Rozdział 8
Rozdział 8
– Tsurugi Zantetsu. Tak się nazywam – powiedział idiota w okularach, którego „zaatakował" jego własny strój.
– Mikage Reo, a to jest Nagi Seishiro – przedstawił ich obu Reo.
– Cześć – mruknął leniwie Sei, gdy rozkładali futony na podłodze.
Wszystko wskazywało na to, że to pomieszczenie miało od teraz być też ich wspólną sypialnią. Zostało ich jedenastu, czyli tylu, ilu powinien mieć podstawowy skład drużyny. Reo z ulgą przyjął fakt, że ich sektor miał wszystko, czego potrzebowali. Była wspólna łaźnia, stołówka, sale treningowe, a nawet boisko. Wiedzieli, że pomiędzy sektorami, w samym środku obiektu znajduje się główne boisko z trybunami i był pod wrażeniem, że ktoś zaprojektował coś takiego. Jeśli za to wszystko naprawdę odpowiedzialny był ten dziwny facet o fryzurze na grzyba, to Reo zaczynał myśleć o nim, jak o geniuszu. Nikt, kto miałby w głowie trociny, nie wymyśliłby czegoś takiego, a on doceniał takich ludzi.
Na razie wszyscy w ich grupie patrzyli na siebie niepewnie, ale nikt nie robił problemów. Na Seishiro patrzyli trochę jak na piłkarskiego potwora i szczerze mówiąc, nie dziwił się. Bo jak inaczej patrzeć na kogoś, kto potrafił odebrać właściwie każde podanie i wyprowadzić potem strzał. Jego chłopak był bardzo kreatywny, gdy już coś zmotywowało go do gry. Przede wszystkim lubił wyzwania i nienawidził nudy. A teraz właśnie na nią narzekał, rozwalony na futonie.
– Serio nie mają tu żadnych gier? – zapytał. – Nawet planszowych? Przytulę nawet talię kart.
– No już, już – powiedział Reo, czochrając mu czule włosy. – Wytrzymasz. Obiecałeś.
– Jesteście bardzo zżyci ze sobą – powiedział Zantetsu. – Jesteście parą, czy coś?
– Tak – odpowiedział Seishiro, patrząc na niego. – Masz z tym jakiś problem?
– Absolutnie nie. Właściwie to jestem pod wrażeniem. Dwóch chłopaków tak po prostu przyznaje się, że jest razem.
– Głupi Zantetsu – mruknął Sei.
– Chyba coś muszę wyjaśnić, żeby potem nie było niedomówień. – Westchnął Reo. – Spokojnie skarbie. To i tak by w końcu wyszło, więc lepiej postawić sprawę jasno – powiedział, gdy Seishiro usiadł i popatrzył na niego, jakby pytał, czy na pewno chce o tym mówić? To nie była tajemnica, ale też nie była to czyjaś sprawa. – Jestem omegą.
– Poważnie? – zapytał jeden z chłopaków. – Nie w... – Umilkł na chwilę i zerknął gdzieś w bok. – Nie widuje się za bardzo omeg, grających w piłkę – powiedział w końcu.
Reo miał wrażenie, że usłyszał gdzieś obok siebie ciche warknięcie, ale uznał, że nie będzie teraz prawił kazania swojemu chłopakowi. Dobrze wiedział, że dopóki nie padło nic, co mogłoby go obrazić, nie wejdzie w tryb obrońcy i nikogo nie pośle do szpitala.
– Wiem – powiedział z lekkim uśmiechem. – Uznajmy więc, że jestem po prostu dziwny, bo lubię taki rodzaj sportu.
– Ale nie będziesz miał problemów z...
– Nie będę. Nie musicie się o to martwić – zapewnił, wiedząc, o co próbowali zapytać. – Wszystko jest pod kontrolą i naprawdę możecie mnie traktować normalnie. Dobrze wiem, jaki jestem.
