CZĘŚĆ SIÓDMA


„Kiedy całujecie się po raz pierwszy"

< KTO SIĘ CIESZY?! >


1. Akashi Seijūrō

— Sei idziesz ze mną na zakupy?

— [Imię] ostatnio mówiłaś, że chcesz zaoszczędzić trochę pieniędzy...

— Ale doszłam do bardzo ważnego wniosku!

— Mogę go usłyszeć? — Koszykarz spojrzał na ciebie z jedną brwią w górze.

— Pieniądze szczęścia nie dają... Ale zakupy już tak! — zaśmiałaś się, a on spojrzał na ciebie spokojnie.

— Brzmisz jak zakupoholiczka — stwierdził krótko, a ty zachichotałaś i szturchnęłaś go w ramię, przekonując na wspólne wyjście. Tak naprawdę potrzebowałaś nowej sukienki na wesele twojej cioci ze strony mamy, a nic z twojej szafy nie nadawało się już do pokazania, dlatego rodzicielka zaopatrzyła cię w odpowiednią sumę.

Po wyjaśnieniu całej sprawy Akashiemu, zgodził się, nie mając nic przeciwko. Co jak co, ale chodzenie z taką obstawą jak on po galerii, zapewniało ci pełny spokój od grubiańskich nastolatków, jednocześnie przyciągając zazdrosne spojrzenia koleżanek... Wcale, a wcale nie wykorzystałaś faktu z sukienką do delikatnego utarcia im nosa, po tym jak wczoraj cię obgadywały.

Kapitan tylko obserwował jak wybierasz kilka sukienek i znikasz z nimi w przymierzalni. Opierając się o róg twojej kabiny czekał aż w końcu coś wybierzesz. Cały czas słuchał twoich opinii o każdej sukience z osobna przez zamknięte drzwi, co wprawiało go w coraz większe rozbawienie, ale i głęboko ukrytą ciekawość.

— Kurczę! Ta jest ładna, moje nogi wydają się w niej dłuższe, ale gdyby była w innym kolorze! — jęknęłaś, a Akashi w tym samym momencie, korzystając z okazji, że nikogo innego oprócz was przy kabinach nie było, po prostu odsłonił zasłonkę i przyjrzał ci się uważnie.

Seiijūrō chłoną twój widok w niebieskiej, rozkloszowanej sukience bez ramiączek z koronkowym gorsetem. Była to naprawdę miła odmiana od szkolnego mundurka czy twojego stroju do jazdy konnej. W jednej chwili na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech, a w oczach zauważyłaś satysfakcję.

Oburzyłaś się natychmiast. To, że zwykle wszyscy się go słuchają, nie pozwala mu na podglądanie cię! Już cała czerwona na twarzy miałaś go wyrzucić na zewnątrz, gdy nagle chłopak zasłonił za sobą zasłonę i przyciągnął do siebie.

Nie czarujmy się, podczas tego pocałunku nie miałaś nic do gadania. Akashi chciał cię pocałować, więc po prostu to zrobił. Całkowicie przejął kontrolę nad twoimi ustami, a ty upojona tą pieszczotą, nie zamierzałaś mu się przeciwstawiać. Legendy opowiadane wśród twoich koleżanek o tym, jak całuje szkolny absolut, w żadnym stopniu nie oddawały tej przyjemności co czułaś.

— Ściągnij to z siebie i idziemy do kasy. Zapłacę ci za nią — powiedział na odchodne, zostawiając cię z nogami jak z waty.

Dobra, od dzisiaj rozumiałaś już, dlaczego nikt nie chce mu się stawiać, dlatego grzecznie kiwnęłaś głową i już za chwilę wychodziłaś ze sklepu z sukienką, pełnym portfelem i nowym chłopakiem...

2. Aomine Daiki

Wracałaś z galerii wieczorną porą. Spotkałaś się tam z [imię twojego chłopaka]. Liczyłaś na spędzenie miło czasu, ale jak się okazała cel zamierzony był zupełnie inny.

Zerwał z tobą.

Łzy ciekły ci po policzkach bez ustanku, a w głowie ciągle obijały ci się jego słowa – „Mam dość przyglądania się twojemu ciągłemu wzrostowi uwagi dla Aomine."

Zatrzymałaś się na chwilę, żeby znaleźć chusteczki w torbie, co zajęło ci więcej czasu przez rozmazany obraz. Czułaś taką złość na wszystkich mężczyzn na tym świecie. Co oni sobie wyobrażali?! Najpierw kłócisz się z jednym, który po prostu cię obraża, nie zważając na waszą przyjaźń, a drugi potem z tobą zrywa, ze względu na poprzedniego dupka, bo zwierzasz mu się z swoich problemów, które on nadinterpretuje?!

— A i-idźcie wszyscy do diabła! — krzyknęłaś na całą uliczkę, która była pusta o tej godzinie, a przynajmniej tak ci się wydawało. Żeby wyładować całą swoją frustrację kopnęłaś z całej siły w ścianę jednego z szarych bloków kilka razy, po prostu krzycząc. Idiota, idiota, idiota...!

