3 - Drunk In Bed



Jimin pov.

Ukradkiem sprawdziłem, czy nikt mi się nie przygląda i niezauważony przemknąłem do ciemnego kąta, w którym siedział samotnie Jeongguk.

-Można? – Zapytałem i nie czekając na jego odpowiedź usiadłem wygodnie na miękkim fotelu, koło tego na którym znajdował się Jeon.

-Czego chcesz, mało miałeś tam znajomych?

-Może i miałem, ale wole siedzieć z kimś w moim wieku.

-Tylko dlatego, postanowiłeś koło mnie usiąść?

-Nie tylko...

-Nie ważne, nie interesuje mnie to, ale mam inne pytanie.

-Pytaj o co chcesz. – Starałem się zachować obojętność, tak samo jak ciemnowłosy, ale w środku, aż cały chodziłem. Pierwszy raz rozmawialiśmy ,,normalnie"? Tak tą wymianę zdań można chyba nazwać.

-Dlaczego podpisałeś umowę? – Mogłem to przewidzieć...

-Bo chce pracować na tym stanowisku.

-Nawet za cenę codziennego znoszenia mojej osoby? – Spojrzałem na Jeona, który przyglądał mi się uważnie. W tym momencie ja również spojrzałem w jego kierunku, napotykając czarne, jak węgiel oczy. Były piękne.

Dobrze przynajmniej, że było ciemno. Istniała szansa, że nie zobaczył moich delikatnych rumieńców. Zauważyłem już wcześniej, że pił tylko jakiś sok. Wpadł mi przez to do głowy pewien pomysł, bo w końcu nie jesteśmy w pracy, prawda?

-Chodź. – Powiedziałem i podniosłem się z fotela.

-Co? Gdzie?

- Chodź i nie dyskutuj. Chłopak przewrócił oczami, ale o dziwo wstał, zmierzył mnie od góry do dołu przenikliwym wzrokiem i puścił mnie przodem.

Wyszliśmy na zewnątrz. Zawiał chłodny wiatr, dlatego objąłem się rękami idąc prosto do zaparkowanego nieopodal samochodu.

Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, jak Jeongguk stoi nadal w tym samym miejscu.

-No chodź, bo zimno. – Stał tam jeszcze przez chwilę, jakby walczył sam ze sobą, ale ostatecznie ruszył za mną.

Przystaną jeszcze, oglądając mój ukochany miejski samochodzik i chyba uznał, że spełnia jego wymagania, dlatego zajął miejsce pasażera.


-Odwieź mnie do domu. – Oho, zaczyna się.

-Nie. – Postanowiłem być nieugięty. To jedyna szansa, na jakiekolwiek pogodzenie się. Udawałem też, że nie pamiętam, co się dzisiaj wydarzyło w sali tanecznej.

-Bo?

-Bo nie jesteśmy w pracy, a to jest spotkanie prywatne.

-Wkurzasz mnie.

-Wiem, ty mnie też, więc jesteśmy kwita.

Do kawiarni, w której tak często przesiaduje, nie było wcale tak daleko. Dlatego już po jakiś dziesięciu minutach, wyjątkowo bez korków byliśmy na miejscu.

Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy pod drzwi lokalu, który ze względu na późną porę był zamknięty.

-Chyba raczej jest nieczynne, dlatego możesz mnie już odwieźć...

-Cicho bądź i patrz.

-Zamierzasz się włamać? Kogo ten Bang zatrudnił... - Gdy Jeongguk narzekał, ja w tym czasie wyciągnąłem klucz, który jak zwykle Yoongi chował pod doniczką i otworzyłem lokal.

-Zapraszam. – Powiedziałem i jednocześnie chciałem się roześmiać, widząc zdezorientowaną minę chłopaka.

-Będziemy pić kawę?

-Jak chcesz to ci zrobię kawę, ale ja wole to. – Powiedziałem, wyciągając jednocześnie butelkę cholernie mocnej wódki, którą dostałem w prezencie od przyjaciela z Europy, który nazwał również mojego kota, tym wspaniałym imieniem.

-Dobra dawaj, ale to wcale nie oznacza, że to coś między nami zmieni w pracy, jasne?

-Tak, tak...

-Nie mam kieliszków, dlatego wypijemy w filiżankach. Takie rzeczy tylko z Jiminem. Jeongguk zapamiętaj! – Albo mi się zdawało, albo na jego ustach błąkał się przez chwilę uśmiech?

Ponalewałem po całych filiżankach tego przeźroczystego trunku i po stuknięciu się naczyniami zaczęliśmy swoją przygodę.

