Apokalipsa głupoty, czyli "Apokalipsa Zombie część 1 i 2"

Oceniają:

~* - Ja

* - Brother Blood

\/ - Rivienna

To opowiadanie miało być zajebistą historią katastroficzną o apokalipsie zombie. Z założenia, opko to miało być oryginalne w cholerę. Jednak, znowu, coś nie pykło.

~*Gdzie jest Slade? Dlaczego znowu z nami nie ocenia?*~

*Nadal rozpacza nad twoją mentalnością.*

\A gdzie jest Vega?/

*Pomaga mu w rozpaczaniu.*

______________________________________

Prolog

Andromeda Anderson ~*Andromeda Syn Andersa*~ *XDDDDD* miała kochających ją rodziców. Jej życie było takie, jakie chciałby mieć każdy. Pewnego jednak dnia, jej życie zmieniło się na zawsze. \Czyli standard./


Kiedy Andromeda wracała w Boże Narodzenie do domu z zimowego spaceru ~*GDZIE JEST PRZECINEK?!*~ zobaczyła spalony dom. Obok stało mnóstwo ludzi, którzy zabijali jej rodziców. *Why not.* Andromeda nie mogła już nic zrobić. Kiedy tłum odszedł na śniegu został spalony dom, ciała rodziców Andromedy i sama Andromeda. Po chwili zdziwienia powiedziała:

- Ale...ale przecież są święta! \I co z tego? Slade na przykład zabija nawet w święta. To nie jest argument./ I czym wam zawinili moi rodzice? Zemszczę się! ~*Neta wam odłączę!*~ – Powiedziała odchodząc.

Od teraz Andromeda zaczęła budować swój nowy dom ~*Bez zezwolenia na budowę i bez zbędnego pierdolenia.*~, i tworzyć wirusa, który miał obrócić życie na ziemi o 180 ⁰...

*WAIT! To koniec prologu?!*

~*No...*~

*

*

______________________________________  

Rozdział 1 – „Udało się!"

Andromeda po miesiącu zbudowała swój nowy dom. *Szybka jest.* Był on najwyższy w całym mieście. ~*No oczywiście, nasza Mary Sue musi się pochwalić, jaka jest fajna.*~ Andromeda nie miała co przenosić do nowego domu, gdyż jej stary dom ze wszystkim co się w nim znajdowało został spalony. \Captain Obvious nigdy nie śpi./ Kiedy dziewczyna weszła do budynku pomyślała:

„Dobrze. A więc dom już mam. Teraz trzeba by zająć się tworzeniem wirusa."

Andromeda najpierw poszła do sklepu z narzędziami, gdyż musiała zbudować coś, w czym będzie przechowywać tego wirusa. Kiedy wróciła do domu zaczęła tworzyć tubę, do której później wsadzi ~*No i zmiana czasu. Teraz już wiemy, jak zajebiste będzie to opko.*~ wirusa. Budowa zajęła jej zaledwie godzinę, czyli niewiele. Jednak z wirusem nie było już tak łatwo.


Dziewczyna udała się do laboratorium, które miała w swoim domu \I o którym wcześniej nie było mowy./, *CO TU ROBI PRZECINEK?!* i tam zaczęła go tworzyć. Był to skomplikowany proces, ale Andromedzie to nie przeszkadzało, gdyż potrafiła robić takie rzeczy. ~*Oczywiście wcześniej nie było o tym wzmianki, bo po co.*~ Tworzenie wirusa zajęło jej tydzień. *Szybka jest.* Kiedy go stworzyła, przeniosła go do tuby, którą stworzyła tydzień temu.

„Gotowe! Teraz pora rozpuścić wirusa po świecie, ~*CO TU KURWA ROBI PRZECINEK?!*~ i poczekać dwa miesiące na efekty." – Pomyślała

Podeszła do otwartego okna swojego pokoju, wystawiła przez nie tubę, i nacisnęła czerwony przycisk uwalniający wirusa, który w dwa miesiące miał obrócić Ziemię w ruinę. Jednak, Andromeda nie zobaczyła początku panowania wirusa. Kiedy jednego dnia, tydzień przed tym, co miało się zdarzyć jechała samochodem, wjechała na śliskie miejsce na drodze ~*Które pojawiło się z dupy.*~, i wpadła samochodem w przepaść. Kiedy ludzie to zobaczyli, pomyśleli, że dziewczyna jest *Znowu nadużywajmy zmiany czasu.* martwa. Jednak to była nieprawda. Ludzie włożyli ją do trumny \Bo sekcja zwłok nie istnieje./, którą dali na razie do kaplicy.


Po tygodniu Andromeda obudziła się. Kiedy chciała się podnieść, poczuła dach. *JEBUDU!*

„Strasznie tu ciasno. *( ͡° ͜ʖ ͡°)*  ~*No kurwa, znowu? -______-*~ *xD* Ciekawe, gdzie jestem..." – Pomyślała

Pchnęła dach w górę, a on otworzył się. Okazało się, że była w trumnie.

„Ci głupcy myśleli, że jestem martwa." – Pomyślała ze śmiechem Andromeda.

Podeszła do okna kaplicy. Widać było przez nie oznaki panowania wirusa. Ulice były poniszczone, a po nich chodzili zombie.

„Udało się! Wirus zaczął działać!" – Pomyślała dziewczyna.

