15. ,,Bezradność"

   Czytasz, daj znać!

Po udanym spotkaniu z głową Suny, oraz oświadczeniu i omówieniu nowo zaistniałych informacji, Kazekage wysłał niemal od razu jastrzębia do Kakashiego. Sakura jak najbardziej rozumiała pośpiech tejże sprawy, ale coś nieodparcie podpowiadało jej, że chyba o czymś nie wie. Gaara coś przed nią ukrywał, widziała te jego zmieszaną minę gdy do jego uszu doszło słowo ,,Paznogietek". Zaczął kręcić.
    Ponadto chłopak również nie czuł się najlepiej - co było wynikiem bolącej, pulsującej głowy. Choć po prawdzie złość wzięła nad nią górę z jej dłoni niemalże momentalnie zaczęła wydzielać się zielona poświata, łagodząca jego skronie.

****

Wracając do ośrodka przypomniała siebie o wczorajszym zajściu ze złamaną kartą. Choćby i miała zaraz zemdleć ze zmęczenia, była gotów stawić czoła recepcjonistce i wygarnąć jej brak jej obecności na stanowisku.
   Chociaż była na swój sposób zmęczona endorfina już dawno podskoczyła jej na tyle, że była gotowa na wszystko. Jak się okazało recepcjonistki znowu nie było, a zdenerwowanie Sakury ponownie wyszło na światło dzienne. W porywach udała się do pokoju chłopców chcąc sprawdzić, czy udało im się tenże temat jakoś załatwić. Ku jej zaskoczeniu tak.
    Drzwi otworzył jej zaspany Naruto, który na jej widok wnet się uśmiechnął i potarmosił swoją i tak już potarganą blond czuprynę.
    Uzumaki znał Haruno jak mało kto, dobrze wiedział co mu grozi, jeżeli dziewczyna słyszała o jego alkoholowej rozpuście.

    — Hej Sakura-Chan! Znikłaś nam na cały dzień!

    Dziewczyna parsknęła tylko w jego stronę. — Jeżeli myślisz, że twój słodki głos sprawi, że ci się upiecze, za rozpijanie szanownego Kazekage to jesteś w ogromnym błędzie Naruto. — Na jej czole zawidniała żyłka zdenerwowania. A tuż po zaledwie chwili blondyn wylądował z wielkim hukiem na przeciwległej ścianie. Tymczasem Sasuke, który właśnie się mył wyłączył strumień wody i wyszedł spod prysznica, by zobaczyć co ten głąb znów wyczynia. Przed wyjściem przywiązał jeszcze tylko w pasie ręcznik i nie zważając na spływającą po nim ciecz, złapał za klamkę. Chciał już swoim chłodnym głosem spytać ,,Co ty robisz debilu", ale zatrząsł się gdy zobaczył, iż to różowowłosa jest przyczyną tego rumoru.

    — Mam nadzieję, że na przyszłość zrozumiesz co znaczy, nie sprawiać kłopotów. Przez ciebie Gaara ma zaległości w biurokracji, a sam czuje się źle. Jeżeli to się kiedykolwiek powtórzy, powiem Hinacie jak namawiałeś do alkoholu Kazekage. To się jej nie spodoba, wierz mi, ostatnio według niej za dużo pijesz.

    — Sakura?! — Sasuke przypatrywał się dziewczynie z jakimś dziwnym lękiem w oczach. Dziewczyna była poniekąd przerażająca gdy się denerwowała. A gdy jeszcze używała tej jej brutalnej siły, tego potwora nie dało się okiełznać.

    — Sasuke?! — Tak szybko jak dziewczyna na niego spojrzała tak machinalnie się odwróciła. — Sasuke-Kun czy mógłbyś się ubrać? — Powiedziała cicho, robiąc się cała czerwona.

    — A tak. — Chłopak na jej słowa bezzwłocznie powrócił do drugiego pomieszczenia, a na jego policzkach, rownież pojawił się delikatny róż.

