Oops?

Zgodnie z waszą prośbą przedłużam nieco perspektywę Jisunga (ale serio tylko nieco xD). Chcę wam powiedzieć, że teraz czeka nas kolejne moje dzieło liryki, just wait.

Mój drugi najdłuższy rozdział w życiu, moi kochani.

Chapter XXVII

Jisung | 26 listopada

Z rana obudził mnie okropny ból głowy. Z początku ogarnęło mnie dziwne zdezorientowanie, które przyszło razem z potwornych światłowstrętem. Tak szybko jak otworzyłem oczy, unosząc się znad poduszki, tak szybko je też zamknąłem, opadając z powrotem na łóżko. Ból przeszył moją głowę, a ja wydałem z siebie głośny jęk, czując się, jakbym miał zaraz zwrócić wszystko to, co wczoraj jadłem  — cokolwiek to było. Poza okropnym bólem w głowie nie miałem kompletnie niczego — i to dosłownie, nie miałem zielonego ani różowego pojęcia, co działo się wczoraj. Gdy w końcu udało mi się rozchylić powieki, również nie miałem pojęcia, gdzie się znalazłem. Nic nie mówiły mi też drewniane ściany wokół i szare zasłony, które odrobinę hamowały rażące mnie słońce.  

Jednak to potworne zdezorientowanie zmieniło się w paniczny strach, gdy moje oczy natrafiły na leżącą na ziemi koszulkę, która znajdowała się tuż koło czyiś spodni. Automatycznie przekierowałem wzrok w bok, w życiu nie spodziewając się tego, co mnie tam czekało. Tuż obok mnie, pochrapując cicho, leżał bowiem półnagi Hyunjin, ten sam, który wkurwiał mnie niemiłosiernie, którego rzygi sprzątałem i który następnie kompletnie mnie olał, nie mówiąc nawet dziękuję za to, że pomogłem przetrwać ich drużynie. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, a ja po prostu zapomniałem o jakimkolwiek bólu głowy, całkowicie zatracając się w przerażeniu.

Niewiele myśląc, oderwałem wzrok od spokojnej i pogrążonej w śnie twarzy czarnowłosego, automatycznie podnosząc kołdrę. I szczerze nie wiem, czy pasowało wtedy bardziej stwierdzenie, że miałem na sobie tylko bokserki czy aż bokserki.

Opuściłem kołdrę w dół, czując, jak moje serce zaczyna galopować przez strach, który zaczął je przepełniać. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, że nie pamiętałem kompletnie niczego — moja głowa była przepełniona pustką, a ostatnim, co pamiętałem, był moment, w którym wpadłem na ledwo stojącego Chana. Nie miałem pojęcia, co stało się w nocy, dlaczego leżałem w jednym z łóżku z chłopakiem, którego nie lubię i przede wszystkim, dlaczego oboje byliśmy prawie że nadzy. Podciągnąłem kolana, opierając na nich brodę i zaczynając się zastanawiać nad tym, co powinienem teraz zrobić. Bo obudzenie go chyba nie było najlepszym pomysłem, prawda?

Jeszcze raz uniosłem brzeg kołdry, tym razem ze strachem spoglądając na to, co na sobie miał mój niespodziewany towarzysz. I naprawdę odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem, że również miał na sobie bieliznę. Poza tym nie miał na sobie jednak kompletnie nic, przez co ujrzałem jego dobrze zarysowane mięśnie i wyrobione uda. Jakoś tak nie z mojej woli zagryzłem dolną wargę, a gdy zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem, szybko odwróciłem wzrok, nie potrafiąc nawet spojrzeć na jego twarz.

Co ja kurwa zrobiłem?

Jimin | 26 listopada

Rozchyliłem powoli oczy, czując nikłe promienie słońca które zaczęły drażnić moje powieki. Po chwili jednak ponownie je zacisnąłem, ponieważ nagły ból przeszył moją głowę. Od razu doszło do mnie to, że zaatakował mnie właśnie potworny kac, który był skutkiem wczorajszej imprezy. Znajome, nieprzyjemne uczucie ogarnęło moje ciało, a ja wydałem z siebie jęk bólu. Nigdy nie urwał mi się film, chociaż nieraz upiłem się już z moimi przyjaciółmi, dlatego też nie zdziwiło mnie to, że już po chwili zaczęły wracać do mnie obrazy z wczorajszego dnia — taniec z Jungkookiem, szczera rozmowa z nim oraz późniejsze wydarzenia. Mimo otępienia, jakie czułem, uśmiechnąłem się pod nosem, mając szczerą nadzieję, że pomysł Jeona wypalił. Impreza miała w końcu ukoić nasze szargane przez ostatnie wydarzenia nerwy i poprawić kontakty między drużynami. Gdybym jeszcze tylko wiedział wtedy, że ta impreza wcale nie wniosła za dużo.

Poruszyłem się, przekręcając się nieco w bok. Ponownie spróbowałem uchylić powieki, a wtedy moje spojrzenie natrafiło na uśmiechniętą twarz mojego własnego chłopaka. Szatyn pochylił się delikatnie, na moment przyciskając swoje wargi do tych moich. Westchnąłem cicho, rozkoszując się smakiem jego ust. Do mojej głowy powróciły też wspomnienia z późniejszej nocy, dlatego też uśmiechnąłem się, odsuwając się i opadając na plecy.

— No, miłe powitanie — zaśmiałem się, a po chwili do moich uszu dotarł też chichot szatyna. Chłopak wyciągnął ramię spod mojej głowy, siadając niechętnie na łóżku.

— To miało oznaczać, że mój pomysł wypalił? — zapytał, odgarniając brzeg kołdry. Pokręciłem z rozbawienia głową, również zwlekając się z łóżka.

