1
Gęsty kleik nieokreślonego koloru i składu oblepiał drewnianą łyżkę kiedy wolnym ruchem mieszałam zupę. Pachniała nie najlepiej i podobnie smakowała, ale w teorii dawała energię do końca dnia.
Gwar rozmów, które zawsze toczyły się w kuchni został nagle przerwany przez postawną kobietę, która wkroczyła do pomieszczenia dumna niczym paw z wysoko podniesioną głową i zadartym w górę nosem. W powietrzu dał się wyczuć mocny zapach perfum, który zdominował sobą mocną woń czosnku i smażonego mięsa. Był taki inny, przyjemny.
Pomyślałam, ze gdybym mogła mieć choć malutki flakonik wypełniony tą wonną cieczą byłabym najszczęśliwszą osobą na swiecie, codziennie psikałabym okolice szyi i przesiąknięta tym zapachem chodziłabym po wsi, a wszystkie dziewczyny z okolicy zieleniałyby z zazdrości.
Doniosła kobieta zatrzymała się, jej rozbiegany wzrok błądził przez chwilę po twarzach młodych kucharek, aż w końcu zatrzymał się na mnie. Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu, aż spojrzy na kogoś innego, ale tak się nie stało. Wyciągnęła przed siebie rękę, którą oprócz wytwornych ozdób zdobiły liczne zmarszczki i wskazała w moim kierunku. Od razu zrozumiałam, że tym gestem chce mi przekazać bym do niej podeszła.
Zerwałam się z krzesła zapominając o kwaśnej papce, w zamyśle mającą byc zupą którą jadłam i zrobiłam to co kazała, dygnełam lekko.
Wciąż się patrzyła, pożerała mnie wzrokiem, czułam się przy niej mała i nieznacząca. Serce biło mi jak oszalałe, nie miałam pojęcia czym zasłyżyłam sobie na jakąkolwiek atencje ze strony tak wytwornej kobiety.
- Jak masz na imie dziecko? - nawet nie wysiliła się by jej głos brzmiał miło. Był tak samo ochydny jak moja zypa i tak samo stary jak jej dłonie
- Katarzyna
W głowie roiło mi się od pytań, wiem, że kobieta przychodziła tu dość często, ale nigdy nie interesowała się losem służby, a tym bardziej moim losem. Zastanawiałam się czy zrobiłam coś źle, coś za co powinnam ponieść kare, może chodziło o to że przez przypadek rozlałam cały dzbanek świeżego mleka, albo... skuliłam się w sobie kiedy kobieta podniosła dłoń, wyobraziłam sobie jak bierze zamach i mnie uderza, jak przyozdobiona drogocennym metalem władcza dloń dotyka skóry na moim policzku, jak moja głowa przekrzywia się pod siłą ciosu, jak w moich oczach pojawiają się łzy, a mój policzek pali siarczystym bólem, wydawało mi się, że ból który poczułam był prawidziwy, ale ona tylko złapała mnie za podbródek i zaczęła przyglądać się mojej twarzy. Nie zdążyłam spuścić wzroku i nasze spojrzenia się skrzyżowały, po plecach przeszedł mi lodowaty dreszcz, a nogi chciały odmówić posłuszeństwa. Szybko wbiłam wzrok w drewnianą podłogę, zmuszając swoje ciało do stania prosto. Czułam się jak towar wystawiony na sprzedaż. Pewnie dla niej nie jestem warta więcej niż ubranie które mam na sobie. Jej surowy wzrok oceniał mnie i wydawał nieme wyroki, a ja chciałam by to się jak najszybciej skończyło.
- Od dawna tu jesteś?
Zaprzeczyłam ruchem głowy, nie mogąc odpowiedzieć w inny sposób bowiem jej pomarszczone palce utkwiły w moich ustach, kiedy przyglądała się moim zębom.
Oderwała się na chwile od oględzin kiedy jedna ze służących przeszła obok nas niosąc na tacy parujące pierożki i kawałek ciasta. Wodziła pożądliwym wzrokiem za dziewczyną, aż ta nie zniknęła za drzwiami.
- Mam nadzieje, że nie masz wszy i nie jesteś chora - umilkła wyczekująco -bo nie jesteś prawda? - ponownie złapała mnie za podbródek zmuszając bym spojrzała jej w oczy.
Znów zaprzeczyłam ruchem głowy. Ścisneło mnie w gardle, coś w jej sposobie bycia, w jej wzroku i każdym geście sprawiało, że się jej okropnie bałam. Nogi miałam jak z waty, kobieta nadal uważnie się mi przyglądała, a ja wpatrywałam się w jej starcze oczy zapominając, że taki proceder nie przystoi komuś mojej pozycji.
Przez chwilę miałam wrażenie, że na jej ustach zadrgało coś w rodzaju uśmiechu.
