|12|

Rano obudziłem się bez starszego obok. Spojrzałem na zegarek widząc siódmą godzinę. Podniosłem się do siadu rozglądając po pokoju widząc go siedzącego na krześle i obserwującego moją osobę z cwanym uśmiechem i oczywiście nadal był nagi.

ㅡ Co? ㅡ Spytałem.

ㅡ Po prostu podziwiam twoje piękne ciało. ㅡ Powiedział, dlatego od razu się zakryłem. ㅡ Nie ma co się wstydzić. ㅡ Zaśmiał się wstając. Zabrał mi kołdrę zwisając nade mną. ㅡ Jesteś taki seksowny. Znowu mi stanął. ㅡ Dodał patrząc w dół.

ㅡ Ya! ㅡ Uderzyłem go w ramię.

ㅡ Ale co? ㅡ Spytał. Po chwili sięgnął po lubrykant wylewając go odrobinę na palce, które włożył we mnie.

ㅡ O nie... Nie ma trzeciej rundy. ㅡ Powiedziałem chcąc wstać. Odepchnąłem go schodząc z łóżka, lecz złapał mój nadgarstek rzucając na materac od razu we mnie wchodząc. Krzyknąłem na cały pokój z bólu.

ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedział całując moją szyję. Po kilku minutach zrobił pierwsze pchnięcie. ㅡ Kocham cię, Jimin... ㅡ Szepnął mi do ucha.

ㅡ Ja ciebie też, Jungkook. ㅡ Odpowiedziałem jęcząc.

***

Idiota. Po co była ta runda rano? Przecież szedłem do szkoły!
Cały obolały poszedłem do placówki znajdując od razu Tae i Hobiego, z którymi się przywitałem.

ㅡ Coś ty taki? ㅡ Spytał Hob.

ㅡ Nic nie mów, dobra? ㅡ Mruknąłem uginając się lekko.

ㅡ Czyżby... Były stosunki płciowe mieć dwoma samcami? ㅡ Zaśmiał się Tae, którego zaraz zdzieliłem ręką.

ㅡ Tak cholernie boli. ㅡ Jęknąłem opierając się o ścianę.

ㅡ Dlatego my z Tae nie robimy tego przed szkołą. ㅡ Wywrócił oczyma, zaraz otwierając plecak. ㅡ Ale czasami nam też się zdarza, dlatego... ㅡ Wyjął jakieś pudełko. ㅡ Masz wazelinę. Idź do łazienki.

ㅡ Ya... Nigdzie nie będę chodził.

ㅡ To chcesz jęczęć nam tu przez siedem godzin?

ㅡ Ugh... No dobra. Daj to. ㅡ Warknąłem zabierając od niego produkt kierując się w stronę łazienek. Na szczęście nikogo tu nie było, ponieważ po kilku chwilach zabrzmiał dzwonek na lekcje.

Zaraz dostałem wiadomość.

Od Jungkook:

Gdzie uciekłeś?

Załatwiam problem, który jest przez ciebie.

Od Jungkook:

Pomóc ci? 😏

Nie, dzięki. Poradzę sobie.
Pa.

Zablokowałem telefon wchodząc do kabiny. Zdjąłem spodnie, a z kieszeni wazelinę.

ㅡ Jiminnie? ㅡ Usłyszałem głos starszego. Nawet go nie widziałem, a czułem że się uśmiecha cwaniacko.

ㅡ Idź sobie.. ㅡ Powiedziałem, a ten szarpnął za klamkę. ㅡ Lekcje są.

ㅡ Właśnie, Jimin. Lekcje są. Czemu nie jesteś na nich? Ja mam okienko teraz.

ㅡ To po co przyjechałeś wcześniej?

ㅡ Po prostu otwórz. ㅡ Westchnął. Wywróciłem oczyma robiąc co kazał. Wszedł do środka zaraz zagryzając wargę.

ㅡ Ktoś tu może wejść. Nie boisz się o to?

ㅡ Po drodze wygoniłem wszystkich do klas, a każdy wie, że się nie chodzi do toalet podczas lekcji. Taka zasada. Inaczej zostanie surowo ukarany, prawda, Chim? ㅡ Uśmiechnął się kucając przede mną. ㅡ Mam cię ukarać?

ㅡ Przestań. Chciałem tylko sobie ulżyć. Boli.. ㅡ Szepnąłem pokazując na pudełko.

ㅡ Moje maleństwo. Pomogę ci. Daj.. ㅡ Rzekł zabierając mi produkt i otwierając go. Zabrał trochę na palce, które zaraz włożył we mnie, lecz delikatnie. Westchnąłem czując ulgę. ㅡ Dobrze ci?

ㅡ Lepiej. Jest bosko. ㅡ Szepnąłem. Po kilku chwilach skoczył, dlatego wstałem zakładając spodnie, lecz po kolejnych kilku chwilach usłyszeliśmy śmiechy chłopaków.

ㅡ Sprawdź czy ktoś tu jest. ㅡ Mruknął jeden z nich.

ㅡ Wejdź na muszle i bądź cicho. ㅡ Szepnął mi do ucha. Skinąłem głową robiąc do kazał.

ㅡ Ya! ㅡ Uderzył w nasze drzwi. ㅡ Jakiś kujon tu jest. Widzę nogi. ㅡ Powiedział. ㅡ Wyłaź, gnoju!

