3
-Wyglądasz przepięknie -pisnęła Nayeon, kiedy wraz z Jihyo skończyły poprawiać już ostatnie kosmyki moich włosów. Nie mogłem uwierzyć, że to nadal ja. Dziewczyny nie zmieniły nie wiadomo jak mojej fryzury, bo jedyne na co im pozwoliłem to przejechanie prostownicą po i tak prostych już włosach. Jednakże ten delikatny makijaż, który dodał mi nieco bardziej kobiecych rys sprawił, że gdybym nie wiedział, że jestem mężczyzną to dałbym sobie rękę uciąć, że mam do czynienia z kobietą.
-Książę padnie kiedy cię zobaczy -dodała Jihyo i razem z Nayeon przybiły sobie zwycięską piątkę, a następnie ponownie spojrzały w lustro na swoje dzieło.
-Dziękuję dziewczyny, odwaliłyście kawał dobrej roboty -powiedziałem zgodnie z prawdą i posłałem w ich stronę szeroki uśmiech.
Dopiero kiedy wstałem z fotela rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym znajdowały się również pozostałe kandydatki. Kilka z nich miało pofarbowane włosy na jaśniejsze kolory, co zapewne miało pomóc w wyróżnieniu się z tłumu, a w efekcie końcowym wyglądały znowu tak samo jak reszta. Tylko nieliczne dziewczyny pozostały w czerni lub brązie. Niektóre już po pierwszym kontakcie wzrokowym odwracały głowy w drugą stronę z wysoko uniesionym podbródkiem. Właśnie na takie miałem uważać. W końcu nigdy nie wiadomo do czego są w stanie się posunąć, aby wygrać.
-Cześć, jestem Hirai Momo- spojrzałem w prawo, gdzie stała nieco niższa ode mnie dziewczyna w długich czarnych włosach. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, a ja musiałem szczerze przyznać po szybkim obeznaniu, że dziewczyna jest naprawdę śliczna.
-Min Yoonji -odwzajemniłem jej uśmiech, a po chwili podaliśmy sobie dłonie. -Wybacz, że pytam, ale, nie jesteś z Korei? Twoje nazwisko nie brzmi zbyt koreańsko, bardziej tak...
-Japońsko -dokończyła, po czym cichutko się zaśmiała. -Moja rodzina pochodzi z Japonii, ale ja urodziłam się już w Korei, dlatego mogę brać udział w eliminacjach księcia Hoseoka.
-To wiele wyjaśnia -pokiwałem głową, jakby to miało mi pomóc w szybszym przyswajaniu informacji. -I jakie pierwsze wrażenie wywarł na tobie pałac od środka?
-Tak jak się spodziewałam, jest bardzo piękny -odpowiedziała, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. -Chciałabym już spotkać księcia. Ciekawi mnie czy na żywo jest jeszcze przystojniejszy niż w telewizji. Co ja gadam na pewno jest! Widziałaś go już? -spytała nieco ciszej, nachylając się w moją stronę tak jakby była to największa tajemnica.
-W telewizji tak. Na żywo nie, przecież wiesz, że to wbrew zasadom -odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Kolejną zasadą eliminacji było to, że wszystkie kandydatki mogły zobaczyć księcia na żywo dopiero razem po przybyciu do pałacu. Jeśli któraś z nich zobaczyłaby go wcześniej, a ktoś by się o tym dowiedział mogłaby zostać od razu usunięta z konkursu. W sumie to kusząca propozycja, ale nie chciałbym przynieść mojej rodzinie jakiś nieprzyjemności, bo zapewne nie obyłoby się bez nieprzychylnych spojrzeń skierowanych w naszą stronę przez sąsiadów. Należy pamiętać, że wieści szybko się roznoszą.
-Yoonji, musimy już iść -naszą krótką wymianę zdań przerwała Jihyo, która spojrzała niezbyt ufnie na moją towarzyszkę. -Obiad podany zostanie wam w waszych pokojach. Będziecie miały prawie dwie godziny spokoju.
-Wspaniale, bo jestem bardzo głodna. Rano nie mogłam nic przełknąć -zaśmiałem się cicho. -Do zobaczenia później Momo -powiedziałem, kiedy wraz z dziewczynami zacząłem kierować się do wyjścia, na co nowo poznana dziewczyna pomachała mi na do widzenia i wróciła do swoich pomocnic.
