IV
Kilka godzin potem, Patryk i Mateusz dolecieli do ostatniego celu ich podróży, czyli na Antarktydę. Po wylądowaniu i wyjściu z samolotu, gdy Patryk wyjmował z bagażnika ostatni impulsator, Mateusz, obserwując znajdujące się niedaleko, pokryte lodem wąwozy, rzekł:
— Szkoda, że nie wziąłem aparatu.
— Ty się tym tak nie podniecaj, bo jeszcze się zesrasz z radości. Teraz najważniejsze jest spuszczenie wpierdolu Grzegorzowi i uratowanie świata. — odrzekł Patryk.
— Nie tak prędko. — usłyszeli za sobą dziwnie znajomy głos.
Nie był to jednak głos Grzegorza. Kiedy zaś Patryk i Mateusz odwrócili się, ujrzeli znanego im z dwa tysiące dziewiątego roku przywódcę obcych. Widząc go, Patryk powiedział:
— O rzesz ty kurwa, jeszcze ciebie tu brakowało.
— Chyba nie myślisz, że daruję wam to, że zniszczyliście mój pojazd i przeszkodziliście mi w mym celu. — odparł
— Chwila. Czy to znaczy, że to ty rozjebałeś nam samolot? — spytał Mateusz.
— Tak. Skorzystałem z okazji, że nie pilnowaliście waszego pojazdu i przeciąłem w nim przewód paliwowy, tak aby się zemścić za to sprzed trzech lat. — wyjaśnił
W tym momencie, Mateusz zaczął coś podejrzewać, ale wolał nie wyciągać pochopnych wniosków. Jednak, chwilę później, jako iż przywódca obcych chciał ich zaatakować, rozpoczęła się walka.
Nie trwała ona długo, gdyż po jakimś czasie Patrykowi udało się go pokonać za pomocą karabinu. W tym momencie, ich przeciwnik, przed ucieczką, powiedział:
— Może i teraz wygraliście, ale to nie jest ostateczne zwycięstwo. Nie przybyłem tu sam.
Po czym uciekł, zostawiając Patryka i Mateusza samych. Kiedy to nastąpiło, Mateusz rzekł:
— Jeszcze brakuje nam tego, aby była tu jego armia.
— Ty weź, bo zapeszysz. W każdym razie, zamontujmy te impulsatory i spadajmy stąd. — odrzekł Patryk.
Po tych słowach, oboje, korzystając z nawigacji w telefonie Patryka, ruszyli w kierunku Miejsca Przeznaczenia.
Kiedy tam doszli, nawet się nie obejrzeli, a przed nimi zauważyli liczną armię Grzegorza. Gdy się odwrócili, dostrzegli armię ich drugiego przeciwnika, czyli przywódcy obcych.
— No i wykrakałeś. — powiedział Patryk do Mateusza, widząc to.
Jednak, jako iż obie strony przymierzały się do zaatakowania Patryka i Mateusza, Patryk rzekł:
— Ty zajmij się ufoludami, a ja spuszczę wpierdol armii Grzegorza.
Po czym, gdy ich przeciwnicy chcieli ich zaatakować, rzucili się do walki.
Bitwa trwała bardzo długo. Patryk i Mateusz nie byli do końca pewni, ile walczyli. Nie dlatego, że ciężko było pokonać ich przeciwników, ale ze względu na ich ilość. Patryk, który w chwili obecnej posiadał sztylet, większą część armii Grzegorza zabił właśnie przy pomocy ostrza, a całą resztę pokonał za pomocą broni palnej. Mateusz natomiast, armię obcych pokonał dzięki broni palnej. Kiedy po upływie sporej ilości czasu obie armie były pokonane, Patryk, czyszcząc sztylet, rzekł:
— No. Jeszcze tylko zamontujemy impulsator i spadamy stąd.
— Przypominam, że prawdopodobnie natkniemy się jeszcze na Grzegorza. — odparł Mateusz.
— Weź mi nawet o tym pierdolcu nie przypominaj.
