17. ,,Szczera romowa"
Czytasz, daj koniecznie znać!
Choćbyśmy chcieli zaplanować w swoim życiu wszystko tak, by układało się tylko ku naszym wyimaginowanym zamierzeniom, to droga nas wiodąca nigdy na to nie pozwoli. Summa summarum, nawet ktoś taki jak dobrze wyszkolony shinobi, może zostać wystawiany na pewną próbę zwątpienia, co jak wiadomo może kosztować życiem. W tym przypadku żadne istnienie nie było zagrożone, jednak dało się zgodzić, że sytuacja była równie niebezpieczna. Tu zostały na próbę wystawione uczucia. Uczucia zupełnie niepasujących do siebie osób, którzy od wczesnych lat młodości mieli niesprecyzowane więzi.
Ona zawsze fundamentalnie i kluczowo trzymała się faktu, że go kocha. Przedwstępnie była to swego rodzaju obsesja. Lecz z czasem przeistoczyło się to w coś tak realnego i potężnego, że całą ją pochłaniało.
On natomiast, choć nigdy nic do niej nie czuł, był gotów jej pierwszej ujawnić jego rany serca. Można powiedzieć, że często nią gardził, a jednak zdarzały się momenty, w których Sakura była dla niego pewną ostoją.
Obecnie na oczach świata Sasuke nadal był pełną tajemnic zagadką. Jego zachowanie zwykle pozostawiało po sobie nutkę zmieszania. Przykładowo jego wczorajsze działanie stało się powodem kolejnej nieprzespanej nocy Sakury. Dlatego też nie męcząc się dłużej wstała gdy słońce budziło innych do życia. Odłączyła od siebie maszyny i bez chwili zwłoki zaczęła szykować się do ucieczki ze szpitala.
Kunoichi nie wzięła sobie do serca wczorajszej rozmowy jej mistrzyni czy też Sasuke. Nie planowała wykonywać żadnych ich poleceń, ani przystosowywać się do ich głupich zakładów. Zaraz po wizycie w domu zamierzała zrealizować swój plan, udając się do swojego Zakładu, który swoją drogą bardzo zaniedbała.
Kiedy to przekraczała granice budynku, nikt jej nie zatrzymał. Bez jakiegokolwiek trudu i zbędnych rozmów, mogła kierować się do swojego mieszkania. Szła pozostawiając za sobą wszystko co miało miejsce dwa dni temu. Była to już bowiem przeszłości, której nie mogła zmienić i choć wniosek był słuszny na jej buzi i tak wystąpił niekontrolowany zawód do własnej osoby. Znowu! Znowu stała się w obliczu innych bezsilna.
Podczas gdy o tym rozmyślała, nagle ktoś chwycił ją mocno za ramię. Na skutek przeszywającego ją obecnie konwulsyjnego gniewu, postanowiła się nieco zabawić z napastnikiem tego aktu. Wyjęła z kabury kunai i wycelowała tak, by czubek metalu znajdował się zaledwie kilka milimetrów od szyi - jak się okazało mężczyzny. Osoba znajdująca się za nią w ogóle się nie broniła. Można powiedzieć, że wręcz spodziewała się ataku, co też dało się wyczytać ze spokojnej twarzy. Jego postać nawet nie drgnęła.
— Sasuke-Kun? — Dopiero z chwilą wypowiedzenia jego imienia, chłopak uchwycił kunai dziewczyny i wraz z jej dłonią zwrócił ku dołowi.
— Z tego co mi wiadomo miałaś wyjsć dopiero po południu.
Przyłapana dziewczyna schowała swoją broń i tylko wywróciła oczami. — Nie będę się stosowała do waszych głupich poleceń. Przepraszam Sasuke-Kun, ale właściwie to muszę coś załatwić. — Powoli zaczęła się odwracać, chcąc jak najszybciej oddalić się od szanownego pana Uchihy. Z jego oczu emanował tak dobrze jej znany chłód, a mimo to było w nim coś co sprawiało, że dziewczyna czuła pewną troskę. Chęć ofiarowania pomocnej dłoni, która aktualnie nie miałaby większej wagi, a to dlatego, że przecież Sakura czuła się w porządku. Nie było jej nic, co mogłoby niepokoić zarówno jej najbliższych jak i ją. W dodatku, nie oszukując się Kunoichi nienawidziła gdy ktoś użalał się nad nią i traktował, jak małe dziecko. Po co więc ta nadgorliwość?
