|79|
ㅡ Guk przestań się już smucić. ㅡ Poprosił łapiąc moją dłoń.
ㅡ Nie zwracaj na to uwagi. Jedz. ㅡ Pokazałem na gulasz, który miał przed sobą. Niestety, odłożył łyżkę patrząc na mnie surowym wzrokiem.
ㅡ Bo stąd wyjdę.
ㅡ Mówiłeś, że jesteś głodny.
ㅡ Jungkookie wybaczyłem ci. Dlaczego nadal się tym przejmujesz?
ㅡ Bo nadal nie mogę uwierzyć w to co zrobiłem. Skrzywdziłem cię i...i..
ㅡ I skończ już. Nie jestem już zły. Zmusił cię do seksu i tyle. Najważniejsze, że urwałeś z nim kontakt. Nie będziesz już na niego patrzył.
ㅡ Może masz rację. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Ale cieszę się, że lecisz ze mną do Włoch. ㅡ Posłałem mu lekki uśmiech.
ㅡ Też jestem szczęśliwy. Włochy to piękny kraj. Kupiłem nawet ćwiczenia i książkę do nauki włoskiego.
ㅡ Będziemy uczyć się razem.
ㅡ O to mi chodzi. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Jedzmy. Jestem głodny.
ㅡ Nie zatrzymuje cię.
Po posiłku poszliśmy na krótki spacer trzymając się za ręce. Szliśmy w ciszy, ale nie tej niekomfortowej. Chcieliśmy napawać się własną bliskością. Żadne słowa nam nie były potrzebne.
Kilkanaście minut później poszliśmy do mieszkania młodszego, aby go spakować. Co prawda nie mógł wszystkiego zabrać, ale większość.
ㅡ Będzie to pasować do wizerunku Włoch? ㅡ Spytał pokazując bluzkę, na której był napis po włosku oraz flaga narodowa.
ㅡ No oczywiście. Od razu będą wiedzieć, że jesteś turystą.
ㅡ Była ładna, więc kupiłem. No Guk...
ㅡ Rób jak chcesz. Gdzie będziesz w tym chodzić? ㅡ Zaśmiałem się. Naburmuszony chłopak wyrzucił bluzkę do kosza, a następnie wrócił do swojej czynności, czyli pakowania ubrań. ㅡ Nie musiałeś jej wyrzucać. ㅡ Odparłem podchodząc do metalowego pojemnika i wyjmując z niego odzienie. Może to nie było zbyt higieniczne, ale także nie miesza się przecież śmieci. ㅡ Chim... To ładna bluzka. Masz rację tylko...
ㅡ A gdzie ją założę, hm? No gdzie?
ㅡ Założysz ją, kiedy będziesz chciał.
ㅡ Nie chce już. ㅡ Fuknął. ㅡ Wywal ją.
ㅡ Czemu? ㅡ Spytałem. Młodszy podszedł wyrywając mi ubranie, a następnie przybliżył się do okna, przez które wyrzucił je. ㅡ Oszalałaś?
ㅡ Nie. Daj już spokój. ㅡ Warknął. Westchnąłem ciężko siadając na łóżku. Nie chciałem się już odzywać nie chcąc bardziej denerwować chłopaka, ale jakbym nie mógł tego nie zrobić?
ㅡ A może kupię ci taką samą? Jaki chcesz kolor? Śmiało. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Pudrowy, beżowy...
ㅡ Ugh zamknij się! ㅡ Krzyknął odwracając się do mnie przodem.
ㅡ Nie te kolory? Hm... To może zielony? Chociaż pasował by do ciebie różowy.
ㅡ Cholera jasna Jeon... ㅡ Fuknął podchodząc do mojej osoby co wykorzystałem łapiąc go za rękę i rzucając na łóżko zwisając nad nim. ㅡ Puść mnie. Już.
ㅡ Czemu miałbym to robić? ㅡ Spytałem zaczynając całować jego szyję.
ㅡ Przestań. Nie mam nastroju. A! ㅡ Jęknął, gdy się o niego otarłem. I kolejny raz i jeszcze jeden.
ㅡ Nie mogę teraz przestać kochanie.
ㅡ Zaraz Han wróci i...
ㅡ I co z tego?
ㅡ Chcę się w spokoju spakować.
ㅡ Mamy czas. ㅡ Uśmiechnąłem się siadając mu na biodrach i odpinając swój pasek od spodni.
ㅡ Gukie.. ㅡ Szepnął patrząc mi w oczy. Widziałem w nich błaganie bym przestał. Poczułem się okropnie.
