Speedacco

- Speedo, to pocałujesz mnie czy nie? - zapytał brunet wprost do ucha chłopaka, przy okazji kładąc rękę na jego kolano.

Jechali właśnie na spotkanie na zakonie, by uczcić udany napad na Car Dealera. Jako pierwsi znowu rozgryźli wszystko i uciekli. Tylko jedynym problem był Vasquez, który się dziwnie zachowywał, odkąd pozostał sam z Albertem w aucie.

- Czemu miałbym? - spytał, nie patrząc się na pasażera, bo chciał się skupić na drodze.

Chłopak, jednak nic nie odpowiedział, a obrócił się i przysunął bliżej białowłosego. Przystawił swoją usta do jego szyi i zaczął powoli i delikatnie całować.

Albert nawet nie ukrywał, że mu się to podobało, co jakiś czas wdychał. Jednak wciąż prowadził samochód, więc było to trochę nieprzyzwoite. Dobrze, że mało aut jeździło...

- V-Vasquez, a może potem co? Już p-prawie jesteśmy na zakonie - próbował jakoś wytłumaczyć, by na razie się od niego oderwał.

Bruneta to nie obchodziło i na słowa Speedo zaczął robić mu malinki w niektórych miejscach na szyi.

"Co za chłop" - pomyślał, co jakiś czas mocniej nabierając powietrza.

Było mu dobrze...

Nagle wszystko jakby się rozmyło, nastała pustka. Białowłosy przetarł swe oczy powoli się budząc.

To się nigdy nie wydarzyło... Ostatnimi czasy miał coraz więcej erotycznych snów z Vasquezem w roli głównej. Nasiliły się jeszcze bardziej ostatnio z jakiegoś powodu. Może, dlatego że jego przyjaciele też podejrzewali, że są razem i żartowali z tego?

- Kurwa znowu? - wymamrotał niezadowolony z takich snów.

Powoli po paru minutach wstał z swojego wygodnego łóżka i udał się do łazienki, gdzie zauważył jeden mały problem, a konkretnie w jego spodniach.

"Zajebiście" - pomyślał.

Rozebrał się, odkładając swoje ubrania na półkę obok kabiny. Po czym postanowił zająć się owym problemem. Próbował o niczym nie myśleć rozwiązując kłopot. Jednak, gdy podczas tego przemknęła mu w myślach scena z snu, natychmiastowo doszedł.

Teraz już zdawał sobie sprawę, jak chłopak potrafił na niego działać... Jednocześnie mu się to podobało, ale też tego nienawidził. W końcu to jego przyjaciel, a on się spuszcza na samą myśl o nim...

Nie chciał o tym za dużo rozmyślać, jeszcze, by wymyślił, by wyznać mu uczucia czy coś bardziej głupiego. Vasquez przecież bardziej interesował się kobietami, takimi jak Maddie. Często żartował, że podoba mu się ta sama płeć na przykład flirtował z Erwinem, ale to były, tylko takie przyjacielskie zabawy. Dlatego był pewny, że nie ma szans u niego, więc nawet nie chciał próbować.

Umył się i założył na siebie jakieś luźne ciuchy. Bluzę i leginsy, przecież i tak się przebierze na warsztacie w strój roboczy. Zjadł sobie szybko jakieś śniadanie po czym wyszedł z domu i wsiadł do swojego nowo zakupionego, fioletowego jestera. Pojechał na ZS, jak to robił każdego dnia. Zaparkował za budynkiem i już na piechotę udał się do pokoju szefa, by odbić sobie plakietkę.

Wchodząc tam zauważył przebierającego się Vasqueza. Od razu na ten widok jakby serce zaczęło mu szybciej bić, a oddech stał się cięższy. Nie wiedział nawet od kiedy zaczął tak na niego reagować. Po prostu stał, jak słup soli podziwiając piękne wysportowane ciało bruneta.

Nie zauważył, kiedy chłopak podszedł do niego, machając mu ręką przed twarzą.

- Halo, Ziemia do Speedo - powiedział patrząc się zaciekawiony na przyjaciela.