Ogarnąłem wzrokiem pomieszczenie, po kolei przenosząc wzrok z dużej szafy, na białe firanki i drewniane ściany, które pokryte były plakatami z jakiś dziwnych kreskówek. Na ścianie naprzeciw łóżka, zaraz obok stolika i starej deskorolki, wisiały medale, które wczoraj dokładnie przestudiowałem. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo przywiązany do tego miejsca był Jungkook. Spędzał tam każde wakacje, będąc dzieckiem — było ono jedyną odskocznią od rzeczywistości, tylko tu jego rodzice naprawdę się nim przejmowali. Wisiały tam medale za rodzinne zawody w koszykówce, a nawet siatkówce, ale również za windsurfing — co roku, odkąd tylko skończył siedem lat na tej zapełnionej półce przybywał nowy, złoty medal. Czy ten człowiek naprawdę musiał być dobrym ze wszystkiego?

— Nie wiem, to się jeszcze okaże — odparłem.

Moje stopy zetknęły się z chłodną podłogą. Rozciągnąłem swoje kończyny, ziewając głośno, po czym niechętnie zebrałem swoje ciuchy z podłogi. Następnie leniwie wciągnąłem je na siebie, by potem znów położyć się w poprzek na łóżku. Nie miałem na nic siły, dlatego też westchnąłem ciężko.

Po chwili ujrzałem nad sobą twarz Jeona, który to nachylił się nade mną, spoglądając z drugiej strony łóżka. Nadal nie miał na sobie koszulki, dlatego uniosłem w górę jedną brew, czekając na to, co miał mi do przekazania.

— Co? — parsknąłem. 

Szatyn pokręcił z rozbawieniem głową, pochylając się nieco mocniej. Czubek jego nosa otarł się o ten mój, co wywołało uśmiech na moich ustach.

— Czy możesz pozostać tym optymistą, którym zawsze byłeś? — westchnął, składając krótki pocałunek na moim czole. — Gdzie twoja pozytywna aura, którą rozsiewasz po świecie?

Tym razem to ja zaśmiałem się, układając dłonie na obu policzkach wyższego. Przyciągnąłem go do pocałunku, kompletnie ignorując jego słowa. Zagryzłem jego wargę, rozkoszując się chwilą przyjemności.

Aż tu nagle drzwi do sypialni Jungkooka rozchyliły się gwałtownie, sprawiając, że i szatyn oderwał się ode mnie jak poparzony. Właściwie, to wyskoczył w powietrze, zahaczając udem o kant szafki nocnej. I nie żebym ja się nie wystraszył — odruchowo odepchnąłem wyższego ręką, dodatkowo wspomagając jego efektowny upadek. Ostatecznie Jeon wylądował na drewnianych panelach, wywracając lampkę nocną i chwytając się za udo. Dopiero wtedy przeniosłem wzrok na drzwi, w których stanął nie kto inny, jak mój wspaniały przyjaciel Jisung. Chwila minęła, nim dotarło do mnie, że jego twarz wyrażała czyste przerażenie, tak, jakby coś się wydarzyło, jakby prawie wyważył drzwi nie z byle powodu.

Ignorując Jungkooka, który jak to on, król dramatu, jęczał obecnie na podłodze, podciągnąłem nogi, obracając się w kierunku Hana. Chłopak stał w miejscu jak zamrożony, wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi oczami.

— Dobra, wrócę, gdy skończycie — wydusił w końcu, chcąc następnie odwrócić się i wyjść z pokoju, jednak przerwałem mu, zrywając się z łóżka.

— Poczekaj! — krzyknąłem może nieco za głośno. — Coś się stało, Jisung? — zapytałem, widząc tą dziwną nutę strachu, która tliła się w jego ciemnych oczach.

Chłopak rozejrzał się po pokoju, a gdy ujrzał, że poza mną w pokoju znajdował się tylko konający Jungkook, skinął głową.

— Mhm — mruknął. — Ale chodź na zewnątrz, proszę.

Pokiwałem szybko głową, dając brunetowi znak na to, by odwrócił się i wyszedł z pokoju. W tym samym też czasie spojrzałem na mojego chłopaka, który patrzył na mnie ze skrzywioną miną.

— Widzimy się na śniadaniu — rzuciłem, po czym wyszedłem na korytarz, chwytając dłoń Jisunga. — Przeżyjesz! — krzyknąłem, gdy chłopak wydał z siebie jęk bólu, jakbym normalnie zostawiał go zakrwawionego na polu bitwy.

Nie byłem ślepy i doskonale widziałem, że coś było nie tak. Jisung był naszym żyjącym silnikiem, zawsze buchał energią, nawet na kacu, a teraz jego twarz była okryta niepokojem, usta zwieszone, a oczy świeciły strachem. Dlatego też nie zastanawiając się nad tym pociągnąłem go w kierunku drzwi, przez które dało się wyjść na taras. Miałem wprawdzie na sobie jedynie bluzę i cienkie spodnie, jednak zignorowałem to, przepuszczając starszego o miesiąc chłopaka w drzwiach, a gdy zamknąłem je za nami, czując zimny powiew porannego wiatru na twarzy, wbiłem w niego podejrzliwy wzrok.

— Mów, o co chodzi — poleciłem, zakładając ręce na piersi. No, może jednak było mi troszkę zimno.

Brunet rozejrzał się wokół, zagryzając dolną wargę. Ewidentnie coś było nie tak.

— Zjebałem — odparł w końcu. Uniosłem w górę brwi, nie do końca wiedząc, co miał na myśli.

— A dokładniej? — dopytałem. — Co zrobiłeś?

— No właśnie w tym problem, że nie wiem.

Zmarszczyłem brwi, robiąc krok w stronę chłopaka. Położyłem dłonie na jego ramionach. Poranne słońce delikatnie drażniło moją skórę, było jednak niemalże całkowicie unicestwiane przez mocny wiatr. Obdarzyłem starszego pokrzepiających spojrzeniem, starając się pokazać, że może na mnie polegać.

— Urwał mi się film — oświadczył.

— Ale nic się przez to chyba nie stało, nie, Jisung? — odparłem. Znałem Hana i wiedziałem, że lubił się rozerwać, a coś tak błahego, jak utrata pamięci po imprezie zdawała mi się być nieprawdopodobną przyczyną stanu niższego z nas.

— Chyba przespałem się z Hyunjinem — dodał na jednym wydechu, a wtedy to ja rozszerzyłem gwałtownie oczy, wbijając wzrok w jego zawstydzoną i czerwoną twarz. Teraz to było zrozumiałe.

Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknąłem, nie potrafiąc wydusić ani słowa. Przysięgam, że przez jeden moment przeszło mi przez myśl, że chłopak robi sobie ze mnie jaja, lecz gdy jeszcze raz przeskanowałem wzrokiem jego twarz, doszedłem do wniosku, że to nie może być żart. Jego oczy były rozszerzone i lekko zaszklone, a usta mocno zaciśnięte.

— Ale jak to przespałeś się z Hyunjinem? — wydukałem jak debil, jeszcze mocniej unosząc w górę brwi. Brunet pokręcił głową, opierając się o barierkę tarasu. — Przecież ty i on...

— No właśnie w tym problem, że nie wiem! — przerwał mi, wyrzucając dłonie w powietrze. Biło od niego zdenerwowanie, stres. — I wiem, że się nie lubimy. Jimin, nie patrz tak na mnie — jęknął, przestępując z nogi na nogę. — Obudziłem się z nim w jednym łóżku — wytłumaczył. Oblizałem nerwowo wargi, przetwarzając jego słowa.

— Ale co miało oznaczać to chyba? — dopytałem, przypominając sobie poprzednie słowa siatkarza.

— Nie wiem, nic nie pamiętam z tej nocy — odparł. — A był praktycznie nagi, ja zresztą też. O czym to może świadczyć, Jimin?

Wzruszyłem ramionami, nie do końca wiedząc, co zrobić. To Chan był w naszej paczce tym, który rozwiązywał wszystkie problemy i do którego chodziło się po radę. Nie miałem pojęcia, dlaczego Jisung przyszedł właśnie do mnie, a nie do naszego kapitana.

Do głowy przyszedł mi nieco głupi pomysł, o który wstyd było mi spytać.

— A twój tyłek...

— Jezus, Jimin! — pisnął. Mimowolnie się zaśmiałem. Nie wiedziałem, że Jisung bywał tak wstydliwy. To on był z naszej paczki tym, który robił z siebie największego debila przy wszystkich i nie grzeszył nieśmiałością, robiąc rozmaite żarty koszykarzom. — Nie mam pojęcia. Nie wiem nic, kompletnie, nawet jak tam wylądowałem — wytłumaczył, a ja skinąłem głową. — Przecież nie mogłem się z nim tak po prostu przespać, ja nie jestem taki, nie puszczam się na lewo i prawo jak koszykarze — dodał drżącym głosem. Zrobiłem krok w jego stronę, z powrotem układając dłonie na jego ramionach.

— No to chyba mamy problem — wydukałem, delikatnie obejmując jego ciało. — Ale nie martw się, jakoś to rozwiążemy.

Jungkoook | 27 listopada

— Że co kurwa?

Jimin przeniósł wzrok z podręcznika na mnie, ukradkiem spoglądając na pana Namjoona. Nauczyciel angielskiego siedział wpatrzony w tablice, na której jedna z dziewczyn z naszej klasy zapisywała rozwiązanie zadania. Zauważyłem, że przez resztę poprzedniego dnia, jak i dzisiaj Jimin zachowywał się nieco dziwnie, lecz w życiu nie przypuszczałbym, że powodem tego mógł być mój i jego przyjaciel. 

— Ciszej — mruknął, nagradzając mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Trwała lekcja, jednak dopiero teraz zdołałem wydusić z blondyna powód jego dziwnego zachowania.

— To jest niemożliwe, przecież oni się nie znoszą — przypomniałem, na co młodszy wywrócił oczami. Powiedziałem coś nie tak? — Hyunjin nawet nie podziękował mu po tym, jak nam pomógł. Zresztą, może Jisung był pijany, ale Hyunjin na pewno nie, bo w końcu mu zakazałem. Znam go i nie przespałby się z nim po pijaku, a co dopiero na trzeźwo, tym bardziej, że Jisung był pijany. To trochę jakby go wykorzystał.

Park westchnął, przewracając stronę w zeszycie i wbijając wzrok w następne ćwiczenie, które chwilę wcześniej podał anglista.

— A jednak jakoś wylądowali prawie nago w jednym łóżku — zauważył. I choć nie potrafiłem w to uwierzyć, musiałem przyjąć do wiadomości słowa niższego. Coś było nie tak i musiałem to rozgryźć.

— A może Jisung zasnął, a Hyunjin po prostu go rozebrał i też poszedł spać? — zaproponowałem, na co Jimin obrócił się w moją stronę, unosząc w górę prawą brew. — Nie, dobra, to nie ma sensu.

Sam również spojrzałem na to nieszczęsne zadanie, w tym momencie kompletnie nie potrafiąc się na nim skupić. Co obchodził mnie Past Perfect, podczas gdy mój najlepszy przyjaciel prawdopodobnie wpakował się w coś, czego będzie żałować? No właśnie, nic. Nie żeby kiedykolwiek mnie obchodził, ale tym razem miałem go w dupie głębiej, niż ludzi, którzy wierzą w to, że Ziemia jest płaska.

Już chciałem coś dodać, gdy naszą rozmowę przerwał głos nauczyciela.

Jungkook, Jimin, I can hear you — rzekł donośnie, a wzrok połowy klasy mimowolnie spoczął na naszej dwójce. Ten piękny efekt większości.

Sorry, Mr. Kim — mruknąłem pod nosem, wbijając wzrok w podręcznik, by choć trochę wyglądać na takiego, co interesuje się tematem lekcji.

Prześledziłem wzrokiem stronę, przez chwilę kompletnie nie rozumiejąc tego, co było na niej napisane. Jakim cudem ja dostałem się na rozszerzenie z tego szatańskiego przedmiotu?

— Mam tego dość — ciszę przerwał w końcu głos Jimina, który oparł swoją głowę na dłoni, z głośnym westchnięciem przymykając oczy. Spojrzałem na niego ukradkiem, starając się śledzić mimikę jego twarzy. — Wszystko się kompiluje. Od paru dni nie mogę spać normalnie. Najpierw ta akcja z Hyunjinem, przez którą wasza drużyna może być skończona, potem Chan, a teraz jeszcze to. A było już tak pięknie — westchnął, drugą dłonią przeczesując swoje jasne, nieco przydługie już kosmyki. 

