[ Kochać Znaczy Ufać ]

Hejka! Tak to ja żyje i mam sie świetnie zapewne tak jak świetne są prace w challangu w którym wziełam udział. Zapraszam na #freechallenge by zobaczy inne dzieła. Miłego czytania! <3

Słowa

4001  (prawie równo sadge)

Ship

Ninte (Dante x Nine)

Słowa wylosowane

Termit
Emigrant
Orzech ziemny
Sekcja
Posuszka
Taśma

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Jestem niewinna! Mam prawo do adwokata! - jakaś kobieta rzucała sie w celi, słychać ją było na całą komendę.

- Prosze pani prosze sie uspokoić. Ma pani prawo do adwokata nie do telefonu. - odpowiedziała policjantka.

- W takim razie chce rozmawiać z najwyższą rangą najlepiej panem Capelą! - fuknęła krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- 405 do 103 Chodź na cele - zgłosiła na radiu - zaraz przyjdzie.

- To jest skandal że trzymacie niewinną kobietę.

Czarno włosy wszedł zamykając za sobą kraty. I podszedł do celi numer jeden.

- O co chodzi? - zapytał zdziwiony.

- Ta pani chciała wyjaśnić że jest niewinna ale miała ona przy sobie c4. Chciała gadać z wyższą rangą.

- Dante Capela odznaka 103 komendant. Czemu chciałaby pani ze mną rozmawiać?

- Jestem tutaj wyrabiana te c4 nie były moje. Niedawno przyjechałam i już mnie wrabiają!

- pokaże pani dokumenty. - kobieta podała dowód - Pani Nina Garcon jakieś powiązanie z Dia Garcon?

- Tak to mój brat co z nim jest? - powiedziała lekko zmartwiony tonem.

- Na pewno wszystko dobrze pani Nino niestety znaleziono przy pani ładunek wybuchowy brany jako broń klasy 5 niestety musi za to pani odpowiedzieć.

- Ale to mi zostało podłożone, tak nie można!

- Pani Nino rozumiem ale niestety musi za to pani odpowiedzieć wyjdzie pani za to miesiąc i 3 tygodnie prac. Poszedłem pani na rękę nie wyszła by pani stamtąd szybko

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Mogło by być romantycznie.

-Romantycznie O saspect down o Nina a to nie zdążysz na obiad.

Zaśmiali sie obije z żartu który mógł by sie zdarzyć.

- W sumie. To co zakład na 50 koła kto kogo pierwszy sieknie na napadzie?

Znów w parku zawitał śmiech dwóch zakochanych osób. Niewiedzących co tego dnia ich jeszcze czekało...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pov:Nine

Te wspomnienia wróciły jak bumerang. Od naszego rozstania czułam sie dość przygnębiona nawet w innych relacjach to nie było to samo. On był inny niż wszyscy. Wszystko przypomina mi sie tylko gdy zobaczę radiowóz tak było i tym razem.

- Ehh głupi śnieg - prychnełam na wkurzający mnie śnieg. Rozwaliłam auto gdy spadł i jest u mechanika a ja musze jeździć rowerem co nie jest proste. Musiałam jechać prawie środkiem jezdni żeby sie nie wywrócić.

Skręciłam na światłach w prawo gdy nagle poczułam odrzut i upadłam na ulice zwijając sie z bólu. Mój rower leżał po drugiej stronie. Nie wiedziałam co sie stało ale sprawca tego wypadku uciekł już dawno. Chciałam sie podnieść ale coś mnie blokowało i wywołało ogromny ból.

- Aaałaaa - wrzasknełam i popatrzałam na moją noge nie wyglądała w ogóle ciekawie. Była na 100% złamana. Zastanawiając sie w płaczu jak ja teraz z tąd sie rusze usłyszałam warkot znanego mi chyba auta a po chwili ten głos. Może i dobrze że zostałam potrącona i prawie sie wykrwawiam? NINA IDIOTKO OCKNIJ SIE!- Wszystko dobrze prosze pani? - czarno włosy policjant wysiadł z radiowozu i podszedł do mnie.

