08. ,,Matczyna troska"

— Wiem, że nie lubisz słodkich rzeczy Sasuke-kun. Dlatego mam zamiar przygotować onigiri. — W jego stronę odezwał się dźwięczny, spokojny głos, który wyrwał go z zadumy. Przez pewien moment choć to irracjonalne, dostrzegł w Sakurze swoją nieżyjącą matkę - Mikoto. To właśnie kobieta z jaką spędzał niegdyś mnóstwo czasu, zwykle wołała go, by towarzyszył jej w kuchni. Choć minęło wiele lat, dziś również dane mu było trwać w czymś podobnym. Nigdy na dobrą sprawę nie widział jak Sakura gotowała, a wyglądało to, prawie że identycznie jak za czasów gdy jako mały chłopiec siedział przy stole, czekając niecierpliwie na swój posiłek. Te ruchy, gestykulacja rąk w czasie rozmowy, jej praca przy blacie. Wszystko było prawie identyczne. No może prócz zewnetrznego wyglądu samej kobiety, gdyż jego mama posiadała długie, kurcze włosy. Sakura zaś krótkie, właściwie nawet i krótsze niż gdy ostatni raz widzieli się przy bramie Konohy, gdy wyruszał w swą podróż. Uczucia towarzyszące owej sytuacji były mimo to niemalże takie same...

— Sakura, naprawdę nie musisz się mną aż tak przejmować. — Był równie spragniony jakiegokolwiek pożywienia jak ona, a myśl o onigiri, jednej z jego ulubionych potraw wręcz wykręcała mu żołądek prosząc o natychmiastową porcje i to podwójną. W tym wszystkim wiedział jednak, że za bardzo różowowłosa się stara, a co gorsza robi wszystko pod jego gust. Pamiętał, że kunoichi uwielbiała słodkości, za to kanapka ryżowa nigdy nie przypadała jej niebanalnemu podniebieniu.

— Sasuke-kun, jesteś moim gościem, nie pozwolę ci ponownie głodować. No i oczywiście nie podam ci też czegoś co nie będzie ci smakować. — Odparła stanowczo, przesyłając mu uśmiech pełen zaparcia. — Lubisz onigiri, dobrze pamiętam? — Kokieteryjnie spytała lekko się przy tym rumieniąc.

Oczywiście, że dobrze pamietała, jak mogłoby być inaczej. Ślinka ciekła mu na samą myśl, a brzuch zaczynał burczeć. — Tak, nawet bardzo. — Speszony starał się uciszyć swój żołądek kładąc rękę na brzuchu.

— Tak myślałam, jeszcze trochę Sasuke-kun i będzie gotowe. Tymczasem, powiesz mi gdzie dziś byłeś, bardzo jestem ciekawa? — Pewnie zapytała mieszając od czasu do czasu smażące się na głębokim tłuszczu mięso. 

Zawahał się. To co odpowiednie dla bezpieczeństwa świata nie miało kompletnie żadnego związku z tym o co prosił go Naruto. Sam również też wiedział, że przy jakimkolwiek braku odpowiedzi, czy też zaprzeczeniu, ona znowu będzie zawiedziona. Jakie było więc wyjście? Połączenie zatajenia pewnych faktów z powiedzeniem prawdy. — Tak. Udałem się dziś do Kakashiego w celu omówienia paru istotnych spraw. W tym również i wygarnięciu mu jak wiekim jest idiotą. Powiedział mi, że gotowe dla mnie lokum będzie możliwe za dwa tygodnie.

,,Lokum" Przerażonej Sakurze natychmiast drewniana łyżka wyleciała z ręki. Z prędkością światła odwróciła się do niego, posyłając mu zmieszany wzrok swych zielonych oczu. — Ale to znaczy?! — Tak bardzo nie rozumiała. Było mu źle u niej? Chciał spokoju? A może po prostu miał jej już dosyć? Każda myśl była równie bolesna i kuła mocno w serce.

— Nie mogę wiecznie siedzieć ci na głowie. Tak będzie lepiej Sakura. — Skwitował będąc pewnym własnych słów. Co jak co, ale jego obecność jest dla niej kłopotem. Widział to. Te starania, jej zmęczenie, zaburzenie rzeczywistości. Fakt, faktem rozumiał jej zachowanie, w końcu czekała na niego lata, no i wielokrotnie mówiła, że darzy go pewnym uczuciem, w tym wszystkim było jednak brak przestrzeni jaką miała, gdy Sasuke podróżował. Chciał by dziewczyna poza wiecznym skupieniem na nim, miała swoje życie.

