22:26 - 29th January 2014
Może i faktycznie widok na seulską panoramę zapierał dech, a dodatkowo Jungkook, w tym seksowym, idealnie dopasowanym garniturze, głaskał go bez przerwy po udzie i szeptał na ucho czułe słówka. Ale Taehyung nie potrafił się rozkoszować tym wieczorem tak, jak powinien. Wciąż powtarzał sobie w myślach, iż wyrzuci z głowy rozmowę z Hyunbin choć na te kilka godzin, lecz efekt tego był dość mierny. Nawet jeśli dania w restauracji były tak pyszne, że miał w ustach orgazm z każdym gryzem.
- Tae, skarbie, coś się stało? Jesteś taki jakby nieobecny... Nadal się na mnie gniewasz? - zapytał zatroskany mąż, pozwalając sobie na wytarcie chusteczką kącików ust bruneta. Choć Taehyung w istocie już był jego mężem, to jednak stresował się ponownymi zaręczynami. Nie dopuszczał do siebie odmowy, to oznaczałoby definitywny koniec i rozwód w najbliższym czasie. O nie, taka opcja absolutnie nie wchodziła w grę. Musiał mieć pewność, że starszy na pewno nie złości się na niego.
- Nie, Jungkookie, nie gniewam się, tylko...
Powiedzieć, czy nie powiedzieć?
- Tylko co? Pysiu, jestem twoim mężem, nie wstydź się. Zresztą obiecaliśmy sobie, że od teraz żadnych sekretów, tak? - Jeon delikatnie musnął wargami usta chłopaka i spojrzał na niego wyczekująco.
A Taehyung tylko zmieszał się i odwrócił, pakując do ust kolejny kawałek ziołowego pieczywa. Jasna cholera, przecież nie może zniszczyć ich wspólnej, romantycznej kolacji tą propozycją byłej dziewczyny Jungkooka. Zwłaszcza, że sam nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Miał się zgodzić? Wyśmiać kobietę? A może właśnie zamilknąć i udawać, że tamta rozmowa przed wyjściem nie zaistniała nigdy?
- Okej, nie chcesz ze mną rozmawiać, to w porządku. Tylko potem na mnie nie naskakuj, że ukrywałem przed tobą różne rzeczy, kiedy ty robisz to cały czas - burknął biznesmen i prędko zajął się swoim talerzem, nie ukrywając cisnącego się mu na twarz zawodu. Było mu po prostu przykro i gdyby nie fakt, iż wokół siedziało sporo innych par, a on przed mężem musiał udawać wielce męskiego, już dawno temu by się popłakał.
- To nie tak, misiu, no ej - mruknął mniejszy i złapał twarz Jungkooka w obie dłonie. Miał ochotę się zaśmiać, widząc kawałek sałaty między dość śmiesznymi zębami mężczyzny, ale powstrzymał się, nie chcąc dobijać go jeszcze bardziej.
- Co takiego się stało, że tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć, hm? Chcesz rozwodu, zdradziłeś mnie, ktoś ci nagadał o mnie jakichś głupstw?
- Jezusie, uspokój się - Taehyung głośno westchnął i przybił piątkę ze swoim czołem. - Powinienem się teraz obrazić za takie oskarżenia, wiesz?
- Przepraszam, poniosło mnie. Ale to przez ten stres, Tae! Błagam, powiedz mi, co się dzieje? Wiem, kiedy jesteś smutny, nienawidzę tego. A jeszcze bardziej nie cierpię, kiedy nie chcesz ze mną rozmawiać i nie potrafię ci pomóc - powiedział łamiącym się głosem, przez co serce projektanta zmiękło już doszczętnie.
- Już dobrze, powiem ci - zrezygnowany brunet przeniósł wzrok na odsłaniające miasto szyby. Faktycznie, może i powinien pozbyć się tego ciężaru? - Ale obiecaj, że nie będziesz mi przerywać, nie zrobisz tu scen, nie zaczniesz wrzeszczeć, przewracać stołów, ani krzeseł, robiąc z nas pośmiewisko i główną atrakcję wieczoru dla tych wszystkich gapiów.