- Boli mnie okropnie noga nie wstanę. Nie wiem co sie stało. Chyba zostałam potrącona. Co z moim rowerem... Jak ja dojadę do pracy. - zaczęłam sie plątać z obawą że wyrzucą mnie z pracy i tak byłam spóźniona i nie starałam sie jakoś bardzo.

- Prosze pani ze złamaną nogą na pewno pani nim nigdzie nie pojedzie. Podniosę teraz panią powoli dobrze? - złapał mnie delikatnie i uśmiechnął lekko. - wszystko dobrze? Jest pani trochę czerwona. - zaśmiał sie cicho pod nosem.

Tak mi go brakowało tylko on mnie nie pamięta może to przez włosy?

- Oh - zasłoniłam twarz po czym trochę syknęłam na nagłe uniesienie do góry.

- Przepraszam - usadził mnie na przednie siedzenie radiowozu i wyciągną apteczkę. Owiną moją nogę bandażami i gazami, patrzałam na niego tylko a łzy zaczęły napływać do oczu. Szybko je wytarłam.

- Zostawimy tu rower na pewno pani nim już nie pojedzie z gipsem na nodze. - zamkną drzwi i obszedł samochód by po chwili wsiąść za kierownicę.

- Może mi pan mówić po imieniu. Jestem Nina. - uśmiechnęłam sie w stronę policjanta który zaczął kierować sie w stronę szpitala.

- Dante Capela. - powiedział po czym zwolnił troche prędność przed pasami dla pieszych na których własnie ktoś przechodził. - Nina? - popatrzał na mnie jak na ducha. Szczerze takiej reakcji sie spodziewałam.

- Tak Nina Garcon.. - powiedziałam nico mniej ucieszonym tonem.

- Gdzie ty byłaś? Myślałem już że na dobre wyjechałaś.

- Byłam we Francji. Wiem Dante że zepsułam twoje spokojne życie ale chyba nie musze opuszczać miasta przez naszą byłą relacje - popatrzałam na ręce nigdy nie czułam sie tak beznadziejnie.

- Nie wygonie cie przecież z miasta - powiedział ruszając prosto do szpitala. - Też nie postąpiłem dobrze i chce cie za to przeprosić.

Zatrzymał sie pod drzwiami szpitala i wysiadł z mustanga policyjnego po chwili otworzył mi drzwi i delikatnie trzymając mnie wniósł do szpitala.
Po chwili leżałam już na jakiejś kozetce obserwowana i badana przez miłą lekarkę.

- Niestety jest złamana. - stwierdziła jasno włosa. - pójde po rzeczy na założenie gipsu. - opuściła sale a ja rozmyślałam co dalej i jak wrócę do domu lub pracy. Wyciągnęłam telefon i napisałam do szefa że miałam wypadek i nie zjawię się w pracy.
W tym czasie wróciła pani doktor.
- To zakładamy. - posłała mi pocieszający uśmiech.

Minęła jakaś godzina albo dwie. Nie liczyłam tak samo jak na ten wypadek.- dobrze wszystko zrobione mogę pani dać naklejek dzielnego pacjenta - schyliła się do szafki i wyjęła jedną naklejkę ze słoika. - mam tu taką z jednorożcem - przykleiła mi ją na koszulkę. Pomogła mi wstać i dała kule.

- Do zobaczenia na zdjęciu gipsu - powiedziała idąc w strone jakiejś sali a ja odwróciłam się w strone wyjścia do recepcji i zobaczyłam już Dante w cywilnych ubraniach co nie mało mnie zdziwiło. Podszedł do mnie.

- I tak kończyłem zmianę więc pomogę ci trafić do domu bo jeszcze cie tir potrąci i będzie placek a nie Nina Garcon. - zaśmiał się tylko a ja z nim.

- zabawne - powiedziałam stonowanym głosem - raczej myślałam że chciałeś aby zniknęła z tąd a teraz pomagasz mi wrócić do domu?

- Przepraszam Nina ja po prostu zdałem sobie sprawę że nie zawszę robimy dobrze. Pozwól mi się chodź tak troche odkuć. - otworzył mi przednie drzwi auta a ja ostrożnie usiadłam i zapięłam pasy.

