21:58 - 4th January 2014
Owinął ręcznik wokół ciała, zaczesując mokre włosy do tyłu. Głośno westchnął i opuścił zaparowaną łazienkę, która w tamtej chwili raczej przypominała turecką saunę. Cóż, od zawsze kochał gorące kąpiele, a zimą to już szczególnie.
Zajrzał ukradkiem do salonu, bowiem obiecał mężowi przyjemną nagrodę za wytrzymanie całej akcji charytatywnej, a w jego pamięci wciąż tkwił obraz młodszego, przeglądającego broszury o zaletach adopcji. Zmarszczył brwi, widząc pusty salon, a także pustą sypialnię. Naprawdę chciał seksownie zrzucić z siebie puchowy ręcznik, tuż przed oczami nowego partnera, ale jak widać, nie było mu dane.
- Kookie? - krzyknął dość głośno, martwiąc się niepotrzebnie, że starszy wyszedł gdzieś bez uprzedzenia. Nim doczekał się odpowiedzi, coś huknęło w kuchni, więc czym prędzej skierował tam swoje kroki. - Och, misiu.. - złapał się za policzki, rozdziawiając ze zdziwienia usta, kiedy ujrzał dwudziestolatka siłującego się z garami, które jak na złość nie chciały zmieścić się do zmywarki.
- Tae.. Kurde, miałeś siedzieć w łazience jeszcze przez pięć minut. Zawsze kąpiesz się pół godziny, a minęło dopiero dwadzieścia pięć - wybełkotał, a brunet cichutko zachichotał, choć co prawda takie zachowanie nieco go przeraziło. Serio zawsze liczył, ile czasu przesiaduje pod prysznicem?
Jednak nie myślał o tym, wydając z siebie jakieś bliżej nieokreślone dźwięki rozczulenia, bo niewielki stolik (ten większy znajdował się w jadalni, oczywiście), cały zastawiony był różnej wielkości półmiskami, a na krawędzi stały zapachowe świece i butelka białego wina, ulubionego trunku Taehyunga, swoją drogą.
To wydało mu się niezwykle kochane, bo czarnowłosy preferował raczej czerwone i wytrawne, a tylko dla niego poświęcał się i kupował to słodsze. Starał się. Starał się bardzo.
- Jest idealnie, kochanie - szepnął mniejszy, podchodząc do biznesmena, by złożyć na jego wyschniętych wargach słodki pocałunek. Pociągnął go lekko za nadgarstek, dając mu do zrozumienia, że brudne naczynia im nie uciekną.
- Ale chciałem jeszcze puścić muzykę - stęknął, odsuwając starszemu krzesełko, a następnie zajmując miejsce naprzeciwko. Mebel był mały, a więc i tak stykali kolanami, a gdyby Kook się postarał, spokojnie dosięgnąłby krocza swojego męża. Jednak nie chciał go rozpraszać, na takie zabawy przyjdzie czas po kolacji.
- Twój głos mi wystarcza - puścił mu oczko mniejszy, opierając łokcie o blat. - Dlaczego tak mnie traktujesz? Nie jestem ani wyjątkowo piękny, ani bogaty, ani wiedzą też nie grzeszę. Nawet nie wiem, czy gdybyś w Sylwestra wpadł na kogoś innego, to.. No wiesz.. Ktoś inny byłby teraz na moim miejscu, prawda? - wydął dolną wargę, bo choć bardzo chciał zwyczajnie się zrelaksować, takie myśli nawiedzały go po kilkanaście razy dziennie.
- Wątpię - pokręcił głową, nakładając na talerz sałatkę.
- Jak to? Znamy się tylko jakieś pięć dni, to niemożliwe, że przytrafiła nam się miłość od pierwszego wejrzenia.
- A może właśnie przytrafiła? - odłożył sztućce, przenosząc spojrzenie prosto w te rozbiegane, wyjątkowo smutne oczęta męża. - Tae, ja też byłem zdziwiony, kiedy obudziłem się z obrączką na palcu. Normalnie bym się tak nie zachowywał, nie było mi śpieszno do małżeństwa, ale mnie zauroczyłeś, wiesz? Nie jesteś piękny. Jesteś najpiękniejszy. Jesteś kochany, błyskotliwy, seksowny, a ja bym sobie nie darował, gdybym tak po prostu cię po jednej nocy wypuścił. Odważyliśmy się dać sobie szansę. I jak, nie jest nam razem dobrze? A jestem pewien, że z każdym dniem będzie coraz lepiej, cały czas się przecież poznajemy - powiedział spokojnym, niskim głosem, a student nie mógł zrobić nic innego, jak uwierzyć w te słowa. - Zdradzić ci sekret, perełko?
Brunet skinął głową, nieświadomie rumieniąc się na to pieszczotliwe określenie. Winien był się już do nich przyzwyczaić, jednak i tak za każdym razem jego policzki przybierały różowawy odcień. Tego właśnie potrzebował. Potrzebował być komplementowany, przytulany, kochany, mimo że nie zdawał sobie z tego sprawy. A Jungkook był mężczyzną perfekcyjnym, spełniającym jego najśmielsze oczekiwania pod każdym względem.
- Ty też jesteś dla mnie idealny, TaeTae. To zaszczyt nazywać się twoim mężem - mruknął, gładząc delikatnie dłoń młodszego, który po prostu zerwał się z krzesła i dopadł łapczywie jego ust, nie zważając na to, że właśnie poprzewracał na stole te wszystkie półmiski.
______________________________
Babeczki, chciałam Wam życzyć spóźnione wszystkiego najlepszego, bo od wczoraj mnie zżera poczucie winy. Uśmiechajcie się dużo, jesteście najlepsze na świecie, pamiętajcie ♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top