Co innego miał im powiedzieć? Starał się omijać ten konkretny temat i poza jego rodziną, tylko Seishiro znał całą prawdę. Sam mu zresztą o tym powiedział, gdy zaczęli się spotykać. Szansa na to, że nagle zacznie mu się cykl płodności i instynktownie zacznie szukać bliskości partnera, była właściwie zerowa. Jego recesywność sprawiła, że jego szanse na posiadanie kiedyś potomstwa były loterią, gdzie ktoś wygrywał raz na milion. Seishiro zapewnił, że mu to nie przeszkadza, ale Reo czuł się przez to jeszcze bardziej wybrakowany. To nie tak, że już teraz chciałby mieć dzieci, ale kiedyś tam w przyszłości widział taką opcję. Szkoda tylko, że właściwie nierealną. Każdy lekarz, u którego był mówił mu to samo. Nawet gdyby sztucznie wywołać cykl, to i tak nie miał żadnej gwarancji, że się uda. Postanowił więc na razie skupić się na swoim marzeniu o dostaniu się do drużyny narodowej i zagraniu w Mistrzostwach Świata, a potem zajmie się resztą.
Okazało się, że pierwszy test, po których z każdej grupy odpadła jedna osoba, był tylko przedsmakiem tego, co ich czekało. W ich sektorze było pięć grup i z każdą z nich mieli rozegrać mecz. Tylko tyle i w zasadzie aż tyle.
Reo zastanawiał się, jak to ugryźć. Poza swoim chłopakiem nie znał stylów gry reszty. Jako drużyna oznaczona jako „V", mieli rozegrać swój pierwszy mecz z drużyną „Y". Już na samym początku stało się to, czego się w zasadzie spodziewał. Gdy tylko rozpoczęli i Sei podał do niego, cała przeciwna drużyna rzuciła się w jego stronę. Pierwsza selekcja miała pokazać ich determinację, jako najsilniejszego napastnika w grupie.
– Facet jest nieźle pokręcony – mruknął Reo, próbując się przebić przez tłum zdeterminowanych piłkarzy.
Nigdzie w tym chaosie nie widział Seishiro. Znalazł się natomiast Zantetsu, który strzelił dla ich drużyny pierwszą bramkę. On sam strzelił drugą i przez jakiś czas rywalizowali między sobą, aż wynik pokazał pięć do zera dla ich drużyny. Wtedy zobaczył swojego chłopaka, który w najlepsze zrobił sobie z ich bramki coś w rodzaju hamaka i wyglądał, jakby drzemał.
– Sei! – krzyknął do niego. – Może mógłbyś też strzelić kilka goli?
– Po co? Świetnie ci idzie. Właściwie wygraliśmy, prawda?
Reo mruknął pod nosem przekleństwo. Wystarczyło spuścić Seishiro na kilka minut z oka, a ten już się lenił w najlepsze, chociaż obiecał, że się postara. Tym razem Reo nie miał tu żadnej konkretnej marchewki. Musiał wykazać się sprytem.
– Sei! Chcesz odzyskać telefon? – zapytał.
– No raczej. Chcę sobie pograć w coś.
– To strzel trzy gole. Będziesz mógł je wtedy wymienić na swój telefon.
– A nie mogę użyć twoich?
– Nie ma mowy! Pamiętaj, co mi obiecałeś. Gdzie twój egoizm napastnika?
– Pan każe, sługa musi – mruknął, ale podniósł się posłusznie.
Szybko udowodnił, jakim potworem jest na boisku. Strzelenie trzech bramek było dla niego właściwie śmiesznie łatwe, skoro grali z kompletnie niezorganizowaną grupą. On i Reo i przynajmniej znali swój styl gry i odczytywali swoje intencje z idealną precyzją. Seishiro potrafił określić, w jakim punkcie wyląduje podana przez jego partnera piłka. W dziesięć minut strzelił potrzebne mu trzy gole i dzięki systemowi bonusowego, odzyskał swój telefon.
– Te futony to jakaś porażka – mruknął Reo. – Są tak twarde, że już twoje łóżko jawi mi się jako luksus. Potrzebne mi jeszcze dwa gole i będę mógł wymienić to coś na porządne miejsce do spania.
– Chcesz dziś spać ze mną? – zapytał Sei, nie odrywają wzroku od komórki.