Po chwili podeszła do lustra, aby zobaczyć jak wygląda. Wyglądała tak jak zwykle, czyli miała czarne spodnie, i czarną kurtkę z czarnym sztucznym futrem. Jedyne, co się w niej zmieniło, to kolor oczu. Z niebieskich, zrobiły się czerwone. \Jak genetyka działa w tym świecie?/ *Tego to nawet Astrofaza nie wie.* Andromeda pomyślała:

„Ciekawe. W sumie Mnie taki kolor oczu nie przeszkadza."

Kiedy to pomyślała, otworzyła drzwi kaplicy, i wyszła...

--------------------------------------------------------------------------------------------

Od Au\*Ł/torki

Takie tam Moje nowe opowiadanie. ;P ~*Teraz wkurwia mnie ta emotka. Jakby to zdanie miało być śmieszne.*~ Wpadło Mi, kiedy czytałam jedną Creepypastę. *Nazwa własna?* No cóż, ja przy wszystkim mogę wymyśleć opowiadanie. :-) \Chwalipięta/

--------------------------------------------------------------------------------------------    

______________________________________  

Rozdział 2 – „O, lustro przyszłości..."~*O którym wcześniej nie było nawet wzmianki.*~

Kiedy Andromeda wyszła z kaplicy, zobaczyła, ~*CO TU ROBI TEN PRZECINEK?!*~ że mimo tego, iż jest żywym człowiekiem zombie nie atakują jej próbując zamienić ją w jednego z nich, ale przechodzą obok niej obojętnie. *No ciekawe dlaczego...*

„Ciekawe dlaczego tak się dzieje. Może to dlatego, że to ja rozpuściłam po świecie tego wirusa? A może to Moje czerwone oczy tak na nie działają? Kto wie..." – Pomyślała dziewczyna. \Poza każdym na naszym świecie./

Kiedy przeszła parę kroków zobaczyła budynek. Jednak najdziwniejsze w nim było, że nie został jeszcze zniszczony. Dziewczyna podeszła do niego i przeczytała napis znajdujący się nad wejściem. Było tam napisane:

„LUSTRO PRZYSZŁOŚCI. WEJDŹ, JEŚLI CHCESZ POZNAĆ PRZYSZŁOŚĆ TWOJĄ, I ŚWIATA."

„O, lustro przyszłości. To o nim opowiadali Mi w dzieciństwie rodzice. ~*I to o nim nie wspomniałam wcześniej.*~ Sprawdzę, czy jeszcze działa." – Pomyślała Andromeda.

Po wejściu do pomieszczenia rozciągał się długi korytarz, na końcu którego stało lustro. Kiedy dziewczyna do niego podeszła, zaczęła widzieć przyszłość swoją, oraz całego świata.


Było tam pokazane, że 10 lat później, jeszcze w czasie apokalipsy zombie w normalnej, nie zainfekowanej rodzinie rodzi się chłopiec. Rodzice dają mu na imię Dawid ~*Bo każdy Dawid to zUy człowiek.*~, i mówią, że to właśnie on *Bo któż by inny...* musi odwrócić działanie wirusa, poprzez zabicie Andromedy, i zniszczenie tuby w której on się znajduje. W wieku 18 lat chłopiec idzie do najwyższego budynku w mieście, gdzie mieszka dziewczyna. Po wejściu do jednego z 20 pokoi odnajduje swój cel. Podchodzi do dziewczyny, która już wcześniej go zauważyła, i zaczynają ze sobą walczyć. Po godzinnej walce wygrywa Dawid. Zabija Andromedę *Chuj jebany.*, i kiedy ta leży martwa na ziemi bierze jej tubę z wirusem i rzuca nią o ziemię. Tuba się roztrzaskuje. Na świecie powoli zaczyna panować ład i porządek.


1000 lat po tym, jak Dawid przywrócił porządek na Ziemi, rodzi się kolejny chłopiec. Rodzice nazywają go Grzegorz i mówią mu to, co stało się na Ziemi 1000 lat temu, i to, że to właśnie on musi ożywić Andromedę, i wyjaśniają mu jak ma tego dokonać. W wieku 18 lat chłopak idzie do najwyższego budynku w mieście i wchodzi do jednego z 20 pokoi w którym leży martwa Andromeda. Robi to, co rodzice mu kazali, i wychodzi. \Jak niekulturalnie.../


Kiedy pokaz przyszłości Andromedy oraz całego świata się zakończył, dziewczyna stała jeszcze trochę zdziwiona patrząc się w lustro. Po chwili pomyślała jednak:

„Ale rodzice Mi również mówili, że to lustro kłamie w 99 %. Więc ta przyszłość raczej Mi się nie przydarzy. No chyba, że jestem tym 1 %, w co wątpię." – Pomyślała ze śmiechem. ~*Spoiler: To się wydarzy.*~

Po chwili rozmyślań wyszła z pomieszczenia i udała się do pierwszego lepszego domu...

--------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Tsaa, trochę krótki jest ten rozdział. Ale w sumie lepiej napisać krótszy a lepszy rozdział, nie? :-) \Faktycznie, tyle że ten rozdział nie jest lepszy./

--------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 3 – „Mogłabym..." *Napisać lepsze opko, ale mnie się nie chce.*

Kiedy dziewczyna szła do budynku pomyślała sobie:

„Hmm. Przecież w mieszkaniu do którego wejdę mogą być jeszcze żywi ludzie. W końcu wirus nie rozchodzi się tak szybko." ~*Przebłysk inteligencji?*~

Kiedy weszła do budynku poszła do któregoś mieszkania na parterze. Kiedy weszła, zobaczyła, że –na szczęście- nikogo tam nie ma. ~*I znowu zmiana czasu...A poza tym, oczywiście że naszej Mary Sue nikt nie przeszkodzi.*~ Podeszła do telewizora, aby zobaczyć co w nim teraz jest. Spodziewała się, że zobaczy śnieżący się ekran. Jednak, kiedy do niego podeszła, zobaczyła wiadomości, które najprawdopodobniej od tygodnia były takie same. Prezenter mówił:

„To być może już nasz ostatni komunikat. Chcieliśmy powiedzieć do niezainfekowanych jeszcze ludzi, żeby pod żadnym pozorem nie wychodzili z mieszkań. Wirus nie jest stworzony naturalnie, tylko przez jakiegoś żywego człowieka. Jeśli ta osoba słucha wiadomości, to prosimy, niech zatrzyma działanie wirusa..." *Tak, debilu. To na pewno przekona ją do zmiany zdania.*

„Mogłabym to zrobić, ale tego nie zrobię". – Pomyślała Andromeda z szyderczym uśmiechem na twarzy. \Jaki rebel.../

Dziewczyna zobaczyła jeszcze, czy na wszystkich kanałach które są w tym telewizorze leci to samo. Okazało się, że tak. ~*A co miało lecieć? Teletubisie?*~ Andromeda po sprawdzeniu tego postanowiła udać się do siebie do domu. Wyszła z bloku, i spokojnie udała się w kierunku najwyższego budynku w jej mieście, czyli jej domu. \Zapamiętaliście? To dobrze, bo pytanie o to, jak wysoki był jej dom, będzie na tegorocznej maturze./ Kiedy do niego podeszła, zobaczyła, że mimo tego, iż nie było jej przez tydzień dom ani trochę nie zniszczył się.

~*

Z tego, co wiem, to tydzień to trochę za mało, aby coś zaczęło się niszczyć.

*~

„O tyle dobrze, że nie będę musiała go naprawiać." – Pomyślała, po czym weszła do domu.

5 LAT PÓŹNIEJ

*Pominęliśmy wiele wydarzeń, bo po co coś wymyślać.*

Andromeda przypomniała sobie o tym, co 5 lat temu pokazało jej lustro przyszłości. Pomyślała sobie:

„Za 5 lat zobaczymy czy to prawda. Ale wątpię żebym była tym 1 % któremu lustro pokazało prawdziwą przyszłość." \Przecież jesteś Mary Sue.../

Jednak Andromeda nie wiedziała jeszcze, co naprawdę stanie się za kolejnych 5 lat... *DAM DAM DAAAAAAM!*

--------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Tsaa, wiem, że rozdział jest trochę krótszy od pozostałych. *Ja nic nie mówię...* Z tego co już sobie policzyłam, rozdziałów będzie mniej niż 6. \Jest!/ ~*To ma drugą część...*~ \:-(/ Ale kolejną część tego opowiadania postaram się napisać dłuższą. :-) 

\

/

-------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 4 – „Wierzymy w Ciebie!"

Andromeda nie wierzyła jednak w to co powiedziało jej 5 lat temu lustro przyszłości. ~*Powtarzasz się...*~

„Skąd lustro mogłoby wiedzieć, co stanie się za 10 lat? No ale pożyjemy zobaczymy". – Pomyślała

KOLEJNE 5 LAT PÓŹNIEJ

\Bo po chuj wymyślać akcję, skoro można dać time skip./

14 kwietnia w normalnej rodzinie urodził się chłopiec. Rodzice nadali mu imię Dawid. Jego życie, i życie jego rodziny toczyło się normalnie, czyli tak jak 10 lat temu. Nie zostali zamienieni w zombie, czyli było dobrze. Kiedy Dawid miał już 18 lat jego rodzice zawołali go do siebie.

- Musimy Ci coś powiedzieć. – Powiedzieli rodzice.

- Tak? – Powiedział Dawid

*- Jesteś adoptowany.*

- 10 lat temu świat był jeszcze normalny. Nie było jeszcze wtedy apokalipsy zombie. Jednak, kiedy no dość duża grupa ludzi zabiła bez bliższego powodu rodziców pewnej dziewczyny, która nazywa się Andromeda, ona postanowiła się zemścić na ludziach tworząc wirusa i rozpuszczając go po świecie. Po dwóch miesiącach na świecie zaczęła być apokalipsa zombie. Ty, Dawidzie musisz pójść do najwyższego budynku w mieście, czyli do domu Andromedy i ją zabić. – Powiedziała matka Dawida

- Tak, to co mówi Twoja mama, Dawidzie jest prawdą. Od tego zależy przyszłość świata. – Powiedział ojciec Dawida

- Ale jak ja mam się tam dostać? Przecież po mieście chodzi tysiące zombie! Zanim dojdę do tego budynku mogę zostać zamieniony w jednego z nich! – Powiedział Dawid ~*A ten debil im wierzy, bez żadnych pytań... -_-*~

- Weź Mój karabin. \Akurat tutaj broń ma sens./ Wtedy nic Ci już nie będzie grozić. – Powiedział ojciec.

- No dobrze. – Powiedział Dawid

Chłopak wziął karabin ojca, i wyszedł z mieszkania. Kiedy wychodził, usłyszał jeszcze za sobą rodziców, którzy powiedzieli:

- Wierzymy w Ciebie!

