3

Cześć, to wciąż ja. Kto się cieszy? Po co ja pytam skoro wiem, że nikt. No, więc... Od mojej "kłótni" z Willem minął już miesiąc. Serio? Ale to szybko zleciało. Will nadal opiekuje się Lizzie, ale mnie unika. A gdy już patrzy na moją osobę to ma taką minę, jakby ducha zobaczył. Natomiast Bill zabiega o moją uwagę jak nigdy! Informacja, że Lizbeth żyje i gdzieś tam jest zmieniła obu braci nie do poznania. Obecnie się nudzę. Teoretycznie uczę się grać na pianinie, a praktycznie... Cóż... Lepiej nie wnikać... Ta stara prukwa (przepraszam. NAUCZYCIELKA) nigdy nie nauczyła się łapać kontaktu z uczniami, więc odrobina sprytu i można się lenić pod jej nosem, a ona nie zauważy! Naprawdę! Co robię? Udaję, że pilnie studiuję etiudy jakichś ludzkich piosenek i przepisuję niektóre nuty do "nutnika" (to jest: zeszytu, w którym, teoretycznie, zapisuję nuty) tworząc w ten sposób coś swojego, własnego. A tak naprawdę prowadzę pamiętnik i rysuję karykaturę starej prukwy i pewnego potwora, który lubi robić... wiadome rzeczy. Nie,nie pokażę wam! Dobra, skończyłam zapiski w "nutniku". Teraz powinnam pokazać to prukwie i zagrać nowopowstałą melodię na pianinie. Chyba tak zrobię.

No, dobra... Zrobiłam to... Zagrałam tę durną melodię! W moim odczuciu wyszła koszmarnie, ale prukwa stwierdziła, że jest idealnie. Bill, który chwilę później wpadł  do sali, oczywiście ją poparł. Ech... W otwartych drzwiach mignęła mi sylwetka Willa. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i uśmiech momentalnie znikł z jego twarzy, a on sam poszedł dalej. Robił tak codziennie od miesiąca, a mi za każdym razem było przykro. Kiedyś spędzałam z Willym dużo czasu, ale teraz trzymałam się bardziej z Billem. No i nic. Nie będę robiła dłuższych wywodów. Po prostu, jak Will powiedział wtedy, że Lizbeth prawdopodobnie nie istnieje to szlag mnie trafił! Lizbeth poczuła się zraniona jego słowami. Poczułam to... Czułam jak jej niewinne serce rozpada się na kawałki; coraz mniejsze i mniejsze... Aż w końcu tak malutkie, że mikroskopijne. Niedostrzegalne gołym okiem, a przez to niemożliwe do złożenia w całość. Smutne, ale prawdziwe...

Noc przyszła szybko. Dla dwudziestolatki za szybko. Will rozczesywał niebieskie włosy Lizzie i robił dziewczynie fantazyjne fryzury, a Bill patrzył na to z daleka. Obaj bracia rozmyślali o Lizbeth. Czy ich siostrzyczka naprawdę, gdzieś tam była? Czy była szansa na odzyskanie jej? Czy naprawdę próbuje do nich wrócić? Pytania kłębiły się w ich głowach bez końca. A domysły snuły się same. W końcu noc minęła i nastał dzień, a wraz z nim wróciła Lily.    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top