Położyłem dłoń na jego ramieniu, starając się chociaż trochę go pocieszyć, dodać mu otuchy. Nie wiedziałem, co działo się obecnie w jego głowie, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że tak jak mówił, wszystko ostatnio się pogarszało. Nawet ta nieszczęsna impreza nie dała rady pomóc, choć właśnie taki miała cel. Zdałem sobie sprawę wtedy z tego, że muszę coś zrobić, bo samo nic się nie poprawi. 

— Będzie dobrze, Jimin — szepnąłem, sprawdzając czy pan Kim na nas nie patrzy. A gdy upewniłem się, że tak nie jest, złożyłem delikatny pocałunek nad jego uchem. — Coś wymyślimy. Damy radę razy, razem.

Chłopak pokręcił głową. W sali rozszedł się dźwięk dzwonka, który zwiastował nadejście przerwy.

— Jak? Cofniesz czas? — rzucił ironicznie, zamykając podręcznik. W tle słyszałem głos nauczyciela, który zgodnie z zasadami żegnał się obecnie z klasą po angielsku. Również zebrałem z ławki swoje rzeczy, obserwując, co robi Jimin. — Sprawisz, że Hyunjnin magicznie przestanie brać? Że ten koleś nie popchnął Chana? Że ta impreza nie wniosła nic złego? — prychnął.

Następnie wrzucił wszystkie swoje rzeczy do plecaka i odszedł, udając się w stronę wyjścia z klasy. Uniosłem w górę brwi, będąc zaskoczonym zachowaniem blondyna.

A chciałem tylko pomóc.

W tamtym momencie postanowiłem, że mój wielki plan polepszenia wszystkiego zacznę od poprawienia humoru Jiminowi. A znacie leszy sposób na polepszenie humoru, niż rozluźnienie się?

...

Siedziałem już przebrany na hali, czekając na pozostałych uczniów. Wf mieliśmy razem z klasą humanistyczną, ponieważ był on dzielony według płci. Specjalnie poszedłem do szatni wcześniej, by potem w spokoju dokończyć w hali to, co zacząłem parę przerw wcześniej, po tym, jak skończył się angielski. Na moich ustach widniał podejrzany uśmiech. Śledziłem wzrokiem tekst, który z takim zaangażowaniem tworzyłem na poprzednich przerwach. Mój pomysł był po porostu idealny, zresztą jak wszystkie moje pomysły. Musiałem to tylko dobrze rozegrać.

W pomieszczeniu rozszedł się dźwięk czyiś kroków. Już po chwili obok mnie ujrzałem sylwetkę Hyunjina, dlatego niemalże w panice wyłączyłem telefon, odkładając go koło torby i bidonu. Mieliśmy dzisiaj dwie godziny tej wykańczającej lekcji, a w dodatku z panem Hoseokiem, który wbrew pozorom w odwrotności do naszego trenera potrafił dać naprawdę duży wycisk. Na szczęście w poniedziałki treningi mieli tylko siatkarze, więc chociaż to miałem z głowy.

Przeniosłem wzrok na czarnowłosego, który usiadł obok mnie na jednej z niższych trybun. Herb naszej szkoły wymalowany był na środku parkietu, ale i również na ścianie. Ekran, który podczas meczu wyświetlał wyniki i składy wisiał na innej ze ścian. Znałem tą salę bardzo dobrze, bo w końcu przebywałem tu niemalże codziennie, wyciskając z siebie siódme poty na treningach koszykówki.

— Czemu nie powiedziałeś mi o tym, co się stało? — zapytałem prosto z mostu, skanując wyraz jego twarzy. Chłopak zmarszczył brwi, nerwowo przeczesując włosy dłonią.

— Ale o czym? — rzucił, ale ja doskonale słyszałem, jak bardzo drżał jego głos. 

— O Jisungu — odparłem stanowczo. Czarnowłosy zaśmiał się nerwowo, spoglądając na ścianę naprzeciw nas. Na hali zaczęło pojawiać się coraz więcej drugoklasistów, ponieważ przerwa zbliżała się do końca.

— Później o tym porozmawiamy — uciął szybko, wstając z ławki. Już chciałem zaprotestować, gdy ujrzałem, dlaczego Hwang tak szybko uciął tą rozmowę. Na sali pojawił się bowiem Jimin otoczony przez Felixa i Jisunga, którzy to w końcu chodzili do klasy humanistycznej.

Uśmiechnąłem się ponownie, śledząc wzrokiem poczynania mojego chłopaka. Blondyn rzucił swoje rzeczy na ławkę kawałek dalej, biorąc jeszcze jeden łyk wody. Następnie z powrotem oddalił się na środek sali, gdzie stali jego dwaj przyjaciele. Znowu wziąłem do ręki mój telefon, który leżał obok mnie na ławce i wszedłem wiadomości uprzednio kopiując napisany przeze mnie tekst. Szczerząc się do ekran, kliknąłem przycisk odpowiadający za wysyłanie wiadomości w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Teraz tylko czekać, aż Jimin weźmie telefon do ręki.

Wstałem z ławki, kierując się na środek sali, na którym po chwili pojawił się też trener Jung. Wywróciłem oczami, widząc neonowy, zielony strój sportowy, jaki nauczyciel miał na sobie. Zawsze, kiedy myślałem, że widziałem już wszystko, on znowu mnie zaskakiwał.

Niezbyt przysłuchiwałem się słowom trenera, który zaczął rozprawiać o tym, jak to leniwi jesteśmy, chociaż część z nas trenuje sporty. Potem znowu mówił coś o tym, że ktoś rozwalił drzwi do kantorka wuefistów, a my jako chłopcy oczywiście byliśmy podejrzani. Skupiłem się jedynie w momencie, gdy oświadczył, że dziś gramy w piłkę nożną. Następnie rozkazał nam zrobić pięć kółek wokół boiska na rozgrzewkę.