Widząc jej ruch Sasuke nie pozwolił jej na daną sposobność. Uchwycił dziewczynę za ramię i powtórnie dał im szanse na kontynuację rozmowy. — Sakura, chyba nie masz zamiaru iść do Zakładu. — Beznamiętnie jakby stwierdził, a nie spytał.
Różowowłosa spojrzała mu głęboko w oczy, ukazując szmaragdowymi ślepiami swoją niezłomność. Była stanowcza i nieustępliwa. Niczym lew zaczęła bronić ponownie swojej przestrzeni, którą Uchiha już kiedyś naruszył. Zmarszczyła lekko czoło i skrzyżowała ręce, które ku jej niewiedzy wypięły jej klatkę piersiową — Właściwie to tak Sasuke-Kun. Wprawdzie zahaczę jeszcze o dom, ale mam właśnie taki zamiar.
— Czemu jesteś taka uparta? Już dawno powinnaś zrozumieć, że bez sił twoja praca nie będzie miała większych rezultatów, które zapewne sobie cenisz. Sakura musisz wypocząć.
Wystarczyło tylko parę słów, wypowiedzianych tym jakże urzekającym głosem i serce dziewczyny znowu się rozpływało. Tak bardzo chciałaby być niezależna. Pragnęła móc sama stawiać czoło wszelkim sprzecznością losu. Łaknęła udowodnić wszystkim dookoła jak wiele potrafi. I kiedy już była blisko celu, zawsze na jej drodze pojawiał się "pewien duży problem", z którym nie potrafiła sobie sama poradzić. Zaczynała, zrzucać odpowiedzialność na barki innych, szybko rezygnując ze swojego działania. Typowa niezdecydowana Haruno Sakura. Nawet teraz choć chce spokoju, ta nadopiekuńczość Uchihy wydawała się na tyle słodka, że dziewczyna była w stanie wnet zmienić swój punkt widzenia. Mogłaby bez wszelkich obiekcji mu przytaknąć. Zrezygnować z własnego zdania, w końcu to Sasuke. Jej wielka miłość!
W mig jej prezencja przeistoczyła się z walecznej lwicy na zrezygnowane lwiątko. —Sasuke-Kun, dzisiaj naprawdę nie mam nastroju na taką gadaninę. Proszę cię pozwól mi już iść.
— Myślę że to dobry pomysł, ale jak już się prawdopodobnie domyślasz, idę z tobą . —Bezapelacyjnie odrzekł.
Rzeczywiście Kunoichi dobrze wiedziała, że do tego dojdzie, w końcu chęć pomocy, chęcią pomocy, ale było coś jeszcze - zakład. Klan Uchiha znowu rywalizował z Senju i to w takiej żenujacej sprawie. Złość znowu wzięła nad nią górę. — Sasuke, nie rozumiem. Czemu?
— Sakura, jesteś irytująca. — Przymknął oczy sam powili tracąc cierpliwość.
— Więc czemu nie zostawisz mnie w spokoju? — Haruno już nie wytrzymała. Miała dość tego rollercoastera. Raz wydawało jej się, że go w ogóle nie obchodzi, pózniej był dla niej nawet "czuły", bo w przypadku Uchihy można to tak nazwać, a teraz? Teraz znowu jest irytująca.
Sasuke już poniekąd znał odpowiedź na jej pytanie, ale nie był w mocy ubrać tego w słowa. Dodatkowo fakt, iż ich dwójka stoi w miejscu publicznym, potęgował jego letarg. W danej chwili potrafił tylko się jej przyglądać, choć miał świadomość, że muszą sobie coś wyjaśnić.
