Rozdział 4
Bo mam dość dobry humor, więc poprawiłam kolejny rozdział. Będzie słodko. XD I nadal nie pogardzę komentarzem.
Rozdział 4
Letnie wakacje zaczęły się tak, jak Reo mógł się tego spodziewać. Zdał wszystkie egzaminy i mógł się skupić na treningach. Nie zamierzał siedzieć w domu i wysłuchiwać od rodziców kolejnych złośliwości i wszystkiego, co związane było z rodzinnym biznesem. Po co w ogóle musiał o tym słuchać, skoro odziedziczyć wszystko miał jego kuzyn?
Ktoś mógłby powiedzieć, że jego rodzice byli potworami, skoro traktowali go w taki sposób, ale Reo tak ich nie postrzegał. To prawda, że patrzyli na niego jak na największe życiowe rozczarowanie i nie poświęcali mu zbyt wiele czasu, ale nie mógł ich tak naprawdę za to winić. Sami zostali tak wychowani i takie zachowania były czymś normalnym w środowisku, w którym się obracali. Tam nie mówiło się nigdy o tym, co nie wyszło albo było w rodzinie nieudane. Pokazanie jednego słabego punktu, mogło skutkować kłopotami. Dlatego przez jakiś czas powtarzał sobie, że jego rodzice na swój sposób go kochają, tylko nie chcą okazywać, że jego druga płeć stała się dla nich problemem.
To był kolejny powód, dla którego Reo chciał się stamtąd wyrwać. Od kiedy zrozumiał, że bycie recesywnym było najgorszym, co mogło się przytrafić komuś, kto urodził się w takiej warstwie społecznej, robił wszystko, żeby dyskretnie się uniezależnić. Mimo wszystko czegoś się od swoich rodziców nauczył. Był świetny w negocjacjach, wiedział jak przeciągnąć kogoś na swoją stronę i jak postawić na swoim. Potrafił tak lawirować pomiędzy ludźmi, że ci nawet nie wiedzieli, że już miał ich w garści. Oczywiście były wyjątki od tej reguły.
Takim wyjątkiem był Nagi, ale on po prostu pozwalał, żeby Reo robił, co chciał. Nie chciało mu się kłócić, więc kiedy młody omega wysyłał mu wiadomość, że za pół godziny widzą się na boisku, Nagi marudził, ale zjawiał się. Zwykle spóźniony o kolejne pół godziny, ale jednak.
– To, co mój skarbie? – zapytał Reo, gdy kończyli kolejny trening, a ci członkowie drużyny, którzy jeszcze nigdzie nie wyjechali jeszcze z rodzinami, poszli do domów. – Jakieś plany na wieczór?
– Spać – jęknął, leżąc na murawie. – Reo, podnieś mnie i zanieś do szatni.
– Z tobą naprawdę jest czasem gorzej niż z małym dzieckiem. Za bardzo cię rozpieściłem – stwierdził, zgarniając go. – Wiesz, że ważysz więcej ode mnie i noszenie cię na barana nie jest dla mojego kręgosłupa najlepsze?
– Limuzyna Reo daje radę – stwierdził Nagi sennie.
– Nie śpij. Pójdziemy zjeść coś dobrego za chwilę. – Obiecał mu.
Nagi jęknął tylko, ale Reo wiedział już, że to było bardziej pokazowe niż realne. W ten sposób minęła im część letnich wakacji. Planował też zrobić trening na dzień przed swoimi urodzinami, ale Nagi przysłał mu wiadomość, że musi coś pilnego załatwić. Nie napisał nic więcej i Reo zastanawiał się, o co może chodzić. Może planował zobaczyć się z rodzicami? Mówił, że coś jakiś czas się widują, a ponieważ mieli przerwę, to równie dobrze mogli zaplanować wizytę. Nie dociekał. Młody alfa też miał przecież swoje życie, chociaż było ono dość leniwe. Za to wieczorem Nagi napisał do niego znowu z pytaniem, czy wpadnie do niego następnego dnia po południu?