Po wyjściu z pomieszczenia skierowaliśmy się korytarzem na lewo. Na końcu znajdowały się dwuskrzydłowe drzwi, które prowadziły zapewne do ogrodu, gdyż główne wejście do zamku było z drugiej strony. Niedaleko drzwi mieściły się szerokie schody z pozłacanymi barierkami, którymi to dostaliśmy się na drugie piętro, gdzie każda z kandydatek na żonę księcia otrzymała swój pokój. Trzecie piętro było zarezerwowane dla rodziny królewskiej, a na pierwszym znajdowało się jeszcze kilkanaście dodatkowych pokoi dla gości.
Prawie na końcu długiego korytarza zatrzymaliśmy się przed drzwiami do jednego z pomieszczeń. Weszliśmy razem do środka, lecz dziewczyny widząc czekający już na mnie gorący obiad życzyły mi jedynie smacznego i same udały się na dół do jadalni dla pracowników. Wspomniały jeszcze, że przyjdą chwilę przed osiemnastą, aby w razie czego poprawić mi włosy lub makijaż. Życzyłem im smacznego, a kiedy wyszły opadłem z westchnieniem na łóżko. Było bardzo miękkie i wielkie, czym zdecydowanie różniło się od tego w moim pokoju w domu. W całym pokoju królował przepych, gdzie tylko się dało wciśnięte były jakieś złote zdobienia, które według mnie były zdecydowanie zbędne. Nawet nie wiedziałem, że da się je dodać do niektórych przedmiotów. To wszystko sprawiało, że czułem się nieco przytłoczony.
Podniosłem się z powrotem do siadu, a mój wzrok natychmiast wylądował na wielkich balkonowych drzwiach. Podszedłem więc do nich i bez jakichkolwiek trudności otworzyłem, aby wpuścić do środka nieco świeżego powietrza, a przy okazji wyjść na zewnątrz i zobaczyć ten przepiękny ogród, o którym opowiada się na mieście. Rozejrzałem się dookoła, po czym westchnąłem rozanielony. Widok ten zapierał dech w piersiach. Podniosłem wzrok nieco wyżej, aby spojrzeć na niebo, które tego dnia było nadzwyczaj czyste. Wszystko było tutaj tak piękne, tak bajkowe.
Wiedziałem, że ta sielanka trwa już zdecydowanie za długo, a przekonałem się o tym, kiedy czyjaś sylwetka pojawiła się nagle w zasięgu mojego wzroku. Mrugnąłem kilkakrotnie, aby sprawdzić czy czasami coś mi się nie przywidziało, ale nie. Piętro wyżej na balkonie stał nie kto inny jak sam książę. Wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami, a kiedy jego wzrok natknął się na moją osobę wyglądał na raczej zaskoczonego. Jednakże szybko przywdział na twarz szeroki uśmiech i na dodatek pomachał do mnie, jak gdyby nigdy nic. Jakby właśnie nie łamał prawa i nie wpędzał mnie tym samym w ogromne kłopoty. Szybciej niż się spodziewałem zerwałem się z miejsca i niemal wbiegłem do środka zamykając szklane drzwi z niemałym trzaskiem. Oparłem się o nie plecami i zacząłem głęboko oddychać. To nie miało być tak.
Moją gonitwę myśli przerwało pukanie do drzwi wejściowych. No ładnie, pewnie ktoś nas widział i właśnie teraz przyszli, aby odesłać mnie do domu. Wziąłem dwa głębokie wdechy, a następnie pozwoliłem niespodziewanemu gościowi wejść do środka.
-Dzień dobry panienko -powiedział jakiś starszy mężczyzna, który mimo mojego pozwolenia nadal stał w progu. -Telefon do panienki. Dzwoni pani brat. Mówił, że to dosyć pilne -dodał, po czym wyciągnął rękę z urządzeniem w moją stronę.