Po tej krótkiej rozmowie, Patryk wyjął z torby ostatni impulsator, postawił go na ziemi i zamontował go. Kiedy czerwona lampka na urządzeniu zmieniła się na zieloną, oboje usłyszeli dźwięk telefonu Patryka. Kiedy ten go odebrał, na ekranie ujrzeli Globusa. Zauważyli również, że ostatni, środkowy symbol impulsatora zaświecił się na zielono. W tym momencie, powiedział on:
— Gratulacje. Właśnie zamontowaliście ostatni impulsator. Wiecie, co to oznacza?
Jednak, po tych słowach, protagoniści zauważyli, że ekran zaczął się śnieżyć. Również niebo oraz teren wokół nich stały się idealnie czarne. Jedyne źródło światła oświetlało tylko Patryka i Mateusza. Także mieli takie wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Chwilę później, usłyszeli znajomy głos Grzegorza:
— To znaczy, że wam da się wszystko wmówić.
— Co? O co ci chodzi? — spytał Mateusz.
— To proste i, szczerze powiedziawszy, nie podejrzewałem, że jesteście aż tak łatwowierni. Wszystko było upozorowane. Globus tak naprawdę nie istniał. Tak naprawdę to byłem ja, tylko korzystałem z modyfikatora głosu. Żadne przebiegunowanie nie miało mieć miejsca, a dopiero ustawione i zamontowane impulsatory miały do niego doprowadzić, nie na odwrót. W momencie, w którym ponownie puszczę czas, po trzech minutach w głąb Ziemi zostanie wysłany potężny impuls, który doprowadzi do przebiegunowania. I wiecie co jeszcze wam powiem? Jesteście debilami. Tak chcieliście ratować świat, a tymczasem nieświadomie doprowadziliście do jego zagłady.
Jednak, głos Grzegorza był słyszany co chwilę z innej strony, jakby ten się teleportował co chwilę w inne miejsce. Lecz, po wyjawieniu tej prawdy, Mateusz powiedział:
— A mówiłem, że nie powinniśmy ufać Globusowi.
— A poza tym, Grzegorz, ty też nie grzeszysz inteligencją. Skoro cały czas podszywałeś się pod Globusa, to dlaczego próbowałeś nam przeszkodzić i wykraść impulsatory? I dlaczego posłałeś tyle ludzi na pewną śmierć? — spytał Patryk.
Po tym pytaniu dało się usłyszeć śmiech Grzegorza, a po chwili ten odpowiedział:
— Oj Patryku, Patryku. Myślałem, że to oczywiste, ale widzę, że twoja głupota lubi zaskakiwać. Nie mogłem dać się tak szybko zdemaskować, dlatego musiałem udawać, że wszystko jest tak, jak wam mówiłem. Inaczej mój plan idealny by się nie powiódł, bo zorientowalibyście się, że coś jest nie tak. Chociaż po waszej głupocie można się wszystkiego spodziewać. A ludzie z mojej armii zdawali sobie sprawę, że idą na pewną śmierć. Wiedzieli, że zginą, tylko nie wiedzieli jak. Nie jestem głupi. Wszystko zaplanowałem.
Kiedy wypowiedział ostatnie słowa, dało się dostrzec, że w mrocznej barierze, która otaczała Patryka i Mateusza, zaświeciło się miliony małych, czerwonych punkcików, które wyglądały niepokojąco. Parę chwil potem, oboje usłyszeli dochodzące z lewej strony kroki. Kiedy się odwrócili, ujrzeli Grzegorza.
Jednak, obecnie, nie miał przy sobie swojego sławetnego dezintegratora, a zza jego pleców widać było srebrną, zdobioną rękojeść miecza. On sam, wyjątkowo, nie miał założonego kaptura, dzięki czemu dało się zauważyć jego twarz.
Był on całkowicie blady jak papier i to dosłownie. Miał krótkie, czarne włosy, a jego oczy faktycznie były całe żółte i świecące, jednak, wbrew temu co można by sądzić widząc go w kapturze, miały one kształt normalny dla ludzkiego oka.
Chwilę potem, Patryk spytał nieco zdziwiony:
— Grzegorz? To tak wyglądasz bez kaptura?
