Dwadzieścia siedem📚
6/10❤️
🦎🦎🦎
Co ja do diaska wyrabiam?
Asunie zapaliła się czerwona lampka w głowie i natychmiast odsunęła się od szarowłosego, który jakby się tego spodziewał. Usiadła na swoim łóżku i ukryła twarz w dłoniach.
— To nie jest...
— Zdaje sobie z tego sprawę — przerwał jej i wyprostował się, skanując ją ciepłym i opanowanym spojrzeniem, które w tym momencie rozrywało jej serce na drobne kawałeczki. Nie tak miało być, to miało stać w miejscu.
— Z tego nie wyjdzie nic dobrego. Wiesz jakie będą konsekwencje, jeśli ktokolwiek się dowie? Mogą cię nawet wyrzucić z pracy i już do końca ży...
— Mogę zaryzykować posadę — odparł znów jej przerywając, na co przymknęła powieki i chwilę później poczuła jego dłonie na swoich barkach. Ukucnął przed nią dzięki czemu mogła kolejny raz zatopić swoje spojrzenie w jego oczach. — Mogę zaryzykować dosłownie wszystko. Te miesiące, podczas których próbowałem się hamować były najgorsze w moim życiu. Stałaś się jego nieodłączną częścią i nie wyobrażam go już sobie bez ciebie. Stracę pracę to bez problemu znajdę inną. A teraz moje pytanie brzmi, czy ty także potrafisz zaryzykować wszystko dla mnie? — ujął jej dłonie w swoje, większe, a jego intensywny wzrok jakby wypalał dziurę w jej głowie, w której na raz szalało o wiele za dużo myśli. Warga nieco jej zadrżała, cisza zaczęła się przedłużać. Hiroi jednak nie czuła żadnego nacisku ze strony Hatake.
— To jest bardzo skomplikowanie, Kakashi. Oczywiście, że zaryzykowałabym wszystko, ale...
— Będziemy uważać.
— Daj mi w końcu skończyć, Kakashi — zmarszczyła brwi i wzięła głębszy wdech. — To jest dla mnie ciężka decyzja, pomimo tego, że bardzo chcę z tobą być. Romans uczennicy z nauczycielem nigdy nie powinien się wydarzyć, to nieetyczne — mruknęła robiąc krótką przerwę, by namyśleć się co do swojej decyzji. Jeśli ktokolwiek się dowie, a co gorsza jej rodzice, nie będzie miała życia, on w sumie także. — Posłuchaj, możemy to kontynuować, jednak proszę cię, w miejscach publicznych zachowujmy się poprawnie, jakby nie łączyło nas nic więcej niż szkoła. Nie chcę, byś sypał jakimiś podtekstami, gdy nadarzy się na to jakaś okazja.
— Jakże bym mógł — uśmiechnął się z ulgą, a jego serce uspokoiło szaleńczy, pełen zdenerwowania i stresu bieg.
— Wiem, że jesteś do tego zdolny — pokręciła lekko głową na boki i kontynuowała. — Musimy zachowywać się normalnie, między innymi dlatego, że na weselu odbyłam trudną rozmowę razem z Sasuke i...
— Kiedy z nim rozmawiałaś? — jego wyraz twarzy spoważniał. Wewnętrznie zaczął odczuwać niechęć do wszystkich Uchihów, z którymi miała bliższy kontakt.
— Kiedy odszedłeś od stołu — zamilkła na moment, zastanawiając się, czy powiedzieć mu o wydarzeniu z Madarą. Postanowiła to jednak pominąć i zachować to dla siebie w najgłębszych zakamarkach swoich wspomnień, by o tym prędko zapomnieć. — Zapytał się mnie, czy moglibyśmy porozmawiać, więc uznałam, że to będzie dobry moment, by omówić sytuację pomiędzy mną a nim. Myślałam, że będzie chciał być tylko moim kolegą, po tym jak go odtrąciłam, ale się pomyliłam. Zaczął mi obiecywać, że choćby nie wiem co, rozkocha mnie w sobie. Dlatego proszę cię o ostrożność, najpewniej będzie chciał się do mnie jakoś zbliżyć, ale nie reaguj — mruknęła czując, jak Hatake zaciska mocniej ręce na jej dłoniach, ale nie na tyle, by ją bolało.
