|10|

Rano jak zawsze poszedłem do szkoły. Był piątek, dlatego miałem nadzieję, że nauczyciele nam odrobinę odpuszczą. A jeszcze panował nade mną stres i strach dzisiejszą randką. Powiedziałem rodzicom, że nocuje u Tae, a ten z kolei to potwierdził zgadzając się, bo jakby inaczej.

Jakby los mnie słuchał skrócili nam lekcje, dlatego kończymy zajęcia trzy godziny wcześniej, a wychowanie fizyczne przenieśli z ostatniej lekcji.

ㅡ Jimin?

ㅡ Hm?

ㅡ Dziękuję. ㅡ Powiedział Tae. ㅡ Dzięki tobie... Pogodziliśmy się.

ㅡ Ta, ale nie musieliście robić tego na moim łóżku. ㅡ Mruknąłem. ㅡ Wiesz jak dziwnie mi się spało? Dlaczego się nie wyspałem i głowa mi pęka, pacany. ㅡ Fuknąłem schodząc z parapetu.

ㅡ No przepraszamy... Nie chcieliśmy... Jakoś tak wyszło...

ㅡ Dobra już. Skoro jesteśmy już na tym temacie mam pytanie do ciebie. ㅡ Ściszyłem głos. ㅡ Jak to jest? Z drugą osobą...

ㅡ W sensie seks, tak?

ㅡ No tak.. ㅡ Zarumieniłem się.

ㅡ Ah, to dlatego spotykasz się z nim?

Potwierdziłem bawiąc się sznurkiem od tornistra.

ㅡ Jimin, po pierwsze nie panikuj. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Po drugie jeśli umie te klocki, zadba byś czuł się komfortowo i żeby nie bolało.

ㅡ To boli? ㅡ Spytałem zaskoczony i wystraszony.

ㅡ Nie, znaczy odrobinę, ale....

ㅡ Nie chce już tego robić. Odwołam to. ㅡ Powiedziałem wystraszony chcąc iść poszukać mężczyzny, ale przyjaciel zatrzymał mnie.

ㅡ Jimin, stój. To boli tylko chwilę. Jeśli cię dobrze przygotuje... Nie będziesz czuł nic. Uwierz, że potem będzie lepiej. O! Hobi! ㅡ Zawołał. Wywróciłem oczyma. Czy to jakiś kurde temat, aby każdy wiedział? ㅡ Wytłumacz Jiminowi na czym polega seks.

ㅡ Czy możesz przestać używać tego słowa?

ㅡ Dobrze. Więc... Wytłumacz mu co to stosunek płciowych pomiędzy dwoma samcami. Wiesz... Jak zwierzęta mają okresy godowe i takie tam tylko w naturze ludzkiej.

ㅡ Tae!

ㅡ No co?

ㅡ Rozumiem. ㅡ Zaśmiał się Hobi. ㅡ Więc...

ㅡ Dobra już kapuje. Nie tłumacz mi tego. ㅡ Cały czerwony uciekłem od nich do łazienki. Jak na złość był tam brunet, myjący ręce. ㅡ Dzień dobry. ㅡ Ukłoniłem się by nie było, ponieważ obok niego był inny uczeń. Wszedłem do kabiny zamykając się w niej.

ㅡ Jimin? Wszystko w porządku?

ㅡ Tak. Niech się Pan nie martwi.

ㅡ Jesteśmy już sami. Wyjdź i mi powiedz.

Westchnąłem robiąc co kazał. Stanąłem przed nim ze spuszczoną głową.

ㅡ Więc?

ㅡ Ja... Ja po prostu się boję. Wiesz...

ㅡ Nie musisz. Obiecuję, że.. ㅡ Urwał, bo do środka weszli uczniowie. ㅡ Żeby było mi to ostatni raz! A teraz marsz do dyrektora. ㅡ Powiedział poważnie.

ㅡ Tak, profesorze. Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy. ㅡ Ukłoniłem się wychodząc z łazienki idąc pod klasę. Idioci. Musieli teraz wejść do środka. No nic... Później z nim pogadam. Odnalazłem przyjaciół zostając z nimi już do końca przerwy.

Następną lekcją było wychowanie fizyczne i miała to być nasza ostatnia. Jako iż mieliśmy wuef w środku planuy lekcyjnego, mieliśmy zajęcia z inną klasą.

Poszedłem do gabinetu profesorka. Zapukałem wchodząc do środka.

ㅡ Jimin? Ah tak... Macie łączone z klasą trzecią. ㅡ Westchnął wpisując coś w dziennik. ㅡ Coś potrzebujesz?

ㅡ Nie. Znaczy... Nie wiem..

ㅡ Chodzi o tamtą rozmowę? ㅡ Spytał, dlatego skinąłem głową. ㅡ Później, dobrze? Jestem zajęty. ㅡ Westchnął opierając głowę na blacie.

ㅡ A ja widzę, że zmarnowany. ㅡ Przyznałem podchodząc do niego od tyłu zaczynając masować jego ramiona, lecz odsunął mnie.

ㅡ Ktoś może wejść. ㅡ Fuknął zły. ㅡ Jesteś bardzo nie ostrożny. ㅡ Dodał wstając. ㅡ Idź do szatni.

