, niż iść z tobą dalej. – odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna.~
~*Ta szczerość. xDDD*~
~C'nie? :D~
- Grzegorz...Dziękuję ci za to... - Powiedziała słabym głosem Andro~spierdalaj~me~n~da.
- Oj, nie ma za co...W ogóle, to teraz usiądź i nabierz sił na dalszą podróż. – Poradził Grzegorz.
**Mam pomysł. Weź ją na ręce i idź dalej. Wilk syty i owca cała.**
~*Takie inteligentne pomysły nigdy nie przychodzą bohaterom opek do głów.*~
**Niestety...**
Dziewczyna oczywiście zrobiła to, co poradził jej Grzegorz. Po chwili siedzenia, chłopak zapytał ją:
~– Co sądzisz o Trzaskowskim?
– Głosowałam na niego. – odpowiedziała dumna Andromeda, po czym dodała:
– I mój głos był decydujący.
W tym momencie, Grzegorz westchnął, wyjął shotgun i przed oddaniem strzału skomentował:
– Zawsze wiedziałem, że byłaś debilką, ale teraz tylko to udowodniłaś.
Po czym strzelił jej w głowę, wołając:
– Only Jaki!~
~*Też bym tak zrobiła z osobą, której głos okazał się decydujący. xD*~
~Kuźwa, Emily, co ty tak walisz w tego Shifta? xDDD~
**Chcę coś napisać, ale nie wiem co. xD**
~Jezuuu... xDDD~
**:D**
- Jak doszło do tego, że oni cię pobili?
- Kiedy już byłam w tym zaułku i się rozglądałam. Po chwili oni wyskoczyli przede mnie. ~*Z tych dwóch zdań pojedynczych z powodzeniem można by zrobić jedno złożone.*~ Jeden z nich powiedział:
- No, kogo my tu mamy...Kolejna zabłąkana dziewczyna...
**Dialog w dialogu. Ten efekt też robili goście od Incepcji.**
Po czym się zaśmiał. Oczywiście, ja zaczęłam się cofać. Jednak, po chwili poczułam ścianę. Po kolejnej chwili oni zaczęli mnie bić... - Odpowiedziała Andro~spierdalaj~me~n~da.
- Biedna jesteś. Dopiero początek, a ciebie już coś takiego spotkało. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie, wstali oni i udali się w dalszą drogę... ~Jakby nic się nie wydarzyło.~
~*Nie mogę uwierzyć, że to dopiero pierwszy rozdział z dwudziestu siedmiu. Mam wrażenie, jakbyśmy zanalizowali ich co najmniej osiem.*~
~Jezu, nie chce mnie się analizować. Zróbmy przerwę.~
**Jestem za.**
~*W sumie, mnie też już się nudzi.*~
__________________________________________
Rozdział drugi – Okradnięcie.
**Ile my rozdziałów dzisiaj zanalizujemy?**
~*Prawdopodobnie czternaście, czyli połowę. Wiem, wiem, to dużo, ale one są krótkie.*~
~Jakoś to przeżyjemy, chociaż będzie ciężko.~
Kilka dni po pobiciu Andro~spierdalaj~me~n~dy, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da doszli na Słowację. Gdy już się tam znaleźli, Andromeda ~*Dndromedd~ ~*Ciągle będziesz jej zmieniał imię na takie upośledzone?*~ ~Da :D~ powiedziała:
- No i mamy Słowację. Oby tu nas nic złego nie spotkało.
- No, oby. Boję się, że ktoś nas może w każdej chwili okraść, ze wszystkiego, co mamy. – Rzekł Grzegorz.
~*Po pierwsze: Czy wy czujecie spoiler tego rozdziału? -.-
Po drugie: Taki styl dialogów był tylko po to, abym wiedziała, ile jeszcze będę musiała pisać.*~
**To po cholerę pisałaś na siłę? Przecież nie utrzymujesz się z pisarstwa, więc nie musisz pisać na szybko.**
~*Kiedyś każde moje opko pisałam na siłę. ;=;*~
**Jezu ;=;***
Po paru godzinach drogi, nadeszła noc. Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ nie mieli przy sobie wiele pieniędzy. **Boże, co za debile. Przecież na taką wyprawę powinni wziąć wszystkie swoje oszczędności. -.-** Większa część została w domu. Nie mogli, ~Ten przecinek jest wyewidencjonowaną przesadą.~ więc pozwolić sobie na nocleg w jakimś hotelu, nawet małym. ~*Hostele są tanie, narratorze. Jestem pewna, że byłoby ich stać. Co prawda warunki w hostelach, z tego co słyszałam, są okropne, ale na jedną noc chyba nie zależy im na warunkach stulecia.*~ Postanowili oni, ~I znów.~ więc usiąść gdzieś i się przespać. Po chwili poszukiwań, usiedli oni pod jakimś teatrem. Po chwili, dziewczyna powiedziała:
- Tylko mnie rano obudź, bo wiesz, że ja późno wstaję.
~*Osoby z mojej klasy miałyby cię za boga.*~
- Dobrze, obudzę cię. – Rzekł Grzegorz.
**A ten ambitny dialog został wam zaprezentowany przez Grzegorza i Andromedę.**
Po tej rozmowie, dziewczyna położyła swoją głowę na kolanach Grzegorza, po czym usnęła. ~*Nie wmówisz mi, że usnęłaś od razu po zamknięciu oczu.*~ Grzegorz jednak nie mógł zasnąć. Nie dziwiło go to, gdyż czasami tak miał. ~Każdy czasem tak ma, więc to jest normalne.~ Po paru minutach zamknął on na chwilę oczy, aby mu odpoczęły. I to był jego błąd. Gdy zaś je otworzył i odwrócił głowę w bok, ujrzał, że wszystko, co miał on i Andromeda ~*Dndromedd~ zostało ukradzione! ~*Szybcy są ci złodzieje. A poza tym, nie wmówisz mi, że nie było was stać na hostel lub motel, więc sam zgotowałeś wam taki los.*~ ~Gdyby zatrzymali się w hostelu lub motelu, to opko byłoby realistyczniejsze i wszyscy byśmy zginęli.~ Grzegorz oczywiście sprawdził, czy aby nie ukradziono mu shotguna, gdyż gdyby i to stracił, byłoby trudno. Na szczęście, shotgun nie został zabrany. **Co było dziwne, bo taką broń można by opylić na czarnym rynku. Zgaduję, że to zostało tak specjalnie zrobione, aby ten zjeb mógł zawsze uratować swoją BFF.** ~*Da ;=;*~ **Ale się rozpiszę na końcu.** ~*Grzegorz, kurwa! Zaraziłeś kolejną osobę! xDDD*~ ~;""D~
Kilka godzin później, o 4: 00 rano, ~*Ktoś tu za bardzo zaufał autokorekcie Worda.*~ Andromeda ~*Dndromedd~ obudziła się. Zdziwiło ją to, gdyż myślała, że będzie spać do czasu, aż Grzegorz ją obudzi. **No co za nieprzypadkowy przypadek...** Gdy podniosła głowę, ujrzała Grzegorza, który nie spał. Wyglądał na przerażonego. ~*Nie przesadzaj. Nikt nie porwał Andromedy ani ciebie, nikt was nie pobił, nie zgwałcił, nie zaszantażował, nie groził i nic wam się nie stało. Tak, okradli was, ale zawsze moglibyście sobie poradzić bez hajsu. Jeżeli odpowiednio dobrze zabunkrowałeś telefon i nie ukradziono ci go, jeżeli jest to normalny telefon, to zawsze możesz korzystać z opcji zbliżeniowej. Jeżeli nie, to mogłoby to dodać ciekawy wątek do opowiadania.*~ ~Eeej! Analiza końcowa to jeszcze nie teraz! xD~ ~*Hehe :D*~
- Coś się stało? – Spytała Andromeda. ~*Dndromedd~
- Wszystko...Wszystko co mieliśmy...zostało ukradzione... - Powiedział Grzegorz.
~*Jakby nie można było jego wypowiedzi napisać normalnie i po myślniku dopisać, że powiedział przerażonym głosem.*~
~To by było zbyt proste.~
~*Niestety*~
- Ale jak to?! – Krzyknęła Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Normalnie. Nie wiesz, jak się kradnie rzeczy? Bierzesz nie swój przedmiot i spierdalasz.*~
- Gdy ty zasnęłaś zamknąłem na chwilę oczy, aby mi odpoczęły...Gdy to zrobiłem, po chwili je otworzyłem i odwróciłem głowę w bok...Nic naszego już tam nie było... - Rzekł Grzegorz.
~*Bywa. Mi ukradziono raz telefon, ale jakoś żyję i mam nowy. Mojej mamie ukradziono kiedyś samochód, ale jakoś żyje i od tamtego momentu ma już drugi. Da się żyć.*~
- I co teraz z nami będzie? ~*Gdy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie...*~ **Rolnik kombajnem nam mordę przejedzie...**
~
~
~*JEZU XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD*~
**Wiem x""D**
Jak przeżyjemy drogę na Antarktydę? – Spytała Andromeda ~*Dndromedd~ patrząc na Grzegorza ze strachem w oczach.
~*Zawsze mogłaby ta sytuacja dodać wam wątek zarabiania pieniędzy w drodze, ale oczywiście nie zostanie to wykorzystane, bo wtedy opko byłoby ciekawsze.*~
- Jakoś nam się uda...Będzie ciężko...ale...ale...musi nam się udać... - Powiedział Grzegorz.
**Bo inaczej trzeba by wymyślać nowe zakończenie, a to by wymagało czasu i pomysłów.**
Po paru godzinach, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ wstali spod teatru i ruszyli w dalszą drogę. ~*Co oni przez te parę godzin robili?*~ ~Pewnie nic, ale zgaduję, że ta nierealistyczna sytuacja była tylko po to, aby dodać pseudo atmosfery.~ Obawiali się tylko jednego. Pewnej śmierci... ~*W moim otoczeniu wystarczy śmierci na kolejne siedemnaście lat.*~ ~Czemu akurat siedemnaście?~ ~*Bo Czarek może żyć jeszcze maksymalnie dwanaście-siedemnaście lat.*~ ~Aaa...~ ~*Bbb...*~ **Ccc...** ~*Ddd...*~ **Eee...** ~*Fff...*~ ~No kurwa. xDDD~ ~***:D***~
__________________________________________
Rozdział trzeci – Zjawiska paranormalne.
~*Pojawienie się znikąd pendrive w kieszeni mego płaszcza, mimo iż dzień wcześniej go tam nie było? To było prawdziwe zjawisko paranormalne!*~
~Mózg u Sezorisa? To też prawdziwe zjawisko paranormalne.~
~*Jezu, Grzegorz. xDDD*~
~Taka prawda. :D~
Po kolejnych paru dniach i to w dodatku bez snu ~*I zgaduję, że mimo tego, czuli się normalnie.*~ ~W końcu to Mary Sue i Gary Stu, więc nie zdziwiłoby mnie to.~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli już do Bratysławy. Kiedy tam byli, zastali to co zwykle, czyli ludzi, samochody i jeszcze więcej ludzi. **Bo co innego można by znaleźć w jednym z europejskich miast.** Po paru krokach, zauważyli oni coś dziwnego.
~*
*~
**JEZU PRZENAJŚWIĘTSZY! XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD**
~MATKO X"DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD~
~*Wiem x"D*~
Po przejściu paru kroków zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Samochody zaczęły lewitować, a drzewa uginały się tak, jakby był jakiś potężny wiatr, mimo iż wiatr ledwo wiał. Okna w blokach same się otwierały, tak samo jak drzwi. Latarnie które były na ulicach samoistnie zapalały się i gasiły. Chmury zaś, które były na niebie cofały się i przesuwały w przód. ~*I właśnie dlatego nie bierzcie narkotyków, dzieci.*~
Po paru takich zjawiskach paranormalnych, Andromeda ~*Dndromedd~ ze strachu przysunęła się bliżej do Grzegorza, który o dziwo się nie bał. ~*Nie o dziwo. On na stówę wiedział, że to wina Putina.*~ ~Temu Putinowi to musi się serio nudzić. xD~ ~*C'nie? :D~ Po chwili dziewczyna powiedziała:
- Grzegorz...boję się...
- Nie bój się. Nic nam się nie stanie. – Powiedział z dziwnym spokojem Grzegorz.
- Ty się tego nie boisz? Przecież to jest straszne. Jak w jakimś horrorze. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Horrory z natury rzeczy są gówniane, a nie straszne, więc...*~
- Nie, nie boję się. Domyślam się, kto za tym wszystkim stoi. – Odrzekł Grzegorz.
- No, kto może za tym wszystkim stać? – Spytała zaciekawiona Andromeda. ~*Dndromedd~
- To pewnie ~*Poirot. Skubany się nudzi, to bawi się siłą swojej zajebistości.*~ ~Tak. xD~ ~*:D*~ ten duch który pomaga Patrykowi ~*Patrick and The Small Guyowi~ i Mateuszowi ~**Matheo*~. Chce on najprawdopodobniej nas wystraszyć i odwieść od celu. – Odpowiedział Grzegorz.
- Może i masz rację. Ale ja mimo wszystko się tego boję... - Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
~*To było nie ćpać i byłoby OK.*~
Tymczasem, w innym miejscu, Patryk, ~*Patrick and The Small Guy~ Mateusz ~**Matheo*~ oraz duch który im pomagał, widzieli to, że mimo zjawisk paranormalnych w Bratysławie, które powodował Dawid, ***Dejfit** bo tak miał na imię duch który im pomagał, **Zawsze lepiej późno niż wcale wyjawić czytelnikowi jego imię.** oni nie poddają się i idą dalej w kierunku Antarktydy.
- Mówiłem, że ten pomysł ze zjawiskami paranormalnymi jest głupi. – Powiedział Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
~*To było zaproponować inny, lepszy, matole.*~
- No w sumie racja. Może by tak się tam do nich udać i przeszkodzić im w tym osobiście? - Spytał Mateusz. ~**Matheo*~
- Dobra geniuszu, ale jak my się tam dostaniemy? Na piechotę? Przecież NIE MAMY HELIKOPTERA! – Powiedział Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
**Samolotem możecie, powinniście zdążyć na czas.**
Tymczasem, duch który przysłuchiwał się ich rozmowie, powiedział swoim dudniącym ~jak dupa~ głosem:
~*Co. xDDD Jak dupa może dudnić? xDDD*~
~Nie wiem, ja tu tylko ubarwiam opko. :D~
- Mogę was tam przeteleportować, jeśli chcecie.
**Fajnie, że w opisie bohaterów nie było napisane, aby on umiał się teleportować. W ogóle, jak to jest możliwe? On za życia umiał się teleportować? Z tego co wiem, duchy nie mają ot tak nadprzyrodzonych zdolności.**
~*Ja z kolei zgaduję, że jego umiejętność nigdzie później nie zostanie wykorzystana.*~
**;=;**
~*Wiem ;=;*~
Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz ~**Matheo*~ odwrócili się, po czym Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ powiedział:
- Ty umiesz teleportować ludzi?
**Miło, że nie przyjął tej wspaniałej wiadomości ot tak.**
~*Zgodnie z prawami opek, tak nie powinno się stać i powinna w tym momencie odbyć się teleportacja. Cud! \O/*~
- Tak. – Odpowiedział duch.
- No to w sumie możesz nas tam przeteleportować, jednak nie do samej Bratysławy, tylko do kolejnego miasta ich podróży, a mianowicie do Budapesztu. – Rzekł Mateusz. ~**Matheo*~
~Chciałbym zapytać dlaczego, ale wiem, że to po to, aby mieć pomysł na akcję w kolejnym rozdziale.~
Po tej rozmowie duch przeteleportował **Nie wiem czemu to słowo jest podkreślane przez Google Chrome, skoro ono istnieje.** ~*Przeglądarki czasem nie mają w słowniku niektórych istniejących słów, so...*~ **W sumie...** Patryka ~*Patrick and The Small Guya~ i Mateusza ~**Matheo*~ do Budapesztu...
~*Przerwa. Co dwa rozdziały będziemy robili sobie przerwę, aby nas szlag nie trafił.*~
~Dzięki Bogu...~
__________________________________________
Rozdział czwarty – Walka z wrogami.
~*Wyobraźcie sobie, że ten rozdział ma tylko stronę.*~
**No kurwa, ale się rozpiszę na końcu, to wy nie wiecie.**
~(Mam w dupie, że masz chłopaka.) :***~
**Wiem, wiem, wszyscy mnie kochają. :D**
~*Kurwa, kolejna skromna. xDDD*~
**:D**
Kolejne parę dni później, **Lepiej nie podawać dokładnej liczby, niż skazywać się na pośmiewisko.** Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ dochodzili już do Budapesztu. Przez te kolejne dni również nie spali, gdyż zjawiska paranormalne Bratysławy trwały przez cały czas ich pobytu w tym miejscu. ~*Co nie zmienia faktu, że w końcu powinni paść ze zmęczenia.*~ Gdy zaś weszli do Budapesztu, zastali tam dziwny spokój. Ludzie co prawda byli i przemieszczali się po ulicach, jednak nie działo się nic nadzwyczajnego. **To nie kraj islamski lub Afryka, to cywilizowany świat czyli w tym wypadku Europa, więc czego się spodziewasz.** Nikt nie szykował się do pobicia Andromedy, ~*Dndromedd~ **A poza tym, raczej nikt normalny na środku ulicy nie zacząłby jej tłuc.** nikt nie szykował się do zabrania shotguna Grzegorzowi, ~*Ja bym go zajebała, bo shotgun fajna rzecz.*~ czy nawet nie było zjawisk paranormalnych rodem z Bratysławy. ~A poza tym, będzie idealny tydzień! Dostaliśmy opis!~ ~*CUD! \OOO/*~ Kiedy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ zastali taki spokój, Grzegorz powiedział:
~– Mogłabyś zmienić nutę? Ciągle słuchamy tego samego.
– Ale Hollywood Undead to też świętość! – zawołała zgodnie z prawdą Dndromedd.
– To wiem, ale "Riot" to nie jedyna ich nuta.~
~*Czy ty chcesz mi coś delikatnie przekazać? xDDD*~
~No :D~
~*No dobra, już zmieniam. xD*~
~No kurwa, nie. Znowu to? ;=;~
~*;"""D*~
~Wyjdź, ty fangirl jedna. ;=;~
~*;""""D*~
- Coś mam złe przeczucia. Nasz pobyt tu raczej nie skończy się tak pięknie.
- Oj, przesadzasz. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
**Prawo opkowe #1: Jeżeli główny bohater mówi, że coś się spieprzy, to dana sytuacja lub rzecz się po prostu spieprzy.**
- To się jeszcze zobaczy. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, ponownie ruszyli oni przed siebie...
~*Jakby nic się nie stało.*~
Po kolejnych paru krokach, ujrzeli oni...swoich wrogów.
- No świetnie. Jeszcze was tu brakowało. – Powiedział z irytacją Grzegorz.
- A co? Myśleliście, że nie wiemy, gdzie się wybieracie? – Rzekł Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
**A ta rozmowa wcale a wcale nie była wsadzona na siłę.**
Po tej rozmowie zaczęła się walka. Na początku wydawać by się mogło, że tym razem walkę wygrają Grzegorz i Andromeda. ~*Dndromedd~ Jednak, po parunastu minutach walki, wygrali Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz. ~**Matheo*~ W pewnym momencie, pchnęli oni Andromedę ~*Dndromedę~ w kierunku jednej ze ścian najbliższego bloku. ~*Tego samego bloku, który wziął się z dupy.*~ Gdy to zrobili, Grzegorz oczywiście podszedł do Andromedy, ~*Dndromedy~ aby zobaczyć, czy nic jej się nie stało. ~Debil~ W tym czasie, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz ~**Matheo*~ zniknęli.
**Kombajn stop na moment. I oczywiście, walka nie została ciekawiej opisana. Nawet jak opis byłby dłuższy, ale zjebany, to byłoby się z czego pośmiać. A tymczasem mamy tutaj taki sztampowy kloc tekstu.**
~*Przypatrz się temu opisowi, Emily. Tak kiedyś opisywałam każdą walkę.*~
**<Przeładowuje AR2, cofa się do przeszłości i idzie zajebać dawną Ramoninth.>**
~*~<Pomagają>~*~
Tymczasem, gdy Grzegorz był już koło Andromedy, ~*Dndromedy~ spytał:
- Nic ci nie jest?
- Nie, nic. – Odpowiedziała dziewczyna otrzepując się.
~*Jaki ambitny i pełen emocji dialog...*~
Po tej rozmowie oboje odwrócili się. Nie ujrzeli tam już swoich wrogów. Postanowili więc iść dalej...
~*Rozdziały, w których pojawiają się Patryk, Mateusz i Dawid są najnudniejsze.*~
**A mogłyby być najciekawsze, gdyby tylko się postarać.**
~*Jak już zapewne wiesz, ja kiedyś opka pisałam na siłę.*~
**Niestety wiem. ;=;**
__________________________________________
Rozdział piąty – Tramwaj – widmo i meteoryty.
~Czy naprawdę każde twoje opko musiało mieć taki sam schemat przygód, tylko z innymi dialogami?~
~*Ile mam wam powtarzać, że ja te opka pisałam na siłę?*~
~Też się rozpiszę na końcu.~
~*No kurwa. ;=;*~
~:D~
Kolejnych kilka dni drogi minęło Grzegorzowi i Andromedzie ~*Dndromedzie~ dość szybko. Nie działo się nic nadzwyczajnego czy niebezpiecznego. **Bo gdyby się działo, opko byłoby ciekawsze i wszyscy byśmy zginęli.** Jednak, gdy po tych kolejnych kilku dniach doszli oni do Węgier, Grzegorz powiedział:
- Ej, choć, podjedźmy trochę tramwajem!
~*No cóż, w Węgrzech na sto procent są tramwaje, bo to cywilizowany kraj, ale przypominam, że was okradli, a co za tym idzie nie macie pieniędzy. A, że nie wiemy, czy Grzegorzowi ukradziono telefon, czy w ogóle go miał i czy ma opcję płatności zbliżeniowych, śmiem twierdzić, że nie macie hajsu.*~
- A jak zamierzasz kupić bilet? Przecież nas okradziono. – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Miło, że to zauważyła, a nie od razu przystała na propozycję tego patafiana.*~
- Pojedziemy na gapę. – Rzekł Grzegorz.
**Jezu, ty idioto. A jak złapią was kontrolerzy, a na stówę to się stanie, bo kontrolerzy zawsze przychodzą, gdy nie ma się biletu, to co zrobicie? Będziecie musieli płacić, no chyba, że śmierdzicie jak żule i nawet kanar nie odważy się do was podejść.**
- Czyś ty na głowę upadł? A jak nas złapią na tym, to będziemy musieli płacić, a przypominam, że nie mamy pieniędzy. – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Miło, że stara się go przekonać do tego, że jego pomysł jest debilny.*~
W tym momencie Grzegorz zrobił minę z~*a*~bitego psa. ~Jak można zrobić minę zabitego psa? xD~ ~*Zamykasz oczy i robisz grobową twarz. Teraz możesz zrobić minę zabitego kogokolwiek! :D*~ ~Wyjdź. xDDD~ ~*;""D*~ Gdy Andromeda ~*Dndromedd~ to zobaczyła, przewróciła oczami, po czym powiedziała:
- No nie, tylko nie mina z~*a*~bitego psa...Niech ci będzie, ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałam.
~Jezu, ty upośledzona idiotko. Ja na twoim miejscu starałbym się przekonać tego matoła, że jego decyzja na ten moment jest upośledzona.~
- Zawsze działa~*ło*~! – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie udali się oni na odpowiedni przystanek. Gdy już tam byli, zaczęli czekać na jakiś tramwaj. **Broń cię Panie Boże, abyście sprawdzili w rozkładzie jazdy, o której ma przyjechać najbliższy, losowy tramwaj.** Po chwili jeden taki nadjechał. ~*Jako iż nie jesteśmy już w Polsce, to nie przywalę się o hipernierealistyczność.*~ Był całkowicie pusty. Grzegorz i Andromeda nie przejęli się tym zbytnio, gdyż myśleli, że po prostu ten tramwaj niedawno wyjechał i jeszcze nikt nie zdążył do niego wsiąść. **W sumie, byli w innym kraju, więc skąd mieli wiedzieć, gdzie ten tramwaj zaczynał trasę, szczególnie że nie było wspomniane, aby sprawdzili nazwę ulicy oraz trasę tramwaju w rozkładzie jazdy.** Gdy zaś byli już w środku, jako iż nikogo oprócz nich nie było, usiedli na siedzeniach. ~*Głupotą byłoby w takim wypadku stać.*~ W pewnym momencie, gdy tramwaj już jechał, Andromeda ~*Dndromedd~ powiedziała do Grzegorza:
- Grzegorz, ja się trochę boję tego tramwaju.