— Mam nie reagować? To będzie dość trudne, gdy będzie się do ciebie kleił — skrzywił się, a Asuna westchnęła, choć na jej ustach kręcił się mały uśmieszek. Widok zazdrosnego Kakashiego rozczulał ją, czuła się dla niego naprawdę ważna.
— Nie reaguj. Poradzę sobie z nim prędzej czy później — uśmiechnęła się delikatnie, a Hatake poluźnił uścisk, dzięki czemu Hiroi mogła wysunąć jedną dłoń i z zawahaniem dotknąć jego policzka. — Nie chcę, żebyś miał przeze mnie problemy.
— One nie będą przez ciebie. Jeśli coś się wyda, nie obwiniaj się — kącik jego ust uniósł się w górę. Był szczęśliwy. Był bardzo szczęśliwy, szczęśliwszy nawet bardziej, niż kiedy ukończył studia i zaczął pracę. — Chcę po prostu się tym nie przejmować i łapać chwilę — zawsze myślał o konsekwencjach jego czynów, jednak teraz naprawdę go nie obchodziły. Położył swoją drugą dłoń na odpiwiedniczce Asuny, która spoczywała na jego policzku. Nachylił się nad nią i musnął delikatnie jej usta swoimi. Czarnowłosa spłonęła intensywnym rumieńcem, co zauważył, gdy się odsunął. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową na boki. — Przyzwyczaj się do tego, bo mam zamiar to robić codziennie — puścił jej oczko.
— T-to nie chodzi o to, że się jakoś... Ten... — mówiła coraz ciszej i westchnęła. — Po prostu jesteś moim pierwszym partnerem i pierwszy raz całuję się tak na poważnie — mruknęła. — I boję się, że cię jakoś rozczaruję — odwróciła wzrok w dół, czując jak jej wstyd. Wolała jednak powiedzieć, co czuje, by później nie czuć się przy nim niekomfortowo. Mimo że czytała Icha Icha i dzięki tej serii poznała, jak powinny zachowywać się pary, to wątpiła, że ona będzie potrafiła tego dokonać.
— Spójrz na mnie — westchnął. — Cieszę się, że traktujesz mnie na poważnie i mogę nauczyć cię dosłownie wszystkiego o związku. Odpowiada mi to — oznajmił, przez co Asuna rozpogodziła się.
— Ulżyło mi. Tak w ogóle, która jest godzina? — zapytała, marszcząc przy tym brwi i szukając wzrokiem telefonu. Kakashi za to spojrzał na zegarek zapięty na jego nadgarstku i aż w głowie mu się zakręciło.
— Wystarczająca, by być nieprzytomnym na jutro — wzdrygnął się. — Idź się przebierz do łazienki, a ja ogarnę się tutaj — podniósł się na nogi, ściągając marynarkę i odwiedzając ją na wieszak. Hiroi postąpiła w jego ślady i wzięła piżamę z walizki, z którą zamknęła się w łazience.
Wlepiła wzrok w swoje odbicie lustrzane, w którym zobaczyła, jak szeroko się uśmiecha.
Czyli od dziś... Jesteśmy razem? Dlaczego wszystkich swoich postanowień potrafię się trzymać, tylko nie tego jednego? Jeśli to wszystko się pokomplikuje... Nawet nie chcę o tym myśleć.
Chciałaby piszczeć i skakać z radości, jednak jej emocje zostały szybko rozwiane przez niepewność i nutę strachu. Chciała się szybko doprowadzić do ładu, by zakończyć ten pełny nieprzewidzianych zdarzeń, dzień i nie myśleć o tym, co może się wydarzyć w niedalekiej przyszłości.
Kilka godzin wcześniej, w domu Naruto, Hinata ubierała na siebie płaszcz i owijała szalem swoją szyję, po korepetycjach z matematyki, które udzielała niebieskookiemu licealiście.
— Odprowadzę cię, Hinatka — zaproponował Naruto, zakładając buty i nie czekając na jej zgodę, która i tak była oczywista. Na dworze panowała już ciemność i nie chciał, by wracała sama. — Mamo, idę odprowadzić Hinatę! — oznajmił zapinając zamek pomarańczowej kurtki pod samą brodę.
— Tylko uważajcie na siebie! Nie wiadomo, kto się teraz kręci po ulicach o tej godzinie! — zawołała ognistowłosa, robiąca wraz z mężem ciasto w kuchni. — Minato nie! Nie dodałam proszku do pieczenia!
