CZĘŚĆ SZÓSTA

„Kiedy uświadamia sobie swoje uczucia"

1. Akashi Seijūrō

Ostatnio zauważyłaś, że Akashi stał się nieco zaborczy jeśli w stosunku do ciebie. Nie wiedziałaś czym jest to spowodowane. Może po prostu nie chciał, żeby spotykały cię jakieś nieprzyjemne sytuacje ze strony kolegów z klasy, tak jak z tym nieszczęsnym zadaniem z matmy?

— Ohayo Akashi-kun! — powiedziałaś, wychodząc z jednego boksu. Seijūrō chyba właśnie wybierał się na przejażdżkę, gdyż kierował się w stronę swojej kasztanki.

— Witaj [imię]. — Uśmiechnął się w twoją stronę. — Skończyłaś na dzisiaj? — Szybko pokiwałaś głową, przeciągając bolące plecy. Sprzątnęłaś cały rząd boksów, myślałaś, że nigdy tego nie skończysz.

— Tak, idziesz pojeździć?

— Mhm, może chcesz się przyłączyć? — zapytał, otwierając boks wybranego konia.

— Chętnie bym skorzystała z zaproszenia, ale jestem umówiona z [imię kolegi]. — Słysząc imię chłopaka, który próbował cię wykorzystać do odrobienia za niego pracy domowej, Akashi zmarszczył brwi.

Po co się z nim umówiłaś? Jaki on ma w tym cel? Czyżby znowu chciał „porozmawiać" z absolutem?

Wszystkie te pytania huczały w głowie kapitana drużyny koszykówki, gdy obserwował jak sięgasz po swój bidon z wodą stojący pod ścianą.

— Mam nadzieję, że nie jesteś w nim w kolejnym projekcie. Pamiętasz co było ostatnio, prawda? – zauważył spokojnym głosem, jedyną oznaką ciągłego zdenerwowania były zmarszczki na czole. Szybko pokręciłaś przecząco głową.

— Spokojnie, zaprosił mnie na kawę w ramach przeprosin. — Uśmiechnęłaś się delikatnie, żeby uspokoić przyjaciela, ale coś ci nie wychodziło. — Chyba sobie uświadomił, że głupio zrobił. Poza tym wspominałam ci, że zgłosił brak zadania na tamtej lekcji? Widocznie nie jest taki zły i posiada sumienie. Dobrze, miłej przejażdżki Akashi-kun! Do jutra! — Pomachałaś w jego stronę i szybko wyszłaś ze stajni.

W tym momencie przez głowę Seijūrō przewijały się wszelakie drastyczne sceny związane z tamtym chłopakiem. Nawet kasztanka zaczęła niespokojnie rżeć, gdy zobaczyła kamienny wyraz twarzy właściciela i jego żółte oko imperatora...

Nie pozwolę znowu jej skrzywdzić...

2. Aomine Daiki

Ten tydzień w szkole pod względem sprawdzianów i kartkówek był bardzo obłożony. Codziennie musieliście ostro zakuwać, aby wszystko zaliczyć na przyzwoity wynik. Aomine odczuł go szczególnie. Po prostu, gdy macie takie dni w szkole, nie potrafi się od ciebie odpędzić. Jest monitorowany na każdym kroku przez ciebie i Momoi. Teraz marzył by po prostu umknąć przed twoim bystrym wzrokiem i zdrzemnąć się na dachu podczas lekcji matematyki.

— A ty gdzie się wybierasz?! — zawołałaś, widząc jego zgarbioną sylwetkę przy schodach. Znowu mu się nie udało. A było tak blisko!

— Kobieto daj mi już dzisiaj spokój — westchnął ciężko w stronę sufitu, za co oberwało mu się w ramię.

— Tch, z kim ja się przyjaźnię... Mógłbyś czasem ruszyć tą swoją leniwą dupę na lekcje.

— Coś ty się mnie tak uczepiła dzisiaj?! Jesteś jak jakiś wrzód na tyłku...

— Nie zapominaj, że zwykle ja jako wrzód ratuje ten twój tyłek. — Daiki zmarszczył brwi już do końca poirytowany i zaczął wchodzić na schody. Ignorował wszystkie twoje pytania i uwagi. Miał to dosłownie gdzieś, nasłuchał się ciebie dzisiaj wystarczająco.

— ...Mógłbyś mnie czasem posłuchać jak [imię chłopaka]! — krzyknęłaś w końcu, ciągnąc go za torbę. — On przynajmniej rozumie, gdy się do niego mówi i pojawia się na lekcjach!

