18:26 - 27th January 2014

(A/n woah, patrzcie jaki przeskok w końcu w dacie XD i się rozpisałam, bo trochę zaniedbałam tego ficzka ;-;)

++

Każdy dzień mijał im mniej więcej w ten sposób, wpadli w pewną rutynę, która w żadnym stopniu nie była uciążliwa, a wręcz przeciwnie. Poranki zaczynali sytym śniadaniem (oczywiście jeżeli nie zasypiali po całonocnych przygodach), kubkiem pysznej kawy i wspólnym myciem zębów przed lustrem w toalecie. Tu mistrzem okazywał się być starszy, bowiem potrafił jednocześnie szorować ząbki i czesać się wolną ręką lub kremować twarz. Jungkook, niestety, takich zdolności nie posiadał.

Co oczywiste, nawet jeśli groziło im spóźnienie, nie mogli odpuścić sobie porannych czułości. Uwielbiali przytulać się w łóżku zaraz po przebudzeniu, ignorując kolejne, wkurwiające nawoływania budzika i swoje nieświeże oddechy. Naprawdę, czego mieli się niby wstydzić, skoro byli już od miesiąca małżeństwem? Tak, to niby śmieszny wynik w porównaniu do innych par z długim stażem, jednakże biorąc pod uwagę fakt, iż wcześniej nawet się nie znali, zasługiwali na brawa. Dali sobie tę cholerną szansę i pokazali, że chcieć to móc, a swoją drugą połowę poznać można nawet w tak badziewnych sytuacjach, po pijaku i o krok przed popełnieniem samobójstwa. 

(A/n nie żebym Was zachęcała do którejś z tych rzeczy broń Boże XD)

Młody biznesmen natomiast rozpływał się, kiedy podczas smażenia naleśników lub roztrzepywania jajek na patelni mniejszy zachodził go od tyłu i wtulał się w jego wielkie, przypakowane, a na dodatek zazwyczaj nagie plecy. Oplatał go wtedy swoimi delikatnymi rączkami w pasie i mamrotał pod nosem tylko sobie zrozumiałe rzeczy. Taki ledwo ogarniający rzeczywistość i wciąż jedną stopą będący w krainie snów, był najsłodszą rzeczą, jaką Jungkook miał okazję oglądać w całym swoim życiu.

Hyunbin też kiedyś mu tak robiła, ale wtedy pryskał ją "niechcący" wodą z kranu i odsuwał od siebie te macki, którymi kobieta go owijała. To nie tak, że jej nienawidził lub go brzydziła. Czuł coś do niej, to z pewnością, była dla niego ważna i była też wyjątkowo piękna, ale dla Jeona związek ten istniał trochę na pokaz i siłę. Nie kochał jej, a ona nie kochała jego. Wiele razy chciał z nią zerwać, jednak nigdy nie potrafił zdobyć się na odwagę. Nie miałby już kochanki, musiałby tłumaczyć się rodzicom, którzy dziewczynę uwielbiali i kibicowali im, a także nie miał ochoty słuchać później jej płaczu i wyzwisk, że jest chujem. Dopiero wiadomość o ciąży przelała czarę goryczy. Hyunbin chyba wiedziała, że Jungkook nie zamierza się jej oświadczyć, a może i ma kogoś na boku, więc, by jakoś go przy sobie usidlić, co by nie stracić dobrej partii i jego grubego portfela, kłamała jak z nut, że bierze tabletki.

Nie, to wcale nie usprawiedliwia dwudziestolatka, ani nie daje mu prawa do traktowania ciężarnej jak wyrzutka. Próbował przez te kilka miesięcy zajmować się przyszłą matką, jednak wspomina to jako najgorszy okres w swoim życiu. Nie umiał, po prostu, to nie było dla niego. Nie widział siebie ani w roli ojca, ani męża Hyunbin. Potrzebował się uwolnić, a kiedy po zerwaniu został zmieszany z błotem, postanowił iść się upić. Wiadomo, jak potoczyła się dalsza część historii, ale to Taehyung go wtedy uratował. Był prawdziwym darem, zesłanym mu z nieba.

Teraz cieszył się jak głupi, bo gdyby kupił jedną butelkę soju za mało albo zwyczajnie wybrał inny wieżowiec do skoku, być może nie byłoby go już wśród żywych, może skończyłby w jakimś rowie bez nerki, a już na pewno nie poznałby Tae, swojej miłości od pierwszego wejrzenia.

O tak, biznesmen już zaczął w takową wierzyć. Patrząc się w te śliczne oczka, dotykając tego rozkosznego ciałka i spędzając ze starszym każdą wolną chwilę, coraz bardziej uświadamiał sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet ta ciąża. Wszystko w jego życiu sprowadzało się do jednej daty, do jednej osoby, która uratowała mu życie i związała się z nim jeszcze tego samego dnia. Może to wydaje się być śmieszne i wycięte z jakiejś koreańskiej dramy lub argentyńskiej telenoweli, ale to nie jego wina, że się zakochał, że tak dobrze i komfortowo czuł się w towarzystwie słodkiego bruneta.

Dlatego też każdy dzień, kiedy siedział w pracy po bite osiem godzin, umierał z tęsknoty za swoim małym misiem. Nawet średnio obchodziło go to, co pomyślą o tym jacyś ludzie z firmy albo sam Taehyung, ale potrafił wydzwaniać do niego przez kamerkę po kilka razy. Już nawet nie chodziło o kontrolę, ale o to, by chociaż na kilka chwil ujrzeć uśmiechniętą buzię jego słoneczka.

