Rozdział 47

Minęło kilkanaście dni. Dalej jestem z Jungkook'iem. Przeszłam przez wiele w tym krótkim czasie...
Najpierw media wrzuciły post że Kook zdradza swoją dziewczyne z inną czyli mną. Później wytwórnia Jungkook'a wytłumaczyła, że oni nie są już parą.
Przez kilka dni czułam się niezmiernie nieswojo. Hmm może dlatego, że ta laska mnie obserwowała a później groziła..
No ale koniec konców przeszłam przez to wszystko a przy mnie cały czas był mój chłopak. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Gdy się rozstaliśmy wtedy poczułam wielki smutek i pustke naprawde.

Jednakże nie wiem dlaczego ale mam przeczucie, że niedługo coś się wydarzy...

***

- Skarbie.

- Hm? -podniosłam wzrok spoglądając chłopakowi w oczy.

- Chciałbym pojechać z tobą nad morze -odparł biorąc kolejnego liza swojego truskawkowego loda.

- Ale wiesz że niedługo zaczyna się rok szkolny -odparłam jedząc swojego loda.

Westchnął.
- Niestety. A akurat teraz mam wiele zajęć -popatrzył gdzieś przed siebie.

Wracaliśmy do mojego domu spacerkiem trzymając się za ręce. Przytulałam się od czasu do czasu do jego ramienia.
Wiem że niedługo wyjeżdża gdzieś dalej na zdjęcia i zobaczymy się dopiero prawdopodobnie w szkole.
Ciężko, bardzo. Ale damy radę.

Znaleźliśmy się pod moim domem. Brama zamknięta.
Wpisując kod weszliśmy za furtke.

- Jiyong dalej załatwia sprawy u twoich rodziców? -zapytał wskazując głowe na zaparkowane auto idola.

- Chyba tak -wzruszyłam ramionami -Wejdziesz czy musisz już iść?

- Chciałbym, ale mam zaraz trening i musze iść -odparł kładąc ręce na moich biodrach.

Zrobiłam minę smutnego szczeniaczka.
Przytuliłam się do torsu chłopaka, ten mocno mnie objął. Pożegnaliśmy sie długim całusem, po czym chłopak poszedł.
Ja natomiast weszłam do domu i wręcz ruszyłam od razu do kuchni.
Wole jeść w kuchni niż w salonie czy jadalni jeśli są goście.
Usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam jeść posiłek przygotwany przez panią Kim.

- Widze dzień udany. Jesteś cała w skowronkach -uśmiechnęła się pani Kim stojąca po drugiej stronie wyspy kuchennej.

Speszyłam się, jednakże na mojej twarzy gościł dalej uśmiech.
- Aż tak widać? -spytałam spoglądając na kobiete.

- Troszke -uśmiechnęła się -Wyglądasz tak lepiej niż wtedy gdy wyszłaś ze szpitala.

Uśmiechnęłam się i dalej zajadałam się pysznym posiłkiem.

-Szkoda, że twoja przyjaciółka nie chodzi taka uśmiechnięta -powiedziała odchodząc do innego pomieszczenia.

Zamysliłam się na chwile.
Dokończyłam posiłek i poszłam na góre.

Poszłam do pokoju Wiktorii.
Leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach i robiła coś na telefonie.
Nawet nie zauważyła że weszłam.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni.
Napisałam do niej.
- Wychodzimy. Rusz się

Zdjęła słuchawki i podniosła głowe, wtedy zauważyła mnie.
Nie zdąrzyła o nic zapytać, a ja dodałam.
- Idziemy z Demonem na spacer.
Powiedziałam i od razu ruszyłam do swojego pokoju.
Przebrałam się w wygodne szare spodenki i czarny crop top, do tego czarne trampki. Przeczesałam swoje włosy i włożyłam telefon do kieszeni spodenek.