    — No cóż, wracając do em tego, ahhh. Nie ważne. — Zdenerwowana nie migla złapać myśli. —  Przyszłam bo chciałam wam powiedzieć, że jutro z samego rana wracamy do domu. O 5 rano wyruszamy.

    — Wcześniej się nie da Sakurcia? — Zażenowany Naruto spuścił głowę w dół.

    — Nie. Wprawdzie chcę wrócić jak najszybciej, ale mam zamiar jeszcze zahaczyć o szpital i poszperać w dokumentacji.

    — Sakura-Chan czasami twoja ocena swego samopoczucia i sił witalnych jest wręcz dziwnym przypadkiem, szczególnie mając taki duży mózg. I takie duże czoł... — Naruto szybko się zamknął, bo za to chyba już by zginął. — Ekhem, to znaczy, jesteś pewna, że chcesz tam jeszcze dzisiaj iść, już późno? —Uśmiechnął się i wymachiwał przepraszająco rękami w jej stronę.

    — Tak, nie musisz się martwić Naruto. Poradzę sobie. Ale rada na przyszłość dla ciebie, moje czoło nie jest duże! — W tym momencie zaczęła zaciskać pięść. A w następnej kolejności mrocznie dodała. — Żyjesz tylko dlatego, że lubię Hinate. — I nagle tak po prostu zaczęła wychodzić, dodając. — Śpijcie dobrze i przygotujcie się.

    Sasuke wyszedł przebrany z łazienki i od razu ułożył się na swoim łóżku. Brak jej nieobecności nie był dla niego niczym dziwnym, gdyż słyszał każde słowo różowowłosej zza ściany.

    — Ten kto będzie jej facetem, będzie miał przesrane, niczym pies na łańcuchu dattebayo. — Naruto zaczął się drapać po głowie, a następnie udał się w stan spoczynku, równie jak Sasuke.

    Czarnowłosy zbył komentarz blondyna. Choć po prawdzie chłopak doskonale wiedział, do czego była ta insynuacja. Zresztą nie mógł sobie w żaden sposób wyobrazić, by dziewczyna mogła być z kimś innym niż ON. W tym momencie momentalnie otworzył oczy, a źrenice się rozszerzyły. ,,Czy Sakura mogłaby być z kimś innym? Czy byłaby w stanie "kochać" innego, po tylu latach?"

    Sakura dotarłszy na miejsce, przywitała się z lekarzem mającym aktualnie dyżur. Po długim błagającym monologu udało jej się nawet dostać do archiwum z poważnymi przypadkami, gdzie często można było znaleźć dopisek ,,tajne". Było to oczywiście mocno naciągane, gdyż nie powinna mieć tam w ogóle wstępu, ale całe szczęście miała kilka chodów. Wystarczyło podzielić się nowymi technikami z dziedziny terapii, których w Sunie potrzebowali jak ognia. Tenże temat był mocno zaniedbany, co wykorzystała na swoją korzyść.
   Niemal od razu rzuciła się na ową papierologię pochłaniając każdą literkę. Chcąc znaleźć cokolwiek wspólnego z ich misją wzięła sobie tenże mały występek za punkt honoru. ,,Może takie wydarzenia działy się o wiele wcześniej i nikt tego nie zarejestrował? A może po prostu Kazekage coś ukrywa przed Konohą, stąd do zmieszanie." Coś jej tu nie grało. Zajęta i wciągnięta w wir pism, skończyła czytać, kiedy słońce budziło się do życia. ,,Chyba trochę przesadziłam" - Pomyślała ziewając.
    Dochodziła prawie czwarta rano więc niedługo drużyna siódma powinna wyruszać do domu. Zmarnowana różowowłosa zdążyła pożegnać się jeszcze z nowo poznanymi lekarzami, a następnie powróciła do ośrodka ku swojemu rozczarowaniu. Nie znalazła nic wartego uwagi.
   Czekała z lekka podminowana na towarzyszy  opierając się o ścianę. Gdy w końcu jej przyjaciele do niej dołączyli, ujrzała to czego się spodziewała - zaspany Naruto ledwo szedł, a Uchiha wyglądał jak zawsze jakby nic go nie obchodziło.

