20 ,,Skrępowana Haruno"

Pierwsze promienie wschodzącego słońca wdzierały się już przez okna. Ona natomiast jakoby świadoma tego faktu powoli otwierała swoje mocno zaspane oczy. Po szczegółowym zbadaniu otoczenia, którego ewidentne nie znała, nieco przerażona, poczuła na całym swoim ciele gęsią skórkę. Właściwie od razu zadała sobie pytanie - ,,Gdzie ja jestem?". Nie dane było się jej nad tym długo głowić, bo wnet poczuła, że ktoś za nią leżał. Cała różowa na policzkach przekręciła delikatnie głowę chcąc zbadać ewentualne zagrożenie. W pierwszej reakcji ujrzawszy czarne jak heban włosy opadające mu na oczy, poczuła bezwarunkowy wstrząs. Nie mogąc wytrzymać z nadmiernej ekscytacji, szybko odwróciła się do niego, skupiając się na jego czarnej koszulce.

,,Precyzyjna analiza wczorajszego wieczoru. Sakura Haruno myśl!"

Ogarniający ją przepływ gorąca i duszności. Oczy tracące szczegółową widoczność obrazu. Ciemność. Czyżby zemdlała? Ale dlaczego? Czuła się szczęśliwa? Czuła...

I w końcu pojęła.

On - Uchiha Sasuke! Jej największa miłość, jedyny mężczyzna, z którym mogłaby być, został przy niej po wczoraj. Zrozumiał co jest ważne, dając jej gwarancję będącą krokiem ku ich wspólnej przyszłości, życiu. Był on taki czuły. Usta były takie miękkie, a ona taka szczęśliwa mogąc po raz pierwszy w życiu zaznać prawdziwego pocałunku od osoby, którą kochała.
Jedyny i niepowtarzalny, pierwszy pocałunek. Uśmiechnęła się pod nosem, przymykając swoje powieki, które po chwili zatrzepotały kilka razy ze speszenia, kiedy to usłyszała ten suchy głos, zawierający w sobie nutkę szyderstwa. — Wyspałaś się?

Oczywiście jak to na niego przystało, musiał zrujnować jej piękny obraz w głowie pytaniem, na które z jej krtani nie wyjdzie ani jedno słowo. Przeklęty Uchiha, zawsze wiedział co powiedzieć, by Sakura poczuła się zakłopotana. Nic nie odpowiedziała, myśląc, że zaraz zirytowany wstanie z łóżka, lecz jego kolejny ruch przeważył wszystko. Skrępowanie w tym momencie wzrosło do tak dużego stopnia, iż czuła jak jej ciało wrze niczym wulkan przed erupcją, a wszystko dlatego, że Sasuke zawisnął nad drobną Sakurą, opierając się na ręce.

Próbowała się odwrócić lecz jego potężne ciało w żadnym stopniu jej tego nie umożliwiło. Podniosła oczy i napotkała utkwiony w siebie wzrok półprzymkniętych powiek chłopaka. Nieśmiała dziewczyna poczuła, że pod jego przenikliwym spojrzeniem zaczyna się robić niczym pomidor. Zmysłowe napięcie wypełniło ją całą. By nie dać się na tym przyłapać, złapała za leżącą tuż obok poduszkę. Czarnowłosy nie omieszkał się leciutko, uśmiechnąć pod nosem, widząc zawstydzenie Haruno, ale nie chcąc jej dalej męczyć, powrócił na drugi bok łóżka dając jej nieco przestrzeni. Parsknął i założył swoją rękę za kark, przymykając oczy.
— Aż tak na ciebie działam. — Bardziej jakby stwierdził, a nie spytał, pewnym siebie tonem.
Kiedy to usłyszała zachłysnęła się dosłownie powietrzem. Mogłaby zaświadczyć, że się przesłyszała. Aż nabrała ochoty przeczyścić sobie ucho palcem.