- ja też przepraszam nie powinnam cie tak nazywać i traktować... Głupio mi strasznie. - popatrzałam na swoje dłonie bawiąc sie nerwowo.

- To gdzie mam cie zawieźć? - popatrzał na mnie a ja tylko wklepałam szybko gps'a.

Podróż minęła szybko i w ciszy. Zatrzymaliśmy sie pod jedną z kamienic które nie wyglądały źle były to raczej ładne wyremontowane i schludne oraz przytulne budowle. Gdy chciałam wysiąść Dante zatrzasnął moje drzwi szybko wyszedł i zaraz potem otworzył mi drzwi od auta.

- Cóż za dżentelmen - zachichotałam cicho.

- Powiedzmy - uśmiechną sie.

Wyszłam ostrożnie z auta i podparłam sie kulami. Ale ktoś stwierdził że jednak mnie zaniesie.
I tak skończyłam na rękach pewnego komendanta policji.

- Który numer? - zaczął wnosić mnie po schodach.

- .. Dziękuje dałabym rade iść.

- Tak jeszcze byś sie przeturlała z góry. Wole być pewny że nic sobie nie zrobisz pepego. - otworzył drzwi.

Położył mnie na kanapie i poprawił mi poduszki żeby było mi wygodnie. Miłe z jego strony ale co jeśli to sen?

W tym momencie otworzyłam znów oczy i był środek nocy ehh czyli sen...
Rozejrzała sie po pokoju i ujrzałam kule? Czekaj czyli? Czemu nic nie pamiętam? Zamknęłam oczy i obudziłam sie na łóżku w szpitalu tym razem naprawdę.

- Gdzie ja? Co tu sie dzieje? - rozejrzałam sie i widziałam na początku tylko rozmyty obraz.

- Spokojnie. Miała pani wypadek. Pamiętasz coś? Jak masz na imie? - zapytał mnie chyba czarno włosy policjant. Znajomy głos

- Nie wiem chyba jakaś czarna wyścigowa fura. Ja jestem Nina.. A pan? Nie widze zbyt dobrze.

- Hank Over porucznik a ze mną jest Dante Capela znaleźliśmy panią na środku ulicy przygniecioną rowerem pani stan zdrowia nie był zbyt dobry.

Czyli to wszystko to tylko moje urojenia? Ehh

- Czy pamięta pani coś jeszcze? - zapytał ten bliżej mnie. Dante chyba dalej ma do mnie zraze..

- Pamiętam tylko że było to sportowe auto chyba czarne zapamiętałam chyba koniec rejestracji to było chyba B6. To tyle co pamiętam przepraszam.

- Zawiadomić kogoś z rodziny?

- Nie trzeba poradzę sobie - próbowałam się trochę podnieść ale ból mnie położył.

- Ta poradzisz sobie... - mrukną na pewno Dante. - Poinformuje Die - wyciągnoł telefon i przyłoży go do ucha.

- To tyle z naszej strony pani Nino. - hank ruszył w stronę drzwi.- Dziękuje - szepnełam patrząc na Dante zostającego jeszcze przy moim łóżku.

- To moja praca. A Dia zaraz przyjedzie. Następnym razem uważaj pepego. - wyszedł z pokoju. Nie brzmiał oschle o dziwo wyczułam w jego głosie troche zmartwienia. Może nie wszystko jest jeszcze zniszczone?

Leżałam tak i rozmyślałam czy może jednak powinnam spróbować ponowić ten związek? Poradzę sie braciszka oczywiście stosując wymówki "koleżanka ma taki problem" zazwyczaj działa.

Dante pov:

- Capela wszystko git? Coś taki niemrawy sie zrobiłeś od kąd znaleźliśmy tą kobiete. - hank który prowadził odwrócił głowe w moją stronę. Ja tylko opierałem głowę o szybę.