**A co? Jednak to był żulobus? Mam gdzieś, że to tramwaj.**
~*Wczoraj na wycieczkę po Łodzi wzięłam nóż, oczywiście miałam go schowanego w kieszeni. Pierwszy raz tak bardzo nie bałam się przechodzić obok żuli. :D*~
**Bezpieczeństwo to podstawa, widzę. :D**
~*Po prostu jechałam do Widzewa, czyli ichniejszej dzielnicy, a ja nie ufam tej dzielnicy, bo kojarzy mnie się z kibolami, więc wolałam wziąć mój super ostry nóż żeglarski. W ogóle, ten klub Łódź Widzew jest legendarny do tego stopnia, że gdy jechałam potem autobusem na dworzec, gdy autobus zbliżał się do przystanku koło stadionu Widzewa, nawet głos obwieszczający nazwy przystanków podkreślił, cytuję "Legendarny stadion, legendarny klub.". Ja nie żartuję, tak było na serio. XD*~
~Ogólnie w Łodzi, a przynajmniej w dzielnicy Widzew, jest największe stężenie żula na kilometr.~
**Nowa jednostka? xDDD**
~Da. Ż/km. XDDD~
**x""DDD**
~*Ten off-top był ciekawszy od opka. XD*~
~Wiadomo, wszystko jest ciekawsze od tego shietu.~
- Ee...Nie bój się. Nic się nie stanie. – Rzekł Grzegorz.
**Mam zacytować pierwsze prawo opek jeszcze raz?**
Jednak, po godzinie drogi, ~*Długą trasę musiał mieć ten tramwaj w takim razie. Daruję, bo choćby w Warszawie kiedyś był tramwaj, który siedemdziesiąt pięć minut jechał od zajezdni do zajezdni. Był to jakiś tramwaj zastępczy za dwa inne, który oprócz swojej trasy miał też dwie długie trasy tych dwóch tramwajów.*~ zauważyli, że tramwaj mimo tego, iż skończyła się już jego standardowa trasa jazdy, bez problemu jedzie...po ulicy dla zwykłych samochodów czy autobusów. ~Trolejbus, wersja tramwajowa.~
- Ej, co się dzieje z tym przeklętym tramwajem?! – Krzyknął Grzegorz.
**Nie drzyj japy, bo ryby spłoszysz.**
~*W tramwaju? XDDD*~
**A co? :D To opko jest.**
- Poczekaj, pójdę spytać kierowcy, czy przypadkiem nie oszalał. – Powiedziała Andromeda, ~*Dndromedd~ po czym ruszyła w odpowiednim kierunku.
~Jezu, co za idiotka. Jeżeli tym tramwajem kierowałby człowiek, nigdy nie dałby rady zjechać nim z torów i jechać po zwykłej drodze. A w ogóle, żaden z obywateli Węgier nie zorientował się, że tramwaj popierdala po asfalcie?~
~*Z tego wniosek, że u nich to normalne.*~
Gdy już była w odpowiednim miejscu, ujrzała, że nikt nie prowadził tego tramwaju! ~*To było do przewidzenia.*~ Kiedy to zrobiła, **zemdlała. No co? Byłoby ciekawiej.** krzyknęła. Oczywiście zaraz przybiegł do niej Grzegorz~, bowiem miał podsłuchy w uszach i słyszał każdy dźwięk wydany przez Andromedę.~. Gdy już był koło niej, spytał:
- Co się stało?
- Patrz...- ~*Znowu brak spacji pomiędzy kropkami i myślnikiem.*~ Odpowiedziała dziewczyna, po czym wskazała na miejsce kierowcy.
Grzegorz naturalnie zobaczył to miejsce na które wskazywała Andromeda. ~*Dndromedd~ Gdy to zrobił, również ujrzał, że nikt nie prowadzi tego tramwaju. **Po pierwsze: Siema, zmiano czasu. Po drugie, zdziwiłabym się, gdyby w ułamku sekundy przeteleportował się tutaj kierowca.** ~*W opkach wszystko jest możliwe, ale wtedy to by było zbytnie naciąganie.*~
- O nie...Tramwaj – widmo...Musimy się stąd jakoś wydostać! – Powiedział
~Szybko, wybijcie szybę!~
Po tych słowach, wraz z Andromedą, ~*Dndromedą~ zaczął szukać drogi ucieczki. W pewnym momencie ujrzeli jakieś niedomknięte drzwi. ~No ależ kurwa naturalnie. Jeżeli wybiliby szybę i wyskoczyli, to byłoby to zbyt realistyczne jak na standardy opka.~ Spróbowali je szerzej otworzyć, aby móc wyjść. Na szczęście udało im się to. **No ależ kurwa naturalnie. ;=;** Gdy już wyskoczyli z pędzącego tramwaju – widmo, Grzegorz powiedział:
- Skąd się biorą takie rzeczy?
- Nie wiem. Skądś na pewno, ale nikt nie wie skąd. – Odpowiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
~*W końcu na tym świecie wszystko bierze się skądś.*~
Po tej rozmowie, ruszyli w dalszą drogę. ~Bo co mieli innego do roboty.~ Po przejściu paru kroków, usłyszeli taki dźwięk, jakby nad nimi przelatywał meteoryt. **A ten meteoryt co tutaj robi? Koniec świata zaczyna się od Stanów Zjednoczonych, a nie od Europy.** ~*Widać nawet koniec świata postanowił być oryginalny.*~ **Ogólnie chciałabym obejrzeć film katastroficzny dziejący się w Europie.** ~*Chyba każdy miłośnik filmów katastroficznych by chciał.*~ ~Koniec świata w Arabii Saudyjskiej!~ ~*To się zdarzy zapewne niedługo, bo ropa naftowa wieczna nie jest.*~ ~W sumie...~ Oczywiście unieśli oni głowy. Gdy to zrobili, ujrzeli, że rzeczywiście nad nimi leci ~arabski szejk~ ~*Kurwnęłabym ze śmiechu, gdybym to zobaczyła. XDDD*~ ~Nie dziwne, bo ja też. XDDD~ meteoryt. Po chwili dało się słyszeć jego huk. Po chwili zaczęło spadać więcej ~arabskich szejków~ ~*Przestań. Ja sobie to ciągle wyobrażam i nie mogę przestać brechtać. XDDD*~ ~;"""D~ meteorytów.
- Skąd tu tyle tego się bierze? – Spytał zdziwiony Grzegorz.
~*Koniec świata uznał, że czas być oryginalnym.*~
- Nie wiem. Coś dziwnego tu się dzieje. – Odpowiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
**No co ty nie powiesz...**
Jednak, szli oni dalej... ~*Bowiem NIC A NIC się nie stało.*~
__________________________________________
Rozdział szósty – Dziwne pustkowia i zawalenie mostu.
~*Będziemy analizowali jednak trzy rozdziały, to szybciej wyrobimy limit na dzisiaj.*~
~Ważne, że te rozdziały nie są tragicznie długie.~
~*Niby tak, ale i tak wieje od nich nudą.*~
~Pomyśl, że jak zanalizujemy to opko, to będziemy mieli od niego spokój.~
~*W sumie...*~
Po kolejnych kilku dniach, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Belgradu. Niestety, droga do tego miejsca szła im w strachu, bowiem przez cały czas spadały ~arabskie szejki~ ~*XDDDDDD*~ ~Wiem x""D~ meteoryty i Grzegorz oraz Andromeda ~*Dndromedd~ bali się, że któryś z nich może ich zabić. **Broń Boże, aby na czas spadania meteorytów schowali się w jakimś budynku.** ~*To by było zbyt realistyczne jak na standardy opek.*~ **:-(** Kiedy zaś doszli do Belgradu, zobaczyli coś dziwnego...
~*
*~
~Jeszcze lepiej. xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD~
**
**
~*Wiem x""D*~
Nigdzie nie było ludzi, ani nawet zwierząt. Wszystko było puste. ~*Prypeć, wracaj na Ukrainę. Tam jest twoje miejsce.*~ Po ulicach walały się różne śmieci. Samochody stały zaś puste i poniszczone. Bloki też pozostawiały wiele do życzenia...
- To Belgrad jest opuszczony? – Spytał w pewnym momencie Grzegorz.
~*Jak można być takim debilem i tak pomyśleć? Przecież nie ma powodu, aby Belgrad został opuszczony.*~
~Grzegorz przecież jest zdiagnozowanym debilem.~
~*Ach, no tak. Zapomniałam. ;=;*~
- No właśnie też się zdziwiłam. Zwykle to był pełen ludzi. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
Po tej rozmowie udali się oni w odpowiednią drogę. ~*Bowiem kompletnie NIC się nie stało.*~ Niestety...
W którymś momencie, gdy przechodzili przez most, nagle, gdy Andromeda ~*Dndromedd~ stanęła na jego (mostu) ~*Bośmy się nie zorientowali.*~ środku, most zawalił się. Niestety, był on nad wodą, więc dziewczyna do niej (wody) ~Bo byśmy nie wiedzieli.~ wpadła. **To ile ona musiała ważyć, że most się pod nią zawalił?** ~*Pewnie dwie tony.*~ Pech chciał, że zbiornik wodny naprawdę był głęboki. ~*Wiem dlaczego, ale nie będę spoilerować Emily cierpienia. ;=;*~
Grzegorz, widząc to, rzucił Andromedzie ~*Dndromedzie~ linę, ~*Tą samą, która wzięła się z dupy.*~ aby ta mogła wyjść. Jednak, w tym momencie zauważył, że dziewczyna traci ~*Widzę, zmiano czasu, że postanowiłaś zostać na dłużej.*~ przytomność. Grzegorz, bez namysłu skoczył za nią do wody. ~Bez namysłu to on się urodził.~
Gdy już tam był, podpłynął do Andromedy, ~*Dndromedy~ po czym złapał ją za rękę i zaczął płynąć ku powierzchni. **Jakby ona sama nie mogła wypłynąć. No chyba, że nie umiała pływać, to wtedy faktycznie byłby problem.** Kiedy był już w połowie, poczuł, że kończy ~*Chcesz herbatę czy kawę, zmiano czasu?*~ mu się powietrze i zaraz może zemdleć.
„Nie...Nie mogę się poddać...Muszę uratować Andromedę ~*Dndromedę~..." – Pomyślał, po czym dalej płynął w górę.
~*Idiota. Każdy z funkcjonującym mózgiem zostawił by tę debilkę na pastwę losu.*~
~Jednak śmierć któregoś z bohaterów sprawiłaby, że opko byłoby ciekawe, a przecież nie o to nam chodzi.~
Gdy po parunastu minutach był już bardzo blisko wypłynięcia na powierzchnię, czuł, że zaraz naprawdę zemdleje. Coraz ciężej mu się płynęło, mimo, iż Andromeda ~*Dndromedd~ nie była taka ciężka. **Przestań kłamać. Skoro zapadały się pod nią mosty, to lekka być nie mogła.** Po chwili, udało mu się wypłynąć na powierzchnię wody. ~*W sumie, w tym rozdziale nie było tak dużo opisów tego, jak czuł się Grzegorz. Cud! *.**~ ~Będzie idealny tydzień! \O/~ **Aż tak złe są takie opisy?** ~W ilości, w jakich waliła je dawna Ramoninth, to była tragedia na skalę globalną.~ **;_;** ~*Wiem ;=;*~ Gdy już tam był, wyciągnął nieprzytomną Andromedę, ~*Dndromedę~ po czym podpłynął z nią do brzegu i położył na ziemi. Gdy to zrobił, sprawdził, czy dziewczyna oddycha. Na szczęście oddychała. **Bo jakby umarła, to opko byłoby ciekawsze.** Grzegorz odetchnął z ulgą. Po chwili usiadł obok Andromedy ~*Dndromedy~ i zaczął czekać na moment, w którym ona się obudzi... ~*Chcesz czekolady, zmiano czasu?*~
Kilkanaście minut później, Andromeda ~*Dndromedd~ obudziła się. ~*Dobrze, że tutaj nie była nieprzytomna parę godzin.*~ Gdy otworzyła oczy, ujrzała, że leży ~*Mam tylko miętową, mam nadzieję, zmiano czasu, że nie przeszkadza ci taki smak czekolady.*~ nie w wodzie, ale na jakieś twardej powierzchni. Kiedy zaś wstała, ujrzała obok siebie Grzegorza.
- Dlaczego mnie uratowałeś? Wiesz, że też mogłeś zginąć? – Spytała po chwili Andromeda. ~*Dndromedd~
~*W rzeczywistości, najpierw powinna mu podziękować za to, że się dla niej poświęcił. A poza tym, miło że dialog chociaż raz nie zaczął się od pytania Andromedy o to, co się stało.*~
~Jako, iż nie pizgnęła się w głowę, to można powiedzieć, że mamy realistyczność. *.*~
~*CUD! \O/*~
- Wiem, że mogłem zginąć, ale osoby którą lubię, nigdy bym nie zostawił na pewną śmierć. – Odpowiedział Grzegorz.
~A poza tym, jakby Andromeda straciła całe HP, to opko byłoby ciekawsze.~
Po tej rozmowie, posiedzieli jeszcze trochę w ciszy, ~*Bo po co wymyślić temat, na który mogliby pogadać.*~ po czym ruszyli w dalszą drogę, **Przecinek, out!** ku Antarktydzie...
~*Przerwa i lecimy z kolejnymi trzema rozdziałami.*~
~Dzięki Bogu, bo zaczynam się nudzić.~
**Nie tylko ty.**
~*I nie tylko wy.*~
__________________________________________
Rozdział siódmy – Tornado
~Ziewam już tymi pseudo przygodami. W każdym twoim przygodowym opku są one praktycznie takie same.~
~*Kiedyś nie planowałam opowiadań zawczasu i oto efekt. Musimy się teraz męczyć.*~
~Niestety...~
Po kolejnych kilku dniach od przygody na moście, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Skopi. Droga do tego miejsca, po przygodzie w Belgradzie, ~*Jakbyśmy zapomnieli, gdzie oni ostatnio byli.*~ poszła im spokojnie. Aż za spokojnie. Niestety, ten spokój trwał krótko... **Bo jakby trwał dłużej, to rozdział byłby krótki do analizy i wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, a przecież nie o to chodzi.**
Gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli już do Skopi, zastali tam dziwny spokój. Ludzie co prawda byli i chodzili po ulicach, jednak nie zdarzało się nic nadprzyrodzonego, czy też zwykle niebezpiecznego. **Może dlatego, że to normalne miasto? Wnioskując na tytuł, niedługo coś się stanie, więc nie martwcie się na zapas.**
- Oj, nasza podróż tutaj nie zakończy się dobrze. – Powiedział po chwili Grzegorz.
**Jak mnie wkurwia to naciągane przepowiadanie przyszłości przez któregoś z bohaterów. Jakby nie mogli prowadzić normalnych, ludzkich dialogów, a nie pokazywali światu, że są wyidealizowani.**
~*Mnie też to wkurwia, ale co zrobisz, nic nie zrobisz.*~
- Oj, nie przesadzaj...Zawsze jesteś taki przewrażliwiony. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
**A Andromeda wykazuje się Naddebilizmem Całkowitym. Jej przyjaciel wielokrotnie miał rację co do zapowiedzi czegoś złego, ale ta, mimo upływu czasu, nadal stwierdza, że przesadza.**
Po tej rozmowie ruszyli w dalszą drogę. Na początku, rzeczywiście, nie działo się nic niebezpiecznego. Jednak, w połowie ich drogi, zerwał się silny wiatr. ~*Tytuł już to zaspoilerował.*~
- Jak wieje... - Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
- No...Oby to nie była zapowiedź tornada. – Rzekł Grzegorz.
~*Mam dość. Po prostu mam dość. Koniec analizy na dzisiaj, bo zaraz mnie cholera trafi. Wiem, że nie zanalizowaliśmy jeszcze czternastu rozdziałów, ale mam to w dupie.*~
~Dzięki Bogu, bo zaczynam się nudzić.~
**Nie tylko ty, Grzegorz. Nie tylko ty.**
Niestety, po paru minutach zerwało się naprawdę mocne tornado. ~*Ależ oczywiście, bo jakby naszemu Gregory'emu nie udało się przewidzieć niedalekiej przyszłości, to wszyscy byśmy umarli.*~ ~Jednak analizujemy?~ ~*Dokończymy tylko ten rozdział.*~ ~Już się bałem.~ Grzegorz oczywiście przytrzymał Andromedę ~*Dndromedę~ za rękę, aby wiatr jej nie porwał, gdyż dziewczyna była na tyle lekka, że tornado bez problemu mogłoby ją unieść ku górze. **Po pierwsze: Co za debil, ja i każdy z funkcjonującym mózgiem zostawiłabym ją na pastwę losu. Po drugie: Tornado nawet Gabe'a Newella podniosłoby bez problemu.** ~*Wspaniały przykład. xDDD*~ **Wiem, ale Gabe najbardziej pasuje tu jako przykład. :D**
Jednak, po paru minutach, wiatr doszedł też do nich i ~*[Przekreślone]*~nie~*/[Przekreślone]*~stety, uniósł Andromedę ~*Dndromedę~ ku górze. Na początku bardzo mocno trzymał ją za rękę Grzegorz, gdyż **był debilem.** nie chciał, aby dziewczynie się coś stało, jednak po paru minutach, niestety, mimo iż trzymał ją bardzo mocno, Andromeda ~*Dndromedd~ wyślizgnęła mu się z ręki. ~:D~ Gdy Grzegorz to zobaczył, pomyślał, że stracił Andromedę ~*Dndromedę~ już na zawsze, jednak nie poddał się i mimo wszystko czekał. **Debil. Ja podskakując radośnie odeszłabym w kierunku zachodzącego "Half-Life 2: Episode Two".** ~*Cudowny ten twój świat. xDDD*~ **Wiem :D**
Tymczasem, Andromeda ~*Dndromedd~ została wplątana w środek tornada. Bała się ona, że gdy wiatr ustanie, ona może spaść w jakieś miejsce, w którym zginie na miejscu. ~*To zdanie mieć sens. A poza tym, nie wiem czy bycie w środku tornada jest możliwe do przeżycia. Może jest, mówię, nie wiem czy na pewno.*~
„Błagam, niech to się skończy..." – Błagała w duchu.
~– Chuj ci w dupę. – powiedziało tornado.~
~*Jak kulturalnie. xD*~
~Nawet tornado wie, że Andromeda to debilka. :D~
Po kolejnych paru minutach, wiatr ustał i tym samym rzucił dziewczynę w jakieś miejsce. Po chwili, gdy Andromeda ~*Dndromedd~ już **wpadła do kuchni Gabena,** ~*No ja jebe. xDDD*~ **Ubarwiam opko. :D** spadła, poczuła, że ktoś ją trzyma. ~*Mam jeszcze karmelową czekoladę, zmiano czasu. Więc jeżeli nie lubisz miętowej, to mamy alternatywę.*~ Kiedy odwróciła głowę, ujrzała, że spadła na ręce ~*dupę~ Grzegorza. ~*Pięknie. Bjutiful. xDDD*~ ~:D~ Po chwili, gdy dziewczyna została już postawiona przez niego na ziemi, powiedziała do niego:
~– TUTUUU!!!
Wyjąc przy tym jak klakson.~
~*JEZU XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD*~
**BOŻE, CO. X"""DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD**
~Wiem xDDD~
- Dziękuję ci za to, że mnie złapałeś.
- Oj, nie ma za co. Nie chciałem, abyś zginęła. – Rzekł Grzegorz.
**Przyznaj się ile ci zapłacili, zjebie.**
Po tej rozmowie, ruszyli oni w dalszą drogę... ~Jakby NIC się nie stało.~
~*Dobra, to już serio koniec na dzisiaj.*~
**Bogu dzięki.**
~TUTUUU!!!~
~*GRZEGORZ, ty mentalny dzieciaku! x""""""DDDDDDDDDDDDDDDDDD*~
~;"""D~
__________________________________________
Rozdział ósmy – Przejście...przez cmentarz.
~*Pozdrówcie ode mnie Odecię! A nie, sorki, wy przechodzicie przez cmentarz, a Odecia ma grób na łące...Nie było tematu.*~
~A poza tym, sądzę że Odecia nie chciałaby być pozdrawiana przez dwóch kretynów do sześcianu.~
~*W sumie to też racja.*~
Po kolejnych kilku dniach od przygody z tornadem, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ trafili do kolejnego kraju, czyli do Grecji. Na początku wszystko było normalne. ~*Poza faktem, że pewnie okazało się iż trafili do tej części Grecji, w której płonęły lasy i prawie wszystko było sfajczone.*~ ~Znając ich pseudo pecha, tak było.~ Innym ludziom wcale nie przeszkadzała obecność Grzegorza i Andromedy ~*Dndromedy~ i najwidoczniej nikt nie szykował się do zabicia dwójki. **Dlaczego ich obecność miałaby komukolwiek przeszkadzać? Przecież nie byli to zamaskowani zabójcy strzelający do wszystkich na ulicach z karabinu maszynowego.** Niestety, gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ szli linią prostą, ~*Tak, pamiętamy że są upośledzeni.*~ ujrzeli jakiś opuszczony cmentarz. Musieli przez niego przejść, gdyż był na trasie ich wędrówki. ~*Serio, zaufajcie raz tym biednym mapom Google. Lepszej nawigacji, nie licząc oczywiście GPS, nie ma.*~ **Znając życie, mają Nokię Lumię.** ~*Tam nawigacja jest najgorsza na świecie. Opowiadałam kiedyś swoją zimową historię z nią związaną.*~ Kiedy tam weszli, Andromedę ~*Dndromedę~ przeszył dreszcz...
Cmentarz, ~*Przecinek, spierdalaj.*~ bowiem był straszny nawet za dnia. Dróżki pomiędzy grobami były poniszczone. Nagrobki zaś były w połowie zniszczone, a na tych, co stały nienaruszone przez czas nie wszystko było takie świetne. **Nie dziwne, bo z tych kilku zdań można wywnioskować, że cmentarz był opuszczony od wielu lat.** Informacje o zmarłych osobach były nieczytelne. Obok niektórych grobów były różne posążki np. aniołów. Patrzyły się one na przybyszów przeszywającym wzrokiem. ~*Dlaczego? Nigdy nie zostanie wyjaśnione i prawdopodobnie nawet nie wymyśliłam powodu. Tak poza tym, oczy posągów ogólnie są straszne, więc i nie dziwo.*~ Znicze zaś również były poniszczone, oraz nie dawały już dawnego światła. ~No ja się kurwa nie dziwię, najdłużej świecące się znicze, na jakie trafiłem w sklepie, to takie, które świecą się siedemdziesiąt dwie godziny. Potem ktoś musi je zapalić na nowo.~ Drzewa, które rosły w tym miejscu przeraźliwie szumiały na wietrze. **Szumu szumu, skurwysyny.** Mur otaczający cmentarz, był po części zarośnięty ~dupą~ ~*Brawo, zjebałeś atmosferę. xDDD*~ ~:D~ mchem...
**A poza tym, będzie idealny tydzień! Mamy przyzwoity opis! **.****
~*Ty, faktycznie! \O/*~
~CUD! O.O~
Andromeda przysunęła się bliżej do Grzegorza, który najwidoczniej nie bał się tego wszystkiego, co ich otaczało. **Czy to jest jakiś klon Grzegorza Antychrysta, że niczego się nie boi?** ~*Chyba tworzyłam go na jego obraz i podobieństwo.*~ ~Kurwa, nie. ;_;~ ~*;""D*~ Po chwili dziewczyna powiedziała:
~– Lubię ziemniaki.~
~*To jest najlepsze zdanie pojedyncze jakie może wypowiedzieć ktokolwiek w takiej sytuacji. xDDD*~
~Wiem :D~
- Grzegorz...Boję się...
- Nie bój się Andromedo ~*Dndromedo~...Nic nam się nie stanie...Jakby, **Przecinek, won.** co, to jestem tutaj... - Odpowiedział Grzegorz.
~*I mam swego niezawodnego shotguna, którego nie skradziono mi tylko po to, aby to opko nie mogło być ciekawsze.*~
W połowie drogi usłyszeli oni czyjeś kroki. Andromedę ~*Dndromedę~ ponownie przeszył dreszcz. ~*Ja bym się pewnie mniej bała, wiedząc że mój BFF ma broń.*~ Obydwoje ~*A nie "oboje"?*~ od razu się odwrócili. Gdy to zrobili, ujrzeli tych samych mężczyzn, którzy w Krakowie pobili Andromedę. ~*Dndromedę~ **O! O! Jak miło! Jednak pojawili się jeszcze raz! *.*** ~*To oznaka idealnego tygodnia. *.**~ Dziewczyna od razu ich rozpoznała. Była ona przerażona. ~*Te zdania pojedyncze wbrew pozorom nie podbudowują atmosfery, a przynajmniej nie w tym momencie.*~ Schowała się za Grzegorzem i patrzyła na mężczyzn przestraszonym wzrokiem. ~Przynajmniej reakcje miała normalne.~
Gdy mężczyźni ich zobaczyli, jeden z nich powiedział:
**– Wspaniałe wiadomości! Macie szansę stać się częścią Overwatch i przysłużyć się czymś Kombinatowi!**
~*Z cyklu: Typowa Emily, część pierwsza. xDDD*~
**:D**
- No, kogo my tu mamy...Nasi uciekinierzy...