- W takim razie to twój szczęśliwy dzień dziecko - zastanawiałam się czy zwraca się tak do mnie z przyzwyczajenia, czy po prostu już zdążyła zapomnieć moje imię - zostaniesz pokojówką naszej drogiej Panienki Lauretki - kobieta cały czas mówiła, a ja za wszelką cenę starałam się jej słuchać, jednak moje myśli zamaist skupić się na jej słowach wolały wędrować własnymi drogami. Potoczyłam wzrokiem po pomieszczeniu, zdążyłam się już przezwyczaić do tego miejsca, zapachu stale gotowanego jedzenia i ciepła płynącego od rozgrzanego pieca chlebowego. Czułam smutek, że teraz to wszystko zostawię, nie byłam pewna czy poradzę sobie w nowej roli. Pokojówka... to brzmiało o wiele odpowiedzialniej niż zwykła pomocniczka kucharza. Moje rozmyślania przerwało mocne szarpnięcie za ramię, z trudem powstrzymałam pisk przerażenia i wlepiłam przerażony wzrok w starą kobietę
- słuchasz ty mnie dziecko? Cóż za niewychowana dziewucha. Idźże już Maria wytłumaczy ci co masz robić.
W głosie kobiety pobrzmiewała nuta złości i dezaprobaty, na które moje ciało zesztywniało ze strachu. Czułam jak ze wstydu płoną mi policzki, a serce bije jak oszalałe. Odwróciłam od niej wzrok starając się dłużej o tym nie myśleć i skupiłam uwage na dziewczynie, która przyszła tu razem z nią. Ta dała mi znak bym za nią szła, dygneła przed swoją przełożoną i znikneła na schodach. Pośpiesznie powtórzyłam każdy jej ruch i ruszyłam w jej kierunku.
- Bernardzie, te pierożki, które robiłeś zostało ci coś jeszcze? - usłyszałam za sobą głos kobiety i odetchnełam z ulgą, że jej osobistość zaprzątała swoją uwagę nie tylko mną.
Wodziłam wzrokiem za Marią wydawała się w kazdym stopniu nienaganna i idealna w najgorszym tego słowa znaczeniu. Na głowie miała koczek upiety tak ciasno, że nie wystawał z niego żaden niesforny włos, a i sukienka nie miała na sobie, żadnej plamy i zagniecenia. Westchnełam cicho czym najwidoczniej zwróciłam uwagę dziewczyny, spojrzała na mnie zakłopotanym wzrokiem i uśmiechneła sie niezdarnie najwyraźniej prubując dodać mi otuchy. Wbiłam wzrok w ziemie zakłopotana.
Wyszliśmy na piętro, wyłożona dywanem podłoga utwierdzała mnie w przekonaniu, że dostałyśmy się do części budynku w której znajdują się sypialnie magrabiego i jego rodziny. Mogłabym stać w jednym miejscu i godzinami przygladać się wszystkiemu co sie tu znajdowało, ale Maria najwidoczniej miała zupełnie inne plany bo z ogromną szybkoscią przemieżała korytarz. Próbowałam nadążyć, za jej szybkim krokiem wsłuchując się w miarowy stukot obcasów na kamiennej podłodze. Mało brakowało a wpadłabym w nią kiedy zatrzymała się przed jednymi z drzwi ciągnących się wzdłuż korytarza. Były niewielkie i dobrze ukryte przed wzrokiem niepożądanego obserwatora.
Weszłyśmy do niewielkiego pomieszczenia. Było tu jedno niewielkie okno, przez które wpadało poranne światło i oswietlało pare łóżek, skrzynię na przedmioty i balię z wodą.
Maria ruchem głowy wskazała bym usiadła na stołku znajdującym się obok bali.
- No - pośpieszyła mnie i popchneła lekko bym usiadła - Panienka Laura wkrótce wstanie nie mamy całego dnia -wymruczała, po czym westchneła zrezygnowana - chyba panienka Katarzyna nie czeka, aż przyjdzie jej służąca i obmyje twarz, no dalej dalej. -skarciła mnie, ale jednocześnie na jej twarzy zagościł przyjazny usmiech
Szybko zrobiłam to co kazała, woda jak mogłam się wsześniej domyślić była potwornie zimna. Otarłam twarz w materiał podany przez dziewczynę. Potem musiałam związać włosy w koczek i schować je pod białym czepkiem obszyty drobną koronką. Kiedy wstałam Maria przerzuciła mi przez głowę fartuch, sztywny od krochmalu opadł na moją ciemną sukienkę, wygładziłam go nieumiejętnie ręką i poprawiłam ozdobne rękawki, a Maria pomogła mi go związać z tyłu w sterczącą kokardę.
Odwróciłam się w jej stronę, przyglądała się mi jakbym była jej najlepszym dziełem jakie w życiu dokonała, w końcu uśmiechnęła się lekko. Jej twarz rozpromieniona tym gestem zdawała się o wiele łagodniejsza. Poczułam się trochę lżej z myślą, że mój wygląd ją zadowala, również ukradkiem badałam ją wzrokiem. Pojedyńcze mysie włosy wychodziły niesfornie spod jej czepka. Była starsza odemnie wygladała na ponad dwadzieścia lat. Teraz biła od niej charyzma, której nie czułam kiedy obok stał ktoś wyższy od nas rangą.