- Wszystko okej.. Tylko myślałem że jej już tu nie będzie. - westchnąłem tylko poprawiając sie na siedzeniu. Nie myślałem że nagle znajdę moją ex potrąconą przez jakiś samochód i jeszcze będę z nią gadać. Trochę za nią tęskniłem to prawda ale czemu gdy ją zobaczyłem odrazu wszystkie wspomnienia wróciły?

- No tak Nina to twoja ex. Czemu wogóle sie rozstaliście czyżby Dia? - zatrzymał sie na czerwonym świetle.

- Pokłóciliśmy sie w sumie to jej brat namieszał i trochę jej głupota. - trudno sie przyznają przed samym sobą byłem trochę debilem że tak ją zostawiłem. - Dostałem też informacje że latała z jakimiś gośćmi po mieście. - to był fakt ale czy można ufać kobiecie która wszystkie próby umówienia sie z nią odmawiała a jak pojawiła sie Nina zaczeła ją nieco oczerniać? Nie wiem do tej pory ale wiem że Nina znikła od momentu naszej kłótni. Dia miał do mnie wyrzuty i mówił że ona płacze za mną a ja ją tak olałem.

- Czemu o niej teraz myślisz? - Ciekawski Hank Over oczywiście najwybitniejszy podrywacz kadetek na każdej akademii jak on zaadoptował córke sam nie wiem.

- Nie wiem Hank poprostu czuje że zrywając z nią popełniłem błąd. - to była czysta prawda ona rozweselała mnie gdy ci idioci zgubili pościg i zwalali to na mnie.

- Pogadaj z nią może jednak nie będziesz sam do końca życia. - zaśmiał się i ruszył zpod świateł kierując się w strone jubilera który właśnie był rabowany.

Nina pov:

- Diiia no - kłóciłam sie z bratem znów o to kto ma racje. Oczywiście to ja miałam racje w tym przypadku akurat.

- Nina nie ma mowy. Ty kiedykolwiek widziałaś żebym tak zrobił?

- Nie ale widziałam ja próbowałeś wysadzić komende - zaśmiałam sie.

- Według mnie jeśli twoja koleżanka tak bardzo za nim tęskni i nie był taki zły to powinna spróbować to naprawić. - Wow mój brat mówi coś mądrego nie samowite. Ale ma racje jakoś musze się z nim spotkać.

- Dzięki brat przekażę to jej moim zdaniem też se powinnaś kogoś znaleźć.

[Kilka dni później godzina 18:51]

- Tak już jadę do domu nie musisz się martwić nic mi sie nie stanie. Oj tam oni już dawno siedzą i chyba nawet mają kare śmierci za sobą. No dobra wiem. - rozmawiałam z bratem wracając do domu oczywiście swoim rowerem znów bo wpadłam wczoraj w zaspe niech nikt nie pyta jak i dlaczego. Spowolniło auto niedaleko mnie jakby mnie śledziło skręciłam kilka razy ale dalej jechało za mną. Niestety w połowie drogi bracki się rozłączył i musiałam szukać w kontaktach kogoś innego i tam znalazłam tylko jeden numer który może odebrać.

- Słucham - odezwał sie bardzo znany mi głos.

- Heej głupia sprawa bo ktoś mnie chyba śledzi i to chyba nawet to auto które mnie potrąciło kilka dni temu pomożesz? - nie wiedziałam co mówić dlatego troche się plątałam.

- Gdzie jesteś? - zapytał mnie a ja szybko obejrzałam sie na jakąś tabliczke i budynki wokoło mnie.

- Niedaleko Pacyfika. A co z tymi Vagosami?

- Nie mogę ci powiedzieć ale jeśli widzisz że to mogą być oni wiej w strone większej ludności i uważaj a napewno sie nie rozłączaj. - był trochę chyba przestraszony moją sytuacja. - Jadę w twoją stronę.

Wtedy jedyne co usłyszał to mój krzyk a potem brak sygnału. Coś uderzyło mnie w tył głowy i ostatnie co widziałam to jak wkładają mnie do auta i zakładają mi worek na głowę.
Nie wiem co potem bo zemdlałam i obudziłam sie w jakimś ciemnym pomieszczeniu.