Biedne serce Reo przyspieszyło. Nie przypominał sobie, żeby mówił Nagiemu, kiedy ma urodziny, ale to nie miało teraz znaczenia. Ważniejsze było to, że tym razem to Nagi wyszedł z inicjatywą spotkania. Nie zamierzał narzekać, nawet jeśli mieliby spędzić razem czas, grając w gry i jedząc fast-foody. To i tak była lepsza perspektywa, niż siedzenie w domu i odrabianie ostatnich wakacyjnych prac domowych. Odpisał więc, że przyjdzie.
Resztę wieczoru spędził, przeglądając social media. U ludzi ze szkoły królowały zdjęcia z wakacji. Wyjazdy zagraniczne, jakieś rodzinne imprezy, randki. Zwłaszcza te ostanie sprawiły, że Reo ścisnęło w żołądku. Zazdrościł tym ładnym omegom, które mogły sobie chodzić na randki bez żadnych przeszkód. Odłożył komórkę na stolik, bo nie chciał się dołować.
Następnego dnia rodzice i służba złożyli mu życzenia. Był pewien, że w ramach prezentu rodzice jak zawsze przelali mu na konto sporo pieniędzy. Przynajmniej będzie miał za co żyć, jak już się odseparuje od tego wszystkiego. Jak zdobędą mistrzostwo kraju, to może zauważy go jakiś znany klub, zrekrutuje i wyjedzie. To wcale nie była taka zła perspektywa, biorąc pod uwagę, w jakiej był sytuacji.
Na szczęście jego rodzice mieli swoje plany na resztę dnia, w których nie musiał uczestniczyć. Po południu więc uprzedził Bayę, gdzie będzie, wskoczył na rower i pojechał do mieszkania Nagiego. Był tam już kilka razy i jego mieszkanie kojarzyło mu się z więzienną celą. Może dlatego, że było po prostu małe.
– To już mój pokój ma większy metraż – powiedział mu wtedy.
– Mniej miejsca, to mniej sprzątania – stwierdził Nagi.
W ogóle preferował minimalizm i w mieszkaniu miał tylko to, czego potrzebował. Nie mógł zaprzeczyć, że w tym rozumowaniu była logika. W końcu ludzie byli różni. I jakoś tak paradoksalnie to małe mieszkanko kojarzyło mu się lepiej, niż wielkie mieszkanie jego rodziców.
Na miejsce dotarł niedługo potem i wysłał przyjacielowi sms, że już jest i zapytał, gdzie mógłby zostawić rower, żeby ktoś się nim nie zainteresował.
"Wnieś go na górę". – odpisał.
Krótko, treściwe i na temat. Nagi był bardzo oszczędny w wypowiadaniu się i Reo już się do tego przyzwyczaił, ale nie pogardziłby, gdyby drugi chłopak czasem szerzej mówił o tym, co dzieje się w jego głowie.
– Cześć – powiedział, gdy drzwi do mieszkania otworzyły się. – Hm? Co tu tak pachnie? Twoi sąsiedzi coś pieką? – zapytał ciekawie, wnosząc rower do środka. Plecak, który zabrał ze sobą, położył pod ścianą.
– Zamknij oczy – powiedział nagle Nagi, gdy Reo zdjął buty.
– Dlaczego? – zapytał zaskoczony.
– No zrób to. – Młody alfa miał minę, jakby samo tłumaczenie pewnych rzeczy było najbardziej upierdliwą rzeczą na świecie.
– No dobrze.
Reo zamknął oczy i poczuł, jak Nagi łapie go za ramiona i kieruje gdzieś. Zrobili raptem kilka kroków i zatrzymali się. To było dziwne. Jego przyjaciel nigdy się tak nie zachowywał.
– Możesz otworzyć oczy.
Mógł się spodziewać wszystkiego, ale na pewno nie tego. Jego przyjaciel stał przed nim, trzymając w rękach ozdobny woreczek z fioletową kokardką, w którym były ciasteczka w kształcie króliczków. To była najbardziej urocza rzecz, jaką Reo ostatnio widział.