Po krótkiej chwili bez słowa wyszła za drzwi i szybkim krokiem zbliżała się w stronę jednego z pokoi. Pobiegłam za nią wsłuchując się w miarowy stukot obcasów na kamienej podłodze. Maria zatrzymała się przed ciemnymi chebanowymi drzwiami ciosanymi z grubego drewna. Zdobiła je plątanina wzorów, istna puszcza, misterne zawijasy ciągnęły się przez całą ich długość gdybym tylko miała więcej czasu to pewnie spędziłabym cały dzień albo jeszcze więcej tylko na patrzeniu na nie. Oh gdybym tylko miała takie drzwi u siebie w domu, każdy gość wchodząc do środka zachwalałby ich piękno, wędrowcy zatrzymywaliby się na ich widok, ba ich sława rozniosłaby się po okolicznych wioskach i każdy w
wkrótce odbyłby dedykowaną pielgrzymkę pod próg mojego domu tylko po to by móc na nie spojrzeć i na właśnie oczy przekonać się o ich pięknie.
Zwróciłam wzrok w stronę Marii, zanim otwarła drzwi, wygładziła swój nienaganny fartuszek i wyprostowała się pozostawiając jednak lekko opuszczoną głowę.
Drzwi otwożyły się bezszelestnie, weszłyśmy do ciemnego pomieszczenia, pachniało tu bardzo przyjemnie, zupełnie inaczej niż w kuchni. Przez cały ten czas wlepiałam swoje spojrzenie w Marię, starałam się najlepiej jak potrafiłam naśladować każdy jej ruch i wypatrywać jakiegokolwiek gestu który wskazałby mi co mam zrobić.
- Zasłony - powiedziała w końcu, a sama udała się w stronę przeciwległych drzwi.
Podeszłam do opadającego ku podłodze ciemnego materiałowi. Zacisnełam na nim dłoń i pociągnełam w prawą stronę. Moje oczy zdążyły przyzwyczaić się do panującego mroku, wiec blask poranka, który w jednym momencie wpadł do pomieszczenia oślepił mnie na chwilę. Zmrużyłam powieki i powtórzyłam czynność z lewą zasłoną, dopiero wtedy dostrzegłam że drżą mi dłonie, przełknełam nerwowo ślinę odsuwając się od okna. Nie wiedząc co powinnam dalej zrobić wróciłam na środek pokoju i wbiłam wzrok w dywan. Było to dla mnie coś nowego, na wsi podłogi były wyłożone co najwyżej drewnem, a i to było luksusem porównując z biedniejszymi domostwami gdzie podłogę stanowiło klepisko. Wyobraziłam sobie, że posiadam jeden z takich dywanów na własność. Gdyby tak było na pewno byłabym najszczęśliwszą osobą na ziemi, mogłabym chodzić po nim bosymi stopami i nie czuć zimna, a to na pewno zmieniłoby moje życie.
Z rozmyślań wyrwały mnie głosy dochodzące z pokoju obok. Zaciekawiona podeszłam bliżej drzwi, były otwarte więc mogłam wszystko dokładnie obserwować.
Maria pomagała założyć panięce kolejną warstwę koronkowej sukienki, a następnie przywiązywała ją błyszczącą wstążeczką do gorsetu. Na tę warstwę poszła jeszcze jedna i kolejna, a każda następna piękniejsza od poprzedniej. Ostatnia warstwa była pudrowo różowa, wyszywana w maleńkie kolorowe wzorki , przyozdabiana drobrną koronką i świecącymi kamyczkami.
Nigdy wcześniej nie widziałam takiego bogactwa, ta sukienka wydawała mi się najpiękniejsza na świecie, nawet w snach nie wyobrażałam sobie czegoś takiego.
Panienka usiadła przed toaletką, a Maria zabrała się za rozczesywanie jej włosów. Długie czarne włosy poddawały się szczotce i opadały na smukłe ramiona panienki. Służąca zapletła jej włosy w ozdobną fryzurkę i przyozdobiła wsuwkami z koralikami. Poczułam uścisk w żołądku, oh gdyby tylko dane byłoby mi mieć takie piękne kruczoczarne włosy jak panienka, wyglądałabym jak prawdziwa dama, a nie jak zwykła chłopka.
Po skończonej pracy służąca dygneła lekko i wycofała się w róg pokoju. Panienka podniosła się znad toaletki i odwróciła się w moją stronę. Na chwilę zabrakło mi tchu, pomimo dzielącej nas odległości wyraźnie widziałam alabastrową cerę panienki pokrytą delikatnym pudrowym różem, niewielkie ale pełne usta oraz wielkie czarne oczy, które otwarły się szeroko zaskoczone moją obecnością. Serce w klatce piersiowej biło mi jak szalone, zupełnie nie zwróciłam uwagi na fakt, że Maria pośpiesznie podeszła do mnie, zaciągnęła w kąt pomieszczenia i zmusiła mnie bym się pochylila mocnym szarpnięciem. Potem przepraszała za mnie pokornym głosem panienkę, ale ja nie myślałam o tym, moje policzki paliły mnie żywym ogniem, a myśli zaprzątał jedynie obraz najpiękniejszej twarzyczki panienki Lauretki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top