When it's almost too much for my soul alone

YOONGI

Minął tydzień o tamtego wydarzenia. Tydzień przez który prawie nie zmrużyłem oka. Byłem zbyt przytłoczony wszystkimi sytuacjami jakie miały miejsce i moment z Taehyungiem w pokoju nie był jedynym z nich. Najpierw Jimin zaczął mnie unikać i nie rozumiałem powodu, później Seokjin zdenerwował się na mnie za upaćkany dywan co o dziwo było moją winą jedynie w połowie, a później Jeongguk zaczął skakać koło mnie jak wokół króla i podawać wszystko czego tylko zapragnąłem.

I nie powiem, byłem tym o dziwo mile zaskoczony, jednakże po pewnym czasie zaczęło sprawiać mi to ogromny dyskomfort. Dlaczego to robił? Nie miałem zielonego pojęcia mimo spędzenia w studio praktycznie całej nocy i rozmyślaniu nad sytuacjami, które zdarzyły się w przeciągu dwóch tygodni. 

Cieszyłem się jedynie, że moja relacja z Taehyungiem stanęła w końcu na cieplejszych i spokojnych kierunkach. Od kilku dni było rzeczywiście lepiej i znowu staliśmy się jakby papużkami nierozłączkami, jak nazywał to Hoseok.

- Podaj mi proszę notes z dolnej szafki, Tae. - Wydukałem, sklejając dźwięki gitary w odpowiednie miejsca na pulpicie. Ledwo widziałem już na oczy mimo okularów osadzonych na moim nosie, jednak nie chciałem przestawać. Miałem ogromną dawkę weny i wczucia w utwór, który właśnie tworzyłem. Nie mogłem zmarnować tego czasu martwiąc się o trywialne zmęczenie.

- Prosze, hyung. - Odpowiedział Kim, podając mi przedmiot. Zaraz jednak wrócił do wcinania ciastek na kanapie oraz kolorowania jednego z rysunków jakie dziś tworzył. Kątem oka widziałem jedynie purpurowe niebo i zarys polany owianej lodowatym przymrożeniem. To było to! To był właśnie ten ostatni impuls, którego potrzebowałem. Niby mała rzecz, a potrafiła załagodzić potrzebę tworzenia, dopełnienie całej struktury. Wszystko budowało się w jedność nierozerwalną.

- Jesteś geniuszem, Tae. - Powiedziałem donośnie w efekcie entuzjazmu czym zapewne przestraszyłem młodszego. Taehyung przybrał pozycję skruszonej sarny i nie wiedział dokładnie o co mi chodzi, jednak nie musiał. Ilość pomysłów jakie napłynęły do mojej głowy w tamtej chwili była aż nad wyraz przytłaczająca.

- Co?! Co się stało, hyung? - Wydukał, jednak zignorowałem to pytanie dopadając za długopis. W końcu mogłem dopisać ostatnią zwrotkę.

Ten poetyzm mnie kiedyś zabije. 

Minęły tak jeszcze trzy godziny, aż w końcu poczułem jak moje ciało stało się zbyt wiotkie. Nie byłem przekonany czy to omdlenie jak to miałem w zwyczaju, czy dopadło mnie już kompletne wykończenie. Oparłem się o biurko i zamknąłem oczy, upuszczając długopis na blat. 
Tak bardzo chciało mi się spać, że nawet dudnienie ze słuchawek nie odbierało tej możliwości. 

Już po chwili zorientowałem się, że Kim wyciszył aplikację i otulił mnie kocem, leżącym na jednej z szafek. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest, czując przy tym zapach Jimina, który kiedyś nie mógł zmrużyć oka i usypiałem go pod danym materiałem.

- Śpij słodko, Yonginnie. - Usłyszałem jak przez mgłę. Było mi aż nader dobrze i wygodnie, brakło jedynie ciepłego przytulenia, które po chwili otrzymałem od przyjaciela. Nie ukrywam, Kim wiedział bardziej niż ktokolwiek inny w tamtym momencie czego potrzebuję w takich sytuacjach. Przyzwyczaił się, a przynajmniej tak myślałem. Spędzał ze mną czas w studio od wielu lat więc nie powinno mnie to zbytnio dziwić. 