— Lepiej? — Smutnie pomachała przecząco głową podchodząc do niego jak najbliżej. Ukucnęła by być na wysokości jego twarzy i dogłębnie spojrzała w jego widoczną czarną jak heban tęczówkę. — Sasuke-kun, chce żebyś został jak najdłużej. Byś mógł czuć się w końcu jak w prawdziwym domu. Bo właśnie tu on jest, wśród przyjaciół. — Odparła przykładając swoją dłoń do piersi.

Był w niemałym szoku. Ludzie Konohy, ale i też innych wiosek uważają Sakurę za jedną z piękniejszych kobiet, zarówno poprzez wygląd, jak i czystość serca, dobroć. Mają rację. Taka właśnie była, a on przekonywał się o tym najczęściej. W dodatku za każdym razem nie ma kompletnie żadnego pojęcia skąd drzemie w niej ta siła. A może to jedynie jej upartość? — Dom wśród przyjaciół? — Ledwo przełknął tych kilka słów, bo czy aby na pewno inni też tak myśleli jak ona? Z całą pewnością nie, ale ona w to wierzyła, a tyle mu wystarczyło.

— Nasz, Sasuke-kun, musisz w końcu to zrozumieć, nieważne co przed nami, ty zawsze będziesz jedną z najważniejszych dla mnie osób. — Mocno zarumieniona oparła się o stół, by pomóc sobie wstać. Odeszła dumna z samej siebie wracając do przygotowywania posiłku. Zabrała się za to z nową wewnętrzną energią, co przyniosło szybki efekt w postaci gotowego dania, ale i też zmęczenie. Po ustawieniu jedzenia i picia wręcz perfekcyjnie na drewnianym stole, dziewczyna w końcu usiadła z głośnym westchnieniem, dołączając do chłopaka. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Była blada, prawie że przezroczysta, co nie uszło jego uwadze. Wcześniej stanowczo lepiej się prezentowała, pomyślał. Przez pewnego rodzaju zaintrygowanie i niepokój przypatrywał się jej, jakby na twarzy Sakury znajdowała się conajmniej jakaś przyssana ośmiornica.

— A więc smacznego Sasuke-kun. — Dziewczyna podniosła zgrabnie onigiri na wysokość swojej twarzy. Już miała je włożyć do buzi, lecz przyglądający się jej dziwnie Sasuke wymusił na niej bardzo ważne pytanie. — Eee... Coś się stało Sasuke-kun?

Czarnowłosy ociężale westchnął. W jakiś sposób się martwił, ale nie chciał za bardzo tego pokazywać. — Nie, po prostu źle wyglądasz. — Odparł pokrótce zajadając się zaraz potem swoim posiłkiem.

Sakura oniemiała, krzycząc głośno i przeraźliwie w swojej jaźni Eeee!!! W porywach wstała od stołu biegnąc do lustra. Nie wierzyła własnym oczom, Sasuke miał racje. Blada cera, spuchnięte czerwone oczy i przylizane włosy. Aż zaczęła płakać w duchu, że miłość jej życia musiała ją oglądać w takim stanie. Sama się wzdrygnęła na ten widok, więc co dopiero musiał myśleć on, mężczyzna, a właściwie najprzystojniejszy mężczyzna jaki chodzi po ziemi. Zapewne odczuwał do niej obrzydzenie, a jakakolwiek wcześniejsza jej wizja ładnej, zadbanej, właśnie została pogrzebana. Bezzwłocznie przeczesała potargane różowe pasma, przemyła lico i zaczęła się malować, by choć trochę pozbyć się śladów zmęczenia, jakie towarzyszyły jej po całym dniu pracy. Po wykonaniu wszystkich rutynowych czynności, wybiegła do swojej sypialni szukając w poszukiwaniu swojego zielonego swetra i białych rybaczek by zmienić swoją przepoconą sukienkę. Gdy była w końcu gotowa, głęboko westchnęła i ruszyła żwawym krokiem do kuchni, chcąc kontynuować kolacje, którą zaczęli. Rozczarowanie przyszło zaraz potem. Zarówno chłopaka jak i jego talerza już nie było. Naczynie już dawno schło na suszarce, a Uchiha siedział z przymkniętymi oczami na kanapie w salonie. Uczucie zawodu ogarnęło ją całą, ale czego mogła oczekiwać? Spojrzała na zegarek, który otwarcie jej powiedział, że szykowała się godzinę, nie mogła mieć pretensji. Depresyjnie zasiadła do stołu i kontynuowała jedzenie swojego onigiri, nieustannie się mu przyglądając. Był słodki, uroczy, marzenie każdej dziewczyny. Tymczasem kolejny wieczór nie był tym z jej wyobraźni, mimo starań. Zakupy, gotowanie, jaki miało to sens, gdy on miał inne plany i postanowił iść spać? Z wielkim żalem przyłożyła dłoń do policzka, zwracając tym samym uwagę na jeden szczegół. Sasuke nie był niczym przykryty. Ten  widok wzbudził w niej jakąś dziwną matczyną troskę dlatego w trymiga, intuicyjnie poszła po swój ulubiony kocyk, by choć trochę było mu cieplej.