Ona czuła to samo. Miała dość tych wszystkich nieporozumień. Dlatego bowiem to Sakura właśnie, przerwała to dokuczliwe milczenie. — Sasuke-Kun jest mi poniekąd niezmiernie miło, że chcesz bym była bezpieczna i zdrowa, ale twoje zachowanie nie jest podobne do ciebie. Niewykluczone, że znowu powiesz, że jestem i r y t u j ą c a — Zacisnęła mocno szczękę, zdając sobie sprawę jak nienawidzi tego słowa. — Ale ja chcę wiedzieć, powiedz mi prawdę, czy robisz to bo ja jestem dla ciebie ważna, czy to tylko zakład? — Powoli jedna łza za drugą zaczęły spływać po jej polikach.
Sasuke czuł się teraz taki mały. Stojąca przed nim krucha dziewczyna, zasługiwała na coś więcej niż ciszę. Powinna od niego usłyszeć tak oczywistą prawdę. Przecież ten zakład nie miał żadnej dużej wartości, chodziło tylko o jedno. Kakashi miał rację, tchórzył i to właściwie cały czas. Nawet obecnie, choć Sakura zdobyła się na szczerość, nie był w stanie powiedzieć jak bardzo jej postać ma znaczenie w jego życiu.
Kiedy powracał do wioski przekroczył pewną granicę. Strach mu towarzyszący nie miał prawa nim zawładnąć, dlatego też Sasuke musiał wykonać kolejny krok. Musiał działać! W tej sytuacji było podobnie. I choć struny głosowe nie miały zamiaru wydostać się z gardła, po dokładnej analizie pustego terenu, wykonał coś czego NIKT, nawet on sam, nie mógłby się spodziewać.
Kolejny krok i przekroczenie granicy.
Sasuke Uchiha właśnie ją przytulił. Palce dziewczyny mocno zacisnęły się na jego płaszczu, a różowa głowa wtuliła się w jego klatkę piersiową. W całym jej ciele buzował, aż nadmiar emocji. Była otumaniona, szczęśliwa i zarazem roztrzęsiona. Ta mieszanka wybuchowa, pozostawiała swoje ślady na jego przyodzieniu, w postaci mokrych plam. Sasuke jednak wcale to nie przeszkadzało. Pozwolił jej na ten bezsensowny szloch, chcąc pokazać, że będzie dla niej oparciem. Po jakimś czasie, powracając do świata realnego, wydukał. — Sakura czy możemy już stąd iść?
— Tak Sasuke-kun. — Ledwo słyszalnie mu odpowiedziała, a zaraz po tym zaczęła się odsuwać. Nim ich ciepło ciał zniknęło jednak na dobre, Sasuke pozwolił sobie jeszcze spojrzeć jej głęboko w oczy i zdejmując rękę z jej pleców, przetarł łzę z aksamitnego policzka, delikatnie ją przy tym muskając.
— A zatem chodźmy.
Szli w ciszy, która aktualnie już nie irytowała, była swego rodzaju czasem do pozbierania wewnętrznie rozszalałych uczuć. Zarówno ona jak i on musieli przemyśleć, czego w zasadzie od siebie oczekują.
Sasuke był pewien, iż jeżeli z kimkolwiek miałby być w przyszłości, czysto hipotetycznie, to jedyny obraz kobiety jaki w przeciągu sekundy wpada mu do głowy to właśnie jej. Cieżko określić jednak poczucie przyzwoitości jego dalszego postępowania. Jak wiadomo Uchiha był znany na całym świecie, a przez to miał i też wielu wrogów. Ktoś taki jak wybranka serca mogła być słabością. Uzupełniająco dochodziła do tego rownież jego nienawiść, która jak dało się zauważyć ciągle gdzieś się głęboko skrywała. Oczywiście to nie wszystko, nie można było też zapomnieć o jej uczuciach, które chyba w tej sytuacji są najważniejszym aspektem.