Dante pov:

- NINA? - byłem przestraszony i szybko przy gazowałem co nie było dobre w przypadku że w los santos był śnieg i mogłem wpaść w poślizg tylko zobaczyłem jakieś czarne auto z końcem rejestracji jaką podała nam Nina odnośnie kogoś kto ją potrącił.
Na podłodze leżał tylko rower dziewczyny jej telefon i trochę czerwonej barwy znikającej przy śladach opon.

- 412 do 00 mogę poprosić wsparcie ktoś porwał obywatelkę. - nieważne co nas łączyło i nie ważne że byłem na nią zły. Musi sie znaleźć cała i zdrowa bo jeszcze bym chciał żyć.

- 00 do 412 już jadą 2 jednostki zejdźcie na radio 10. Powodzenia w poszukiwaniach.

Napisałem do Dii że jego siostra została porwana i ruszyłem nie czekając na wsparcie za śladami auta porywaczy oczywiście znów przyspieszając niebezpiecznie.

Gdy ślady sie urwały byłem przy jakimś lesie niedaleko mont chiliad.
Stwierdziłem że powiem na radiu swoją lokalizacje i pójdę za śladami butów. Po tym tropie nie mogłem dużo oczekiwać bo w połowie drogi zaczął padać śnieg utrudniając poszukiwanie.

Szybko wdrapywałem się pod góre kiedy usłyszałem szelest a potem oberwałem kulą w ramie schowałem sie szybko za drzewem. Wysłałem GPS Nelsonowi który był przypisany do tej sprawy przez 00.

Nagle zostałem szarpnięty i przygwożdżony do ziemi. Potem zakuty własnymi kajdankami i trochę skopany. Podniesiono mnie i założono worek a potem uderzono w tył głowy.
Straciłem przytomność razem z nadzieją że znajdę ją jeszcze żywy. O ile ona nie jest już martwa.

Hank pov:

- Capela mi wysłał GPS chyba coś się stało bo odłączyło go z radia musimy szybko działać bo śnieg już zasypuje wszysto. - powiedzał Nelson siedzący koło mnie. Nie przeczuwam happy endu dla tej pary.

Jechałem jak najszybciej do GPS którego zostawił po sobie czarnowłosy. Miałem złe przeczucia plus śnieg który nadal sypał i utrudniał nam całą robotę. Gdy dojechaliśmy na miejsce stał tam mustang którego szefostwo postanowiło mu go zostawić. Zamknąłem auto i podeszłym do dokładnej lokalizacji gps tam zostałem tylko jakąś czerwoną ciecz.
A raczej jej kilka plamek na białej powierzchni.- Nelson! Znalazłem coś! - krzyknąłem do chłopaka który przeszukiwał samochód Capeli.

Wiedzieliśmy że teraz musimy zaostrzyć poszukiwania.

Nina pov:

Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia a ciemność zastąpiło ostre światło. Chciałam zasłonić oczy ale moje ręce były związane szarą taśmą. Nawet nie potrafią związać liną jak już kogoś porywają.

- Nina Garcon dawno sie nie widzieliśmy - ktoś przede mną kucną. Ten chrypliwy niski głos i akcent.

- Czego chcesz Vamos? Nie można było zadzwonić? - drwiłam z jego słabego porwania. Tak jak tego kiedy rozcioł mi brzuch "dezynfekowaną" maczetą a potem Dante i Dia sie na mnie wkurzali że sama wsiadłam do samochodu kiedy był bardzo podejrzany.

- Rozprułaś sie na nas i jeszcze nawet nie odwiedziłaś. I nie chichraj sie bo zaraz dostaniesz kose pod żebra... A nie może jemu wsadzimy. - w tym momencie ktoś wszedł i rzucił jakimś człowiekiem.. Był to czarnowłosy policjant.

- DANTE! - chciałam sie rzucić w jego strone ale jedynie spadłam z krzesła a moje włosy zostały nadepnięte co bolało.

- Gdzie sie wybierasz? Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy - zostałam mocno szarpnięta na co mimowolnie wydałam cichy pisk. - Ninka przecież my wie znamy - zaśmiał sie a ja wiedziałam że nic dobrego mnie nie czeka.