— Co mnie ma obchodzić jakiś przydupas z twojej klasy?

— Nie przydupas, tylko mój chłopak, Ahomine! — warknęłaś, a ciemnoskóry zatrzymał się na schodach zaskoczony.

— Że co? Ktoś chciał ciebie jako dziewczynę? — zapytał, patrząc na ciebie z wymalowanym zdziwieniem, które było w twoim odczuciu obraźliwe.

— Co to ma znaczyć?!

— Nie mogę uwierzyć, że ktoś jest w stanie wytrzymać z taką upierdliwą babą jak ty dłużej niż 15 minut...

— ... — Spojrzałaś na niego, niedowierzając w jego słowa. Poczerwieniałaś cała ze złości i po raz ostatni szarpnęłaś jego torbą, by go nią uderzyć, po czym odwróciłaś się na pięcie i zaczęłaś schodzić ze schodów, tupając głośno. Już cię nie obchodziło czy obleje ten test czy nie. Przesadził, to co powiedział było naprawdę podłe.

Daiki na początku się nie przejął tym szczególnie i pomimo ogólnego zdenerwowania nie czuł się w żaden sposób winny... Przynajmniej tak mu się wydawało, ale gdy w końcu zadzwonił dzwonek na lekcję, kiedy on znajdował się na dachu i mógł nareszcie się zdrzemnąć, po prostu nie potrafił. Przez myśli ciągle przebiegały mu twoje słowa o tym, że masz chłopaka...

Podniósł się do siadu i przetarł twarz zmęczony.

Cholera, jestem o nią zazdrosny...

3. Kagami Taiga

Od kilku tygodni razem z Taigą chodziliście rano do szkoły. Twój sąsiad, widząc twojego umięśnionego towarzysza chyba nabrał respektu. Przynajmniej dzieciak jest inteligentny. Gdy poczułaś, że nie będziesz już miała z nim problemów, zadręczały cię delikatne wyrzuty sumienia. Kagami specjalnie dla ciebie wstawał wcześniej i szedł okrężną drogą, by po ciebie przyjść. Powiedziałaś mu, że problem już jest rozwiązany i nie musi się tak dla ciebie męczyć.

Jakie było twoje zdziwienie, kiedy as zaprzeczył i stwierdził, że nadal będzie po ciebie przychodzić. Jak zapytałaś go o powód dlaczego to robi, wydukał coś o dodatkowym treningu dla niego, a gdy ten argument jakoś do ciebie nie trafiał, stwierdził, że twój nastoletni sąsiad tylko pewnie czeka na kolejną okazję. Nie mogłaś ukryć swojego rozbawienia, przez co prychnęłaś w trakcie tej rozmowy cichym śmiechem – Ja też bardzo lubię z tobą rano chodzić do szkoły Kagami-kun!

Od tamtego momentu z naszym tygrysem działo się coś dziwnego. Gdy tylko z nim rozmawiałaś w szkole zawsze w trakcie zaczynał się jąkać i rumienić, a jak komplementowałaś kolejny rozegrany przez Seirin mecz! Matko Boska Częstochowska, nie wiadomo dlaczego, ale nasz mięśniak obawiał się czy nie straci przypadkiem gruntu pod nogami!

Zmartwiona próbowałaś go wypytać kilka razy co się z nim dzieje, ale za każdym razem odpowiadał, że to nic takiego, po czym dodawał, że drużyna na niego czeka. Przez myśl przeszło ci, że może faktycznie ma cię trochę dość, ale codzienne rano widziałaś go jak czekał pod twoją furtką, uśmiechając się szeroko z ręką na karku. Raz zdarzyło mu się nawet przyjść, gdy mieliście wolne...

— [Imię]-san jeszcze śpi? Ale zaraz mamy lek-... Jak to dzisiaj niedziela? ...P-PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ! D-dowidzenia [nazwisko]-san!

4. Kise Ryōta

Kise ustawił sobie wasze wspólne zdjęcie z wycieczki na tapetę telefonu, o czym dobrze wiedziałaś. Nie powiesz, że jakoś ci się to podobało, ale twój przyjaciel umiał być naprawdę upierdliwy pod tym względem. Stwierdził, że jak ty masz pełno jego szkiców w blokach, to ona ma prawo do takiej tapety. No nie przegadasz.

