Prolog
Minęło siedem lat od incydentu w korporacji „Globus Corporation". Był rok dwa tysiące trzydziesty szósty. Niby nic nadzwyczajnego, ale to właśnie ten rok miał przynieść wielkie zmiany. Otóż, istniało prawdopodobieństwo tego, że w owym roku, trzynastego kwietnia, w ziemię mogła uderzyć asteroida Apophis. Gdyby to nastąpiło, świat zostałby zniszczony. Nie powiadomiono o tym mediów, aby nie wzbudzić paniki u cywili. Starano się po cichu, w tajemnicy przed ludźmi z zewnątrz, zmniejszyć ryzyko zderzenia. Jednak, KTOŚ z zewnątrz już o tym wiedział...
W tym samym roku bowiem, w innym miejscu świata, nadal żyli Grzegorz i Laura. Dziewczyna w chwili obecnej miała dwadzieścia sześć lat. Obecnie miała więcej czasu aby pomagać Grzegorzowi realizować jego marzenie, gdyż rok temu skończyła ostatni rok studiów. Grzegorz natomiast, miał tysiąc trzysta siedemdziesiąt lat. Nadal, ze wszystkich sił, starał się zniszczyć świat, jednak nie udawało mu się to. Mimo wszystko, nie rezygnował z prób realizacji celu.
Jednak, któregoś dnia, Laura przypomniała sobie o wydarzeniach sprzed siedmiu lat. Również przypomniało jej się, że widziała, co miało zdarzyć się siedem lat później. Było prawdopodobieństwo tego, że trzynastego kwietnia owego roku w Ziemię miała uderzyć asteroida Apophis. Postanowiła więc, że powie o tym Grzegorzowi. Udała się więc do salonu, gdyż Grzegorz najczęściej przebywał właśnie tam. Kiedy się tam znalazła, zauważyła go, stojącego przed oknem i wpatrującego się w nie. Najprawdopodobniej jej nie zauważył. Mimo wszystko, powiedziała:
- Grzegorz...
W tym momencie, od razu odwrócił się on. Widząc Laurę, rzekł:
- O, Laura. Co cię do mnie sprowadza?
- Bowiem wiem, jak możemy zniszczyć świat. Otóż, przypomniałam sobie o tej akcji sprzed siedmiu lat oraz o tym, co kolejne może doprowadzić do apokalipsy. Otóż, trzynastego kwietnia tego roku, w Ziemię może uderzyć asteroida Apophis. – Odpowiedziała
W tym momencie, Grzegorz podszedł do niej, podniósł ją tak, aby ta mogła go widzieć z góry, tak jak robił, gdy Laura była jeszcze mała, po czym powiedział:
- Dziękuję ci, skarbie. Co ja bym bez ciebie zrobił...
- Oj, nie musisz dziękować. Ja po prostu chcę, abyś był szczęśliwy. – Odparła
Po tych słowach, postawił ją na ziemi i przytulił ją do siebie. Ona również się do niego przytuliła...
Parę chwil później, kiedy emocje opadły, dziewczyna spytała:
- Ale jak my tego dokonamy?
- To proste. Najpierw wynajmiemy do pomocy jakichś dwóch najbardziej poszkodowanych przez los ludzi, gdyż taki to zazwyczaj już wszystko jedno i każemy im stworzyć maszynę do nakierowania asteroidy na lot kolizyjny z Ziemią. – Odpowiedział
- Ty, dobry pomysł. Skąd ty bierzesz takie genialne rozwiązania?
- Wiesz. Próbuję zniszczyć świat już odkąd pamiętam, więc jakieś doświadczenie mam.
Po tej rozmowie, oboje usiedli na sofie, która w owym salonie się znajdowała, po czym Grzegorz wziął swojego laptopa, włączył go i, za pomocą Internetu, zaczął szukać takowych osób...
TYMCZASEM, DWA KILOMETRY DALEJ.
W swoim mieszkaniu, a dokładniej w salonie, siedziała piętnastoletnia Klara Abramowicz, która obecnie była zła. Denerwowali ją jej zbyt nadopiekuńczy rodzice, przez których nie mogła praktycznie nic robić. Nawet do domu musiała wracać przed dziewiętnastą. Przez to, w szkole śmiali się z niej. Chciała zmienić swoje życie, przeżyć jakąś przygodę, ale nie mogła.
