10:41 - 6th January 2014

(A/n jestem max podminowana - mój laptop się zepsuł, a ja nienawidzę pisać na komórce :)) coś czuję, że będzie ciężko z aktualkami, grrr...
znicz dla laptopa kiwi [*])

++

Krążył bez celu po gabinecie z nadzieją, że może wydepcze w podłodze dziurę i w nią wpadnie. Naprawdę, wtedy wydawało mu się to znacznie lepsze, niż spotkanie tej parszywej żmii z jakimś cosiem w brzuchu. No fuj, po prostu fuj.

Był przekonany, iż była partnerka całą ciążę sobie zwyczajnie wymyśliła, a dla niepoznaki wypychała sobie koszulkę jakąś piłką. A jeżeli już faktycznie spodziewała się dzieciaka, to na tysiąc pięćset sto dziewięćset procent nie on był ojcem. Musiała go zdradzać, przecież to taka tępa i łatwa idiotka. Wystarczyło pomachać jej przed oczami złotym wisiorkiem lub kluczykami do sportowej fury, by chętnie rozkładała nogi. Na tę myśl Jungkook prychnął z pogardą, bo właśnie w ten sposób wyrwał Hyunbin niewiele ponad rok temu.

Był ślepy i myślał nie tą główką, którą powinien. Miał seks, miał z kim pokazywać się na bankietach i kogo w sytuacji kryzysowej przedstawić rodzicom, którzy od jakiegoś czasu podejrzewali go o ciągutkę do tej samej płci. Wtedy nie przejmował się konsekwencjami, ani brakiem prawdziwego uczucia między nimi. Dopiero teraz, te kilka dni po poznaniu Taehyunga, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo potrzebował czułości, kogoś, na kogo może patrzeć rozkochanym wzrokiem z wzajemnością.

To, że jego słodki mąż był dużo piękniejszy zarówno z wyglądu, jak i wnętrza, było kolejnym atutem. No i nie miał tych pieprzonych jajników, alleluja!

- Proszę! - wyrwało się z jego ust przypadkiem, kiedy pochłonięty był rozmyślaniem o Taesiu i tym, co robi właśnie na uczelni. Dopiero kiedy do jego uszu doleciało skrzypnięcie drzwi, zdał sobie sprawę z tego, jaki kolosalny błąd zrobił. Wpuścił diabła do swojej dokładnie strzeżonej kryjówki. Teraz już nie było możliwości ucieczki.

Obrócił się i ledwo powstrzymał odruch wymiotny, widząc tę kobietę w przejściu. Ten sam, sukowaty wyraz twarzy i ten przeklęty, wielki jak modyfikowany genetycznie arbuz, ciążowy brzuch.

Był w firmie, opcja z wyrzuceniem jej za drzwi także odpadała. Zaraz rozeszłyby się plotki, a wtedy byłby skończony. Na dodatek wciąż miał w głowie słowa Hyunbin z akcji charytatywnej. Groziła mu, że go zniszczy i pociągnie do odpowiedzialności. Nie mógł jej rozwścieczyć, ale też nie mógł tak po prostu zgodzić się na jakieś alimenty. Przecież Jeon Jungkook nie da złamanego grosza na bachora, który nawet nie powstał z jego plemnika.

- Hej - odchrząknęła, próbując zachować spokój. Choć ten wazon na biurku biznesmena niewyobrażalnie kusił, by go złapać i jebnąć nim przez całe pomieszczenie, prosto w łeb tego obskurwiałego milionera.

- Hyunbin, czego chcesz? Powiedziałem ci, żebyś dała mi spokój, a tymczasem nachodzisz mnie w pracy. Masz pięć minut, inaczej poproszę ochronę, by cię wyprowadziła, rozumiesz?

- Nie mogę uwierzyć w to, jakim jesteś chujem, Jeon - warknęła, usadawiając swój zrobiony tyłek na fotelu. Bez pozwolenia, oczywiście. Jungkook miał ochotę zwrócić jej uwagę, ale ostatecznie powstrzymał się. Ta święta krowa i tak by nie posłuchała. No i okej, miała tam w sobie jeszcze jakiegoś małego kosmitę.

- To tyle? W takim razie już możesz wyjść - prychnął, wypychając językiem policzki.

- Przyszłam po pieniądze.

- Idź po nie do osoby, która spłodziła to coś.

- Właśnie stoi przede mną - powiedziała z nietęgą miną, a dwudziestolatek tylko wywrócił oczami i siadł naprzeciwko byłej dziewczyny.

- Dobra, kurwa. Ile chcesz? Dam ci ile chcesz, tylko daj mi już święty spokój - westchnął zrezygnowany. Wolał się jej pozbyć jak najszybciej, niż męczyć z nią do usranej śmierci. Jeszcze istniała szansa, że Taeś się nie dowie. To by było coś!

- A wiesz, co to są "alimenty"? Nie? To lepiej się dowiedz, bo będziesz je płacił przez kolejne dwadzieścia lat. Nie przekupisz mnie. Masz beknąć za to, jakim jesteś nieodpowiedzialnym gówniarzem - Hyunbin posłała mu mordercze spojrzenie i założyła nogę na nogę, teatralnie głaszcząc na oczach Kooka swój brzuch.

Czarnowłosy już otworzył usta, by posłać w jej stronę solidną wiązankę, jednak powstrzymały go wibracje telefonu w lewej kieszeni spodni.

- Czekaj - wydusił przez zaciśnięte zęby, nie zwracając uwagi na to, jak oburzona kobieta patrzy na niego i ten brak kultury z niedowierzaniem, kiedy odebrał.

Od męża zawsze by odebrał. Zwłaszcza wtedy, kiedy naprawdę potrzebował jego melodyjnego głosu jako odskoczni od skrzeku tej baby.

- Słucham?

- JUNGKOOK! JESTEŚ, KURWA, MARTWY!







_______________

będę prowadzić w czwartek (4 maja) snapa na taekook pl, więc zapraszam, jak ktoś chciałby mnie bardziej poznać czy coś ^^ możecie mi zostawiać pytanka, jeżeli chcielibyście się czegoś dowiedzieć ♥

dobrej nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top