ㅡ Przepraszam cię. ㅡ Rzekłem z powrotem zapinając pasek. Następnie zszedłem z niego podchodząc do okna.
ㅡ Kookie nic się nie stało. Dlaczego w ogóle przestałeś? ㅡ Podszedł do mnie kładąc dłoń na moim barku.
ㅡ Nie chciałem cię zmuszać. Pewnie nie chcesz ze mną tego robić po tym co ja tobie zrobiłem. Kurwa. ㅡ Uderzyłem w parapet.
ㅡ Gukie nieprawda. ㅡ Westchnął obejmując mnie w pasie. ㅡ Nawet nie pomyślałem o tym. Przestań w końcu się zadręczać. Wiem, że cię to boli, ale było minęło. Co się stało to się nie odstaje. Siadaj. ㅡ Rzekł popychając mnie bym usiadł na parapecie. ㅡ Ufasz mi?
ㅡ Dlaczego pytasz?
ㅡ Pytam czy mi ufasz?
ㅡ Nie wiem co masz w głowie, więc... Dobra! Ufam! ㅡ Krzyknąłem czy uszczypnął mnie w udo. ㅡ Nie musiałeś być tak brutalny.
ㅡ Przykro mi. ㅡ Wzruszył ramionami klękając przede mną.
ㅡ Jimin?
ㅡ Mówiłeś, że mi ufasz, więc stul dziub. ㅡ Powiedział odpinając moje spodnie i wyjmując mojego członka, którego zaraz włożył do buzi. Drgnąłem niespokojnie, ale i z przyjemności kładąc dłoń na włosach młodszego i ciągnąc za nie. Zaczął powoli poruszać głową co jakiś czas dodając do tego zęby. Byłem w niebie. Z każdym ruchem zaczął przyspieszać, a ja byłem coraz bliżej spełnienia. ㅡ W porządku. ㅡ Odparł wstając, gdy byłem na skraju.
ㅡ C-co? ㅡ Spytałem dysząc.
ㅡ Jesteśmy kwita kwiatuszku. ㅡ Puścił oczko podchodząc od swojej walizki.
ㅡ Jimin... ㅡ Warknąłem czując jak mój członek pulsuje z bólu. ㅡ Pomóż mi. Proszę cię.
ㅡ Sam się z tym uporaj. O. Chyba przyszedł Han. Zaraz wrócę. ㅡ Rzekł wychodząc z pokoju. Ja tego krasnala uduszę, ukatrupie. Zapiąłem spodnie i zawodem ruszyłem za chłopakiem. Rzeczywiście, współlokator Jimina wrócił, ale i nie tylko on. ㅡ Poznajesz? ㅡ Spytał pokazując mi bluzkę, którą wcześniej wywalił przez okno.
ㅡ Mam to gdzieś. Idziesz ze mną. ㅡ Fuknąłem łapiąc młodszego za nadgarstek i prowadząc do sypialni krzycząc ówcześnie do jego współlokatora by założył nauszniki. Popchnąłem blondyna na łóżko zwisając nad nim. ㅡ Teraz mi nie uciekniesz.
ㅡ W końcu dokończymy. ㅡ Uśmiechnął się wpijając mi i się w usta. Oddałem gest zdejmując szybkim tempie nasze ubrania. ㅡ Zakryj nas. ㅡ Poprosił co wykonałem. ㅡ Han! Przynieś lubrykant! ㅡ Krzyknął, a ja spaliłem się ze wstydu. Po kilku minutach do środka wszedł wspomniany podając mi buteleczkę.
ㅡ Nie patrz tak. Kazał mi kupić. Też byłem taki czerwony przy kasie. ㅡ Mruknął uciekając z pokoju.
ㅡ Ja cię zamorduje skrzacie. ㅡ Odparłem rozlewając żel na palce i władając je od razu w blondyna.
ㅡ Spróbuj, a nie będziesz miał tak dobrze jak ze mną.
ㅡ Mogę mieć takich wiele. ㅡ Zaśmiałem się dodając od razu trzy palce. Syknął odchylając głowę do tyłu. ㅡ Wiesz co najbardziej mnie wkurza? Że trzeba najpierw rozciągnąć, a potem włożyć. To strata czasu....
ㅡ Ale mniej boli.
ㅡ Masz rację. ㅡ Uśmiechnąłem się wyjmując palce, zastępując je czymś innym. ㅡ Gotów?
ㅡ Jak nigdy. Mocno Jeon. Bardzo mocno.
***********************
28.04.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 💖 Dobranoc 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top