8 - Surprise And Competition
Jeżeli tekst w drugiej części jest zlany, to proszę odświeżcie sobie, bo ja nie wiem co on dzisiaj odstawia.
Jimin pov.
-Jimin, a ja myślałem, że nie masz ochoty na mnie patrzeć. – Uśmiechnąłem się i podszedłem do niego, pod wpływem impulsu cmokając w policzek.
Widziałem zaskoczenie na twarzy Jeongguka, a moje policzki oblały się różem. Dobrze, że w pomieszczeniu było przygaszone światło. Jeon przeczesał ręką włosy i zanim zdążył coś powiedzieć, wyciągnąłem z za pleców to, co dla niego kupiłem.
-Jimin, jesteś moim aniołem. – Uśmiechnąłem się uroczo. Dlaczego ja do cholery się czerwienie?
-Pomyślałem, że będziesz głodny, więc wziąłem i tobie, zjemy razem?
-Jasne, siadaj. Przepraszam, że nie ma krzeseł, ale wszystkie gdzieś wynieśli. Usiądź na mojej bluzie. – Kto by pomyślał, że Jeon potrafi być taki opiekuńczy. Może wystarczy go tylko poznać i być z nim szczerym?
-Jeongguk spokojnie, jak raz usiądę na ziemi to nic mi się nie stanie. Wiem, że nie jadasz żadnych świństw, więc kupiłem ci coś zdrowego i.... – Chciałem wybuchnąć śmiechem, gdy zobaczyłem minę Kooka patrzącego na samą sałatkę...No dobra nie wytrzymałem i zacząłem zwijać się i dławić własną śliną.
-Ty wredna mała blondyno, no i co się śmiejesz?! – Jeongguk zaczął mnie gilgotać w ramach zemsty i tak jakoś wyszło, że nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Oczy Jeongguka mnie hipnotyzowały, zresztą jak zawsze.
Odepchnąłem chłopaka od siebie, jednocześnie uwalniając się spod jego ciała. Sięgnąłem po drugą papierową torebkę, jaką ze sobą przyniosłem i podałem Jeonggukowi.
-Ostre kurczaki w panierce?! – Zapytał rozradowany Jeon.
-Chyba nie myślałeś, że będę cię karmił samą sałatą. Twoje mięśnie wymagają czegoś więcej. Co ja bym miał niby robić z jakąś parówą? Także pilnuj się Jeon. – Pogroziłem mu palcem, zaraz potem śmiejąc się z własnego ,,żartu".
Jedliśmy, śmialiśmy się, a nawet karmiliśmy nawzajem. Było naprawdę przyjemnie...No może gdyby nie to, że każde napięcie mięśni przez Jeongguka wywoływało we mnie ciarki i wspomnienia naszych intensywnych i męczących zbliżeń.
-Dobra. Najedzony?
-Tak. – Powiedziałem z małym wahaniem, widząc podnoszącego się Jeona.
-To teraz cię czegoś nauczę. – Stwierdził i wyciągną rękę w moim kierunku.
Ująłem jego dłoń, ale nie chciałem się zbłaźnić, bo tancerz ze mnie to raczej marny.
-Ale Jeongkook, ja nie potrafię...
-Ciii, nauczę cię.
I takim sposobem przez kolejną godzinę śmiałem się, uczyłem nowych kroków, wywracałem, jak nie na ziemię to na Jeona, który okazał się naprawdę dobrym nauczycielem.
W pewnym momencie muzyka zmieniła się i zamiast kolejnej skocznej piosenki, włączyła się jedna z niewielu ballad w repertuarze Jungkooka. Chciałem już iść usiąść, gdy czarnowłosy przyciągną mnie do siebie, łapiąc w biodrach.
-A ty gdzie się wybierasz kotku?
-Myślałem, że to już koniec... - Patrzyliśmy sobie w oczy, a Kook w pewnym momencie złapał moje ręce i zarzucił sobie na szyję, jeszcze bardziej przysuwając nasze ciała do siebie. Po chwili ciszy postanowiłem coś powiedzieć.
-Jeonggukie w przyszłym tygodniu lecimy do Japonii. Będziesz miał sesje z tym aktorem V. Nie wiem dlaczego z nim, ale tak mi powiedziano. Poza tym czeka cię jeszcze na koniec wywiad w radiu i zaśpiewanie dla nich kilku piosenek.
