|64|

Po pięciu godzinach bezczynnego siedzenia w hotelu bądź spacerowania po Seulu stwierdziłem, że odwiedzę Jimina w pracy. Po poproszeniu go o adres ruszyłem tam.

Kilka minut później byłem na miejscu. Wszedłem do środka zauważając młodszego, który stał przy kasie. Od razu do niego podszedłem.

ㅡ Jednak przyszedłeś. ㅡ Powiedział uśmiechając się.

ㅡ Nie miałem wyboru. Nudziło mi się. ㅡ Westchnąłem.

ㅡ Co chcesz zamówić? ㅡ Spytał.

ㅡ Kawy mam dosyć. Może jakiegoś shakea? O truskawkowego. ㅡ Odparłem wskazując na obrazek.

ㅡ Już się robi. ㅡ Rzekł.

Po zapłaceniu usiadłem na wolnym miejscu czekając i obserwując jak radzi sobie chłopak. Po dłuższym patrzeniu na niego wydawało mi się, że był spięty i nerwowy przez co motał się z obowiązkami. Posłałem mu uśmiech, gdy zauważyłem, że niesie moje zamówienie. Jednakże jeden z klientów szturchnął go przez co stracił równowagę, a cały koktajl wylał na mnie.

ㅡ Boże, Jungkook. Przepraszam. ㅡ Mówił przejętym głosem. Wytarłem dłońmi różową substancje z moich oczu. ㅡ Przepraszam. ㅡ Powtarzał coraz bardziej będąc wystraszonym.

ㅡ Jimin, nic się nie stało. ㅡ Zaśmiałem się sięgając po serwetki co i tak mało dało.

ㅡ Jak nic się nie stało? Jesteś cały różowy.

ㅡ Pasuje mi? ㅡ Spytałem.

ㅡ Jesteś bardziej uroczy. ㅡ Zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał słysząc surowy głos jakiegoś mężczyzny.

ㅡ Ty niedojdo. Co żeś zrobił? ㅡ Warknął. ㅡ Odliczę to z twojej pensji. Bardzo przepraszam Pana za to. Nie za bardzo ogarnia jeszcze tej pracy.

ㅡ Nic... ㅡ Zacząłem, lecz znowu mi przerwał.

ㅡ Oczywiście dostanie Pan kolejny koktajl na koszt firmy. ㅡ Powiedział.

ㅡ Spokojnie. Nic się takiego nie stało. To był tylko wypadek. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Naturalnie.

ㅡ Zaraz ci przyniosę shakea. ㅡ Oznajmił młodszy. ㅡ Przynieść ci jeszcze ręcznik?

ㅡ Jakbyś mógł.

ㅡ Jak ty się odzywasz do klienta? Gdzie szacunek do niego? To nie twój kolega byś mówił do niego po imieniu. ㅡ Fuknął. ㅡ Jazda na zaplecze. ㅡ Dodał. Zdenerwowany wstałem podchodząc do mężczyzny.

ㅡ Jak Pan go traktuje?

ㅡ Uczę manier.

ㅡ Obrażaniem go?

ㅡ Niech Pan sie nie wtrąca. ㅡ Mruknął spojrzawszy na młodszego. ㅡ Jeszcze tu jesteś? Jazda mi stąd. ㅡ Dodał, a mi żyłka podskoczyła.

ㅡ Jungkook spokojnie. ㅡ Powiedział młodszy i nim zareagował chwyciłem mężczyznę za kołnierz. ㅡ Kook.

ㅡ Co Pan robi? Proszę mnie puścić.

ㅡ Słuchaj no. Ostatni raz traktujesz tak Jimina. To było pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Potem może to się źle skończyć. Rozumiesz? Czy mam iść do instytucji pracy lub sanepidu by zamknęli tą twoją ruderę?

ㅡ N-nie nie. Będę go lepiej traktował. Obiecuje.

ㅡ Mam nadzieję i spróbuj go teraz zastraszać, bo znam takie osoby jak ty. ㅡ Fuknąłem puszczając go. ㅡ Pójdę już. Lepiej nie zapominaj co właśnie obiecałeś. ㅡ Dodałem. ㅡ Do zobaczenia Jiminnie. ㅡ Powiedziałem opuszczając kawiarnie.

***

Wróciłem do hotelu, gdzie się wykąpałem i przebrałem, a następnie padłem na łóżko patrząc w sufit.

ㅡ Jebany gnój. ㅡ Warknąłem wkurzony. Zastanawiałem się czy dał Jiminowi spokój czy go dręczy każąc nic mi nie mówić. Ciekawy sięgnąłem po telefon dzwoniąc do młodszego.