Sakura natomiast już teraz jasno miała ukształtowaną decyzję. Kochała go, tylko to się liczyło. Jeżeli ten Uchiha był w stanie ją przytulić, to już nie miała wątpliwości, że jest dla niego ważna. Możliwe, że ten gest był czymś o wiele poważniejszym niż zwykłe "opiekuńcze skrzydła".
Kiedy to w końcu dotarli do jej domu, Sakura napomknęła, by Sasuke się rozgościł, a sama zajęła się sobą. Było to z jej strony dosyć niegrzeczne posunięcie, ale pewna podświadomość, iż Uchiha nie zrobi sobie z tego nic wielkiego oraz przeogromna potrzeba kąpieli, wzięła górę nad manierami.
Po godzinnym odświeżaniu swojej osoby, Sakura mogła nareszcie przyszykować śniadanie, na które o dziwo miała ochotę. Wchodząc jednak do kuchni ujrzała na stole przyszykowane już kanapki i kubek zielonej herbaty.
Zszokowana dziewczyna przystąpiła do jak najszybszego odszukania, czarnej czupryny, która jak się okazało znajdowała się na balkonie, opierając się o barierkę. Kobieta zwinnie chciała przedostać się do jego postaci "po cichaczu", ale Sasuke w żaden sposób nie dał się zaskoczyć.
— Czemu się tak skradasz? — Chłopak był do niej odwrócony tyłem, dlatego też Sakura nie dostrzegła delikatnego uśmieszku na jego twarzy.
— Wydaję ci się Sasuke-Kun. Właściwie to zaciekawiło cię coś, że się tak wpatrujesz w przestrzeń? — Podeszła do niego bliżej nieco zmieszana.
— Nie, ale czasami lubię oglądać świat. Przyglądam się mu, zastanawiając dlaczego jest na nim tyle zła.
— Sasuke-Kun? — Wyszeptała. — To nie prawda... — Zauważając jej drobną posturę, zwrócił się do niej, przeszywając wzrokiem całą jej sylwetkę. Po raz pierwszy widział ją w takim luźnym stroju jakim był zielony sweter i jasne rybaczki.
— Świat nie jest zły. Ludzie też nie. Niektórzy są tylko troszkę zagubieni. Właśnie dlatego zawsze trzeba znaleźć w sobie siłę do wybaczania. Każdemu należy się druga szansa. Z każdym naszym gestem, pomocą możemy zacząć zmieniać naszą cywilizację na lepsze. Wystarczy tylko nasza wiara.
— Szansa? Wiara? Nie uważasz, że to z twojej strony naiwne, szczególnie jak na osobę, która jest shinobim? Naprawdę myślisz, że przykładowo taki Madara mógłby się zmienić? Albo ten cały Kido, który cię porwał? To ułuda Sakura. Nie każdemu da się pomóc.
— Ale można próbować. Taki Obito, czy ty... — Ugryzła się w język, pokazując Sasuke przedziwny grymas na twarzy. — Przepraszam Sasuke-Kun, ja nie chciałam...
Chłopak westchnął pociągle z irytacji. — Mówiłem ci to już kiedyś, ale się powtórzę, ty nie masz mnie za co przepraszać Sakura. Nigdy nie miałaś... — Ścisnął mocniej metalową obręcz w akcie dodania sobie sił do dalszej przemowy. — Zresztą twój wniosek był słuszny i jak najbardziej adekwatny. To zawsze ja byłem tylko problemem. Tylko ja ciebie krzywdziłem. Tylko ja jestem winien! Nadal dziwi mnie fakt, że po tym wszystkim nadal ze mną rozmawiasz. — W duchu krzyczał z zażenowania. Nie był stworzony do takich rozmów. Wszystko to wydawało mu się takie dziecinne, a jednocześnie tak bardzo ważne. Dlatego żadnego odwrotu już nie było, musiał kontynuować dająca im szansę, na coś nowego. — Dlatego też z tej przyczyny to i właśnie ja powinienem błagać o wybaczenie. Sakura, jestem pewien, że nigdy ci tego nie wynagrodzę, właściwie to choćbym starał się ze wszystkich sił, moje wysiłki zawsze będą warte tylko "tyle co kot napłakał", ale wiec jednak, że to moje przeznaczenie. Nie poddam się nigdy, choć wiem, że nie odkupię swoich grzechów w tym istnieniu. Możesz tego nie wiedzieć, ale właśnie to jest powodem mojego działania. Zarówno ty jak i Naruto czy nawet Kakashi jesteście dla mnie kimś naprawdę ważnym. Wszystko inne nie ma takiej wartości jak wy. Podczas całej tej mojej wędrówki, zacząłem to doceniać i szanować. Mam pełną świadomość waszej niepewności co do mnie, jednak gdybym musiał z was zrezygnować, odczułbym ponownie pustkę. Jeżeli jednak tego chcesz, usunę się w cień. Masz prawo żyć szczęśliwie, bez wiecznego cierpienia przez moją osobę.
