2

Hej, to znowu ja. Jestem taka szczęśliwa! Pewnie zapytacie dlaczego? Otóż spędziłam cały dzień z Billem (tak, jak mu obiecałam), a on zabrał mnie na dwór księcia Mefistofelesa i tam przedstawił! Książę przejął się moim losem i obiecał, że mi pomoże, a na potwierdzenie swych słów posłał po najlepszych alchemików w krainie. Więc jest szansa, że moje marzenie się spełni i będę "normalna". Jupi! Will nie był już taki zadowolony i zaczął krzyczeć na Billa (który nie został mu dłużny), że jest głupi i ma przestać zaszczepiania we mnie płonnej nadziei. Nie rozumiem go. Myślałam, że ucieszy go wieść, że mam szansę na powrót do normalności. Teraz moi bracia się kłócą, a ja pierwszy raz odkąd jestem Lily płakałam. Nadal płaczę... Pytanie tylko czy ze szczęścia, czy ze smutku?  Nie wiem, ale łzy spływają po moich policzkach i giną w koronkach czarnej sukni. Cisza? Czyżby Billius i William przestali się kłócić? Lepiej, żeby tak. Nie lubię ich kłótni...

Gniewne kroki na korytarzu zdziwiły dziewczynę, która zaprzestała pisania i podniosła głowę znad zeszytu wpatrując się w drzwi. Nagle w przejściu zobaczyła swoich braci. Westchnęła cicho.

 - Coś się stało? - spytała bacznie obserwując braci, którzy weszli do jej pokoju i usiedli na łóżku nie spuszczając z niej wzroku.

 - Lily... - zaczął Bill.

 - Mamy Ci coś do powiedzenia - przerwał mu Will.

 - W takim razie... słucham - Blondynka nadal uważnie studiowała twarze bliźniaków.

 - Chodzi o to, że... Przepraszam, Lily. Naprawdę. Nie chciałem Ci dawać fałszywej nadziei...

 - Ale o co chodzi?

 - O twoją wizytę z Billem na dworze księcia. Bill nie powinien był tego robić. Też chcę by Lizbeth wróciła, ale nie mamy pewności, że ona jeszcze istnieje. Równie dobrze może jej już nie być i...

 - TO NIEPRAWDA!!! - Lily zerwała się na równe nogi przerywając bratu i wbiła w niego wściekłe spojrzenie. - Lizbeth istnieje! Jest tam, w środku! - Wskazała dłonią miejsce, gdzie powinno mieścić się serce. - Błądzi w ciemnościach, tak, jak ja i Lizzie przed dziesięciu laty! Próbuje się wydostać, ale nie potrafi odnaleźć zbawczego dla niej światła, które by ją poprowadziło do wyjścia! Widzi, słyszy, czuje i przeżywa to co ja i Lizzie w danej chwili! Jest nieodłączną częścią nas i naszego życia! Jak mogłeś w nią zwątpić, Will? - Ostatnie zdanie wypowiedziała już ciszej, ale strasznie gorzkim tonem. William spojrzał na nią zdziwiony i zaskoczony jej tonem, wywodem oraz smutną miną. Przez chwilę wydawało mu się, że jedno z oczu blondynki staje się błękitne, a warkocz i połowa grzywki zmieniają kolor na niebieski, ale wrażenie to szybko minęło. Chłopak wstał, zmienił się w trójkąt i w milczeniu opuścił pokój młodszej siostry. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top