|75|
ㅡ Musisz wyjeżdżać? ㅡ Spytałem niezadowolony obejmując młodszego w pasie, gdy byliśmy na lotnisku.
ㅡ Innego wyjścia nie mam. Kiedyś znowu przylecę. Jak zarobię pieniądze.
ㅡ Wiesz, że mogę ci dać.
ㅡ Ale ja nie chce od ciebie pieniędzy Jungkook. Chcę je sam zarobić.
ㅡ Nie lubię związku na odległość. ㅡ Mruknąłem nie chcąc go puścić.
ㅡ A myślisz, że ja lubię? Będziemy do siebie pisać, dzwonić. Jest wiele metod. Damy radę. To tylko na jakiś czas. Potem znowu się spotkamy. Czy to ja lub ty przylecisz.
ㅡ Masz rację. Będę cierpliwe czekać.
ㅡ Kocham cię. Bardzo mocno. Proszę pamiętaj o tym.
ㅡ Też cię bardzo mocno kocham Jiminnie. Też o tym pamiętaj. Bo jesteś moim chłopakiem.
ㅡ Ty moim też. Muszę już iść. Do zobaczenia. ㅡ Powiedział całując mnie w usta na długą chwilę po czym chwycił swoją walizkę biegnąc do bramki do końca mi machając dłonią i wysyłając buziaki. Dopiero, gdy wszedł na pokład samolotu i zniknął z mojego pola widzenia westchnąłem ciężko.
ㅡ Już tęsknię. ㅡ Szepnąłem odwracając się na pięcie i wychodząc z budynku wracając do domu. Tam cisza znowu mnie dobiła. Przez kilka dni było tutaj głośno. Był znak, że jest życie. A teraz...?
Będąc w mieszkaniu poszedłem zaraz do kuchni w celu zrobienia jakiejś obiadokolacji. Jednakże nie zdążyłem nawet wyjąć patelni zabrzmiał dzwonek. Wywróciłem oczyma idąc otworzyć.
ㅡ Czego?
ㅡ No ej... Nie bądź dla mnie oschły. Chcę się zaprzyjaźnić... Zgodziłeś się nawet na to.
ㅡ Eh.. przepraszam. Pół godziny temu Jimin poleciał do Korei. Jestem roztargniony. Chcesz wejść?
ㅡ Jesteś pewny?
ㅡ A dlaczego nie?
ㅡ W porządku. ㅡ Uśmiechnął się lekko wchodząc do środka. Zdjął buty idąc za mną do kuchni. ㅡ Przeszkodziłem ci?
ㅡ Nie. Miałem zamiar zrobić kolację.
ㅡ E nuda. Chodźmy na piwo do baru. ㅡ Usiadł na krześle. Spojrzałem na niego podejrzliwym wzrokiem. ㅡ Co? To tylko piwo. No chyba, że masz taką słabą głowę, że nawet po piwie cię sieknie. ㅡ Wzruszył ramionami. ㅡ Nie bądź taki.
ㅡ Jaki?
ㅡ Jak stary dziadek, który przestał gdziekolwiek wychodzić. Jungkook za rok masz zmianę kodu trójkę z przodu. Wybaw się trochę dopóki nie strzela ci w kolanach. ㅡ Zaśmiał się.
ㅡ Chyba masz rację.
ㅡ To chodźmy dopóki jeszcze nie jesteś aż tak stary.
ㅡ Ale... Zero alkoholu. Nie chcę czegoś złego zrobić. Ostatnio jak byłem to zostałem pobity, okradziony i obudziłem się w innej części miasta.
ㅡ Oj tam. Wypijesz tylko jednego drinka i tyle. Nic ci się nie stanie. Będę cię pilnować. I obiecuję na swoje własne życie, że nie będę się do ciebie dobierać.
ㅡ Na pewno?
ㅡ Jasne. Nie chcę oberwać od Jimina, bo wygląda na takiego, który jest w stanie pobić.
