|28|
Dzięki Tae, wszystkie moje rzeczy przewiózł do domu Jungkooka, który też mu pomógł z moją wyprowadzką. Z tego co się dowiedziałem od Tae, ojciec wrócił wcześniej tym samym spotykając na drodze Jungkooka, z którym wdał się w awanturę. Nie było to niczym nowym. Podejrzewałem, że tak się kiedyś stanie, lecz nie sądziłem, że Kookowi nerwy puszczą i uderzy mężczyznę, a ten zawiadomi policję, która zabrała go na komisariat.
ㅡ Muszę jechać do niego. Wyjaśnić. Niech siostra mnie wypisze, proszę. ㅡ Mówiłem do pielęgniarki.
ㅡ Nie możesz chłopcze. To dla twojego zdrowia. Leż i nawet nie próbuj uciekać.
ㅡ Ma pani córkę?
ㅡ Tak, a dlaczego pytasz?
ㅡ Pewnie jest tak samo piękna jak pani. Może zrobi pani wyjątek? Proszę? ㅡ Zrobiłem słodkie oczka.
ㅡ Nie bajeruj mnie tu kochaniutki. Niezły z ciebie cwaniaczek, ale nie na mojej zmianie. Zaraz przyjdzie inna pielęgniarka i pobierze ci krew.
ㅡ Przecież miałem już pobieraną. Ile tego? ㅡ Mruknąłem. ㅡ A co jeśli się wykrwawie? Zabraknie mi krwi?
ㅡ Już tak nie wymyślaj. To do badań. Trzeba było się nie bić. Co z tą dzisiejszą młodzieżą...
ㅡ Miałem już robione ich setki. ㅡ Fuknąłem, a kobieta wyszła. ㅡ I się nie biłem. ㅡ Wywróciłem oczyma wstając i odczepiając od siebie jakieś kable. Ino wstałem tak szybko wylądowałem na podłodze uginając się z bólu brzucha.
Zebrałem całą siłę jaką w sobie miałem i podniosłem się. Jak najszybciej jak tylko potrafiłem, przebrałem się w zwykłe ubrania.
Opuściłem pokój rozglądając się ówcześnie czy nigdzie nie ma pielęgniarki. Uważając, że jest czyto, ruszyłem w stronę windy kuśtykając. Wszedłem do metalowej puszki, a gdy drzwi się zamknęły ugiąłem się w pół.
ㅡ Kuźwa jak boli... ㅡ Syknąłem. ㅡ Japierdole... ㅡ Oddychałem ciężko.
Kiedy dotarłem na parter, musiałem udawać, że wszystko było w porządku. Na zewnątrz złapałem taksówkę każąc mężczyźnie jechać na komisariat.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Powiedziałem, kiedy dotarliśmy na miejsce. Podałem kierowcy pieniądze opuszczając samochód i wchodząc do budynku. ㅡ Jungkook! ㅡ Zawołałem widząc go przy biurku i rozmawiającego z policjantem.
ㅡ Jimin, co ty tu robisz? Powinieneś być w szpitalu! ㅡ Powiedział zmartwiony, chcąc wstać, lecz facet siedzący obok niego zmusił go do powrotu na miejsce.
ㅡ Możliwe. Proszę pana on nie jest niczemu winny. Mój ojciec kłamał. ㅡ Rzekłem do mężczyzny.
ㅡ Kim Pan jest?
ㅡ Mam na imię Park Jimin. Jestem synem mężczyzny, który oskarża tego człowieka o napaść, która jest fałszywa.
ㅡ Czy był Pan świadkiem?
ㅡ No... Nie, ale...
ㅡ To skąd Pan wie, że zeznanie jest fałszywe?
ㅡ Proszę mnie posłuchać zanim ta miła pielęgniarka odkryje, że spieprzyłem ze szpitala. Wiem to, ponieważ ojciec sam mnie pobił. Jungkook zrobił to w obronie własnej. Bronił mnie. Proszę spojrzeć. ㅡ Podniosłem bluzkę pokazując wielkiego siniaka. ㅡ To mi zrobił ojciec. Specjalnie dla niego... ㅡ Wskazałem na starszego. ㅡ... spierdoliłem ze szpitala by udowodnić jego niewinność. Proszę uwierzyć mi.
ㅡ Czy Pan to potwierdza?
ㅡ Tak. Broniłem go. Tylko gnida bije swoje dziecko.
ㅡ No dobrze. ㅡ Wstchnął. ㅡ Rozkuj go. Jesteś wolny. Ale.... ㅡ Spojrzał na mnie. ㅡ Jest Pan pełnoletni?
ㅡ Tak.
ㅡ Dlaczego Pan nie zgłosił, że ojciec Pana pobił?
