Part 9
Jimin pov. [poprawione 28.12.16]
Po zakończonym treningu oczywiście wziąłem prysznic i ubrałem się w coś sensownego. Rodziców nie było w domu, bo przecież która normalna matka czy ojciec nie pracują w weekendy? W tej chwili nawet sarkazm nie mógł mi pomóc. Jedyna osoba, która mogła rozjaśnić mój umysł i jakoś go skupić to pewien pierwszoklasista. Wkurzająco idealny w dodatku. Nie było rzeczy, która mogła być dla niego za trudna - nie licząc prześcignięcia tej zajebistej prędkości, jaką prezentowałem mu na każdym treningu. Czyż życie nie jest piękne?
Aktualnie nie. Dopiero będzie, gdy przekroczę próg 'Króliczej Nory', w której chował się mój króliczek. Okej, może jednak nie będzie tak pięknie, jak mi się zdawało. Jak mogłem zapomnieć o tak ważnej rzeczy, jak prawie pocałunek? Dosłownie milimetry mnie od niego dzieliły. Czułem jego ciepły oddech, ale nie dane mi było zasmakować tego, czego tak naprawdę pragnąłem.
Jednak po całym zdarzeniu, kiedy byłem kłębkiem nerwów Jungkook, jakby zapomniał o tym, co się wydarzyło. Miałem nadzieję, że zapomni o tym na zawsze, żebym mógł działać dalej. Chciałem go mieć dla siebie — wiedziałem o tym od pierwszego treningu. Ktoś musiał go ujarzmić.
Dobra, koniec tych myśli, które przyjemnie łechtały moje ego.
Dziś włożyłem na siebie czarne dżinsy i koszulkę w czarno-białe paski z długim rękawem. Na to założyłem kurtkę z dżinsu, która kolorystycznie pasowała do spodni. Na nogi wsunąłem czerwone trampki i byłem gotowy. Gdy wszedłem do swojego pokoju, żeby zgasić światło, spojrzałem przelotnie na biurko, na którym leżały moje okulary. Nienawidziłem ich, dlatego ciągle leżały tam i czekały. Skoro Jungkook chcąc nie chcąc podarował mi swoją tajemnicę, ja też mogłem to zrobić.
Nikt prócz niego nie będzie posiadał tej wiedzy. Nawet mój najlepszy kumpel, jakim był Kihyun, nie miał zielonego pojęcia. Jakość widzenia popsuła mi się latem. Biegłem przez ten sam las, który przemierzyłem dziś z Jeonem, tyle że sam. Myśląc o tym, co wydarzy się niebawem w szkole, po letniej przerwie popatrzyłem w niebo, całkowicie zapominając, gdzie jestem. Z całym impetem uderzyłem w drzewo i odbiłem się rykoszetem od niego, tracąc przytomność. Jakiś czas później obudziłem się w szpitalu. Znalazł mnie starszy pan, który spacerował w tamtejszej okolicy. Szybko wykryto u mnie uszkodzony wzrok. Oczywiście widziałem dobrze z bliska, ale nie mogłem rozpoznać tego, co było mi dalekie. Nikt w szkole nie dowiedział się o tym wypadku prócz moich nauczycieli. Pierwsza ławka stała się moją przymusową przyjaciółką.
Błagałem rodziców o szkła kontaktowe, ale nic z tego. Podobno okulary dodawały mi urody. Ja jednak miałem inne zdanie. Byłem zajebistym krótkowidzem i miałem nim zostać do końca życia. Jedynie okulary mogły mi pomóc... Okulary pokroju brzyduli w czarnym kolorze wołały błagalnie, bym je choć raz włożył. No cóż, uległem. Sięgnąłem po znienawidzone szkła i usadowiłem je na nosie. Zakres mojego widzenia znacznie się zwiększył, ale to nie znaczyło, że czułem się lepiej. Miałem wrażenie, że mam na twarzy okropnego robaka. Wychodząc z mieszkania, nie spojrzałem w lustro. Nie chciałem zrezygnować w ostatniej chwili.
