|71|

ㅡ Jesteśmy na miejscu. ㅡ Powiedziałem widząc mimo zbliżającej się później pory dużo ludzi. ㅡ To plac Michała Anioła. Bym ci powiedział to po włosku, ale nie mogę zapamiętać nazwy. ㅡ Zaśmiałem się łapiąc go za dłoń i prowadząc na trybuny. Zajęliśmy miejsce obserwując piękne czyste niebo, na którym było pełno gwiazd.

ㅡ To morze? ㅡ Spytał wskazując na święcącą od odbicia księżyca wodę z daleka.

ㅡ Nie. To jest ta... No pamiętałem! O! Rzeka Arno. Właśnie.

ㅡ Widzę, że się uczyłeś. ㅡ Uśmiechnął się opierając głowę na moim barku.

ㅡ Musiałem. Nie, że zmuszono mnie do tego. Po prostu miałem taki obowiązek dowiedzieć się czegoś o Florencji. Przylatuje do obcego mi kraju i nie wiem o nim nic. Ale szczerze jak czytałem historię Toskanii zaciekawiłem się. Jest po prostu piękna. Dlatego też nie chciałem za szybko wracać do Korei. ㅡ Uciekłem wzrokiem.

ㅡ Nie dziwię ci się. Bo jest tutaj naprawdę cudownie.

ㅡ Widzisz ten most? ㅡ Spytałem wskazując na oświetloną budowlę, a gdy młodszy potwierdził przytuliłem go. ㅡ To most Ponte Vecchio. Ciesz się. Czegoś się nauczyłem po włosku. To chyba dla mnie najtrudniejsze słowo.

ㅡ Nie jest trudne. Tylko trudno zapamiętać. Opowiedz coś jeszcze. Chcę wiedzieć więcej.

ㅡ Ya... Wpisz sobie w internecie. Na pewno będzie wiedzieć więcej ode mnie.

ㅡ No weź... Lubię, gdy opowiadasz. Powiedz coś jeszcze.

ㅡ Eh.. No dobrze. Widzisz tą kopułę?

ㅡ Takie jajko?

ㅡ Może być i jajko. ㅡ Zaśmiałem się z jego porównania. ㅡ To Katedra Santa Maria del Fiore. Raz tam byłem. Pójdziemy tam jutro. Pokażę ci ją.

ㅡ Też wieczorem? Nie będzie zamknięta?

ㅡ Najwyżej. ㅡ Wzruszyłem ramionami. ㅡ Jak nie wyjdzie pójdziemy tam. Do Galerii Uffizi.

ㅡ Zakupy!

ㅡ To nie centrum handlowe Jimin. Są tam rzeźby, obrazy. Nie mów, że to cię nie interesuje.

ㅡ Nie za bardzo. ㅡ Mruknął nie zadowolony. ㅡ Jutro jak będziesz w pracy poszukam czegoś hm?

ㅡ Okej jak chcesz kwiatuszku. ㅡ Uśmiechnąłem się całując go w czoło. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, gdy młodszy się zawstydził wtulając się we mnie bardziej. ㅡ Zimno ci? Cały się trzęsiesz.

ㅡ Zrobiło się chłodno. Wracamy?

ㅡ Tak. Nie możesz mi się rozchorować. ㅡ Oznajmiłem.

Wstaliśmy wracając do domu, do którego dotarliśmy po kilkunastu minutach. Tam od razu poszedłem do kuchni wstawiając wodę na herbatę. Po kilku chwilach poczułem oplatające mnie ramiona wokół talii.

ㅡ Coś się stało?

ㅡ Chciałem cię przytulić. ㅡ Odparł. Odwróciłem się do niego przytulając bardziej. ㅡ Żałujesz, że dałeś mi szansę?

ㅡ Co? Skąd takie pytanie?

ㅡ Po prostu mam wrażenie, że...

ㅡ Jimin nie. Nie żałuję. Nie będę nigdy. Kocham cię. Gdy zerwaliśmy miałem nadzieję, że o tobie zapomnę, ale nie mogłem. To coś już znaczy prawda? Więc nie pytaj już o coś takiego. Dobrze?

ㅡ W porządku.

Uniosłem lekko kąciki ust, całując go w wargi kładąc dłoń na jego policzku. Gdy usłyszałem charakterystyczne pstryknięcie chciałem się odsunąć, lecz młodszy nie pozwolił na to trzymając mocno w talii bym nie uciekł.