– Wszystkiego najlepszego – powiedział Nagi. – To dla ciebie. Nie wiedziałem, co mógłbym ci dać, skoro zawsze powtarzasz, że masz wszystko, więc pomyślałem, że sam coś zrobię.
Młody omega poczuł, że się rumieni. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla niego czegoś takiego, a już świadomość, że ten leniwiec jakimś cudem zmusił się, żeby upiec dla niego urodzinowe ciasteczka, podziałała na jego wyobraźnię. Jego serce znowu zaczęło bić mocniej i miał wrażenie, że nawet Nagi to słyszy.
– Poważnie? – zdołał zapytać. – Sam je dla mnie upiekłeś? Serio?
– Tak – zapewnił, podając mu woreczek. – Konsultowałem się z babcią przez skype, więc mam pewność, że wyszły dobrze. To taki nasz rodzinny przepis. Pieczemy je tylko na specjalne okazje i dla osób, które są dla nas ważne i wyjątkowe – wyjaśnił i Reo dostrzegł, że jego policzki zaróżowiły się lekko.
Jeśli Nagi pokrył się delikatnym rumieńcem, to on sam musiał teraz przypominać dojrzałą wisienkę. Jego obiekt westchnień właśnie powiedział mu, że jest dla niego kimś wyjątkowym. Jeśli jego serce wcześniej już biło szybko, to teraz chciało się mu wyrwać z piersi.
– Nie wiem, co powiedzieć – wykrztusił Reo. – To jest... To chyba najmilsza rzecz, jaką ktoś dla mnie zrobił od bardzo dawna. Dziękuję – powiedział, uśmiechając się. – Twoja babcia cię pilnowała?
– Żebym ich nie spalił przypadkiem. Nie darowałaby mi tego.
– No tak. Jeśli to jest jakiś jej cenny przepis, to nic dziwnego – powiedział, rozwiązując woreczek, żeby spróbować wypieków. – Pyszne – stwierdził. – Może masz talent nie tylko do gry w piłkę?
– Babcia chichotała przez cały czas, bo pierwszy raz je dla kogoś piekłem całkiem sam – mruknął.
– Naprawdę jestem dla ciebie taki wyjątkowy?
– Oczywiście – odparł wprost. – Myślałem, że to oczywiste. Jesteś dla mnie najbardziej wyjątkową osobą, jaką znam.
Reo miał wrażenie, że za chwilę padnie na podłogę i już nie wstanie. To brzmiało, jakby Nagi właśnie próbował mu powiedzieć coś ważnego, ale znając go, nie powie tego wprost, tylko będzie kluczył wokół właściwego tematu. Musiał go zatem nieco naprowadzić na właściwe tory.
– Co próbujesz mi powiedzieć? – zapytał. Nie chciał żadnych niedomówień pomiędzy nimi. Jeśli Nagi widział w nim tylko wyjątkowego przyjaciela, to chciał to od niego usłyszeć.
– Że mi się podobasz.
Jeśli Reo jeszcze jakimś cudem stał, to tylko, dlatego że jego nogi wydawały się przykleić do podłogi w szoku. Nagi właśnie powiedział mu, że mu się podoba. Nigdy w życiu nie spodziewałby się, że usłyszy od niego coś takiego. Takie proste słowa, a sprawiły, że poczuł się, jakby wyrosły mu nagle skrzydła. Szybko jednak jego własne myśli sprowadziły go na ziemię, bo dlaczego taki alfa jak Nagi miałby się interesować kimś takim, jak on? Ostatnio otaczało go tyle ślicznych omeg, więc czemu miałby wybrać właśnie jego? Zmarkotniał od razu i poczuł, że zbiera mu się na płacz.
– Nie żartuj sobie ze mnie, proszę – powiedział.
– Nie żartuję – zapewniał go Nagi. – Dlaczego uważasz, że robiłbym sobie z ciebie żarty?