- Zostaw go! - krzyknęłam do kolejnego vagosa który wyciągną nóż. A kolejny z nich powiesił za kajdanki policjanta na haku. Byłam przerażona o jego zdrowie.

- Ninka narazie nic mu nie zrobią no chyba że się nie wygadasz na temat pewnej organizacji. Zakszot znasz? Twój brat w niej jest pewnie opowiadał ci co nieco o niej. - nie mogłam nikogo narażać to mój priorytet nie rodzinę.

- nic nie wiem nic mi nie mówił tylko poznałam kilku jego przyjaciół. Naprawdę. - cały czas patrzałam na dante. Nie zasługiwał na takie traktowanie ze względu na mnie.

Nagle ostrze noża zaczęła przecinać jego mundur w spowolnieniu sunęła przez jego brzuch.

- ZOSTAW GO! - kolejny mój krzyk. Oprawca tylko spojrzał na swojego szefa.

- Sama wybrałaś - zaśmiała sie walony psychol.

- Jak nie rozumiesz że nic nie wiem nie dziwię się że tyle razy cie złapała zadufany debilu - poplułam go z satysfakcją na co oberwałam w policzek. - j*bany damski bokser już się nie dziwię dlaczego żadna cie nie chciała z*ebie.

- Nina chyba nie rozumiesz swojej pozycji k*rwa - dostałam w policzek i brzuch.

A Capela został oblany zimną wodą na obudzenie. I dodatkowo uderzenie w brzuch.

Dante pov:

Zostałem brutalnie wybudzony a moja reakcja na to była mała wręc nie ruszyło mnie to poczułem też pieczenie na brzuchu gdy spojrzałem w jego strone lekko sie sączyła z niego czerwona ciecz zwana krwią. Jak nic któreś z nas będzie mieć tu sekcje zwłok.

- obudziłeś sie witaj Capela niestety będziesz dziś też pytany a czemu niestety? Bo sam sie tu pchałeś przynajmniej mamy kogo torturować.

- Czyli jednak nie opuściliście kraju. Dziwne z takimi kartotekami i uznani za martwych. - grałem trochę na zwłokę bo sam nie wiem co tu robie.

- Weźcie ją posadźcie na krześle niche troche poczuje jeszcze człowieczeństwa z naszej strony. - Nina została posadzona na krześle. A ja zostałem zawalony pytaniami.

- jeszcze raz nic nie rozumiem.

- Czy dalej jesteś wpływowy? Ile jest psów na służbie? i co wiesz o naszej sprawie? - zapewne vagos powtórzył wszystkie pytania a ja tylko zastanawiałem sie ile zajmnie moim na znalezienie tej piwnicy.

- Niestety nic ci nie powiem Vamos - ten tylko westchną i pokazał na Nine do której doszedł jakiś gość i delikatnie zranił ją w ręke a następnie walną pięścią w twarz. - EJ ZOSTWCIE JĄ - nie byłe gotowy na tego typu tortury bądź co bądź dalej była dla mnie ważna i dalej ją kochałem.

I trwało to tak na zmianę przez zapewne kilka godzin. Aż im sie znudziło i opuścili pokój. A ja popatrzałem na Nine która ledwo wytrzymywała.

- Nina - szepnołem smutno. - nie poddawaj sie.. A jeżeli nie zdążą to wiedz - nachwile sie zatrzymałem i usłyszałem strzały - Ktoś sie tu wbił..

- Dante co jeżeli to nie policja? - powiedziała zmartwiona i ostatkami sił.

- Spokojnie na pewno ktoś nas uratuje.. - wtedy usłyszeliśmy wypalanie zamka od metalowych drzwi. Zapewne wypalany za pomocą . - Obiecuje ci że żadne z nas nie zginie. - najgorsze kłamstwo ale dla jej nadziej było warto.

Drzwi zostały otworzone tak szybko że sonik by się temu nie mógł przyrównać. A w nich pojawiły sie trzy osoby ubrane na czarno i z brońmi długimi wycelowanymi w nas.