Naprawdę nie dowierzała, cały ten jego monolog przyprawił ją o gęsią skórkę i rozszalałe bicie serca. Tyle słów wyszło z jego buzi, że przez chwilę musiała się zastanowić, czy aby na pewno powiedział kiedyś coś tak długiego. Była pełna podziwu, a jednocześnie czuła się nieco zmartwiona, bo wydawało jej się, że w pewnym stopniu to jakieś pożegnanie. — Sasuke-Kun? Ale to przecież nie tak! Cierpienie? Czasami to jesteś tak głupiutki jak Naruto. Przecież my nie mamy ci nic za złe! Po to była ta cała walka, to całe utrwalanie się, że do nas wrócisz. My chcieliśmy móc ponownie spędzać z tobą czas. Chcieliśmy mieć cię blisko siebie. Jesteśmy przyjaciółmi, rodziną! Wszystko co sobie teraz wypominasz, przeze mnie już jest zapomniane, nie oszukując się nigdy nie umiałam się na ciebie długo gniewać. Więc mnie teraz uważnie posłuchaj! Nie liczysz się dla mnie dawny ty, a obecny ty. Jeżeli jednak jesteśmy ze sobą tak szczerzy to wiec Sasuke-kun, że ja jestem z ciebie niezmierne dumna. Tak. Pokazujesz właśnie temu całemu światu jaką można podjąć ciężką pracę nad samym sobą. Jakim to właśnie sposobem można pielęgnować swoje wartości. Ile jest się w stanie poświęcić dla innych, w celu ich bezpieczeństwa. Jesteś wspaniałym shinobim.
Sasuke słuchał każdego słowa, w wielkim osłupieniu. Jego mięśnie już dawno się napięły, a serce przestało bić. Wydawało mu się jakby czas właśnie stanął. Przełknął ślinę z trudem po czym zwrócił się do niej po imieniu. Dziewczyna jednak szybko się wtrąciła nie chcąc pozwolić mu na przerwanie jej wyrzeczenia.
— Niestety to nie wszystko. — Jej spojrzenie zjechało z jego postury nakierowując się na rzekę. — Tak jak mówiłam, nie ma złych ludzi, a są zagubieni. Nikt nie jest idealny, wybacz mi więc. Choć dobrze rozumiałam potrzebę twojej podróży i jej kluczową misję, odczuwałam też żałość. Nie do ciebie, a do własnego położenia. Doznawałam jej dopiero wtedy, kiedy czułam jak bardzo mi ciebie brakuję i jak cholernie za tobą tęsknie.
Dziewczynie mimowolnie zaczęły spływać z jej szmaragdowych oczu pojedyncze słone krople łez, a Sasuke pochłaniał je z wielkim poruszeniem.
— Jednak zaraz starałam się oprzytomnieć i zrozumieć bo przecież ty wręcz się ofiarowałeś, a do tego nie mogę mieć żadnych pretensji, bo przecież tyle to dla nas znaczy. Przez to byłam jeszcze bardziej na siebie zła, dlatego by choć trochę ci dorównać starałam się też coś zrobić dla wioski, chciałam pomóc, chciałam stać się taka jak ty. Stworzyłam Zakład, starałam się pomagać, ale to wciąż za mało. Teraz wszystko się zmieniło. Jesteś tu Sasuke- kun. Jesteś w domu. Więc proszę, tak bardzo cię proszę, jesteś dla mnie podporą, która jest mi potrzebna do dalszego przemierzania mojej ścieżki. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj!