Reo po chwili namysłu pokiwał głową. To zawsze była jakaś opcja. Ramię jego alfy też bywało świetną poduszką, a poza tym jego zapach działał na niego uspokajająco.
W końcu też mogli coś zjeść. Każdemu przysługiwał inny rodzaj potraw, które mogli dostać. Wszystko zależało od miejsca w rankingu i to właśnie wykorzystał Reo. Podporządkował sobie właściwie całą drużynę, organizując coś w stylu rynku wymiany.
– Twój chłopak świetnie się bawi – odezwał się Zantetsu, racząc się swoim posiłkiem, który przypadł mu do gustu. Reo pomiędzy krzykami licytujących zdołał wychwycić fragmenty jego rozmowy z jego chłopakiem.
– To normalne u niego – zapewnił Seishiro.
– Mogę zapytać, jak to się stało, że jesteście razem? Wygląda na takiego, który lubi rządzić innymi, a ty zdaje się, jesteś alfą. Nie przeszkadza ci to?
– Nie. I Reo mną nie rządzi w taki sposób, jak myślisz. Jesteśmy partnerami, którzy są sobie równi. Gdybym go traktował z góry, mój staruszek by mnie ogolił na łyso, a mama jeszcze by mu pomogła.
– Czyli twoi rodzice już go poznali?
– Odwiedzili mnie pod koniec wakacji i wtedy była okazja. Mama była zachwycona, że się z kimś spotykam. Polubiła Reo i to mnie cieszy.
– Nie wyglądasz na radosnego.
– Mam problem z okazywaniem emocji.
– O czym rozmawiacie, skarbie? – zapytał Reo, siadając w końcu koło niego. Na talerzu miał sporo różności, które zdobył w wymianie. – Częstuj się.
– O tym, jaki jesteś super – odparł Seishiro, a młody omega zarumienił się lekko.
W łaźni mieli chwilę, żeby się zrelaksować, siedząc obok siebie w ciepłej wodzie. Reo poczuł się, jakby znowu byli tylko we dwóch w tej klitce, którą jasnowłosy alfa nazywał szumnie mieszkaniem. Mieszkali tam razem właściwie przez pół letnich wakacji i chętnie by do tego wrócił. W żadnym innym miejscu nie czuł się tak dobrze, jak tam i tęsknił za tą ich prywatną przestrzenią, do której nikt inny nie miał dostępu.
– Zero prywatności – powiedział cicho Reo.
– Zaczynasz żałować, że tu przyszliśmy?
– Nie, ale jest tu sporo zapachów, które mnie drażnią. W naszej grupie są inne alfy i pewnie to wyczułeś. Na szczęście nie są jak ci kretyni w naszej szkole, bo byłoby mi wręcz niedobrze. Wtedy naprawdę mnie uratowałeś, skarbie.
– Nie lubię przemocy, ale jeszcze bardziej nie lubię takiego zachowania. Co jest takiego super w byciu alfą? Nie lepiej być po prostu sobą? Tak jak my?
Reo uśmiechnął się, opierając głowę na jego ramieniu.
– Może tego nie zauważyłeś, ale to właśnie dzięki tobie, mogę być sobą. Tylko ty jeden nigdy nie skomentowałeś moich wyborów i zawsze stoisz za mną murem, nawet jeśli zrobię coś, co uważasz za wyjątkowo upierdliwe i męczące.
Seishiro nie skomentował tego. Za to nie miał nic przeciwko, żeby Reo wysuszył mu po kąpieli włosy. Nagle stały się znowu puszyste i miękkie. Z kolei w pomieszczeniu, w którym spali, omega szybko przeniósł swoją poduszkę na futon partnera. Podniósł głowę, gdy usłyszał dźwięk otwieranej szafki. Każdy z nich miał swoją, gdzie trzymali te nieliczne prywatne rzeczy, które mieli ze sobą w dniu pierwszego testu. Całą resztę dostali na miejscu, łącznie z ubraniami.
– Czego szukasz? – zapytał.
– Już znalazłem – odparł, zamykając szafkę. – Proszę. To niewiele, ale może będzie ci łatwiej.