Dawid wyszedł. Kiedy to zrobił od razu rzuciły się na niego trzy zombie. *Ale ameby nie mają mózgu!* Na szczęście dzięki temu, że w karabinie było jeszcze sporo naboi ~*Warum nicht.*~ chłopak sobie z nim poradził. Udał się w kierunku najwyższego budynku w mieście zabijając przy tym masę zombie. Kiedy doszedł do budynku pomyślał ze zdziwieniem:

„Jakim cudem, przez te dziesięć lat budynek zachował się w nienaruszonym stanie? Jakby zombie wiedziały, kto zapoczątkował tą apokalipsę." \.../

Jednak chłopak wszedł do budynku i udał się do jednego z pokoi położonych na najwyższym piętrze. Jakby wiedział, że tam przebywa teraz Andromeda... ~*To jest tak głupie, że aż mój kot się przewrócił.*~

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Heh. Już powoli zbliżamy się do końca pierwszej części tego opowiadania. 

*

*

Druga część, mówię Wam, będzie znacznie ciekawsza. :-) ~*Trzymam cię za słowo, moja dawna ty. Jeżeli kłamiesz, to cię zabiję.*~

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 5 – „Lustro przyszłości mówiło prawdę..."

Andromeda tymczasem stała przed oknem i patrzyła na to co dzieje ~*Znowu zmiana czasu.*~ się na świecie. Po chwili usłyszała kroki, a po sekundzie zobaczyła kto się do niej wybiera. Kiedy to zobaczyła pomyślała:

„Lustro przyszłości mówiło prawdę... Ale jakim cudem?!" *W końcu jesteś Mary Sue.*

Po chwili chłopak wszedł na piętro i wszedł do odpowiedniego pokoju. Kiedy zobaczył Andromedę, ta powiedziała:

- No proszę proszę, kogo my tu mamy?

- Poddaj się, nie masz ze mną żadnych szans! – Powiedział Dawid

\- Spierdalaj - Odpowiedziała kulturalnie Andromeda Syn Andersa./

- A co Ty Mi możesz tym swoim karabinkiem zrobić? – Powiedziała drwiąco Andromeda. ~*Na przykład cię zabić, ale co ja tam wiem.*~

- A no wiele. Może nie samym karabinem, ale mogę Ci dużo zrobić. – Powiedział Dawid

Kiedy wypowiedział te słowa, zaczęli ze sobą walczyć. Na początku wydawać by się mogło, że wygra Andromeda, gdyż miała przewagę. Jednak po 50 minutowej *Bo pięćdziesiąt minut to bardzo godzina.* walce wygrał Dawid. Tak strzelił w Andromedę, że ta nie miała już żadnych szans na przeżycie.

- Jeszcze tego pożałujesz! – Powiedziała Andromeda po czym padła martwa.

Po chwili Dawid wyjął z jej kieszeni tubę z wirusem i rzucił ją o ziemię. Tuba rozbiła się, gdyż była w większości ze szkła. W tym momencie na świecie zaczął przywracać się ład i porządek. Dawid wyszedł z budynku i udał się w stronę swojego domu. Kiedy wszedł, rodzice zapytali się go:

- I co? Zabiłeś Andromedę? – Spytali się jego rodzice \Na chłolerę jest tu ten dopisek?/ ~*Tego nikt nie wie.*~

- Tak. Na dodatek rozbiłem także tubę w której Andromeda przechowywała wirusa, dzięki czemu w ciągu dwóch miesięcy świat powinien wrócić do ładu. – Powiedział Dawid

- Jesteśmy z Ciebie dumni! – Powiedzieli z radością w głosie jego rodzice.

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

~*Znowu pomińmy wydarzenia i dajmy time skip.*~

Na świecie znów zaczął panować ład i porządek. Ludzie zaczęli odbudowywać swoje miasta. Po 2 tygodniach cały świat był już odbudowany. 

~*

Jakim cudem, tego do dziś nie wiem.

*~

Po kolejnych 2 tygodniach wszyscy zaczęli zapominać o tym, co wydarzyło się na świecie.

*

*

Jednak nie wiedzieli jeszcze, co stanie się za 1000 lat... \Bo jak niby mieliby to przewidzieć./

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

--------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

I to jest już koniec...ale części pierwszej. ~*<Płacze>*~ Wyjdzie także, jak już pewnie się domyśleliście część druga, którą postaram się napisać jeszcze ciekawiej niż tą część. *No ja mam nadzieję. Tak, wiem, za wiele wymagam.* Także oczekujcie jej. :-)

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________   


CZĘŚĆ DRUGA


______________________________________   

Prolog

Tysiąc lat po pierwszym ataku zombie i po zatrzymaniu go przez Dawida Wilsona ~*Hehehe...*~ *. . . . . . <- Kropki "Ja pierdolę, fangirl.".* na świat przychodzi Grzegorz Sulivan. \O, błąd w nazwisku./ W wieku 18 lat rodzice mówią mu:

- Musimy ci powiedzieć coś ważnego. Tysiąc lat temu na świecie był pierwszy atak zombie. Niestety, kobieta która go spowodowała została zabita. ~*Bo zombie są takie fajne.*~ Jednak da się jeszcze ją przywrócić do życia. *W końcu to Mary Sue.* Wystarczy, że pójdziesz do najwyższego budynku w mieście, wejdziesz do odpowiedniego pokoju i ożywisz kobietę która leży tam martwa na podłodze. Kiedy się obudzi zajmie się resztą.

- Ale jak ja mam to zrobić? – Spytał się Grzegorz. \Kolejny naiwnie wierzy we wszystko...Gdzie mój pistolet?/

- Dotknij jej szyi i zobacz co się stanie. – Powiedzieli mu rodzice.

- No dobrze. – Powiedział Grzegorz.

~*Kolejny w choj krótki prolog. . .*~

*Czej, to tyle? O.o*

~*Tak...*~

______________________________________  

Rozdział 1 – „Ja się nie poddam..."