~Nikt tak kurwa nie gada.~
Po czym się zaśmiał. Grzegorz od razu wyciągnął swojego shotguna ~*Przynajmniej reakcja hiperrealistyczna. Nie podejrzewałam, że kiedyś użyję tego słowa w tym kontekście.*~ i powiedział:
- Nie ważcie się nic jej zrobić!
-, **Znowu zbytnie zaufanie autokorekcie Worda.** Bo co nam zrobisz? – Spytał jeden z mężczyzn z pogardą.
~Idiota. Gdzie zgubiłeś instynkt samozachowawczy, zjebie?~
Grzegorz nacelował na nich shotgunem. Po chwili mężczyźni ruszyli w ich stronę z zamiarem zemszczenia się za to, że uciekli. ~To jest tak hipernierealistyczne, że aż tynk z drewnianej podłogi odpadł.~ Grzegorz nie miał wyboru. Musiał strzelić z shotguna w obydwu mężczyzn. Gdy po paru minutach obydwoje mężczyźni leżeli martwi, **Grzegorz i Andromeda usłyszeli z oddali nieznany im, komputerowy, kobiecy głos:
– Individual, you are charged with anti-civil activity level 1. Protection Units: prosecution code: duty, sword, operate.
Kiedy Grzegorz to usłyszał, zorientował się, że był to Overwatch Voice. Przez to wiedział już, że ma przejebane po całości, bo nawet jeśli jakoś przebrnie przez poziom pierwszy, to w kolejnym wbijają Overwatch Soldiers, którym nie da się uciec, jeśli nie masz w nazwisku "Freeman".**
~Ten fragment był lepszy od tego, co dotychczas zanalizowaliśmy. XD~
**Wiem x"D**
Grzegorz powiedział do Andro~spierdalaj~me~n~dy:
- Andro~spierdalaj~me~n~do, nie bój się...Nic ci już nie grozi...
- Grzegorz...Dziękuję ci za to, że mnie obroniłeś... - Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Oni wszyscy mają tutaj Nadkropkozę.*~
- Oj, nie ma za co...Dla ciebie wszystko... - Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, ruszyli oni w dalszą drogę...
~*Jakby KOMPLETNIE NIC A NIC się nie wydarzyło.*~
__________________________________________
Rozdział dziewiąty – Spotkanie z duchem.
~*Rozdział ma jebaną stronę...*~
**Ty sobie nie wyobrażasz, jak ja się na końcu rozpiszę.**
~*Trzeba Grzegorza wsadzić do izolatki, bo zaraża innych.*~
~;"""D~
Parę dni później, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da doszli do stolicy Grecji, czyli do Aten, które również były na trasie ich wędrówki. **To w jakim oni byli mieście w poprzednim rozdziale?** ~*Nie wiem, bo na mapie, z której korzystałam pisząc to opko, są napisane nazwy tylko stolic, a nie chciało mnie się sprawdzać mapy Grecji w Google Grafika.*~ **A to opko mogłoby być ciekawe, gdyby się kurwa postarać. ;===;** ~*Wiem, niestety. ;=;*~ Kiedy tam weszli, zastali niepokojący spokój. Ludzie, którzy chodzili po mieście wyglądali na zmartwionych czymś. Chodzili oni powoli i mogłoby się wydawać, że próbują się nad czymś usilnie skupić. ~*Może myślą o tych pożarach lasów i tym, ile straty będą kosztować? A nie, sorki, ja to opko pisałam w dwa tysiące trzynastym.*~ ~I wszystko jasne. Miałaś wtedy dwanaście lat.~ ~*Wiem, niestety. ;___;*~
- Co tu się stało? – Spytała po chwili Andro~spierdalaj~me~n~da.
- No ja właśnie też nie wiem. – Odpowiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, ruszyli oni jednak w dalszą drogę...
**Jakby KURWA NIC się nie wydarzyło.**
Jednak, po przejściu paru kroków, ujrzeli oni pomocnika ich wrogów, czyli ducha. ~*Swoją drogą, dlaczego ten duch tak pomaga Patrick and The Small Guyowi i Matheo? Skąd on się o nich dowiedział? Ja wiem, że duchy mogą być wszędzie, ale skądś się musiał o nich dowiedzieć.*~ ~Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy. Ale to może i dobrze, bo podejrzewam, że wyjaśnienie byłoby jeszcze głupsze.~ Kiedy go zobaczyli, Grzegorz powiedział:
- No pięknie. To znów ty?
- Tak... - Odpowiedział dudniącym głosem duch.
~*Zapamiętaliśmy już dawno, jaki był głos Dawida. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście, że duch tak miał na imię?*~
~Czemu jego imię nigdy później nie zostało wspomniane?~
~*W sumie to nie wiem.*~
~;=;~
~*Wiem ;=;*~
- Szykuje się walka niemożliwa...Na razie. – Rzekł Grzegorz z irytacją w głosie.
- Jeśli w ogóle dojdziecie na Antarktydę. – Powiedział duch.
~Dojdą, bo inaczej opko byłoby ciekawsze.~
Po tej rozmowie rozpoczęła się walka. Grzegorzowi i Andro~spierdalaj~me~n~dzie wcale nie szła ta bitwa, gdyż, jak wiadomo, przez ducha przenika dosłownie wszystko. Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ nie mieli szans. W którymś momencie, duch ni z tego ni z owego zniknął. **Pewnie znudziło mu się to. Chociaż w sumie, tutaj daruję taki krótki opis, bo duch to nie jest człowiek z krwi i kości tylko istota astralna.** Gdy Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da zostali już sami, Andro~spierdalaj~me~n~da powiedziała:
- Eh...Obyśmy doszli na tą ~*tę~ Antarktydę. Pewnie wcześniej padniemy z wyczerpania.
~*Dlaczego mielibyście paść? Nikt nie zabraniał wam zatrzymywania się gdzieś na noc, aby się przespać lub zatrzymywania się aby odpocząć. Nie mieliście ograniczonego czasu.*~
- Ee...Na pewno dojdziemy. – Zapewnił Grzegorz, jednak jego głos nie brzmiał zbyt szczerze.
Obawiał się on, że na piechotę nie dojdą tam oni w najbliższym stuleciu...
**Z tego co wiem, do Kapsztadu, bo tylko tam maksymalnie prowadzi piesza droga z Polski na koniec świata, idzie się, bez ustanku, trzy miesiące. Z przerwami to pewnie pół roku lub nieco ponad, więc to nawet nie są dwa lata. Nie bój się, dojdziecie.**
Jednak, ruszyli oni w dalszą drogę...
~*Jakby nic się nie stało. =_=*~
__________________________________________
Rozdział dziesiąty – Sztorm
~*Niecała strona...*~
~Dlaczego ty kiedyś pisałaś te opowiadania na siłę?~
~*W sumie to nie mam pojęcia. To była taka moja dzienna rutyna, usiąść i pisać. Robiłam sobie nawet limity, ile dziennie rozdziałów mam napisać, na przykład dwadzieścia i dlatego gówno wychodziło.*~
~No ja jebe. Toż to wyższy poziom niedojebania społecznego.~
~*Wiem ;=;*~
Po kolejnych kilku dniach, gdy nie działo się nic interesującego, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da doszli...nad Morze Śródziemne. ~*I co w tym dziwnego? Na tej pieszej trasie jest Morze Śródziemne.*~ Kiedy tam byli, Andro~spierdalaj~me~n~da spytała:
- No i? Jak przepłyniemy?
- Hmm. Możemy przebrać się za załogę i wsiąść do jakiegoś statku. – Odpowiedział Grzegorz.
- W sumie nie jest to taki zły pomysł. – Rzekła Andro~spierdalaj~me~n~da.
**Zdajecie sobie sprawę, że Morze Śródziemne to popularne miejsce turystyczne, więc są tam promy pasażerskie?**
~*Teraz to wiem. Kiedyś nie wiedziałam, ale nigdy nie robiłam researchu, o czym dobitnie świadczy mój stary one-shot o dumnej nazwie "Depresja".*~
~I teraz my musimy się z taką ilością Nadgówna męczyć. ;-;~
~*Niestety ;=;*~
Jak postanowili, tak zrobili. Gdy po chwili poszukiwań zobaczyli jakiś statek, który szykował się do wypłynięcia, ~*Zgaduję, że to był jakiś statek cargo. Nie wiem czemu, tak strzelam.*~ przebrali się za załogę i wsiedli. Ludzi było około 300, **Broń Boże, aby napisać ten liczebnik słownie. Nie zajmuje to wiele czasu, a ładniej by wyglądało.** więc nikt nie podejrzewał, że Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da wcale do załogi nie należą. ~*No niby było dużo osób, ale oni tam jakoś nie sprawdzają, kto należy do załogi, a kto nie? Sądzę, że tak, więc zaraz powinni wyłapać intruzów.*~ Droga przez Morze Śródziemne na początku wyglądała spokojnie. Niestety... **DUN DUN DUUUN!**
Kilka godzin po wypłynięciu, rozpoczął się naprawdę mocny sztorm, który kiwał statkiem na prawo i na lewo. ~*A co? Statek breakdance miał zacząć tańczyć?*~ ~Wyobraziłem sobie statek tańczący breakdance. xDDD~ ~*:D*~ W którymś momencie, wiatr tak przewrócił statkiem, że wywrócił się on do góry nogami. ~Nie pierdol...~ Wszyscy z załogi, oprócz Grzegorza i Andro~spierdalaj~me~n~dy zatonęli. **No ależ kurwa naturalnie, nasza dwójka matołów nie może zginąć. W ogóle, Broń Boże, aby ktoś inny przetrwał. Sądzę, że ktoś z tych trzystu osób musiał umieć pływać, bo prawdopodobieństwo, że cała załoga nie umiała pływać jest znikome.** ~*Ale Gregory i Gandzia to Mary Sue i Gary Stu. Czego ty wymagasz?*~ **No nie wiem, choć trochę realizmu?** ~*To opko, tutaj realizm jest tak częsty jak piątki z matematyki u mnie w klasie. Raz się pojawi.*~ **;=;**
Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da, gdy wypłynęli na powierzchnię, ujrzeli, że są ~*Lubisz ziemniaki, zmiano czasu? Bo u mnie ostatnio są codziennie na śniadanie.*~ na środku morza. Postanowili płynąć oni do jakiegoś lądu... ~Jak nakazują prawa logiki.~
Po kolejnych paru godzinach, ujrzeli jakiś spory ląd. Postanowili do niego dopłynąć. Gdy już wydostali się z wody, byli całkowicie wyczerpani, jednak mimo tego, postanowili iść dalej... **Ja bym jebła się spać, ale to tylko ja.**
~*Analizujemy siedem rozdziałów na dzień i co trzy rozdziały przerwa. Dlatego teraz przerwa, idę oglądać Let's Play z "Half-Life 2: Episode Two" i po jednym odcinku lecimy dalej.*~
~Dzięki Bogu, bo zaczynam się nudzić. Nudne to opko.~
**Nie tylko ty.**
~*I nie tylko wy.*~
__________________________________________
Rozdział jedenasty – Wyczerpanie.
~*Na cholerę ja dawałam kropki nawet po jednym słowie?*~
~Niedojebanie Attack Super Effective~
Ląd, na którym znaleźli się Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da, okazał się być jednym z miast Libii, czyli Benghazią. ~*Nie ma to jak źle odmieniona nazwa miasta. Dalej może być już tyyylko gorzej. ;-;*~ Na początku nie działo się nic nadzwyczajnego czy niebezpiecznego. Gdy tak szli i szli w linii prostej, ~Narratorze, my serio rozumiemy, że byli niedojebani.~ w pewnym momencie Andro~spierdalaj~me~n~da powiedziała:
- Grzegorz...Ja już nie mam siły iść dalej. Od dobrych paru miesięcy już nie śpimy. **Jakim cudem w takim razie przeżyliście, skoro rekord przeżycia bez snu wynosi jedenaście dni? Z tego co wiem, nie cierpieliście na mega bezsenność.** ~*Hipernierealistyczność*~ **;=;** I jeszcze to płynięcie przez parę godzin bez przerwy... ~Powinniście zdechnąć, no ale nie, bo wtedy opko byłoby ciekawsze.~ Mi się już chce spać...
~– Chuj ci w dupę. – odpowiedział kulturalnie Gregory.~
- Hmm. Mam pomysł. – Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie, chłopak podszedł do Andro~spierdalaj~me~n~dy i podniósł ją. Gdy dziewczyna siedziała już na rękach Grzegorza, oparła swoją głowę o jego ramię i po chwili usnęła. **Miło, że jednak wpadł na ten pomysł rozwiązania tego problemu.**
Kilka godzin później, Andro~spierdalaj~me~n~da obudziła się. Gdy otworzyła oczy, pierwszy raz od paru miesięcy czuła się wyspana. ~*Przestań kłamać, nigdy nie będziesz tak wyspana jak ja czternastego października.*~ Kiedy zaś po paru minutach stała już na swoich nogach, spytała Grzegorza:
- **Czemu te dialogi nie są zaczęte od półpałz?** ~*Wtedy nie wiedziałam, że muszą być półpałzy, a nie minusy.*~ A ty nie jesteś śpiący?
- Nie. Nie wiem dlaczego, ale nie chce mi się w ogóle spać. Jestem tylko trochę głodny i spragniony ~wiadomo czego. ( ͡° ͜ʖ ͡°)~ ~*Spierdalaj, zboczeńcu.*~ ~;""D~. – Odpowiedział Grzegorz.
~*A poza tym, widzicie? Ja go jawnie tworzyłam na obraz i podobieństwo Grzegorza Antychrysta.*~
~;___;~
~*:D*~
- Dziwny jesteś. – Rzekła Andro~spierdalaj~me~n~da.
- Wiem. Każdy mi to mówi. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, ruszyli oni w dalszą drogę...
**Bowiem NIC A NIC się nie stało.**
__________________________________________
Rozdział dwunasty – Wspinaczka
Po kolejnych kilku dniach, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Republiki Czadu. Gdy już tam byli, ujrzeli jak zwykle spokój na ulicach. ~*Dobrze, że nie ciągle pustki, jak w innym moim opowiadaniu tego typu.*~ Jako, iż spotykali się z tym dość często, więc taki widok wcale ich nie zdziwił. ~To zdanie tak trochę nie ma sensu.~ W pewnym momencie zaś, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da ujrzeli jakąś górę, która była dość spora, więc nie dało jej się tak po prostu przeskoczyć. Oboje postanowili się na nią wspiąć. **Ja jebe, wy debile. Serio, włączcie te cholerne Mapy Google, to nie będziecie mieli takich problemów.** ~*Ale wtedy opko byłoby bardziej realistyczne, a przecież nie o to w opkach chodzi.*~ **;===;**
Gdy tak wchodzili pod górę, nic nadzwyczajnego się nie działo. I Grzegorzowi i Andromedzie ~*Dndromedzie~ wspinaczka szła dość łatwo. Zdziwili się oni tym, gdyż przecież nie byli nigdy w górach i się po nich nie wspinali, a tymczasem szło im to AŻ ZA łatwo. ~No ależ oczywiście. W końcu Mary Sue i Gary Stu potrafią wszystko. -.-~ W pewnym momencie Grzegorz powiedział:
- Ja przeczuwam, że stanie się coś złego.
**A ja przeczuwam, że skończysz jako ofiara Huntera.**
- Dlaczego? – Spytała Andro~spierdalaj~me~n~da.
- Ta wspinaczka idzie nam AŻ ZA łatwo. – Odpowiedział.
- No w sumie racja. Ale cóż może się stać? – Powiedziała dziewczyna.
**Jak wspominałam gdzieś tam wyżej, pierwsze prawo opka mówi, że jak bohater przewiduje, że coś się spierdoli, to dana rzecz lub sytuacja po prostu się spierdoli. Tak ciężko zrozumieć prostą rzecz?**
I niestety. Gdy tak się wspinali, w pewnym momencie, Andromeda, ~*Dndromedd~ która szła za nim, zaczęła spadać. **Dlaczego to tej szmacie zawsze coś się dzieje? A Grzegorz to niby co? Idealny? Nie, jest facetem, więc z automatu jest zjebem.** ~*Powiedziała moja OC, która od pewnego momentu żyje z ponad milionem facetów pod jednym dachem. x"D*~ **:D** ~*W każdym razie, to Gandziomedzie najczęściej się dostaje, aby jej Gary Stu mógł jej dupę ratować.*~ **Jakby Gandziomeda nie mogła być samowystarczalna. Co ona, islamską pierdołą jest?** ~*Prawo opka #2: Główna bohaterka jest tylko po to, aby jej BFF ratował ją dzień i noc. Tego nie przeskoczysz no, takie prawo.*~ **;=;** Jej ręka ześlizgnęła się z jednego z większych kamieni które były w tej górze. Gdy Grzegorz to zauważył, nie mógł pozwolić, aby Andro~spierdalaj~me~n~da spadła i roztrzaskała sobie czaszkę, tym samym umierając na miejscu. Złapał on więc dziewczynę za rękę. ~*Debil. <- Kropka stanowczości.*~ Niestety, przez to sam był bliski ześlizgnięcia się i spadnięcia w dół góry.
~Po pierwsze: Raczej nie da się spaść w górę, no ale w sumie:
Prawo opka #3: Ilość słów jest nie po to, aby opowiadanie było fajne, ale po to, żeby licznik słów był szczęśliwy.
Więc w sumie...
Po drugie: Kolejny zgubił instynkt samozachowawczy. To jest jak skarpetki.~
~*Porównanie instynktu do skarpetek. Tego jeszcze nie grali. xDDD*~
~;""D~
- I co teraz? – Spytała ze strachem w głosie dziewczyna.
- Spokojnie. Coś wymyślę. Nie bój się. – Odpowiedział Grzegorz.
**Zdania pojedyncze raczej wam w tym nie pomogą.**
Po chwili, spróbował on podciągnąć się, aby złapać się mocniej za jeden z kamieni, oraz unieść Andromedę ~*Dndromedę~ wyżej. Na szczęście udało mu się to. **:-(** Gdy po paru minutach, oboje wrócili do wspinaczki, poszło im to bez większych przeszkód. ~No ależ kurwa naturalnie. -.-~ Gdy już byli na szczycie góry, musieli z niej zejść. ~*Jak nakazuje prawo logiki.*~ Na szczęście, to poszło im już bardzo łatwo. **:-((** ~*No kurwa. xDDD*~ **:D**
Gdy byli już poza górą, ruszyli w dalszą podróż...
~*Amen*~
__________________________________________
Rozdział trzynasty – Powódź
Po kolejnych kilkunastu dniach, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da doszli do kolejnego miejsca ich podróży, czyli do Ndżameny. **Hej! Chciałabym dostać opisy miast, w których się znaleźli! I fakt, że nigdy w nich nie byłaś nie jest wytłumaczeniem, bo Google Street View działa i nic nie zapowiada jego upadku.** ~*Wtedy opko byłoby ciekawsze, a jak wiesz:
Prawo opka #4: Opisy to zbędny zapychacz, dlatego w opkach nigdy ich nie ma.
A prawa nie przeskoczysz.*~ **:-(** ~*Wiem :-(*~
Gdy już się tam znaleźli, ujrzeli, że w tym miejscu, w chwili, gdy oni się tam znaleźli, nie było wesoło. Po ulicach płynęła woda, co znaczyło, że zaczynała się powódź. ~A padało? Nie? To mogło oznaczać, że po prostu wcześniej był mocny deszcz i pobliska rzeczka wylała albo kanalizacja jest zatkana, co by mnie nie zdziwiło, zważywszy na fakt, że jesteście w Afryce. Nie ma co dramatyzować, jeśli woda jest tylko do kostek.~
- Oby nic nam się nie stało. – Powiedziała po chwili Andro~spierdalaj~me~n~da.
- No, oby... - Rzekł Grzegorz.
Po tej rozmowie ruszyli oni przed siebie. **A ten ambitny dialog został wam zaprezentowany przez Grzegorza i Andromedę.** Na początku nie działo się nic, oprócz tego, że buty im przemokły, przez co było im zimno w stopy. ~*Czy czasem na tak długą podróż nie powinno się wziąć mocnych butów jak glany, a nie byle trampki?*~ ~Powinno, ale Grzegorz i Andromeda to niedojeby społeczne.~ ~*;-;*~ Niestety, po paru godzinach drogi, doszli oni do miejsca, w którym znaleźć się nie powinni...
**
**
~*Najlepiej. xD Takich debili to tylko tam.*~
**Wiem :D**
Po tych paru godzinach drogi, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da, doszli do miejsca, w którym powódź rozszalała się na dobre... ~A ten jednozdaniowy akapit jest piękny.~
Było tam pełno wody. Samochody unosiły się na wodzie i przy okazji rdzewiały. ~Zgodnie z prawami logiki.~ Domy były prawie całe zalane wodą. Woda wlewała się do mieszkań przez okna i przez drzwi. ~*Basen za darmo!*~ ~Co kurwa. xDDD~ ~*W Działdowie by się cieszyli. ;""D*~ ~Wat. x"DDD~ ~*No co? Tam chyba PiS reklamował się przed wyborami tym, że im basen wybudują. A to oznaka wiochy zabitej dechami. W sumie ta budka telefoniczna przy dworcu oraz fakt, że idąc wzdłuż drogi, chyba ichniejszej drogi szybkiego ruchu, dało się słyszeć koguta sugeruje wiochę całkowitą, a nie miasto, jak twierdzi Wikipedia. Bez obrazy dla ewentualnych mieszkańców Działdowa, no ale taka prawda.*~ ~A mówiłem, Działdowo to gówno, nie jedź tam. Nie posłuchałaś, to miałaś.~ ~*Japa, ja muszę się zawsze sama przekonać, czy dane miejsce jest atrakcyjne turystycznie. Działdowo nie jest.*~ **Ten off-top był ciekawszy od opka.** ~*Wiadomo, wszystko jest ciekawsze od tego gafna.*~ Drzewa były do połowy zalane wodą. Słupy wysokiego napięcia iskrzyły się, gdyż wiadomo, że woda i prąd to nie jest dobre połączenie. ~No kurwa nie pierdol.~ Na dodatek, wiał dość mocny wiatr...
Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~, jeśli chcieli przeżyć, musieli płynąć. W pewnym momencie, dopłynęli do mocnego prądu wodnego, który zaczął ciągnąć Andro~spierdalaj~me~n~dę wstecz. Grzegorz, widząc to, złapał dziewczynę za rękę. **Kurwa, ten zjeb jak zwykle wszystko psuje. -.-** Niestety, po paru minutach, Andromeda ~*Dndromedd~ wyślizgnęła mu się z dłoni. Chłopak od razu popłynął za Andro~spierdalaj~me~n~dą, gdyż **był debilem, który zgubił instynkt samozachowawczy.** nie chciał, aby jej się coś stało. ~*Taaa...*~
Po paru minutach pogoni, udało mu się dogonić dziewczynę i złapać ją za ~dupę~ ~*GRZEGORZ! xDDD*~ ~No co? Okazja idealna! :D~ ~*Won. xDDD*~ ~Nie :D~ rękę. Gdy był już przy niej, powiedział:
- Ty to masz pecha podczas tej podróży.
**Nie pecha, opkowe prawa czuwają.**
- No...Niestety, nie wiem dlaczego, ale coś się mnie uczepiło. – Rzekła dziewczyna.
**Prawa opkowe, masz przejebane do końca życia.**
- W sumie masz jeszcze mnie, więc nie musisz się bać o to, że ci się coś stanie. – Powiedział Grzegorz.
~– No właśnie tego się najbardziej obawiam. Jesteś takim debilem, że wolałabym zginąć niż się z tobą użerać, ale ty chyba nie chcesz mojego szczęścia. – powiedziała szczerze Androspierdalajmenda.~
~*Twoja szczerość może konkurować ze szczerością Emily. xDDD*~
~**;""D**~
Po tej rozmowie, ruszyli oni w dalszą drogę...
~*Jakby NIC KOMPLETNIE się nie wydarzyło. A poza tym, znowu przerwa.*~
~Dzięki Bogu.~
__________________________________________
Rozdział czternasty – Ponowne pobicie.