Reo miał wrażenie, że jego oczy zrobiły się dziwnie wielkie, kiedy patrzył na to, co podał mu Sei. Był to jeden z koców, które trzymał w domu specjalnie dla niego. Poczuł się naprawdę wzruszony, że jego kochany chłopak pomyślał o jego komforcie.
– Pocałowałbym cię, ale nie będę robił przedstawienia – powiedział.
– Nikt na nas nie patrzy –stwierdził Seishiro, więc zarumieniony Reo pocałował go delikatnie.
Naprawdę brakowało im tej bliskości i miał nadzieję, że z czasem będzie tu większa opcja prywatności. Tymczasem kradzione pocałunki i trzymanie się czasem za ręce pod kołdrą, musiało im na razie wystarczyć. Nie chcieli robić żadnej sensacji. Powiedzieli swojej grupie wprost, że są parą i zostało to przyjęte ze zrozumieniem. Nikt też nie robił problemów ze względu na drugą płeć Reo. Ten dał się wszystkim poznać, jako świetny lider, na którego patrzono z szacunkiem. Choćby z tego powodu nie żałował dołączenia do programu. Odżył tutaj.
Tej nocy Reo spał zdecydowanie lepiej, a jego instynkty uspokoiły się na tyle, że rano miał dobry humor i zanim wszyscy wstali, obudził swojego chłopaka pocałunkiem.
– Skarbie. Czas wstawać – powiedział, wiedząc, co zaraz usłyszy.
– Nie chcę... Czemu ludzie muszą wstawać?
Seishiro uwielbiał spać i zawsze mówił, że musi spać osiem i pół godziny na dobę. Reo nigdy nie dowiedział się dlaczego, ale jego alfa miał swoje dziwactwa, których sam nie potrafił za dobrze wyjaśnić. Na szczęście nie były nadmiernie irytujące i Reo próbował czasem z nimi powalczyć, ale dość szybko kończyło się to kapitulacją. W innych przypadkach Sei robił coś tylko ze względu na niego. Tak właśnie było z programem Blue Lock.
– Mama cię pozdrawia – powiedział, gdy zobaczył wiadomość na komórce. – Są z tatą w Singapurze.
– Singapur? A co oni tam robią?
– Pojęcia nie mam, nad czym teraz pracują. Już dawno straciłem rachubę, ale mogę zapytać, jeśli chcesz.
– Później. Na razie czeka nas kolejny mecz i musimy się do niego przygotować.
W zasadzie bez problemu wygrali dwa kolejne mecze i Reo czuł się, jakby urosły mu skrzydła. Został im jeszcze jeden mecz i był pewien, że tutaj też dadzą sobie radę. Niemniej jednak nie mógł powiedzieć, że było nudno. W przeciwnych grupach było kilku naprawdę zdolnych piłkarzy, których dało się zauważyć. Gorzej, że część z nich nie umiała współpracować i miała się za super gwiazdy. Na przykład ten cały Barou z drużyny X. Mówił o sobie, że jest królem, a jego chłopaka nazwał niewolnikiem. Reo myślał, że coś go tam trafi, gdy to usłyszał. Zanim jednak zdążył się wdać w jakąś awanturę, Sei wziął sprawy w swoje ręce i strzelił takiego gola, że „królowi" opadła szczęka.
– Nie jestem niewolnikiem Reo – powiedział. – Jestem jego partnerem.
Jego chłopak może na co dzień nie był jakoś specjalnie zmotywowany do działania, ale jeśli w jego opinii ktoś obraził Reo, to jego poziom tolerancji dla nieszczęśnika spadał poniżej zera. Seishiro niespecjalnie przejmował się wtedy skutkami mordobicia, które mogły nastąpić. Tak właśnie było, gdy wylądował na dywaniku w pokoju nauczycielskim za pokiereszowanie tamtego idioty, ale to właśnie wtedy Reo zrozumiał, że ten chłopak zawsze stanie w jego obronie.