- Już się boję... - Jungkook głośno przełknął ślinę, zapowiadało się groźnie.
- Obiecujesz? - nalegał starszy, a czarnowłosy tylko przewrócił oczami i kiwnął głową.
- Tak, tak, obiecuję. A teraz mów, bo już mi się ręce zaczęły pocić.
- No więc... Rozmawiałem dziś z Hyunbin...
- Co?! Kiedy?! - przerwał mu dość impulsywnie, lecz widząc karcące spojrzenie męża, przywołał się do porządku.
- Rano, no wiesz, kiedy zniknąłeś. Martwiłem się o ciebie, to do niej zadzwoniłem, czy może wie, gdzie się podziałeś. Ale spokojnie, normalnie pogadaliśmy, była całkiem miła i pytała, czy dobrze nam się wiedzie i takie inne pierdoły - Taehyung sięgnął po lampkę białego wina i opróżnił ją do dna, kątem oka dostrzegając malującą się na twarzy dwudziestolatka wściekłość. A to był dopiero wierzchołek góry lodowej...
- To tyle? To cię tak stresowało?
- Poczekaj, kowboju - zaśmiał się sztucznie brunet i przetarł wilgotne dłonie o spodnie. - No więc potem, jak już wróciłeś i zaprosiłeś mnie na randkę, zadzwoniła do ciebie, na stacjonarny. Ale zapewne kazałeś jej spierdalać, czy coś innego w twoim stylu, jeśli o nią chodzi.
- Tak było - przytaknął mężczyzna, odszukując w pamięci niedawne wydarzenia i opryskliwość wobec swojej byłej.
- I wszystko byłoby wręcz cudownie, gdyby Hyunbin nie zaczęła się chwilę po tym do mnie dobijać, na moją komórkę. Wahałem się, ale postanowiłem odebrać i mieć już to za sobą. Skoro wcześniej zdawała się być całkiem uprzejma, to raczej nie spodziewałem się nagle gróźb czy obelg pod moim adresem. No, na szczęście i tym razem była milusia, i to nawet za bardzo, co momentalnie wzbudziło moje podejrzenia... - przerwał na chwilę, by spojrzeć na skupionego męża. Jungkook jak widać analizował dokładnie każde jego słowo, bo na czole pojawiły mu się zmarszczki, a palcami bez przerwy masował sobie brodę, niczym jakiś stary mędrzec, do którego było mu daleko.
- Mów dalej - polecił tylko, by następnie złapać szklane naczynie i upić spory łyk alkoholu. Czuł, że na trzeźwo może być mu ciężko, zwłaszcza że historia zaczynała schodzić na złe tory.
- Wypytywała mnie o jakieś bezsensowne głupoty, a kiedy kazałem jej się streszczać, bo byłem w trakcie zapinania paska, a dodatkowo ty coś tam do mnie krzyczałeś z sąsiedniego pokoju, to ona...
- No? Co ona? - Jungkook czuł, że jeszcze chwila, a zejdzie na zawał albo faktycznie złamie obietnicę i rozniesie całą restaurację, jak również całe Namsan Seoul Tower, w drobny mak.
Taehyung wziął głęboki oddech i spojrzał przepraszająco na męża, bo wiedział, że już nie będzie odwrotu, a cała ich randka właśnie się skończy i to niekoniecznie w przyjemnej atmosferze, ani nie na cudownym seksie w ich cholernie wygodnym łóżku.
- Hyunbin niedługo będzie rodzić, nie?
- No tak, za jakiś miesiąc chyba. Ale czemu o to pytasz? Jakie to ma znaczenie? - skołowany mężczyzna złapał drobniejszego za ramiona i lekko nim potrząsnął, widząc łzy zbierające się w kącikach jego oczu.
- Zapytała, czy weźmiemy to dziecko do siebie - wydusił z trudem, obserwując jak Jungkook lekko przekrzywia głowę i wypycha językiem lewy policzek, co kilka sekund zanosząc się przerywanym, psychopatycznym śmiechem.