— [I-imię]? — O nie, nie ma mowy.

— ... — Widząc Aomine twoja twarz wykrzywiła się w jeszcze większym grymasie, który w połączeniu z twoim rozmytym od płaczu makijażem dawał make up rodem z najstraszniejszego horroru. Ruszyłaś przed siebie z zamiarem minięcia go, ale koszykarz złapał cię za łokieć i przyjrzał się bliżej twojej twarzy zaskoczony. — P-puść mnie, bo zacznę krzyczeć... — warknęłaś w jego stronę, a on momentalnie zmarszczył brwi.

— Cholera... Co ci się stało? Wyglądasz jak siedem nieszczęść...

— Tch, chcesz wiedzieć co się stało? Chcesz?! — naskoczyłaś na niego, ruszona impulsem wyrwałaś rękę z jego uścisku. Daiki odruchowo zrobił krok w tył, nie spuszczając z ciebie wzroku. — Nikt nie jest w stanie wytrzymać z „taką upierdliwą babą" jak ja!

Cała trzęsłaś się ze złości, starając się stłumić nią ból po zerwaniu. Naprawdę się starałaś, zależało ci na nim, a z powodu tego kretyna...! – Po twoich policzkach zaczęły niekontrolowanie spływać kolejne gorzkie łzy. Ciemnoskóry momentalnie zdębiał, przełykając jego słowa zacytowane z twoich ust. Ty, widząc, że nie zamierza ci odpowiedzieć, prychnęłaś tylko i ruszyłaś przed siebie, specjalnie agresywnie trącając go w ramię.

Nie zdążyłaś zrobić dwóch kroków, gdy Aomine złapał się w pasie, przyciągając z powrotem.

— Porozmawiaj ze mną do kurwy nędzy, a nie ciągle się po mnie drzesz!

— Ciekawe o czym mam z tobą rozmawiać Aho-! — Nie dał ci dokończyć tylko wpił się agresywnie w twoje wargi, uciszając skutecznie. Oczy rozszerzyły ci się do wielkości spodków od filiżanek, ale niemal od razu twoja świadomość wróciła i zaczęłaś się wyrywać z objęć chłopaka, uderzając go po klatce piersiowej.

Gdy cię puścił oboje oddychaliście ciężko, zarumieni na policzkach. Posłałaś mu ostatnie wściekłe spojrzenie i pobiegłaś do domu, zostawiając asa samego na ciemnej ulicy podłamanego.

— Gratulacje, udało ci się ją jeszcze bardziej rozwścieczyć... — warknął do siebie, zasłaniając ramieniem oczy zażenowany własną głupotą...

3. Kagami Taiga

Kagami chciał się do tego zabrać właściwie, tak jak Riko przykazała. Zaopatrzył się w jakąś wygodną koszulę, mało zdewastowane jeansy i bukiet. Postanowił ci w końcu powiedzieć o swoich uczuciach, dowiadując się, że zerwałaś z swoim dotychczasowym chłopakiem jakiś czas temu.

Posłuchał rady trenerki i trochę odczekał, aż w końcu nadszedł ten dzień. Stał przed drzwiami twojego domu elegancko ubrany, ale nie przesadnie oficjalnie i zapukał. Całą noc nie spał, jak zwykle przed ważnymi wydarzeniami stres zżerał go od środka. Zanim jeszcze mu otworzyłaś, sprawdził trzymane przez siebie róże jeszcze trzy razy.

— Kagami-kun? — zapytałaś zaskoczona, widząc chłopaka przed sobą. Natychmiastowo twoje policzki zbliżyły się kolorem do trzymanych przez niego kwiatów.

— J-ja chciałem... Znaczy! C-czy miałabyś o-ochotę na spacer i porozmawiać?! — Wyprostował się jak struna, szybko podając ci bukiet. Tak bardzo starał się brzmieć pewnie, ale nie potrafił zapanować nad drżeniem głosu.

Przyjęłaś prezent nadal oniemiała i zajęło ci chwilę sklejenie słów. Tak cię zaskoczył, że dosłownie odebrało ci mowę, a jeszcze widząc to jak się postarał... Twoje serce momentalnie przyśpieszyło.

— O-oczywiście! Daj mi tylko c-chwilę, wstawie je do wody. Są p-prześliczne! B-bardzo dziękuję! — Musiałaś jakoś się opanować, żeby nie zacząć piszczeć ze szczęścia. Jak najszybciej pobiegłaś do kuchni i zaopatrzyłaś róże w wodę, by następnie ubrać letnią kurtkę. Nawet jeśli dzień był słoneczny, wieczory zazwyczaj są chłodne.

Oboje byliście przejęci, dlatego na początku żadne z was się nie odzywało, bojąc się zrobić cokolwiek, żeby nie spłoszyć drugiego. Po pewnym czasie Taiga jednak przejął inicjatywę i postarał się rozluźnić atmosferę niezobowiązującymi żarcikami. Udało mu się i dobrze, ponieważ już nie potrafiliście przestać rozmawiać.