— Właściwie to ci się nie dziwię. — Zdjęła poduszkę z twarzy i kątem oka zwróciła się ku Sasuke, będąc zaciekawiona jego dalszą wypowiedzią. — Jesteś tu ze mną więc to oczywiste, że tak reagujesz.

Cała czerwona od stóp do głowy zerwała się na równe nogi modląc się w duchu, by się nie spaliła ze wstydu. Przejrzał ją! On wiedział czego ona pragnie. Co poczuła... — Zrobię nam śniadanie. — Wymamrotała piskliwie, odchodząc jak najszybciej w stronę kuchni.

Sasuke milczał kontemplując to co właściwie miało miejsce przed chwilą. W gruncie rzeczy chciał się z nią tylko podroczyć. Nabrał na to jakiejś dziwnej, pchającej go ochoty. Łatwo było przewidzieć w jaki sposób zachowa się ona jednak to w jaki sposób zareagował on, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Początkowo starał się ignorować jej bliskość, lecz gdy spojrzenie tych zielonych oczu spotkało się z jego wzrokiem, czuł, że pogrąża się w coraz większym chaosie. Nie mieściło mu się w głowie, że pomimo tej całej swojej rozwagi i samokontroli dał się tak łatwo uwieść kobiecie. Niby trzeźwa i obmyślona gra, którą zaplanował wydawała się prosta do zrealizowania, ale jak widać mogła skończyć się zgubnie. Wystarczyła tylko jedna chwila i nie wytrzymując wpił, by się w te jej pełne usta bez przemyślenia.

Wstał zaraz za nią nieustannie przeszywając ją wzrokiem. Sakura jak to zwykle pełna zapału wzięła się za szykowanie posiłku, co w jakimś dziwny sposób zaczęło mu przeszkadzać. Wychodziło trochę na to, że on gotować nie potrafił, albo nie lubił, a to przecież nieprawda!
    Co gorsza właściwie to jego mieszkanie, a ona jest jego gościem. Toteż nie pozwalając jej na dalsze brnięcie w obsłużeniu go z jego obowiązków, podszedł do niej i złapał za rękę, wymuszając zaprzestanie tej czynności. — Zostaw to. Idź się odświeżyć po wczoraj, a ja zrobię dla nas to śniadanie.

Zatkało ją. Sasuke zdecydowanie nie wyglądał na człowieka, który w fartuszku i białej czapeczce mógłby ot tak krzątać się po kuchni, choć po prawdzie już kiedyś zrobił jej jakieś proste kanapki. Ciężko jej sobie nawet wyobrazić jak Uchiha będzie w stanie pokroić pomidora jedną ręką. W sumie potrafił dobrze nią operować w walce, ale krojenie pomidora to sztuka! A ona dla niego opanowała ją już chyba do perfekcji.

—Dobrze Sasuke-kun, ale... — Ucięła bojąc się, że jej słowa mogą go zranić.

— Nie ma „ale". Idź. Dam radę. — Nie zdążyła mu nawet spojrzeć w oczy, a on jakby w transie, zaczął skrupulatnie się przygotowywać, by wykonać kolejną misję.

    Ciepły prysznic łagodzący jej ciało trwał zaledwie piętnaście minut. Wolała nie marnować czasu na wieczne przesiadywanie w toalecie. Bądź co bądź w drugim pomieszczeniu przecież był Sasuke, przyrządzający dla nich śniadanie. Taki widok to raczej niecodzienność. ,,Czy to nie jest urocze?" - pomyślała zatapiając się w swoich rozmarzeniach.

    Po wyszykowaniu się z rozmachem przemierzała korytarz, na którego końcu znajdowała się kuchnia. Myślała, że zastanie Sasuke potrzebującego jej pomocy, ale nie, grubo się pomyliła. Czarnowłosy siedział już wyprostowany na krześle przełykając łyk zielonej herbaty. Wszystko było gotowe. Wprawdzie na stole nie wiele się znajdywało, ale Sasuke zawsze był przychylny prostocie i minimalizmowi, co nie powinno nikogo dziwić. Nie bacząc na to, zrobił to! Skrojone, świeże warzywa i przygotowany ryż kusiły swoim wyglądem i zapachem. 