Hyuuga uśmiechnęła się, gdy to usłyszała. Pragnęła, by w jej domu także panowała taka rodzinna atmosfera, jednak nie mogła się nawet spodziewać uśmiechu ze strony ojca, gdy wróci. Westchnęła cicho i schowała nos pod ciepłym materiałem, wychodząc razem z Uzumakim z jego domu.
— Jutro też wpadniesz? — zapytał, czym zaskoczył ją na tyle, że prawie zachłysnęła się śliną. — Mama cię bardzo lubi i cieszy się, że mi pomagasz. Ja swoją drogą także, więc teraz chciałem, hm... Chciałem ci się jakoś odwdzięczyć. Obejrzymy razem jakiś film i ten... — podapał się po poliku, odwracając wzrok od drogi, myśląc o czymś zawzięcie.
— Z chęcią p-przyjdę, Naruto-kun — uśmiechnęła się z różowymi polikami.
— Więc, jaki film chciałabyś obejrzeć? — machnął żywiołowo dłońmi i zaraz zmarszczył brwi, gdy przed nimi zobaczył dwie postacie opierające się o płot jakiegoś domu.
— Możesz mnie z-zaskoczyć — odparła nieco zmieszana jego energiczną reakcją i spojrzała w miejsce, gdzie zawzięcie się wpatrywał. Poczuła drobny niepokój, a podświadomość podpowiadała jej, że te postacie nie stoją w tamtym miejscu bez przyczyny. — Naruto-kun, może zawrócimy? — mruknęła, a dwójka na przeciwko nich odepchnęła się od płotu, zmierzając w ich stronę.
— Teraz to już chyba za późno Hinatka — westchnął, a widząc strach w jej oczach, postarał się ją uspokoić swoim szerokim uśmiechem. — Nie martw się, wszytsko będzie dobrze. Ci ludzie wcale nie muszą iść w naszą stronę — oznajmił i wrócił spojrzeniem przed siebie. Zacisnął prawą dłoń w pięść, gdy nieznajomi zatrzymali się kilka kroków przed nimi. Wyraźnie mógł zobaczyć rysy ich twarzy i kolory włosów. Byli ubrani w ciemne bluzy i jasne dresy.
— Czegoś potrzebujecie? Trochę nam się spieszy, jak widać — blondyn przekrzywił głowę w prawo i zaśmiał się nerwowo.
— Wisisz nam hajs — prychnął w odpowiedzi, na co niebieskooki zmarszyl brwi.
— Chyba mnie z kimś pomyliliście, nigdy was na oczy nie widziałem — odparł licealista, robiąc krok w przód i zasłaniając przy tym ciemnowłosą dziewczynę.
— Nawet jeśli, to na pewno masz coś w kieszeni— uśmiechnął się półgębkiem jasnowłosy, na co Uzumaki przymknął na moment powieki. Chciał załatwić to rozmową, więc rozluźnił swoje dłonie i uniósł je lekko do góry.
— Przepraszam, ale jestem w tym momencie spłukany. Trafiliście na złego gościa, dattebayo.
— Z chęcią to sprawdzimy. Wyglądasz na dzianego — zaśmiał się pod nosem jasnooki. Uzumaki przeklął w myślach, łącząc ze sobą brwi. Spojrzał się do tyłu na Hyuugę, która stała na uginających się pod ciężarem sytuacji nogach. Serce biło mu niespokojnie w piersi, gdy blondyn zrobił ku niemu krok. Mimo, że za dzieciaka uczęszczał razem z Sasuke na sztuki walki, nie był pewien, czy dałby sobie teraz radę z dwójką ludzi, którzy wyglądali na obytych w różnego rodzaju bijatykach.
— Naprawdę, nie mam teraz przy sobie nic wartościowego, więc odpuśćcie.
— Nie irytuj mnie — mruknął czerwonowłosy i wyjął ręce z bluzy. Niebieskooki zacisnął usta w wąską kreskę.
— Nie chcę wdawać się w jakieś sprzeczki — kątem oczu znów spojrzał na Hyuugę, która cofnęła się o krok, dzięki czemu odetchnął z ulgą. Nie chciał, by stała jej się krzywda, gdy w ostateczności dojdzie do rękoczynów.