- NINA! - krzyk zdawał sie znajomy a po chwili już byłem pewien do kogo należy przez zdjęcie maski i podbiegnięcie do teraz już rudowłosej.

Do mnie podeszły pozostałe dwie osoby i zdjęły z haku przez co troche straciłem równowage. Na szczęście podtrzymywali mnie i rozkuli.

- Nina boże wszystko okej? Co te kurwy ci zrobiły - Dia uwolnił i przytuli siostrę.

Ja zauważyłem i usłyszałem nagle kogoś w drzwiach z żółtą bandamą. Pistolet który trzymał był wycelowany w syrone Dii bez zastanowienia podbiegłem w jego strone i gdy już wystrzelił ja byłem tarczą dla tej dwójki. Pozostali strzelili w napastnika a ja tylko osunołem sie na ziemie czując krew zbierającą sie w moich ustach. I ostatni widok przytulającej sie do mnie dziewczyny krzyczącej coś. Ufałem swojej wypowiedzi która pewnie była kłamstwem. Umierałem w jej ramionach. Bądź co bądź piękne uczucie.

Pov Nina:
Leżałam w łóżku szpitalnym a przy mnie siedział brat. Gdy Dante stracił przytomność wbiła policja i szybko przetransportowała nas do szpitala. Ja na szczęście nie miałam jakichś dużych ran tylko założyli mi kilka szfów najpoważniejszy był nóż wbity w mój bark ale nic nie uszkodził. Teraz bałam sie tylko o jedną osobę.

- Co jeśli mu nie pomogą co jeżeli już nie żyje?! - byłam spanikowana i gadałam wszystkie możliwe scenariusze wpadające mi do głowy bratu.

- Nina uspokój sie wszystko z nim dobrze operują go. Nic mu nie jest siostra. Jeśli nie przeżyje wskrzeszę go i zabije za niedotrzymaną obietnice mojej siostrze. - próbowała mnie pocieszyć ale sam się o niego martwił w kocu uratował nam życie.

- Ufam mu że nie kłamał otym że oboje przeżyjemy. - gdy ja mówiłam te słowa do barata do pokoju weszła pielęgniarka i policjant.

- Kazano mi poinformować panią iż pani chłopak jest bezpieczny i leży już po operacji niestety potrzebuje sie zregenerować więc jest w śpiączce farmagologicznej. Jego stan zdrowi jest dobry. - powiedziała pielęgniarka na co wszystkie zmartwienia odeszły jak ciemne chmury po burzy i nadeszła tańcza.

- Będę mogła go zobaczyć? - zapytałam szbko gdy chciała już opuszczać pokój.

- Tak ale narazie i pani musi leżeć w łóżku szwy muszą być nienaruszone. - uśmiechnęła sie w moją stronę i wyszła a w pokoju został policjant.

- Wszystko dobrze Nina? - zapytała Hank a mój brat podejrzliwie na niego patrzał.

- tak wszystko ok - spojrzałam na niego i brata tak dwa razy. - a z wami ? - zaśmiałam się widząc śmieszną twarz mojego brata.
- Czyli to jest ta twoja księżniczka.

- Nina debilko nie to tylko mój przyjaciel.

- A ja jestem święta - zaśmiałam sie.

Tego dnia odwiedził mnie jeszcze Grzesiek i Erwin który znalazł wraz z kuzynem Dante naszą lokalizację. Gdyby nie oni to na pewno bylibyśmy razem na drugiej stronie. I zapewne nie oboje w niebie.