Wszystko jednak potoczyło się nie tak jak miało. Dobre intencje zostały zastąpione brutalnym gwałtem na przestrzeń osobistą chłopaka. Przekorny los kolejny raz wywinął jej psikusa, robiąc z niej łamagę. Podchodząc do niego przypadkowo potknęła się o kawałek podniesionego dywanu. W tym wypadku wystarczyła jej zaledwie chwila, by wywinąć orła, a reakcja była prawie zerowa. Upadła na jego ciało, mocno przyciskając mu tors swoimi drobnymi rączkami, niemalże momentalnie go tym budząc. Jej głowa znajdująca się za jego patrzyła się na ścianę, a ciało przestało wykazywać jakiekolwiek reakcje, zastygając niczym kamień. Był zdezorientowany, sparaliżowany, nie wiedział co właśnie miało miejsce. Na przenikliwy dotyk różowowłosej, serce zaczęło bić mu jak oszalałe, a mięśnie automatycznie się napięły. Dziewczyna dosłownie opierała całe swoje ciało o jego. Nigdy nie był, aż tak blisko żadnej kobiety, a szczególnie tak blisko kobiety jaką jest Sakura. Nie w takiej pozycji. Czy trzeba tłumaczyć jak bardzo tego chciał i jednocześnie nie? Dwa skrajne uczucia, każde o innych priorytetach. Jedno odnoszące się do pewnych męskich instynktów, które były tłamszone od lat, drugie zaś do trzeźwego poglądu na sytuacje i konsekwencje. Krew coraz to szybciej krążyła, a gorąc rozlewał się po całym ciele chłopaka. Umysł zaczynał mu wariować, gubił się czego tak naprawdę chciał. Sakura, jego irytująca towarzyszka z drużyny, przyjaciółka, ale i też kobieta. Początkowo obawiał się ich spotkania, a teraz? Teraz obawiał się, że dziewczyna zacznie się odsuwać od jego postury, o chory losie. Myśli było za dużo, trzeba było jak najszybciej sprowadzić się na ziemie, doprowadzając umysł do ładu. Gdy się udało doszło do niego, że nie powinien skupiać się aż tak na sobie, a na niej. Choć wcześniej tego nie zauważył była cała roztrzęsiona. Musiał przerwać tę farsę jak najszybciej — Sakura, co ty robisz. — Spytał chłodno, aczkolwiek tak, by jej nie wystraszyć. Zaraz potem dostrzegł podwinięty kawałek dywanu i leżący na podłodze koc. Domyślił się. — Nic się nie stało Sakura, ale zejdź już ze mnie.

Gdyby nie jego nakaz, możliwe, że wcale by się nie ruszyła. Dopiero na dźwięk strun głosowych chłopaka, jej dotąd napięte mięśnie momentalnie pozwoliły na szybki ruch, jakim było wycofanie swojego ciała. Bezradnie zaczęła świdrować wzrokiem podłogę, obawiając się jego rekacji. Stała jak kłoda, cała dygocząc. Wydawało się, że to sposób na konwencjonalny ratunek jej osoby z opresji. Zagryzła wargę, przymykając nieco mokre oczy i wydukała. — Prze.. Przee... praszam Sasuke-kun. Tak bardzo przepraszam. — Myślała, że spali się ze wstydu.

Na jego kontrakcje czekać długo nie trzeba było. Choć była pewna krzyku, pozniżania, nazwania jej irytującą, ku jej przeogromnemu zdziwieniu nic takiego nie nadeszło. Wręcz przeciwnie chłopak wstał i wykonał ruch, którego nigdy by się od niego nie spodziewała. Uchiha delikatnie złapał za jej ramię, prosząc by na niego spojrzała. — Otwórz oczy Sakura i spójrz na mnie. — Zrobiła to oczywiście od razu. Te oczy, te cholernie piękne oczy, nawet i z rinneganem, były jej zgubą. Za każdym razem próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo jego spojrzenie na nią działa, jednakże kiedy czarna matowa tęczówka spotykała się z jej oczami, w całym ciele dziewczyna czuła przenikliwe ciepło, przez, które przechodziła ją fala nieznanych uniesień. Chciała tego, jak najwiecej. — Dobrze Sasuke-kun, wybacz mi.