    — Ruszajmy już, spóźniliście się całe 15 minut. — Zmęczona do granic możliwości odepchnęła się nogą od ściany.

    — Wybacz, ale nie mogłem go dobudzić. — Wydukał zachrypniętym głosem Sasuke, który wcale nie wyglądał na bardziej pobudzonego niż blondyn.

****

    Tak jak szybko mijał czas w drodze do Suny  tak w tym przypadku wlekł się nieubłaganie wolno. Biegli, przeskakując z drzewa na drzewo, których było jakby nieskończenie. Naruto po jakimś czasie znowu kipiał energią, ale w Sakurze coś jakby pękło. Każdy jej ruch stawał się jakiś coraz bardziej ciężki, a oddech, który chciała zaczerpnąć, brała z wielkim trudem. Nie dając za wygraną starała się dotrzymać kroku chłopakom, jednak dwie godziny pózniej całkowicie wyczerpana, zatrzymała się, opierając się o konar drzewa, prawie, że ledwo dysząc. Jej postój został machinalnie zauważony przez towarzyszy, którzy widząc jej stan, bezwłocznie ruszyli w jej stronę.

— Sakura-Chan co się stało? Co ci jest? Jesteś przeraźliwie blada! — Blondyn zatrząsł się w sobie, kiedy ujrzał niepokojący wygląd dziewczyny. Spływające kropelki potu, drżące nogi, oraz jej nienaturalna kredowa cera, to nie wróżyło dobrze.

Różowowłosa chwilę trawiła jego pytanie chcąc wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie. Mimo to marne były jej starania. Nie miała pojęcia co było przyczyną jej chwilowej słabości. Nigdy nie zdarzyło jej się, by miała takie problemy z ciałem, jak w tejże właśnie chwili.
    Resztkami sił, starała się podnieść, ale za każdym razem czuła dziwne odrętwienie, a co gorsze ból w klatce piersiowej.

— Sakura -Chan powiedz coś! — Naruto zaczął panikować, a Sasuke czuł dziwny niepokój.

— Naruto, nic mi nie jest, tylko trochę się zmęczyłam, chyba jestem przemęczona. Nie popadaj niepotrzebnie w histerię. — Wypowiadając ostanie słowa na jej twarzy zawidniał grymas bólu.

— Sakura -Chan! Sasuke musimy ją... — Nagle dziewczyna wstała chwiejnie na nogach.

— Jest dobrze... — Choć chciała pokazać, iż nie będzie problemem, w konsekwencji jej się to nie udało. Poczuła tylko nagły zawrót głowy, a w następstwie jej kruche ciało z wielkim impetem zaczęło spadać w dół. Na reakcję Uchihy nie trzeba było szczególnie długo czekać. Sasuke od razu zainterweniował. Rzucił się za nią, a kiedy uchwycił jej dłoń, przygarnął do swojego torsu, opadając z gracją na ziemie.
    Trzymając ją niewładną, jego adrenalina wykroczyła już za unormowany stan. Równie jak Naruto zaczął się jakoś dziwnie, niemiłosiernie bać. Nie pozwalając sobie jednak, by emocje wzięły górę starał się trzymać swoje uczucia na wodzy. W końcu tak powinien zachować się prawdziwy shinobi. Czyż nie?

    — Naruto! No chodźże! — Warknął w jego stronę, by blondyn obudził się z transu. Zaraz potem Uzumaki swoje zastygłe ciało zrzucił w dół i wylądował na ziemi.  