    Zasiadła przy nim i objęła swój kubek malutkimi dłońmi. — Dziękuję Sasuke-kun. — Posłała do niego szczery uśmiech pełny wdzięczności.

    — Za co? Zrobienie śniadania to nic szczególnego. — Odparł zabierając miseczkę ryżu, przeznaczoną do jak najszybszego skonsumowania póki jeszcze był ciepły.

    Już chciała pociągnąć swoją dalszą myśl, ale brzdęk komórki pokrzyżował jej swój niedoszły monolog wdzięczności i temat tabu, jakim było jego odejście. — Gdzie mój telefon Sasuke-kun? — Rzuciła słowami rozglądając się po pomieszczeniu.

Sasuke jakoś się z odpowiedzią nie spieszyło. Zrobił to dopiero po przełknięciu kolejnego łyku trunku. — Położyłem go na parapecie w salonie.

W te pędy pobiegła jak to tylko naszybciej potrafiła i złapała za dzwoniącą od dłuższego czasu komórkę. Przystawiła słuchawkę do ucha słysząc swoją rozdrażnioną przyjaciółkę.

— Tak, masz rację powinnyśmy. Dobrze, to może przy twojej kwiaciarni? W porządku. Uważam, że może tak jakoś koło 16? Spokojnie, urwę się wcześniej z pracy. Ostatnio udało mi się nadrobić zaległości. — Zaśmiała się. — To do zobaczenia.

Wróciwszy do Sasuke, chłopak zmierzył ją wzrokiem, bacznie lustrując zawidniałe szczęście na jej twarzy. Miała wrażenie, że to może przez ciekawość jej rozmową, ale nie. Kiedy to ponownie zasiadła na swoim miejscu, Uchiha skupił się na dokończeniu jedzenia, nie odzywając się ani jednym słowem.

Nie mogąc dłużej siedzieć w ciszy, zrobiła to ona.  — Sasuke jakie masz dzisiaj plany?

Widząc jak odchodzi od stołu, zawtórowała mu i podeszła, by być blisko niego. Przez chwilę milczał patrząc się na jej zdeprymowane lico wyrzucające bezwiednie róż na polikach. Choć to zupełnie nie w jego stylu, zastanawiał się czemu w jego towarzystwie jej pewność siebie zupełnie podupada.
Pokładał w niej ogromny szacunek, za sprawą jej determinacji w walce jak i poświeceniu w swojej pracy. Dodatkowo rezolutność to u niej coś na początku dziennym. Przynajmniej w stosunku z innymi. Wobec tego głowę zaprzątały mu dwa pytania "Co zrobić by się tak nie spinała?" "Co jej odpowiedzieć?". Dobrze wiedział, że to co powie nie będzie bezsprzecznie tym czego oczekiwała. Znał ją, aż nazbyt dobrze w tej kwestii.

— Właściwie będę zajęty. —  Zauważając wydęte wargi Sakury wziął głęboki wdech irytacji.

— Nie, w porządku. — Zmarkotniała, odchyliła od niego głowę. — Rozumiem. W takim razie ja będę się już zbierać. — Gotowa do wyjścia minęła Uchihe zmagając się z narastającą falą przygnębienia. W takich to właśnie sytuacjach miała do siebie wyrzuty sumienia. Kochała go całym sercem i nigdy nie chciałaby, by było inaczej. Jednak czasami odczuwała jakoby 14 lat temu weszła nie do tego pokoju co trzeba, a drzwi zamknęły się z wielkim impetem, oddzielając ją od życia które mogłaby mieć. Druga strona pokoju, w której więzy miłości nie zapętliłyby tak niemiłosiernie. W której nie pragnęłaby tego całego zainteresowania Sasuke, a co ważniejsze, nie zależałoby jej tak bardzo.