*Już ją lubię.*

Grzegorz udał się do największego budynku w mieście. Kiedy tam doszedł, zdziwił się, ponieważ mimo 1000 lat bez konserwacji budynek zachował się w idealnym stanie. \No oczywiście./

„Ale jak to możliwe? Przecież Andromeda jest podobno martwa od 1000 lat. Budynek dawno powinien się rozlecieć." – Pomyślał Grzegorz. ~*Biedny Captain Obvious, niedługo straci posadę...*~

Jednak wszedł do budynku. Zaczął sprawdzać wszystkie pokoje, w poszukiwaniu celu. Kiedy wszedł na ostatnie piętro zrezygnowany otworzył drzwi do ostatniego pokoju. Kiedy tam wszedł, zobaczył leżącą na ziemi martwą kobietę. Obok niej leżało potłuczone szkło.

„To na pewno ona." – Pomyślał chłopak *A może ktoś po prostu robi sobie z ciebie jaja, deklu?*

Podszedł do niej i zrobił to co kazali mu rodzice. Kiedy to zrobił, udał się do wyjścia. Po tym kiedy wyszedł, Andromeda obudziła się. Kiedy wstała z zimnej podłogi podeszła do okna. Kiedy zobaczyła, że świat wygląda \Znowu zmiana czasu.../ normalnie, powiedziała do siebie:

„Ja się nie poddam. Stworzę jeszcze gorszego wirusa. Wirusa którego NIKT nie będzie mógł zniszczyć!"

Dziewczyna zaczęła budować tubę, jednak z różnymi ulepszeniami, jak np. możliwością zamieniania się tuby w robota który mógłby zabić każdego kto spróbowałby przeszkodzić Andromedzie, syntezatorem ~*mowy IVONA*~ głosu, czy też metalowymi nogami, aby Andromeda nie musiała tej tuby nosić w kieszeni z obawą, że wypadnie i się rozbije. Potem dziewczyna poszła do laboratorium stworzyć naprawdę groźnego wirusa. Po tygodniu go skończyła. *...* Kiedy to zrobiła umieściła go w tubie. Od razu włączyła wszystkie opcje które były wbudowane w tubę. Kiedy to zrobiła tuba sama podeszła do okna. Andromeda otworzyła je na oścież, i nacisnęła przycisk rozpuszczający wirusa.

- No. I teraz wystarczy poczekać dwa miesiące. – Powiedziała

- Ale będzie zabawa! – Powiedziała tuba. \Przedszkole time!/

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

I mamy część drugą. ~*Niestety...*~ Tak naprawdę to nie wiem ile ona będzie trwać, ale pewnie jakoś niedużo. :-) *Uff...*

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 2 – „Ale jakim cudem?"

- Oj milej będzie popatrzeć jak ludzie zamieniają się w zombie. Haha. – Powiedziała ze śmiechem Andromeda. \Przedszkole atakuje./

Po tych słowach usiadła na parapecie wraz z tubą która poszła za dziewczyną. ~*Tap tap, motherfucker.*~

- Ci ludzie myślą, że Dawid ich uratował. – Powiedziała Andromeda

- No, i to właśnie jest ich błąd. A tak w ogóle to jakim cudem Ty żyjesz? – Powiedziała tuba.

- A wiesz, że nie wiem? W każdym razie ludzi już nic nie uratuje. Tak stworzyłam tego wirusa, że nikt, oprócz Mnie naturalnie nie będzie mógł go zniszczyć. A ja oczywiście tego nie zrobię. – Powiedziała Andromeda *Nie byłbym tego taki pewien, Andziu.*

Po chwili Andromeda powiedziała:

- Wydaje Mi się, że ktoś Mnie obserwuje. \To nasze trio. Oczami pełnymi żenady.../ Ale pewnie za dużo naoglądałam się w przeszłości horrorów. 

- Właśnie horrory tak działają. Najpierw się ich nie boisz, ale jak przyjdzie co do czego... - Powiedziała tuba. ~*To i tak się ich nie boisz.*~

- No, masz racje. – Powiedziała Andromeda.

I tak gadali sobie jeszcze na różne tematy *Bo ich wymyślenie to największy wysiłek na świecie...*, aż nadeszła noc, i Andromeda poszła spać. Następne dni wyglądały normalnie. Jednak...

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

\Znowu przeskakujmy w czasie./

Andromeda po przebudzeniu się ~*Długo spała.*~ podeszła do okna i zobaczyła to, na co czekała. Na świecie ponownie panowały zombie...

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Tak, wiem, że pierwszy i drugi rozdział może być nudny, ale tak to już –niestety- jest. Następne postaram się pisać ciekawie. :-) *Co oczywiście ci się nie uda.*

------------------------------------------------------------------------------------------  ______________________________________  

Rozdział 3 – „Ale jak to możliwe?"

Tymczasem Dawid wraz z rodziną postanowili pooglądać telewizję. Kiedy włączyli telewizor, zobaczyli, że na każdym kanale lecą \Znowu ta jebana zmiana czasu./ te same wiadomości. Prezenter mówił w nich:

„Niestety, to może być już nasz ostatni komunikat. Ponownie na świecie panuje wirus który zamienia ludzi w zombie, jednak teraz robi to ze zdwojoną siłą. Wirus nie jest pochodzenia naturalnego. Musiał go stworzyć jakiś wyjątkowo mądry ~*To pewnie ja.*~ *Ależ ty skromna...* ~*No wieeem. :D*~ człowiek. Osoby niezarażone wirusem prosi się o stanowcze NIE wychodzenie z domu."

- Ale jak to możliwe? Przecież zabiłem Andromedę! – Powiedział Dawid.

