09:33 - 5th January 2014
(A/n może nie czytajcie tego przy jedzeniu ;;)
++
Donośny pisk zbudził słodko śpiącego Jungkooka, który był owinięty kołdrą tak szczelnie, że przypominał kokon jedwabnika. Spadł z łóżka, uderzając dodatkowo głową o stolik nocny i przeklął pod nosem, nie umiejąc wyplątać się z pierzyny.
- Taehyungie, co się dzieje?! - krzyknął sfrustrowany, wybiegając z sypialni, ale i tu szczęście mu nie sprzyjało, bowiem zahaczył małym palcem u stopy o próg i po raz kolejny zaliczył glebę. Po korytarzu rozniósł się plask, gdy jego nagie ciało runęło na kafle. Dwudziestolatek jęknął cierpiętniczo, bo cholera, był na nogach od niecałych dwóch minut, a już musiało wydarzyć się tyle złego.
Dlaczego życie go tak nienawidziło..
Zwlókł się z podłogi, cały obolały, ale na tamtą chwilę ważniejszy był jego wystraszony mąż. Nie doczekał się żadnej odpowiedzi, a w jego głowie od razu pojawiły się najczarniejsze scenariusze. Co, jeżeli Tae uderzył się niefortunnie o umywalkę, albo przewrócił pod prysznicem? Nawet nie chciał sobie tego wyobrażać.
- Słoneczko, co.. - przerwał, wpadając do łazienki jak opętany, a jego oczom ukazał się pochylony nad porcelanowym tronem brunet. - Zwracasz? Jeju, moje biedactwo, zatrułeś się? - zaczął mówić z przejęciem i prędko podszedł do swojego męża, odgarniając mu włosy z czoła.
- Nie wymiotuję, Jungkook, przestań! - pisnął, strącając dłoń młodszego ze swojej głowy. - Mój pierścionek tam wpadł! - zapłakał, wskazując palcem na złotą biżuterię, która opadła na dno.
Biznesmen mało nie parsknął śmiechem, ale opamiętał się, bo w sumie sytuacja nie przedstawiała się kolorowo. Podrapał się za uchem i głośno westchnął, obserwując żółtą wodę z grymasem na twarzy.
- Gówniana sprawa.
- Kookie!
- Głupolu, ja nie wiem, czy chcę wiedzieć, jak tyś to zrobił - kucnął przy muszli i zagryzł dolną wargę.
- No bo.. Nie wiem, lubię tę tandetną, bazarową obrączkę i-
- ... i dlatego chciałeś ją spuścić w kiblu?
- Nie? Jezu, po prostu ubrałem ją od razu po przebudzeniu, zżyłem się z nią, cholera - wydął słodko usteczka, a Jungkook wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk rozczulenia. Tae był zdecydowanie zbyt rozkoszny, nawet w takiej kryzysowej chwili. - I siusiałem sobie i wtedy ona się zsunęła, rozumiesz?
- Rozumiem aż za dobrze - stęknął, głowiąc się nad tym, co począć dalej. - Muszę iść poszukać jakichś rękawiczek.
- Nie ma czasu! Zobacz, ona zaraz tam wpłynie do środka! - dąsał się, a czarnowłosy przewrócił oczami i zmrużył powieki, bez słowa zatapiając dłoń w ciepłej wodzie.
- Kurwa, myśl o kotkach. Małych, puszystych kotkach - szeptał sam do siebie, czując pod palcami znajomy kształt. Złapał prędko obrączkę swojego ciapowatego męża i wynurzył kończynę ze zdobyczą na powierzchnię. W ułamku sekundy przetransportował ją do umywalki, dokładnie mydląc pierścionek i skórę aż do łokcia. - Proszę, księżniczko.
- Dziękuję, Kookie. Wiesz, że jesteś najlepszy i cię uwielbiam, prawda? - wymruczał, wycierając w ręcznik swoją odzyskaną własność, by następnie czule i oddanie wpić się w usta ukochanego. To co, że poranny oddech Jungkooka mógł powalić na kolana wszystkich w promieniu kilometra? Dla Tae jego mąż był prawdziwym bohaterem.
- Uwielbiasz? A myślałem, że kochasz - zagadnął w trakcie serii namiętnych pocałunków, a na twarz starszego zakradły się całkiem sporej wielkości rumieńce.
- N-nie? Nigdy tak nie powiedziałem - zaprzeczył zestresowany brunet, momentalnie odsuwając się od męża.
- Ach, no tak. Zapomniałem, że ty przecież kochasz tylko te czarnofuterkowe króliczki - westchnął zaczepnie, łapiąc w dłoń tubkę z pastą do zębów.
A zawstydzony Tae jedynie zmarszczył nos i wybiegł czym prędzej do sypialni, zakopując się pod pierzyną.
Podstępny zajęcowaty z tego Jungkooka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top