Bieganie w kółko minęło mi całkiem szybo, nie będąc dla mnie okropnym wysiłkiem. Równie szybko w czasie minął mi podział na drużyny. Wylądowałem z Felixem i jakimiś chłopakami z klasy humanistycznej, których kojarzyłem jedynie właśnie z lekcji wuefu. 

Jako pierwsza grała drużyna Jimina, w której znalazł się również Jisung i ta, którą przyjemność wybierać miał Hyunjin. Usiadłem na ławce, przyglądając się temu, jak mój najlepszy przyjaciel przekłada przez ramię ciemnoniebieską szarfę. Mój chłopak z kolei przyjął z rąk trenera biało-czarną piłkę i z powrotem stanął na środku sali, gdzie zaczekał na Hwanga. Nawet z tej odległości widziałem, że niższy z nich spogląda na czarnowłosego niechętnie, jakby mając w pamięci to, co wydarzyło się na imprezie pomiędzy nim, a jego przyjacielem, Jisungiem.

W końcu jednak krótki mecz, który trwać miał do pierwszego gola, rozpoczął się wraz z gwizdkiem wuefisty. Nie przepadałem za tym sportem jakoś bardzo, jednak znałem jego zasady, a jako że grały w tym meczyku takie, a nie inne osoby, postanowiłem wyjątkowo się na nim skupić, zapominając na chwilę o wiadomości, którą wysłałem do Jimina.

Przez chwilę nie działo się zbyt wiele. Szóstka chłopaków, która znalazła się w polu, podawała sobie piłkę, przemieszczając ją pomiędzy jednym, a drugim bramkarzem. Ze skupieniem śledziłem bieg piłki, obserwując, jak po kolei podbiega do niej Jimin, Hyunjin, Jisung lub jakiś chłopak, którego imienia nawet nie pamiętałem. W pewnym momencie wydarzyło się jednak coś ciekawego, co stanowczo spowodowałem, że zmarszczyłem brwi, przestając opierać swoją głowę na dłoniach. Wyprostowałem się, wbijając wzrok w Hyunjina i Jisunga, którzy naraz rzucili się do piłki. Przedmiot, o który walczyli, poleciał dalej, lecz noga młodszego z nich zahaczyła o tą wyższego. Han poleciał przez to wprzód, zmierzając na bliskie spotkanie zębów z podłogą. Tak się jednak nie stało, bowiem Hwang złapał go, sprawiając, że pod wpływem jakiejś siły, której nazwy nie znałem, ale na pewno uczyliśmy się o niej na fizyce, polecieli oboje na podłogę. Hyunjin upadł plecami na podłogę, niższy z kolei na nim, a pozostali gracze drużyny jakby nagle zastygli. Dłonie czarnowłosego wylądowały na talii Hana, którego to ręce upadły po obu stronach głowy wyższego. Cisza na sali trwała jedynie chwilę, podczas której ta dwójka niezręcznie wpatrywała się w swoje twarzy, starając się otrząsnąć z tego, co się właśnie stało, bowiem już parę sekund później Jisung zerwał się na równe nogi, odskakując od Hwanga.

— Co to było? — pisnął, a do mojej głowy powrócił fragment rozmowy, którą odbyłem z Jiminem na angielskim.

Hyunjin wstał, spoglądając z góry na Hana.

— Ale co? — odparł straszy, zakładając ręce na piersi. No to zaczyna się robić ciekawie.

Jisung wyrzucił ręce w powietrze, będąc wyraźnie oburzonym. Oblizał nerwowo wargi, a ja mógłbym przyrzec, że było słychać, jak głośno pracują jego trybiki w mózgu. Po chwili obok nich znalazł się Jimin, jednak to nie przeszkodziło w ich dyskusji.

— Dotknąłeś mnie! — fuknął, gestykulując żywo rękoma, jakby próbując tym nakreślić, o co mu chodziło.

— Jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało! — odparł natychmiastowo Hwang. Jisung otwarł szeroko usta, z zaskoczeniem przyglądając się twarzy czarnowłosego. Czułem, że zaraz wybuchnie.

I pewnie tak by się stało, gdyby trener Jung nie pojawił się przy nich, stając pomiędzy jednym, a drugim.

— Dość tego — uciął, a jego twarz stanowczo nie wyrażała radości. — Drużyna Jimina siada na ławce — nakazał, a wtedy już nikt nie śmiał się sprzeciwić.

Na boisko w zamian weszła czwarta z drużyn. Jimin usiadł obok mnie, uprzednio chwytając w dłonie telefon. Nerwowo zagryzłem wargę, czekając, aż odczyta wiadomość ode mnie.

— Ja pierdole, mówiłem ci, że wszystko zjebałem — rzucił głośno Jisung, ostentacyjnie siadając obok blondyna, który wpatrzony był w ekran telefonu. Wiedziałem, że go nie słuchał, ponieważ kątem oka widziałem, co czytał — moją wiadomość. — Jak on w ogóle mógł powiedzieć o tym tak przy wszystkich? Nie znoszę tego gościa!

W tym momencie Jimin odłożył telefon z powrotem na ławkę, gwałtownie z niej wstając. Dostrzegłem, że jego policzki były naprawdę zaróżowione, dlatego uśmiechnąłem się zwycięsko. Nie posyłając mi nawet krótkiego spojrzenia, wybiegł z hali, sprawiając, że spojrzenia wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu spoczęły na drzwiach, które trzasnęły z hukiem.

— A temu co? — mruknął właściwie do siebie Jisung. — To ja tu jestem poszkodowany!

Również zerwałem się na nogi, ignorując słowa siedzącego obok skrzata. Co prawda pan Jung krzyknął głośno coś w stylu — Niech ktoś za nim pójdzie — jednak nawet i bez tego wybiegłbym za Jiminem. Stanowczo byłem zadowolony z tego, jak moja krótka rymowanka wpłynęła na mojego chłopaka.