Zaśmiałem się, a następnie poszedłem na górę otwierając szafę. Nie wiedziałem co założyć.
ㅡ Pomogę ci. ㅡ Usłyszałem za sobą zmęczony głos chłopaka. Westchnął odpychając moją osobę wybierając mi outfit, który następnie założyłem. Składał się z czarnej koszuli z rękawami na trzy czwarte. Spodnie tego samego koloru. Nawet nie wiedziałem, że mam takie ciuchy. ㅡ Świetnie, a teraz idź się trochę pomalować. Wyglądasz jakbyś nie spał kilka dni.
ㅡ Ale ja nie mam zamiaru kogoś podrywać. Po co mam się malować?
ㅡ Zobaczysz ile masz brania. No idź. ㅡ Popchnął mnie w stronę wyjścia. Wywróciłem idąc do łazienki.
***
Już ulicę dalej było słyszeć dudniącą muzykę klubową. Stresowałem się, ponieważ bałem się, że będzie jak ostatnio. Unikałem tego typu zabawy od tamtego czasu. Ale przecież to Włochy nie Korea. Tu są inne zabawy. Okaże się.
ㅡ Nie stresuj się. ㅡ Powiedział uderzając mnie w ramie.
ㅡ Próbuje.
ㅡ Będzie dobrze. Będę cały czas obok ciebie.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Posłałem mu lekki i niepewny uśmiech.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Ustawiliśmy się w kolejce, lecz chłopak nie miał zamiaru czekać. Chwycił mnie za nadgarstek prowadząc na sam początek.
ㅡ Witaj Leonardo! Co u ciebie? Duży ruch?
ㅡ Znowu przyszedłeś? Byłeś już wczoraj.
ㅡ Dzisiaj chcę pokazać przyjacielowi co to prawdziwa impreza. ㅡ Puścił mu oczko uśmiechając się. ㅡ Wpuścisz nas?
ㅡ No dobra. Właźcie. Tylko ani słowa. ㅡ Westchnął odpinając bramkę.
ㅡ Dzięki wiszę ci przysługę. ㅡ Odparł ciągnąc mnie do środka. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu, ludzkich potów, perfumów oraz papierosów. Było pełno ludzi. Praktycznie prawie nie było miejsca. Nie dziwię się, bo wpuszczają każdego.
ㅡ Skąd cię zna? ㅡ Spytałem krzycząc.
ㅡ Leo? Często tutaj jestem. Lubię tutejsze drinki. Pokażę ci. ㅡ Złapał moją dłoń ciągnąc do baru. Tam zamówił dwa drinki, które po kilku minutach dostaliśmy. ㅡ Spróbuj. ㅡ Poprosił. Niezbyt przekonany upiłem łyk czując słodko gorzki smak alkoholu, który palił moje gardło.
ㅡ Dobre. ㅡ Przyznałem.
ㅡ W takim razie wypij do końca i idziemy na parkiet.
ㅡ Ale że tak od razu?
ㅡ Kochany nie zostawia się drinków bez opieki. Bo ktoś w każdej chwili może coś ci dosypać. Pij. ㅡ Zalecił. Skinąłem głową i duszkiem wypijając całą zawartość szklanki. Wykrzywiłem usta w grymas czując jeszcze większe pieczenie. ㅡ I to rozumiem Jungkook. Chodźmy.
Poszliśmy na parkiet. Tam skutki alkoholu zaczęły działać. Czułem się bardziej pewny siebie i pijany i to po jednym drinku. Tańczyłem z różnymi ludźmi ocierając się o nich szczególnie z kobietami, które się do mnie wręcz kleiły, a przez procenty w krwi nie odsunąłem się. Czułem, że to się źle skończy.
*******************
03.03.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Przepraszam, że nie było rozdziałów, ale nie miałam pomysłów.
Miłego dnia 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top