— Tak. Nie ma co się dłużej ukrywać. Sądzę, że nadszedł czas, abyście zobaczyli, z kim macie do czynienia ten...drugi raz. Ale na dobrą sprawę i tak zaraz zginiecie. — odpowiedział Grzegorz.
— Nie byłbym tego taki pewien. Najpierw zabijemy ciebie, a potem wyłączymy impulsatory.
W tym momencie, Grzegorz zaśmiał się i odparł:
— Możesz mnie spalić, wysadzić, utopić, poćwiartować, zdezintegrować czy nawet zakopać żywcem, ale ja zawsze powrócę w tej samej postaci. A co do impulsatorów...
Tu przesunął dłonią w powietrzu, jakby coś odgarniał. Gdy to zrobił, dało się zauważyć, że część czarnej osłony zniknęła, a na jej miejscu widać było jakiś statek kosmiczny oraz kilka różnych monitorów oraz długi panel pod nimi. Chwilę potem, dodał:
— Nie wyłączycie ich. Aby uzyskać dostęp do konsoli sterującej impulsatorami, potrzebna jest próbka mojego DNA. A chyba nie myślisz, że wam ją dam.
Po czym szyderczo się uśmiechnął, a następnie chwycił rękojeść miecza. Kiedy to zrobił, dało się zauważyć, że zdobienia na rękojeści zaświeciły się na czysty, niebieski kolor. Gdy zaś wyciągnął miecz zza pleców, czarna bariera ich otaczająca zniknęła, a czas ruszył. W tym momencie, Grzegorz wyskoczył w powietrze, wykonał efektowny obrót i, ze świstem, wylądował na ziemi, próbując przebić swoich wrogów mieczem, jednak jako iż odbiegli na boki, ostrze uderzyło w śnieg. Parę chwil potem, jako iż Mateusz był najbliżej, Grzegorz zaczął z nim walczyć.
Walka niezbyt Mateuszowi szła, gdyż Grzegorzowi walka mieczem szła bardzo dobrze. Lecz, minutę przed uruchomieniem impulsatorów, gdy Mateusz był niedaleko panelu sterującego owymi urządzeniami, nagle, Patryk przebił sztyletem Grzegorza. W tym momencie, Grzegorz przeraźliwie krzyknął z bólu, a chwilę potem, gdy Patryk gwałtownie wyciągnął ostrze, upadł ledwo żywy na ziemię.
Tymczasem, Patryk podał zakrwawiony sztylet Mateuszowi, a ten włożył go w miejsce w panelu, do którego należało wprowadzić próbkę DNA. Kiedy zaś dostęp do panelu został odblokowany, wyłączył wszystkie impulsatory, co udało mu się na sekundę przed zagładą.
— I tym optymistycznym akcentem... — zaczął Patryk.
— Wysadzicie trzy miejsca na świecie. Teraz każdy impulsator ulegnie autodestrukcji. — dokończył umierającym głosem Grzegorz.
Słysząc to, Patryk i Mateusz, zdziwieni, odwrócili się. Rzeczywiście, ujrzeli że dioda na impulsatorze zaczęła szybko migać. Widząc to, oboje wskoczyli do statku kosmicznego stojącego niedaleko i ruszyli w kierunku przeciwnym do wybuchu, który nastąpił chwilę potem. Eksplozja zdezintegrowała pół pojazdu, ale nie zabiła Patryka i Mateusza.
— I tym optymistycznym akcentem, ponownie uratowaliśmy świat. — rzekł Patryk.
— A mówiłem, żebyśmy nie ufali Globusowi. — odparł Mateusz.
— Wyjątkowo miałeś rację. Ale ważne, że Grzegorz zdechł.
— Ciekawe na jak długo. Słyszałeś jak mówił, że zawsze wraca.
— Pewnie na siedemnaście lat, bo tyle jest do kolejnej większej daty apokalipsy.
— Teraz najważniejszy jest powrót do domu. Ostatni odcinek Mody na Sukces sam się nie obejrzy. Hehe.
KONIEC?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top