Wymruczałem tylko coś pod nosem. 

Nie wiem czy minęły sekundy, minuty czy godziny ale usłyszałem jedynie: Kocham Cię.

Uśmiechnąłem się ponownie zanim całkowicie straciłem świadomość zetknięcia ze światem.


JUNGKOOK


Przyznam szczerze, że w mojej głowie zrodził się całkiem bestialski plan. Nienawidziłem kiedy któryś z moich hyungów chodził przybity, każdy ich problem stawał się jednocześnie moim problemem. Czułem wewnętrzną potrzebę do ratowania sytuacji, nawet jeśli nie do końca ją pojmowałem, a później gryzłem się z język.
W tamtej chwili moje problemy schodziły na drugi plan, a na pierwszy wchodził Yoongi hyung oraz Taehyung hyung. 

Odkąd pamiętam, Kim zawsze był tym, który najmocniej mnie wspierał na równi z Seokjin hyungiem. Nieważne jaki był to problem, czy niskiej czy wysokiej wagi, czułem ogromną potrzebę późniejszych ogromnych przeprosin czy prezentów z podzięku. Otrzymałem za to kiedyś kilka razy cios w głowę od Hoseoka i zaprzestałem, jednakże potrzeba wciąż była.

- Że przepraszam, co?! - Wybuchnąłem, wyrzucając poraz kolejny tego dnia opakowanie chrupek z moich dłoni na łóżko Kima. Nie był tym faktem zbytnio zadowolony, jednak w tamtym momencie miałem coś mocniejszego w głowie.

- Powiedziałem, że go kocham, a on się uśmiechnął.

Kim Taehyung, ty cholerny szaleńcze. Materiał samobójczy jak ulał.

- Hyung, nie mówiłeś przecież, że chcesz się wycofać? - Dopytałem dla pewności.

- Mówiłem, ale kiedy tak słodko przy mnie przysypiał... No i jeszcze ten tydzień, gdzie wszystko było już w porządku sam przestałem odczuwać te dziwne napięcie. - Wydukał, bawiąc się pościelą. - Nie wiem, nie rozumiem samego siebie. Z jednej strony Jimin zaczął znowu mnie zagadywać o jakieś głupoty i przysięgam, to nie tak, że nie jesteśmy blisko czy coś tak jak dawniej, ale kiedy ja wiem, że on wie i kiedy ja wiem, że Yoongi żywi do niego uczucia mam dziwną komplikację w brzuchu. 

Westchnąłem, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Hyung, przysięgam, to była ogromna głupota. I może się na tym zbytnio nie znam i nie jestem jakoś super rozgarnięty w danych kwestiach, to coś mi mówi w głowie i nie to nie głosy, że skończy się to źle i znowu będziesz chodził zapłakany.

Oh, dlaczego ja zawsze mam rację?

TAEHYUNG

Wieczorem, zebrałem się w sobie i po nałożeniu makijażu przez stylistów podniosłem się dumnie z fotela, aby udać się w stronę głównego holu. Większość członków już tam była, gotowa do pracy, a mnie zrzerał ogromny stres. To wcale nie tak, że dwa dni wcześniej byliśmy w takiej samej sytuacji występowej, a teraz znowu pojawia się nagonka. Kompletnie nie tak.

- Jiminnie, proszę, nie smuć się. - Westchnąłem, obejmując przyjaciela czule. Naprawdę odczuwałem w tamtym momencie niepokój. Znałem Parka już na tyle dobrze, że wiedziałem, iż każda głupota napisana przez antisów robi mu wodę z serca i sprawia, że ten zatacza się jeszcze bardziej. Nie chciałem przy okazji, aby Yoongi musiał się zamartwiać tysiąc razy bardziej. 

Miałem tylko nadzieję, że nie przeglądał dzisiaj internetu.

- Ehh, to nie tak, że się smucę. - Wymruczał Park, wtulając się w moje ramiona. - Po prostu mam dosyć. Jestem tym zmęczonym, a ten cholerny mętlik nie daje mi zmrużyć oka.