– Wiem, jak wyglądam. W porównaniu do innych omeg jestem brzydki. Jestem wysoki, mam ostre rysy twarzy i ciało jak typowy chłopak. Nie jestem uroczy ani słodki. Nie ma we mnie nic, co mogłoby się komuś podobać.
Nagi milczał przez chwilę.
– Mam ochotę przyłożyć każdemu, kto przyłożył rękę do wpędzenia cię w takie kompleksy – mruknął nagle, a Reo popatrzył na niego zaskoczony. – Reo. Ty jesteś ładny. Podobasz mi się właśnie taki. Nigdy nie podobały mi się przesadnie słodkie omegi. Są... Dziwne. I ciężkie w zrozumieniu. Są męczące. Te u nas w szkole właśnie takie są.
– Przypomnę ci, że też jestem omegą – powiedział Reo, uśmiechając się lekko. Miło było chociaż raz usłyszeć, że nie był brzydki.
– Ale nie jesteś męczący. Lubię cię i lubię z tobą przebywać. Nawet gra w piłkę nie jest już taka upierdliwa.
Reo roześmiał się cicho, ocierając załzawione oczy. To było naprawdę miłe, że Nagi tak się dla niego postarał, ale gdzieś tam z tyłu głowy, jakiś wredny głosik nadal szeptał mu te wszystkie okropieństwa, których nasłuchał się przez lata.
– Wiem, że jesteś szczery, ale nie irytuj się, gdy będę miał problem, żeby ci uwierzyć. Sam wiesz, co nawet ludzie w szkole o mnie mówią.
– W takim razie będę to powtarzał tak często, aż w końcu mi uwierzysz. Chociaż to strasznie upierdliwe.
No tak. Takiej właśnie odpowiedzi mógł się spodziewać po jasnowłosym alfie. Nie zamierzał się jednak teraz irytować i psuć sobie bardziej humoru. Nagi zaprosił go do siebie, specjalnie dla niego wysilił się i upiekł mu ciasteczka. Chciał z nim spędzić ten dzień i świętować razem urodziny Reo. Postanowił, że koniec ze złym humorem chociaż na ten jeden dzień.
– Ok – powiedział. – To, co teraz robimy? Chcesz w coś pograć?
– Właściwie to... – Nagi wyglądał na lekko zmieszanego. – Chciałem zaproponować coś innego. – To było coś nowego, więc Reo spojrzał na niego zaciekawiony. – W parku nad rzeką jest dziś letni festiwal. Może się przejdziemy.
– Nagi. Czy ty mnie właśnie zapraszasz na randkę? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać. Młody alfa był taki uroczy w tym swoim zmieszaniu i z lekkim rumieńcem na policzkach i końcach uszu, które starał się zasłonić włosami. No jak mógł się z nim troszkę nie podroczyć?
– Niech ci będzie – powiedział. – Zapraszam cię na randkę. To festiwal, więc moglibyśmy założyć yukaty.
– Ummm... Nie mam yukaty, a poza tym wyglądam w nich dziwnie. Kiedyś przymierzałem i usłyszałem, że wyglądam jak chłopak przebrany za omegę. Co z tego, że faktycznie nią jestem?
– Kiedy to było?
– Nie pamiętam dokładnie, ale chyba końcem podstawówki.
Reo nie chciał się wdawać w szczegóły i wracać do tamtych wydarzeń. Gdy okazało się, że jest omegą, jego matka próbowała go przez jakiś czas ubierać bardziej uroczo. Niestety nie miał urody do słodkich, kwiecistych strojów, a w yukacie dla omeg wyglądał naprawdę źle. Pamiętał to rozczarowanie i westchnienie u kobiety, gdy zrozumiała, że Reo nie założy tradycyjnego stroju na żadne święto. Oczywiście, że mógłby spróbować założyć bardziej męską yukatę, ale bał się, że wtedy wszyscy zaczną wytykać go palcami, że skoro jest recesywny, to próbuje ukryć swoją płeć. Tak było źle i tak niedobrze. Dlatego nie miał przekonania do tradycyjnych strojów.