Raz po treningu Ryōta pozwolił skorzystać starszemu koledze z swojej komórki w celu sprawdzenia godziny. Jak się można domyśleć większą uwagę przyłożył do tej właśnie tapety.

— Oho, Kise chodzisz z [imię]-chan? — Nagle cała drużyna w szatni spojrzała w jego stronę zaintrygowana.

— Hm, co? Nie — zaśmiał się zakładając koszulę mundurka. Nad telefonem pochylił się Nakamura i Hayakawa.

— WOAHALEŁADNA! — Krzyk tego drugiego, sprawił, że na czole Kasamatsu wyskoczyła żyłka.

— Może być... — mruknął Shinya i ściągając okulary, wrócił do swojej szafki.

— [Nazwisko]cchi to moja przyjaciółka! — powiedział z uśmiechem Kise, zapinając guziki.

— Czyli mam rozumieć, że ta niewiasta jeszcze jest wolna? — zaświergotał Moriyama, patrząc na zdjęcie z jego klasycznym uśmiechem amanta.

— Tch, nawet na ciebie nie spojrzy...

— Kasamatsu jesteś okrutny!

— Przykro mi, ale kapitan ma rację...

— I ty Kobori przeciwko mnie?!

W szatni na nowo zapanowała wrzawa, którą potem kapitan Kaijo uspokoił swoimi groźbami, ale to nie zmienia faktu, że Kise poczuł dziwną satysfakcję, czerpaną z podejrzeń o jego związek z tobą. Oczywiście kiedy szedł do ciebie, by opowiedzieć ci o całej tej sytuacji, zamierzał pominąć ten aspekt.

— [Nazwisko]cchi zaczniesz się śmiać jak ci opowiem!

— Kise dobrze, że jesteś! Siadaj tutaj! — wskazałaś miejsce obok siebie. Na kolanach miałaś szkicownik i kilka węgli w drewienku. — Chcę je przetestować! — zaśmiałaś się wskazując na ołówki. Ryōta skinął głową rozbawiony i usiadł na wskazanym krześle.

— Znowu będziesz mnie szkicowała? Nie tak, że mi to przeszkadza...

— Cóż jesteś moim najprzystojniejszym modelem, ciężko ciebie w ten sposób nie wykorzystywać! — Puściłaś w jego stronę oczko i od razu zabrałaś się do pracy. Oboje śmialiście się cały czas, przez co miałaś problem czasem by złapać dech i skupić się na pracy, ale nie przeszkadzało ci to zbytnio. W tym wszystkim Kise zrezygnował z opowiedzenia ci tej historii, a przez myśl mu przeszło, że nie miał nic przeciwko gdybyś faktycznie była jego dziewczyną...

5. Kuroko Tetsuya

Znowu zachorowałaś, przez co nie byłaś obecna w szkole. Mocno to zmartwiło naszego niewidzialnego zawodnika, dlatego stwierdził, że przyjdzie do ciebie po treningu, by dać ci notatki z historii, o które poprosił jedną koleżankę z twojej klasy.

Zapukał do drzwi, po czym odsunął się trochę, czekając, aż ktoś mu otworzy. Gdy zaczął szukać zeszytu [imię koleżanki] w torbie, usłyszał skrzypnięcie.

Stałaś w drzwiach we własnej osobie. Miałaś na sobie bluzę z kocimi uszami, oprócz niej opatuliłaś się jeszcze kocem, a na nogach miałaś urocze papucie-króliczki. Po twoich rozczochranych włosach i zaspanych oczach można było wywnioskować, że co dopiero się obudziłaś. Przetarłaś jedno oko, pozbywając się dużych śpiochów z oczu, patrząc na przybysza. Skądś kojarzyłaś tę niebieską czuprynę...

— Oh! Kuroko-kun! — powiedziałaś zaskoczona, widząc przyjaciela z zeszytem w czerwonej okładce w ręce.

Mimo to Tetsuya nie zareagowała na twoje zawołanie na jego widok, ponieważ kiedy zobaczył cię w tym stanie, w dodatku z zaczerwienionym nosem i policzkami, sam mocno się zarumienił. Przez myśl przeszło mu tylko, że jesteś wyjątkowo urocza, gdy jesteś chora...

— Um, przyniosłem ci notatki od [nazwisko koleżanki]-san – powiedział cicho, wkładając ci zeszyt w dłonie. — Przepraszam, że cię obudziłem. Już nie przeszkadzam. Do zobaczenia [nazwisko]-san. Wracaj szybko do zdrowia. — Skinął głową i ruszył w stronę furtki, gdy ty, nadal nieco nieprzytomna, mrugałaś zaskoczona.