~*Dobrze, że to przedostatni rozdział do analizy na dzisiaj, bo już ziewam tymi powtarzanymi przygodami.*~
~Jakbyś nie mogła wymyślić czegoś oryginalniejszego.~
~*Kiedy pisałam to opko miałam dwanaście lat, więc co się dziwić, że jest niedojebane.*~
Kilkanaście dni po przygodzie z wodą, Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da doszli do Centralnej Republiki Afryki, a dokładniej do Bangalore. ~*Nie ma to jak Internet. A poza tym, do chuja co. Bangalore jest w Indiach, a Indie są w Azji. XD*~ ~Niespójności to to, co kochamy.~ Kiedy tam weszli, Andromeda ~*Dndromedd~ powiedziała:
- Dużo już przeszliśmy.
~*Wyrobiliście limit kroków w Mi Band 2 na kolejne trzy lata.*~
- No...Ciekawe ile kilometrów już mamy za sobą. – Rzekł Grzegorz.
~Osiem tysięcy sto pięćdziesiąt jeden kilometrów. Ja, w przeciwieństwie do was, umiem korzystać z Map Google, ale i tak nie rozumiem, co wy do chujca robicie w Indiach.~
- Nie wiem, ale na pewno dużo. – Powiedziała Andro~spierdalaj~me~n~da.
**To sprawdź, pizdo jebana. Jesteś dzieckiem dwudziestego pierwszego wieku...A nie, chwila, przecież was okradziono. Zapomniałam.**
Po tej rozmowie ruszyli w dalszą drogę ku Antarktydzie, aby zdobyć to, po co wyruszyli. ~Jakby ta rozmowa w ogóle się nie odbyła.~
Niestety. Nie wszystko było takie piękne. Ich pechowy los, znów skazał ich na niebezpieczną przygodę. ~*Nie pechowy los, tylko prawa opek. To dwie różne rzeczy.*~ Gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ przechodzili koło jakiegoś teatru, **Co ty miałaś z tymi teatrami? Już drugi raz w tym opku pojawia się teatr.** ~*Nie wiem, podejrzewam że po prostu przypadkiem tak wyszło. Nigdy nie lubiłam teatrów.*~ Grzegorza zaciekawiła jakaś kartka która wisiała na wejściu. Oczywiście, jak to on, przystanął, aby ją przeczytać. ~A ona była chociaż po angielsku? Bo wątpię, aby taki matoł znał inny język poza angielskim oraz swoim ojczystym.~ ~*Ale to Gary Stu, więc nawet jakby, to sobie poradzi.*~ ~Nie no, ja też się cholernie rozpiszę na końcu.~ ~*Ja was zapierdolę. ;=;*~ ~**;""D**~ Andromeda ~*Dndromedd~ tymczasem oglądała miejsce, w którym była. ~Jak przystało na normalnego człowieka. Chociaż w sumie, ona normalna nie była, więc to dziwne, że się tak zachowywała.~ Niestety, po paru minutach rozglądania, ujrzała ona jakichś mężczyzn, którzy szli w jej stronę. **Znowu Ochrona Cywilna? Chyba im się serio w robocie nudzi.** ~*A ta znów. xDDD*~ **:D** Dziewczyna przestraszyła się. W pewnym momencie, gdy mężczyźni podeszli do Andro~spierdalaj~me~n~dy, powiedzieli:
**– Jesteście tacy zjebani, że nie zasługujecie nawet na bycie Stalkerem, więc was po prostu zajebiemy, OK?**
~*Piękna ta wypowiedź. xDDD*~
**Wiem :D**
- No proszę proszę...Kogo my tu mamy...
~Nikt tak kurwa nie gada.~
Grzegorz, który stał niedaleko i nadal czytał kartkę, nie zareagował, gdyż wydawało mu się, że po prostu ktoś niedaleko niego z kimś rozmawia. ~*Debil. No, ale w sumie jakbym szła z takim debilem społecznym, to też miałabym to w dupie.*~ Jednak, po chwili usłyszał taki dźwięk, jakby ktoś kogoś bił. Oczywiście odwrócił się on, zobaczyć, czy przypadkiem Andro~spierdalaj~me~n~dzie nie dzieje się nic złego. ~Kurwa, jakby ona na tym świecie była najważniejsza. Ja bym pewnie się odwrócił, aby sprawdzić, co się dzieje i czy ewentualnie nie trzeba komuś pomóc, a nie od razu kurwa o tej mendzie społecznej myślał.~ ~*Jak każdy myślący człowiek, no ale Grzegorz nie ma mózgu.*~ Gdy to zrobił, ujrzał dwóch mężczyzn, którzy bili bezbronną Andromedę. ~*Dndromedę~ Kiedy Grzegorz to ujrzał, powiedział:
**– Pomóc wam? W sumie to od dawna miałem w planach dołączyć do Ochrony Cywilnej.
– Jasne, czemu nie, dodatkowa pomoc to zawsze dodatkowa zabawa. – odpowiedział jeden z członków Ochrony Cywilnej.
– Ale Grzegorz! Jak możesz? Przecież jesteśmy przyjaciółmi! – zawołała półprzytomnym, przerażonym głosem Andromeda.
– W tym świecie trzeba pracować na swój koszt. – wymądrzył się Grzegorz, po czym dołączył do dwóch członków Ochrony Cywilnej i radośnie zaczął napierdalać Andromedę.**
~*Ta sytuacja była lepsza niż to całe opko. xDDD*~
**Wiem. Wszystko jest lepsze niż to opko.**
- Zostawcie ją!
Mężczyźni, którzy zajęci byli biciem Andro~spierdalaj~me~n~dy, odwrócili się. ~W ogóle, to co oni ot tak zaczęli ją bić? Przecież nawet typowy dres pyta przedtem, czy ma się jakiś problem.~ ~*Opkolandia odpowiedzią na wszystkie nasze problemy egzystencjalne.*~ Gdy ujrzeli Grzegorza, jeden z nich spytał:
- Bo co nam zrobisz?
W tym momencie Grzegorz wyciągnął swojego shotguna. Kiedy mężczyźni to zobaczyli, nie chcąc narażać się na śmierć, musieli zostawić dziewczynę i odejść. ~*Przynajmniej ci nie zgubili swojego instynktu samozachowawczego.*~ Gdy Grzegorz i Andro~spierdalaj~me~n~da zostali już sami, chłopak schował shotguna **Gdzie on w ogóle trzymał tę broń?** ~*Nie wiem. Pewnie w dupie, bo w końcu w opku wszystko jest możliwe.*~ i podbiegł do Andromedy ~*Dndromedy~. Gdy był już przy niej, dziewczyna uniosła swój wzrok, w którym kryło się przerażenie.
- Andro~n~medo, nie bój się...Już jestem przy tobie... - Powiedział po chwili Grzegorz.
~*– No i właśnie tego się obawiam, matole. Dasz mi w końcu zdechnąć, zjebie pieprzony, czy po Kombinat mam zadzwonić?– spytała wkurwiona Andromeda.*~
~Pięknie. Bjutiful. xDDD~
~*Wiem ;"""D*~
- Grzegorz...Dziękuję ci... - Rzekła Andro~n~meda.
- Oj nie ma za co...Teraz lepiej usiądź i nabierz sił na dalszą podróż... - Powiedział Grzegorz.
**Wy to weźcie się wyleczcie z Nadkropkozy.**
Po tej rozmowie dziewczyna usiadła. Gdy już siedziała, spytała Grzegorza:
~*– Jak to jest, że teorii uczy się łatwiej niż praktyki?*~
~Wspaniałe pytanie, jakie ktokolwiek komukolwiek mógłby zadać w tej sytuacji. xDDD~
~*Wiem :D*~
- Dlaczego? Dlaczego to mnie spotyka? Czemu muszę tak cierpieć?
~*For justice, motherfucker.*~
- Nie wiem. Ktoś lub coś się chyba ciebie uczepiło i po prostu nie daje ci żyć. ~Prawa opkowe. Ich nie przeskoczysz.~ Ale nie martw się, gdy dojdziemy już na Ant~y~arktydę ~*Znów? xDDD*~ ~No. :D~ i zdobędziemy ten łuk oraz strzały, wszystko minie. **:-(** – Odpowiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, posiedzieli oni jeszcze trochę, po czym wstali i ruszyli w dalszą drogę...
**Bo nic się nie wydarzyło.**
__________________________________________
Rozdział piętnasty – Droga przez metro.
~Bogu dzięki, choć raz coś oryginalnego.~
~*CUD! \O/*~
Po kolejnych kilkunastu dniach, Grzegorz i Andro~n~meda dotarli do Demokratycznej Republiki Kongo, **Po pierwsze to jest Demokratyczna Republika Konga. Po drugie, wątpię aby w afrykańskim Wygwizdowie Górnym był taki cud techniki jak metro.** ~*Wyobraźnia jest naszym jedynym ograniczeniem.*~ a dokładniej do Kisangani. Gdy już tam byli, ponownie zastali spokój. Co prawda, ludzie chodzili po ulicach, jednak nie zdarzało się nic nadzwyczajnego. ~*Co jest dziwne, bo przypominam, że jesteśmy w Afryce, a tam zawsze jest rozpierdol.*~ Grzegorz i Andro~n~meda wiedzieli jednak, że coś się szykuje. **Miło, że w końcu zaczęliście się zgadzać w tym temacie. Zawsze lepiej późno niż wcale.** Coś złego...
W pewnym momencie drogi, ujrzeli oni zejście do linii metra. ~*Science-Fiction, poziom pierwszy.*~ Musieli przez nie przejść, gdyż było na trasie ich wędrówki, a oni woleli nie zbaczać z drogi, gdyż mogliby się zgubić i już nigdy więcej nie dojść po rzeczy które uratowałyby ich z tych męczarni. ~*Tych samych męczarni, które nimi nie były. Przecież Dawid was praktycznie w ogóle nie nawiedzał, Patryka i Mateusza też dawno nie było, spokój jak nie ma co. A poza tym, włączcie tę jebaną nawigację albo Czarkiem poszczuję i on was zamiauczy na śmierć.*~ Kiedy zaś weszli do podziemi, zastali coś naprawdę dziwnego...
W środku było całkowicie pusto. Nie było tam żadnych ludzi, którzy czekaliby na metro. ~Nie dziwne, bo w Afryce metro to chyba czarna magia. A przynajmniej nigdy nie słyszałem o metrze w afrykańskim kraju.~ Co gorsza, samo metro również nie jeździło...
- Coś się szykuje. Coś bardzo złego. – Powiedział po chwili Grzegorz.
- A ty jak zwykle przesadzasz. – Rzekła Andro~n~meda z irytacją w głosie.
**Jezu, dziwko jebana, weź się zajeb. Jak mnie ta kurwa jebana wkurwia. Przeżyli już tyle i Grzegorz zawsze miał rację w swoich negatywnych przeczuciach, a ta mimo tego, iż przeszliśmy już przez ponad połowę opka nadal mu nie wierzy. Boże, weź ją zajeb.**
~*Takie prośby to bardziej do Szatana.*~
**Japa**
~*:D*~
Po tej rozmowie ruszyli oni przed siebie. Niestety, po parunastu minutach drogi, usłyszeli oni huk. Po chwili zaś dało się zauważyć pędzący w ich kierunku z bardzo dużą szybkością wagon metra.
~– Suprajs, motherfucker! Nie spodziewaliście się mnie! – zawołało metro.~
~*Jakim cudem metro mogło coś powiedzieć? xDDD*~
~Jesteśmy w Afryce, tu wszystko jest możliwe. :D~
~*Ale kurwa bez przesady! xDDD*~
~:D~
**"""**Co dziwne**"""**, wagon pędził w kierunku Andro~n~medy. **Nie dziwne. Nawet wagon wiedział, że Andromeda to wkurwiająca pizda, którą należy zajebać.** Dziewczyna była tak przerażona, że nie mogła się nawet ruszyć, mimo iż chciała. Strach był silniejszy od niej i mogła ona stać tylko jak sparaliżowana. **Dalej! Zajeb ją!**
Gdy Grzegorz to ujrzał, od razu podbiegł do Andro~n~medy i odepchnął ją w bok. **Zjeb pierdolony, jak zwykle wszystko psuje.** Po chwili, jako iż nie zdążył uciec, wagon odepchnął go bardzo mocno w kierunku najbliższej ściany. ~Zgaduję, że ta sytuacja została wprowadzona tylko po to, aby Grzegorz też oberwał?~ ~*Da*~ ~;=====;~ ~*Wiem ;=;*~
Kiedy Andro~spierdalajdziwko~me~n~da ~*Androspierdalajdziwkomenda. Jeszcze lepiej. xDDD*~ ~No co? Mnie też ona wkurwia. :D~ to zauważyła, od razu podbiegła do Grzegorza, który leżał półprzytomny na ziemi. Gdy już była koło niego, zapytała:
~*– Może byś w końcu zdechł, debilu?*~
~Prawdziwa przyjaźń to podstawa. xDDD~
~*C'nie? :D*~
- Nic ci nie jest?
**Czy po jego stanie nie możesz tego wywnioskować, dziwko jebana?**
- Nie...Bolą mnie tylko nogi... - Odpowiedział słabym głosem Grzegorz.
~Kłamca~
Po godzinie, gdy Grzegorz mógł już wstać, ~*Mimo iż jego nogi powinny być rozjebane na tyle, że nie mógłby wstać. W ogóle, zgodnie z prawami logiki, powinien zostać zutylizowany.*~ ~To określenie na śmierć jest piękne. xDDD~ ~*Wiem :D*~ wstał z podłogi i wraz z Andro~spierdalajdziwko~me~n~dą udał się ku drugiemu wyjściu...
Tymczasem, w Polsce, a dokładniej w Krakowie, **Zauważyliście, że mimo iż w tym opowiadaniu narrator jest trzecioosobowy, to bardzo rzadko pojawia się wątek Patrick and The Small Guya, Matheo i Dejwida?** ~*Jak w każdym moim opku tego typu.*~ **Brak słów. Po prostu BRAK SŁÓW. ;=;** ~Mało czytasz, to i słów brakuje.~ **EJ!** ~;"D~ Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz, ~**Matheo*~ widząc, że Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da nadal żyją, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ powiedział:
- Trzeba coś zrobić, bo niedługo dojdą na tą ~*tę~ Ant~y~arktydę!
- Ale co my możemy zrobić? – Spytał Mateusz. ~**Matheo*~
- No właśnie nie wiem. Może by się tam znów udać i im przeszkodzić? – Powiedział Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
**Ja wiem, że to jest w ich wypadku najlogiczniejsze rozwiązanie, ale czy nie mogliby wymyślić jakiegoś oryginalniejszego sposobu? Wtedy opko mogłoby być ciekawsze!**
~*I nie byłoby opkiem, i wtedy bylibyśmy szczęśliwi, a chyba nie o to chodziło dawnej mnie.*~
**:-(**
~*Wiem :-(*~
Jak postanowili, tak zrobili...
~*Mam nadzieję, że już wiecie, co stanie się w kolejnym rozdziale?*~
~To w sumie dobrze, bo ci popierdolce dawno się nie pojawiali.~
~*A kolejny rozdział zajmuje stronę, cztery linijki i cztery słowa.*~
~Znowu się nie popisałaś.~
~*Wiem ;=; W każdym razie, koniec na dzisiaj. Zanalizowaliśmy już siedem rozdziałów i jesteśmy w ponad połowie opowiadania.*~
~Dzięki Bogu, bo to opko robi się wkurwiające.~
**Miło, że nie tylko ja tak sądzę.**
__________________________________________
Rozdział szesnasty – Drugie spotkanie z wrogami.
~Jednak analizujemy dalej?~
~*Jeszcze tylko dwa rozdziały, bo akurat się nudzę, a jest jeszcze za wcześnie aby iść spać.*~
~Dzięki Bogu, bo już się bałem.~
Po kolejnych kilkunastu dniach, Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da dotarli do Rwandy. Kiedy tam weszli, zastali pustkowie. ~*Choć raz coś oryginalnego.*~ Zdziwiło ich to, gdyż od czasów Belgradu nie zastali takiego pustkowia. ~*Opkolandia uznała, że czas być choć trochę oryginalną i ot co z tego wyszło.*~ A było ono takie, jakby naprawdę w tym miejscu już nikt nie mieszkał.
Po ulicach walały się różne śmieci. Bloki były poniszczone. W oknach były wybite szyby. **Prawdopodobnie zostały wybite tymi zdaniami pojedynczymi.** Drzwi były poobdzierane oraz odpadające. Samochody, które stały na parkingach były porozwalane oraz miały wybite szyby. ~Polacy tu byli.~ Latarnie były zniszczone jak wszystko. Place zabaw, zniszczone, wyglądały strasznie... ~*Nie pierdol, ten plac zabaw z "Half-Life 2" wcale strasznie nie wygląda...A nie, tu mówimy o prawdziwym świecie. Sorki.*~
**A poza tym, hej! Mamy opis! O.O**
~*CUD! \O/*~
~Będzie idealny tydzień! **.**~
- To Rwanda jest opuszczona? Przecież niedawno mieszkali tu ludzie. – Powiedziała ze zdziwieniem Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
**Jezu, jak można tak pomyśleć? Przecież nie ma powodów, aby wszyscy mieszkańcy Rwandy nagle ją opuścili. -.-**
~*Andromeda to debilka do sześcianu, więc...*~
**A, no tak. ;=;**
- Eee...To pewnie jest sztucznie zrobione przez naszych wrogów, aby nas odwieść od celu. Przecież to jest realnie niemożliwe. – Rzekł Grzegorz.
~*Jezu, będzie idealnie idealny tydzień! Grzegorz użył mózgu! O.O*~
~Matko Boska, toż to cud nad cudami! **.**~
**JEZU! \O/**
- W sumie może i masz rację. – Powiedziała Andro~spierdalajnaksiężycdziwko~me~n~da.
~*Androspierdalajnaksiężycdziwkomenda. Jeszcze piękniej. xDDD*~
~Wiem, po prostu nienawidzę tej szmaty. xDDD~
Po tej rozmowie ruszyli oni w dalszą drogę. **Jakby nic się nie wydarzyło.** Po przejściu paru kroków ujrzeli oni...swoich wrogów. ~I dobrze, bo tych patafianów akurat prawie w tym opku nie było.~
- No po prostu pięknie. To znów wy? – Powiedział poirytowany Grzegorz.
**Ja tam się z tego powodu cieszę, bo mimo iż są waszymi wrogami, to pojawiają się raz na ruski rok.**
- Tak! Nie damy wam spokoju póki was nie wykończymy! – Rzekł Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
- No to się napracujecie. – Powiedziała z pogardą Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
~*Ależ ona skromna...*~
Po tej rozmowie, tradycyjnie zaczęła się walka. ~Bo co innego.~ Na początku wydawać by się mogło, że wygrają Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da, jednak w pewnym momencie wygrali Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz. ~**Matheo*~ **A poza tym, nie mogliby teraz wygrać Gregory i Gandziomeda, bo to szesnasty rozdział z dwudziestu siedmiu, co nie? Jakby teraz wygrali, to świat by się zawalił, bo opko byłoby bardziej realistyczne.** Pchnęli oni Andro~spierdalajdziwko~me~n~dę w kierunku jakiejś potłuczonej szyby. ~*Tej samej, która wzięła się z dupy, jak to całe łopatologiczne łopko.*~ Grzegorz oczywiście podbiegł do niej, aby sprawdzić czy dziewczynie nie stało się nic złego. ~Zjeb~ W tym momencie, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz, ~**Matheo*~ korzystając z okazji – zwiali. **Ja bym skorzystała z okazji i zajebała tych dwóch matołów korzystając z ich nieuwagi, no ale to tylko ja i moja wybujała wyobraźnia.**
Tymczasem, Grzegorz, który był już koło Andro~spierdalajdziwko~me~n~dy spytał:
- Nic ci nie jest?
- Nie... - Odpowiedziała Andro~spierdalajdziwko~me~n~da wstając.
Po tej rozmowie odwrócili się oni. **Ten dialog wygrałby konkurs na najbardziej niepotrzebny dialog dekady.** Nie zastali już, ~Przecinek, wypierdalaj.~ bowiem swoich wrogów. ~*Bowiem kto normalny stałby i czekał jak debil.*~ Ruszyli, **Przecinek, wykurwiaj w podskokach.** więc w drogę... ~Bo co innego mieliby do roboty.~
__________________________________________
Rozdział siedemnasty – Dziwny lot nad miastem.
~O Jezu, znowu będziemy powtarzać tą samą hipernierealistyczność co zawsze?~
~*Da*~
~No ja nie mogę. Tak się rozpiszę na końcu, że mnie znienawidzisz.~
~*Zawsze będę cię kochała. :**~
~No kurwa! :<~
~*;"D*~
Kilkanaście dni po drugim spotkaniu z wrogami, Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da doszli już do Lubumbashi. Kiedy się tam znaleźli, na początku nic nie zapowiadało kolejnej przygody. Jednak... **Czy oni będą kiedyś mieli spokojną drogę przez daną lokację?** ~*<Sprawdza> Nie.*~ **;"-(** ~*Wiem, też rozpaczam z tego powodu. ;"-(*~
Kilka godzin później, Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da ujrzeli lotnisko, a na nim stojący samolot towarowy, który miał lecieć do kolejnego miejsca. **Zgaduję, że podróży naszych dwóch niedorozwojów społecznych, bo inaczej byłoby to utrudnienie i wszyscy byśmy byli szczęśliwi, a przecież nie o to chodziło aŁtorce.** Kiedy Grzegorz to ujrzał, powiedział:
- Ej, chodź, przelećmy się tym samolotem!
**Boże, ty upośledzony debilu. Przecież was okradziono, więc nie macie pieniędzy na bilet. -.-**
- TO JEST SAMOLOT TOWAROWY! ~*A ta skąd to wiedziała? Pewnie X-Ray w oczach ma, Mary Sue jebana.*~ A poza tym nie mamy pieniędzy! ~Miło, że to zauważyłaś, a nie od tak przystałaś na plan swojego ułomnego kolegi.~ – Powiedziała Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
- No to kiedy ten samolot będzie startował i kiedy nikt nie będzie patrzył, złapmy się o jedno koło i tak polecimy. Proooszę! – Powiedział Grzegorz.
**Brawo, matole. Po pierwsze, podwozie jest zawsze chowane podczas startu samolotu, więc będziecie musieli się go puścić, jeżeli nie będziecie chcieli stracić dłoni, a co za tym idzie, spadniecie i rozbijecie sobie te głupie ryje. Po drugie, jak samolot będzie się wznosił, to szybko się udusicie.**
~*Mary Sue i Gary Stu miałoby się nie udać? Nie przesadzaj.*~
**;=;**
- Nie. – Rzekła Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
**Miło, że chociaż raz jest taka nieugięta.**
~*Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że ten zabieg dałam tylko po to, aby przedłużyć rozdział.*~
**Pewnie tak było, ale nacieszyć się zawsze można.**
W tym momencie Grzegorz zrobił minę z~*a*~bitego psa. ~Znów? xD~ ~*A czemu nie? :D*~ Andro~spierdalajdziwko~me~n~da widząc to, powiedziała:
- Nie. Przez ciebie już wpakowaliśmy się w kłopoty w tramwaju – widmo.
~*Przynajmniej początek tego rozdziału jest ciekawszy. Zawsze to jakiś plus, dzięki któremu opko choć trochę unosi się ponad dnem szamba.*~
~Ja jednak mam wrażenie, że to serio zostało dodane tylko po to, aby przedłużyć rozdział.~
~*Nie zdziwiłabym się, ale trzeba się cieszyć póki można.*~
Jednak Grzegorz nie dawał za wygraną**, bo był debilem**. Nadal patrzył na Andro~spierdalajdziwko~me~n~dę z miną z~*a*~bitego psa, po czym powiedział:
- No proooszę!
- Eh...No niech ci już tam będzie...Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałam. – Rzekła Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
**Cholera! No, ale gdyby się nie zgodziła to rozdział nie mógłby iść dalej, więc...**
Po tej rozmowie, poczekali na start samolotu. Gdy po godzinie samolot wystartował, Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da podbiegli do samolotu i w ostatniej chwili złapali się za koło, które **""""""""""""""**o dziwo**""""""""""""""** się nie schowało. **Nie o dziwo. Jeżeli byłoby inaczej, opko byłoby bardziej realistyczne i wszyscy byśmy umarli z rozpaczy.** Na początku wszystko było normalne. ~Pomijając fakt, że powinni się udusić.~ Niestety...