***
Gdy otworzyłem drzwi kawiarni, uderzyłem w dzwoneczek przytwierdzony do framugi, który swoim słodkim brzmieniem zasygnalizował moje przyjście. Byłem pewien, że przywita mnie króliczek, ale nikt tego nie zrobił. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Jungkooka. Jak tylko zobaczyłem go przy ladzie ze swoją siostrą, uśmiechnąłem się nieznacznie i ruszyłem w ich kierunku. W miarę jak się do nich zbliżałem, do moich uszu zaczęła dobiegać ich rozmowa. Jungkook był odwrócony do mnie plecami, dlatego jego mniej słyszałem.
- A jednak się czerwienisz — powiedziała, z zadziornym uśmieszkiem.
- Bo to było zawstydzające? - usłyszałem, gdy znalazłem się wystarczająco blisko.-Jungkookie, co w nim jest złego?
Rozmawiali o mnie? Mogłem dostać jakiejś paranoi, bo przecież Jungkook nie rozmawiał o mnie z nikim — takie sprawiał wrażenie. Wolał zachować wszystko dla siebie.
- Wszystko...? - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na niego wyczekująco, a później przeniosła wzrok na mnie. Chciała coś powiedzieć, ale jej brat westchnął głośno i zaczął mówić, tym samym nie dając jej dojść do słowa. - Jezu, nie znam go. Chcę być lepszy od niego i zazdroszczę mu prędkości. Nienawidzę jego uporu. Przychodzi tutaj, kiedy tego nie chcę i patrzy na mnie. Wtedy trzęsą mi się ręce. Nienawidzę tego spojrzenia. Całą uwagę skupia na mnie. Serce mi wtedy łomocze. Czy to jest sprawiedliwe? Znam go naprawdę krótko, a zdążył poznać moją najbardziej skrywaną tajemnicę.
Jednak... Jednak mówił o mnie. Moc tych słów uderzyła we mnie z taką siłą, że miałem ochotę usiąść. Poprawiłem okulary na nosie i odkaszlnąłem. Przyznał się w tak prosty sposób do swoich uczuć. Nie miałem tego słyszeć. Co się usłyszało to się nie od usłyszy. Takie prawo tego świata.
- Widzisz, to nie było takie trudne — powiedziałem, choć tak naprawdę nie to miałem na myśli.
- Próbowałam Ci przerwać, ale mówiłeś tak szybko...
Chłopak spojrzał gniewnie na siostrę, po czym chwycił za talerzyk z ciastem i mnie wyminął.
- Oppa, pojawiłeś się o niewłaściwej porze — mruknęła dziewczyna. - Wiesz, kibicuję Ci i w ogóle, ale z takim podejściem to w życiu go nie poderwiesz. Poza tym ładnie Ci w tych okularach.
Nim zdążyłem cokolwiek jej odpowiedzieć, pod moimi nogami wylądowały królicze uszy, które z pewnością należały do Jungkooka. Spojrzałem zaskoczony w jego stronę, ale on zniknął za drzwiami toalety.
- Idź za nim — nakazała Junghwa. - Potem mi podziękujesz.
Posłała mi uśmieszek, który zwykle prezentował mi Jungkook. Będę jej winny przysługę. Nie ważne. Podniosłem uszy z podłogi i poszedłem do toalety. Jeon stał przy umywalce z zamiarem odkręcenia wody, ale nie zrobił tego, gdy mnie zobaczył.
- Hyung, błagam, idź stąd — powiedział stanowczo, a mimo tego dało się usłyszeć drżenie jego głosu.
- Jungkookie, nie odpychaj mnie — położyłem uszy na sąsiedniej umywalce i postąpiłem w jego stronę trzy kroki. On zrobił podobnie, tyle że się oddalając. - Chciałem Cię przeprosić za to, co prawie zrobiłem na plaży.
- Nie przepraszaj — odpowiedział, bacznie przyglądając się mojej twarzy. - Wyjdź stąd.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię — spojrzałem na niego. Nie wiedziałem, czy był przestraszony.
W jednym miał rację. Ja nie znałem jego, a on nie znał mnie, ale czy to nie dobry powód do spędzania wspólnie czasu?
- Mów co masz mówić, bo chcę pobyć sam.
