|25|
Lekko przybity, ale i szczęśliwy wróciłem do domu. Została jeszcze jedna ważna sprawa do rozwiązania. Bałem się powiedzieć o wszystkim ojcu. Znowu go zawiodę. Znowu będzie na mnie strasznie zły. Znowu pewnie uderzy w policzek.... Marzyłem by się sam dowiedział, albo wcale.
ㅡ Jak w szkole? ㅡ Spytała matka, która siedziała w salonie.
ㅡ Dobrze. ㅡ Mruknąłem chcąc iść na górę, lecz zatrzymała mnie.
ㅡ A jak z tym.... Cha Eunwoo? Ojciec mówił, że będziecie parą.
ㅡ Niech nie myśli za dużo. ㅡ Warknąłem na chwilę się zapominając. ㅡ Znaczy.... Idę do siebie. ㅡ Dodałem biegnąc do pokoju. ㅡ Ja pierdole... ㅡ Szepnąłem kładąc się na łóżku. Nie minęło pięć minut, a usłyszałem pukanie. Do środka weszła rodzicielka. ㅡ Mamo...
ㅡ Co się dzieje? ㅡ Spytała siadając obok mnie.
ㅡ Nic.
ㅡ Ale widzę. Powiedz. Chodzi o tego chłopka?
ㅡ Ja... Nie kocham go i.. Nigdy nie pokocham, mamo. Ja nadal kocham Jungkooka.
ㅡ Ale kochanie. Wiesz, że w naszej rodzinie nie łamie się obietnicy, a zwłaszcza ojcu. Jeśli zawiedziesz go możesz pożegnać się z domem. Obiecałeś mu coś, czego nie można ot tak cofnąć.
ㅡ Wiem, ale... Pogodziłem się z Jungkookiem. Wróciliśmy do siebie... Mam tak o go znowu rzucić.
ㅡ Słuchaj.... A może... Zrób to o co cię ojciec poprosił.
ㅡ Ale mamo... ㅡ Zamilkłem, gdy podniosła dłoń.
ㅡ Nie dokończyłam. Pochodzicie parę miesięcy i zerwiecie, a konkretnie ty z nim.
ㅡ Jungkook nie będzie zadowolony. ㅡ Spuściłem głowę.
ㅡ Porozmawiam z nim. Jest chyba już dość dojrzałym mężczyzną, że powinien to zrozumieć. ㅡ Położyła dłoń na mym ramieniu.
ㅡ On... Przeniósł się do mojej szkoły. Z Busan do Seulu.
ㅡ Widzisz jak cię kocha? ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Jesteś dla mnie bardzo ważny, Jimin. Jesteś moim synem. Obiecuje Ci, że jeśli ojciec nie zaakceptuje Pana Jeona wyprowadzę się razem z tobą.
ㅡ Co? Mamo... ㅡ Byłem zszokowany.
ㅡ Nie dramatyzuj.
ㅡ Nie możemy od razu mu powiedzieć?
ㅡ Wścieknie się jak nigdy, a nasza wyprowadzka nie ruszy go. Tak, więc zrób tak jak Ci powiedziałam. Jutro pójdę do szkoły i porozmawiam z Panem Jeonem.
ㅡ Dziękuję, mamo. Kocham cię. ㅡ Uśmiechnąłem się szeroko przytulając rodzicielkę.
ㅡ Ja ciebie też, synku. ㅡ Odpowiedziała.
***
Kolejnego dnia pojechałem z mamą do szkoły. Zaprowadziłem ją do gabinetu trenera, gdzie zastaliśmy mężczyznę, który akurat robił sobie kawę.
ㅡ Pani Park? Dzień dobry. ㅡ Ukłonił się. ㅡ Cześć Jiminnie. ㅡ Posłał mi uśmiech. Odwzajemniłem gest machając lekko dłonią. ㅡ O co chodzi? ㅡ Spytał.
ㅡ Chcę z tobą porozmawiać.
ㅡ W porządku. Proszę usiąść. Kawy? Herbaty?
ㅡ Nie, dziękuję. Przejdźmy do sedna.
ㅡ Mamo, może pójdę na lekcje?
ㅡ Zostań, Jimin. ㅡ Uśmiechnęła się delikatnie. Zajęliśmy miejsca na krzesłach. ㅡ No, więc... Pewnie wiesz, że tata Jimina kazał randkować z jednym chłopakiem.
ㅡ Tak. Mówił o tym. ㅡ Powiedział spojrzawszy na mnie. ㅡ Ale co ma to do rzeczy? ㅡ Spytał wracając wzrokiem na kobietę.
ㅡ To, że prośba moja jest taka byś pozwolił Jiminowi być z nim w związku przez kilka miesięcy.
ㅡ Słucham?
ㅡ Powiem inaczej. Chcesz by Jimin był bezpieczny?
ㅡ No... Oczywiście, ale...
ㅡ Dlatego wolę byś się zgodził. Jeśli nie chcesz by mojemu synowi stała się krzywda. Pewnie sam wiesz, że mój mąż jest narwany. Tylko kilka miesięcy. Potem zerwą i wtedy możecie być razem.