*


Chyba jednak nie przewidziałem mocy, jaką miał w sobie ten ,,napój". Siedzieliśmy razem z Joenggukiem, śmiejąc się i szczerząc do siebie, jak idioci.

-Jeonggukkk...Musis byss taaaki psystojny? – Jakoś w tamtym momencie wydawało mi się być to tak zabawne, że mógłbym tarzać się ze śmiechu po ziemi.

-A wisialeś siee w lustsze? Wyhlodasz jak jakis modhel.

-Jeonghukk...

-Chośmy do mnie... - Po tych słowach chłopak wstał, lekko się przy tym chwiejąc. Ja zrobiłem to samo z takim samym efektem i chwilę potem zamykałem już drzwi od kawiarni.

-Do mnhie jest bliszej. – Jeon objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w stronę mojego mieszkanka, które znajdowało się nieopodal.

Sam nie wiem, jak to się stało, ale właśnie siedziałem okrakiem na Jeonie i rozkoszowałem się jego dotykiem, jednocześnie zjadają sobie wzajemnie twarze.

-Sziminnie...

-Jonhuk nie przestawhaj. – Chociaż ledwo kontaktowałem, to jednak Jeongguk rozpalił mnie za bardzo, by teraz się z tego wycofać, ale miałem to gdzieś.

-Niesnosze cie...

-Ja ciebie tes...

-Ladny jesteś...I mas fajno dupe. – Chłopak chyba próbował mnie skomplementować, ściągając ze mnie nieudolnie koszulkę.

-Mhm... - Mruknąłem macając jego tors i zasysając się na szyi.

-A ja?

-Ty tesz. – Taka odpowiedź go chyba zadowoliła, bo prawie nadzy, za sprawą Jeongguka położyliśmy się na łóżku, a właściwie ja leżałem na nim, nie przerywając gorących, pijackich pocałunków.

Nie wiem kiedy, ani jak, ale nagi Jeon właśnie wsuwał w moją małą dziurkę swojego przerośniętego penisa. Wbijałem mu paznokcie w plecy, będąc przy tym kompletnie zamroczony.

Chłopak nie przestając mnie całować zaczął się jakoś w miarę stabilnie we mnie poruszać, na co zareagowałem cichymi stęknięciami i jękami, chociaż jeszcze przed chwilą jego gruba parówa rozrywała mnie od środka. Pożądanie wzięło górę, a ja chciałem więcej i więcej.

-Joeghuk piepsz mnie mocniej...Ah.

-Boshki jestes...Jimninn...

Temperatura sięgała chyba stu stopni, stękaliśmy, jęczeliśmy i staraliśmy się, jakoś to wszystko pogodzić. W tym stanie nawet seks był skomplikowany. Starałem się wychodzić naprzeciw ruchom wbijającego się we mnie mocno Jeongguka.

-Junhuk szypsiej! – Czarnowłosy przyśpieszył do maksimum, a już po chwili doszliśmy praktycznie w tym samym momencie.

-Ach!

-Jimin!

-Jonghuk, musis robiś ze mna niehrzeczne rseczy szenściej... - Wyszeptałem, bawiąc się jego miękkimi włosami.

-Bensiesz musial mi dawać szensciej...

Po osiągnięciu spełnienia nawet nie wiem kiedy, ale Jeon opadł koło mnie i zasnęliśmy wciąż pijani i zmęczeni po wyczerpującej przygodzie.

Jeongguk pov.

Obudziłem się rano z cholernym bólem głowy, nie wiedziałem gdzie jestem, co się dzieje i chyba...Chyba na pewno jestem nagi. Cholera, co tu się odwaliło? Przy moim ramieniu zarejestrowałem jakieś ciepło, dlatego z trudem odwróciłem w tym kierunku głowę.

Mój oddech na chwile się zatrzymał. Wtulony w moje ramię słodko spał Jimin, z lekko uchylonymi wielkimi ustami.

-Co tu się odjebało... - Szepnąłem sam do siebie, nie dowierzając w to, co się wczoraj stało...Z tego, co pamiętam to było zajebiście, ale cholera...Mieliśmy się dogadać,a nie pieprzyć po pijaku...W każdym razie od teraz na pewno będę się trochę starał, bo wczoraj z tego co pamiętam, zanim się upiliśmy, całkiem nieźle zaczęło się nam gadać. Tego, jaki jestem, raczej nie zmienię, ale dla mojego personalnego menadżera na pewno będę normalniejszy.     

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top