- Jestem, jestem, tylko trochę się zamyśliłem - odpowiedział lekko skołowany.

Co innego miał mu niby powiedzieć, że obserwował, jak się przebiera? To by było dziwne...

- W ogóle dziś o 20 impreza, którą organizuje Erwin. Wiesz trzeba jakoś uczcić zrobienie jako pierwsi Car Dealera

- Okej, będę na pewno - oznajmił, gdy brunet wychodził z pomieszczenia.

Chwilę potem białowłosy też się przebrał i wyszedł, podchodząc do Lucasa i Barta. Nie było żadnego klienta do obsłużenia, więc postanowił zagadać do nich.

- Słyszeliście o dzisiejszej imprezie?

- Tak, jest dzisiaj o 20 w Vanilla Unicornie, mamy zarezerwowany cały dla nas - odpowiedział mu chłopak z dredami.

- O kurde to nie wiedziałem o tym, zawsze się dowiaduje o wszystkim ostatni - powiedział smutnym tonem przy tym wzruszając rękami.

Timeskip

Była właśnie godzina 19:55, Albert po długim zastanowieniu się w co się ubrać, wybrał czarną koszulę, która była trochę rozpięta i ciemne jeansowe spodnie. Nie wiedział czy miał się ubrać elegancko czy normalnie, więc wybrał tak pół na pół.

Wsiadł do auta i powoli odjechał spod sklepu. Zmierzał w stronę klubu, nie przestrzegał przepisów, bo był już prawie spóźniony. Na miejscu zaparkował swojego jestera dość blisko wyjścia i szybkim tempem wszedł do środka budynku.

Lampy były zgaszone, tylko kolorowe ledy dawały jakiekolwiek światło. Wyglądało to przepięknie. Wszystko było ozdobione w różnym kształcie balonami, a na wejściu był wielki baner z napisem "Zakszot, jak zwykle pierwszy". Na rurach tańczyły skąpo ubrane dziewczyny w maskach, a gdzieś w rogu pokoju był DJ, który puszczał typową klubową muzykę. Normalnie impreza wszechczasów. Białowłosy był jedocześnie bardzo zachwycony, bo było to bardzo imponujące, ale też zastanawiało go, ile Erwin wydał na to pieniędzy...

Nie przejmując się tym za bardzo podszedł do grupki przyjaciół, która stała przy barze. Był tam Carbonara wraz z Davidem, którzy już zdążyli się najebać.

"Typowo" - pomyślał.

- Speedo, chodź się napij z nami - powiedział już lekko pianym głosem, patrząc się na chłopaka.

- Nie, nie ja nie piję - Zaczął wymachiwać rękami.

Nagle przez przypadek kątem oka dostrzegł Vasqueza siedzącego na krześle. Obserwował, jak tańczy jakaś kobieta i najwyraźniej się mu to podobało. Uśmiechał się. Albert stał się trochę zazdrosny widząc ten widok. Nie podobało mu się to, ale nie może do niego podejść i powiedzieć "Nie patrz na nią". Tak, by nie postąpił przyjaciel. Nie chciał niszczyć ich przyjaźni, więc zdecydował się nie ingerować w to...

- Wiecie co chłopaki, jednak się napije - Podniósł lekko kąciki ust w ich stronę i usiadł przy barze.

- I to mi się podoba - krzyknął David i poklepał go po plecach.

Jak chciał tak zrobił. Zamówił sobie drinka i chcąc nie chcąc spoglądał w stronę bruneta. Można powiedzieć, że w tym momencie się torturował. Patrzył, jak jego miłość uśmiecha się w kierunku kogoś innego, a on zapija smutki, obserwując tylko wyraz jego twarzy. Chciał, by widzieć tak szczęśliwego tego chłopaka, ale w jego towarzystwie. Nawet nie wiedział, kiedy te uczucie i chęć bycia z nim stała się jego obsesją.

David i Nicollo widząc, tak zapatrzonego i rozmarzonego Alberta co chwilę lekko podśmiechiwali.