W pewnym momencie, usłyszała dźwięk swojego telefonu. Myślała, że to jeden z jej nielicznych kolegów, ale gdy spojrzała na ekran telefonu, ujrzała jakiś nieznany numer. Mimo wszystko, postanowiła odebrać, gdyż mogło to być coś ważnego. Kiedy to zrobiła, usłyszała jakiś nienaturalny, męski głos, który mówił:
- Czy dodzwoniłem się do Klary Abramowicz?
- Tak, a co? – Odpowiedziała
- Słuchaj. Słyszałem, że masz mocno nadopiekuńczych rodziców, przez co nie możesz zmienić swojego życia oraz, że przez to w szkole się z ciebie śmieją. Mam dla ciebie propozycję, dzięki której mogłabyś zasmakować nowego życia. Otóż, czy chciałabyś pomóc mi i mojej córce nakierować zmierzającą w kierunku Ziemi asteroidę na lot kolizyjny z tą planetą?
- Z dziką chęcią.
- Świetnie. Więc czekaj na nas za dwa dni, pod tym blokiem, przed którym rosną dwa drzewa zrośnięte ze sobą.
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Klara zaś, nie mogła wyjść z radości. Wreszcie mogła zasmakować nowego życia, pomagając tym złym. Jednak jeszcze lepsze było to, że za dwa dni wypadała sobota, a tego dnia w jej szkole był dzień otwarty szkoły, dzięki czemu mogła łatwiej wyjść i nie wrócić. Jednak, jedna rzecz jej nie pasowała.
„Jaki normalny ojciec chciałby zniszczyć świat? I jaka normalna córka by mu w tym pomagała, a nie starała się go przed tym powstrzymać? Heh. Trzeba tu użyć przysłowia: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni.". Ale mniejsza o takie szczegóły. – Pomyślała
Jednak, mimo wszystko, zaczęła czekać...
W TYM SAMYM CZASIE, PARĘ BLOKÓW DALEJ.
W jednym z mieszkań, przebywał Dawid Estreicher. Tak jak Klara Abramowicz, w chwili obecnej, był on zły, a dokładniej na swoich wujków, którzy to mieli się nim jeszcze przez dwa lata, gdyż miał szesnaście lat, opiekować po tym, jak jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Mimo, iż sąd przydzielił ich na opiekunów prawnych, to oni właściwie się nie interesowali Dawidem. Wpadali do jego domu tylko raz na jakiś czas. Chciał się on na nich jakoś zemścić, co zresztą od dawna planował. Lecz nie tylko to było jego problemem. W szkole, jako iż miał inne zainteresowania oraz gusty, na przykład muzyczne, niż rówieśnicy, był przez nich wyśmiewany, przez co nie miał kolegów. Na nich także chciał się zemścić.
Jednak, w pewnym momencie swego planowania, usłyszał dźwięk swojego telefonu. Zdziwiło go to, gdyż przecież nie miał kolegów, a jego rodzice nie żyli. Po spojrzeniu na ekran telefonu, ujrzał jakiś nieznany numer. Mimo wszystko, postanowił odebrać, gdyż mogło to być coś ważnego. Kiedy to zrobił, usłyszał jakiś gruby, nienaturalny, męski głos, który pytał:
- Czy dodzwoniłem się do Dawida Estreichera?
- Tak, a co? – Odrzekł
- Słuchaj. Słyszałem, że twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a twoi wujkowie, którzy zostali ci przydzieleni przez sąd jako opiekunowie prawni, mają cię gdzieś. Oprócz tego, słyszałem też, że przez to, iż masz inne zainteresowania i gusty niż twoi rówieśnicy ze szkoły, jesteś przez nich wyśmiewany i nie masz kolegów. Przez to, chcesz się na nich zemścić. Mam więc dla ciebie propozycję, dzięki której będziesz mógł zemścić się na całym świecie za swoje cierpienia. Otóż, czy chciałbyś pomóc mi i mojej córce w nakierowaniu zbliżającej się do Ziemi asteroidy na lot kolizyjny z tą planetą?
- Z wielką chęcią.
- Idealnie. Więc czekaj na nas za dwa dni pod tym blokiem, pod którym rosną dwa zrośnięte ze sobą drzewa.