Przed ostatnim meczem wydarzyło się coś dziwnego. Kiedy byli na stołówce w towarzystwie Zantetsu, podszedł do nich chłopak z drużyny „Z" i zaproponował im dziwny układ. Chciał im przekazać informacje o swojej drużynie, żeby mogli ich bez problemu pokonać. Natychmiast odmówili. Może i byli najlepszą drużyną w swoim sektorze, ale grali uczciwie.
– Nie znoszę takich kolesi jak ty – powiedział wprost Reo.
– Czemu on jest taki zdesperowany? – zapytał Seishiro.
– Bo chce wygrać.
– Hmmmm... Jesteś słaby – powiedział Sei, patrząc na chłopaka z drużyny „Z", który postanowił sprzedać swoich towarzyszy. – Może lepiej daj sobie spokój, skoro jesteś kiepski i musisz się uciekać do takich metod.
– Lekceważysz piłkę nożna? – zapytał ktoś nagle.
Niedaleko stała cała drużyna „Z". Na jej czele stał ciemnowłosy chłopak, którego Reo kojarzył. Wydawało mu się, że to on jako pierwszy ruszył z miejsca, gdy Ego wyjaśnił im zasady przystąpienia do programu Blue Lock. On i cała reszta wyglądali na oburzonych i nieco wkurzonych.
– Nic takiego nie powiedział – powiedział Reo. – Nie dopowiadaj sobie czegoś, czego nie ma. To z waszym kumplem jest problem. Próbował was sprzedać.
– Wiemy i nie odpuścimy mu tego – powiedział.
Reo zerknął na niego. Widział ten charakterystyczny błysk w oku, gdy ktoś bronił czegoś, na czym bardzo mu zależało. Taki sam błysk widział u Seishiro, gdy stawiano przed nim wyzwanie. Powiódł wzrokiem po reszcie grupy i uniósł brwi. Nie spodziewał się, że zobaczy w Blue Lock jakieś inne omegi, ale wszystko wskazywało na to, że w drużynie „Z" było dwóch takich chłopaków. Jeden z czarnymi włosami, spod których wystawały blond pasma i Reo miał ochotę nazwać go pszczołą, i drugi o dłuższych włosach, które określiłby jako coś pomiędzy czerwienią i różem. W przeciwieństwie do niego bardziej wpisywali się w kanon urody omeg, ale ich sylwetki były zbliżone do jego.
Uśmiechnął się lekko. To było fajne, że nie był jedynym omegą w Blue Lock. Już chciał do nich zagadać i upewnić się, że jego przypuszczenia są słuszne, gdy nagle to poczuł. W tamtej grupie musiały być alfy, które w przypływie irytacji nie kontrolowały swoich feromonów. Zrobiło mu się od razu niedobrze i zakrył nos oraz usta dłońmi.
– Reo? – Seishiro popatrzył na niego i od razu zrozumiał. – Moglibyście się opanować? – zapytał. – Do tej pory nie nauczyliście się kontrolować swoich feromonów?
– Ale, że my? – zapytał alfa o pomarańczowych włosach.
– Ma rację – odezwał się „pszczółka". – Czuć je od ciebie dość mocno, a niektórzy są bardziej wrażliwi.
– Przepraszam. Zirytowałem się – powiedział, próbując się uspokoić.
Tymczasem Seishiro szybko objął Reo i zbliżył jego głowę do swojej szyi. Jego zapach uspokajał. Młody omega twierdził, że to rzadkość, żeby feromony alfy miały takie działanie. Zwykle to zapach omeg działał kojąco.
– Wszystko w porządku? – zapytał chłopak o dłuższych włosach, podchodząc do nich.
– Tak – mruknął Reo, wdychając nadal zapach swojego chłopaka. – Zrobiło mi się niedobrze.
– Śmierdzisz, Kunigami! – Zaśmiał się „pszczółka".
– Jesteś omegą? – Padło pytanie, a Reo skinął głową. – Miło, że jest nas więcej i przełamujemy stereotypy, ale możecie być pewnie, że skopiemy wam tyłki na meczu.
– Czekam – odparł Reo, uśmiechając się. Zapowiadało się ciekawie.
---
Jak widać, Reo nie jest jedynym, który lubi sobie pobiegać za piłką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top