Po czterech godzinach lotu, ~Jakim cudem oni się nie udusili, nie wiadomo.~ ~*Wiadomo. Byli Mary Sue i Gary Stu.*~ ~A, no tak. ;=;~ gdy Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da przelatywali nad jakimś jeziorem, Andro~spierdalajdziwko~me~n~da, która trzymała się nogi Grzegorza, w pewnym momencie ni z tego, ni z owego zaczęła się wyślizgiwać, mimo iż trzymała się bardzo mocno. **Czuję, że w tym momencie prawa fizyki zmienią się w minecraftowe tylko po to, aby ta pokraka przeżyła.** ~*Correct ;=;*~ **;===;** ~*Wiem ;=;*~ W pewnym momencie wyślizgnęła się i zaczęła spadać w dół. Gdy Grzegorz to zobaczył, nie mógł pozwolić na to, aby Andro~spierdalajdziwko~me~n~dzie coś się stało. Wiedział on, że pod nimi jest woda, ale i tak bał się o dziewczynę. ~*Nie dziwne, bo jej ryj po spadnięciu do wody z takiej wysokości powinien rozjebać się o taflę wody jak Tupolew o ziemię.*~ Puścił się on koła i zaczął lecieć w kierunku dziewczyny. **Ten debil chyba urodził się bez instynktów, a nie je zgubił.** Po chwili doleciał już do niej. Gdy był koło niej, złapał ją za ~dupę~ ~*No do cholery, Grzegorz! xDDD*~ ~Okazje trzeba wykorzystywać. :D~ ~*Lecz się. xDDD*~ ~:D~ rękę. Po chwili oboje wpadli do jeziora. Na szczęście przeżyli. **Minecraft Attack Super Effective** Kiedy wypłynęli już na powierzchnię i wyszli na ląd, Andro~spierdalajdziwko~me~n~da powiedziała:
- Grzegorz, dlaczego tam nie zostałeś?
**– Nigdy ci tego nie mówiłem, ale urodziłem się bez instynktów. No i jestem debilem, to też jest powód. – odpowiedział zgodnie z prawdą Gregory.**
- Nie mogłem cię tu zostawić na pastwę losu. Co z tego, że doleciałbym do Zambii, jeśli ty nie mogłabyś być tam ze mną? – Rzekł Grzegorz.
~Ja bym wolał być wszędzie, gdzie tej szmaty nie ma, ale to tylko ja i miliony innych, myślących osób.~
- Oh, dziękuję, że tak mówisz... - Powiedziała Andro~spierdalajdziwko~me~n~da.
- Oj, to tylko sama prawda. – Powiedział Grzegorz.
**A ten bezemocjonalny dialog został wam zaprezentowany przez Grzegorza i Andromedę.**
Po tej rozmowie, ruszyli oni w kierunku Zambii... ~Jakby nic się nie wydarzyło.~
__________________________________________
Rozdział osiemnasty – Dzikie zwierzęta.
~*Wiem, że tego rozdziału mieliśmy dzisiaj nie analizować, ale on ma tylko jedną stronę*~
~Dobra, jakoś to przeżyjemy.~
Grzegorz i Andro~spierdalajdziwko~me~n~da po upadku do jeziora nie mieli długiej drogi do Zambii. Zajęła im ona ledwo dwa dni. **Bo jakby mieli długą drogę, to opko byłoby ciekawsze, a nie o to chodzi.** Kiedy zaś tam doszli, Andro~spierdalajdziwko~me~n~da powiedziała:
- Mam złe przeczucia...
~To jakaś odskocznia. Zwykle to Grzegorz zaczynał pesymistycznie rozpoczynać rozdział.~
~*CUD! \O/*~
- I nie tylko ty... - Powiedział Grzegorz.
Bowiem w Zambii był strasznie dziwny spokój. **A, to fakt. Jak na Afrykę to dziwne.** Nie działo się nic, co mogłoby niekorzystnie wpływać na i tak już długą podróż Grzegorza i Andro~spierdalajdziwko~me~n~dy. ~*Że im się chciało tyle iść. Byłoby śmiesznie, gdyby ten łuk okazał się prankiem.*~ ~To by było zbyt oryginalne jak na opko.~ ~*Niestety :-(*~ Nie było to bowiem normalne. Zwykle, gdy był taki spokój, zdarzało się coś niebezpiecznego, co zagrażało najczęściej życiu Andro~spierdalajdziwko~me~n~dy. **Bo OCZYWIŚCIE, najbardziej poszkodowana musiała być zawsze ta kurwa jebana. -.-**Tym razem tak nie było... **DUN DUN DUUUN!**
Kilka godzin później, gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ przechodzili przez las, ~*Ten sam, który wziął się z dupy.*~ nagle wyskoczyły na nich dzikie zwierzęta, które oczywiście zaatakowały tylko Andromedę. ~*Dndromedę~ ~*A poza tym, oczywiście że tylko ją. Jak ta jebana w dupę Mary Sue mnie wkurwia.*~ **Nie tylko ciebie, Ramoninth. Nie tylko ciebie.** Dziewczyna próbowała się bronić, jednak to nic nie dało. Grzegorz, widząc to, sprawdził, czy podczas lotu za Andromedą ~*Dndromedą~ nie zgubił mu się shotgun. Na szczęście miał go przy sobie. ~*No ależ oczywiście, bo inaczej rozdział byłby ciekawszy. Boże, od czasu "366 dni" dawno się tak nie wynudziłam.*~ ~Weź nie przypominaj o tamtym szataństwie. ;___;~ ~*Fakt, to są złe wspomnienia. ;___;*~ Po wyjęciu broni, wycelował on w zwierzęta, czym je zabił. **Wnioskuję, że również wystrzelił, ale wiecie, po co to dopisać, aby zdanie miało sens.** Kiedy to zrobił, schował shotguna i podbiegł do półprzytomnej Andromedy ~*Dndromedy~ leżącej na ziemi...
Gdy już był koło niej, widząc stan Andromedy, ~*Dndromedy~ powiedział:
- Andromedo, ~*Dndromedo~ spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
**Jak ona ma być spokojna, skoro nawet nie wie, czy przeżyje? Znaczy wiadomo, że przeżyje, ale skąd ona miałaby to wiedzieć, co nie?**
Po czym zajrzał on do swojej torby, której nikt nie ukradł, gdyż nie było tam nic cennego. Po chwili szukania, wyjął on z torby bandaże i wodę utlenioną. ~Które, jak to całe opko, wzięły się z dupy.~ Gdy po paru minutach, Andromeda ~*Dndromedd~ miała już odkażone i zabandażowane rany, powiedziała słabym głosem:
**– Jak tylko wydobrzeję, to dzwonię po Kombinat. Chcę zdechnąć, chuju. Tak ciężko to ogarnąć?**
~*Piękna ta szczerość. xD*~
**Wiem :D**
- Grzegorz...Dziękuję ci...
- Oj, nie ma za co... - Odpowiedział chłopak.
~Znowu w pizdę ambitny dialog, aż tynk z okna odpadł.~
~*Jakim cudem? XD*~
~To opko jest tak nudne, że nawet to jest możliwe. :D~
Po dwóch dniach, gdy Andromeda ~*Dndromedd~ odzyskała siły i gdy mogła wstać, ~*Dobra, tutaj te dwa dni mają sens.*~ wraz z Grzegorzem ruszyła ku Ant~y~arktydzie... **Bo co miała do roboty.**
~*Już serio koniec na dzisiaj. Zostało nam jeszcze osiem rozdziałów do końca analizy.*~
~Dzięki Bogu, bo to opko to kwintesencja nudy.~
**A wręcz podręcznikowy przykład jak nie pisać opowiadania przygodowego.**
~*A nawet jak nie pisać opowiadań.*~
**W sumie racja.**
__________________________________________
Rozdział dziewiętnasty – Upadek
**Tego opka? To nastąpiło już dawno.**
~*A może upadek opka, które zanalizujemy w kolejnej analizie? To nastąpiło dwa lata temu.*~
~O. A co będziemy analizować?~
~*
Mam w planach oznaczenie tego cztery razy jako +18 i przed osobami analizującymi walnąć kolaż złożony z znaczków +18, aby każdy miał pewność. Nie będę spoilerować czemu, ALEBOŻERATUJNAS. ;_;*~
~Czy to jest ten remake "366 dni"?~
~*Da. Dzisiaj sobie o nim przypomniałam i już wiem, czemu od czterech miesięcy go nie tknęłam.*~
**Noł. ;_; Czytałam to poprzednie oraz to obecne. To obecne jest gorsze. ;=;**
~*Magia, czyż nie? ;_;*~
~Ale długi off-top. :D~
~*Wiem xD*~
Po kilkunastu dniach od nieszczęśliwego **Usuń to "nie" i będzie obiektywnie.** wypadku Andromedy, ~*Dndromedy~ Grzegorz oraz Andromeda, ~*Dndromedd~ doszli do **K**Lus**ki**aki. ~Co. xDDD~ **Głodna jestem. :D** ~Jadłaś dwie minuty temu. xD~ **Mam okres, więc siedź cicho. :D** Na początku nie działo się nic nadzwyczajnego. Ludzie nie atakowali ich, więc było dobrze. ~*Kurwa, to brzmi jak mój nowy FanFiction, tylko nikt nikogo tam bezpodstawnie nie atakuje. Na razie.*~ Niestety, jako iż ich los jest ~*Dzisiaj mam na kolację jakieś dziwne ziemniaki, zmiano czasu. Jesteś chętna?*~ nieustępliwy, po paru godzinach podróży stało się coś niebezpiecznego... **Szambo z cysterny wiozącej szambo z pobliskiego Toi-Toi wylało się na nowe Air Maxy Grzegorza. Mam gdzieś, że Air Maxy nie są już w modzie, wtedy były.** ~*Piękna ta historia. Opowiem ją na polskim. XD*~ ~Cudownie, zważywszy że omawiacie "Dziady" Mickiewicza. XD~ ~*O, to szambo do Mickiewicza pasuje. :D*~ ~No kurwa. xD~ ~*:D*~
W pewnym momencie drogi, Grzegorz i Andro~mamziemniaki~me~n~da ~*Andromamziemniakimenda. Bjutiful. xD*~ ~:D~ zobaczyli jakąś rzekę.
- I jak dostaniemy się na drugi koniec? – Spytała dziewczyna.
- Hmm. Mogę zbudować dla nas tratwę. – Odpowiedział Grzegorz.
**Bo Google Maps nadal nie było opcją.**
~*Było, ale wtedy to nie byłoby opko.*~
**I wszyscy bylibyśmy szczęśliwi.**
- No o drewno to nie będzie trudno, ale masz to potem czym złączyć? – Zapytała Andro~sprzeda~m~B~e~EMWU~da. **AndrosprzedamBeEMWUda. Piękny ten tasiemiec. XD** ~Wiem x""D~
~*– Złączę je mocą mody na gejów! – zawołał Grzegorz.
– Kurwa, zjebie, masz to połączyć, a nie tworzyć najtwardszy materiał we Wszechświecie. - odparła AndrosprzedamBeEMWUda.
– O chuj, faktycznie. XD
– To może złączymy to mocą mody na K-pop i gejów. :D
– Kuźwa, czy ty chcesz świat wysadzić?
– Lol, faktycznie. Może złączmy to po prostu mocą Opkolandii. ;_;*~
**To był najpiękniejszy dialog, jaki ktokolwiek mógłby przeprowadzić. :D**
~*Wiem X"D*~
- Mam przecież dwie liny~, które wziąłem z mojej bardzo pojemnej dupy~. Jedna z nich powinna wystarczyć. – Ponownie odpowiedział Grze~bał~gorz~ałę~.
~*GRZEBAŁGORZAŁĘ. X"DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD*~
**
**
~Tak, wiem. x"""D~
Po tej rozmowie zaczęli oni zbierać odpowiednią ilość materiału potrzebnego na zbudowanie tratwy. ~*Licznik Słów Lubi to!*~ Gdy już mieli wszystko co trzeba, Grze~bie~gorz~ów Wielkopolski~ ~*Co ty dziś jadłeś? xD*~ ~Chciałem sprawdzić, jak smakuje żarcie jajczane dla kotów, że Czarek tak je uwielbia. Masz odpowiedź. :D~ ~*Nie no, ty zjebie. XD*~ ~A teraz Czarek na mnie japę piłuje. XD~ ~*Nie dziwne, skoro wpieprzyłeś jego ulubione żarcie, niedojebany psycholu. XD*~ ~:D~ zaraz zaczął budować to, co trzeba. Po parunastu minutach zakończył swoją robotę. ~Bo to jebany Gary Stu był.~
Gdy tratwa stała już na wodzie, Grze~bie~gorz~ką wódę~ ~*Wyjdź. xDDD*~ ~Ubarwiam opko. :D~ ~*Aż Czarek się wkurwił i poszedł miauczeć do sedesu.*~ ~Twój kot jest bardzo inteligentny. xD~ ~*Wiem :D*~ i An~a~dro~gę~me~n~da **Anadrogęmenda. Genialne imię. xDDD** ~Wiem. Chciałabyś takie. :D~ **CO. XDDDDDDDDDDDDD** ~:D~ usiedli na niej i zaczęli płynąć. Na początku nie działo się nic niebezpiecznego. Jednak, po parunastu minutach ujrzeli oni gwałtowny spadek wody w **bok** ~*JAK. xDDD*~ **Magia Opkolandii. :D** dół.
- WODOSPAD! – Krzyknęła Andromeda. ~*Dndromedd~
- O nie...To już po nas. Musimy coś wymyśleć, albo zginiemy! – Powiedział Grze~~*NIE. xD*~ :D~gorz
Po chwili ujrzeli oni jakąś wystającą gałąź**, która postanowiła powystawać, bo Opkolandia kazała.**. Od razu postanowili się jej złapać. Grzegorzowi udało się to bez problemu, gdyż siedział bliżej ~dupy Andromedy~ ~*Czy ty już żyjesz kolejną analizą? xD*~ ~Trochę :D~ ~*Noł. xD*~ ~;"D~ gałęzi. Jednak, Andromeda ~*Dndromedd~ przy próbie złapania się gałęzi, dopłynęła już do wodospadu i spadła w dół. **A teraz na poważnie, bez niedojebania Grzegorza. ~:D~ Won, zjebie. xD W każdym razie, tak na poważnie to znowu tej popierdolonej dziwce musi trafiać się wszystko co najgorsze. Ja bym stworzyła Grzegorza-islamistę i Andromedę-islamistkę, i tylko Grzegorz dostawałby wpierdol.** ~*Grzegorz jako islamista? Dlaczego jeszcze bardziej dobijasz tę religię? Sądzę, że Allahowi wystarczy upośledzonych wiernych, którzy mają coś nie tak z głową. Nie dowalaj ich już i tak pokaranemu bóstwu kolejnego dekla do kolekcji.*~ **W sumie...No, ale Grzegorz w moim świecie dostawałby co najmniej dziesięć razy na godzinę wpierdol od Overwatch Elite. :D** ~*No ja jebe. xD*~ **Z kim?** ~*EMILY! xDDD*~ **:D**
Grzegorz, zauważywszy to, niewiele myśląc, ~*On niewiele myśląc wykopyrtnął na ten świat, skażając go izotopem uranu-238, z którego zapewne zbudowany jest jego mózg, dlatego jest nieśmiertelny i ma opóźnione reakcje. W końcu izotop uranu-238 ma chyba najbardziej opóźniony zapłon w świecie chemii (czas połowicznego rozpadu to 4 500 000 000 lat, czyli 4,5*10^9 lat).*~ ~I wszystko jasne.~ puścił się gałęzi i skoczył za Andromedą. ~*Dndromedą~ **Idiota. Ja bym odtańczyła taniec radości i poszła się najebać do pobliskiego baru.** Gdy był już na dole wodospadu, ujrzał nieprzytomną Andromedę ~*Dndromedę~ unoszącą się na wodzie.
„O nie...Mam nadzieję, że ~*nie*~ żyje..." – Pomyślał Grzegorz, po czym, jako iż woda była już płytka, podszedł do dziewczyny, po czym wziął ją na ręce i ~*z radością stwierdził, że zaczęła sztywnieć. Czując to, jebnął nią jeszcze o ziemię, aby mieć pewność, że magicznie nie ożyje, po czym odtańczył Gangnam Style nad jej zwłokami.*~ sprawdził, czy oddycha. ~*Nie, zmiano czasu, chyba nie mam cytrynowej herbaty, chociaż...Czekaj, sprawdzę. Wczoraj chyba była ostatnia saszetka.*~
Gdy okazało się, że dziewczyna oddychała, **<Planuje ilość akapitów w analizie końcowej.>** ~*;_;*~ **>:D** Grzegorz odetchnął z ulgą. Przeniósł ją więc na brzeg i położył na ziemi, po czym usiadł obok niej i zaczął czekać na moment przebudzenia się Andromedy ~*Dndromedy~... ~*Ja bym wyjęła telefon i weszła na Instagrama lub Wattpada, no ale to tylko ja i moja wybujała wyobraźnia.*~
Kilka minut później, dziewczyna obudziła się. **Miło, że wiedziałaś, ile przeciętnie człowiek jest nieprzytomny.** ~*Zawsze to jakaś miła wiadomość wśród g-g-gówna.*~ Gdy otworzyła oczy, ujrzała ~dupę Grzegorza~ niebo. ~*Piękny widok. xD Wyobraziłam go sobie. XDDD*~ ~:D~ Pod sobą czuła trawę, co znaczyło, że leży ~*O, jest cytrynowa! Już wstawiam wodę, zmiano czasu.*~ już na ziemi. Kiedy zaś podniosła się, ujrzała obok siebie Grzegorza~, który zastanawiał się jak zabić Andromedę wylewając na nią wodę~. ~*To się nazywa prawdziwa przyjaźń. xD*~ ~Wiadomo :D~
- Grzegorz? Dlaczego za mną skoczyłeś? Przecież mógłbyś zginąć. – Powiedziała po chwili dziewczyna.
**Najpierw powinna podziękować, że ją uratował, a potem wyjeżdżać z zażaleniami i uwagami.**
- Nie mogłem pozwolić, abyś zginęła w taki sposób. – Odpowiedział Grzegorz.**, po czym dodał:
– A poza tym, mam zmowę z Overwatch Elite, że jak doprowadzę cię na Antarktydę i oddam w ich ręce, to mi dadzą AR2, więc deal idealny. Nie mogę zmarnować okazji!**
~*W sumie, za AR2, to ja bym im tam sprowadziła na rozstrzelanie wszystkich moich dawnych opkowych bohaterów. ;p*~
~Pomógłbym! :D~
**Jezuuu... xDDD**
~*~;"D~*~
Po tej rozmowie nastała cisza. **Jakby nic się nie wydarzyło.** Słychać było tylko dźwięk ~srającego~ wodospadu. ~*Uwierz, nawet w Afryce to jest niemożliwe. xD*~ ~A moooże?~ ~*NIE, zjebie. xDDD*~ ~:D~ Po chwili Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ wstali i ruszyli w dalszą drogę... ~*Jakby nic się nie stało.*~
~*Dobra, wyjątkowo przerwa. Idę do kibla pomyśleć nad sensem życia i lecimy dalej.*~
~Cudowny cel. xD~
~*Wiem. xD Ale dobra, przerwa.*~
~To w sumie dobrze.~
__________________________________________
Rozdział dwudziesty – Drugie spotkanie z duchem.
~*Nie muszę mówić, ile ten rozdział ma stron, co nie?*~
**Ja nie mogę...A to mogłyby być najciekawsze rozdziały w całym opowiadaniu, gdyby tylko się postarać.**
~*Jak wspominałam wielokrotnie, ja kiedyś pisałam opka po to, aby były. No i teraz nie wiem, czy ta samoanalizatornia to będzie trylogia, kwadrologia czy coś więcej.*~
**;=;**
~*Wiem ;=;*~
Kilkanaście dni po upadku Andromedy ~*Dndromedy~ z wodospadu, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Zimbabwe. Kiedy już się tam znaleźli, ponownie zastali monotonne życie. ~Meh. Jakby nie mogli zastać rozróby. To byłoby oryginalniejsze, ale w sumie wtedy to nie byłoby opko i wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, a nie o to chodzi.~ Wiedzieli oni, że dla nich nie będzie ono (życie) **Ten nawias jest najbardziej niepotrzebnym nawiasem w historii nawiasów.** monotonne. Spodziewali się kolejnej niebezpiecznej lub nadprzyrodzonej przygody. I mieli rację... ~*Spoiler, wypierdalaj na drzewa banany prostować, a nie nas wkurwiasz.*~
Godzinę po wejściu do Zimbabwe, poczuli oni dość mocny wiatr. Po chwili Andromeda ~*Dndromedd~ powiedziała:
- O nie...Oby nie było to kolejne tornado...
**Według tytułu rozdziału, to nie będzie to.**
- No, oby...Nie chciałbym aby ci się znów coś takiego stało jak przy ostatnim tornadzie... - Powiedział Grzegorz.
~*Mimo iż w sumie nic tragicznego wtedy Andromedy nie spotkało.*~
~Naciągania zawsze na propsie, jak widać.~
Jednak, ten wiatr nie był zapowiedzią tornada. Po chwili poczuli oni czyiś wzrok na sobie. ~*Kiedy odwrócili się, okazało się, że stała za nimi dusza Odeci. Widząc ich, przechyliła nieco swoją uroczą główkę i powiedziała:
– Miau, miau miau miau! Miau, miau miau.
Co można by przetłumaczyć na język ludzki jako:
– No, to wy jesteście tymi debilami, o których słyszałam! A, że Ramoninth to była moja pani, to chcę aby była szczęśliwa.
A, że Odecia za życia niewiele mówiła, nie licząc ostatniego miesiąca jej życia, gdy nawijała prawie tak jak Czarek, to coś musiało być na rzeczy. Chwilę potem, podbiegła do nich uroczo taptając, normalnie dźwięk jej taptania można by nagrać i ustawić jako dzwonek telefonu, po czym zaczęła ich pacać, aż zapacała ich na śmierć. Potem jeszcze ich dopacała, aby mieć pewność, że ich dusze się nie uwolnią i nie będą skażać świata duchów, po czym odwróciła się radośnie machając ogonem i dodała:
– Miau miau! Miau miau miau, miau miau miau miau.
Co można by przetłumaczyć jako:
– To tyle! Jednak nie przedłużając, czas wracać skąd przyszłam, bo się na dziki melanż spóźnię.
Po czym radośnie potaptała do swego nowego domu, bo miała jeszcze godzinę, a jej futerko było niedomyte. To nic, że ciągle wyglądała uroczo, ale wypadałoby się wypucować, co nie? A poza tym, na melanż były też zaproszone robaki, które radośnie konsumowały jej użyźniające czarnoziemy ciało, więc musiała je zebrać, a cholery małe były i lubiły spierdalać. Chyba musiała zainwestować w ten worek, który widziała wczoraj na wystawie, ale nie miała przy sobie tego bardzo cennego buta, który mogłaby wymienić na worek i który zajebała jakiś miesiąc temu mamie Ramoninth.*~
~To było piękniejsze od tego, co dotychczas zanalizowaliśmy. XD~
~*Wiem :D Wszystko jest ciekawsze, od tego opka.*~
**Napisz opowiadanie o przygodach Odeci. XD**
~*Kurwa, to brzmi jak plan. XD Ale najpierw muszę skończyć FanFiction "Nie jestem waszym wrogiem.". ;p*~
Gdy zaś się odwrócili, ujrzeli ducha który pomagał Patrykowi ~*Patrick and The Small Guyowi~ i Mateuszowi ~**Matheo*~.
- No po prostu świetnie. Jeszcze ciebie tu brakowało... - Powiedział z irytacją w głosie Grzegorz.
- A co? Myślicie, że pozwolimy wam znaleźć ten łuk i strzały? – Rzekł duch.
**E! Ten duch też ma imię, które zostało podane. Może by tak łaskawie go używać jako zamiennik?**
~*Ale...
Prawo opek #5: Synonimy nie są ci potrzebne w życiu, więc po co ich używać? Powtórzenia to przecież zabieg stylistyczny! Mam wylane, że mówimy o opowiadaniach.
A prawa nie przeskoczysz...*~
**:-(**
~*Wiem :-(*~
- Eh...Wy wszyscy jesteście tacy sami... - Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
Po tej rozmowie zaczęła się walka. **Bo co innego było do roboty.** Grzegorzowi i Andromedzie ~*Dndromedzie~ jak zwykle ona (walka) ~*Kolejny nawias z cyklu: Po chuja tu to jest.*~ nie szła, gdyż musieli zmierzyć się z duchem, a jak wiadomo, duch to niematerialny byt, przez którego wszystko przechodzi. **Captain Obvious jak zwykle na straży.** Po parunastu minutach bezskutecznej walki, duch ni z tego ni z owego zniknął. ~Też go na melanż u Odeci zaprosili?~ ~*Weeeź, debili tam nie wpuszczają.*~ ~A, faktycznie.~
- Walka z nim to syzyfowa praca. – Powiedziała po chwili Andromeda. ~*Dndromedd~
**Przestań udawać, że znasz związki frazeologiczne, pierdolcu.**
- No...Nie wiem po co na chwilę obecną staramy się go pokonać. Przecież nie mamy jeszcze tego łuku i strzał. – Rzekł Grzegorz.
~Pewnie dla zasady, bo co macie stać i się na siebie gapić.~
- No w sumie racja. Na razie to rzeczywiście jest pozbawione sensu. – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Jak wasze życia.*~
Po tej rozmowie, udali się oni w dalszą podróż...