— Sakura to znaczy, że ty nadal? — Uchiha w końcu mógł być pewien, w końcu znał jej prawdziwe uczucia.
Słona woda zaczęła jej cieknąć strumieniami z oczu. — Sasuke-Kun ja mam świadomość tego, że ty nigdy nic do mnie nie czułeś i wiem jak bardzo musiało cię zapewne denerwować co czułam ja. Ja jednak nie umiałam się tego wyzbyć nigdy. A starałam się, za każdym razem ponosiłam jednak klęskę z tym pragnieniem. To było ode mnie silniejsze.
— Skąd ty bierzesz tyle tej ekspresji? — Uśmiechnął się pod nosem, jak na niego dosyć uwodzicielsko.
— Nie rozumiem Sasuke-Kun...
— Sakura czy to nie dziwne, że zawsze gdy wyznajesz mi miłość musisz płakać. — Zbliżył się do niej jak najbliżej i znowu zaczął wycierać kciukiem jej mokre policzki. Wpatrywał się w te jej szmaragdowe oczy, z których dało się odczytać tak wiele. Ból, szczęście, nadzieję i znacznie więcej.
— Skoro jednak naprawdę coś do mnie czujesz, czemu nie powiedziałaś tego wcześniej?
— Nie chciałam ci się narzucać.
— Narzucać?
— Pragnęłam byś był szczęśliwy z kimś kogo będziesz kochał, z kimś komu uda się dotrzeć do twojego serca.
— I po tych wszystkich latach byłabyś gotowa, się tak po prostu usunąć w cień?
— Oczywiście, że tak! Nie można zmuszać nikogo do miłości. — Jej wzrok uciekł z jego postaci.
— A co jeśli ci teraz powiem, że jest taka jedna, która jak to określiłaś ,,dotarła do mojego serca"? — Sakura otworzyła buzię, a źrenice się rozszerzyły do maksimum. Chcąc ukryć swój zawód, odchyliła od niego głowę zaciskając zęby na policzku.
— Będę was wspierać i cieszyć się waszym szczęściem. Mam nadzieję, że to ta jedyna, z którą przeżyjesz najcudowniejsze chwile swojego życia.
— Kłamiesz. — Gwałtownie skierowała swoje czerwone od płaczu oczy w stronę Sasuke, chcąc udowodnić jak silna jest. — Sakura, aktualnie da się zauważyć, że wykazujesz pewne rozczarowanie. Twoje oczy wszystko mi zdradzają.
— Wydaję ci się Sasuke-kun. — Czy cała ta polemika nie miała sensu? Po co w ogóle to wszystko było, skoro nie chce wcale z nią być. — Czy mogę się dowiedzieć kim ona jest? Oczywiście to tylko moja ciekawość, chciałabym ją poznać i podziękować jej, że obdarowała cię tak wspaniałym uczuciem. — Łamliwe powiedziała, starając się być tak silną jak tylko potrafiła.
Sasuke ze wstydu odwrócił się znowu, opierając o barierkę. Nie było już jednak odwrotu. Był to idealny moment na wyjawienie również i jego uczuć. — To ty.
— Ja? — Sens jego słów, nie za bardzo do niej docierał, właściwie to chyba nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
Wciągnął głęboko powietrze w akcie desperacji. Tak bardzo się wstydził. — Jak to możliwe, że nasza drużyna była uważana za najlepszą. Naruto to idiota, ja jak to określiłaś jestem głupiutki, a w dodatku ty też nie jesteś za bystra Sakura. — Znów zwrócił się ku niej. Pochłaniając jej widok, wyłapał opadający kosmyk włosów, który zaraz to założył za jej ucho. — To ty Sakura. Zawsze byłaś moją ,,podporą", która trwale ,,będzie mi potrzebna do przemierzania mojej ścieżki".
