|87|

Jungkook POV.

Po tym jak Jimin wyszedł, nie mogłem usiedzieć na miejscu. Nie wiedziałem co robić. Byłem także wkurzony na siebie, że nie umiem zaufać Chimowi. W głowie miałem myśli, że robi to tylko bym zerwał z nim przyjaźń, ale jeśli mówił prawdę? Jeśli tak, to byłem bardzo głupi.

ㅡ Pierdole to. ㅡ Warknąłem wychodząc z mieszkania, ówcześnie się ubierając. Taksówką pojechałem pod dom Alberto. Musiałem to wyjaśnić, a wiedziałem jak go do tego zmusić.

Kilka minut później dojechałem na miejsce. Wysiadłem z auta prosząc taksówkarza by zaczekał. Nie miałem zamiaru przebywać u niego dłużej.

Podszedłem do drzwi pukając, a po chwili otworzył mi chłopak wyraźnie zaskoczony moją wizytą.

ㅡ Jungkook?

ㅡ Ty zdrajco. Ufałem ci, dałem ostatnią szansę, a ty tak to zniszczyłeś! ㅡ Krzyknąłem wchodząc do środka zamykając za sobą drzwi.

ㅡ Guk o co ci chodzi?

ㅡ O to co nagadałeś Jiminowi ty gnoju. ㅡ Popchnąłem go.

ㅡ Ja nic nie mówiłem. Powiedział tylko, że mi nie ufa i tyle.

ㅡ To akurat wiem, że ci nie ufa. Japierdole jak mogłem ci dać szansę? ㅡ Przetarłem dłonią twarz czekając aż chłopak sam się przyzna.

ㅡ Jungkook.

ㅡ Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć, rozumiesz? Tylko cię zauważę, a nie żyjesz. ㅡ Warknąłem.

ㅡ Jezu ja mu tylko powiedziałem, że jest zazdrosny o wszystko. Nic więcej.

ㅡ I że nie powinniśmy być razem. To są twoje słowa Alberto. Mówiłeś, że nie zniszczysz naszego związku, a właśnie to robisz. Jesteś zwykłym kłamcą i idiotą. Przez ciebie nie uwierzyłem Jiminowi. Jak mogłeś co?

ㅡ Bo mnie już denerwował. Ja naprawdę chciałem być twoim przyjacielem, Jungkook. Zjebałem po całości i straciłem twoje zaufanie, wiem jestem tego świadomy, ale miałem już dosyć. Chciałem być dla niego miły, ale sam otwierał nóż. Nie tylko ja jestem tutaj winny. Owszem, powiedziałem za dużo, ale to też wina Jimina. Idź do niego i się sam spytaj. A teraz wyjdź już. ㅡ Mruknął idąc w głąb domu.

Westchnąłem wychodząc z budynku i wsiadając do taksówki, wracając do domu.

Tam zastałem Jimina siedzącego na kanapie w salonie. Podszedłem do niego siadając obok.

ㅡ Gdzie byłeś? ㅡ Spytałem.

ㅡ A ty?

ㅡ Byłem u Alberto. Teraz ty odpowiedz.

ㅡ Chodziłem po mieście. Po co u niego byłeś? By dowiedzieć się kto mówił prawdę? ㅡ Prychnął.

ㅡ Tak. Właśnie po to pojechałem. Mówiłeś prawdę, ale także nie jesteś bez winy.

ㅡ Słucham?

ㅡ Ty zacząłeś. Dogryzałeś mu.

ㅡ Mówiłem tylko prawdę. Nie lubię go i nie ufam mu. Dla mnie jest nikim.

ㅡ Dla ciebie Jimin. Dla mnie był przyjacielem, którego teraz straciłem.

ㅡ Już cię nie interesuje co powiedział?

ㅡ A co? Chcesz zakończyć związek? ㅡ Warknąłem.

ㅡ N-nie...

ㅡ No, więc jego słowa były gówno warte. Czyste kłamstwo, o którym chce zapomnieć. To jest wasza sprawa, więc wy powinniście to rozwiązywać, a teraz wychodzi, że ja jestem najgorszym, bo wam nie wierzę. Cudownie. ㅡ Wstałem idąc do sypialni. ㅡ Czuję się jak przedszkolanka.