**Jakby zupełnie nic się nie wydarzyło.**
__________________________________________
Rozdział dwudziesty pierwszy – Jeszcze dziwniejszy lot.
~*I jeszcze więcej hipernierealizmu, nie zapominajmy.*~
~Twoja dawna ty powinna ustawić sobie na drugie "Hipernierealistyczna".~
~*Zofia Hipernierealistyczna Ziętek. Bardzo gratuluję. XD*~
~:D~
Po kilkunastu dniach, ~*Przecinek, spieprzaj.*~ od ponownego spotkania się z duchem który pomagał Patrykowi ~*Patrick and The Small Guyowi~ i Mateuszowi, ~**Matheo*~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Harare. **Swoją drogą, fajna nazwa miasta czy czego tam bądź.** Kiedy tam byli, ponownie zastali spokój. ~*Spokojnie to ja ci mogę wpierdol niedziałającym terminalem ze Społem dać.*~ ~No spokojna to ty dzisiaj nie byłaś. xD~ ~*A jak miałam być spokojna? To nie pierwszy raz, gdy nie dało się zapłacić kartą. Czy te patafiany nie ogarniają, że mamy pierwszą połowę dwudziestego pierwszego wieku i nie każdy już nosi gotówkę? -.-*~ ~Zmieńmy temat. ;=;~ ~*;"D*~
- To się już powoli robi nudne. – Powiedział po chwili Grzegorz.
**Tak jak to opko. A nie, sorki, ono było nudne od początku.**
- Oj, nie narzekaj. Ciesz się, że jeszcze nas nic nie zabiło. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Nic was nie zabiło, bo inaczej opko byłoby oryginalniejsze, a co za tym idzie, nie byłoby opkiem.*~
- W sumie masz rację. – Powiedział Grzegorz.
Po tej rozmowie, udali się oni w dalszą podróż. **Jakby ten dialog w ogóle się nie odbył.** Jednak...
Godzinę po dojściu do Harare, ujrzeli oni lotnisko, na którym stał samolot towarowy, ~*W ogóle, czy samolot towarowy z wyglądu zewnętrznego różni się czymś od pasażerskiego? <Sprawdza> Tak, a szczególnie samolot typu Gruppy, taka ciekawostka. ;p OK, więc Andromeda miała oraz ma możliwość rozróżnienia ich. Wyjaśnione.*~ który miał lecieć do Afryki Południowej, a dokładniej do Pretorii. **Bo gdyby leciał gdzieś indziej, to byłoby ciekawsze.** Kiedy Grzegorz go ujrzał, powiedział do Andro~n~medy:
- Ej, chodź, polećmy tym samolotem do Pretorii! Prooszę!
**Po pierwsze: Litery należy przeciągać minimalnie i maksymalnie trzy razy, bo inaczej to chujowo wygląda.
Po drugie: Deklu, to samolot cargo, a nie pasażerski. A poza tym, hajsu nie macie.**
- CZY TY NAPRAWDĘ NIE ROZRÓŻNIASZ SAMOLOTÓW?! Przecież to samolot towarowy! ~*Grzegorz mózgu nie ma, so...*~ A poza tym, wbij to sobie do głowy, że nie mamy przy sobie pieniędzy! – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
**W końcu ktoś czasem musi użyć logiki.**
~*To nic, że to tylko po to, aby rozdział był dłuższy. Ważne, że jest!*~
- No to co, że jest to samolot towarowy? Usiądziemy na dachu i polecimy za darmo. – Rzekł Grzegorz.
~Toż to chyba wyższy poziom typowego Janusza, że ignoruje fakt, iż zwiędną bardzo szybko.~
- Nie. Ja chcę żyć. – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
~*Chyba instynkt przyszedł na kawę.*~
~CUD! *.*~
W tym momencie, Grzegorz, już po raz trzeci zrobił minę z~*a*~bitego psa. Gdy Andromeda ~*Dndromedd~ to zobaczyła, powiedziała:
- Nie. Przez ciebie prawie zginęliśmy kiedy lecieliśmy na gapę.
~*I tak kończy się nieuczciwość, dzieci. A poza tym, nie opieraj się tak, wiemy że zaraz ulegniesz.*~
~Ale przedłużanie rozdziału na siłę...~
~*A, no tak. ;=;*~
Jednak Grzegorz nie dawał za wygraną. Nadal, z miną z~*a*~bitego psa, patrzył na Andromedę. ~*Dndromedę~ Po chwili powiedział:
- No proooszę!
- NIE! – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
**Po chuj on się ciągle upiera? Andromeda przecież słusznie zauważyła, że nie mają hajsu oraz ostatnio prawie zginęli, a ten swoje.**
~*Grzegorz jest debilem, a poza tym przeciąganie rozdziału...*~
**Faktycznie ;=;**
Grzegorz ciągle się nie poddawał. Po chwili, nadal z miną z~*a*~bitego psa, powiedział:
- No błaaagam! Nie bądź taka!
- Eh...No dobra, ale jak zginiemy, to żeby nie było, że nie ostrzegałam. – Powiedziała Andromeda. ~*Dndromedd~
**Raczej po śmierci za wiele do powiedzenia nie będziesz miała.**
Po tej rozmowie, jako iż na lotnisku na razie nikogo nie było, Grzegorz wraz z Andromedą ~*Dndromedą~ podeszli do samolotu i za pomocą ostatniej liny, którą miał Grzegorz, ~a która wiadomo z jakiej części ciała się wydostała,~ dostali się na dach. Linę oczywiście Grzegorz zabrał ze sobą, gdyż wolał ją mieć na wszelki wypadek. **W ogóle, serio nikt ich nie zauważył? A ludzie siedzący w wieży kontroli lotów? Chyba powinni dostrzec dwóch matołów na dachu samolotu.** ~*Ale wtedy opko byłoby ciekawsze i wszyscy byśmy zginęli.*~ **:-(** Po chwili, poczuli oni, że samolot już się rozpędza ~*Zaraz zrobię kolację, zmiano czasu, daj mi chwilę.*~ do startu. Andromeda, ~*Dndromedd~ czując to, powiedziała:
- Grzegorz...Boję się...
**Miło, że reakcje miała normalne.**
- Nie bój się. Nic się nie stanie. – Odpowiedział Grzegorz.
~*Mimo iż powinno was szybko zutylizować.*~
~Boże, to określenie. xDDD~
~*Piękne, co nie? :D*~
Andromeda, ~*Dndromedd~ na wszelki wypadek, nie chcąc spaść w dół, ~*Dobrze, że nie na wskroś.*~ gdy samolot wznosił się w górę, przytuliła się do Grzegorza i zamknęła oczy. Po chwili, gdy samolot leciał już w linii **łamanej** prostej, ~*Chciałabym to zobaczyć. xDDD*~ **Wiem, bo ja też. XD** dziewczyna otworzyła oczy. Przed sobą zobaczyła ~dupę Grzegorza~ niebo... ~*Brawo, spieprzyłeś atmosferę. XD*~ ~8)~
Kilka godzin później, gdy nic się nie działo, ~*Mimo iż nasza dwójka popierdolców powinna zdechnąć.*~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ poczuli, że samolot ląduje. **Miło, że nie spadli przeżywając w upośledzony sposób. Niby wiem, że to po to, aby jak najszybciej skończyć rozdział, ale i tak.** Andromeda, ~*Dndromedd~ ze strachu, ponownie przytuliła się do Grzegorza i zamknęła oczy. Bała się ona, że w każdej chwili może spaść w dół i się zabić. ~*Powinno to nastąpić TYSIĄCLECIA TEMU!*~ Po chwili, poczuła ona, że samolot już wylądował. Otworzyła ona oczy. Przed sobą zobaczyła ~dupę Grzegorza~ lotnisko...
~*No do cholery. xDDD Co ty masz z tą dupą Grzegorza? xD*~
~No co? Ubarwiam opko. :D~
~*W ten upośledzony sposób. XD*~
~:D~
Po paru minutach, gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ zeszli już z dachu samolotu, niepostrzeżenie przedostali się, tak jak zawsze, czyli w linii prostej **Przecinek, cip cip!** z lotniska...
~*Amen*~
__________________________________________
Rozdział dwudziesty drugi – Droga przez piekło.
~*W sensie przetrwanie dwóch godzin HiS-u jednego dnia pod rząd? To cowtorkowy wyczyn.*~
~Genialnie. xDDD Ale w sumie fakt, nie wiem po co wam HiS. Jak kogoś pasją jest historia lub WOS, to rozszerzy historię lub WOS, a biol-chem, mat-fiz i humani niepowiązani z historią i WOS-em tylko tracą czas i więdną z nudów.~
~*Nie wiem, też się zastanawiam. HiS i przyroda weszły jako przedmioty uzupełniające w dwa tysiące dziewiątym roku, bo jakiś sadysta je wprowadził. Znaczy u mnie w klasie wszyscy mają HiS, ale nikt nie ma przyrody.*~
~Gdyby jeszcze było tam coś ciekawego, ale przeglądałem twój podręcznik i macie tam to, co było w podstawówce, gimnazjum i rok temu na historii.~
~*Wiem i to jest kurwa najgorsze. A o Czarnobylu nie powiedzą.*~
~Nosz...xDDD~
~*Chciałabym przyszpanować wiedzą. :D A poza tym, co roku przed pierwszą lekcją historii, przeglądając podręcznik, modliłam się o temat Czarnobyla. Niestety, MEN nas nie kocha.*~
**Znowu off-top? xD**
~*~:D~*~
Gdy Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ wydostali się już niepostrzeżenie z lotniska, ujrzeli, że naprawdę dolecieli do Afryki Południowej, a dokładniej do Pretorii. **Bo jakby było inaczej, to opko byłoby ciekawsze, a nie o to chodzi.** Ucieszyli się, że tak łatwo poszło im dostanie się tutaj. Niestety. Nie wszystko było takie piękne, jak przedostanie się do Pretorii... ~Chciałbym, aby oni choć raz mieli spokojną drogę. Wtedy rozdział byłby krótszy.~ ~*Niestety, nie uświadczymy tu luksusów.*~ ~:-(~
Kilka godzin po dostaniu się do Afryki Południowej, zaczęły ich męczyć okropne rzeczy... **A ten jednozdaniowy akapit jest piękny.**
Co jakiś czas, przed nimi dało się dostrzec ogień. Na dodatek, co parę minut w miejsce w którym byli spadał jakiś ~arabski szejk~ ~*SZTOP. xDDD*~ ~;"D~ meteoryt. Wiatr był przeraźliwie mocny, przez co Grzegorz bał się o to, czy aby wiatr nie porwie Andromedy. ~*Dndromedy~ ~*A poza tym, skoro pod Andzią zapadają się mosty, to nie było o co trząść dupą.*~ **Jaka szczerość. xDDD** ~*Wiem, no ale taka prawda. :D*~ Co parę minut, padał także naprawdę mocny deszcz, oraz na niebie błyskały się błyskawice.
- To tak wygląda piekło? – Spytała po pewnym czasie Andromeda. ~*Dndromedd~
~*A słyszeliście w tle nawijających na raz nauczycieli historii i WOS-u, którzy uczą w mojej szkole? Nie? To nie dotarliście do piekła całkowitego.*~
~Wspaniała uczennica. XDDD~
~*Taka prawda. :D*~
- Na Ziemi najwidoczniej tak... - Odpowiedział Grzegorz.
W pewnym momencie, ujrzeli oni, że jakiś ~arabski szejk~ meteoryt leci w ich kierunku. ~*Pięknie. Po prostu cudownie. Chciałabym to zobaczyć w rzeczywistości. xDDD*~ ~Domyślam się, bo ja też. XD~ Oczywiście, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ chcieli uciec, jednak nie zdążyli. Meteoryt spadł w miejscu, w którym stała Andromeda, ~*Dndromedd~ **A poza tym, ależ oczywiście. -_-** czym przygniótł ją do ziemi... ~*Mimo iż powinien zabrać jej wiadro życia i tym samym ją zabić.*~
Gdy Grzegorz to zobaczył, od razu podbiegł do Andromedy, ~*Dndromedy~ która od mocnego uderzenia, leżała w kraterze po meteorycie. Chłopak z przerażeniem sprawdził, czy oddycha. ~*Nie wiem, czy jest jeszcze sok, zmiano czasu. Trzeba sprawdzić w lodówce.*~ Po chwili odetchnął z ulgą. Andromeda ~*Dndromedd~ oddychała. **Jezu, patałachu, wyłącz ten tryb Gordona Freemana.**
„Ona jest chyba niezniszczalna." – Pomyślał Grzegorz.
**Nie, po prostu myśli, że włączając tryb Gordona Freemana będzie fajna. Jednak jest tak zjebana, że jej już nic nie pomoże.**
~*Jesteś bardzo szczera. :D*~
**Wiem :D**
Po czym usiadł obok dziewczyny i zaczął czekać, aż się obudzi...
~*A, że nie było wspomniane, czy meteoryty przestały spadać, to wnioskuję, że nie przestały. Z tego wniosek, że ten debil powinien przenieść ją do jakiegoś budynku.*~
~Ale on nie ma mózgu...~
~*A, no tak. ;===;*~
Kilkanaście minut później, Andromeda ~*Dndromedd~ obudziła się. Gdy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą ~~*NIE, DO CHUJA! xDDD*~ ;"""D~ Grzegorza, który widząc, że dziewczyna się budzi, ~*Tak, zaraz przełączę muzykę, zmiano czasu.*~ powiedział:
- Nareszcie się obudziłaś...Cud, że w ogóle żyjesz...
- Co...Co się stało? – Spytała słabym głosem Andromeda. ~*Dndromedd~
**OK, tu to pytanie pasuje.**
- Meteoryt przygniótł cię do ziemi. – Odpowiedział Grzegorz.
- I jakim cudem ja żyję? – Spytała dziewczyna.
~*Boś Mary Sue jebana.*~
- Nie wiem właśnie. Cud jakiś. – Rzekł Grzegorz.
~<Ziew>~
~*Jesteś bardzo dobry i współczujący. xD*~
~Hehe :D~
Po tej rozmowie, gdy dziewczyna nabrała sił, wraz z Grzegorzem ruszyła w dalszą drogę... **Jakby NIC się nie stało.**
~*Przerwa na razie. Czas zrobić sobie kolację i zadzwonić do babci.*~
~Dzięki Bogu. Ile rozdziałów jeszcze dzisiaj analizujemy?~
~*Jeszcze trzy. Dwa ostatnie zanalizujemy jutro oraz jutro napiszemy analizę końcową.*~
**Bogu dzięki, myślałam że to piekło nigdy się nie skończy.**
~*Kiedyś musiałoby, ale fakt, to opko jest długie, nawet mimo iż najdłuższy rozdział ma dwie strony.*~
__________________________________________
Rozdział dwudziesty trzeci – Ponowny upadek.
~Komuś chyba serio kończyły się pomysły na rozdziały.~
~*Tak było. W końcu jeszcze cztery rozdziały do końca tych tortur.*~
**To po co pisałaś na siłę?**
~*W sumie nie wiem czemu pisałam opowiadania tylko po to, aby były.*~
~Dobrze, że dzisiaj tak do tego nie podchodzisz.~
~*Weź mnie nie strasz, bo będę miała koszmary w nocy.*~
Kilkanaście dni po tym dziwnym zdarzeniu, ~*Które było z góry zaplanowane, nie zapominajmy.*~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Lesotho. Kiedy już się tam znaleźli, na początku wszystko było normalne. Nie działo się nic, oprócz tego, że Andromeda ~*Dndromedd~ wyglądała na zmęczoną tym wszystkim, co się ostatnio działo. **Nie dziwne, ja też na jej miejscu prawdopodobnie byłabym padnięta.** W państwie Lesotho zaś, było tak, jak zwykle. ~Rozróby na ulicach?~ ~*Nie to opko, Grzegorz. ;=;*~ ~<Płacze>~ ~*<Pociesza>*~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ nie musieli więc narzekać.
Niestety, godzinę później, ponownie ujrzeli oni jakąś rzekę~, która powstała z dupy~.
- I co? Jak dostaniemy się na jej drugi kraniec? – Spytała po chwili Andromeda. ~*Dndromedd~
- Mogę przecież zbudować tratwę. Mam ostatnią linę, wokół jest sporo drzew, więc nie ma problemu. – Odpowiedział Grzegorz.
**I fajnie, ale jak zetniecie te drzewa? Nie było nic o tym, abyście zabrali ze sobą siekierę czy piłę.**
- W sumie nie jest to taki zły pomysł. – Rzekła dziewczyna.
~*Bowiem Mapy Google w tym świecie są dostępne tylko dla elit.*~
Po tej rozmowie, zaczęli oni zbierać odpowiednią ilość drewna. Kiedy już zebrali to, co było trzeba, Grzegorz zaczął tworzyć tratwę. Gdy po paru minutach ukończył swą pracę, ~bowiem trzeba podkreślić, jaki był zajebisty,~ położył tratwę na wodzie i ~*w tym właśnie momencie przybyła Odecia i zajebała tratwę aby móc pacać nią Czarka dzień i noc. W końcu teraz miała taką możliwość.*~ ~Cudowny ten twój świat. xDDD~ ~*Wiem :D*~ wraz z Andromedą ~*Dndromedą~ na nią (tratwę) **No żeśmy się nie skapnęli.** usiadł, po czym ruszył przed siebie... ~Chyba ruszyli, bo byli we dwoje.~
Na początku wszystko było spokojne. Nie działo się nic niebezpiecznego. Niestety, po parunastu minutach drogi, **zdania pojedyncze zaczęły intensywniej atakować.** zobaczyli oni naprawdę mocny spadek w dół. ~Dobrze, że nie na skos.~
- WODOSPAD! – Krzyknęła Andromeda. ~*Dndromedd~
**– Jezu, wiem szmato zajebana, nie musisz ryja drzeć. -.- – odpowiedział zażenowany Grzegorz.**
~Twoja szczerość jest przeogromna, Emily. xD~
**Mama zawsze uczyła mnie, aby być szczerą. :D**
~A ty wzięłaś sobie to za bardzo do serca...~
**:D**
~Jezuuu... xDDD~
**;"D**
- Nie no, znów? Musimy coś wymyśleć, jeśli chcemy przeżyć. – Rzekł Grzegorz.
~Jako, iż jesteście bohaterami wyidealizowanymi i do tej pory przeżyliście sytuacje, których normalny człowiek by nie przeżył, to nie musicie się obawiać. Przeżyjecie, bo aŁtoreczka nie dopuszcza do nas happy endu.~
Po tej rozmowie zaczęli się oni rozglądać. Po chwili ujrzeli jakąś gałąź~*, mimo iż na serio była to łapka Odeci, która spała w pojebanej pozycji, jak to za życia miała w zwyczaju.*~. ~Co ty tak Odecią spamujesz? xD~ ~*Muszę mieć pewność, że wszyscy będą doinformowani w kwestii jej zajebistości. :D*~ ~Nosz... xDDD~ ~*;"D*~ Grzegorzowi, który siedział bliżej gałęzi, złapanie się niej, **Przecinek, spadaj.** nie sprawiło problemu. Niestety, Andromeda, ~*Dndromedd~ mimo próby złapania się o gałąź, ponownie spadła w dół wodospadu. **Serio, to jest wkurwiające, że w prawie każdym rozdziale, oprócz jednego, tylko ona dostaje wpierdol. Grzegorz też powinien dostawać wpierdol co dwie sekundy, bo jest facetem, a co za tym idzie nadaje się tylko do utylizacji.** ~*Czy wspominałam, że w FanFiction poświęconym Emily od pewnego momentu żyje ona z jakimś milionem facetów pod jednym dachem? xD*~ **:D** Niestety, wodospad był naprawdę duży, więc szansa na jej śmierć wynosiła 99 %. ~Ale ten jeden procent akurat przechodził obok wodospadu idąc na piwo z kumplami, więc niestety Gandzia przeżyła.~
Grzegorz, gdy to zauważył, bez namysłu **Bez namysłu to on się urodził, co było wspomniane już nie raz.** skoczył w dół ~Dobrze, że nie w górę.~ wodospadu za Andromedą. ~*Dndromedą~ ~*A poza tym: Debil.*~ Gdy znalazł się już na dole, o dziwo przeżył. **Nie o dziwo, aŁtoreczka nie mogła pozwolić na happy end.** Po chwili, ujrzał on nieprzytomną Andromedę leżącą na wodzie. ~Chyba unoszącą się na wodzie. Na wodzie raczej nie da się leżeć, bo to ciecz, a nie ciało stałe.~
„O nie...Oby żyła...Oby tylko żyła..." – Pomyślał Grzegorz podchodząc do dziewczyny.
~*Spokojna twoja rozczochrana, ta pizda całkowita przeżyła, bo aŁtoreczka w postaci dawnej mnie tak zarządziła.*~
Gdy już przy niej był, sprawdził, czy oddycha. ~*Woda powinna być jeszcze w wózku, który stoi na przedpokoju, zmiano czasu.*~ Na szczęście oddychała ona. **To było do przewidzenia.** Grzegorz odetchnął z ulgą, po czym wziął dziewczynę na ręce i przeniósł ją na brzeg, po czym usiadł koło niej i zaczął czekać na moment, w którym Andromeda ~*Dndromedd~ się obudzi... ~Jakby nie mógł czegoś porobić. Jako iż go okradli, pogranie na telefonie nie wchodziło w grę, więc mógł pospacerować po okolicy, a nie siedzieć jak down.~ ~*Czego ty oczekujesz po opkach?*~ ~A, no tak. ;===;~
Kilka minut później, dziewczyna obudziła się. ~*Miło, że chociaż nie kilka godzin później.*~ Gdy otworzyła oczy, ujrzała ~dupę Grzegorza~ niebo. ~*Znów? xDDD*~ ~Ubarwianie opka zawsze na propsie. :D~ Poczuła również trawę pod swoimi plecami, co znaczyło, że leżała na ziemi. **Nie pierdol, narratorze.** Kiedy zaś się podniosła, ujrzała Grzegorza.
- Grzegorz? Czemu za mną skoczyłeś? Przecież to jest niebezpieczne. – Powiedziała po chwili dziewczyna.
**Po pierwsze: Wiemy, kto powiedział te zdania, narratorze. Nie trzeba tego dodatkowo podkreślać, zważywszy na to, że Andromeda jest tam jedyną dziewczyną.
Po drugie: Ile mam powtarzać, że najpierw powinna podziękować, a potem składać skargi i zażalenia?**
~*Kiedyś byłam niedojebana.*~
**To widać.**
- Nie mogłem zostawić cię na pastwę losu. Nie chcę, abyś zginęła. – Odpowiedział chłopak.
~*~**Zjeb**~*~
Po tej rozmowie posiedzieli oni jeszcze trochę, po czym ruszyli w dalszą drogę...
**Jakby NIC A NIC się nie wydarzyło.**
__________________________________________
Rozdział dwudziesty czwarty – Droga, niestety w zimę.
~*Nie ma co, hipernierealistyczność już w tytule. W Afryce, z tego co wiem, zima jako taka nie jest możliwa.*~
~Toż to wyższy poziom bycia zjebanym.~
**Ile ten rozdział ma stron?**
~*Nieco ponad półtorej strony.*~
**A ostatni, który dzisiaj będziemy analizowali?**
~*Strona, pięć linijek i jedno słowo.*~
~Jakoś to przeżyjemy, chociaż będzie ciężko.~
Po upadku Andromedy ~*Dndromedy~ z wodospadu, Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ ciągle szli w kierunku Ant~y~arktydy po zaklęty łuk i strzały, którymi mogliby zabić ducha, który pomagał Patrykowi ~*Patrick and The Small Guyowi~ i Mateuszowi ~**Matheo*~. **Których swoją drogą dawno nie było.** ~*Oni pojawią się jeszcze raz chyba dopiero w ostatnim rozdziale.*~ **Ale będę miała jutro do pisania w analizie końcowej...** ~*;_;*~ **;"D** Kilkanaście dni później, doszli do Maseru. ~*Że kurwa mać gdzie? <Sprawdza> A, do stolicy Lesotho. Wyjaśnione.*~ Kiedy znaleźli się w Maseru, zobaczyli, że obecnie była tam zima. **Co było przyrodniczo i geograficznie niemożliwe, ale w opkach wyobraźnia jest naszym jedynym ograniczeniem.** Kiedy Andromeda ~*Dndromedd~ i Grzegorz to ujrzeli, dziewczyna powiedziała:
- No jeszcze tylko tego tu brakowało.
- Noo... ~*Powtórzę raz jeszcze: Litery można przeciągać minimalnie i maksymalnie tylko trzy razy, bo inaczej to chujowo wygląda.*~ Jakbyśmy nie mieli wcześniej gorszych przygód. – Rzekł Grzegorz.