ㅡ Jimin.... ㅡ Rzekł straszy patrząc na mnie zaskoczony. ㅡ Mam cię oddać temu gówniarzowi? Nie mogę na to pozwolić.
ㅡ Jungkook, nie chce by ojciec zatłukł mnie na śmierć. Nie lepiej zrobić tak niż miałbyś mnie stracić?
ㅡ Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Przeprowadził byś się do mnie. Mam drugi pokój.
ㅡ Jungkook.... ㅡ Spuściłem głowę. ㅡ Nie rozumiesz. ㅡ Szepnąłem.
ㅡ Czego nie rozumiem? Mam przyjąć to, że przez kilka miesięcy będziesz z innym, a mnie tak po prostu olejesz by spełnić obietnicę ojca? Przepraszam, pani Park, ale kocham Jimina i nie pozwolę na to by kto inny dotykał w jakiś sposób mojego Chima. I nie. Nie zgadzam się na ten układ.
ㅡ Guk nie znasz go. My już tak. To...
ㅡ Bardzo niebezpieczny facet. ㅡ Dokończyła matka. ㅡ Znam go jak własną kieszeń. ㅡ Dla takiego czegoś nie tylko uderzy w policzek. Może pobić do nieprzytomności. Może na pierwszy rzut oka wygląda, że to normalny człowiek, ale jeśli coś go zdenerwuje.... Jungkook zrób tą jedną rzecz. Jeśli naprawdę liczy się dla ciebie życie i bezpieczeństwo Jimina.
ㅡ Czyli wtedy, gdy dowiedział się o orientacji Jimina i gdybym go nie powstrzymał...
ㅡ Tak. ㅡ Szepnąłem. ㅡ By mnie pobił do upadłego. Ale dzięki tobie tego nie zrobił.
Po kilku chwilach starszy wstał, podchodząc do mnie i przytulając.
ㅡ Dobrze. Zgodzę się, ale mam kilka warunków. Ma cię nie całować, masz z nim nie spać, ma cię nie przytulać, trzymać za rękę... Możesz z nim tylko rozmawiać.
ㅡ W porządku. ㅡ Powiedziałem oddając gest.
ㅡ Cieszę się, że się zgodziłeś. ㅡ Odparła matka z uśmiechem. ㅡ W takim razie wracam do pracy. Miłego dnia i do zobaczenia Jiminnie. ㅡ Powiedziała i szybko uciekła z pomieszczenia. Spojrzałem w oczy starszemu cmokając go w nos.
Ten wyprostował się podchodząc do drzwi, które zamknął na klucz. Również wstałem z krzesła, a ten oparł mnie o biurko wpijając mi się w usta trzymając w pasie.
ㅡ Nie masz teraz lekcji?
ㅡ Nie. Pierwszą godzinę mam wolną. Dlatego mogłem z wami spokojnie porozmawiać. A teraz cicho. ㅡ Poprosił wznawiając pocałunki kładąc dłonie na mych pośladkach, które ścisnął. Z pocałunkami zjechał na szyję gryząc ją i liżąc. Oddychałem coraz szybciej czując mrowienie w dolnych partiach.
ㅡ P-poczekaj. ㅡ Poprosiłem odsuwając go. ㅡ Jesteśmy w szkole.
ㅡ No to co? Chcę cię Jimin. ㅡ Szepnął kładąc mnie na biurku, ówcześnie zdejmując z niego wszystkie rzeczy by nie zrobić hałasu jakby coś spadło.
Zawisł nade mną zaczynając się lekko o mnie ocierać wywołując ciarki. Zagryzłem mocno wargi by nie wypuścić żadnego jęku przez co poczułem metaliczny posmak krwi. ㅡ Zrobimy to szybko, dobrze?
ㅡ Okay.. ㅡ Przytaknąłem.
Zdjął moje spodnie do połowy ud, odwracając na brzuch. Z szuflady wyjął tubkę.
ㅡ Dlaczego to trzymasz tutaj?
ㅡ Na takie okazję jak takie. ㅡ Odparł niskim głosem, rozlewając zimny żel na swoje palce.
Po szybkim rozciągnięciu powoli wszedł we mnie, całując moją szyję. Po kilku chwilach zrobił pierwsze pchnięcie.
***
Ubierałem spodnie patrząc na starszego, który także to robił. Byłem cały obolały, mimo że tylko leżałem i próbowałem być cicho jak myszka.
ㅡ Guk?
ㅡ Przyjdź dzisiaj do mnie. ㅡ Powiedział muskając moje usta.
ㅡ Dobrze. A... Nie jesteś zły na tą prośbę?
ㅡ Oczywiście, że jestem. Ale spokojnie. Przejdzie mi jak miną te kilka miesięcy. Dam radę. Kocham cię, słoneczko.
Uśmiechnąłem się przytulając go co odwzajemnił.
********************
15.03.21
Hej
Jak wam się podoba?
Miłego dnia!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top