– To strasznie dawno temu – powiedział Nagi. – Może spróbujesz znowu? Chociaż raz?
–Nawet, gdybym się zgodził, to już mówiłem, że nie mam yukaty. Nie mam żadnej nawet w domu.
– To się da załatwić – stwierdził i młody omega patrzył, jak wyjmuje ukryte za stołem pudełko i wręcza mu je po chwili. – Proszę. To też dla ciebie.
Reo wziął je niepewnie od niego i położył na stole. Rozwiązał wstążkę i ostrożnie otworzył prezent. Wciągnął głośniej powietrze, gdy rozwinął papier i zobaczył złożoną yukatę. To nie była jedna z tych jasnych, kwiecistych i typowych dla omeg, ale też nie przywodziła na myśl tych typowo męskich. Wzór był w zasadzie bardzo uniwersalny. Lekko przywodził na myśl geometryczny, ale to nie było właściwe określenie. Przeważał kolor fioletowy, ale wkomponowano też trochę czerni, granatu i ciemnego różu dla urozmaicenia.
Ostrożnie dotknął materiału, jakby bał się, że to wszystko za chwilę zniknie. Nagi kupił dla niego yukatę. Wybrał ją z myślą o nim! To dlatego ostatnio powiedział, że ma coś ważnego do załatwienia? Szukał czegoś idealnego, chociaż uważał to za wyjątkowo upierdliwe?
Przeniósł wzrok na przyjaciela, który starał się cierpliwie czekać na jego odpowiedź.
– Jest piękna, ale co cię podkusiło? – zapytał, starając się odpowiednio dobierać słowa. Nie chciał, żeby Nagi odebrał jego wypowiedź, jako coś negatywnego. Po prostu chciał to wiedzieć.
– Bo pomyślałem, że jest w twoim stylu i ładnie byś w niej wyglądał.
Reo patrzył na niego przez chwilę w milczeniu. Przecież nic się nie stanie, jeśli ją przymierzy. Skoro Nagi uważał, że będzie mu pasować, to chociaż mógł spróbować.
– No dobrze, ale będziesz musiał mi pomóc. Miałem na sobie yukatę tylko raz.
– Jasne – odparł.
– Nagi? Dziękuję – powiedział nagle Reo. Naprawdę cieszył się, że ten leniwiec tak się postarał, żeby jego urodziny były miłe.
– Seishiro.
– Co?
– Skoro idziemy na randkę i w zasadzie zostaliśmy parą, to chyba też mógłbyś mówić do mnie po imieniu? Zrozumiem, jeśli nie chcesz.
Do Reo właśnie z siłą pędzącego shinkansena dotarł główny sens tego wszystkiego. Miał chłopaka. To było takie proste i tak niezwykłe jednocześnie, że aż miał ochotę się uszczypnąć, żeby upewnić się, że to mu się nie śni. Od tygodni wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby on i Nagi zaczęli się spotykać, ale nie miał śmiałości wyobrażać sobie niczego dalej. Zarumienił się lekko, bo zawsze zwracał się do młodego alfy po nazwisku. Pozwalał do siebie mówić po imieniu, żeby chociaż w taki sposób odciąć się od nazwiska, które było dla niego przekleństwem.
– Seishiro? – powiedział cicho i uśmiechnął się lekko. O dziwo Nagi lekko odwzajemnił uśmiech i serce Reo znowu zaczęło wariować. To był pierwszy raz, gdy zobaczył uśmiech u tego chłopaka. Zwykle to było coś jakby imitacja i lekkie uniesienie kącika ust. – A mogę mówić Sei?
Tym razem to jasnowłosy alfa zarumienił się nieco mocniej, ale skinął głową na znak, że się zgadza. Reo z kolei uśmiechnął się w końcu naprawdę szeroko. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł się naprawdę szczęśliwy.
---
I co? Było słodko? Zostawiam zdjęcie yukaty, bo ładna i mniej więcej tak ją sobie wyobrażam, tylko z większą ilością fioletu. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top