— Um, Kagami-kun? — Spojrzałaś na niego nagle jakby czymś speszona.

— Hm?

— D-dlaczego dałeś mi kwiaty, kiedy przyszedłeś? — Wcześniejszy stres wrócił, ale znacznie osłabiony. Rozmowa z tobą, twój uśmiech i śmiech – wszystko to w tym momencie go uspakajało i utwierdzało w swojej decyzji. Potrzebował dla siebie takiej ostoi spokoju jak ty, tylko pytanie czy w drugą stronę też tak było?

— H-huh... [Imię]... N-nie wiem jak to powiedzieć... — zaśmiał się nerwowo i niepewnie zbliżył się do ciebie, patrząc w oczy.

— Po prostu powiedz. — Uśmiechnęłaś się łagodnie w jego stronę. Emanowało z ciebie tyle pozytywnej i spokojnej energii, gracja twoich ruchów, uśmiechu... Taiga nie potrafił się powstrzymać i jak zwykle zaufał instynktowi.

Po prostu cię pocałował.

Od razu oddałaś pieszczotę, powoli splatając palce waszych dłoni. Kagami wiedząc, że ma już twoje pozwolenie zaczął coraz bardziej pewny siebie pogłębiać wasz pocałunek. Nie wiedziałaś ile trwał, ale przecież szczęśliwi i zakochani czasu nie liczą.

4. Kise Ryōta

Kostka Kise dała o sobie znać dzisiaj na treningu do tego stopnia, że trener razem z kapitanem postanowili zwolnić go z ćwiczeń na najbliższe dwa tygodnie. Model nieco zirytowany takim obrotem spraw, postanowił, że jak najszybciej pójdzie do rehabilitanta najlepszej drużyny w ich prefekturze, który powinien postawić go na nogi już przyszłym tygodniu.

Wychodząc z hali z niemrawą miną, nagle przyuważył na końcu korytarza twój [kolor] kucyk. Chyba gdzieś się śpieszyłaś, bo nawet nie zdążył się dobrze przyjrzeć, a już zniknęłaś za rogiem. Blondyn od razu poszedł w twoje ślady, a z każdym krokiem na jego twarzy pojawiał się delikatny uśmiech. Tylko ty byłaś w stanie mu poprawić dzisiaj humor. Nie zwracając uwagi na kulawą nogę wszedł do pracowni artystycznej w waszej szkole, wołając cię już w progu.

— [Imię]cchi! — W tym samym momencie po klasie rozległ się głuchy trzask i twój krzyk. Chciałaś odłożyć grube teczki i stertę bloków na górę regału z ceramiką, ale zaskoczona zachwiałaś się na krześle, strącając z niższej półki kilka glinianych wazonów, które nawet nie zdążyły zostać pomalowane, a sama spadłaś na stłuczone gliniane odłamki. Chłopak natychmiast do ciebie podbiegł i zaczął wypytywać czy nic ci nie jest.

— Ryōta nic mi nie jest, zrobiłam sobie kilka siniaków na tyłku i ubrudziłam spodnie, ale poza tym wszystko w porządku... — uspokajałaś go, siląc się, żeby nie skrzywić się na widok roztrzaskanych naczyń. — Mam szczęście, że ich nie wypalaliśmy, a tylko wysuszyliśmy na parapecie.

— Co ty w ogóle chciałaś zrobić? Po co wchodziłaś na to krzesło? — zapytał nadal nie do końca przekonany, a ty wskazałaś rozwalone teczki.

— Chyba były dla mnie za ciężkie — westchnęłaś i wstałaś z ziemi z cichym jękiem. Stłukłaś sobie kość ogonową, byłaś o tym przekonana. Nieco ociągając się, wyciągnęłaś zza szafy szufelkę i miotłę. — Możesz pozbierać wszystkie papiery z powrotem na kupkę, a ja pozamiatam? Eh, będę musiała się z tego wytłumaczyć nauczycielce...

— Trzeba było uprawiać wspinaczkę górską?

— Tch, nie każdy ma po dwa metry jak ty i twoi koledzy — burknęłaś w jego stronę.

— Mogłaś na mnie poczekać, przecież bym ci z tym pomógł albo chociaż mogłabyś wziąć to wszystko na raty. Potrzebujesz trochę cierpliwości, a jak nie to chociaż chłopaka... — zaśmiał się, nie do końca świadom tego co powiedział. Spojrzał na ciebie rozbawiony, a ty szybko odwróciłaś wzrok zaczerwieniona.

— Na razie mam ciebie i to mi wystarczy — palnęłaś bez zastanowienia po chwili, akurat wtedy gdy Kise podnosił stos prac i miał go kłaść w upatrzone wcześniej przez ciebie miejsce. Chłopak obrócił gwałtownie głowę w twoją stronę, a jego kontuzja szybko dała o sobie znać. Blondyn zgiął się w pół, a kartki i ciężkie teczki znowu spadły z regału tym razem na jego głowę.