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Kiedy to nastąpiło, Dawid nie mógł wyjść ze szczęścia. Wreszcie dane mu było zmienić swoje nudne życie oraz zemścić się na wszystkich. Lecz, zastanawiała go jedna rzecz.
„Chwila. Ale jaki normalny ojciec chciałby zniszczyć świat? I jaka normalna córka nie byłaby przeciwko niemu? Heh. Najwidoczniej mam do czynienia z szaloną rodzinką. Ale mniejsza o to." – Pomyślał
Jednak, od teraz, zaczął czekać...
W TYM SAMYM MOMENCIE, W BAZIE GRZEGORZA I LAURY...
Kiedy Grzegorz skończył rozmowę z Dawidem, po odłożeniu telefonu ani się nie obejrzał, a już ujrzał, że Laura rzuciła się mu w ramiona, spojrzała na niego i powiedziała:
- Oh, Grzegorz...To było takie miłe, gdy nazwałeś mnie swoją córką...
- Oj, bo tak można cię nazwać. Nie wiedziałem, jakiego innego określenia użyć, a że nie chciałem nazwać cię „służącą" oraz jako iż opiekuję się tobą odkąd miałaś dwa lata, to spokojnie mogłem powiedzieć, że jesteś moją córką. – Odparł
Po tych słowach, dziewczyna mocniej się do niego przytuliła. Chwilę potem, gdy emocje opadły, spytała ona:
- Ej, zaraz! Czy ty wynająłeś do pomocy NASTOLATKÓW?!
- Tak – Odpowiedział
- Czy ciebie kompletnie pojebało?! Nastolatków?! Przecież oni nigdy nie stworzą takiej machiny!
- Oj, skarbie. Stworzą. MUSZĄ stworzyć, bo jak nie, to źle skończą. Dam im plany i mają to zbudować. Poza tym, nastolatkowie są bardziej podatni na manipulację. Zastraszy się ich czymś i wykonają wszystko, co będziemy chcieli. Wiem, co robię.
- Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce.
Po tej rozmowie, zajęli się oni swoimi sprawami. Oczekiwali również, aż miną dwa dni...
DWA DNI PÓŹNIEJ...
Dwunastego stycznia, w sobotę, Klara szybko przygotowała się do dnia i ruszyła do drzwi i już miała je otwierać, gdy usłyszała za sobą głos swojej matki, która pytała:
- Gdzie idziesz?
- Na dzień otwarty szkoły. – Odpowiedziała dziewczyna.
- Ale przecież on jest dopiero o dziesiątej, a jest ósma. – Zauważył jej ojciec.
- No niby tak, ale jeszcze trzeba wszystko przygotować.
- No dobrze, ale wróć zaraz po zakończeniu.
- Dobrze, mamo.
Po tej rozmowie, dziewczyna wyszła z mieszkania i z bloku. Jako, iż jej rodzice zawsze patrzyli, czy szła tam, gdzie mówiła, udała się w kierunku szkoły. Kiedy znikła im z oczu, udała się drugą drogą, pod odpowiedni blok. Po znalezieniu się tam, zaczęła czekać.
W pewnej chwili oczekiwań, zobaczyła kątem oka jakiegoś nadchodzącego chłopaka. Nie przejęła się tym zbytnio, lecz parę sekund później, podszedł do niej, a następnie powiedział:
- Cześć
- Cześć – Odpowiedziała Klara.
- Ty też czekasz na tego tajemniczego kogoś?
- Tak. Tak w ogóle, to jak się nazywasz? Ja nazywam się Klara Abramowicz.
- Dawid Estreicher. Tak w ogóle, to jaką miałaś historię, że zgodziłaś się na pomoc temu komuś?
W tym momencie, opowiedziała ona o tym, co skłoniło ją do takiej, a nie innej decyzji. Kiedy skończyła, zapytała:
- A dlaczego ty się zgodziłeś?
Po tympytaniu, opowiedział jej o tym, dlaczego się na to zgodził. Zaś kiedy skończył,oboje poczuli mocny wiatr. Czując to, od razu unieśli głowy. Po zrobieniu tego,zauważyli ogromny, lądujący statek kosmiczny. Kiedy zaś wylądował, otworzyłysię drzwi wejściowe. Widząc to, Klara i Dawid popatrzyli po sobie, po czymweszli do środka. Po zrobieniu tego, drzwi się zamknęły, a pojazd ruszył...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top