Mężczyzna odpiął sobie pasek włączając spłuczkę i udając, że się zapina wyszedł.

ㅡ Panowie. Lekcje są. Co tu robicie?

ㅡ Trener? My...

ㅡ Ah... Chcieliście sobie zapalić, tak? No to zapraszam do dyrektora. Na pewno będzie zadowolony z tego. Plus, że używaliście takich określeń w stronę nauczyciela.

ㅡ Nie, my... Trenerze, prosimy. Przepraszamy.

ㅡ Zapraszam! ㅡ Krzyknął zły. Sam się nawet przestraszyłem. ㅡ Idźcie przodem, tylko ręce umyję. ㅡ Fuknął. ㅡ Nie próbujcie uciekać. ㅡ Dodał. Słyszałem jak chłopacy opuszczają łazienkę. ㅡ Jimin. Możesz wyjść. ㅡ Szepnął.

Opuściłem kabinę od razu go przytulając.

ㅡ Tylko na mnie tak nie krzycz. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Idź. Bo tu wrócą. ㅡ Dodałem. Skinął głową całując mnie w czoło po czym wyszedł. Po kilku minutach zrobiłem to samo.

***

Do końca dnia nie spotkałem bruneta, ponieważ miał lekcje. Niestety dzisiaj z nim nie miałem.
Po skończonych zajęciach poszedłem na parking czekając przy samochodzie mojego trenera. Tylko jego samochód został, a uczniowie wrócili do domu. Po kilku minutach przyszedł. Wygladał mizernie.

ㅡ Co się stało?

ㅡ Głowa mnie bardzo boli. ㅡ Westchnął. ㅡ Pojadę do domu. Przejdzie.

ㅡ Na pewno? Okłamujesz mnie. Co się stało?

ㅡ Jimin. Mówię, że głowa mnie boli. Zawsze coś musi się stać? Wsiadaj. Jedziesz ze mna.

ㅡ Podjedź pod mój dom. Tu ktoś jeszcze może być i nas nagrać.

ㅡ Masz rację. Do zobaczenia za chwilę.

Skinąłem głową idąc w stronę domu. Kiedy byłem już na miejscu, starszy już był. Wszedłem jeszcze do domu, przebrałem się i wróciłem do mężczyzny. Pojechaliśmy do niego.

ㅡ Chcesz herbaty?

ㅡ Zrobię. Ty się połóż. ㅡ Powiedziałem idąc do kuchni.

ㅡ Nie. Jesteś moim gościem. Ja zrobię.

ㅡ Kookie... ㅡ Zaśmiałem się. Przytuliłem go.

ㅡ Tylko nie Kookie. Proszę, nie mów tak na mnie. ㅡ Mruknął..

ㅡ Dlaczego? Pasuje ci.

ㅡ Nie mów tak. Nie rozumiesz? ㅡ Warknął. Odsunąłem się wystraszony jego nagłą zmianą humoru. ㅡ Nigdy tak nie mów...

ㅡ Ale... Dlaczego?

Nie odezwał się już wyjmując kubki.

ㅡ Zrób herbaty tylko sobie. Widzę, że przeszkadza ci moja obecność. ㅡ Szepnąłem idąc na korytarz.

ㅡ Jimin, poczekaj. ㅡ Zawołał łapiąc mój nadgarstek. ㅡ Przepraszam.

ㅡ To czemu?

Westchnął spuszczając głowę.

ㅡ Bo tylko mama tak na mnie mówiła. Jasne?

ㅡ To w czym problem? Nadal może tak na ciebie mówić. Pasuje do ciebie bardzo.. ㅡ Powiedziałem, a starszy niespodziewanie zaczął płakać idąc do salonu. ㅡ Jungkookie.. ㅡ Poszedłem za nim. ㅡ Co się dzieje?

Naciągnął koszulkę pokazując inicjały.

ㅡ Te litery.. To imiona mojej mamy, mojego taty i... Młodszego brata. ㅡ Uciekał wzrokiem. Spojrzałem na jego klatkę widząc wyżej datę.

ㅡ A...

ㅡ To ich data śmierci. ㅡ Szepnął.

Zatkało mnie.

ㅡ Ja... Ja nie wiedziałem. Przepraszam.

ㅡ Nie twoja wina. Nie wiedziałeś.

ㅡ Ale... Umarli w tym samym dniu? Jak?

ㅡ Byłem na wakacjach u babci. Jechali mnie odebrać od niej. Miałem wtedy szesnaście lat. Mój brat miał trzynaście. Tata prowadził, a był po nocce, bo wiedziałem jak pracuje. Zasłabł w drodze do Busan. Jak mówiła policja dachowali i wpadli do rowu. Przez to babcia dostała zawału i także... Aish... Zostałem sam. Trafiłem do rodziny zastępczej...

Płakałem razem z nim. Przytuliłem go głaszcząc po głowie.

ㅡ Nie jesteś sam. Masz mnie teraz. Przepraszam. Nie powinienem był pytać.

ㅡ Nic nie szkodzi. ㅡ Wziął głęboki wdech wycierając policzki. ㅡ I tak bym musiał ci kiedyś to powiedzieć. Teraz wiesz.

ㅡ Kocham cię, Jungkook. Nie zostawię cię.

ㅡ Też cię kocham.

***************

06.01.21

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top