Byłaś pewna, że koszykarz zaraz runie, dlatego szybko podbiegłaś i podtrzymałaś go, żeby nie uderzył głową o mebel lub ścianę obok. Znaleźliście się w bardzo dwuznacznej sytuacji. Ty pomiędzy chłopakiem a ścianą, o którą sam podpierał się ramieniem, znajdującym się obok twojej twarzy, aby odciążyć nogę. Gdy zdałaś sobie sprawę jak to wygląda z boku twoje serce momentalnie przyśpieszyło, a rumieńce pogłębiły się piekąc niemiłosiernie. Model zaśmiał się cicho, pomimo bólu.

— C-czyli mam rozumieć, że traktujesz mnie jak swojego chłopaka? — Uśmiechnął się łobuzersko, a ty spojrzałaś na niego spłoszona.

— T-tak... Znaczy nie! Nie! Nie w ten s-sposób! Nawet jeśli bym chciała, to przecież my...! — Zakryłaś usta dłonią, zdając sobie sprawę z tego co powiedziałaś.

— [Imię]cchi ja też bym chciał... — mruknął rozbawiony, zginając ramię, żeby się do ciebie przybliżyć.

— C-czekaj co...?! — Nie zdążyłaś dokończyć, bo chłopak zamknął twoje usta w zachłannym pocałunku. Miałaś wrażenie, że kolana ci zmiękły, dlatego zarzuciłaś mu ręce na szyję, starając się jakoś podtrzymać i jak najdłużej czerpać przyjemność z pieszczoty, jaką zgotował ci koszykarz.

Niestety, gdy to zrobiłaś, Ryōta oderwał się od ciebie i syknął przeciągle. Natychmiast dowiedziałaś się co się stało i prędko odprowadziłaś do pielęgniarki, nadal nie dowierzając w to co się właśnie wydarzyło między wami..

< Przyznać się kto chciałaby zostać pocałowanym przez Kise?! *macha łapkami w górze we wszystkie strony, szukając jednocześnie wzrokiem zwolenniczek modela* >

5. Kuroko Tetsuya

Gdy tylko dowiedziałaś się, że Seirin nie ma dzisiaj treningu, zaprosiłaś Kuroko do siebie na seans filmowy. Chłopak nie widział przeszkód jeśli mógł wziąć ze sobą Nigou, na co ty chętnie przystałaś. Szczeniak cię rozczulał tak samo mocno jak jego właściciel! (Dwóch słodziaków pod jednym dachem? Żaden problem!)

Przygotowałaś laptopa na biurku i poprosiłaś przyjaciela żeby coś wybrał, a ty wyszłaś po jakieś przekąski. Szczeniak podążył za tobą, odklejając się na chwilę od pana. Takie wyjątki robił tylko przy tobie, zazwyczaj jeśli może wybiera dobrowolnie towarzystwo zawodnika widmo.

— Hm? Jesteś głodny Nigou, prawda? — Uśmiechnęłaś się do zwierzaka i zajrzałaś do lodówki. Zapomniałaś, żeby coś wcześniej dla niego przygotować. Westchnęłaś ciężko, myśląc co byś mu mogła dać. — Mieliśmy wczoraj kurczaka na ostro, ale to raczej nie dla ciebie kolego...

Nie zostało ci nic innego jak po prostu usmażyć pierś z kury bez żadnych dodatków. Gdy akurat kończyłaś i odstawiałaś jedzenie do ostygnięcia z pokoju wyszedł Kuroko zaniepokojony twoją przedłużającą się nieobecnością.

— [Imię]-san? Idziesz? — zapytał nagle znajdując się przy tobie, a ty pisnęłaś wystraszona. Zachwiałaś się z patelnią w ręku, zrzucając mięso na ziemię i spojrzałaś na koszykarza spanikowana. Był tak blisko, że mógł niechcący oberwać lub co gorsza poparzyć nagrzanym metalem. Całe szczęście refleks w tym momencie go nie zawiódł i przytrzymał twoją rękę.

— Śmiertelnie mnie wystraszyłeś! Jezus, nic ci nie zrobiłam?! — Pytanie czym byłaś bardziej wystraszona – jego nagłym pojawieniem się czy narażeniem siebie samego na obrażenia?

— Nie, przepraszam. — Jego blade dotychczas policzki zrobiły się delikatnie różowe, a ty biorąc uspakajający oddech odłożyłaś niebezpieczne narzędzie z powrotem na kuchenkę.

— N-nic się nie stało. Ważne, że tobie nic nie zrobiłam — odparłaś natychmiast, uśmiechając się z ulgą. Oparłaś się o blat i spojrzałaś na niego pogodnie. — To co będziemy dzisiaj oglądać?

— ... — Przechyliłaś głowę zdziwiona.

— Tetsu?