- Ta kobieta sobie, kurwa mać, kpi - prychnął, polewając sobie drżącą ręką wina. Najprawdopodobniej pękła mu jakaś żyła i był właśnie w stanie przedzawałowym, ale na szczęście nie wywrócił stolika, ani nie wyczarował karabinu maszynowego, by wystrzelić wszystkich gości lokalu razem z niczemu winną obsługą.
- Jungkookie... - Taehyung ostrożnie złapał dygoczącą dłoń męża, lecz ten prędko go odepchnął.
- Chce mi wepchać bachora, który nawet nie jest mój, bo nie chce się jej bawić w matkowanie? Srał ją pies, Taehyung, po moim trupie, rozumiesz? Jej kochaś gumki założyć nie potrafił, to teraz ma, niech je sobie wychowa po swojemu albo odda do adopcji, mam głęboko w dupie to, co się stanie z tym dzieckiem. Wiesz czemu? Bo, do jasnej cholery, nie jest moje! - krzyknął, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia innych par czy łzy, spływające po policzkach Tae. Nienawidził, kiedy Jungkook pokazywał swoje prawdziwe oblicze i zwyczajnie był chamski, nawet przy nim, przy swoim mężu.
- Ale ona mówi, że to na pewno będzie twój dzidziuś, Kookie, że nigdy cię nie zdradziła...
- Bo to urodzona kłamczucha, Taehyung, dlaczego teraz jeszcze jej bronisz, co?!
- Przestań, ludzie się patrzą - szepnął, jednak w tym momencie mówienie czegokolwiek do biznesmena było jak grochem o ścianę.
- No i niech się patrzą! Ja pierdolę, mój własny mąż przeciwko mnie! Jeszcze mi powiedz, że się zgodziłeś, to chyba zaraz skoczę z tej wieży i tym razem już mnie nie powstrzymasz - zagroził, momentalnie dopadając butelkę wina, z której zaczął pić z gwinta.
- Powiedziałem, że to przemyślimy - mruknął niepewnie i zaczął bawić się krańcami eleganckiego obrusu. Czuł, że pali się ze wstydu, a gdy tylko wróci do domu, to zatrzaśnie się w łazience i przepłacze w niej całą noc.
- Kurwa, trzeba było skoczyć w tego sylwestra - warknął, jednak po raz pierwszy od usłyszenia tych wieści, coś go tknęło. Wtedy, kiedy poczuł na policzku piekący ból.
Bo Taehyung po prostu uderzył go w twarz i wybiegł z restauracji z płaczem. Czyli znów przez tę babę wszystko trafił szlag. Przecież miało być tak pięknie, miał się oświadczyć i potem pieścić swojego męża calutką noc...
- Skarbie... - jęknął, widząc jak za brunetem z hukiem zatrzaskują się drzwi. Już miał wstać i za nim wybiec, ale ktoś złapał go ramię i wepchał w dłoń rachunek. Jungkook spojrzał na kelnera i głośno westchnął, by następnie leniwie wyjąć portfel z marynarki. - I co się gapisz?
- Mówiąc kolokwialnie, to masz pan przejebane - uśmiechnął się mężczyzna w fartuszku, z satysfakcją patrząc na wściekłego Jeona.
- No co ty nie powiesz? - przewrócił oczami i wepchał kelnerowi w łapę plik banknotów.
- A napiwek?
- Przynieś mi najlepsze wino, jakie tutaj macie, a dam ci równowartość rachunku. I w sumie to możemy je wypić razem, chyba zaraz i tak zamykacie - spojrzał na zegarek i nim zdążył cokolwiek dodać, rozradowany mężczyzna już zniknął na zapleczu, a Jungkook aż uderzył głową o stół. Nie tak miał wyglądać ten wieczór, oj nie tak.
Bo zamiast kochać się z narzeczonym i mężem w jednym, będzie topić smutki z jakimś bezczelnym kelnerem, który właśnie wzbogacił się o równowartość miesięcznej pensji.
_____________________
postaram się w najbliższym czasie zrobić maraton sh, oke c:
plus standardowo, miłego dnia/wieczoru/nocy! miało być #KiwiUmilaPoniedziałki, ale się trochę spóźniłam :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top