Part 8
Jungkook pov. [poprawione 28.12.16]
Lubię patrzeć, gdy pracujesz. Wtedy nie pokazujesz całym sobą, jak bardzo mnie nie lubisz. Pokazujesz prawdziwego siebie.
Już te słowa wywołały we mnie dziwne uczucia, a on... Chciał mnie pocałować. Przecież go nawet nie lubiłem. Poszedłem z nim pobiegać, bo by mi nie dał żyć, więc dlaczego? Co chciał osiągnąć tym zagraniem? Przecież nawet powiedziałem mu, z jakiego powodu żywiłem do niego niechęć. Czy to nie mogło go jakoś odstraszyć?
Okej Kookie. Opanuj emocje i zjedz do końca jego ulubione ciasto.
Właśnie. Dlaczego zabrałem akurat truskawkowe, skoro uwielbiałem czekoladowe? Moja podświadomość chyba knuła coś przeciwko mnie. Musiałem się ogarnąć, bo inaczej nie dokończę treningu.
Dojadłem do końca swoją bombę kaloryczną w postaci ciasta i tym razem wytarłem usta wierzchem dłoni. Hyung już dawno zjadł, więc gdy tylko schowałem pudełko z łyżeczką i napiłem się trochę wody, byłem gotowy do dalszego biegu. Wiedziałem, że popsuły mu się słuchawki, więc trochę chamsko bym postąpił, gdybym sam zatopił się w krainie muzyką płynącej. Wrzuciłem plecak na plecy i przeciągnąłem się lekko.
- Biegniemy dalej, hyung?
- Czekaj chwilkę.
Jego stłumiony głos przykuł moją uwagę, dlatego odwróciłem się nieznacznie, by na niego spojrzeć. No tak, trzeba było porządnie rozciągnąć mięśnie, a on właśnie robił skłony. Stanąłem naprzeciw niego i zacząłem robić to samo co on.
Przynajmniej teraz miałem świadomość, że nie tylko ja byłem gejem.
Oczywiście nadal go nie lubię!
Po prostu będę musiał go tolerować do końca tego roku, bo później skończy szkołę i będę wolny od niego. Gdy tylko skończyliśmy krótką rozgrzewkę, poprawiłem ubranie i zacząłem truchtać obok hyunga. Jak już mówiłem, nie chciałem być chamem, więc słuchawek nawet nie dotknąłem, co troszeczkę go zdziwiło.
Bez zbędnych słów wróciliśmy do miasta, a później krótko się pożegnaliśmy. Wtedy mogłem wrócić do domu i pogrążyć się w myślach., ale najpierw to trzeba by było się wykąpać. Nie byłem przesadnie spocony, ale odrobina higieny zawsze się przyda.
Dlatego też zaraz po przyjściu do domu skierowałem się do swojego pokoju, gdzie z szafy wyciągnąłem świeżą koszulę i spodnie, które służyły mi za uniform w kawiarni rodziców. Niestety musiałem dalej pracować. Ostatnio potrzebna jest każda pomoc, szczególnie że to miejsce nabiera rozgłosu przez specyficzne ciasta.
Podczas kąpieli w głowie siedział mi niedoszły pocałunek. Dopiero wtedy uderzyły we mnie uczucia i naprawdę wiele pytań. Przecież jasno dałem mu do zrozumienia, że nawet go nie lubię. Dlaczego się mną interesował? Aż tak bardzo wyglądałem na geja? Może powinienem inaczej się ubierać? To ostatnie raczej było wykluczone, bo mieliśmy obowiązek noszenia mundurków, a w trakcie zajęć klubowych nosiliśmy te same klubowe koszulki... Musiałem się zmienić. Bez dwóch zdań. Junghwa pomoże mi to określić. Na pewno.
Po zakończeniu kąpieli wytarłem się i ubrałem to, co sobie przygotowałem. W kawiarni czekały na mnie znienawidzone uszy, które naruszały moją męską naturę.
A może jestem zbyt męski?
Testosteron przyciąga przecież dziewczyny... Ale to by oznaczało, że hyung... Nie. Ta myśl była głupia.
Targały mną dwa uczucia i to dość sprzeczne — radość, bo udało mi się uniknąć pocałunku oraz smutek z dokładnie tego samego powodu. Mój rozum był jakiś nieodporny. Może powinienem zjeść jakieś tabletki na odporność? Wątpię, żeby takie były. Nie pozostało mi nic innego jak zmaganie się z pewnym rudym lisem, który zapewne użyje jeszcze wielu podstępów, żeby mnie jakoś podejść.