Wiktoria POV
Siedziałam w przedpokoju głaszcząc zwierzaka po głowie.
W sumie i tak nie mam co robić, więc nic nie zaszkodzi jeśli wyjde stąd.
P

oniekąd dalej boje się tego psiaka. Jak zawarczy na kogokolwiek mam ochote być kilometr od niego, ale jest też z niego słodziak.

Kasia weszła do pomieszczenia ze smyczą. Zapięła ja Demonowi i wyszlyśmy.

***

- Co ona tu robi? -spytałam zaskoczona gdy podeszła do nas YuBin w parku jak siedziałysmy nad jeziorkiem.

- Chce żebyście się w końcu dogadały.

- Słyszałam że masz mi coś za złe i czuje że mnie unikasz.. co sie stało?

- Nie udawaj głupiej..! - wstałam z ziemi - Idę do domu.

YuBin złapała mnie za przedramie.
- O co ci chodzi?!

- Zostaw mnie. Życze ci szczęścia z YoonGi'm.. -powiedziałam z żalem w głosie.

- Co prosze?! -krzyknęła jakby zaskoczona - Jakiego szczęścia.. Co ty pierdolisz?

- Mam już tego dość... Doskonale widać że coś między wami jest..

- Kurna.. to nie tak miało wyglądać -zakryła twarz dłonią -Zwariowałaś.. my nie jesteśmy razem..

Zapadła chwilowa cisza.

- Ja mu tylko pomagam -dodała -On jest zakochany... w Tobie idiotko..

Kasia POV
Wracałam sobie spokojnie pod wieczór z Demonem do domu. Postanowiłam zostawić dziewczyny same, niech sobie wszystko na spokojnie wyjaśnią. Ja chciałam po prostu ich spinkąć razem w jedno miejsce na luzie.
A plus to wyprowadzilam mojego kochanego pupila. Od razu się uśmiecham, kiedy widze jak zadowolony zwierzak podąża tuż obok mnie.

Wpisuje kod w bramke i wchodze z psem na teren posesji mojego domu.
Pies momentalnie zrywa się donośnym szczekaniem na osobe znajdujacą się przed nami.
Odwracam się i widze blondyna spogladajacego na nas.

- Trzymasz go prawda? -spytał wskazując głową na Demona.

- Tak tak spokojnie -pokazałam mu smycz trzymaną w ręku - Boisz się go? -uśmiechnęłam się.

- No słodziak z niego, ale nie wydaje mi się żeby był do mnie pokojowo nastawiony -nerowo sie zaśmiał, po czym się uśmiechnął.

Chłopak podszedł do swojego zaparkowanego samochodu i zaczął przeglądać jakieś papiery, ja natomiast wprowadziłam dobermana do domu.
Zamknęłam drzwi i podeszłam do lamborghini.

- I jak tam dom? Podoba sie?

Chłopak podniósł wzrok na mnie.
- Jest super, taki jaki chciałem. Jeszcze pare detali i bedzie skonczony ale już sie nie moge doczekać aż bede siedział tam na balkonie i spogladał na zachodzace słobce na morzu... -powiedział patrzac w dal i uśmiechając sie.

Lubie taki optymizm. To lubie w ludziach. To takie piękne kiedy cos czego bardzo pragneliśmy się nam udaje.

Uśmiechając się westchnęłam.

- A u ciebie wszystko okej? Lepiej się czujesz?

- Tak tak, wszystko narazie jest w jak najlepszym porzadku. I wogóle przepraszam cię bardzo za nasze ostatnie spotkanie..

- Heh nic nie szkodzi, ale mam nadzieje że już wszystko jest okej..?-schylił sie do środka samochodu.

Gdy już miałam odpowiedzieć, chłopak podał mi cos do ręki.

Bilet do kina..

- Ponoć fajna komedia, dobrze by ci zrobiło takie rozluźnienie, może byśmy sie wybrali?..

Podniosłam wzrok tym samym stykajac sie ze wzrokiem blondyna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top