— Jesteś urocza [imię]-san. — Zatkało cię. Nie miałaś pojęcia jak zareagować na taki komplement. Zamrugałaś szybko oczami, nie mogąc dojrzeć celu tych słów w spokojnej twarzy Kuroko. Całe szczęście pomógł ci z interpretacją, bo złapał cię za jedną dłoń, a swoją drugą położył na twoim policzku.

Pocałował cię słodko w usta, po czym zajrzał na twoją reakcję. Oblałaś się cała rumieńcem, co spowodowało, że uśmiechnął się delikatnie. Znowu cię pocałował, ale tym razem trwało to dłużej, przez co w końcu mogłaś mu się odwdzięczyć.

Wasz pocałunek był tak niewinny jak sam Kuroko, a łącząc to z całym jego urokiem...

Hau, hauuu!

Oderwaliście się od siebie, słysząc skomlenie biednego Nigou, który oparzył sobie język na gorącym jeszcze kawałku kurczaka, o którym przez całą tą sytuację zapomniałaś. Cały film, zamiast przytulać się do swojego nowego emm... chłopaka, tuliłaś do siebie szczeniaka, przepraszając milion razy.

6. Midorima Shintarō

— SHIN–TA–RŌ!!! — zawołałaś na cały korytarz, widząc zieloną czuprynę przyjaciela. Midorima od razu zareagował, słysząc twój głos. Mocno się zdziwił, bo nie sądził, że wrócisz do szkoły po zawodach...

— Nanodayo? Eh, ile mam ci powtarzać, żebyś tak nie krzycza- UGH! — Wpadłaś na niego z rozpędu, mocno przytulając i śmiejąc na całe gardło. Koszykarz nie miał jak się uwolnić, bo szczelnie owijałaś jego kark rękami, a nogi zakleszczyłaś na jego tułowiu, żeby nie spaść.

— Jedziemy na krajowe! WYGRAŁYŚMY, ROZUMIESZ?! — zaczęłaś piszczeć z całego tego podekscytowania, a uczniowie patrzyli na ciebie i chłopaka zaskoczeni. Gdyby zadawali się z tobą tyle co on, to byłaby dla nich codzienność...

— U-udusisz mnie z-zaraz... — powiedział przyduszonym szeptem koszykarz, podtrzymując cię w pasie, ale ty nawet nie zwróciłaś na to uwagi. Mógł zaczerpnąć powietrza dopiero wtedy, kiedy oswobodziłaś jego szyję ze swoich objęć, aby zacząć żywo gestykulować i opowiadać z zaangażowaniem o meczu. Słowa wylewały się z twoich ust z prędkością światła, przez co zielonowłosy nie zrozumiał połowy twojej wypowiedzi.

— Jestem taka szczęśliwa Shin! A wiesz co jeszcze, wiesz co jeszcze?! — spojrzałaś na niego roziskrzonym wzrokiem, a on tylko uniósł brwi w zdumieniu. Próbował jakoś ostrożnie odstawić cię na ziemię, ponieważ to jak kurczowo trzymałaś się na jego biodrach, wprawiało go w niemałe zawstydzenie...

— C-co jeszcze, nanodayo? — mruknął niemrawo, jednocześnie obmyślając plan jak się od ciebie uwolnić.

Uśmiechnęłaś się do niego promiennie i ujęłaś jego policzki, nakierowując zielone tęczówki na swoją twarz. Shintarō zrobił się czerwony jak burak. Zauważyłaś nawet, jak przełknął nerwowo ślinę. Całe szczęście ty już wiedziałaś, dlatego musnęłaś delikatnie jego usta, by potem znowu na niego spojrzeć na jego oniemiałą twarz.

— Zgadnij co powiedział mi Kazu... — zachichotałaś i natychmiast stanęłaś na ziemi, żeby móc mocno przytulić się do koszykarza.

< Boże, jestem taka dumna z tej Reader. Gdyby takie bezpośrednie kobiety istniały naprawdę, facetom byłoby prościej XD >

7. Murasakibara Atsushi

Zmartwiona pobiegłaś do szatni zawodników. Widziałaś porażkę Yōsen z Seirin, a także stan w jakim znalazł się twój przyjaciel. Nigdy nie widziałaś, żeby Atsushi tak się w coś zaangażował jak w ten mecz. Nie zwróciłaś uwagi na to ile osób podeptałaś, wychodząc z sektora, w którym miałaś miejsce. Odruchowo mruczałaś przepraszam, nie zwracając nawet na to uwagi. W głowie miałaś tylko obraz zdenerwowanego Murasakibary na boisku.

Wpadłaś do szatni bez żadnego ostrzeżenia, co i tak było bez znaczenia w tym momencie, ponieważ chłopcy widocznie jeszcze godzili się z porażką, nie mając siły, żeby się przebrać. Niektórzy zdobyli się chociaż żeby iść pod prysznic.

Szybko wyszukałaś fioletową czuprynę swojego żelkożercy, zuważając przy okazji Himuro, który już się przy nim znajdował. Niczym strzała poleciałaś w ich stronę, bez zastanowienia przytulając olbrzyma. Chłopak od razu objął cię mocno i wtulił, nie zważając na to, że był cały spocony.