ㅡ Panie, ja dopiero dzisiaj trafiłem do szpitala. Kiedy miałem wezwać policję? Jestem teraz. Proszę. Chcę zgłosić pobicie.
ㅡ W porządku. Proszę usiąść. ㅡ Wskazał na krzesło. Gdy tylko chciałem to zrobić ponownie się ugiąłem.
ㅡ Jimin. ㅡ Obok zaraz pojawił się Jungkook, który mnie przytrzymał. ㅡ Przepraszam, detektywie. Jimin natychmiast musi wrócić do szpitala. Kiedy indziej złoży zeznania. Zabiorę go.
ㅡ Proszę poczekać. Pojedzie z nami. Będzie szybciej, a jeśli to coś co zagraża mu życie, szybciej otrzyma pomoc.
ㅡ Dobrze. Zgadzam się, ale jadę z wami.
***
Jungkook POV.
Gdy tylko znaleźliśmy się pod szpitalem podeszła pielęgniarka, która nie wyglądała na zadowoloną.
ㅡ Proszę mu pomóc. ㅡ Poprosiłem.
ㅡ Dajcie wózek! ㅡ Krzyknęła. Od razu przybiegli z wózkiem inwalidzkim, na którego wsadzili młodszego. Spojrzałem na cały budynek. Zadrżałem i niepewnie poszedłem za nimi aż do jego sali, gdzie przenieśliśmy go na łóżko. W tym czasie przyszedł lekarz. Zacisnąłem oczy słysząc krzyk bólu chłopaka, gdy doktor uciskał jego brzuch.
Wtedy w mojej głowie pojawiły się wspomnienia.
ㅡ Asekuracja! Tracimy ją! ㅡ Krzyczał lekarz reanimując moją mamę. Płakałem stojąc w kącie i patrzyłem na to wszystko. Wtedy podeszła do mnie pielęgniarka.
ㅡ Nie możesz tu być... Zabiorę cię stąd. ㅡ Powiedziała, lecz uciekłem z sali biegnąc pod tą należącą do brata. Zdziwiłem się widząc puste i posłane łóżko. Cofnąłem się i pobiegłem obok, w której był mój ojciec. Był nieprzytomny. Przybliżyłem się łapiąc jego dłoń.
ㅡ Tato... Tato, proszę. Obudź się. Nie chcę być tu sam. Tato, błagam.. ㅡ Płakałem. ㅡ Nie mogę was stracić. ㅡ Wyszlochałem.
Uchyliłem oczy pełne łez. W tym dniu ojciec się wybudził jako jedyny z nich wszystkich. Prosił bym wiódł spokojnie życie. Bym robił co kocham, a jeśli nie będę wiedział, w którą stronę iść, mam iść...na żywioł. Niestety, gdy się obudziłem byłem sam i od razu trafiłem do sierocińca, gdzie po dwóch tygodniach zabrała mnie inna rodzina. Od tamtej pory nienawidzę szpitali, lecz nie pokazywałem tego nikomu.
Żałuję do teraz. Nie pożegnałem się odpowiednio z rodziną. W dniu ich pogrzebu, moja rodzina zastępcza zamknęła mnie w pokoju. Na cmentarz pojechałem dopiero po trzech dniach, gdzie spędziłem długie godziny. Gdy tylko skończyłem szkołę i stałem się pełnoletni uciekłem od nich zaczynając nowy rozdział w mym życiu.
ㅡ Jungkook? Jungkook, ocknij się. Kook! ㅡ Wyrwałem się z myśli patrząc na młodszego, który wyglądał już lepiej. ㅡ Co się stało? Odpłynąłeś.
ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedziałem i wyszedłem z pokoju idąc do łazienki. Spojrzałem na siebie w lustrze by potem opłukać twarz wodą. ㅡ Tęsknię... ㅡ Szepnąłem do siebie.
Czasami się zastanawiałem czy ich śmierć nie jest moją karą. Nie byłem za dobrym synem, ani bratem. Byłem dla nich okropny. Dopiero wtedy zrozumiałem co tak naprawdę straciłem i za jaką cenę.
ㅡ Kook..
ㅡ Czy ty nie umiesz leżeć spokojnie? ㅡ Spytałem patrząc na młodszego.
ㅡ Co się dzieje?
ㅡ Musisz wrócić do łóżka.
ㅡ Wrócę jak mi powiesz.
ㅡ To nie jest teraz dobry moment. Wracaj do łóżka.
ㅡ Pomogę...
ㅡ Powiedziałem, że masz wrócić! ㅡ Uniosłem się mając w oczach łzy. ㅡ Po prostu idź... ㅡ Szepnąłem łamanym głosem. ㅡ Idź. ㅡ Zamknąłem się w jednej kabinie płacząc.
**********************
09.04.21
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia kochani
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top