-Wiesz, co mnie pociesza?
-To, że lubisz Tokio?
-Nie.
-To może...To, że V jest przystojny?
-Nie. Pociesza mnie to, że lecisz ze mną i będziesz przy mnie cały czas, a nawet nie pozwolę ci usiąść nigdzie indziej w samolocie, jak koło mnie...Tak w ogóle to nigdy jeszcze nie miałem okazji zostać członkiem Mile High Club*
-I niby teraz chcesz nim zostać, tak?
-Tak.
-No to ciekawe z kim.
-Z tobą moja niegrzeczna blondyno. – Pfff i on myśli, że na to pójdę? No chyba, że będzie potrafił mnie dobrze przekonać, to się zastanowię. W końcu trochę dreszczyku emocji nie zaszkodzi, prawda?
-Pomyślę nad tym, a teraz zbieraj się, odwiozę cię do domu. – Chłopak niechętnie mnie puścił i zabrał swoje rzeczy, następnie wychodząc z sali.
Wjechałem na parking podziemny w apartamentowcu,w którym mieszkał Jeongguk. Nierozważnie by było wysadzić gwiazdę k-popu po prostu na chodniku i odjechać, a przynajmniej ja nie mogłem tego zrobić, jako jego menadżer, kochanek i...Przyjaciel? To ostatnie określenie, jakoś coraz mniej mi pasuje...
-Dobrej nocy Jiminnie. – Chłopak już otwierał drzwi, ale pod wpływem impulsu złapałem go za rękę, a ten od razu odczytując moje zamiary przyłożył swoje usta do moich.
-Jimin... - Powiedział, patrząc mi w oczy i głaskając delikatnie po policzku. Wbiłem w niego pytające spojrzenie.
-Zostań...Pogramy na konsoli...Założę się, że cię ogram, będzie fajnie. – Uśmiechnął się zadziornie, na co nie mogłem pozostać obojętny.
-Zobaczymy kto kogo ogra byku. – Wysiadłem z samochodu, zatrzaskując drzwi. Jeongguk zrobił to samo i uśmiechnięci skierowaliśmy się do windy.
-Czujesz? – Zapytał wyższy. Patrząc na swoje buty pokiwałem twierdząco głową.
W windzie poczułem dziwne przyciąganie, jakby wibracje, albo iskry przechodzące między mną, a czarnookim. Starałem się na niego nawet nie patrzeć, bo nie wiem do czego byłbym zdolny. Nigdy nie czułem tego w obecności innego faceta. Może to dlatego, że to tylko mój przyjaciel?Pewnie tak. Mimo tego, że nie miałem wielu kochanków Jeongguk zdecydowane jest najbardziej namiętny i romantyczny za jednym razem, nie wspominając o jego sprzęcie i technice...
-Co mi dasz, jak wygram. – Z rozmyślań wyrwał mnie głos czarnowłosego.
-Chyba, co ty mi dasz, bo to ja wygram.
-Zobaczymy blondyneczko...
Weszliśmy do apartamentu. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to cała ściana nagród. Złote płyty, platynowe i diamentowe zdobiły całą podświetlaną ściankę. Nigdy nie widziałem tak dużej kolekcji w jednym miejscu.
-Jiminnie... - Podskoczyłem, bo koło mojego ucha usłyszałem aksamitny szept Jungkooka.
-Idziesz grać, czy będziesz tak stał i się patrzył? – Odwróciłem się do niego przodem.
-Nie idę grać. Idę cię ograć Jeon. Szykuj się,bo będziesz mi coś winien. – Chłopak popatrzył na mnie tak, jakbym co najmniej miał uszkodzony mózg, ale się tym nie przejąłem, tylko poszedłem we wskazanym przez dłoń Jeona kierunku.
* Mile High Club - to nic innego jak nie-do-końca-oficjalne zrzeszenie osób, które zaliczyły stosunek na kilku tysiącach metrów nad ziemią. W jego szeregi mogą wstąpić zarówno osoby związane zawodowo z lotnictwem, jak piloci czy stewardessy oraz pasażerowie.
********************
Wybaczcie błędy, jak jakiekolwiek są, ale Wattpad postanowił sobie ze mnie dzisiaj pożartować i zlał mi cały teks w pięknie spójną całość.
Mam nadzieję, że to już ostatni raz dzisiaj...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top