4

Wiecie co? Mam silne poczucie deja vu. W nocy skontaktowałam się z Lizbeth (mam wrażenie, że to nie pierwszy raz). Doprawdy urocza z niej dziewczyna choć ciemność ją zmieniła. Zrobiła się strasznie nieufna. Płakała i wciąż pytała dlaczego Will w nią zwątpił. Powiem szczerze, że jestem kiepskim materiałem na pocieszanie kogokolwiek. Próbowałam namówić ją do powrotu; mówiłam, że wyprowadzę ją z ciemności, ale ona nie chciała nawet o tym słyszeć. Powiedziała, że powinnam zaczekać na alchemików. Właśnie! Alchemicy... Przybyło ich dwóch. Niejaki Stanford Gleeful i jego bratanek - Dipper. Przypatrzyli mi się z każdej strony, wypytali Billa o szczegóły mojej "choroby" i stwierdzili, że lepiej by było, gdyby mieli mnie ciągle na oku, więc blondyn zaproponował im gościnę w naszym domu. Dziwnie się czuję z myślą, że jestem obserwowana...

Cichy odgłos otwieranych drzwi wyrwał blondynkę z zamyślenia. 

 - Co robisz? - spytał młody Gleeful.

 - Piszę pamiętnik, a właściwie to skończyłam na dziś - odpowiedziała Lily chowając zeszyt pod poduszkę. Chłopak podszedł do niej i spojrzał na rysunki nad jej łóżkiem.

 - Czy to Lizbeth? - spytał wskazując małą dziewczynkę w żółto-niebieskiej sukience z wiankiem na głowie bawiącą się swoim, blond warkoczem, a tymczasem Will zaplatał jej warkocza z niebieskiej części włosów. Blondynka kiwnęła głową.

 - Tak, to ona. Tak wyglądała - powiedziała. Nagle jej wzrok padł na zegarek i gwałtownie wstała z łóżka. - Na wszystkie ambicje Billa! Już tak późno?! - krzyknęła i pobiegła do pokoju Willa. Zaciekawiony Dipper Gleeful podążył za nią. Otworzył drzwi do pokoju Williama i stanął zdziwiony na scenę jaką zastał. Nigdzie nie widział blondynki za to na łóżku siedział Will tuląc do siebie niebieskowłosą dziewczynę o błękitnych, załzawionych oczach.

 "A więc o to chodzi z tym rozdwojeniem jaźni? Rzeczywiście dziwne" - pomyślał zamykając drzwi i skierował się do pokoju wuja by powiedzieć o swych dotychczasowych ustaleniach. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top