— Dziękuję Tetsu! — zawołałaś nagle, zdzierając sobie swoje chore gardło, gdy niebiesko włosy wychodził z twojego ogródka. Nazwaniem go imieniem, wprowadziło go w małe zakłopotanie, ale uśmiechnął się w twoją stronę delikatnie, czując jak policzki pieką go jeszcze mocniej.

6. Midorima Shintarō

Midorima skończył właśnie trening i skierował się do szatni. Dzisiaj nie mogłaś przyjść na salę gimnastyczną po lekcjach, by im kibicować w sparingu z sąsiednią szkołą, ponieważ twoja mama potrzebowała pomocy przy ogarnięciu domu przed przyjazdem rodziny.

Kto by pomyślał, że bez ciebie mecze mogą być takie ciche... Przynajmniej tak uważał Shintarō. Doping jakiś przypadkowych uczniów nie został przez niego zakodowany. Nie zwracali szczególnie jego uwagi. Po prostu byli.

— Ne, Shin-[chan]?! Co z tobą? — zagaił Takao, wchodząc do szatni.

— Nic, nanodayo — mruknął pod nosem, schylając się na ławce by rozwiązać buty. — Gra była dzisiaj... spokojna.

— Hę? Tak uważasz? Według mnie byli nieźli, ale ja nie należę do Cudownej Generacji — zaśmiał się czarnowłosy i ściągnął koszulkę. — A może po prostu brakowało ci [imię]-chan na trybunach, co? — Drugi koszykarz pod dwuznacznym spojrzeniem przyjaciela poczuł się nieswojo.

— Tch, n-nikogo mi nie brakowało... — odpowiedział najspokojniej jak potrafił, ale Takao już wiedział, że gdy zielonowłosy poprawia nerwowo okulary w ten swój sposób, to znaczyło, że coś jest na rzeczy. Natychmiast usiadł obok niego na ławce i objął ramieniem mocno, tak by nie mógł się wywinąć z tego uścisku.

— Buahaha, to widać na pierwszy rzut oka! Powiedz... Lubisz ją co nie? — Poruszył zabawnie brwiami, a Midorima natychmiast go odepchnął, tak że rozgrywający Shūtoku zleciał na podłogę z głośnym rechotem. — Shin-chan się zakochał!

— C-co ty gadasz B-bakao?! — krzyknął w jego stronę zirytowany, ale nie potrafił powstrzymać swojego zająknięcia. — [Imię] to moja p-przyjaciółka... — odburknął, wracając do przebierania. Chciał jak najszybciej uciec od tego kretyna, bo jeszcze zarazi się od niego głupotą.

— Jesteś pewny? Bo mi to wygląda, że zadurzyłeś się w niej po uszy!

— ... — Nie zamierzał się z nim wdawać w dyskusję, nawet na niego nie spojrzał, żeby ten nie zobaczył jego rumieńców. Skończył się ubierać i rzucił tylko w jego stronę krótkie „do jutra".

— CO?! Czekaj! Miałem ci powiedzieć... uhh, no trudno — zaśmiał się. — Sam się dowie.

7. Murasakibara Atsushi

Zaprosiłaś Atsushiego do piekarni swoich rodziców. Olbrzym w pewnym momencie waszej znajomości stwierdził, że powinnaś mu przynosić więcej tych dobrych babeczek z cukierni. Ciemne czekoladowe ciasto z finezyjnie ułożonym kremem waniliowym bardzo mu posmakowało. Miałaś wrażenie, że może jeść je na okrągło.

Dlatego stwierdziłaś, że pokażesz mu jak się je robi. Upiekliście już blachę babeczek, które zdążyły już ostygnąć w trakcie przygotowywania kremu. Pokazałaś Murasakibarze jak nakładasz masę do rękawa cukierniczego, przypominając przy okazji recepturę na mus. Koszykarz pierwszy raz chyba był tak zaangażowany w „lekcję". Słodycze wyjątkowo mocno go motywują do skupienia się.

— No i teraz patrz. Chwytam w ten sposób, bo tak jest najwygodniej – przynajmniej dla mnie. A teraz delikatnie wypycham masę z worka, widzisz? — zapytałaś, kończąc dekorować babeczkę. Oczywiście wyszła idealnie, w końcu kiedy ma się lukier w żyłach zamiast krwi... — Oi, czekaj! — Atsu właśnie zjadł babeczkę, którą zrobiłaś.