ㅡ A...

ㅡ Natychmiast! ㅡ Uniósł się. Wystraszony wyszedłem z gabinetu idąc do szatni zastając tam wszystkich. Nie musiałem się nawet przebierać jako iż miałem zwolnienie. Ciekawe na jak długo.

***

Po lekcjach wróciłem do domu unikając bruneta. Nawet mu nie odpisywałem, ani nie odbierałem. Miałem go gdzieś.

Wkurzony wszedłem do domu. Znowu byłem sam, ponieważ pracowali. Poszedłem na górę przebierając się, a następnie zasłaniając okna poszedłem spać.

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Fuknąłem łapiąc za urządzenie widząc godzinę siedemnastą pięćdziesiąt pięć oraz wiadomości od straszego. Prychnąłem wyłączając komórkę i chowając ją pod poduszkę.

Po kilkunastu minutach zabrzmiał dzwonek do drzwi. Warknąłem wstajaci idąc otworzyć. Nie spodziewałem się mężczyzny w progu. Nie bał się, że rodzice są?

ㅡ Nie gotowy? Czekam na ciebie i czekam...

ㅡ Goń się. Nigdzie nie idę.

ㅡ Jimin, nie denerwuj mnie.

ㅡ Oo, już cię denerwuje, tak? Świetnie. Idź sobie. ㅡ Chciałem zamknąć drzwi, lecz mi to uniemożliwił wchodząc do środka.

ㅡ Słuchaj, sam dzisiaj nie mam za dobrego dnia, więc proszę nie utrudniaj tego. Idź się przebierać.

ㅡ Nie ma mowy. W dupie mam już tą randkę, a także nocowanie. Zostaje w domu. Przyjdź, kiedy ochłoniesz czy coś.

ㅡ Co cię do cholery jasnej ugryzło?

ㅡ Mucha, jakbyś chciał wiedzieć. Wyjdź.

ㅡ Jimin... Posłuchaj...

ㅡ Nie chcę.

ㅡ Jeśli chodzi o moje zachowanie wobec ciebie... W moim gabinecie to przepraszam.

ㅡ Weź wyjdź już, dobra? ㅡ Fuknąłem idąc do kuchni. Chciałem nalać sobie soku, lecz starszy przytulił mnie. ㅡ Mówiłem..

ㅡ Przestań. Oby dwoje nie mamy humoru, może takie ciśnienie w powietrzu. Ale skoro to wina atmosfery... Po co się kłócić? Idź się przebrać, hm?

Odepchnąłem go idąc na górę. Westchnąłem podchodząc do szafy i wyjmując ubrania. Raz dwa uszykowałem się schodząc na dół.

ㅡ Pięknie. ㅡ Uśmiechnął się szeroko. ㅡ Chodźmy. ㅡ Dodał. Wyszliśmy z domu, który ówcześnie zamknąłem wsiadając do samochodu starszego. Odjechaliśmy w nieznaną mi drogę. Lecz ja nie byłem w dobrym humorze.  ㅡ Chim? ㅡ Spytał lapiąc moją dłoń.

ㅡ Co?

ㅡ Hej... Uśmiechnij się.

ㅡ Nie chce. ㅡ Fuknąłem patrząc przez szybę. ㅡ Daj mi spokój. Chcę ciszę.

Jungkook POV.

ㅡ To może od razu pojedziemy do mnie, bo po co masz robić sceny? ㅡ Spytałem wytrącony z równowagi.

ㅡ Ta od razu mnie wykorzystaj. Jasne... Aż tak ci się spieszy?

ㅡ Jezu, nie denerwuj mnie bardziej, Jimin. Chcę dobrze, a ty to psujesz.

ㅡ Oj, bardzo mi przykro. Nie moja wina, że taki ma się już charakter. Zatrzymaj się.

ㅡ Nie. ㅡ Mruknąłem.

Wkurzał mnie i to bardzo, lecz dobrze wiedziałem, że to przez mój wybuch w gabinecie, ale chyba już wystarczy, prawda? Choć teraz wiedziałem, że potrafi odpyskować.

Dojechaliśmy pod mój dom. Gdy tylko zaparkowałem młodszy wysiadł idąc w długą. Warknąłem pod nosem wsiadając i łapiąc jego nadgarstek.

ㅡ Puść mnie. ㅡ Powiedział wyrywając rękę. Nie odzywając się pociągnąłem go w stronę wejścia. ㅡ Nie rozumiesz?!

ㅡ Dobra! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ To sobie idź! Skoro tak bardzo nie chcesz tu być. Więc powiedz tylko, po co się trudziłem? Po co pojechałeś ze mną?! Nie rozumiem twojego zachowania teraz. Dlaczego taki jesteś? Co zrobiłem? Przecież cię do cholery przeprosiłem, ale widać... Że masz to w dupie. ㅡ Zdenerwowany wszedłem do domu trzaskając za sobą drzwiami. Usiadłem pod nimi zaczynając płakać. Miałem dosyć na dzisiaj.

*******************

26.12.20

Witajcie.

Jak wam się podoba?

Miłej nocy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top