*

Taehyung siedział na podłodze po turecku, przegryzając dolną wargę i oceniając ze skupieniem wszystkie swoje szkice. Następnego dnia musiał oddać na zajęcia praktyczne kilka projektów i szło mu to całkiem nieźle, a jedynym problemem okazał się wybór pięciu spośród ponad dziecięciu prac. Chyba atmosfera w nowym mieszkaniu oraz małżeństwo sprzyjały procesowi jego weny twórczej. W domu rodziców tak nie było, panował tam nieporządek i jego prywatność była stosunkowo ograniczona. A jeśli zjeżdżała się reszta familii, nie istniała ona w ogóle.

Tęsknił za swoją mamą, nawet jeśli była kobietą impulsywną i ze zbyt długim jęzorem. I mimo tego, że podczas świąt uwierzyła kuzynce i kazała mu wypieprzać. 

Potrząsnął głową, chcąc jakby odgonić od siebie te myśli. Miał wiele do roboty, był zmęczony, więc postanowił pozadręczać się tym kiedy indziej. Tak samo, jak sytuacją z Yoongim. Znów mieli ciche dni, ale rozumiał go. W końcu jakby nie było, miętowowłosy musiał uporządkować swoje życie z Hoseoki. Stop, Hoseokiem.

Szczerze powiedziawszy, to każdy teraz spadł u niego na drugie i dalsze miejsca. Najważniejszy był dla niego mąż, bo to, jak wspaniale kwitła ich relacja, zdawało się być nieprawdopodobne. Nie kłócili się tak, jak jeszcze na początku, nie poruszali tematów takich jak rozwód, bo zwyczajnie nie chcieli go brać. Poznawali się za to, dzień po dniu. Akceptowali w swoich charakterach coraz więcej mankamentów, ale także znajdowali coraz więcej wspólnych cech oraz upodobań. Robili to, co powinna robić każda para przed podjęciem decyzji o związku, ślubie. Tyle że oni już mieli na palcach obrączki, co tylko motywowało ich bardziej, by ich relacja była piękna i wynikała z żywych uczuć, aniżeli musu.

- Hej, pięknotko, może zrobić ci kawy? Bo widzę, że ledwo żyjesz - westchnął zmartwiony Jungkook, siadając obok swojego męża na podłodze. 

- Nie, Kookie, dziękuję. I tak zaraz kończę, muszę jeszcze tylko wypisać rozmiary kryształów do piątego, ósmego i dwunastego pierścionka, i będę wolny - odparł mniejszy, kładąc głowę na ramieniu czarnowłosego. Przymknął powieki i przechylił łebek tak, by wbić nos w policzek mężczyzny. - Co o nich sądzisz? Który podoba ci się najbardziej? - zapytał, patrząc jak młodszy bacznie przygląda się jego szkicom.

- Wszystkie są piękne, masz prawdziwy talent, skarbie - uśmiechnął się i docisnął swoje wilgotne wargi do czoła Tae. Usłyszał tylko cichy chichot i nawet nie musiał zaglądać, by wiedzieć, że brunet właśnie zalał się rumieńcem. - To pierścionki zaręczynowe?

- Huh? Tak, tak. Zobacz, według mnie ten jest cudny - wziął do ręki jedną z kilkunastu kartek i podstawił swojemu ukochanemu pod nos. - To jest taki mój pierścionek marzeń. Nie oddam tego szkicu, choć z niego najbardziej jestem dumny. Jeszcze mi wykładowca nie odda i co wtedy?! - zaśmiał się i jednocześnie teatralnie złapał się za policzki. - Zostawię go w szafce, jest zbyt, um, osobisty.

Jungkook przez chwilę nic nie odpowiadał, lecz w jego głowie natychmiast zrodził się plan. To fakt, było mu cholernie głupio, widząc jaką miłością jego chłopiec darzył swoje dzieła. Własnie to mu uświadomiło, że on nigdy nie dał Tae prawdziwego pierścionka zaręczynowego. Nawet ich obrączki były jakimś tanim żartem, choć obydwoje ze względu na sentyment nie wymieniali ich na lepsze.

Zresztą też nadal nie mieli pewności, czy ich małżeństwo wytrzyma, bo jeśli nie, to jaki byłby sens inwestowania w drogą biżuterię dla kochających się osób?

Nie mniej jednak, biznesmen chyba.. Chyba pokochał Taehyunga, a już na pewno za nim szalał, chciał go tylko dla siebie i nie wyobrażał sobie teraz życia w tym apartamencie samemu. Ani gdziekolwiek indziej bez tego aniołka.

A skoro "chyba" go kochał, to musiał naprawić sylwestrowy błąd. Musiał jeszcze raz oświadczyć się Taesiowi i postanowił, że choćby nie wiadomo co, jego perełka dostanie swój pierścionek marzeń.

Uśmiechnął się podstępnie i wciągnął mniejszego na kolana, całując go bez opamiętania po główce, karku lub szyi, planując już całą akcję.

Pozostawało mu tylko wykraść projekt i znaleźć porządnego jubilera, który wykona pierścionek godny jego jedynej księżniczki.













_____________________

lol pozdrawiam, dodali mnie, a raczej coś co napisałam pod jednym rozdzialem, wczoraj na antiski, pewnie niektórzy widzieli
tak więc gratuluję osobom, które biorą wszystko (łącznie z moimi żartami) na poważnie 
i dziękuję wszystkim, którzy się za mną wstawili

you're the best, you know that? ♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top