— Przegrałem [imię]chin... — Spojrzałaś na niego zmartwiona, mimo to zdobyłaś się na łagodny uśmiech.

— Ważne jest to, że dałeś z siebie wszystko Atsu — odparłaś pocieszająco. Nagle wystraszyłaś się, bo zobaczyłaś jak z oczu fioletowłosego popłynęły łzy.

— N-nienawidzę koszykówki... — wyłkał, po czym znowu się w ciebie wtulił. Twoje serce zalało przyjemne ciepło, widząc jego reakcję. Pogłaskałaś go po głowie kojąco, tłumacząc, że nie jesteś w stanie w to uwierzyć po jego dzisiejszej grze. Wychodząc z szatni obiecałaś mu załatwić coś słodkiego, dlatego od razu skierowałaś się do automatu w korytarzu.

Musiałaś przyznać, że widząc jak chłopak potrafi w coś się zaangażować, momentalnie poczułaś motyle w brzuchu, a potem dodając jego szukanie wsparcia w tobie... Czułaś, że oprócz przemiany Atsu na boisku, zostaniesz dzisiaj jeszcze czymś przyjemnie zaskoczona. Wyciągając żelki z maszyny, mimowolnie uśmiechnęłaś się pod nosem i powoli skierowałaś się pod szatnię by poczekać na przyjaciela.

Wyszedł ostatni razem z Himuro, był już w lepszym stanie niż go wcześniej zastałaś. Widocznie kolega z drużyny jest lepszy w pocieszaniu od ciebie. Westchnęłaś z wyraźną ulgą i podeszłaś do nich.

— Mam dla ciebie słodycze Atsu! — Uśmiechnęłaś się najszerzej, jak potrafiłaś, po czym dałaś mu opakowanie żelek. Murasakibara zmarszczył brwi. — Hm? Coś nie tak, nie lubisz ich?

— [Imię]chin mogę prosić o coś słodszego? — zapytał, a ty uniosłaś brwi zdumiona.

—To najbardziej słodka rzecz, jaką tutaj znalazłam — powiedziałaś entuzjastycznie, starając w jakiś sposób przekonać chłopaka do kupionych słodkości. Wzięłaś od niego opakowanie pośpiesznie i otworzyłaś, biorąc jednego żelka do ust. — A-astu one naprawdę są dobre, spróbuj...!

Murasakibara pocałował cię, a ty o mało co nie udławiłaś się słodkością, którą przełknęłaś w ostatniej chwili. Nie spodziewałaś się takiego kroku po tak infantylnej osobie jak Atsushi. Byłaś mocno zaskoczona, dlatego w pierwszej chwili nie byłaś w stanie się poruszyć. Dopiero, gdy rozchyliłaś delikatnie usta, szok minął i mocniej przylgnęłaś do chłopaka.

— [Imię]chin jesteś najsłodsza na całym świecie... — mruknął w końcu środkowy, odsuwając się od ciebie, a ty tylko zachichotałaś rozczulona.

8. Takao Kazunari

Takao po ostatniej nieudanej próbie przeproszenia cię nie miał okazji do kolejnej, bo się rozchorowałaś i byłaś skazana siedzieć przez cały tydzień w domu. Postanowił, że pod koniec tygodnia do ciebie pójdzie i jeszcze raz spróbuje z tobą porozmawiać. Kto by pomyślał, że chłopak może się tak czymś przejąć?

Od razu po treningu ruszył w stronę twojego domu. Mieszkałaś dość spory kawał drogi od szkoły, dlatego żeby nie tracić czasu przyjechał na rowerze. Całe szczęście trening nie był wyjątkowo ciężki dzisiaj. Gdy już znalazł się na twojej ulicy, jeszcze raz zaczął analizować w głowie wszystko co chce ci powiedzieć i wyjaśnić.

Głęboki wdech, rower postawiony przy płocie i naciśnięcie dzwonka do drzwi. Zwykle pewny siebie nastolatek teraz miał obawy. To nie pierwszy raz, kiedy byłaś na niego zła, ale jeszcze nigdy tak nie obawiał się tego czy i tym razem jego wybryki pójdą mu płazem.

— Takao? — Drzwi otwarła mu twoja mama, widocznie zaskoczona. — Przyniosłeś lekcje dla [imię]?

— Dzień dobry [nazwisko]-san, ja przyszedłem odwiedzić naszą symulantkę — zaśmiał się, jakby nigdy nic, a kobieta mu zawtórowała. Doprawdy uwielbiała tego chłopaka.

— Jest na górze, wejdź — zaprosiła go do środka i wskazała schody, a Kazunari po rzuceniu do niej podziękowaniami i jakimś żarcikiem zniknął na piętrze.