- No właśnie. Ktoś musiał ją ożywić, albo nie została do końca zabita. – Powiedzieli jego rodzice.

- Ale to niemożliwe, aby ktoś ją ożywił. Ludzi nie da się ożywić, a przecież ona jest zwykłym człowiekiem. \Nie, Dawidku. To Mary Sue./ A co do zabicia, to przecież strzeliłem jej z karabinu w szyję. Od razu padła martwa. – Powiedział Dawid

Tak zakończyła się ich rozmowa. Na świecie wszyscy niezarażeni ludzie, którzy zobaczyli wiadomości lub wyjrzeli przez okno, zaczęli zastanawiać się jakim cudem to może dziać się ponownie.


Dawid postanowił, że skoro nie można wychodzić z domu, to chociaż popatrzy na sytuację przez okno. Kiedy podszedł do niego zobaczył za oknem...Andromedę. Szła sobie spokojnie, a mimo tego, że była żywym człowiekiem żaden z zombie jej nie zaatakował. ~*Ciekawe dlaczego...*~

„To niemożliwe! Jakim cudem ona może jeszcze żyć?!" – Pomyślał chłopak.

Od razu zawołał rodziców, i pokazał im to co zauważył za oknem.

- A jednak żyje! Tylko jak?! – Powiedziała matka Dawida.

- Hmm. Pamiętasz? 2 miesiące temu widzieliśmy za oknem takiego chłopaka, który szedł w stronę domu Andromedy. Nikt normalny, nawet ciekawskie osoby nie chodziły w tamto miejsce. – Powiedział ojciec Dawida.

- Czy myślicie, że on miałby coś z tym wspólnego? – Spytał się Dawid.

- No raczej tak. Nawet naprawdę ciekawskie osoby omijały tamto miejsce szerokim łukiem. – Powiedział ojciec. *Chujowe wytłumaczenie.*

I tak ich rozmowa zakończyła się. Wszyscy wrócili do codziennych zajęć, nie zapominając oczywiście o tym, że nie mogą wychodzić na zewnątrz, gdyż to byłoby posunięcie samobójcze. \A jak niebieski wieloryb wam każe, to co zrobicie?/

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Mam nadzieję, że ten rozdział uznacie za ciekawy. ~*Nie, nie uznamy go za taki.*~ Tak już sobie myślę, że to opowiadanie skończy się w 6-8 rozdziałach. :-) *Oby w sześciu...Błagam, oby w sześciu...*

------------------------------------------------------------------------------------------  ______________________________________  

Rozdział 4 – „Ciekawe..." \Czy jestem taka głupia, czy tylko udaję./

Andromeda wybierała się ponownie do lustra przyszłości, aby poznać po raz kolejny przyszłość i swoją i świata. Kiedy dziewczyna weszła do budynku z lustrem, i podeszła, zobaczyła naprawdę ciekawą, a zarazem dziwną przyszłość. ~*Terroryści zniknęli?*~


Lustro pokazywało, że za 5 lat, dziewczyna pozna osobę, która ją ożywiła. Zaprzyjaźnią się, i będą razem spędzać czas. Jednak po dwóch miesiącach Andromeda pomyśli, że apokalipsa zombie tak naprawdę nie miała sensu, ponieważ męczenie całej ludzkości jest dziwne, gdyż jej rodziców nie zabił cały świat, tylko duża garstka ludzi. Pomyśli, że czas zaprzestać działania wirusa. Powie o swoim pomyśle chłopakowi, który przyzna, że pomysł jest dobry. Tuba, w którą wbudowany jest syntezator mowy *IVONA* będzie jednak zachęcać ich do tego, aby pozostawili sprawy tak jak jest. \Chyba sprawę./ Jednak oni zrobią to, co chcą. ~*Bo nikt nie będzie im mówił, jak mają żyć.*~ Na świecie już na zawsze zapanuje ład i porządek.


Kiedy pokaz przyszłości się skończył, Andromeda pomyślała:

„Ciekawe... Tyle, że ta przyszłość jest niemożliwa, gdyż ja nigdy nie odwrócę działania wirusa." *Taaa...Wmawiaj to sobie.*

Kiedy wróciła do domu od razu usiadła na parapecie i zaczęła rozmyślać o tym, co pokazało jej lustro przyszłości. Po chwili podeszła do niej tuba, w której przechowywany był wirus, i spytała się:

- O czym tak myślisz?

- A o tym co Mi pokazało lustro przyszłości. – Powiedziała dziewczyna.

- A co to jest tak w ogóle to lustro przyszłości? – Zapytała się tuba.

\- Sprawdź w necie. - Odpowiedziała Andromeda Syn Andersa./

- To takie lustro, które pokazuje przyszłość osoby która przed nim stoi, oraz przyszłość świata. Jednak w 99 % kłamie. Chociaż 1000 lat temu to lustro pokazało Mi prawdę. – Powiedziała ~*Bo jestem Mary Sue.*~

- A jaką tym razem to lustro pokazało Ci przyszłość? – Zapytała się tuba.

Andromeda po kolei opowiedziała swoją przyszłość, którą widziała w lustrze. Kiedy skończyła, na chwilę nastała cisza. Słychać było tylko przez uchylone okno jęki *( ͡° ͜ʖ ͡°)* \No comment./ zombie. Po chwili tuba powiedziała:

- To niemożliwe. Przecież Ty nigdy byś nie odwróciła działania wirusa, nie?

- No prawda. Ale w sumie pożyjemy zobaczymy. – Powiedziała dziewczyna.