ㅡ Jimin... Woda.

ㅡ Olej tą herbatę. Całuj mnie, proszę. ㅡ Szepnął zarzucając ręce za mój kark. Nie miałem innego wyjścia jak wpić mu się w usta kładąc dłonie na jego pośladkach lekko ściskając.

ㅡ Chcesz się kochać?

ㅡ Nie. Chcę tylko twojej bliskości.

ㅡ Rozumiem. ㅡ Odparłem zmniejszając tempo pocałunków na bardziej wolniejsze i namiętne. Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach, gdy zabrakło nam powietrza w płucach.

ㅡ Co jest Guk? Kondycji nie masz? ㅡ Spytał rozbawiony.

ㅡ Zaraz mogę ci pokazać jaką mam kondycję. Dawno nie ćwiczyłem. Dobrze, że zacząłeś ten temat. Idziemy poćwiczyć. ㅡ Przerzuciłem go przez ramię idąc do salonu.

ㅡ Nie, ja tylko żartowałem! Kook! ㅡ Krzyczał.

ㅡ Oj Jimin. Ale z ciebie leniwa klucha się zrobiła. Zaczniemy od rozgrzewki. ㅡ Powiedziałem odstawiając go na ziemi.

ㅡ Nie jestem w szkole, a ty nie jesteś moim nauczycielem żeby mówić mi co mam robić. ㅡ Mruknął siadając na kanapie obrażony.

ㅡ Nie bądź taki. To dobre na zdrowie. Jiminnie... ㅡ Uklęknąłem przed nim. Wywrócił oczyma patrząc na mnie. ㅡ No chodź.

ㅡ Nie chce mi się. To męczące.... Wolę się położyć pod ciepłym kocem.

ㅡ Hm.. Może jak wykonasz parę ćwiczeń.... Prostych oczywiście. To dostaniesz nagrodę?

ㅡ Jaką?

Uśmiechnąłem się zadziornie kładąc dłoń na jego czułym miejscu zaczynając lekko masować. Sapnął z przyjemności odchylając głowę do tyłu.

ㅡ Zgadzasz się?

ㅡ No dobrze. Ale obiecujesz?

ㅡ Obiecuję. Wstań.

***

ㅡ Mam dosyć. Poddaje się.

ㅡ To była dopiero jedna pompka. Opanuj się Jimin. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Aż taki z ciebie leniuszek?

ㅡ Aigoo milcz.

Po paru pompkach i kilku innych ćwiczeniach młodszy padł na kanapę zmęczony i spocony. Zaśmiałem się zdejmując bluzkę.

ㅡ Czekam na nagrodę.

ㅡ Jaką? Teraz to ja idę spać. Jutro do pracy idę.

ㅡ Obiecałeś! ㅡ Krzyknął zdenerwowany.

ㅡ Owszem, ale nie powiedziałem kiedy. Więc dobranoc Jiminnie.

ㅡ Jesteś podły. Więc śpię na kanapie. ㅡ Mruknął przez co się zatrzymałem w pół kroku spojrzawszy na niego.

ㅡ Mówisz poważnie?

ㅡ Oczywiście.

ㅡ W porządku. ㅡ Przytaknąłem przez co się zdziwił. ㅡ Idziesz się kąpać?

ㅡ Pff...pójdę. ㅡ Wstał i poszedł do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Zaśmiałem się i będąc pewny, że się kąpie zakręciłem wszystkie grzejniki w domu oprócz w swojej sypialni, a na kanapie zostawiłem mu zwykły koc co tyle ogrzeje co nic. Jeśli chce tu spać nie ma problemu. Sam do mnie przyjdzie. Do ciepłego łóżka.

Zadowolony z siebie poszedłem do pokoju kładąc się spać. Zgasiłem światło przymykając oczy. Zasnąłem po kilku minutach.

W środku nocy obudził mnie szmer, a także coś lodowatego. Ocknąłem się zauważając, że mój plan się powiódł. Przytuliłem młodszego, który był zimny jak lód.

ㅡ Coś się stało?

ㅡ Ugh zamknij się. To ty zakręciłeś grzejniki. Przyznaj się.

ㅡ A no ja. Masz mnie skarbie. Teraz wiesz, że twoje miejsce jest w moim łóżku i w moich ramionach.

ㅡ Wiem. Przytul, bo zimno.

ㅡ Jak sobie życzysz.

*********************

15.10.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top