Koszmar 1
Stała.
Przed nią stał mężczyzna.
Był ubrany na czarno.
Nagle znikł. Pojawił się znów dopiero po chwili.
Tym razem siedział na ogromnym rowerze, chyba bicyklu.
- Dołącz do mnie - powiedział.
Zza pleców Śniącej wybiegło dziecko. Mały chłopiec; pięciolatek. Wydawało się znajome.
Wsiadło na rower. Nie minęło kilka sekund już ich nie było. Ich miejsce spowijała czarna mgła.
- Nie! - matka dziecka pojawiła się obok dziewczyny z krzykiem. Jej twarz również kogoś przypominała. Tylko kogo?
Wszystko się zamgliło i wyostrzyło dopiero po chwili. Dziecko i mężczyzna jadący jakąś krętą drogą. Serpentyną.
Maluch nie dawał rady. W końcu puścił kierownicę i wyprostował nogi, aby tylko odetchnąć.
Natychmiast przechylił się w stronę przepaści. Spadł nawet nie wydając dźwięku.
Krzyk matki wymieszał się z wrzaskiem kruków na czarnym niebie. Kobieta podeszła do krawędzi skarpy i skoczyła.
Skończyła sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top