Rozmawiali tak jeszcze z 2 godziny, po czym nastała noc, i Andromeda poszła spać.

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Heh. To już jest czwarty rozdział i nadal nic się nie dzieje. ~*Wreszcie się przyznała.*~ Ale od następnych rozdziałów będzie się działo więcej, gdyż dochodzimy już do końca. :-) *Nareszcie...*

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 5 – „A Ty to kto?"

Andromeda następnego dnia jak zwykle usiadła na parapecie i zaczęła rozmyślać.

„Jak tu nudno. Takimi zombie to nawet władać nie można. Nie ma co tu robić. Ale cóż, sama tą apokalipsę stworzyłam."

I tak mijały jej każde dni.

\Ambitnie/

5 LAT PÓŹNIEJ

~*Znowu aŁtoreczka nie miała pomysłów, więc zarzuciła time skip.*~

Andromeda jak zwykle siedziała sobie na parapecie i rozmawiała z tubą. Po chwili usłyszała jakiś trzask dochodzący z dołu. Nacisnęła przycisk który zamieniał tubę w robota, i powiedziała do niego:

- Idź, i zobacz co tam się dzieje. Jeśli byłby tam jakiś człowiek, to nie zabijaj go, tylko przyprowadź go do Mnie.

Robot wykonał polecenie Andromedy i zszedł na dół. Andromeda w tym czasie myślała:

„Pewnie znowu Dawid chce Mnie zabić. *Mam taką nadzieję.* Jeśli tak jest, to sam może liczyć się ze śmiercią. W końcu tubę z wirusem znacznie ulepszyłam, więc teoretycznie nie będę musiała nic robić, oprócz patrzenia jak robot zabija Dawida..."

Dalsze rozmyślania przerwały Andromedzie otwierające się drzwi do pokoju w którym przebywała. W drzwiach stał robot który trzymał w jednej z metalowych rąk jakiegoś chłopaka.

- Postaw go na ziemi. – Rozkazała Andromeda schodząc z parapetu.

Po chwili podeszła do chłopaka i zapytała się go:

- A Ty to kto? I co robisz w Moim domu? \- Stoję. Nie widać? - Odpowiedział kulturalnie przybysz./

- Jestem Grzegorz Sulivan. Po prostu zombie zniszczyły Mi dom, i przy okazji zabili Mi Moich rodziców. Postanowiłem że gdzieś się schowam, i kiedy chciałem to zrobić, coś ciągnęło Mnie właśnie tutaj. – Powiedział chłopak

- Mhm. A tak w ogóle wiesz jakim ja cudem jeszcze żyję? Przecież 1000 lat temu zostałam zabita. – Spytała go Andromeda, z nadzieją, że zna odpowiedź. ~*Tak, na pewno on by to wiedział.*~ 

- To ja Ciebie ożywiłem. Rodzice byli tak jakoś nie wiem czemu zdołowani tym, że po tych 1000 lat nadal nie ma kolejnej apokalipsy zombie, i kazali Mi tu przyjść i Ciebie ożywić. – Powiedział

Po tych słowach nastała cisza. Andromeda pomyślała:

„Nie myślałam, że na tym świecie są ludzie którzy wiedzą, że to ja zapoczątkowałam apokalipsę zombie, i, że popierają Mnie."

*A ja nie wiedziałem, że można być takim debilem i wierzyć w słowa nieznajomego.*

Po chwili Andromeda zobaczyła, że robot sobie gdzieś poszedł. \Znudził się biedak./ Powiedziała:

- A co do zniszczenia Twojego domu, to możesz tutaj na jakiś czas się schronić.

- Dziękuję! – Powiedział chłopak.

- Oj nie ma za co. – Powiedziała Andromeda i się uśmiechnęła.

Po tej rozmowie nastał już wieczór, gdyż Grzegorza przyprowadzono do Andromedy o 20:00. ~*Przecież dwudziesta to jest wieczór...*~ Andromeda zaprowadziła Grzegorza do jednego z 20 pokoi, po czym sama poszła do swojego.


Jednak nie wiedziała, że niedługo okaże się, że lustro przyszłości znów zgadnie jej przyszłość...

*Fajny spoiler.*

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

Chciałam Wam powiedzieć, że –niestety- następny rozdział będzie już ostatnim rozdziałem tego opowiadania. :-( \No nareszcie.../

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

Rozdział 6 – „To jest dziwne..." ~*Nadal jestem debilką...*~

Kilka dni po całym zdarzeniu Andromeda pomyślała sobie:

„To jest dziwne. Rodziców zabiła Mi dość spora grupa ludzi, która już pewnie nie żyje *Raczej na pewno, bo w końcu minęło tysiąc lat.*, a nie cały świat. A ja mszczę się na całym świecie. Przecież jest na nim tyle niewinnych ludzi... Na szczęście ja stworzyłam tego wirusa, i ja mogę go zatrzymać."

Kiedy skończyła myśleć poszła do Grzegorza i powiedziała mu o tym co sobie pomyślała. On powiedział na to:

- W sumie racja. Na świecie jest mnóstwo ludzi którzy nic Ci nie zrobili.

Ich rozmowę usłyszała tuba, która stała sobie na parapecie. Powiedziała:

- No co Ty, Andromeda! Chyba nie zrobisz tego?

- A no widzisz, jednak zrobię. A Tobie nic do tego. – Powiedziała dziewczyna. \Uuu, jaki pocisk!/

- Nie rób tego! – Nalegała tuba.