Niewiele myśląc skierowałem się w stronę łazienki, która znajdowała się tuż obok szatni. I nie myliłem się, drzwi były uchylone, a tuż obok umywalki, oblewając swoją twarz zimną wodą, stał nie kto inny, jak Jimin. Uśmiechnąłem się pod nosem, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko blondyn spostrzegł to, że wszedłem, odwrócił się w moim kierunku,  pokazując na mnie palcem.

— Nienawidzę cię — fuknął, zakręcając wodę w kranie. — Co to kurwa było?

Zaśmiałem się, wzruszając ramionami.

— Oj tam, dobrze wiem, że mnie uwielbiasz — odparłem. — A to była moja piękna rymowanka. Nie podobała ci się?

Wywrócił oczami, z powrotem spoglądając w lustro. Jego policzki nadal były zaróżowione, a blond włosy opadały na jego czoło. Odgarnął je za ucho, nie spoglądając na mnie.

Podszedłem do niego, spoglądając mu w oczy poprzez lustro. Stanąłem za nim, układając obie dłonie na jego talii. Chłopak uniósł wzrok znad umywalki, unosząc w górę jedną brew.

— Spadaj, Jungkook — rzucił.

Oj kochany, nie ma na to szans.

Zacisnąłem palce na jego talii, pochylając się lekko i składając pocałunek na odkrytym kawałku skóry na jego ramieniu.

— Jungkook, jesteśmy w szkole — dodał już nieco mniej stanowczo. Uśmiechnąłem się, delikatnie wkładając lewą dłoń pod koszulkę sportową mniejszego. Złożyłem kolejny mokry pocałunek nieco wyżej i jeszcze wyżej, aż w końcu doszedłem do jego ucha, na którego płatku się zagryzłem. Wywołało to mocny dreszcz u Parka, który wyczułem, wsuwając swoją dłoń jeszcze głębiej i przejeżdżając palcem po płaskim brzuchu niższego. Chłopak zacisnął mocniej palce na umywalce, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

— No i co z tego? — Wzruszyłem ramionami. Chłopak drgnął, jakby chcąc się poruszyć, jednak przytrzymałem jego ciało, po raz kolejny składając krótki pocałunek na jego skórze. — Trwa lekcja, a to jest toaleta przy sali gimnastycznej. Nikt tu nie zajrzy — oświadczyłem, powoli drugą rękę również wkładając pod koszulkę blondyna. Delikatnie rysowałem opuszkami palców kółeczka na jego skórze, wywołując tak bardzo satysfakcjonujące mnie dreszcze. — Zresztą, robiłem to już parę razy.

Następnie wyciągnąłem dwoje dłonie spod koszulki Parka, obracając go w swoim kierunku. Jego policzki istotnie były ciemnoczerwone, jednak wyraz jego twarzy nadal wyrażał zaskoczenie. Człowiek zagadka no normalnie.

— Czemu ja się z tobą zadaję? — zapytał, wywracając oczami. Uśmiechnąłem się, udając, że się zastanawiam.

Pochyliłem się, przez co mój oddech zaczął drażnić pełne wargi niższego. Sam oparłem teraz dłonie na brzegu umywalki, zamykając Parka w potrzasku. Chłopak sapnął cicho, czując, jak coraz mocniej napieram moim ciałem na te jego.

— Nie wiem, może dlatego, że jestem twoim chłopkiem? — przypomniałem, obserwując, jak blondyn znowu wywraca oczami. Powieki go swędzą czy co?

Potem postanowiłem przejść do rzeczy, w końcu nie mieliśmy wcale aż tyle czasu. Pan Jung mógł mieć czasem gdzieś to, co robią uczniowie na jego lekcji, ale nawet gdyby nie on, to zapewne ktoś inny zjawiłby się tu po jakimś czasie. Dlatego też szybko przycisnąłem usta do pełnych warg Jimina, automatycznie zatracając się w pocałunku. Tęskniłem za tym, nie ma co.

Szybko przeszedłem do rzeczy, z powrotem wkładając dłonie pod koszulkę młodszego. Opuszkami palców zahaczyłem o brzeg sportowych spodenek, jakie miał na sobie. Automatycznie uśmiechnąłem się przez pocałunek, kiedy Jimin zareagował na moje czyny, niemo pokazując, że mogę iść dalej. 

Powoli wsunąłem jedną dłoń za materiał bokserek Parka, na co on westchnął w moje usta. Nie szczędziłem czasu na to, by następnie zacisnąć palce na pośladku blondyna, co sprawiło, że chłopak poleciał na moje ciało, przerywając pocałunek i układając głowę na moim ramieniu. Przyłożyłem usta do jego ucha, drugą ręką obejmując go w talii i przyciskając go do swojego torsu.

— Zrobimy to szybko — oznajmiłem wprost do jego ucha, czując dreszcze, które następnie przeszły przez jego ciało. Zassałem się delikatnie na małżowinie jego ucha, po czym złożyłem pocałunek na zaczerwienionym miejscu. — Chyba, że nie chcesz, to mów teraz.

Jednak chłopak milczał, toteż uznałem to za jednoznaczną zgodę do działania. W końcu czy to wf, czy spotkanie, zawsze czas jest na ruchanie.

Przejechałem ostrożnie palcem wskazującym po dziurce niższego chłopaka, wywołując z jego ust kolejne ciche westchnięcie. Przyciskał on twarz do mojej koszulki, najwidoczniej starając się zagłuszyć dźwięki, które zaczęły uciekać z jego ust. Nie potrafiłem przestać uśmiechać się zwycięsko. Uwielbiałem to uczucie, świadomość tego, jak działałem na blondyna.

Powoli zanurzyłem opuszek palca w jego wnętrzu, wsłuchując się w jego cichutkie jęki, które nakręcały mnie coraz bardziej. Starałem się pamiętać o tym, że mimo wszystko był to jeden z pierwszych razów Jimina, jednak ta chwila, moment, w którym się znaleźliśmy, brak czasu i rosnące pożądanie sprawiały, że zaczynałem się niecierpliwić. Zresztą, atmosfera w tym miejscu była całkiem inna od tej, która panowała podczas naszej pierwszej wspólnej nocy, a małe dłonie Jimina, które również znalazły się za materiałem moich spodenek, powoli zaczynając stymulować moją męskość, jedynie utwierdzały mnie w tym, że nie muszę traktować go jak nieskalaną dziewicę. W końcu już nią nie był, nie?