    — Co teraz Sasuke?! — Chłopak był przerażony, jedynie ona potrafiła posługiwać się w ich drużynie medycznymi jutsu. On i Uchiha w tej kwestii byli kompletnie bezradni. Nie oszukując się potrafili znacznie więcej od Sakury, ale jeżeli chodzi o kontrolowanie chakry ona wygrywała te zawody od najmłodszych lat. Ciężko było im nauczyć się medycznych technik. Dlatego ze spokojem zarówno Sasuke jak i Naruto mogli liczyć w tej kwestii na nią.

    Zaraz po tym zaczął otwierać się czarny portal — Właź! — Sasuke rzadko stosował jutsu czasoprzestrzenne, ale tego wymagała sytuacja. Wprawdzie mogli zrobić tylko, krótki odpoczynek, poczekać, aż dziewczyna się wybudzi, albo przykładowo przywołać jastrzębie, ale poruszony jej stanem Sasuke, postanowił jak najszybciej jej pomóc. Nie zamierzał tracić czasu.
Tymczasem na obrębie szpitala w Konosze pojawiła się czarna dziura, która wywołała niemałą panikę wśród pacjentów i lekarzy. Nie zważając na miny ludzi wokół, szybko zaczęli wychodzić z czarnej masy. Uzumaki, który ledwo wystawał nogą z obrębu okręgu, krzyknął w przestrzeń.

— Potrzebny jest jakiś lekarz!

    Pewna kobieta ruszyła w ich stronę i zabrała w swoje ramiona koleżankę z pracy tak szybko jak to tylko się dało. Położyła różowowłosą na podłodze i zabrała się do wybadania jej stanu.
Kiedy ciężar Sakury znikł z ciała Sasuke chłopak poczuł jakby ktoś wyrwał z niego część siebie samego. Uczucie pustki chłopaka nie było jednak jedyną negatywną emocją jaką właśnie odczuwał.

BEZRADNOŚĆ!

    Nie czuł tego od niepamiętnych czasów. Zawsze starał się tego wyzbyć, dążąc do tego po tym jakże pamiętnym dniu. A teraz?
W tej sytuacji już nie mógł nic zrobić, nie mógł na nic się nadać. Nie mógł JEJ pomóc. Wnet przyszła mu myśl ,,czy tak właśnie czuła się ona, kiedy nie była w stanie uchronić go przed zemstą?"

    Po chwili szybko podjechały nosze, a badająca ją dotąd kobieta zawołała — Wieźcie ją do sali 158, a ja zadzwonię po doktor Shizune.

    Chłopcy chcieli ruszyć za nią, ale jakaś pielęgniarka do nich podeszła i wręcz wykrzyczała. — Wy tu zostajecie!

    Obaj nie byli zachwyceni danym rozkazem. Naruto zwykle nie stosował się do poleceń. Jak wiadomo bohater świata sam stawiał sobie swoje ograniczenia. Sasuke zaś posiadał rozrośnięte ego oraz to dosyć duże poczucie "wyższości" nad innymi zwykłymi osobnikami.

    Postawieni jednak przed faktem już dokonanym, zasiedli na krzesełkach przed salą do której została zabrana. Chłopcy siedzieli w ciszy, skupiając się na własnych myślach. Naruto nie mógł się nadziwić, że jego przyjaciel nie wybył równie szybko ze szpitala jak się tu znalazł. Nie spodziewał się, że stan Sakury może go obchodzić. Uzumaki zastanawiał się czy to tylko pozory, a może zdarzyło się coś o czym nie wie?

     Po jakimś czasie do sali wparowała Shizune, nie zahaczając nawet jednym przelotnym spojrzeniem na chłopcach. Dopiero gdy skończyła zajmować się ich przyjaciółką postanowiła z nimi porozmawiać.

    — Myślę, że to bezsensu byście tu siedzieli.

    — Co jej się stało? — Blondyn z wielkim przejęciem wpatrywał się w jej oczy.

    — Na razie nie mogę ci powiedzieć nic więcej niż tylko to, że jest dobrze. — Posłała do niego delikatny, a zarazem szczery uśmiech. Jej stan jest stabilny. Idźcie już.