- Ta grupka ludzi zapewne nie żyje już, gdyż teraz miałaby ponad tysiąc lat. A na świecie jest przecież mnóstwo ludzi, których Andromeda nie zna, i którzy nic jej nie zrobili. – Powiedział Grzegorz

Po tej rozmowie Andromeda wzięła w ręce szamoczącą się tubę, i wyłączyła ją, po czym podeszła do okna i postawiła ją. Nacisnęła czerwony przycisk, który odwracał działanie wirusa. ~*Sorki, że tak mało teraz komentujemy, ale to jest takie słabe, że nie ma co tu powiedzieć.*~ Kiedy to zrobiła, powiedziała:

- No. Gotowe. Teraz wystarczy poczekać 2 miesiące na całkowity efekt. – Powiedziała

- Wiesz, może jakoś zniszczysz tą tubę? W końcu wirus z rozbitej tuby już nie działa. Wtedy jest to tylko zwykła woda. – Powiedział chłopak. *A skąd on może to wiedzieć?* \Może jest amerykańskim naukowcem?/

- Wiesz, to dobry pomysł. – Powiedziała Andromeda

Po chwili wychyliła się z okna i wyrzuciła tubę jak najdalej mogła. Słychać było jak się roztrzaskuje. ~*To głośny musiał być ten trzask.*~

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

*Znowu pomijajmy czas.*

Kiedy apokalipsa zombie zakończyła się, i świat został ponownie odbudowany, 

\

/

Dawid wyszedł sobie z rodzicami na spacer. Kiedy sobie szli, chłopak zobaczył coś iskrzącego się. Powiedział do rodziców:

- Patrzcie! Tam się coś iskrzy!

Kiedy wszyscy razem podeszli, zobaczyli iskrzące się przyciski, szkło i obudowę jakieś tuby.

- Co to jest? – Spytał się chłopak.

Ojciec Dawida podszedł i podniósł obudowę, gdyż ona jedyna nie ucierpiała. ~*No oczywiście.*~ Kiedy dokładniej ją obejrzał, powiedział:

- Hmm. Wygląda to jak obudowa od tuby w której najprawdopodobniej Andromeda przechowywała wirusa. *Kolejny amerykański naukowiec.*

- Czy myślicie o tym samym co ja? – Spytała się jego matka.

- Tak. Myślę, że Andromeda w końcu zmądrzała, i zakończyła tą \*tę/ apokalipsę zombie. – Powiedział Dawid.

I sobie poszli. ~*Jakby nic się nie stało.*~

TYMCZASEM, W DOMU ANDROMEDY.

Andromeda rozmawiała sobie z Grzegorzem. Po chwili chłopak powiedział:

- Wiesz, miło Mi się tutaj mieszkało, ale muszę już pójść szukać nowego mieszkania. *Bo zamieszkanie z nią było niemożliwe.*

- Aa, no w sumie racja. – Powiedziała

Po rozmowie Grzegorz udał się do wyjścia, gdyż nie miał tutaj niczego swojego. Przy wyjściu powiedział do Andromedy:

- Naprawdę miło Mi się tutaj z Tobą mieszkało. Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy.

- I ja mam taką nadzieję. – Powiedziała dziewczyna.

\A ja nie./

Po tych słowach Grzegorz udał się w poszukiwaniu nowego mieszkania, a Andromeda wróciła do mieszkania. ~*Za dużo słowa "mieszkania" w jednym zdaniu.*~

KONIEC

*Nareszcie...*

------------------------------------------------------------------------------------------

Od Autorki

I to jest już \Na szczęście/ niestety koniec tego opowiadania. Wrzucę jeszcze jedno i chyba ostatnie opowiadanie do blogosfery, a mianowicie część 2 opowiadania „Retconning". ~*Które też zagości na łamach tej analizatorni.*~ Chociaż jeśli wpadłby Mi pomysł na opowiadanie którym chciałabym się z Wami podzielić, to oczywiście wrzucę go na bloga. :-) *Blogi to zUo.* \Zgadzam się. Sami hejterzy tam siedzą. No i czasem krytycy./

------------------------------------------------------------------------------------------______________________________________  

A teraz, standardowo, mała analiza od nas:

~*To opowiadanie było nudne i bardzo krótkie. Co do długości, to jeszcze bym się tak nie skarżyła, gdyby to opko było chociaż trochę ciekawe. Jednak, znowu, są tu nierealistyczne sytuacje, które powodują chęć strzelenia facepalma oraz sama historia nie ma w sobie niczego ciekawego.*~

*Mnie w tym opowiadaniu denerwowały nierealistyczne sytuacje. No, bo na serio. Jakim cudem cały pierdolony świat został przywrócony do porządku w DWA TYGODNIE?! Jakie moce miał Grzegorz, że udało mu się wskrzesić Andromedę? Dlaczego jego rodzice byli zwolennikami dziewczyny? Czemu jej oczy nagle zmieniły się na czerwone? Na te oraz wiele innych pytań nigdy nie dostaniemy odpowiedzi.*

\Mnie zaś, denerwowały nierealistyczne sytuacje oraz interpunkcja. Serio, przecinki znowu były stawiane losowo, co mogło nieźle wkurzyć. Co do sytuacji, to było ich sporo. Na przykład, dlaczego akurat Dawid miał uratować świat, a Grzegorz wskrzesić Andromedę? To było głupie. A poza tym, najśmieszniejsze było to, że cały świat został odbudowany w DWA TYGODNIE!/


Wspólnie: Ale jeżeliby dokonać porządnej edycji, to ta historia mogłaby być ciekawa!

______________________________________  

Wkrótce:

"Wlec obecną siebie do piekła, czyli "One way to destruction"."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top