Oh, jak ja cię w tym momencie rozumiem, hyung.

Minęło kilka chwil i już każdy z nas był gotów do dania z siebie wszystkiego. Podczas wchodzenia na scenę czułym okiem obserwowałem Jimina, wspierając go ukradkiem. Chłopak jednak udawał, że wszystko jest świetnie i dał z siebie nawet więcej niż sto procent. 

Tamten moment był w moim życiu naprawdę budujący. Podziwiałem każdego z chłopaków, ucząc się od nich, ucząc się na naszych błędach, błądząc po forach dla fanów, aby zrozumieć obie perspektywy. To właśnie wtedy coś się we mnie zmieniło. Z jednej strony stałem się bardziej poważny, a moja radosna strona pojawiała się wtedy kiedy naprawdę tego chciałem i czułem, że to ten moment. Potrafiłem w końcu kontrolować moje emocje na tyle, aby manipulować sytuacją, jednak nie w momencie w którym Min Yoongi stał obok mnie. Przysięgam, że gdybym miał na sobie jakieś kocie uszy, które monitorują bicie mojego serca, każda army odkryłaby prawdę.

W każdym bądź razie, udało nam się po raz kolejny. Otrzymaliśmy nagrodę i mogliśmy na spokojnie udać się do domu, aby następnego dnia wyruszyć do Japonii na mini trasę koncertową. 

Byłem z tego faktu bardzo zadowolony, dawno nie widziałem się z naszymi japońskimi armys, lecz z drugiej strony czułem lekką obawę na sercu. To był zapewne po prostu stres, przed widokiem ogromnego stadionu otaczającego naszą drobną siódemkę osób, które stały w centrum zupełnie przez przypadek.

- Ktoś tu ma dobry humor. - Zaśmiałem się w stronę Yoongiego, który gniewnie mieszał łyżeczką w kubku od kawy. 

- Haha, bardzo zabawne. 

- No ej, co jest nie tak? - Dodałem obruszony, udając obrażenie. Min tylko spojrzał się na mnie poważnie, po czym parsknął lekkim śmiechem. Naprawdę w jego oczach musiałem wyglądać jak niepoważny ufoludek lub piąty element dziwnej układanki.

- To nie tak, że coś jest nie tak. Po prostu brak mi cukru.

Złapałem go za nadgarstek wolnej dłoni.

- Jakbyś sam już nie zamienił się w żywą cukrową kostkę, hyung..

Min onownie coś wymruczał, jednakże dalej się uśmiechając. Czułem się świetnie, mogąc poprawić mu nastrój. Od razu endorfina zaczynała waleczną podróż po moim ciele, zaś hyung przestawał być krnąbrny.

Już chciałem coś powiedzieć, kiedy do kuchni wszedł uśmiechnięty Jimin, poprawiając wpadającą mu w oczy grzywkę.

- Idziemy?

Zmrużyłem powieki.

- Tak, tak, już idę Jiminnie. - Dodał Min, poluzowując się z uścisku. Poklepał mnie po głowie, mimo iż był ode mnie o jakieś 10 centymetrów mniejszy, po czym udał się w stronę Parka. A ja znów zostałem sam jak ten kołek. Starałem się wybić złe myśli z głowy, jednak ten dziwny stan depresyjny kompletnie mnie nie opuszczał. Miałem obrzydliwe przeczucie, że coś niedługo się wydarzy i bałem się tego stanu. Musiałem wyjść na balkon i odpalić elektrycznego papierosa, aby móc chociaż na chwilę odetchnąć. 

W czasie kiedy tej parce zaczynało się układać i dało się zauważyć, że coś się pomiędzy nimi wytwarza ja stałem przy barierkach oglądając błyszczące gwiazdy na niebie zastanawiając się przy tym, czy nie zrobić sobie krzywdy. 

Już wybijałem sobie te myśli z głowy, gdy usłyszałem dźwięk powiadomienia.

Prawie wypadłem za balkon, gdy odczytałem danego smsa.

- Babciu...

We had nothing but dreams

Nothing but foggy mornings when we opened our eyes

We stayed up all night to dance and sing

The endless music sheets

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top