— Mmm, [imię]chin ona aż prosiła się by ją zjeść... — mruknął środkowy, zlizując resztki kremu z palców.

— Ehh, nie zdążyłam nawet udekorować ją czekoladą dekoracyjną, no ale trudno. Masz, teraz ty! — Wsadziłaś w dłonie koszykarza worek z kremem i postawiłaś „gołą" babeczkę. Zanim przekonałaś przyjaciela, żeby nie wyjadał kremu prosto z rękawu, minęła chwila, po której Murasakibara skupiony próbował naśladować twoje poprzednie ruchy. Niezbyt mu to wychodziło, ze względu na zbyt mocne ściskanie tubki.

— Ne, coś mi nie wychodzi... — mruknął, przyglądając się swojemu dziełu. Krem był rozłożony nierównomiernie, a połowa spadła na blat.

— Nie przejmuj się! Pokażę ci jeszcze raz, ale teraz w ten sposób. — Wepchnęłaś się między przyjaciela a świeżą babeczkę, po czym chwyciłaś jego ręce, odpowiednio układając je na rękawie cukierniczym. Mocno zaskoczyłaś olbrzyma tym, że chciałaś kierowa jego ruchami. Na jego twarzy zagościł soczysty rumieniec, którego nie widziałaś, bo stałaś odwrócona tyłem.

Podczas gdy ty ciągle poprawiałaś Atsu, by nie używał tyle siły do wyciskania kremu, on starał się powstrzymać nagłą chęć przytulenia ciebie.

Od kiedy [imię]chin jest taka słodka?

8. Takao Kazunari

Kiedy zniknęłaś w łazience, po tym jak wściekła sprzedałaś mu liścia, najpierw stał oszołomiony. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że faktycznie zachował się jak jakiś gówniarz z podstawówki. Cały dzień ci doskakiwał, próbował się popisać, ale dlaczego?

— Sss... ­— zasyczał dotykając gorący odcisk dłoni przyjaciółki na policzku, by zaraz uśmiechnąć się jakoś smutno. — Heh, zasłużyłem na to... Co ja? Zakochany dzieci- — W tym momencie podświadomość uderzyła w niego siłą jakiej się nie spodziewał. Zakochałem się w [imię]...

Szybko rzucił się w kierunku damskiej łazienki. Musiał ją za to wszystko przeprosić! Potrącał po drodze jakiś pierwszaków z równoległych klas oraz nauczycielkę z stertą papierów, które rozsypały się po podłodze. Pomimo krzyku z jej strony, odpowiedział tylko głośne „przepraszam" i zniknął za drzwiami damskiej toalety.

— [Imię]-chan! — zawołał zdyszany, co było do niego nie podobne, strasząc pozostałe dziewczęta w łazience. Zgromiłaś go tylko spojrzeniem. Dlaczego cię to nie zdziwiło?

— Daj mi spokój, dzisiaj przegiąłeś! Nie odzywaj się do mnie! — warknęłaś, grożąc mu palcem, na co on przełknął gulę w gardle. Nie wiedział, czy mówisz poważnie?

— Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam! — złożył ręce zaaferowany i spojrzał błagalnie w twoją stronę.

— Nie! Tego za wiele! Węże, wiadro z wodą, ciągłe żarciki... to jeszcze znosiłam, ale żeby rozpinać mi stanik na korytarzu?! Do końca cię powaliło?! W dodatku nachodzisz mnie w damskiej ubikacji! Spoważniej Kazunari! — Po tych słowach minęłaś go i wyszłaś, zaciskając ręce na swojej torbie.

Co ja zrobiłem?!

Takao patrzył za tobą z paniką. Pierwszy raz nie wiedział co ma powiedzieć, żeby cię ugłaskać. Zaczął sobie rwać włosy z głowy i przeklinać samego siebie na głos. Jego monolog przeplatany dobitnymi kolokwializmami przerwała nauczycielka, którą potrącił na korytarzu i widziała jak wbiega do damskich toalet.

Biedny Takao wylądował na dywaniku u dyrektora, dostając uwagę i kolejny problem na głowę...