Uchiha złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie opierając swoje czoło o jej. — Przestań Sakura. Nie masz czym się martwić. To, że dziś nie będę mógł spędzić z tobą więcej czasu nie oznacza, że tego nie chce. — Jej oczy zaiskrzyły urzekającym promyczkiem, który momentalnie zgasł, gdy dotarły do niej dalsze słowa. — Nie miałem okazji ci tego powiedzieć wcześniej. Kakashi dzwonił do nas wczesnym rankiem. Chcąc dowiedzieć się czy jednak postanowiłem zostać w wiosce, powołał się na uświadomienie rady wioski co do moich planów. Chociaż po prawdzie wydaje mi się, że chciał się ponabijać z naszych małych dramatów. — Obawiał się tego czy powiedzieć jej całą prawdę. W końcu łatwo mogło się wydać znacznie więcej, w tym i jego misja związana z Paznogietkiem. I choć umysł podpowiadał mu, by absolutnie tego nie robił, serce oponowało. — Do tego jednak dochodzi znacznie ważniejszy aspekt. Podobno dziś w nocy udało się odczytać pewien ważny dla mnie dialekt, udało się odnaleźć kilka nowych informacji zawierających zaszyfrowane wzmianki o Kaguyi, jednak w odniesieniu do innego monstrum. Podobne dialekty miałem okazje już widzieć. Kakashi poprosił mnie bym to sprawdził jak najszybciej, skoro i tak jestem w wiosce.

— Kaguyi?

— Tak.

Słysząc imię tego kobiecego monstrum Sasuke ograbił ją z naturalnego koloru twarzy. Momentalnie pobladła. Aktualnie nie była w stanie nadążać za faktami ezoterycznymi na polu badawczym, jakie powstawały przez prawie, że cztery lata jego wędrówki. Sasuke ani razu nie wspominał o tym co właściwie odkrył, a teraz mówił jej coś takiego. Coś co może być powodem wznowienia jego podróży...

— Kakashi chce mi je przekazać.

Stanowczo nie kipiała radością. Ale zważając na tak duże przywiązanie Sasuke do tej sprawy, skruszała. — Dobrze Sasuke-kun, to dla ciebie ważne dlatego dla mnie też. — Uśmiechnęła się szczerze, mocno go zaraz obtulając. — Wiedz jednak, że jeżeli będziesz potrzebował pomocy ja zawsze ci pomogę Sasuke-kun. Jestem tu. — Ścisnęła jego sylwetkę jeszcze mocniej i szepnęła z pełną czułością do jego ucha . —  Kocham cię Sasuke-kun.

Nie był jej dłużny i odwzajemnił uścisk. — Wiem Sakura.

****

Dalsza cześć dnia przemijała pomyślnie względem planów dwójki shinobi. Sasuke w skupieniu zajmował się odszyfrowaniem zwojów. Szło mu nawet dobrze do czasu, gdy dotarł do nieznajomych hieroglifów. Nawet rinnegan nie był w stanie tego odczytać, a to przykuło jego zainteresowanie, w końcu z tym samym spotkał się poprzednio. Sakura natomiast po pracy, tak jak to obiecała udała się na zaplanowane spotkanie. ZAKUPY!

