Rozdział 24
Kiedy wróciłam do domu z Wiką ojciec był strasznie zły. Ale ja mam to gdzieś.
Nie będę spotykać się z kimś kogo nie chce.
Dzisiejszej nocy znów miałam sen. Sen o nim.
Był taki cudowny, ale to niestety tylko sen.
Byliśmy znów razem. Ja i on. Nikt nie mógł nam przeszkodzić. Czemu tak nie może być naprawde? Czemu nie możemy być znów razem?
Wiem że to głupie. Powinnam śnić o Kookim a nie o swoim byłym. Ale nic nie mogę na to poradzić. Ja po prostu za nim tęsknię...
***
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień którego zapewne oczekiwało większość uczniów. Koniec pierwszego semestru.
Mieliśmy dzisiaj tylko trzy lekcje, później ogłoszenia i mogliśmy iść do domu.
Razem z Wiką wracałyśmy dzisiaj na nogach do domu. Był ciepły słoneczny dzień, więc nie miałyśmy do tego żadnych przeszkód.
Jutro jest ten festiwal na którym mamy wystąpić. Trochę się boję. A co jeśli ktoś mnie rozpozna? A co jeśli ojciec się o tym dowie?
Mam za dużo jak i negatywnych tak i pozytywnych emocji.
Droga do domu jak zwykle nie zajęła nam długo gdyż zawsze zajęte byłyśmy rozmową.
Jednak moją uwagę dzisiaj przykuło coś dziwnego.
Zatrzymałam się przed moim domem.
Patrzyłam przed siebie w osłupieniu nie wiedząc o co chodzi.
- Kasia co jest? Coś się stało? -spytała mnie przyjaciółka która stała tuż obok mnie.
- Czy t-t-ty też widzisz ten samochód? -spytałam wskazając ruchem głowy na pojazd stojący przed bramą mojego domu.
- No tak, ale co to ma do...-tylko tyle od niej usłyszałam gdyż podbiegłam do samochodu.
Przyjrzałam mu się uważnie. To musi być sen. Jeden z tych moich naprawde realnych snów.
Usłyszałam jak ktoś wychodzi z mojego domu. Powoli odwróciłam się w tamtą stronę.
Nie. To nie może być prawda. On tu był. Szedł właśnie w moją stronę. Taki jakiego go zapamiętałam. Ostatni który w pełni mnie rozumiał. Kevin...
Chłopak stanął kilka metrów przede mną. Spojrzał mi w oczy i lekko się uśmiechnął.
Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Podbiegłam do chłopaka i mocno go przytuliłam. On również mnie przytulił i schował twarz w moich włosach.
- Moja kochana księżniczka -szepnął mi do ucha. A w moich oczach pojawiły się łzy na dźwięk jego głosu.
Odsunęliśmy się od siebie tak aby spojrzeć sobie w oczy.
- Nic się nie zmieniłaś. Tak samo śliczna -uśmiechnął się.
Pociągnęłam nosem.
- Tak strasznie tęskniłam -chłopak po tych słowach znów mnie przytulił -Wróciłeś do mnie prawda? Znów będziemy razem?
Westchnął.
- Kasia wiesz że z całego serca bym tego chciał ale nie mogę -znów patrzył w moje oczy -Wróciłem tu tylko po papiery. Nie chciałem cię spotykać, bo wiedziałem że trudno mi będzie się z tobą rozstać. I właśnie tak jest. Musze wracać do HongKongu.
Patrzyłam w jego śliczne oczy i błagałam go w duchu aby znów mnie nie opuszczał.
Złapał moją twarz w dłonie.
- Kasia wiesz że chce dla ciebie jak najlepiej, chce abyś była szczęśliwa -pokiwałam głową -Widziałem cię ostatnio z jakimś chłopakiem przy szkole. Widziałem że jesteś szczęśliwa. A ja chce dla ciebie szczęścia. Nawet jeśli ja tego szczęścia nie mogę ci zapewnić, to chce aby on ci je zapewnił -oparł swoje czoło na moim -Bo ty zasługujesz na całe szczęście tego świata.
Nie mogłam już wytrzymać. Moja tama pękła, a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
- Kasia musze już jechać naprawde. Wiesz że ja zawsze będe po twojej stronie, nie ważne jaką drogę wybierzesz w życiu. Zawsze bedziesz miała moje wsparcie.
Mocno mnie przytulił, po czym wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Jeszcze jeden ten ostatni raz spojrzał na mnie, po czym odjechał.
Czułam jak moje serce rozsypuje się na miliony drobnych kawałeczków.
Wiktoria do mnie podeszła i przytuliła mnie. Z moich oczu nadal lały się strumienie łez.
Kiedy się ode mnie odsunęła zauważyłam kto stoi w pewnej odległości za nią.
Wzrok mojego chłopaka skierowany na mnie przeszywał moje ciało na wzkroś.
Wiedziałam że teraz musze z nim porozmawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top