9. Kasamatsu Yukio

Od pewnego czasu w nocy zaczęły cię nawiedzać skurcze w łydkach. Rwący ból dopadał cię zazwyczaj, kiedy budziłaś się po północy, by iść do łazienki. Nawet jeśli wcześniej już miałaś problemy tego typu, zwykle były one rzadkie. Zdarzały się raz na jakiś czas i po prostu to ignorowałaś. Ale ostatnio to się nasiliło i zaczęło po prostu męczyć nawet w szkole czasami w trakcie lekcji. Zaciskałaś wtedy usta i czekałaś aż minie, ale kilku nauczycieli zauważyło jak nie uważasz na lekcji tylko ukradkiem sięgasz pod ławkę. Dlatego postanowiłaś się zapytać Yukio czy przypadkiem nie wie jak temu zapobiec. Jako sportowiec pewnie coś wie nie tylko o kontuzjach, ale i skurczach.

— Yukio! — zawołałaś w jego stronę, stojąc przed bramą szkoły. Miałaś szczęście, że skończyli dzisiaj wcześniej.

— Ohayo [imię] — przywitał się cicho, spinając się mimowolnie, gdy reszta jego kolegów, gdy was mijała posyłała wam dwuznaczne spojrzenia.

— Muszę z tobą pogadać... O-oczywiście jeśli masz czas!

— S-spokojnie! Może być w drodze do domu? — zapytał ostrożnie, a ty kiwnęłaś głową szybko.

Postanowiliście, że Kasamatsu odprowadzi cię w akompaniamencie opowieści o twoich skurczach. Gdy tylko usłyszał o co chodzi, natychmiast zaczął się ciebie wypytywać o to co jesz, czy ostatnio wykonywałaś jakieś cięższe ćwiczenia, i wiele, wiele innych. Dzięki twoim szczerym odpowiedziom, gdy doszliście do twojej furtki, mógł ci jakoś doradzić.

— Powinnaś zadbać o magnez w pożywieniu i odpowiednie nawodnienie. W twoim wypadku skurcze są pewnie spowodowane stresem i tym, że za rzadko uzupełniasz płyny! — zganił cię, a tobie zrobiło się głupio. Poczułaś się choćby siostra strofowana przez starszego brata.

— Um... Dobrze — powiedziałaś cicho, patrząc na Kasamatsu nieśmiało.

— Czemu wcześniej to ignorowałaś? Jeśli w ciągu dwóch tygodni nic się nie zmieni, to masz iść do lekarza, bo jak nie to sam cię do niego zaciągnę! — Teraz to on spojrzał prosto w twoje oczy zmartwiony. Gdybyś przyszła się do niego zapytać wcześniej, zaoszczędziłabyś sobie sporo bolesnych ekscesów z tymi swoimi mięśniami... Mimo tego, że był trochę zły za twoje bagatelizowanie oznak przemęczenia, nie potrafił gniewać się długo, widząc, jak uśmiechasz się do niego w TEN sposób.

Delikatnie, uroczo i tak ciepło. Na jego twarz wpłynęły po raz kolejny gorące rumieńce. Niby nie było to dla niego nic nowego, ale w tym momencie czuł się... Nie umiał określić. Miał wrażenie, że jego serce bije jeszcze szybciej niż zwykle w takich sytuacjach.

O-opanuj się do cholery, to tylko [i-imię]!

— D-dziękuję za pomoc Yukio, postaram się z-zastosować do twoich rad! — Skłoniłaś się przed nim w wyrazach wdzięczności, jeszcze mocniej go tym zawstydzając. — Do jutra! — Posłałaś w jego stronę ostatni miły uśmiech i weszłaś do domu. On jedynie był w stanie kiwnąć ci na pożegnanie głową. Gdy tylko drzwi się za tobą zamknęły, biedny Kasamatsu musiał podeprzeć się o ścianę. Był bliski omdlenia, mimo to ręka którą chwycił się za pierś by uspokoić puls, nie przynosiła za dużych efektów.

C-co się tutaj stało?

Witam wszystkich bardzo serdecznie!

Jak tam początek roku szkolnego? Dwa tygodnie już za nami, strasznie obawiam się tej trzeciej gimnazjum... A raczej jej końca! No ale cóż, pożyjemy – zobaczymy.

Przepraszam za ponowny brak dodatkowej postaci! Bardzo, bardzo mi przykro, ale ostatnio po prostu nie umiem się jakoś zmobilizować i wymyśleć czegoś konkretnego.

Ale są jakieś pozytywy! W końcu małymi kroczkami zbliżamy się do wyjścia z friendzona. Tak jak obiecałam scenariusz jest trochę bardziej romantyczny, przynajmniej w moim odczuciu. Mam nadzieję, że się podobało!

Dziękuję wszystkim za uwagę! Życzę miłego dnia/wieczora!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top