ㅡ Powiedział, że jestem toksyczny. I, że ma nadzieję, że mi się nigdy nie oświadczysz. Naprawdę teraz to większość moja wina?

ㅡ Sami to rozwiązujcie, bo to ja jestem pomiędzy młotem a kowadłem.

ㅡ Nie słyszysz co powiedziałem?

ㅡ Słyszę Chim, ale nie mam zamiaru tego do siebie brać. To nasz związek, a on nie ma prawa nim kierować.

ㅡ Jungkook...

ㅡ Wasze zaczepki, a nasz związek to dwie różne sprawy. Jeśli mu nie wierzysz to czemu to ciągniesz? 

ㅡ Bo to bolało. ㅡ Spuścił głowę. ㅡ Ciebie by nie?

ㅡ Owszem, bolało by, ale nie przejmuje się tym, bo w przyszłości mam zamiar ci się oświadczyć i być z tobą do końca życia. Alberto nie ma prawa mówić, że będzie inaczej. Ja kocham ciebie, a ty mnie, tak?

ㅡ Tak. ㅡ Odparł cicho. Westchnąłem podchodząc do niego i przytulając. ㅡ Przepraszam cię Jungkookie. Przepraszam, że z mojego powodu pokłóciłeś się z Alberto. Obiecuję, że z nim porozmawiam.

ㅡ Już spokojnie. Kiedy indziej załatwię sprawę z Alberto. Teraz ważniejsi jesteśmy my.

ㅡ Jaki ja głupi. ㅡ Szepnął zaczynając płakać.

ㅡ Jimin nie mów tak. Popełniliście błąd, ale nie musisz siebie obrażać.

ㅡ A czy... Naprawdę mi nie ufałeś?

ㅡ Miałem mętlik w głowie. Ale po spotkaniu z Alberto ci wierzę. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Chodźmy już spać. Robi się późno, a trzeba wstać do pracy.

ㅡ No tak.

Po kolei każdy z nas poszedł się kąpać. Siedziałem na łóżku czekając aż Chim skończy, ale to się dłużyło niemiłosiernie, dlatego wziąłem swoją piżamę idąc do łazienki. Tuż pod drzwiami usłyszałem ciche jęki i sapania. Uśmiechnąłem się wchodząc do środka zastając go w nietypowej sytuacji.

ㅡ Jungkook! ㅡ Pisnął zażenowany odwracając się do mnie plecami. Zaśmiałem się rozbierając do naga.

ㅡ Trzeba było mnie zawołać. ㅡ Powiedziałem wchodząc do kabiny obejmując go od tyłu. ㅡ Nie ładnie tak samemu.

ㅡ Myślałem, że po tym....nie chcesz i..

ㅡ Na ciebie zawsze mam ochotę. ㅡ Szepnąłem mu do ucha masując jego biodra. ㅡ Może dać ci karę?

ㅡ Co? Nie nie. Podziękuję. ㅡ Gwałtownie się odwrócił uciekając na drugi koniec prysznica, a nie było za dużo miejsca. Oparł się o ścianę sięgając po szampon. ㅡ Mam broń.

ㅡ Kochanie. ㅡ Zaśmiałem się podchodząc do niego i podnosząc pod udami. Objął mnie nogami w pasie by nie spaść. ㅡ Żaden szampon mnie nie powstrzyma, a teraz bardzo ciebie chcę.

ㅡ To nie przedłużaj tylko mnie bierz.

Wpiłem mu się w usta ściskając jego pośladki delikatnie je podnosząc sprawiając, że się ocieraliśmy. Westchnąłem w jego usta odrobinę przyspieszając. Pocałunkami zjechałem na jego szyję tworząca kilka czerwonych punkcików, które idealnie się prezentowały na jego jasnej skórze.

ㅡ Chcę mocno, dobrze?

ㅡ Masz to jak w banku. ㅡ Uśmiechnąłem się. ㅡ Najpierw się umyjemy. Pod prysznicem jest strasznie niewygodnie.

ㅡ Masz rację.

********************

19.01.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top