Szybko znalazł drzwi prowadzące do odpowiedniego pokoju i zapukał ostrożnie. Słysząc twoje wołanie, wszedł i to co zobaczył mocno go rozbawiło. Siedziałaś na krześle od biurka po turecku, wpatrując się w ekran laptopa, na którym mógł dostrzec okno gry The Sims i czat z [imię przyjaciółki]. Twoje włosy były spięte w niechlujnego koka na czubku twojej głowy, a sam pokój wyglądał jak po przejściu III wojny światowej, która zakończyła się na wskutek tsunami z chusteczek higienicznych.

— Zaraz wezmę lekarstwa, daj mi chwilę tylko... K-kazunari?! — odwróciłaś się w stronę przybysza, a kiedy zorientowałaś się kto to jest, twoja guma, którą wcześniej żułaś w skupieniu, została połknięta z zaskoczenia. Natychmiast poderwałaś się z obrotowego krzesła (o mało co nie upadając) i szybko zaczęłaś poprawiać włosy.

— Przyszedłem dotrzymać towarzystwa ciężko chorej przyjaciółce, ale chyba nie powinienem tu wchodzić — zaśmiał się rozbawiony, a poprzedni stres, z którym zmagał się od wejścia do twojego domu natychmiast wyparował. Cała sytuacja tak go śmieszyła, że nawet nie krył się z tym rozbawieniem i od razu usiadł na niepościelonym łóżku i złapał się za brzuch ze śmiechu.

— TY DRANIU MIAŁEŚ NAPISAĆ, ŻE PRZYJDZIESZ, A NIE! WIDZISZ W JAKIM STANIE SIĘ ZNAJDUJĘ?! —W całej tej euforii wzięłaś poduszkę i uderzyłaś nią roześmianą twarz przyjaciela. — NIE ZAKSAKUJE SIĘ TAK KOBIET W TRAKCIE PRZEZIĘBIENIA! — I znowu sprzedałaś mu kilka uderzeń poduszką. — PO CO PRZYLAZŁEŚ?! GADAJ!

— C-chciałem tylko porozmawiać! — powiedział, biorąc z trudem oddech i przytrzymując twoją broń zanim ta znowu spotkała się z jego twarzą. Twoje rysy twarzy momentalnie stężały i spojrzałaś na niego zaskoczona. W tym momencie byłaś taka urocza, że Takao nie potrafił stawić oporu szelmowskiemu uśmiechu, który wykwitł na jego twarzy. — I przeprosić przy okazji, za ostatnią sytuację, ale widząc jak się na mnie rzuciłaś to chyba zostało mi już dawno przebaczone.

— Tch, mimo to nie powinieneś wparowywać do mojego domu bez uprzedzenia! Jak ja wyglądam?! — burknęłaś i spojrzałaś na niego z pretensją.

— Mi się tam podoba twoje nerdowskie oblicze. — Takao znowu zaśmiał się głośno, a ty, jako że poduszka została ci zabrana, uderzyłaś go zirytowana pięścią w środek torsu. Po pokoju rozległ się już tylko głuchy jęk chłopaka. Zadowolona z efektu usiadłaś na łóżku obok niego i spojrzałaś triumfalnie.

— Dobrze ci tak...! — Momentalnie poczułaś jak silne ramiona koszykarza obejmują cię w pasie i wywracając na materac. Ta menda tylko na to czekała, żeby to zrobić!

Zrobiłaś się cała czerwona, gdy wasze twarze znalazły się tylko kilka centymetrów od siebie. Nigdy nie byliście w takiej sytuacji, no chyba że policzymy ten ostatni kawał...

— J-jeśli znowu żartujesz, to za siebie nie ręczę... — powiedziałaś cicho, a Takao uśmiechnął się delikatnie. Odwróciłaś wzrok zawstydzona, zdając sobie sprawę, że chłopak już wie co do niego czujesz. Nie wiedziałaś co masz zrobić, dlatego poruszyłaś się niespokojnie, na co on od razu zareagował i mocniej przyciągając cię do siebie, pocałował czule. Momentalnie wstrzymałaś oddech i spojrzałaś na niego zszokowana.

— Teraz nie żartuję [imię]-chan — mruknął i mocno cię przytulił, a ty schowałaś twarz, uśmiechając się w jego koszulkę.

< Takao: „To co Reder-chan powymieniamy się jeszcze zarazkami?">

< *napisała autorka łykając antybiotyk, mając The Sims zgrane na pasku zadań* >

9. Kasamatsu Yukio

Siedziałaś z Yukio razem w bibliotece. Zajęliście miejsce w rogu czytelni. Wyciągnęłaś swoje zadania, które nauczyciele zadali ci dzisiaj do domu, a chłopak kontynuował swoje powtórki przed egzaminami końcowymi. Wiedziałaś, że w domu nie miałby jak się skupić na nauce z powodu młodszego rodzeństwa, a w bibliotece widocznie się wyciszał i uspokajał, więc stwierdziłaś, że będziesz mu dotrzymywać towarzystwa, próbując jakoś ustabilizować swój system uczenia. Robienie wszystkich drobniejszych rzeczy na ostatnią chwilę wykańczało cię już powoli, dlatego postanowiłaś w końcu popracować nad systematycznością.