— Deidara, nie patyczkujmy się już. Sprawdź go— kiwnął głową do partnera, który podszedł do Naruto, patrząc się na niego z wyższością.
— Pokazuj kieszenie — oblizał dolną wargę. Trzecioklasista zmrużył powieki stojąc nieruchomo. Oczywiście, że miał przy sobie wartościowe rzeczy, jednak nie miał zamiaru niczego im oddawać. — Czekasz aż zrobię to sam? — Deidara uśmiechnął się szerzej. Złapał szybko za jego włosy i przybliżył swoją twarz do jego.
— Nie mam przy sobie nic, czego chcecie.
— Nie kłam — zacisnął mocniej pięść, na co licealista zmarszczył brwi.
— Nie kłamie — warknął i spróbował wykonać dźwignie barkową na nieznajomym, jednak ten zareagował szybciej, niż Naruto przypuszczał i uderzył go kolanem w brzuch. Blondowi zabrakło na kilka chwil powietrza, którego łapczywie próbował nabrać do płuc.
— Naruto-kun! — Hinata chciała podbiec do niego, jednak widząc morderczy wzrok czerwonowłosego zawahała się.
Deidara nachylił się do poziomu kulącego się niebieskookiego i znów spojrzał mu głęboko w oczy.
— Nie mam... Nic— ponowił swoją odpowiedź Uzumaki i niewiele myśląc nad tym, czy jego włosy zostaną wyrwane, czy nie, odchylił głowę do tyłu na tyle ile mógł i z całej siły uderzył czołem o nos napastnika, który od razu go puścił i złapał się za najpewniej złamaną część twarzy. Naruto obejrzał się do tyłu na jasnooką i nabrał w końcu głęboko powietrza do płuc.
— Hinata zadz...! — nie zdarzył dokończyć, gdy Sasori przyłożył mu nóż do gardła.
— Wyskakuj że wszystkiego, co masz.
— W twoich snach — odparł z cwanym uśmiechem. Odsunął ostrze od gardła, raniąc się przy tym w dłoń i przecisnął się pod jego ramieniem kopiąc go zaraz w plecy. Kątem oczu widział, jak jego partner zbliża się do niego, ale nim zrobił krok, został podhaczony i upadł na ziemię. Zobaczył but przed swoją twarzą i w ostatnim momencie przeturlał się na bok. Brązowooki już przymierzał się do zadania mu ciosu, lecz licealista zrobił przewrót w tył, podnosząc się chwiejnie na nogi. Nie dał rady jednak uniknąć celnego uderzenia przez Deidare w żuchwę. Poczuł, jak coś mu chrupło, ale nie mógł się narazie na tym skupić. Podciął nogi czerwonowłosego, który niefortunnie upadł na swojego partnera, niemal wbijając mu ostre narzędzie w brzuch.
— Powaliło cię? — krzyknął blondyn i uderzył czerwonowłosego. Uzumaki zamrugał kilkukrotnie, ale widząc szansę na wycofanie się, odbiegł od nich i złapał Hinate za rękę, ciągnąc ją za sobą z powrotem do swojego domu.
— Spierdolił nam!
— To wszystko twoja wina!
Krzyknęli na raz, gdy Uzumaki razem z licealistką zniknęli im z oczu.
Miał farta. Miał przeogromnego farta. Nie wiedział co by się z nim stało, gdyby brązowooki jednak nie przewrócił się na Deidarę.
Kiedy dobiegli do domu, adrenalina ciągle szalała mu w żyłach. Otworzył szybko drzwi, wpuszczając do środka pierwszą Hinate i zaraz je za nimi zatrzaskując. Przekręcił dwa razy klucz i oparł się o nie, ciężko oddychając, tak samo jak zmęczona biegiem dziewczyna.
— Co tak szybko? — na progu przedpokoju stanął Minato, a widząc zziajaną dwójkę młodych, uniósł do góry brwi. Naruto podniósł na niego wzrok i wtedy Namikaze zrozumiał. — Zaraz opowiesz co się stało. Kushina musisz doprowadzić naszego syna do porządku! — zawołał czerwonowłosą, która zaraz szybko znalazła się obok niego i zmarszczyła brwi.