-Dziękuję bardzo. Przyślę którąś z moich pomocnic, kiedy skończę rozmawiać -uśmiechnąłem się lekko, na co staruszek jedynie skinął głową i odszedł. Prędko zamknąłem drzwi przeklinając przy tym w myślach Jimina, bo kto inny mógł wpaść na taki durny pomysł, aby dzwonić do mnie już kilka godzin po przyjeździe do zamku. - Możesz mi z łaski swojej powiedzieć, co ty odwalasz? -spytałem nieco poirytowany, kiedy przyłożyłem już telefon do ucha. -Ustaliliśmy przecież, że nie będziemy dzwonić do siebie częściej niż to konieczne.
-Wiem, przepraszam -powiedział cicho chłopak. -Ale chciałem wiedzieć czy wszystko z tobą w porządku.
-Było, dopóki nie złamałeś naszych ustaleń -warknąłem. -Nie możesz dzwonić do pałacu tak jakbyś dzwonił do mnie na komórkę. Przecież wiesz, że nie mogę ściągać na siebie żadnych podejrzeń, jeśli chcę wrócić do domu cały i zdrowy.
-Wiem, naprawdę wiem. Uwierz mi, ale bardzo się o ciebie martwiłem. Chciałem tylko dowiedzieć się czy dotarłeś bezpiecznie do zamku i czy nie przytrafiła ci się żadna przykrość po drodze -wytłumaczył. Brzmiał nieco inaczej niż zazwyczaj. Od razu zrobiło mi się głupio, bo niepotrzebnie tak na niego naskoczyłem. W końcu ta sytuacja również nie jest dla niego łatwa. Nie codziennie twój najlepszy przyjaciel przebiera się za kobietę i jedzie do pałacu, aby oszukiwać rodzinę królewską przez czas nieokreślony.
-Przepraszam -westchnąłem. -Po prostu przed chwilą widziałem księcia, a potem przyszedł jakiś facet z telefonem od ciebie i się zdenerwowałem. Przepraszam jeszcze raz -po powiedzeniu tego skierowałem się w stronę łóżka, żeby na nim usiąść.
-Już nie będę dzwonić. Chciałem ci tylko coś powiedzieć -brzmiał na nieco zdenerwowanego, co było bardzo dziwne, bo ten chłopak to była istna oaza spokoju.
-Coś się stało? Brzmisz jakoś inaczej niż zwykle -po drugiej stronie nastała cisza. Słyszałem tylko nierówny oddech przyjaciela. -Jimin?
-Kocham cię Yoongi, naprawdę mocno cię kocham. Nie tylko jako przyjaciela -kiedy usłyszałem te niespodziewane wyznanie zamarłem. Jimin, mój Jimin, mój najlepszy przyjaciel właśnie najwyraźniej wyznawał mi miłość. -Przepraszam, że mówię ci to teraz. Dla mnie to też nie jest łatwe, ale ta cała sytuacja. Kiedy pomyślę, że tyle cię nie zobaczę i, że nie wiem co się z tobą dzieje, doprowadza mnie do szaleństwa. Chciałem ci to powiedzieć dzisiaj rano, ale tak cholernie się bałem. Nie oczekuje odpowiedzi. Po prostu musiałem to w końcu z siebie wyrzucić, bo zaczynałem już wariować, a przecież dopiero co wyjechałeś! Boże, przepraszam Yoongi. Masz teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż moje głupie uczucia, ale błagam powiedz coś. Cokolwiek -wyrzucił piskliwym głosem do słuchawki. Usłyszałem pociągnięcie nosem, przez co wiedziałem już, że na pewno płacze. Na chwilę między nami zapadła niezręczna cisza, jednak wiedziałem, że mimo zaskoczenia muszę coś powiedzieć.
-Zaskoczyłeś mnie -odpowiedziałem zgodnie z prawdą. -Nie wiem co powiedzieć, jeszcze nikt nigdy nie wyznał, że się we mnie zakochał. Muszę to sobie przyswoić na spokojnie. Obiecuję, że oddzwonię.
-Yoongi, ja poczekam. Ja poczekam aż wrócisz do domu tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał -pociąganie nosem obecne było niemal po każdym wypowiedzianym słowie.
-Obiecuję -po czym rozłączyłem się i ponownie już tego dnia opadłem na łóżko.
Nie mogłem w to uwierzyć.
Kto się spodziewał?
Postanowiłam, że drugi rozdział dodam jutro, żeby zakończenie tygodnia było nieco milsze.
Jest i Hoseok! Trochę więcej jutro!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top