   Były bowiem konieczne mając na względzie, że za niespełna tydzień sukienki miały być im potrzebne na ślub ich przyjaciół. Cała ta otoczka "wyjścia po kiecki" była jednak wynikiem mającym na celu zabrać Sakure w jeszcze inne miejsce. Tak blondynka chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Temari zarzekała się, że nie chce żadnego wieczoru panieńskiego, ale ani Ino ani Tenten nie mogły do końca zgodzić się z jej zdaniem. Oczywiście wolały nie ryzykować, aż nazbyt wygórowanymi pomysłami, bo bądź co bądź, ale igranie z siostrą Kazekage nie jest wyjściem racjonalnym. Łatwo w tej sytuacji się poparzyć, a właściwie odlecieć. Z góry można założyć, że nieokiełznana furia jaka w nią wstępuje, zwykle kończy się użyciem swojego wachlarza, którego siła z wielkim rozrzutem posłałaby i Yamanake i Tenten na księżyc. Toteż po rozpatrzeniu wielości pomysłów, wybrały jeden, dość przyjemny i jednocześnie klasyczny. Był tylko jeden problem. Sakura ostatnimi czasy nienawidziła łaźni parowej. Nie trudno się domyślić co się do tego przyczyniało. Yamanaka sama stwierdziła, że gdyby miała taki biust jak wielkoczoła raczej wolałaby unikać takich miejsc. Jej krępacja była uzasadniona.
Wizja braku Sakury nie napawała jednak dobrą myślą. Właściwie to ona zawsze łagodziła wszelakie "zgrzyty", jakie miały miejsce w ich gronie. Ma się rozumieć, Ino czasami darła i z nią koty, a wtedy Sakura sama traciła nad sobą kontrolę, jednak mimo wszystko Haruno to zdecydowanie kojący wiaterek na niepotrzebne spory. Nie mogło jej bowiem zabraknąć.

— Hej Sakura! — Przytulając różowowłosą do oczu podeszły jej łzy. Tak dawno nie miała okazji się z nią widzieć. Tyle czasu!

— Witaj Ino. — Odwzajemniła gest, a następnie wraz z blondynką ruszyła ku dzielnicy handlowej.

Przepełnione szczęściem dziewczyny prawie, że nie zaprzestawały zamykać buzi. Obie były spragnione konkretnych nowości, jakie miały miejsce w ich życiu. Yamanaka mogłaby nieskończenie rozwijać się na temat jej mężczyzny. Stanowczo w ich relacji nie występowało coś takiego jak rutyna, ale i Sakura co nieco jej opowiedziała. W zasadzie nie było to zapewne tym na co czekała, ale wychlapała i tak względem niej coś wartego uwagi. Po krótce przedstawiła, że ona i Sasuke znacznie się do siebie zbliżyli. Choć usłyszawszy to, Ino nie dała rady powstrzymać swojego chichotu. Jednakowoż od razu napatoczyło się jej, że jeżeli ciągle bedą robili wobec siebie takie podchody, Sakura może liczyć na dzieci dopiero po czterdziestce. O ile w ogóle...
    Przez moment chciała się odegrać na przyjaciółce, albowiem nie znosiła takiego odnoszenia się do niej. Nie była jednak w stanie. Zwykle przychodziło jej to z wielką łatwością, ale jedyne co obecnie mogła, to tylko westchnąć. Blondynka miała rację...

Po przejściu kilku sklepów, zarówno Ino, jak i Sakura znalazły to czego szukały. Niemniej jednak kiedy Yamanaka zarejestrowała odbicie w lustrze sukienki Haruno, mogła złapać się tylko za głowę. To z całą pewnością nie przypadłoby do gustu nikomu z wyjątkiem jej.

— W tym raczej nie będziesz miała możliwości nikogo poderwać. — Odsłoniła nieszczelną zasłonę przymierzalni. Przyłożyła jedną rękę do biodra, a drugą do podbródka, podsumowując jej wybór. — Naprawdę masz okropny gust.

— Nie chcę nikogo poderwać. — Odburknęła. — Nie wiem co ci się w tym nie podoba. — Zła, zarzuciła skrzyżowane ręce na piersi.

— Wyglądasz jak moja matka. — Zaśmiała się w porywie, dostrzegając naburmuszoną minę zielonookiej. — Skoro to cię nie przekonuje, to pomyśl o Sasuke. Faceci nie lubią obrzydliwych sukienek zakrywających tak dużo ciała. Wolą coś co podkreśla nasze atuty Sakura.

Jej namysł trwał zaledwie chwilę. — Co proponujesz? — Przymknęła oczy i czekała, aż przyjaciółka znajdzie coś bardziej odpowiedniego.
Jednak to co przyniosła zjeżyło każdy jej najdrobniejszy włosek. — Ty żartujesz! — Rozwarła źrenice. — Nie założę tego!

— Jak chcesz! I tak to kupimy.