- Speedacco is real - szepnął białowłosy do swojego przyjaciela.

- Najpierw to on musi mu powiedzieć co czuje, bo wygląda na to, że tylko jedna osoba coś czuje do drugiej - odpowiedział równie cicho ciemnowłosy.

- Myślisz, że będą razem? Stawiam tysiaka na tak - powiedział pewnym siebie głosem.

- Wchodzę w to, tysiąc na nie - oznajmił wprost do ucha swojego przyjaciela przez co przeszedł go lekki dreszcz.

Albert nawet nie słyszał co oni mówią. Był zbyt bardzo skupiony na swoich myślach, gapieniu się i sączeniu drinka. Te uczucie pożądania naprawdę zyskało na sile możliwe, że przez alkohol. Wiedział jedno, jeśli Vasquez znajdzie sobie jakąś partnerkę lub partnera to się załamie. Nie będzie mógł znieść tego widoku...

Nagle został szturchnięty w ramię, dlatego odwrócił się w stronę sprawcy tego czynu. Był to Erwin, który ewidentnie chciał coś mu przekazać.

- Gramy w siedem minut, wchodzisz w to? - zapytał samemu będąc bardzo podekscytowanym, ale to pewnie przez zbyt dużą ilość alkoholu we krwi.

- A kto jeszcze gra? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Heidi, Carbo, Vasqi, Davidek, Summer, Kylie, ja i Labo

- Wchodzę to – Po usłyszeniu imienia swojego obiektu westchnień natychmiastowo się zgodził.

- Dobra to chodź za mną

Siwowłosy zaprowadził go do dużego stolika z butelką na jego środku, a obok na rogach były postawione shoty. Był to dość typowy widok, jak na imprezę. Prędzej czy później zawsze dochodziło do tej zabawy...

- Skoro już wszyscy to kręcę! - krzyknął Nicollo.

Butelka się kręciła przez chwilę, aż w końcu jeden jej koniec był skierowany na Glinkleniego, a drugi na jego samego, na co bardzo się zdziwił. Na jego twarzy pojawił się mały prawie niezauważalny rumieniec.

- N-No dobra - powiedział wciąż zszokowany.

- Nie pierdol już, tylko chodź - Złapał go za ramię brunet i ciągnął w kierunku zaplecza.

Minęło jakieś dziesięć minut, a miało być siedem... Wszyscy już snuli różne teorie odnośnie tego co tam się stało, aż w końcu ta dwójka wyszła. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć kilka malinek na szyi niższego.

"Czyli jednak" - pomyślał Albert. Trochę przez to stał się smutny, bo to kolejna para jaka będzie w zakszocie. Tak nagle ta jedna gra sprawiła, że wyznali sobie uczucia. Wiedział, że z Sindacco to się nie powtórzy. Zawsze był nastawiony pesymistycznie do rzeczy, które są z nim związane. Nie mógł uwierzyć, że uda mu się znaleźć miłość, z nikim nigdy nie był, a jedynie był odrzucany.

- Idziesz czy nie? - zapytał jakiś głos.

Spojrzał się w jego stronę po czym przeniósł wzrok na butelkę. Wskazywała na niego, jak i na Vasqueza. Teraz to dopiero się zdziwił. W środku cicho na to liczył, ale nie myślał, że naprawdę do tego dojdzie.

- T-tak idę - Wziął shota do ręki i szybko go wypił, odstawiając pustą szklankę tam, gdzie była.

Ruszył w kierunku zaplecza za wyższym chłopakiem. Na miejscu, drugi zamknął delikatnie drzwi, a białowłosy podszedł po ścianę. Nie wiedział co zrobić, nie był na to przygotowany...

Powstała niezręczna cisza, siedzieli tak przez jakieś dwie minuty, aż w końcu niższy postanowił się odezwać.

- Jak myślisz między Carbo, a Davidem coś tu zaszło? - zapytał znając już odpowiedź, ale nie wiedział co innego zrobić, by nie było tak cicho.