Jednak chcą nie chcąc musieli przejść przez Maseru, gdyż tędy prowadziła ich droga na Ant~y~arktydę. ~*Po prostu zostawmy już ten temat i wypowiedzmy się na jego temat na końcu analizy, w wywodach końcowych, bo to nie ma sensu.*~ ~Tak, tak będzie najlepiej.~
Kilka godzin później, Andromeda ~*Dndromedd~ poczuła się senna. Oczywiście powiedziała do Grzegorza:
- Grzegorz...Spać mi się chce...
**Lepiej nie mówić, ile nie spaliście niż narażać się na wieczne pośmiewisko.**
- Hmm. Zatrzymać to się nigdzie nie zatrzymamy, bo nie mamy pieniędzy na hotel, ~Mimo iż, z tego co wiemy, od początku podróży nie mieliście hajsu na hotel.~ a na dworze jest zbyt zimno...Wiem. – Rzekł Grzegorz, po czym podszedł do Andromedy. ~*Dndromedy~
Gdy już był koło niej, podniósł ją. **Miło, że korzysta z tego rozwiązania. Wilk syty i owca cała.** Kiedy dziewczyna już siedziała na rękach Grzegorza, oparła swoją głowę o jego ramię i po chwili usnęła.
Jako, iż było zimno i to bardzo, Grzegorz co jakiś czas sprawdzał, czy Andromeda ~*Dndromedd~ nie zamarzła, gdyż miała ona na sobie bluzkę z krótkim rękawem. **Kurwa ja jebe co. Pomijając przyrodniczy i geograficzny z lekka też brak realizmu, to czy oni nie powinni się porządnie przygotować na tę podróż? No wiecie, wzięcie odpowiednich ubrań też wchodzi w grę. W końcu to nie jest spacer z Warszawy do Piaseczna, tylko poważna podróż z Krakowa na Antarktydę.** ~*Czego ty się spodziewasz po opkach? Takie rzeczy byłyby zbyt logiczne jak na ten podpodgatunek literacki. Chociaż mam pomysł na naprawę tego łopłopłopka.*~ ~W sumie, czekam. Masz co robić w życiu. xD~ ~*Wiem, prawdopodobnie w życiu nie zdążę, ale nie ma problemu. Zapiszę w testamencie kontynuowanie tych opowiadań jako zadanie dla LeckerSweet i jej ewentualnej, przyszłej rodziny. XD*~ ~Cudne plany na życie. XD~ ~*Trzeba mieć wszystko zaplanowane. :D*~ Czasem, przystawał pod różnymi blokami, gdyż droga przez taką pokrywę śniegu była męcząca. **A wszyscy nas straszą globalnym ociepleniem. To opko udowadnia, że to ściema.**
Kilka godzin później, Andromeda ~*Dndromedd~ obudziła się. Gdy już otworzyła oczy, ujrzała, że są ~*Jutro też możesz wpaść, zmiano czasu. Będę w domu około czternastej-piętnastej.*~ już dość daleko. Po chwili, gdy już stała, wraz z Grzegorzem ruszyli w dalszą drogę. ~Ambitny akapit, nie ma chuja we wsi.~
Po kilku krokach, Andromeda ~*Dndromedd~ powiedziała:
- Grzegorz...Zimno mi...
**– No nie dziwne, pindo, skoro tak się ubrałaś. Poza tym, przestań mi marudzić, spierdolino mentalna. Nie dość, że muszę ci ratować dupę, to jeszcze marudzisz. Prowadzę cię na tę Antarktydę tylko dla AR2, więc jeśli to okaże się prankiem, to się wkurwię. – odparł kulturalnie Grzegorz.**
~*Kulturalnie jak cholera. xD*~
**Co nie? :D**
Kiedy wypowiedziała te słowa, Grzegorz zdjął swoją bluzę i podał ją dziewczynie, ~bowiem mózg mu się zamroził,~ mówiąc:
- Proszę. Załóż sobie.
- Dziękuję... - Powiedziała dziewczyna, po czym założyła bluzę.
**Piękny ten bezemocjonalny dialog, co nie?**
Teraz, ich droga, mimo dużej liczby śniegu szła normalnie. Któregoś zaś dnia, Andromeda ~*Dndromedd~ spytała:
- Ile jeszcze będziemy iść?
**– Japa tam, ja tu sobie cel wizualizuję aby jakoś z tobą przetrwać. – odpowiedział Grzegorz.**
~Mam pomysł na mój pierwszy w życiu FanFiction. XD~
**Nie. X"DDD**
~;"D~
- Jeszcze tylko Port Elizabeth i Ocean Południowy. ~*O! Jak miło! Przynajmniej tutaj wiedziałam, że to nie jest Ocean Arktyczny!*~ ~Będzie idealny dzień! *.*~ Potem już będzie Ant~y~arktyda. – Odpowiedział Grzegorz.
- To rzeczywiście już niewiele. A tak w ogóle, to jak my potem wrócimy? – Zapytała dziewczyna
**– Ty nie wrócisz, bo twoje zwłoki będą ozdobą Antarktydy. Ja zaś zabiorę się z Elitą. – odpowiedział zgodnie z prawdą Grzegorz.**
~W tym twoim świecie, Emily, Grzegorz jest baaardzo miły i przyjacielski. XD~
**Każdy dla AR2 poświęciłby wszystko. :D**
~No chyba w twoim chorym świecie. XD~
**:D**
- Eee...No ten...Chyba znów na piechotę... ~*Przestań mnie straszyć, bo za jakiś czas idę spać. Nie chcę mieć koszmarów.*~ Chociaż chciałbym, aby czekał tam na nas jakiś helikopter. – Odpowiedział chłopak.
~*Czy wy widzicie ten chamski spoiler? -.-*~
**Ja jebe. ;=;**
- No, oby... - Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
Po tej rozmowie ruszyli w dalszą drogę, do Portu Elizabeth... ~Tak jakby ten dialog w ogóle się nie odbył.~
~*Przed ostatnim rozdziałem na dzisiaj robimy chwilową przerwę. Idę napisać rozdział opowiadania "100%" na jutro. Mam na niego pomysł, więc mogę napisać go nawet teraz.*~
~Dzięki Bogu.~
__________________________________________
Rozdział dwudziesty piąty – Statek i w drogę.
~*Z cyklu: Let's Go i miejmy już to za sobą.*~
~Ty tak mówisz przed każdym sprawdzianem z matematyki. XD~
~*Ale pasuje? Pasuje. :D*~
~Jezuuu... xDDD~
~*:D*~
Kiedy po kilkunastu dniach Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ doszli do Portu Elizabeth*, **O jak miło. Pierwszy przypis w całym opowiadaniu.** ujrzeli, że jest ~*To do jutra, zmiano czasu!*~ tam nawet ładnie i na dodatek ciepło. ~*Co nie powinno dziwić, wszakże byli na samym dole Afryki.*~ Andromeda, ~*Dndromedd~ gdy tam weszła, od razu poczuła takie ciepło, że zdjęła bluzę którą miała na sobie i oddała ją Grzegorzowi~, przy okazji dusząc go tą bluzą.~. ~*Brawo, zjebałeś atmosferę. Jak się z tym czujesz? XD*~ ~Zajebiście 8)~ Po chwili ruszyli oni w drogę. **Amen**
Na początku nic się nie działo. Mijali oni tylko różnych ludzi, ~Przecinek, wynocha.~ oraz samochody, byli zaczepiani przez roznosicieli ulotek, ~*których zamrażali swoją głupotą,*~ itd. ~Piękny ten skrót, zważywszy na to, że to opowiadanie, więc powinien być napisany w całości, a nie skrótowo.~ Nie było nic, co mogłoby być dla nich niebezpiecznego, czy też dziwnego. I, o dziwo, było tak przez całą drogę... ~*Ups, a jednak cała ich droga przebiegła spokojnie. No patrz, jednak to ja się pomyliłam sprawdzając to.*~ **Szkoda, że to nie koniec rozdziału.** ~*Bez przesady, aż takich krótkich rozdziałów to ja nie pisałam.*~ **W sumie to dobrze, bo to byłaby przesada.**
W tym samym czasie, w Polsce, a dokładniej w Krakowie, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz ~**Matheo*~ ciągle obserwowali trasę Grzegorza i Andromedy. ~*Dndromedy~ ~*A poza tym, fajnie że jednak pojawili się jeszcze przed ostatnim rozdziałem. Niby to końcówka opka, ale zawsze coś.*~ Gdy zaś ujrzeli, że są oni już w Porcie Elizabeth, Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ powiedział ze złością:
~*– Oko mnie swędzi.*~
~Najlepsze, co ktokolwiek mógłby w tym momencie powiedzieć na jego miejscu. XD~
~*Wiem :D*~
- CO?! Oni już są w Porcie Elizabeth?! Jak dostaną się na Ant~y~arktydę, co stanie się za kolejne kilkanaście dni, to koniec! ~*:D*~
- Spokojnie, na pewno jeszcze da się coś zrobić. – Powiedział Mateusz. ~**Matheo*~
**No cóż, macie kilka dni, zawsze można je odpowiednio wykorzystać.**
- No może jeszcze wygramy ostateczną walkę, choć przy ich tempie przemieszczania się w kierunku Ant~y~arktydy to jest zbyt piękne aby było możliwe. – Rzekł Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
~*Macie po swojej stronie istotę astralną, więc z logicznego punktu widzenia powinno wam się udać. No, ale skoro ten łuk i strzały są takie potężne, to ja bym przeteleportowała się na Antarktydę i podprowadziła je przed Grzegorzem i Andromedą.*~
~Tak logiczne rozwiązania nigdy nie przychodzą do głowy bohaterom opek.~
~*Niestety :-(*~
- Jakoś sobie poradzimy...Musimy sobie jakoś poradzić... - Powiedział dudniącym **Spokojnie, narratorze, już na serio zapamiętaliśmy, jaki był głos Dejwida.** głosem duch.
- No tak, ale jak oni znajdą ten łuk i strzały... - Zaczął Mateusz. ~**Matheo*~
- Eee...Na pewno się uda... - Odpowiedział duch.
**Ten dialog był bardzo ambitny i pełen emocji. Aż ziewnęłam.**
Tymczasem, w Porcie Elizabeth, ~Bo nie ma to jak skakanie sobie od tak, bez żadnego wyjaśnienia, pomiędzy lokacjami. Ja wiem, że w narracji trzecioosobowej to wręcz obowiązek, ale i tak powinno się jakoś sensowniej zakończyć poprzedni akapit.~ Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ dochodzili już do jego końca. Gdy już tam byli, ujrzeli Ocean Południowy. ~*Jak ja się cieszę, że jutro skończymy analizę tego shietu, to wy nie macie pojęcia.*~ ~Nie dziwne, bo my też się cieszymy.~
- I? Jak się dostaniemy na Ant~y~arktydę? – Spytała dziewczyna.
- Możemy zrobić to, co na Morzu Śródziemnym. Przebrać się za załogę i wsiąść do jakiegoś statku. – Powiedział Grzegorz.
**Dobra, tutaj to ma sens, bo przecież na Antarktydę nie pływają statki wycieczkowe.**
- W sumie dobry pomysł. – Rzekła Andromeda. ~*Dndromedd~
Po tych słowach zaczęli oni działać... **DUN DUN DUUUN!**
*Port Elizabeth to takie nawet ładne miasto. Tak, też na początku myślałam, że to jest port port, a nie miasto. :P ~W sumie, przez tę nazwę, jeżeli nie orientuje się w geografii Afryki to faktycznie na początku można się pomylić, więc fajnie, że zostało tutaj to wyjaśnione dla geograficznych super ignorantów. Tak poza tym, to na cholerę tu ta emotka?~ ~*W sumie to nie wiem, kiedyś często waliłam je w miejscach, w których, z perspektywy czasu, to nie miało sensu.*~ ~W sumie, byłaś niedojebana, więc może miałaś jakieś usprawiedliwienie.~ ~*EJ!*~ ~;"""D~
~*W każdym razie, koniec analizy na dzisiaj. Jutro ją tylko dokończymy, bo zostały nam dwa rozdziały oraz napiszemy analizę końcową i publikacja.*~
~Dzięki Bogu, powoli wychodzimy z tego piekła.~
~*Szkoda, że następne opko do analizy jest jeszcze gorsze i dłuższe niż to.*~
**Współczuję wam.**
~To będzie droga przez mękę. ;_;~
__________________________________________
Rozdział dwudziesty szósty – Podwójna siła sztormu, łuk, strzały i odpoczynek.
~Po pierwsze: Nie ma to jak spoilerować rozdział już w jego tytule. To chyba najwyższy szczyt patologii.
Po drugie: Ty leniu zapyziały, do szkoły nie idziesz?~
~*Leniu zapyziały. xDDD A poza tym, idę, bo muszę być dzisiaj w szkole czy tego chcę, czy nie, tylko dzisiaj mam na dziesiątą piętnaście, a wychodzę o ósmej dwadzieścia. Nie ma nauczyciela biologii, a co za tym idzie dwóch pierwszych lekcji.*~
~Leń :D~
~*Kurwa, Emily, weź go wychowaj. XD*~
**Sorki, nie umiem wychowywać ludzi.**
~*:-(*~
**:D**
Kiedy już znaleźli jakiś statek, przebrali się za załogę statku **Bo za załogę czego innego mogliby się przebrać w takim miejscu.** i wsiedli. Na statku było 500 ludzi, ~Po pierwsze, to już większa liczba niż trzysta, więc zawsze coś. Po drugie, jakby napisać ten liczebnik słownie to nic by się nie stało, a wręcz wyglądałoby to ładniej.~ więc nikt nie podejrzewał, że Grzegorz i Andromeda ~*Dndromedd~ tak naprawdę do załogi nie należą. ~*Serio, na takich statkach chyba jest sprawdzany stan załogi, więc szybko wykryto by intruzów. W ogóle, skąd Gregory i Gandzia wzięli taki ubiór jak załoga tego statku?*~ ~Ale wtedy trzeba by było wymyślać nową opcję dostania się ich na Antarktydę, a opko nie na tym polega. Poza tym, pewnie wzięli to z dupy, bo skąd indziej.~ ~*:-(*~ ~Wiem :-(~ Po chwili statek wypłynął...
Przez pierwsze trzy godziny drogi wszystko było normalne. ~*Jestem ciekawa, ile płynie się z Portu Elizabeth na Antarktydę, ale Google Maps nie chce mi zdradzić tej odwiecznej tajemnicy, więc nie powiem, czy płynęli za długo, czy nie.*~ Niestety, po tych trzech godzinach zaczął się sztorm. Niestety, miał on podwójną siłę niż ten na Morzu Śródziemnym, **I nie dziwo, bo teraz byli na oceanie.** więc jeszcze bardziej przewracał statkiem. Po parunastu minutach statek wywrócił się do góry nogami. Cała załoga, oprócz Grzegorza i Andromedy, ~*Dndromedy~ utonęła. **Ależ kurwa naturalnie. Bowiem tylko ta dwójka popierdolców ma w tym świecie szansę na przeżycie, a inni to marne postacie trzecioplanowe, więc z automatu należy im się utylizacja. Wątpię, aby wszyscy z pięciuset osób nie umieli pływać, bo prawdopodobieństwo na to jest praktycznie zerowe, zważywszy na to, że ta załoga nie składała się z dwuletnich dzieci. A mogłoby być ciekawiej, gdyby jeszcze kilka innych osób przeżyło! Tak, mogliby jakoś umrzeć później, ale ciekawiej by było, gdyby Gregory i Gandziomeda nie pozostali sami.** ~*Eeej! Emily! Analiza końcowa jeszcze nie tutaj! xD*~ **Ups :D** ~:*******~ ~*Kurwa mać. xD*~ ~;""D~
Kiedy Grzegorz i Andromeda ~*Gandziomeda~ wypłynęli na powierzchnię wody, ujrzeli, że są ~*O, hej zmiano czasu. Niedługo wychodzę do szkoły, ale możesz się rozgościć.*~ na środku oceanu. Mimo wszystko nie poddali się. Zaszli już za daleko, aby się poddać. **A byłoby ciekawiej, gdyby z różnych powodów na ostatniej prostej się poddali. No, ale wtedy trzeba byłoby wymyślić dodatkowy wątek oraz inne zakończenie, a w opkach to nie wchodzi w grę.** Postanowili, mimo wyczerpania, płynąć ku Ant~y~arktydzie...
Po paru godzinach, Grzegorz i Andromeda, ~*Gandziomeda~ zmarznięci, wykończeni, głodni oraz spragnieni ~Przynajmniej realistycznie.~ wylądowali na Ant~y~arktydzie. ~*No chyba do niej dopłynęli, bo przecież nie lecieli tam samolotem czy helikopterem. Jej! Niespójności! -_-*~ Po chwili drogi, ujrzeli oni jakieś pomieszczenie. Obok niego stał helikopter. ~*Mówiłam? Inaczej trzeba byłoby wymyślać dodatkowy wątek ich pieszego powrotu, a to nie mieściło się w pustym łbie aŁtoreczki.*~ ~No i oczywiście wcześniej ten helikopter trzeba było zaspoilerować w jednym z dialogów, bo inaczej to nie byłoby opko.~ ~*Chyba jako jeden z specjalów napiszę prawa opek.*~ ~Czekam~
- Jest! Nie będziemy musieli wracać pieszo! – Powiedziała Andromeda. ~*Gandziomeda~
**– Lol, ile mam ci powtarzać, że zaraz skończysz jako użyźniacz śniegu? Mam w dupie to, że mróz hamuje rozkład, przecież jesteśmy w Opkolandii. W każdym razie, ty zaraz zginiesz, a to ja zabiorę się do Europy razem z Elitą. – odpowiedział zgodnie z prawdą Grzegorz.**
~*Cudownie. xDDD A poza tym, czemu ta Andromeda, a przynajmniej z dopisku po myślniku to wnioskuję, wypowiedziała to tak bezemocjonalnie?*~
**Wiem :D W każdym razie, bo po co tworzyć z tego opka coś ciekawszego, co nie? Lepiej spłodzić gówno.**
~*Niestety*~
- No, na szczęście. – Rzekł Grzegorz.
~*Kolejny wypowiedział to wszystko bezemocjonalnie. No ja jebe.*~
Po chwili weszli do pomieszczenia. ~Bo stanie na mrozie jak debile byłoby nierozsądne.~ Gdy to zrobili, ujrzeli podwyższenie, na którym leżał złoty, zaklęty łuk, ~*Przecinek, spierdalaj.*~ oraz kołczan ze złotymi, zaklętymi strzałami. ~Fajnie byłoby wiedzieć, jak te strzały i łuk miały działać, ale nie dowiemy się tego, bowiem to jest opko, a nie opowiadanie.~ Gdy oboje już chcieli podejść po swój cel, w rogu pomieszczenia ujrzeli jakąś skrzynię. Od razu do niej podeszli. **Jak to typowy Polak ma w zwyczaju.** Na skrzyni **namalowana była ikonka AR2. To chyba była skrzynia z amunicją, tylko gdzie w takim razie byli członkowie Overwatch Elite? W końcu ktoś tę skrzynkę musiał tu postawić.** ~*To jest serio ciekawsze od opka. Przeczytałabym taki FanFiction. xD*~ **Nie dziwne, bo ja też. xDDD** leżała kartka. Grzegorz od razu ją podniósł i zaczął czytać. ~Nie udawaj, że umiesz czytać, niedorozwoju.~ Na papierze był następujący tekst:
„Jeśli to czytacie, to gratuluję, właśnie doszliście do swego celu. Nikomu się to jeszcze nie udało. **Nie dziwne, skoro ten łuk i strzały tam jeszcze leżały. Poza tym, oczywiście że dwójka naszych głównych bohaterów to byli pierwsi ludzie we Wszechświecie, którzy tutaj doszli. W końcu to jedno z opkowych praw, czyż nie?** Helikopter, który jest ~*Tutaj daruję czas teraźniejszy, bo to jakaś wiadomość od nieznanej persony.*~ na zewnątrz jest dla was, abyście nie musieli wracać na piechotę, gdyż wiem, że to jest męczące. ~W sumie, kulturalnie ze strony tego tajemniczego kogoś.~ W tej skrzyni, na której leżała ta kartka, znajdują się ciepłe ubrania, abyście podczas powrotu nie zmarzli ~*Widzicie? Nawet nasz tajemniczy jegomość wiedział, że Grzegorz i Andromeda to debile. xD*~ ~Prawdopodobnie dał to tutaj po to, bo jak wiadomo ubrania się niszczą i myślał, że miał do czynienia z inteligentnymi osobami, które same wzięły ciepłe ubrania, ale im się zniszczyły. Niestety, nie wiedział, że go do opka wklejono.~ oraz jedzenie i woda, bo wiem, że jesteście spragnieni oraz głodni. ;-) **Po chuj tu ta emotka? Znaczy tak, w wiadomościach można używać emotikonek, nawet w wiadomościach walniętych w opowiadaniu, ale tak jakoś chujowo to tutaj wygląda.** ~*Ciesz się, że tych emotek nie ma w dialogach.*~ **Weź nawet tak nie strasz. ;_;**"
Gdy Grzegorz to przeczytał, wraz z Andromedą ~*Gandziomedą*~ otworzył skrzynię. Kiedy to zrobił, ujrzał to, co miało być w skrzyni. **Bo po co ten tajemniczy jegomość miał was okłamywać, co nie?** Oczywiście, jako, że byli oni głodni i spragnieni, **Co zostało już raz wspomniane, więc po chuj się powtarzać.** wzięli jedzenie i wodę, aby się napić i coś zjeść. ~W końcu po to jest jedzenie i picie, czyż nie?~ Gdy po paru minutach już zjedli i napili się wody, musieli usiąść, gdyż po podróży byli wykończeni. ~*I nie dziwo.*~
Odpoczywali przez parę dni. Przez te dni, Andromeda ~*Gandziomeda~ czasem wychodziła na dwór, **ponieważ Grzegorz kazał jej wypatrywać Elitarnych.** ~*Toż to wyższy poziom wysługiwania się kimś. Kazanie temu komuś wypatrywania jego przyszłych zabójców. xDDD*~ **Ja bym tak zrobiła. :D** ~*Nosz... xDDD*~ **;"D** aby sobie pochodzić, jednak nie mogła się za bardzo oddalić, gdyż pomieszczenie w którym przebywała z Grzegorzem w chwili obecnej, było blisko Oceanu Południowego. ~Zawsze mogła pójść w drugą stronę, ale tak logiczne rozwiązania nigdy nie przychodzą bohaterom opek do głów.~
Kilka dni później, Grzegorz i Andromeda ~*Gandziomeda~ nałożyli kurtki, wzięli łuk i strzały, **Byłoby śmiesznie, gdyby o nich zapomnieli.** po czym udali się do helikoptera stojącego niedaleko i ruszyli w drogę powrotną... ~Mam nadzieję, że ten helikopter był wyposażony w kluczyki. Wiadomo, po co wspominać o czymś istotnym.~
~*Dobra, tutaj na razie koniec, bowiem muszę zbierać się do szkoły. Jak wrócę, to zanalizujemy ostatni, niedługi rozdział i napiszemy nasze wywody końcowe.*~
~Dobrze, że formatowałaś tekst podczas pisania, to nie będziesz musiała się z tym użerać potem.~
~*Już od dawna tak robię, aby po prostu nie musieć potem się z tym dodatkowo męczyć.*~
**Amen**
~Wspaniałe zakończenie. xDDD~
**Wiem :D**
__________________________________________
Rozdział dwudziesty siódmy – Walka i zwycięstwo.
~*Czyli historia o tym, jak to się stało, że dostałam dzisiaj cztery z matematyki. *.**~
~Wspaniały opis rozdziału. XD~
~*No, ale to był cud! XD*~
~Ja rozumiem, ale bez przesady. XD~
~*:D*~
**I pięć z HiS-u, nie zapominaj. A tak wczoraj narzekałaś.**
~*Jednak cztery z matematyki było większym cudem, bo dostałam je za zadanie zrobione przy tablicy, a piątkę z HiS-u za zeszyt.*~
~Czy my możemy przejść do rozdziału, a nie napierdalać o ocenach? XD~
~***;"D***~
Po dwóch dniach, Grzegorz i Andromeda ~*Gandziomeda~ byli już w Krakowie, ~*w którym wszystko zdarzyć się może,*~ w swoim domu. Gdy weszli, Andromeda ~*Gandziomeda~ od razu sprawdziła datę. Jej telefon pokazywał bowiem taką datę:
„Czwartek, 12 kwietnia 2029 roku"
~No ależ kurwa naturalnie. -.-~
- Łał, to długo nas nie było. – Powiedziała po chwili dziewczyna.
**Szkoda, że nie dowiemy się, ile czasu odbywaliście waszą podróż życia.**
- No, ale musimy się spieszyć, jeśli chcemy zniszczyć świat. Jutro obok Ziemi przelatywać będzie asteroida, więc to nasza szansa. – Rzekł Grzegorz.