Jak powiedziała tak zrobiła. Sakura była tak niezadowolona niczym małe dziecko, któremu odebrano lizaka. Nie odzywała się do niej przez połowę drogi. Przypuszczalnie trwałoby to dłużej, ale zielonooką coś zaniepokoiło.

— Gdzie my idziemy Ino? Już dawno minęłyśmy ścieżkę do twojego domu. — Zdezorientowana wskazała palcem właściwą drogę. 

— Tak, to prawda. Nie idziemy tam. — Odwróciła od niej wzrok.

Skręciły za rogiem i wtem rozbrzmiał w powietrzu głos innych dobrze jej znanych dziewczyn. — Sakura! Ino! — Tenten machała do nich pełna entuzjazmu.

Tak zaczęła się droga do męki.

Duża wanna i cztery kobiety mogące pochwalić się własnymi kształtnymi ciałami. Wewnętrzna Sakura umierała z zażenowania. By nie było widać jej małego biustu zanurzyła się po samą szyję w pianie. Wypuszczając od czasu do czasu kilka bąbelków z ust.

— Ahhh ... Gorąca kąpiel doskonale koi bolące ciało po misji, co nie dziewczyny? — Z rumieńcem na twarzy Tenten oparła się o brzeg wanny.

Temari prychnęła. — Wy nie macie na co narzekać. Mam dla was radę, jeżeli będziecie chciały wyjsć z mąż, nie róbcie tego. — Spojrzała spode łba na Hinate. — Dla ciebie już za późno. Nie wiem jak to wytrzymywałaś, ale mnie to wykańcza. Chociaż sama już nie wiem czy to te przygotowania, czy to te narzekania Shikamaru... — Założyła rękę za kark.

— Ooo czyżby nasz leniuszek się rozmyślał. — Ino zachichotała.

— Czy ty coś insynuujesz! — Temari sapnęła i już przygotowywała się w razie czego do takowej obrony, wymyślając co rusz to nowe docinki.

— Ino chciała tylko zażartować. — Cichutki głos Hinaty starał się zapanować nad rozwijającą się wstępnie kłótnią.

— Gdyby to zrobił osobiście bym go zabiła. — Butnie stwierdziła. — Za dużo było z tym zachodu żeby teraz odpuścić.

— Dziewczyny zmieńmy temat. — Wtrąciła się Sakura. — Chciałyście się odprężyć więc nie ma sensu się dąsać. To wszystko zmierza w złym kierunku. Napinacie niepotrzebnie mięśnie.

— No proszę w końcu wypłynęłaś, a już myślałam, że zamierzasz się tu nam utopić. Może i dobrze bo mam do ciebie kilka pytań. Ostatnio słyszałam pewną informację, którą chyba musisz nam wszystkim potwierdzić.

Różowowłosa się machinalnie spięła.

— Wyluzuj Sakura, niepotrzebnie napinasz swoje mięśnie. — Machnęła nieznacząco ręką. — Czy to prawda, że ty i ten twój mściwy kochaś jesteście parą? Byłam pewna, że do tego jednak nie dojdzie.

Tenten usłyszawszy nowo podjęty wątek w mgnieniu oka odwróciła się i skupiła na Sakurze. Umysł jej dosłownie krzyczał. To nie mogła być prawda! Czyżby Haruno uciekła z grona singli! Dlaczego? Teraz już tylko ona została bez faceta...

Porażona Hinata przyłożyła rękę do ust zakrywając drobny uśmiech szczęścia. ,,Udało im się? Naruto-kun..."

— Słyszałam o pewnym członku ANBU. Dałaś mu kosza? Hmmm?

Sakura cała czerwona na buzi totalnie zamilkła, nie wykazując żadnej oznaki życia. Czekała tylko, aż ktoś ją wybawi. Właściwie miała już zaplanowany plan działania. Sasuke! Przybędzie ją ratować. Niczym prędkość światła pojawi się tutaj, wyłaniając z tego swojego magicznego portalu. Uchwyci i przyciągnie jak najbliżej siebie, by móc stąd zniknąć. Ten jego cholerny rinnegan na coś mógłby się w końcu przydać...