- Na pewno, przecież on miał malinki na szyi - odpowiedział pewny siebie.

- A no tak nie zauważyłem - powierzał udając, że tego nie dostrzegł.

Po chwili brunet odezwał się, widział, że chłopak jakoś dziwnie się zachowywał ostatnimi czasami, ale myślał, że mu się wydaje. Jednak teraz definitywnie widział, że jest coś nie tak. Był jakiś smutny, pozbawiony swojego szczerego uśmiechu, nawet nie spoglądał na niego.

- Masz coś na twarzy - powiedział pod pretekstem przybliżenia się do chłopaka, co też uczynił.

Ten na te słowa próbował rękami zmyć to co coś. Wyższy pomyślał, że wyglądało to dość słodko, wierzył we wszystko co mówił. Z jakiegoś powodu zrobiło mu się ciepło na serduszku.

- Już? - zapytał, po chwili patrząc się przed siebie.

Od razu się speszył, nie zdążył nawet wychwycić momentu, kiedy chłopak znalazł się tak blisko jego. Stykali się prawie swoimi ciałami przez co obaj czuli nawzajem swój przyspieszony oddech.

- Czekaj - szepnął brunet.

Po czym lekko pocałował białowłosego, tym samym zaskakując go dość mocno.

- Teraz już jest git - powiedział do jego ucha.

Niższemu wyskoczył jakby jakiś error w głowie. Cały się zarumienił przez co trochę spuścił wzrok.

- Hej, chcę widzieć twoją twarz - Położył swoją rękę na podbródek drugiego i podniósł do góry, tak by na niego spojrzał.

- J-ja nie wiem-m co powiedzieć - jąkał się co chwile próbując uciec wzrokiem gdzieś indziej.

- Odpowiedz, tylko na jedno proste pytanie... Czujesz to samo do mnie? - zapytał patrząc prosto w szare oczy.

- G-gadasz głupoty, j-jesteś pijany - Chciał się lekko odsunąć, lecz był przyparty do ściany, więc nie mógł nic zrobić.

- Nie jestem - powiedział lekko wkurzony, kładąc jedną swoją rękę do ściany obok głowy białowłosego.

- To po-owiedz, jak ja k-kiedyś wyglądałem

Wiedział, że jeśli naprawdę jest w miarę trzeźwy to odpowie z łatwością na to pytanie.

- Miałeś zielone, bujne włosy - powiedział wprost do jego ucha, zniżając przy tym głos przez co Speedo przeszedł lekki dreszcz.

Chłopak stal nieruchomo i tym razem był przekonany, że brunet nie odpowie na jego pytanie i wszystko skończy się na tym, że przez alkohol gadał jakieś głupoty. To się, jednak nie stało.

Widząc stan białowłosego ponownie ostrożnie złączył ich usta w pocałunku. Chciał, by przestał się martwić o scenariuszach, które nie miały i nie będą miały miejsca, bo go kocha. Po chwili jego czułość była oddana, tym samym pocałunek stał się bardziej uczuciowy. Oboje chcieli, by ta chwila trwała wiecznie, ale to była część głupiej zabawy, więc jeśli nie wyjdą o czasie ich grupa będzie tworzyć teorie.

Oderwali się powoli od siebie, jeszcze przez chwilę patrząc na siebie dając tym samym znak, że to jeszcze nie koniec...

Przez kolejne kilka tygodni zaczęli się spotykać w ukryciu. Musieli być pewni tego uczucia. W końcu po niecałym miesiącu ogłosili swój związek swoim przyjaciołom. Wszyscy im gratulowali, ale nie byli zaskoczeni. Od dawna podejrzewali, że ich jeżdżenie razem, robienie akcji czy głupich rzeczy musi coś znaczyć. Tym samym zostali czwartą parę w Zakszocie, bo niedawno swój związek ogłosili również David z Nicollo. 

Kto jest nocnym markiem temu oddaje hih

Pewnie, jakbym popatrzyła na to jutro to bym tego nie wrzuciła, ale no macie

Mam nadzieję, że się miarę podoba :>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top