Szybko doszedł też drugi i trzeci palec, ponieważ blondyn coraz głośniej zaczynał jęczeć wprost w moją białą koszulkę sportową. W pewnym jednak momencie chłopak przycisnął mocniej swojego kciuka do główki mojego twardniejącego penisa, co sprawiło, że tym razem to z moich ust uleciał jakiś taki niemęski jęk. Blondyn zaśmiał się przez to uroczo, a ja uniosłem w górę brwi, odsuwając się nieco i spoglądając w jego oczy, które w końcu tak bardzo uwielbiałem. Jak zwykle wyrażały one dosłownie wszystkie emocje — od rosnącego podniecenia i zniecierpliwienia, aż po nagłe rozbawienie, które wstąpiło na jego twarz w postaci szerokiego uśmiechu. Na moją twarz wstąpił za to grymas niezadowolenia, który już po chwili zastąpiłem podstępnym uśmiechem.

Wyciągnąłem dłoń z jego bokserek, chwilowo umieszczając obie ręce na talii blondyna. Złożyłem szybki pocałunek na jego kusząco rozchylonych wargach, po czym ponownie przycisnąłem usta do jego ucha.

— Odwróć się — poleciłem niskim głosem i przyrzekam, że gdybym był Jiminem, to przeszedłby mnie dreszcz.  

Siatkarz obrócił się posłusznie w moich ramionach, a wtedy umiejscowiłem swoje dłonie nieco niżej na jego biodrach. Nie czekając dłużej, przycisnąłem swoje nadal okryte materiałem spodenek i bokserek ciało do jego pośladków, wyrywając donośny jęk z jego ust. Sam zacisnąłem mocno zęby na wardze i czując przyjemny dotyk w wiadomych miejscach, odchyliłem głowę do tyłu, przymykając delikatnie powieki. Naparłem na niego jeszcze mocniej, a wtedy niższy oparł swoje dłonie na białej umywalce, wypychając swoje biodra do tyłu.

Spojrzałem na lustro, które wisiało nad umywalką, szukając w nim wzroku mniejszego. A kiedy go znalazłem, powoli sięgnąłem do krawędzi jego spodenek, zaczynając opuszczać je w dół razem z bokserkami. Cały czas patrzyłem mu w oczy, doszukując się w nich jakiegokolwiek sprzeciwu, ale nie potrafiłem go znaleźć. Dlatego też gdy jego dolna część ubrania znalazła się na wysokości kolan, samemu sięgnąłem do swoich spodenek, również je opuszczając.

Następnie szybko splunąłem na jedną z dłoni, rozprowadzając ślinę po mojej stojącej męskości. Ostatni raz uniosłem wzrok, wbijając go w powierzchnię lustra i przyciskając penisa do pośladków Parka.

— Na pewno? — spytałem opiekuńczo, na co blondyn znowu wywrócił oczami. No mówię, coś go musi swędzieć. Poprawiłem dłonie na jego biodrach, delikatnie napierając na wrażliwą skórę wokół jego wejścia, co wywołało kolejny jęk u niższego.

— Na pewno — mruknął, nie odrywając wzroku od lustra. Musiałem przyznać, było w tym coś pociągającego, w tym kontakcie wzrokowym przez lustro. — Ale pośpiesz się, zaraz zaczną nas szukać.

No, a co miałem zrobić, jak nie posłuchać jego słów?

Mimo wszystko powoli zacząłem wsuwać się w jego wnętrze, opierając głowę o jego ramię i zaciskając palce na jego biodrach. Chłopak stęknął cicho, odrywając jedną rękę od umywalki i przyciskając ją do swoich ust. Szybko uniosłem głowę, wbijając zaniepokojone spojrzenie w lustro. Jednak gdy chłopak machnął jedynie dłonią, z powrotem opierając się obiema dłońmi o umywalkę, postanowiłem wrócić do tego, co robiłem wcześniej.

Ciężko było mi stwierdzić, czy chłopak bardziej stękał, czy jęczał, lecz po chwili jego ścianki, które dotąd były ciasno zaciśnięte wokół mojego członka, rozluźniły się lekko, dając mi nieme pozwolenie na podjęcie dalszych kroków. Powoli, by tylko nie skrzywdzić mojego skrzata, wykonałem pierwsze pchnięcie, rozkoszując się słodkim jękiem, który uciekł z jego ust. Sam też mruknąłem cicho, dlatego wbiłem usta w odkrytą skórę na karku Parka, przerywając tym też nasz kontakt wzrokowy. Cóż, jedno albo drugie.

Zassałem się na mlecznej skórze siatkarza zostawiając tam zapewne dobrze widoczny ślad i przytrzymując mocno jego biodra. Wykonywałem kolejne, coraz szybsze pchnięcia, które dostarczały nam obu rosnącą z każdą chwilą rozkosz. Cały czas całowałem jego skórę, wyznaczając czerwoną ścieżkę wzdłuż jego ramienia, z którego to spadła koszulka, chcąc zagłuszyć swoje narastające jęki. Po jakimś czasie ucichły też pomruki i westchnięcia niższego, dlatego wywnioskowałem, że musiał on przycisnąć swoją dłoń do ust. 

Trzymając jego biodra, wbijałem się w blondyna aż do końca wyjątkowo starając się skończyć jak najszybciej. Nie mieliśmy czasu, okey? Po jakimś czasie piękne jęki mniejszego znów zaczęły docierać do moich uszu, co oznaczało, że chłopak ponownie oparł się o umywalkę obiema dłońmi, zapewne nie potrafiąc ustać. Robiło mi się coraz cieplej i powoli zaczynałem tracić kontakt z rzeczywistością, a mój oddech przyspieszał. Sam również ledwo potrafiłem ustać na nogach, dlatego opadłem nieco na Jimina, jeszcze mocniej przyciskając go do umywalki.