— Hah myślałaś, że nikt nie wie?! Ostatnio nawet o tym głośno. Nie znam tego gościa, ale na twoim miejscu zajęłabym się jego usunięciem, skoro zamierzasz ciągnąć ten swój chory romansik. Chociaż ciężko tu mówić o jakimkolwiek romansie. Ten twój facet nie wygląda na szczególnie zakochanego.

— Temari! Co cię ugryzło! Masz dzisiaj wyjątkowo paskudny humor! — Przez Ino, blondynka o mało nie wybuchła. Powstrzymywała się przed gniewem jaki w niej narastał.

— Chce tylko wiedzieć! Chyba mam prawo pytać. Co jak co, ale wasze statusy są doskonale wszystkim znane już od dłuższego czasu.

Tenten wieczna singielka.

Księżniczka byakugana szczęśliwe zamężna.

Ty ciągle napalona na Saia.

Ja sama wpakowuje się w niezłe gówno.

A ona? Niech mówi! Niech będzie szczera! — Przybliżyła się do niej. — Czyżbyś miała być przyszłą panią Uchiha?! — Sakura przypatrywała się jej, zastanawiając co właściwie powinna odpowiedzieć. Jeżeli powie ,,tak", a Sasuke się dowie chyba tym razem ją zabije. Różowowłosa sama nie wierzyła, że kiedykolwiek zostanie szczęśliwą mężatką. Jeżeli powie jednak ,,nie", chyba się pogrąży.

— A więc...?

Całkowicie zaskakując nagle wstała. Zasłoniła swoje piersi i wyszła z wanny. Zarzuciła na siebie ręcznik i przekręciła głowę w kierunku Temari. Uśmiechnęła się szyderczo i z całą pewnością w głosie odparła. — To chyba oczywiste. — Nie mając ochoty na dalszą kąpiel i niezręczną rozmowę udała się do szatni w celu przebrania. Pozostawiła swoje przyjaciółki z mocno zmieszanymi minami. Jej wymowne spojrzenie wyraźnie nasuwało tylko jedno.

— Myślicie, że ona go przeleci? — Przyszła pani Nara mlasnęła.

— Jest to bardziej możliwe, niż to, że zrobi to on. — Ino pokiwała zdegustowaną głową.

****

Była zła na taki obrót spraw. Gdyby wiedziała nie poszłaby dzisiaj na te "nieudane" zakupy. Nie musiałaby słuchać wyrzutów Temari, które to w znaczy sposób ją ugodziły. Zostałaby z Sasuke, przyglądając się jego pracy. Miło spędziłaby kolejny dzień w jego towarzystwie. A tak tylko straciła humor.

Melancholijnie otwierała drzwi wejściowe od swojego domu. Przekręcała zamek z długimi przeciągnięciami, a kiedy posępnie wkroczyła do mieszkania doznała niemałego szoku.

— Sasuke-kun? CO ty?! Co tu robisz! Myślałam, że dzisiaj się już nie zobaczymy... — Znalazła się przy nim w ułamku sekundy, jakby chciała się upewnić, że to na pewno on.

— Jeżeli nie chcesz mojego towarzystwa, mogę wrócić. — Wymamrotał odchodząc.

— NIE! Czekaj! — Zatarasowała mu drogę. — Tylko jestem zdziwiona. To nie znaczy... Ale właściwie dlaczego? Czemu przyszedłeś?

Zbliżył się nieco i uraczył ją uśmiechem jakim nigdy dotąd. — Powiedzmy, że chciałem sprawić ci przyjemność. — Złapał za jej podbródek, a ona ze szklistymi oczami wtuliła się w jego tors.

— Dziękuję Sasuke-kun!

— Za co?

— Za to, że jesteś.

✉️ Od Olsaki:

Hejooo,
Przeczytane? Daj znać!

Buziaki, wasza Olsaki 🫣❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top