Nie mając wprawy w byciu troskliwym, zdjął swoją rękę bacznie przyglądając się jej twarzy, tak w razie gdyby zaczęły targać nią te hormonalne, babskie emocje w postaci płaczu. Niestety słyszał każdy jej niespokojny oddech, jakby nie mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Nadeszła nawet taka chwila, kiedy to bał się, że zaraz przestanie oddychać, a on zostanie zmuszony ją ratować, wykonując resuscytację. Była czerwona jak burak.

— Sakura - Wypowiedział dosyć czuło jej imię, by zdawała sobie sprawę, że może na niego liczyć. — Nie przepraszaj mnie już. Robisz to nieustannie. Mówiłem ci przecież, że nic się nie stało.

— Byłam pewna, że będziesz na mnie zły i zostawisz mnie tu samą Sasuke-kun. — Wymamrotała pod nosem, speszona. — Mówiłeś o lokum, to zapewne pokazało ci jeszcze bardziej, że nie chcesz tu być. — Każde słowo które mówiła, raniło ją boleśnie. Tak bardzo chciała by nie była to prawda. By Sasuke z nią został, nie brał do siebie tego co się wydarzyło.

Podirytowanie przyszło od razu. — Sakura, nie byłem ani trochę zły. Co najwyżej czułem się niekomfortowo. — Z lekkim poddenerwowaniem odpowiedział, poprawiając ten nieszczęsny kawałek dywanu, przez który była cała ta farsa. Niekomfortowo, gdyby tylko wiedziała co tak naprawdę miał na myśli. Sam Budda by się tego nie spodziewał.

— Wiem, to było straszne Sasuke-kun. Nie powtarzajmy tego więcej — Skrępowana Haruno przyłożyła palec do ust dostając czerwonych rumieńców na buzi. Czy chciała tego? Nie, co jak co ale w końcu była blisko niego, a skoro nie może liczyć na uściski, czemu by nie inscenizować tego w tenże sposób?

— Tak — Chłodno odparł, szybko wybijając dziewczynie głupi plan z głowy. Aż zaczęła się nerwowo śmiać, na co czarnowłosy zmarszczył lekko brwi w akcie rozkmininania co siedziało jej teraz w głowie. Po chwili Sasuke spojrzał na stół na którym nadal widoczne było na talerzu onigiri. Pomachał głową z niedowierzaniem, że jej potknięcie mogło być jedynie wynikiem słabego organizmu. — Przebrałaś się, ale nadal nie zjadłaś swojej kolacji. — Podsumował jej wybryk dodając do swojego głosu nieco zdegustowania. Ah te kobiety...

— Tak jakoś wyszło. — Czując się jak skarcona niczym mała dziewczynka, wróciła na swoje miejsce które zajmowała przy stole i schyliła ponuro głowę patrząc na swoje niedokończone jedzenie.

— W takim razie dokończ, a ja pójdę się obmyć.

— Dobrze Sasuke-kun. — Odwróciła się w jego stronę, patrząc jak od niej odchodzi. Już dawno się tak nie czuła jak teraz. Słaba, z żalem do samej siebie. Za nic nie wyjdzie jej to teraz z umysłu, można powiedzieć, że Sasuke ją zrugał. Świadomie czy nieświadomie, zrobił to.

Gdy chłopak wchodził do łazienki wtem w całym mieszkaniu rozbrzmiał głośny dźwięk dzwonka. Dziewczyna momentalnie chciała się już podnieść z krzesła, lecz odwrócony chłopak ruchem dłoni nakazał Sakurze siedzieć i jeść, by w końcu mogła dostarczyć swojemu ciału nieco energii. Różowowłosa oczywiście posłuchała mocno przełykając ślinę. On niczym pan domu podszedł do drzwi by już w następstwie móc je otworzyć. Chwila konsternacji przyszła zaraz potem. Nikogo nie było, widniała jedynie karteczka leżąca na wycieraczce.

,,MORDERCA"

✉️ Od Olsaki:

Jeżeli tu zawitałeś/aś to witam bardzo serdecznie!

Z wattpadem nie miałam przez bardzo długi czas niczego wspólnego, moje opowiadanie umarło, a większość towarzyszących mi czytelników zniknęło, co oczywiście jest zrozumiałe. Mam nadzieję, że ci którzy pomimo mojej nieobecności do niego wrócili będą zadowoleni, choć nie ukrywam, że piszę mi się nieco inaczej niż te dwa lata temu.

Chciałabym poprosić zarówno starszych czytelników, jak i nowych, by pozostawili po sobie ślad. Będzie to dla mnie motywacja, by kontynuować historię Sakury i Sasuke, zresztą nie będę ukrywać, że zawsze robi się miło na sercu, wraz z choćby jedną gwiazdką.

Dziękuję i do zobaczenia w następnym rozdziale :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top