W pewnym momencie oderwałem jedną z dłoni od jego biodra. Przeniosłem ją na penisa siatkarza, zaczynając go masować, co jeszcze bardziej wzmogło pojękiwania chłopca. Odsunąłem w końcu usta od jego biednej skóry, która była nieźle zaróżowiona i pokryta tymi pięknymi znakami. Spojrzałem znowu w lustro, przyglądając się pięknemu wyrazowi twarzy, jaki pojawił się na buźce blondyna. Jego usta były rozchylone, oczy rozanielone, jakby nieobecne. Czerwone wypieki rozlewały się nie tylko po jego policzkach, dodając mu jeszcze więcej uroku. No przepraszam bardzo, ale istnieje jakaś piękniejsza istota?

Gdy z ust Jimina uleciał niemalże skowyt, zrozumiałem, że trafiłem wprost w jego prostatę. Chłopak osunął się na umywalkę, wypychając biodra w moją stronę. Nakręciło mnie to jeszcze bardziej, wydobywając ze mnie niespotykane pokłady energii. Zacząłem w niego wchodzić szybciej, mocniej, kompletnie ignorując to, że ktoś mógł tu wejść w każdym momencie. Teraz liczyliśmy się my i ta chwila.

Znowu uniosłem wzrok znad jasnych włosów Jimina, które jak zwykle pachniały wanilią. Z powrotem wbiłem go w lustro, szukając tego nakręcającego mnie kontaktu wzrokowego z Parkiem, jednak jego spojrzenie było kompletnie nieobecne. Blondyn odchylał głowę, przymykając powieki i dając mi idealny dostęp do jego szyi. Odpływał, widziałem to, a po chwili potwierdził to fakt, że całkowicie osunął się na moje ciało. Moja dłoń, która w końcu nadal owinięta była wokół członka blondyna, pokryła się białą cieczą, a chłopak jęknął głośno, opadając na moje ciało.

Po chwili i ja doszedłem w jego wnętrzu z głośnym jękiem. Zachwiałem się, dalej wbijając się pomiędzy pośladki siatkarza i wydłużając ogarniający moje zmysły orgazm. Z każdą sekundą mój oddech przyspieszał coraz bardziej, aż w końcu opadłem bardziej wycieńczony, niż po tej żenującej rozgrzewce, na ciało Jimina, popychając go z powrotem na umywalkę. Sapnąłem głośno na jego skórę, wzmagając gęsią skórkę, która zapewne pokrywała całe jego ciało. Ostatnie dreszcze przeszły przez moje ciało, kończąc się aż w palcach u stóp. 

Powoli mój oddech zaczął wracać do normy po przeżytym orgazmie, dlatego też przywracając do życia moją wrażliwą stronę, objąłem w talii Parka. Nadal z niego nie wychodząc, przycisnąłem go do swojego torsu, dając mu chwilę na opanowanie oddechu. Dokładnie słyszałem jego ciężkie oddechy, które mieszały się z tymi moimi. Blondyn nie protestował, opierając się na moim ciele i starając się przywrócić do normy wszystkie swoje funkcje, które zostały zachwiane przez nasz szybki stosunek. Gdy spoglądałem w lustro, nadal widziałem nasze złączone ciała, ale i różowe policzki Jimina, i jego kompletnie roztrzepane włosy, które jak zwykle dodawały mu niewyobrażalnego uroku.

Trzeba było jednak wrócić do rzeczywistości, dlatego ucieszyłem się, gdy niższy obrócił się powoli w moich ramionach, ponieważ wiedziałem, że samemu zapewne bym tego nie przerwał. Ta chwila była po prostu zbyt piękna i intensywna, by tak prosto pozwalać jej się kończyć. Nagle naszła mnie myśl, że mogłem skrzywdzić blondyna. Już miałem się obwinić za to, że dałem wziąć górę moim męskim instynktom i pożądaniu, zapominając o tym, jak delikatny w moim mniemaniu był mój wspaniały partner, gdy Jimin wspiął się na palce dosłownie na moment przyciskając swoje napuchnięte wargi do tych moich. Jego twarz była rozpalona, tak jak i całe jego ciało, które nadal trzymałem w ramionach, a oczy nadal wypełnione tą charakterystyczną dla niego iskrą. I szczerze wyglądałem podobnie, bowiem moje ciemne, nieco pofalowane włosy opadły mi na czoło, przysłaniając moje równie ciemne oczy. Gdy zagryzłem dolną wargę, poczułem, że była ona nieco opuchnięta.

Chłopak oparł się tyłkiem o umywalkę, odchylając na chwilę głowę do tyłu i jeszcze przez moment oddychając ciężko.

— To był niezaprzeczalnie najlepszy szybki numerek w moim życiu — stwierdziłem bez zawahania, na co blondyn zaśmiał się, znowu spoglądając w moje oczy. Przeczesałem dłonią jego miękkie kosmyki, które podczas stosunku opadły mu na czoło.

Odsunąłem się nieco, podciągając swoje spodenki i biorąc do rąk papier. Podałem kawałek młodszemu, a samemu wytarłem w niego dłonie, które nadal pokryte były spermą.

— Naprawdę cię lubię, Jungkook — westchnął, samemu również się wycierając. — Ale jak ja do cholery wrócę teraz na wf?

...............................................

[6098 słów]

Woahh, to mój drugi najdłuższy rozdział w życiu, nie licząc one shotów (fire in the rain (18) miał 6.8k). Mam nadzieję, że się podobało!

No i ogólnie mam nadzieję, że ten smut nie wyszedł aż tak źle, bo to pierwszy smut jakiego skończyłam od 5 miesięcy tak szczerze XDDD

Ogólnie to postanowiłam połączyć parę rozdziałów w jedno, więc oficjalnie oświadczam, że zamiast 44 rozdziałów, będzie ich 40 (czyli nie licząc tego zostało ich 13).

No i przepraszam za to, że nie było rozdziału od ponad miesiąca, ale miałam ostatnio niezły zapierdziel, a poza tym brak chęci do tego ff i do nadrobienia moje pozostałe. Tak czy siak przepraszam i jak zwykle obiecuję się poprawić!

Do następnego,

~ Altrey

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top