Minęło kilka dni a mój były dalej leżał w śpiączce ja codziennie siedziałam przy jego łóżku tak było też dziś. Wyszłam na korytarz po jakąś kawę i przekąskę po drodze widziałam narzekających policjantów tłumaczącym coś jakiemuś emigrantowi. Dziwne że w Ameryce no ale jest jak jest w tym mieście. Podeszłam do automatu i wrzuciłam kilka monet do niego i wybrałam ciepłą czekoladę ze względu na wciąż padający śnieg i moje lekkie przeziębienie. Niestety po przekąski musiałam iść na drugi koniec szpitala gdy już dotarłam do kolejnego automatu wpisałam numer orzeszków ziemnych no tylko one jeszcze tam zostały. Wzięłam jeszcze butelkę wody na dłuższe siedzenie w sali. Wróciłam prędko do Dante i usiadła na krześle obok łóżka na szafke postawiłam butelke wody, paczkę orzeszków i kubek z gorącym jeszcze kakaułem. Zabrałam książkę i zaczęłam czytać nie byłam jakąś mega fanką ale nic innego nie miałam do roboty. Co do roboty niestety ją straciłam ale Dia postarał się o prace w picceri koło zs'a dla mnie. Będzie miał mnie na oku a w wolnym czasie mogę przebywać na warsztacie. Jak zwykle jedną ręką trzymałam książke a drugą trzymałam ręke chłopaka. To mogła być szansa na ponowne związek na co liczyłam.Gdy ja rozmyślałam zamiast czytać o naszej wspólnej przyszłości ktoś gładził kciukiem moją dłoń. Wtedy sie ocknęłam i popatrzyłam na Capele. Patrzał sie na mnie a ja tylko szybko odłożyłam książke i przytuliłam go szybko.

- Ej bo mnie jeszcze udusisz - powiedział cicho niski zachrypłym głosem spowodowanym pewnie obudzeniem. - podaj mi proszę wode. - szybko pomogłam mu sie napić.

- Nie wiesz jak sie o ciebie bałam.. - uśmiech lekko sie zamienił w smutek na myśl o tamtych zdarzeniach. Odłożyłam butelkę wody.

- Czemu sie martwiłaś jeśli obiecałem ci że będziemy zdrowi? Zaufałaś mi?

- Ufałam ale dalej sie o ciebie bałam bo mimo że nie jesteśmy razem nadal cie kocham... - nie wierze że to powiedziałam. - pozatem nie dokończyłeś czegoś co chciałeś powiedzieć. Co miałeś wtedy na myśli?

- Że też cie kocham chodź chciałbym zmienić jedną rzecz w tej kwesti. - złapał mnie za dłonie - Nino aka Pepega Garcon. Chciałabyś zostać moją dziewczyną? Tym razem bez kłamstw strachów.. Wysyłania GPS'ów do brata i groźbami śmierci.

- To na pewno ten sam Dante Capela?  - spytałam na co ten sie zaśmiał i ponowił pytanie czy chce zostać jego dziewczyną. - Tak chce - uśmiechneła sie i pochyliłam sie lekko by złączyć nasze usta w krótkim pocałunku. - Kocham cie Dante - szepnołam krótko.

- Ja ciebie też Kocham Nina.- odszepną mi i przez chwilę trwaliśmy w cisz aż nie stwierdziłam że muszę iść po lekarza.

Po tygodniu wszystko wróciło do spokoju mój chłopak wrócił do pracy ale nie mógł sie nadwyrężać czego pilnował Hank. A ja pracowałam na picceri często odwiedzając wrsztat gdzie poznałam kuzyna mojej drógiej połówki Speedo dosyć miły jak na takie podobne geny z Capelą. Tak teraz siedziałam na warsztacie gdy zauważyłam mustanga wjeżdżającego do warsztatu. Szybko podbiegłam do auta z którego właśnie wysiadł czarnowłosy i odrazu go przytuliłam.

- Hejka Hank! - przywitałam sie z opiekunką mojego chłopaka na patrolach.

- Hej Nina co tam? Jest Dia?

- Nic ciekawego. Tak bracki jest na zapleczu - odczuła tylko jak czyjeś ręce owijają sie wokół mojej tali. Hank pobiegł na zaplecze a Speedo naprawiał auto i zaraz potem kolejne.

- Może wpadniesz dziś do mnie? Obejrzymy jakiś film. - zapytał mnie chłopak tulący mnie teraz.

Pocałowałam go na znak zgody.










~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A bo myśleliście że coś jeszcze? No niestety już nie zdradzę tylko że pare razy spotkali się na napadzie ale już nic im nie zagrażało.
To koniec mam nadzieję że sie podobało ^^.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top