- Nie chciałem wcześniej tego powiedzieć... Bardzo zaskoczyło mnie Twoje wyznanie, co poniekąd było odpowiedzią na moje uczucia — odkaszlnąłem. - Chcę Cię lepiej poznać, a w inny sposób nie mogę tego zrobić, jeśli tu nie przyjdę. Jesteś na mnie zamknięty i strasznie opryskliwy. Dla Ciebie nawet włożyłem te okropne okulary, bo chciałem podzielić się jakąś tajemnicą, żeby nie wyszło, że tylko ja znam jakiś Twój sekret. Nie mam zamiaru robić nic na siłę, ale to by nie było w porządku, gdybym cały czas miał Cię w garści z powodu Twojej pracy.
Z każdym kolejnym słowem zbliżałem się do niego, a on robił kroki w tył, aż w końcu zderzył się plecami z wykafelkowaną ścianą. Patrzył na mnie niezrozumiale. Gdy tylko pokonałem dzielącą nas odległość, stanąłem naprzeciw niego i oparłem się rękami o płytki za Jungkookiem, żeby odgrodzić mu drogę, którą mógł wykorzystać do ucieczki.
- Nie patrz tak na mnie — powiedziałem, nie mogąc znieść ciszy. - Powiedz coś.
- Ja — zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i westchnął. - Ładnie Ci w tych okularach.
Zmiana tematu. Wygodnie. Gdyby tylko nie był ode mnie wyższy o te kilka centymetrów, spojrzałbym mu prosto w oczy. Nie musiałby patrzeć na mnie z góry. Chwyciłem go za kołnierzyk koszuli i przyciągnąłem do siebie. Wykorzystując jego zaskoczenie, bez żadnych oporów złączyłem jego wargi z moimi. Były takie słodkie. Pierwsze muśnięcie. Zero reakcji. Patrzył na mnie z rozszerzonymi oczami. Przymknąłem oczy, oczekując odepchnięcia i to konkretnego. Przeliczyłem się. Drugie muśnięcie należało do niego.
Serce z całych sił uderzało w moje żebra, a krew pędziła w żyłach, jakby to był tor wyścigowy formuły jeden. Nie spodziewałem się tego, ale otrzymałem to, czego chciałem. Poddał mi się. Całkowicie. Jednak nie miałem zamiaru tego wykorzystywać. Chciałem, by mnie pokochał, a nie spłonął pożądaniem i żył tylko dla przyjemności — nawet jeśli miał tylko piętnaście lat. Odsunąłem się od niego. Musiał przetrawić to, co się właśnie wydarzyło.
- Rozejm? - zapytałem, zdejmując okulary, które odrobinę zaparowały.
Jungkook, zamiast odpowiedzieć, skinął głową. Stanowił naprawdę przyjemny widok. Szybko oddychał. Na czole pojawiły się kropelki potu, choć wcale nie biegliśmy. Odwróciłem się do niego plecami i przybrałem pozę super bohatera — czyli oparłem pięści o biodra. Brakowało mi tylko wiecznie powiewającej peleryny.
- A teraz wychodzimy Jungkookie, bo Twoja siostra nie zajmie się wszystkim sama.
- Zawsze musisz wszystko zepsuć, gadką kapitana, hyung — odezwał się w końcu, a gdy chciałem odpowiedzieć, minął mnie, szturchając moje ramię. - Mam nadzieję, że nam pomożesz. Królicze uszka na Ciebie czekają.
Chciałem rzucić jakąś uwagę względem tych uszu, ale Jungkook zdążył już wyjść. Jeśli taka cena była za jego miłość, mogłem zrobić wszystko, dlatego wyszedłem za nim pospiesznie i przyodziałem dumnie opaskę z uszami.
Jesteśmy coraz bliżej siebie, Jungkookie. Już przede mną nie uciekniesz.
Napisałam tak szybko jak potrafiłam C:
Pracowałam trochę nad swoim słownictwem (czytałam książki) żeby wam jakoś urozmaicić opisy. Mam nadzieję, że wam się podobało. Chciałabym zobaczyć jakieś komentarze, które podsumują ten rozdział, bo nie jestem pewna czy ta mała zmiana w moim stylu pisania wam się podoba.
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top