— Sasuke-Kun. — Łzy znowu napływały jej do oczu, jednak nie przeszkodziło jej to na wręcz bestialskie rzucenie się na jego osobę, mocno obtulając jego szyję.
— Sakura, przestań już beczeć, to jest...
— Irytujące? — Zaczęła się głośno śmiać. Natomiast u Sasuke dostrzec w tej chwili można było podniesione kąciki ust. Sakura bez żadnego zachwiania, czując wielką potrzebę bliskości, przywarła do niego jeszcze bardziej, a ich rytm serc w tym momencie wzajemnie się zlewał.
Tkwili, by w tej pozycji dalej, gdyby nie odgłos pukania do drzwi. Zmieszana i w pewien sposób zła na taki obrót spraw Sakura, odczepiła się od chłopaka i udała się pospiesznie otworzyć. Sasuke był z goła rozczarowany, że Haruno tak po prostu od niego odeszła. Jeżeli chodzi o niego, po prostu, by to zlał...
Kiedy drewniane przejście zostało wnet rozwarte z szybkością światła, do jej oczu wpadł obraz cudownego bukietu kwiatów, który zasłaniał całkowicie twarz osobnika.
Sasuke uchwycając zza okna bezruch dziewczyny, postanowił zobaczyć czy coś szczególnego się stało jednak gdy dotarł do przedpokoju dziewczyna już zamykała drzwi, trzymając ogromny bukiet różowych róż.
— Od kogo to? — Chłód jego głosu mógłby w tym momencie zamrozić nie jedną pustynię.
— Nie mam pojęcia Sasuke-Kun. Przyniósł je doręczyciel. — Dziewczyna zaczęła szukać wazonu, a następnie kiedy wlała do niego wodę, ustawiła piękne kwiaty na stole w kuchni. Przyglądała im się z wielkim podziwem. — Kogo było stać na taki gest? Ktoś musiał wydać majątek.
— Zapewne. — Prychnął, odwracając się od niej.
Sakura nie zwracając uwagi na Uchihę, nadal była skupiona tylko na kwiatach. Były prześliczne, choć po prawdzie nie lubiła róż.
— Sakura zostaw je i lepiej coś zjedz, bo jak widzę nawet nie tknęłaś śniadania.
— Tak, przepraszam Sasuke-kun, nawet ci za to nie podziękowałam. Nie musiałeś się tak dla mnie wysilać. Naprawdę nie trzeba było. Dziękuję ci bardzo.
Sasuke nic nie odpowiedział wychodząc ponownie na balkon. Kiedy to różowowłosa usiadła na krześle dostrzegła małą karteczkę. Wykorzystując brak obecności chłopka w mig ją złapała i zerwała ze sznurka, chcąc doczytać zapisek.
,,Zaniepokoiłem się kiedy nie było cię w szpitalu. Nie powinnaś jeszcze wychodzić, ale rozumiem twoją decyzję. Mam nadzieję, że teraz odpoczywasz, jednak jako że wiem, iż nie potrafisz wysiedzieć w jednym miejscu, mam pewną propozycję. Zanim wyruszyłaś do Suny coś mi obiecałaś. Łącząc te oba aspekty, by umilić ci czas postanowiłem, że zabiorę cię na dobre jedzenie.
Hitoshi
PS. Nie mogę się doczekać, by cię zobaczyć. "
✉️ Od Olsaki:
Hejooo,
do poniedziałku włącznie będą pojawiać się codziennie rozdziały.
Mam jednak pytanie, wolelibyście we wtorek mały maraton (5 rozdziałów jednego dnia), a potem przerwa tygodniowa, czy po jednym rozdziale na dzień?
Dajcie koniecznie znać 🫣
Zapraszam również do wyrażenia swojej opinii i refleksji na temat relacji naszych bohaterów.
Pamiętajcie, że gwiazdkowanie i komentowanie daje motywacje do dalszego pisania 😇
Buziaki, wasza Olsaki 🫣❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top