***
Kiedy tylko nałożyłem na wilgotną głowę opaskę z uszami, poczułem się taki bezbronny. Jak tylko ktoś mnie zobaczy, to mnie wyśmieje... No, może Jimin hyung tego nie zrobił, ale on był inny. Nie wliczał się w normalnych ludzi. Dla mnie był podludziem — czyli najniższą osobą w hierarchii ważności i tak miało zostać do końca roku. Najpierw jednak będę musiał przetrwać bieg na orientację i igrzyska.
Pierwszy klient, od którego odebrałem zamówienie poprosił o to, co zwykle zamawiał Jimin. Caramel Macchiato i ciasto truskawkowe. Podałem to, co trzeba było i poszedłem odebrać kolejne zamówienie. Znowu ciasto truskawkowe. Chyba popadałem w jakąś paranoję, co od razu wyłapała moja siostra, która krótko po mnie przyszła do kawiarni.
- Wydarzyło się coś — bardziej stwierdziła, niż zapytała. Nie odpowiedziałem. - Jimin — znów stwierdziła. Wystarczyło, że spojrzałem na nią, a ona wiedziała. - Wyżal się siostrze.
- Nie trzeba — mruknąłem, nakładając ciasto na talerzyk przyozdobiony drobnymi, niebieskimi kwiatkami.
- Wiem, że chcesz się wygadać. Będzie Ci lepiej, jak mi powiesz.
No i co ja miałam zrobić. Jak nic jej nie powiem, to sama pójdzie do Jimina. Ja bym tak zrobił na jej miejscu. Oparłem się o blat i westchnąłem.
- Prawie mnie pocałował...
- JAK TO PRAWIE?! - wykrzyknęła, zwracając na siebie niechcianą uwagę klientów. Ukłoniła się lekko w ich stronę i zwróciła się do mnie, tym razem ciszej. - Prawie?
- Odsunąłem się...
- Idiota. Mogłeś mieć świetlaną przyszłość z kapitanem Twojej drużyny.
- Jaką przyszłość? Junghwa, czy ty siebie słyszysz? Ja nawet go nie lubię.
- A jednak się czerwienisz — skwitowała. Wredna jędza.
- Bo to było zawstydzające? - starałem się wybronić, ale na darmo.
- Jungkookie, co w nim jest złego?
- Wszystko...? - widocznie jej to nie wystarczyło, bo skrzyżowała ręce na piersi i posłała znaczące spojrzenie. - Jezu, nie znam go. Chcę być lepszy od niego i zazdroszczę mu prędkości. Nienawidzę jego uporu. Przychodzi tutaj, kiedy tego nie chcę i patrzy na mnie. Wtedy trzęsą mi się ręce. Nienawidzę tego spojrzenia. Całą uwagę skupia na mnie. Serce mi wtedy łomocze. Czy to jest sprawiedliwe? Znam go naprawdę krótko, a zdążył poznać moją najbardziej skrywaną tajemnicę.
Wyrzucenie tego z siebie sprawiło, że poczułem się zdecydowanie lepiej. Fakt. Szybko oddychałem i cały się trząsłem, ale to nic takiego. Poczułem się spokojniej.
- Widzisz, to nie było takie trudne — odezwał się ktoś, kogo naprawdę nie chciałem słyszeć.
Spojrzałem gniewnie na siostrę.
- Próbowałam Ci przerwać, ale mówiłeś tak szybko...
Odwróciłem się gwałtownie i zabrałem ciasto, które zamówiła jakaś kobieta, po czym ruszyłem w jej stronę, mijając Jimina. Przeprosiłem panią za czas oczekiwania i zaoferowałem jej to ciasto na koszt firmy, co zresztą bardzo się jej spodobało. Zaraz po tym zdjąłem królicze uszy i rzuciłem je pod nogi mojego kapitana. Musiałem ochłonąć, dlatego poszedłem do łazienki.
Niestety chwilę później do pomieszczenia przyszedł rudy lis, którego w tej chwili nie chciałem widzieć.
Cześć, witajcie drodzy czytelnicy. Przepraszam za moje lenistwo. Za każdym razem, kiedy siadałam do laptopa, robiłam milion innych rzeczy, zamiast pisać to opowiadanie.
Myślę, że niebawem pojawi się kolejna część, bo naprawdę lubię to opowiadanie.
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top