W ciszy, przerwanej czasami prośbą o podanie jakiegoś podręcznika, skończyłaś pisać wypracowanie z historii i zabrałaś się za zadanie z matematyki, automatycznie spojrzałaś na Kasamatsu skupionego nad swoimi materiałami. Uśmiechnęłaś się delikatnie do siebie. Do głowy ci przyszło, by poprosić go o pomoc. W końcu matematyka była jego broszką, może rozwiązałby ci kilka zadań?

Koszykarz w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że mu się przyglądasz. W skupieniu zmarszczył brwi, czytając kolejną definicję, którą musiał zapamiętać. Sięgnął po zakreślacz i zaznaczył kluczowe słowa. Obserwowałaś go nadal, a na twoje policzki wpłynął rumieniec. Wygląda uroczo – powiedziałaś sobie w myślach, przez co zarumieniłaś się jeszcze mocniej. Nie chciałaś wytrącać go z tego skupienia, mogłabyś się tak na niego patrzeć całymi godzinami.

Nie będąc do końca świadomą pochyliłaś się w stronę przyjaciela, całując delikatnie jego kącik ust. Zachowywałaś się jakbyś była w stanie półsnu, z którego się obudziłaś, gdy Kasamatsu spojrzał na ciebie szeroko otwartymi oczami. Momentalnie z zażenowania zakryłaś twarz dłońmi.

— B-boże... Y-yukio, p-przepraszam — wymamrotałaś w swoje ręce nawet na niego, nie spoglądając. Chęć pocałowania go była mocniejsza od ciebie.

— [I-imię]? — Chłopak przełknął ogromną gulę w gardle, starając się uspokoić. Gdybyś odsłoniła oczy, widziałabyś, że poczerwieniał aż po koniuszki uszu. Miał wrażenie, że serce próbuje mu wyskoczyć z piersi. Odpędzając ostatkiem sił mroczki przed oczami, drżącymi z przejęcia dłońmi chwycił twoje, zmuszając do odsłonięcia twoich wściekle czerwonych policzków i wystraszonej pary oczu. W końcu zaprzepaściłaś lata długoletniej przyjaźni zaledwie w kilka sekund...

— ... — Wpatrywałaś się w niego z niepokojem, starałaś się przygotować na to by usłyszeć te kilka gorzkich słów, które będziesz musiała przełknąć... Za cholerę nie potrafiłaś.

Zaczynałaś panikować wewnątrz i szukać wytłumaczenia. Już chciałaś obrócić całą sytuację w żart, zebrać manatki i uciec, ale nagle poczułaś mocno drżące usta Yukio w swoim kąciku. Chłopak zaczął delikatnie muskać twoją skórę, jakby niepewny swoich ruchów, przechodząc powoli z pieszczotą na twoje wargi.

Oboje działaliście instynktownie, żaden z was nie całował się z nikim. Nie mogłaś zaprzeczyć, że gdzieś z tyłu głowy czułaś się z tego powodu naprawdę wyjątkowo. Uśmiechnęłaś się i ujęłaś policzki chłopaka w dłonie.

Była to niezaprzeczalnie najbardziej magiczna chwila w twoim życiu, do czasu aż poirytowana bibliotekarka was nie upomniała.

— Tutaj się powinno czytać, nie całować... — chrząknęła tuż nad waszą ławką. Oboje natychmiast oderwaliście się od siebie i zaczęliście przepraszać cali czerwoni ze wstydu. Tak szybko się zaczęliście zbierać, że biedny Kasamatsu, mając już czmychnąć spod złowrogiego spojrzenia starszej kobiety, potknął się o własne nogi, wywracając na podłogę.

< *Autorka wzdycha do własnego tekstu, błagając w myślach, żeby się znalazła w swoim scenariuszu z Yukio...* >

Dzień dobry/dobry wieczór!

Kto się stęsknił? Bo ja bardzo!

Jak zaczęliście 2018? Bo ja dzisiaj byłam na miejskim etapie konkursu chemicznego dla gimnazjalistów... Jeśli ktoś z Opolszczyzny to niech przyzna, że te zadnia były potworne! Tyle niepotrzebnych informacji, tyle zmarnowanego czasu na czytanie polecenia... normalnie aż głowa mała. (POWODZENIA JUTRO WSZYSTKIM GERMANISTOM!)

Oprócz tego chciałabym oficjalnie ogłosić powrót do shotów... Znaczy oficjalnie to już się stało w sylwestra o północy, ale nie wszyscy może zauważyli nową książkę na profilu. W każdym bądź razie serdecznie zapraszam i proszę o krytykę. Zapuściłam się ostatnio z tym pisaniem, ale mam nadzieję, że już tak źle z tym wszystkim nie będzie!

Projekt za sobą, jeden z konkursów na razie z głowy, żadnych ambitniejszych planów na razie nie ma... Wracam moi drodzy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top