— Mówiłam, żebyście uważali — westchnęła i podeszła do niebieskookiego, łapiąc go za podbródek i obracając nim w prawo i lewo, oglądając jego twarz. — Bywało gorzej. Nie krwawisz? — Uzumaki oglądała go takiego co dwa tygodnie, a nawet zdarzało się, że co tydzień i tylko dlatego teraz była dość względnie spokojna, co nie zmieniało faktu, że była zaniepokojona.
I tak wygląda lepiej niż po bójce z Sasuke.
— Tylko zraniłem się w rękę. No i chyba ząb mi się złamał — otworzył usta, a Kushina skrzywiła się.
— Masz go?
— Chyba przez przypadek połknąłem — zaśmiał się głupio, na co kobieta przymknęła powieki.
— Co się tak w ogóle stało? — zapytała Hinate, stojąca w kącie obok drzwi. Widocznie była wciąż przestraszona.
— Może poczekajmy moment Kushina. Zrobię herbaty i wtedy nam opowiedzą dokładnie, dlaczego Naruto ma ułamany ząb i co się stało. Rozbierzcie się — polecił Minato i udał się do kuchni, a zaraz po nim Kushina wraz z Hinatą i Naruto. Usiedli razem przy stole, a Namikaze położył przed dwójką zmęczonych nastolatków ciepłe napoje, samemu opierając się o blat kuchenny.
— To jak, co się stało? — zapytała kobieta, krzyżując że sobą ręce na klatce piersiowej.
— No b-bo...
— To nic super wielkiego, dattebayo — Uzumaki położył dłoń na jej barku i uśmiechnął się pokrzepiająco, co dziewczyna odwzajemniła. — Spokojnie szliśmy i rozmawialiśmy, aż nie zaczepiło nas dwóch typków — zrobił pauzę, by dokładnie ułożyć słowa w całość. — Chcieli pieniędzy, to powiedziałem im, że nic nie mam. No i w sumie rozpoczęła się lekka bójka — mruknął, a jego rodzice spojrzeli na siebie, jakby wymieniali się myślami. Naruto zaczesał włosy do tyłu, słysząc jak jego rodzicielka wzdycha. — No co? — zapytał, marszcząc brwi.
— Mogłeś spróbować załatwić to na spokojnie. Nie byłeś zbyt narwany? — zagadnął blondyn, a Naruto spojrzał na Hinate zrezygnowany.
— Próbowałem, nawet Hinatka jest świadkiem! — burknął podirytowany potaniem ojca, który spojrzał na ciemnowłosą kiwającą głową w geście potwierdzenia jego słów. Kushina przekręciła oczami i wstała od stołu znikając za ścianą i zaraz wracając z apteczką.
— Wyciągaj tą rękę, bo zaraz ubrudzisz wszystko dookoła krwią, a ja tęgi później nie będę sprzątać — poleciła wyciągając z saszetki wodę utlenioną. Złapała syna mocno za dłoń i polała ranę płynem, na co przeklnął głośno. Minato skarcił go spojrzeniem, a Uzumaki uderzyła go w głowę. — Jak się wyrażasz, dattebane?!
— To nie moja wina! — odparł szybko podniesionym głosem, na co znów dostał po głowie. Hinata przypatrywała się temu, a na jej usta wstąpywał mały uśmiech. Zaczęła powoli się rozluźniać, a w serce wlała się jej ulga, że Naruto zaproponował wcześniej ją odprowadzić. Gdyby nie on, wpadłaby na tamtą dwójkę sama i wolała nie myśleć, co by jej się przydarzyło.
— Lepiej będzie, jeśli Hinata tutaj już dziś zostanie. Mam nadzieję, że nie będzie z tym żadnego problemu, a twoi rodzice się na to zgodzą— powiedział Minato, gdy Kushina zawijała blondynowi na dłoni bandaż. — Niestety, ale będziecie musieli zostać sami. W zarządzie mamy jutro spotkanie, w głównym budynku firmy, więc musimy się już zbierać — dodał zaraz mrugając do dwójki nastolatków, na co soczyste rumience oblały ich poliki. Kushina zachichotała cicho na ten widok i spakowała wszystko z powrotem do apteczki, a następnie razem z mężem wyszła z kuchni, zostawiając ich sam na sam.
— Wychodzi na to, że jednak jeszcze dzisiaj obejrzymy ten film — zaśmiał się Uzumaki chcąc nieco rozładować atmosferę.
Do zoba!🌱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top