    — Ale?! — Naruto nie chciał jej zostawić, jednak Sasuke ku jego zdziwieniu wstał i wzdychając skierował swoją twarz do blondyna. 

    — Chodź Naruto, jesteśmy tutaj zbędni. — Uzumaki posłał mu gniewne spojrzenie.

****

    Niebieskooki choć początkowo się sprzeciwiał, po dość długiej konfrontacji z lekarką, spasował. Udał się do żony, która mogła jako jedyna wesprzeć go tak jak to robiła tylko ona. 
    Czarnowłosy w tym samym czasie dotarł do siedziby Hokage. Wskakując na dach, zapukał delikatnie w okno i żwawo wszedł do jego pokoju.

    — Sasuke? Wróciliście, tak szybko? Spodziewałem się was dopiero za dwa dni. — Zszokowany Kakashi nieoczekiwanie wyglądał na i tak dość poważnego. Uchiha wchodząc głębiej do jego gabinetu dostrzegł wzrokiem członka ANBU, na co od razu zareagował z gniewem w oczach. Za chwilę jednak powrócił wzrokiem do Hokage i zlewając obecność zamaskowanego gnoja, wytłumaczył pokrótce co się wydarzyło.

    Sasuke spodziewał się, że kopiujący ninja po wysłuchaniu niezwłocznie ruszy do szpitala, ale w swoim scenariuszu nie przewidział jednego nieoczekiwanego bohatera. Tuż po jego monologu, członek skrytobójców zdjął maskę i wtrącił się wykorzystując chwilową ciszę.

    — Jak ona się czuje? — Uchiha w oka mgnieniu zaczął badać prezencje skrytobójcy.

    — Zapewne zaraz będzie tryskała energią. — Napomknął Kakashi. — Jest lekarzem więc pewnie sama przywróci się do zdrowia. Hitoshi, skończymy naszą rozmowę później. Wybacz mi, ale sam rozumiesz.

    — Naturalnie.

    — Dobrze więc Sasuke, odwiedzę ją i dowiem się nieco więcej, idziesz ze mną?

    — Nie. Ja już siedziałem tam zbyt długo. Może gdyby to było coś poważniejszego to miałoby to sens. — Sasuke nienawidził szpitali, od lat młodości uważał je za słabość.
    Zdawał sobie sprawę, że Sakura właściwie zawsze siedziała przy nim kiedy to on był pogrążony w śpiączkach, jednak za nic nie potrafił się przemóc. Nie byłby ws tanie utrzymać swoich emocji, widząc ją taką.

    — W porządku. Odpocznij sobie. — Kakashi nie przejmując się aż nadto swoją uczennicą, skupił się na nieco innym temacie. Rzucił Sasuke kluczę, które tamten zwinnie złapał. — Trzymaj! Tak jak rozmawialiśmy. Rada się zgodziła, mieszkanie jest twoje.

    — Ile mam czasu? — Zapytał oschle.

    — Tyle ile potrzebujesz. — Uśmiechnął się z zza maski.

    — Przepraszam, że się wtrącę i powrócę do poprzedniego tematu, ale jeżeli szanowny Hokage potrzebowałby towarzystwa, ja chętnie do pana dołączę. Nie ukrywając, sam chciałbym bardzo zobaczyć Haruno Sakure.

    Wielki wybuch! W całym ciele u Sasuke się zaczęło gotować. Mroczne myśli błądziły w kierunku jego osoby posyłając piekielną czerń jego oka. Ten człowiek nic mu nie zrobił. Nawet go nie znał, a jednak nie mógł znieść jak bezceremonialnie się wtrącił i miał czelność proponować towarzystwo dla samego Hokage. Kim on był?

    — Hitoshi w pełni rozumiem troskę o członka z misji, ale to nie będzie konieczne.

    — Szanowny, byłaby to wizyta bardziej prywatna jeżeli można.