~*Znowu te biedne asteroidy wykorzystujecie? Jest milion innych sposobów na zniszczenie świata, a wy korzystacie z najbardziej sztampowych.*~
~Bo to pasuje do opka.~
~*;=;*~
Po tej rozmowie, oboje zajęli się tworzeniem maszyny do nakierowania asteroidy na lot kolizyjny z Ziemią. **Szkoda, że nie dane nam będzie się dowiedzieć, jak miała działać.** Po chwili jednak usłyszeli otwierające się drzwi do ich mieszkania. Gdy się odwrócili, ujrzeli Patryka ~*Patrick and The Small Guya~ i Mateusza. ~**Matheo*~
- Nareszcie ktoś stosuje się do Moich ~*To nie list!*~ rad. – Powiedział Grzegorz.
- Mieliście po prostu zatkaną wentylację. – Rzekł Patryk. ~*Patrick and The Small Guy~
- Znów? Muszę to kiedyś naprawić. – Powiedział Grzegorz.
**Dziwne, że jeszcze się nie zadusiliście. No chyba, że mieliście pootwierane okna, to wtedy OK.**
Po chwili pojawił się pomocnik Patryka ~*Patrick and The Small Guya~ i Mateusza, ~**Mateho*~ czyli duch. **Czemu jego imię zostało użyte w samym opowiadaniu tylko raz?** ~*A bo ja wiem? Nie mam pojęcia.*~ Od razu zaczęła się walka. Andromeda ~*Gandziomeda~ wzięła łuk i strzałę, ~*Jak nakazywały prawa logiki.*~ po czym wycelowała w ducha. O dziwo, trafiła za pierwszym razem. **Nie o dziwo. Była Mary Sue, więc brak zdolności łuczniczych jej nie przeszkodził.**
Gdy trafiła ducha tą strzałą, ten krzyknął:
~– LUBIĘ PLACKI!~
~*Najlepsze, co można by krzyknąć w tym momencie. xDDD*~
~Wiem x"D~
- NIEEEE!
**Miło, że ten krzyk został napisany Caps Lockiem, to jest choć trochę dramatyczny.**
Po czym się rozsypał*.
~Po pierwsze: O, znowu przypis. Jak miło.
Po drugie: Ja rozumiem, że ten łuk i strzały były zaklęte, ale jak to jest możliwe, aby duch się rozsypał?~
~*Nie wiem, wymyśliłam jego śmierć na szybko, podczas pisania tego akapitu.*~
~No ja pierdolę. -.-~
**Z kim?**
~EMILY! xDDD~
**;"D**
Po chwili Andromeda ~*Gandziomeda~ powiedziała:
- Dobra. Ducha już zniszczyłam. ~*Ponieważ słowo "zabiłam" jest mniej efektowne.*~ Teraz wy.
Po czym wyciągnęła z kołczanu dwie strzały i wycelowała nimi w Patryka ~*Patrick and The Small Guya*~ i Mateusza. ~**Matheo*~ O dziwo, również trafiła za pierwszym razem. **Nie o dziwo. Gdyby nie trafiła, to trzeba byłoby więcej pisać, a nie o to w opkach chodzi.** Patryk ~*Patrick and The Small Guy~ i Mateusz ~**Matheo*~ od razu po wbiciu się strzały w ich ciało, rozsypali się. **Serio, szkoda że nie dane nam jest dowiedzieć się, jak te strzały miały działać.**
Od tego momentu Grzegorz i Andromeda ~*Gandziomeda~ mieli spokój, a następnego dnia, udało się im zniszczyć świat... ~Meh~
*Też nie wiem jak to jest możliwe. xD
**To wymyśl powód, pojebie, a nie walisz tym niepotrzebnym przypisem i emotką.**
~*A w ogóle: FIN*~
~Jezu, w końcu. Myślałem, że nigdy nie skończymy analizy tego opka.~
~*Kiedyś byśmy skończyli, ale fakt, też myślałam, że będzie się to ciągnęło w nieskończoność. W każdym razie, teraz długa przerwa. Idę coś wpierdolić, potem ogarnę czy w ostatnio analizowanym fragmencie (tym od wczoraj do dzisiaj) są jakieś błędy i walimy wywodami końcowymi.*~
**K**
~Ty leniu. xD~
**;""D**
__________________________________________
Nareszcie skończyliśmy tę analizę i dzięki Bogu. Analizowaliśmy to opko od soboty do dzisiaj, czyli łącznie cztery dni, ale w końcu nam się udało to skończyć. Ważne, że to piekło jest już za nami i nie będziemy musieli się z nim użerać. Po prostu ta historia mogłaby być ciekawa, ale jako iż pisałam ją w wieku dwunastu lat, czyli właściwie wtedy, gdy na poważnie zaczynałam moją przygodę z pisaniem opowiadań, to nie dziwne, że mi nie wyszło. No, ale już bez zbędnego przedłużania, przejdźmy do przyjemniejszej części analizy, czyli do naszych wywodów końcowych:
~*W tym opku najbardziej wkurzały mnie reakcje bohaterów, długość rozdziałów oraz wszechobecne hipernierealistyczności. Zacznijmy może od reakcji bohaterów. Widać było, że mimo iż czasem trafiały się realistyczne, to często można było zauważyć iż były nieludzkie lub, co bywało częściej, w ogóle ich nie było. No, bo na przykład w magiczny sposób Grzegorz i Andromeda przeżyli spadek do wody z ogromnej wysokości? A gites majonez, idziemy dalej, łuk i strzały same się nie zdobędą. Andromeda przeżyła spadek z wodospadu? Fajnie, wezmę ją i położę na trawie jakby nic się nie wydarzyło. Główni bohaterowie przeżyli piekło na Ziemi w jakimś tam mieście czy kraju? Bywa, lecim na Szczecin z tą podróżą. Chyba rozumiecie, o co mi chodzi, nie? Po prostu bohaterowie powinni reagować tak, jak reagują normalni ludzie, szczególnie że to opowiadanie działo się w naszym świecie. Jeżeli zdarzały się jakieś cudy, co w tym opku było nagminne, to powinni oni trochę się nad tym zatrzymać i na przykład pogadać na ten temat. To by nie zaszkodziło opowiadaniu, a wręcz dodałoby do niego choć trochę realizmu. Jeżeli autorowi zależy na tym, aby czytelnicy czytali jego pracę, to powinien zadbać o takie rzeczy, bo dzięki temu czytelnik będzie wiedział, że autor umiał pisać.
Kolejną sprawą do objechania jest długość rozdziałów. Jasne, nie mam nic przeciwko krótkim rozdziałom, ale tutaj powinny być one dłuższe. W końcu to było opowiadanie przygodowe, a co za tym idzie, przygody powinny być ciekawiej opisane. Według mnie, w tym wypadku pięć stron rozdziału to minimum. Szczególnie te rozdziały, w których Grzegorz i Andromeda oraz Patryk, Mateusz i Dawid ze sobą walczyli były za krótkie. Ja wiem, że nawet do dzisiaj nie umiem pisać opisów walki, a przynajmniej nie wychodzi mi to cudownie i porywająco, ale zawsze można spróbować, co nie? W końcu jak coś się spieprzy, to czytelnicy to wytkną i zawsze można to poprawić, a na sto procent takie rozdziały byłyby ciekawsze. I proszę spadać z argumentem, że w mym opowiadaniu "100%" rozdziały najczęściej nie przekraczają trzech stron. Akurat to opowiadanie nie ma super rozbudowanej akcji, aby móc się rozpisać na dziesięć stron, ale w przypadku tego tutaj łopka rozdziały powinny być dłuższe, bo z zamierzenia miało tu być więcej akcji.
Na zakończenie mojej końcowej analizy przejdźmy do hipernierealistyczności. Było ich multum i objawiały się właściwie na każdym kroku. A to Grzegorz i Andromeda przeżyli na takiej wysokości, na jakiej latają samoloty, a to Andromeda przeżyła upadek z wodospadu, a to Grzegorz przeżył pierdolnięcie wagonem metra i tak dalej. Ja wiem, że wiele można przeżyć (kojarzy ktoś tego piłkarza, który przeżył skręcenie karku? Cholera, że też nie pamiętam jego imienia.), ale nie przesadzajmy. Nie da się przeżyć na takiej wysokości na jakiej latają samoloty, tak samo jak przeżycie upadku ze szczytu wodospadu jest niewielkie. W opowiadaniach, szczególnie takich, których akcja dzieje się w naszym świecie, powinno się stosować do zasad realizmu. W końcu jeżeli coś jest aż tak nieprawdopodobne, to tylko odstrasza czytelnika od czytania, a nie go do niego zachęca, a to nie jest celem.*~
~W tej historii najbardziej denerwowało mnie to co Ramoninth oraz fabuła. Znaczy mogłaby ona być ciekawa, ale nie w takiej formie, w jakiej została nam tutaj przedstawiona. Można by stworzyć dwójkę bohaterów, którzy z jakiegoś SENSOWNEGO I DOBRZE UARGUMENTOWANEGO powodu chcą zniszczyć świat, ale im się to nie udaje, bowiem przeszkadzają im w tym ich wrogowie. Ich życie codziennie wygląda tak samo i nic nie zapowiada zmian, aż któregoś dnia Patryk i Mateusz nie przychodzą sami, bowiem przybywa z nimi Dawid, który jest duchem i z jakiegoś SENSOWNEGO powodu dowiedział się o celu naszych dwóch dobrych i zechciał im pomóc, a ci z jakiegoś SENSOWNEGO powodu mu uwierzyli. Walkę wygrywają Patryk i Mateusz, bowiem mają po swojej stronie istotę astralną i, gdy zostawiają oni Grzegorza i, dajmy głównej bohaterce roboczo imię Eliza, więc gdy zostawiają oni Grzegorza i Elizę samych, Grzegorz dowiaduje się od swojej przyjaciółki, która z jakiegoś uargumentowanego powodu to wiedziała, że aby pokonać Dawida muszą udać się na Antarktydę po zaklęty łuk i strzały, których działanie też wypadałoby wyjaśnić. Ogólnie nie musiałaby ona wyjawiać tego od razu, Dawid mógłby ich nękać jeszcze kilka dni zanim dziewczyna zdecydowałaby się na wyjawienie sposobu na pokonanie go.
No, ale Grzegorz i Eliza wyruszyliby w pieszą podróż na Antarktydę, korzystając w tym celu z Map Google jak normalni ludzie i mogliby przeżywać różne realistyczne przygody. Patryk, Mateusz i Dawid mogliby się dowiedzieć o ich podróży i mogliby zacząć próby przeszkodzenia im w tym. Ogólnie, jako iż fabuła skomplikowana nie jest, to tutaj wypadałoby podać propozycje zakończeń. Bowiem opowiadanie nie musiałoby się kończyć tak, jak się skończyło. Pomysłów na zakończenie jest jeszcze kilka i oto one:
Zakończenie A: Grzegorz i Eliza w którymś momencie ponownie spotykają się z Patrykiem, Mateuszem i Dawidem. W tym momencie okazuje się, że przeteleportowali się na Antarktydę, bowiem Dawid z jakiegoś SENSOWNEGO powodu posiadał taką umiejętność i zabrali łuk i strzały. W tym momencie wywiązuje się walka, którą wygrywają nasi dobrzy, zabijając Grzegorza i jego przyjaciółkę. Dzięki temu świat jest uratowany, a Dawid może sobie spokojnie odejść, bo zrealizował swoje marzenie pomocy komuś w jakimś bardzo dużym przedsięwzięciu. No i świat jest szczęśliwy, bo Grzegorz i Eliza wykitowali.
Zakończenie B: Grzegorz i Eliza dochodzą na Antarktydę, ale nie zauważają tam łuku i strzał. Mimo przejścia całego kontynentu wzdłuż i wszerz nie odnajdują owych przedmiotów. W tym momencie, pojawiają się Patryk, Mateusz i Dawid, po czym mówią naszym głównym bohaterom, że to był prank i nic takiego nigdy nie istniało lub istniało, ale miało inne przeznaczenie. W tym momencie wywiązuje się walka, którą z wiadomych przyczyn wygrywają ci dobrzy i świat nadal jest szczęśliwy i uratowany, a Dawid może odejść w spokoju.
Zakończenie C: Główni bohaterowie giną podczas podróży, więc Patryk, Mateusz i Dawid osiągają swój cel, nawet nie ruszając dupy z Krakowa.
Zakończenie D: Któryś z głównych bohaterów ginie, ale drugi przeżywa. Nie może pogodzić się ze stratą tego drugiego, ale postanawia przynajmniej go pomścić, więc dalej brnie na Antarktydę po łuk i strzały. Po dojściu tam i zabraniu przedmiotów, gdy wraca do Polski, próbuje zrealizować cel jakim jest zniszczenie świata, aby przywabić Patryka, Mateusza i Dawida, co mu się udaje. Wywiązuje się walka, którą z wiadomych powodów wygrywa któryś z głównych bohaterów, który przeżył. Po ich zabiciu realizuje swój cel, no ale zakończenie jest w połowie smutne, wszakże jedna z głównych postaci kopnęła w kalendarz.
Zakończenie E: W pewnym momencie podróży, Grzegorz i Eliza postanawiają z jakichś powodów zawrócić, na przykład dlatego, że nie są pewni, czy ten łuk i strzały naprawdę istnieją. Podczas ich powrotu, dzieją się jeszcze gorsze anomalia niż dotychczas, przez co po powrocie do Krakowa oboje są wykończeni. No, ale próbują zrealizować swój cel jakim jest zniszczenie świata, co przywabia Patryka, Mateusza i Dawida. Wywiązuje się walka, którą z wiadomych przyczyn wygrywają ci dobrzy, więc mamy happy end wbrew pozorom.
Zakończenie F: Kiedy Grzegorz i Eliza dochodzą na Antarktydę, zabierają łuk i strzały, po czym wracają do Krakowa. Tam, święcie przekonani, że znaleźli broń ostatecznej zagłady, próbują zniszczyć świat aby przywabić Patryka, Mateusza i Dawida, aby ich zabić. Ci przychodzą, ale gdy wywiązuje się walka, strzały co prawda zabijają Patryka i Mateusza, ale duch pozostaje nietknięty. Okazuje się bowiem, że na przykład łuk i strzały, od długiego leżenia na Antarktydzie straciły całą swoją moc i stały się zwykłym narzędziem łuczniczym. No i w tym momencie Dawid podpierdala dwójce broń i zabija ich, czym w sumie mamy połowiczny happy end, bo dwójka dobrych wącha kwiatki od spodu.
I to by było znacznie ciekawsze od tego, co zostało nam tutaj zaprezentowane! Fabuła, poza ciekawym wymyśleniem, co w sumie nie raz powtarzam, powinna zostać ciekawie zaplanowana i poprowadzona. W końcu jest to najważniejsza część opowiadania, więc powinno się to potraktować na poważnie, bo inaczej czytelnicy nie przyjdą czytać naszego opowiadania. A przecież żadnemu, nawet amatorskiemu, autorowi o to nie chodzi, co nie?~
**W tym opowiadaniu najbardziej wkurzało mnie to, co Ramoninth i Grzegorza oraz bohaterowie i fakt, że Grzegorz i Andromeda nie używali Map Google. Zacznijmy od bohaterów, gdyż o nich mam najwięcej do powiedzenia. Było ich pięciu i całą piątką zasługują na dezintegrację. Zacznijmy od tej szui Andromedy, gdyż ona najbardziej mnie wkurzała. Po pierwsze i najważniejsze, powinno jej się zmienić imię na jakieś ludzkie, bo nie sądzę, aby jakikolwiek urząd w jakimkolwiek kraju przyjął takie wymyślne imię. Poza tym, ona co prawda jako tako nie miała zdefiniowanego charakteru, ale była tak wkurzająca, że gdybym spotkała ją w rzeczywistości to zabiłabym ją na miejscu. Wszystko co najgorsze oczywiście musiało przytrafiać się tylko jej, aby jej Gary Stu mógł ją ratować. Ja rozumiem, że w życiu można mieć Nadpecha, ale bez przesady! Grzegorz oberwał tylko raz, chyba tylko po to, aby nie było, że jest ze stali nierdzewnej. A poza tym, czy ona nie mogła próbować sama sobie radzić z tymi sytuacjami? Przecież była dorosła, z tego co wnioskuję po opisie bohaterów z początku analizy, więc powinna wykazywać się samodzielnością. Znaczy tak, czasem Grzegorz mógłby ją ratować, ale bez przesady! Co ona, dwa lata ma lub jest islamistką, że nawet sama wysrać się nie może? To tak wkurzało! Poza tym, trzeba byłoby stworzyć jej charakter, aby można było się z nią utożsamić. W końcu to miała być główna bohaterka, więc sądzę, że czytelnik miał w zamierzeniu ją polubić. Tymczasem wyszedł worek do wypełnienia charakterem i to na dodatek worek wkurwiający do sześcianu.
Kolejną osobą do zakopania żywcem jest Grzegorz. Ten był mniej wkurzający od swojej przyjaciółki, ale też był. Po pierwsze i najważniejsze, jemu praktycznie nic się nie przydarzało podczas tej podróży. Jedyne, co go spotkało, to przygniecenie przez wagon metra i to chyba tylko po to, aby choć raz jemu coś się stało. Tak poza tym, był on tylko po to, aby ratować Andromedę oraz jej wiecznie pomagać. A przecież on też był człowiekiem, więc jemu też coś mogłoby się przytrafić i to Andromeda mogłaby mu pomóc, co byłoby znacznie bardziej ciekawe niż tylko ciągłe ratowanie tyłka jego przyjaciółce. Poza tym, on ciągle ryzykował życiem, aby ją uratować. Ja wiem, że można kogoś bardzo lubić i, że można ryzykować dla kogoś życie, ale są sytuacje, w których włączają się instynkty i nie myśli się o innych, tylko o swoim własnym przeżyciu i to jest naturalne, bo instynkty to naturalna rzecz. A tymczasem Grzegorz wykazywał się ich brakiem, co też mnie niemiłosiernie wkurzało oraz, również, nie był mu stworzony charakter, co działało tylko na niekorzyść i tak opkowatego opka. Po prostu, jak podejrzewam, on też powinien zostać przez czytelnika polubiony, skoro był głównym bohaterem, a jedyne co z niego wyszło to worek do wypełnienia charakterem i to jeszcze taki, który irytował, ale na szczęście nieco mniej niż jego przyjaciółka.
Następnymi postaciami do przejechania kombajnem są Patryk i Mateusz. Oni z kolei najbardziej irytowali tym, że pojawiali się bardzo rzadko, a przecież byli dwoma z trzech protagonistów. Właśnie z tego powodu, że wkurzyli mnie tym samym, zjadę ich w jednym akapicie, bo nie ma sensu tego rozdzielać. W każdym razie, ja wiem, że akcja miała w głównej mierze skupiać się na przygodach Grzegorza i Andromedy, no ale hej, skoro Patryk i Mateusz byli ich głównymi wrogami, to powinni pojawiać się częściej niż chyba pięć czy nieco więcej razy na opowiadanie i to jeszcze na tak krótko! Poza tym, w ogóle nie został zdefiniowany ich charakter, a z tego co się domyślam, za sam fakt, że byli tymi dobrymi i przeszkadzali głównym bohaterom mieli być znielubieni. Tymczasem ich charakter nie został zdefiniowany, chociaż fakt, raz zostało nam pokazane, że Patryk jest nerwowy, a Mateusz spokojny, ale to zupełnie za mało. Powinno się im stworzyć charakter i okazywać go, a nie robić z nich pustego worka do wypełnienia cechami. Przez to również nie da się o nich za wiele powiedzieć, bo po prostu pojawiali się zbyt rzadko oraz nic sobą nie reprezentowali.
Ostatnią istotą do zabicia strzałem alternatywnym z AR2 jest nasz trzeci dobry, Dawid, który był duchem. Miło, że był istotą astralną, bo to w sumie jest dość oryginalne, aby ktokolwiek w opowiadaniu miał takiego pomocnika, szczególnie w opowiadaniu przygodowym, ale do niego też muszę się dowalić. Zacznijmy od tego, że nie licząc opisów bohaterów, jego imię pojawiło się tylko raz. Dlaczego? Przecież nigdzie nie było napisane, że jego imienia nie wolno było wymawiać, więc jako iż była to dusza zabitego człowieka, to miło by było zwracać się do niego po imieniu, a nie ciągle per. duch. Poza tym, nie został mu zdefiniowany nawet charakter oraz nie było o nim za wiele wiadomo. Znaczy tak, tak bardzo tajemnicze postacie potrafią zadziałać, bo chociażby kojarzy ktoś z tutaj zebranych Giaura? Jeżeli nie, to powiem tylko tyle, że wiadomo o nim właściwie tylko tyle, że pochodził z Wenecji, a Giaur nie był jego imieniem, tylko pseudonimem, jak coś. Nie będę dalej spoilerowała, bo książka o nim jest nawet spoko. W każdym razie, w przypadku Dawida to nie działa z prostego powodu: nie znamy jego charakteru i motywów, dla których chciałby pomóc komukolwiek. W przypadku Giaura, bo skoro się go uczepiliśmy to niech tutaj pozostanie, znany był motyw dlaczego zrobił to, co zrobił (nie będę spoilerowała, bo zepsuję zabawę, a to jest całkiem spoko lektura szkolna, mimo iż do jej zrozumienia wymagane jest przeczytanie streszczenia i opracowania co najmniej trzy razy) oraz znamy jego charakter. A w przypadku Dawida nie mamy kurde nic. Z tego co wiem, jako iż był przeciwnikiem głównych bohaterów, miał zostać znielubiany, ale bez znajomości jego charakteru i motywów to nie było możliwe. Jest to po prostu kolejny worek do wypełnienia charakterem.
Jako iż opowiadanie działo się w naszym świecie oraz bohaterowie to druga po fabule istotna część opowiadania można stwierdzić, że trzeba ich tworzyć tak, jak stworzeni są ludzie. Nie trzeba być zawodowym psychologiem po dwóch doktoratach, aby stworzyć wiarygodną postać. W dzisiejszych czasach mamy Internet, więc szybko można zrobić research i stworzyć wiarygodną postać. A jest to klucz do sukcesu, no bo bądźmy szczerzy, nikt nie chce czytać o osobach idealniejszych od nas, dlatego właśnie Mary Sue i Gary Stu są znienawidzeni. Po prostu postacie powinny być takie jak my, a nie idealniejsze od nas.
Ostatnią, już krótką kwestią do poruszenia jest fakt, że Grzegorz i Andromeda nie korzystali z Map Google. Znaczy ja wiem, że w pewnym momencie ich okradziono, ale okradziono Grzegorza z rzeczy, które były wokół niego. Nikt nie mówił o tym, że Andromedzie zajumano telefon, co nie? W każdym razie, pomijając ten fakt, wiem że Mapy Google najdalej prowadzą pieszą trasą tylko do Kapsztadu, ale nawet tam trasa nie jest idealnie prosta. No, bo wygląda ona tak:
No mi to na linię prostą nie wygląda. Wiem, że to trasa z Warszawy, ale z Krakowa będzie po prostu krótsza. Co prawda potem można by się kłócić, jak oni dotarli na Antarktydę, ale to dałoby się jakoś wymyślić. W każdym razie, użycie Map Google byłoby bardziej realistyczne i ciekawe. W ogóle, jak już jesteśmy w tym temacie, to można by też skorzystać z Google Street View i opisywać miejsca, do których dotarli! Jednak, pozostając w temacie nawigacji, powinno się do tego stosować, bo skoro Google mają trasę pieszą do Kapsztadu, to da się tam dojść. Dlatego powinno się dodać ten element realizmu po to, aby opowiadanie było ciekawsze.**
Wspólnie: Ale po porządnym zaplanowaniu tego opowiadania i napisaniu go całkowicie od nowa, mogłoby być ciekawe!
__________________________________________
Wkrótce: "Na piechotę przez piekło, czyli "Życie na Antarktydzie"."
**Nigdy nie podejrzewałam, że będę porównywała opkową miernotę do postaci literackiej.**
~*Ja z kolei nie sądziłam, że to możliwe.*~
~Jak widać, wszystko jest możliwe. Ja teraz najbardziej obawiam się kolejnej analizy. Jak ja to przeżyję psychicznie?~
~*A co ja, jako autorka, mam powiedzieć? To opko zostało zawieszone cztery miechy temu. Do tamtego czasu ja je pisałam! ;_;*~
~Noł ;_;~
~*W ogóle, chyba walnę w medii jakiegoś strażnika naszej psychiki. Dla tej analizy będzie to Odecia, jej słodkość i zajebistość, i w ogóle idealność powinny ochronić nas i czytelników. W kolejnej analizie muszę znaleźć czterech, bo kolejne opko pokazuje najgorszą stronę mnie jako autorki.*~
**O kurwa, nie. ;_;**
~*Właśnie ;_;*~
**Dobrze, że nie jestem tu stałym analizatorem.**
~Ciesz się. ;_;~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top