Jungkook?

ㅡ Wszystko w porządku, Chim? ㅡ Spytałem nadal słysząc jego wystraszony głos.

Tak, nie martw. Pogadamy potem.

ㅡ Jimin? Jimin! ㅡ Krzyknąłem, lecz słysząc przerwane połączenie westchnąłem ciężko. Zerwałem się z łóżka i ubierając buty opuściłem hotel biegnąc do miejsca pracy młodszego. Schowałem się za rogiem obserwując przez szybę tego całego szefa. ㅡ A to gnój. ㅡ Odparłem widząc, że nie zmienił swojego zachowania w stosunku do Jimina. ㅡ Cóż... Nie dajesz mi wyboru gburze. ㅡ Dodałem do siebie sięgając po telefon i dzwoniąc do odpowiednich służb.

Z uśmiechem na twarzy patrzyłem jak kontrola sanepidu powoli wszystkich wyprasza z lokalu, a następnie gdy sami go opuścili zamknęli przyklejając kartkę eksmisja. Z tego co podsłuchałem znaleźli więcej brudów niż się spodziewałem. Kiedy pojechali wyszedłem z kryjówki podchodząc do Jimina, który stał obok swojego już byłego szefa.

ㅡ Witam. ㅡ Powiedziałem radośnie.

ㅡ Ty. To twoja wina. ㅡ Warknął chcąc mnie uderzyć, lecz przewidziałem ten ruch chwytając jego rękę, którą wykręciłem.

ㅡ Nie dotrzymałeś obietnicy. ㅡ Powiedziałem mu na ucho. ㅡ Więc ja dotrzymuje swojej. A ostrzegałem Pana. ㅡ Dodałem puszczając go. ㅡ Trzeba było mnie słuchać.

Mężczyzna warknął zaczynając wyzywać wszystko i wszystkich wyglądając jak wariat.

ㅡ Chodź Jimin. ㅡ Odparłem obejmując go ramieniem. ㅡ Arrivederci! ㅡ Powiedziałem machając mężczyźnie.

ㅡ Guk... ㅡ Zaczął młodszy, gdy oddaliliśmy się odrobinę.

ㅡ Wiem, że jesteś zły. Przepraszam. Po prostu nie mogłem patrzeć jak ciebie traktuje.

ㅡ Ale ja nie jestem zły. Chcę Ci podziękować. ㅡ Przytulił mnie. ㅡ Dziękuję.

ㅡ Skoro tak cię traktował... Dlaczego tam pracowałeś?

ㅡ Nikt nie chciał mnie nigdzie przyjąć. Tylko on to zrobił. Nie raz myślałem by to rzucić, ale jak wtedy opłacę czynsz, rachunki?

ㅡ Moje biedactwo. ㅡ Powiedziałem głaszcząc go po głowie. ㅡ Dasz radę. Dałeś radę spotykać się ze mną będąc w szkole, gdzie każdy mógł nas przyłapać, a nie dasz rady znaleźć pracy? Wierzę w ciebie.

ㅡ Ale skoro już nie pracuje... ㅡ Spojrzał na mnie. ㅡ Polecę z tobą do Włoch.

ㅡ Co? W sensie ze mną zamieszkać?

ㅡ Aish przepraszam. Za szybko. Wypaliłem z tym nie pytając o zgodę. Zapomnij.

ㅡ Jimin.

ㅡ Nie chce byś teraz się litował. ㅡ Mruknął. ㅡ Zmieńmy temat.

ㅡ Posłuchaj. Chciałbym, ale jeszcze nie teraz.

ㅡ Wiem, Guk. Wiem. Nieważne. Gdzie idziemy?

ㅡ Miałem spotkać się z Songiem. Chodźmy. ㅡ Odparłem łapiąc go za dłoń i ciągnąc do taksówki.

ㅡ Nie, nie. Może przeczekam wasze spotkanie. Po co ja tam?

ㅡ Jimin. Czuję, że coś pomiędzy wami zaszło.

ㅡ Co?

ㅡ Nie chodzi mi o kontakt cielesny. W sensie mam przeczucie, że się pokłóciliście, prawda? Wtedy, kiedy chciałeś zdobyć mój numer telefonu.

ㅡ Ah tak.... Nawet jeśli. Nie chcę.

ㅡ Oj nie bądź taki. Chodź. Obronie cię. ㅡ Rzekłem. Złapałem taksówkę, a następnie podałem mężczyźnie adres.

******************

03.08.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top