     U Kakashiego pojawił się iskrzący błysk w oku. ,,Co za historia!" Oczywiście wiadomo, że różowowłosa zawsze pragnęła kroczyć przy boku Sasuke, ale co jeżeli postanowiłaby w końcu dać sobie spokój z panem ''jestem niedostępny". Kakashi uwielbiał romanse, nie tylko te książkowe, a taki obrót zdarzeń dodawał nieco pikanterii.

    — A więc, możesz do mnie później dołączyć.

    Sasuke nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Był pewien, że Hitoshi zostanie odesłany z kwitkiem, tymczasem szósty jawnie pozwolił mu na taki gest. ,,Co mu odbiło?".

****

    Z sali, na którą przeniesiono jego uczennice, zaczęła wychodzić przerażona, zmartwiona Shizune. — Szósty! Już jesteś!

    — Tak. Jak z nią? Wybudziła się?

    — Szanowny Hokage, początkowo badając Sakure sytuacja wydawała się niegroźna, gdyż od razu wykryliśmy w jej ciele truciznę. Nie było jej dużo. Udało nam się ją wydobyć, jednakże pojawił się dość duży problem, którego się nie spodziewaliśmy. Trucizna sama w sobie nie zabija, ale o dziwo, bardzo szybko się rozprzestrzenia, wyniszczając wszystkie organizmy wewnętrzne. Właściwie to główna przyczyna jej stanu. I choć antidotum zwalczyło źródło, stan Sakury jest kiepski. Potrzebujemy sam wiesz kogo.

   Hokage rozszerzył przerażone oczy.

    — Już zauważyliśmy słabą pracę nerek, wątroby, a co gorsze boimy się o serce. Dlatego nie mamy za wiele czasu. Oczywiście staramy się cały czas ją leczyć, ale nie widać większych rezultatów. Dlatego też niezwłocznie zadzwoniłam do mistrzyni Tsunade. Określiła się, że przybędzie jak najszybciej, ale jak sam wiesz jest teraz poza wioską.

    Kakashi słysząc, każde słowo Shizune, coraz bardziej bał się, że ziści się najgorsza wersja, która prowadziła niechybnie do jednego. Jeżeli tak się stanie, drużyna 7 znów zniknęłaby i tym razem już na zawsze. Przeżył odejście swojego mistrza, swoich przyjaciół i kiedy wydawało się, że odzyskał swoich uczniów, śmierć znowu się upominała. ,,Dlaczego?"

    — Shizune jej stan ma pozostać tajemnicą. Nikt nie może się dowiedzieć, szczególnie oni.

    — To oczywiste, ale co jeżeli... — Shizune zamknęła oczy.

    — Spokojnie, to twarda dziewczyna. Nie podda się tak łatwo. — Chciał dać jej wsparcie, ale w gruncie rzeczy sam go potrzebował.

    — A co z jej rodzicami? Przekazać im?

    — Ahhh, wiemy ile robią zamieszania. Shizune dajcie z siebie wszystko. Nie pozwolimy jej na ten słaby żart z umieraniem.

W czasie kiedy Shizune wraz z Kakashim rozprawili się na temat Sakury, za ścianą skrył się członek ANBU, podsłuchując każde słowo. Różowowłosa poświata pojawiła się w jego życiu półtora miesiąca temu i od tego czasu ciągle zaszczycała go swoją obecnością w wyobraźni. Żadna inna nie była taka jak ona. Od niej emanowało dobro. Dawała z siebie tyle ile mogła, by uszczęśliwić innych, podziwiał ją za to.
    Teraz zaś miała zostać odebrana, nie tylko jemu, ale i też przyjaciołom i rodzinie.

✉️ Od Olsaki:

No i jesteśmy w połowie opowiadania 🫣
Trzeba było dodać trochę dramaturgii Wattpadowskiej 🤡

Jak myślicie, co się stanie?

Komentowanie oraz polubienia są bardzo miło widziane!

Buziaki, wasza Olsaki ❤️🫣

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top